Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

Samotność to najbardziej dobijająca mnie rzecz w moim stanie.

 

Niby mam wokół siebie mase ludzi, niby jestem duszą towarzystwa, bo zawsze podczas spotkań urżnę się jak dzik podczas święta lasu, dzięki czemu moje lęki czasami zostają zagłuszone - ale praktycznie nie mam nikogo, kto mógłby zrozumieć co dzieje sie w mojej glowie.

 

Łącznie uzbierałyby się może 2 takie osoby, które po pierwszych kilku miesiącach mają już widocznie dosyć tego tematu, bo ile można patrzeć jak ktoś się tylko trzęsie i powtarza ciągle to samo?

 

A ja nie potrafię wygrzebać się z tego bagna, czuje, jakbym stała przed całym światem z rozprutą klatką piersiową z której wylewa się ten cały brud który siedzi we mnie.

 

Mam dosyć znajomości, gdzie cały czas muszę udawać, uśmiechać się, żartować, bo tego sie odemnie oczekuje.

 

W związki wchodzę bez emocji i uczuć, byleby nie być samą. Jedyna osoba, ktorej zaufałam i przed którą otworzyłam się w ciągu ostatnich kilku lat złamała wszystkie dane mi słowa i zostawiła mnie z dnia na dzien, utwierdzając mnie w przekonaniu, że chyba nigdy nie będę mogła spokojnie wieczorem położyć się w łóżku z kimś, do kogo coś czuję i poprostu pooglądać w poczuciu bezpieczenstwa film lub najzwyczajniej pomilczec.

 

Brzmi to dosyć żałośnie, ale mam 26 lat i samotnie obserwuje z dna, jak inni mają swoje życia, w ktorych sobie radzą, a ja nie mam siły zrobić już nic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj, doskonale się odnajduję w temacie samotność. Okres psychicznego załamania był dla mnie jak wycięty z życia. Tak jak bym miała dziurę w życiorysie. A ludzie z mojego otoczenia w tym czasie znaleźli sobie pracę, cele w życiu, pożenili się, powychodzili za mąż. Teraz są na etapie rodzenia dzieci. Coraz trudniej mi z nimi rozmawiać. Zazdrość mnie zżera. Tak tak, spotykają mnie i zdrabniają moje imię, jakbym była ich młodszą siostrą. Na szczęście nie wszyscy. Kiedy pracowałam w Wawie to była hipersamotność. Ja po prostu nie potrafię nawiązywać znajomości od tak. Zamieniam parę słów z kimś nowym, ale już po chwili nie ma o czym mówić. Może trzeba się nauczyć udawać? Hipersamotność w wielkim bloku. Wokół mnóstwo ludzi, a jednocześnie wszyscy mają Cię gdzieś. Wracasz z pracy i pusto. Mówiłam ścianom dobranoc i kładłam się spać. Teraz mieszkam znów z rodzicami. Jest o niebo lepiej, chociaż nadal samotnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmm.. Samotność???!! Znam to aż za dobrze.Prawie całe moje dotychczasowe życie takie było.Również mam problemy z nawiązywaniem nowych znajomości.Mam 27lat i prawie wszyscy moi dobrzy znajomi mają niby udane życie.Żony ,mężów dzieci mają a ja prawie cały czas sam.MAAAASAKRA.Ojciec mi się ciągle pyta i jego żona kiedy wkońcu będzie miał wnuki.A ja odpowiadam nie wiem? Od 19roku życia mieszkam sam i mnie to dobija.Ale jest jedna dobra wiadomość mam w końcu stałą pracę i mieszkanie oczywiście wynajmuje ale i tak jestem sam.A i samochód sobie kupiłem, nowe ciuchy ale co z tego skoro nie mam z kim pogadać o problemach, przytulić się itd.Ale ostatnio ustabilizował mi się nastrój i czuję się trochę lepiej no i może w końcu spotkam jakąś kobietę która postara się mnie zrozumieć.Miałem kiedyś taką przyjaciółkę, mogłem z nią pogadać o wszystkim i ona ze mną. Była piękna i inteligentna dogadywaliśmy się.Ja się w niej zakochałem i ona we mnie ,ale nikt nie miał odwagi sobie tego wyznać.Teraz ona ożeniła się z moim kolegą z klasy z podstawówki i mają dziecko no i mieszkają w belgii.Ale po tylu latach nadal możemy rozmawiać o wszystkim tylko szkoda że na fb.

ale się rospisałem :time: . może ma ktoś ochotę popisać a i może się spotkać gdzieś na kawie lub na piwku i pogadać o wszystkim i o niczym?.jestem z Wrześni województwo Wielkopolskie

 

POZDRAWIAM WSZYSTKICH SAMOTNYCH :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ma co zazdrościć innym żon/mężów. Ja niby mam męża ale czuję się bardziej samotna niż kiedykolwiek.

On woli siedzieć w internecie, grać w gry komputerowe, gadać ze znajomymi na skype, chodzić na koncerty, wyjścia integracyjne itd. niż poświęcić chwilę na rozmowę ze mną. Próbowałam z nim rozmawiać ale odpowiedź zawsze jest jedna " nie wiem o co ci chodzi. Przecież nie gadałem z tym gościem od paru miesięcy, to chyba normalne, że chcę trochę pogadać jak już jest na fb". Tyle, że mój mąż ma tych znajomych ponad 400.

 

A ja nie lubię tłumów, już w autobusie robi mi się słabo a mieszkam w Warszawie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znajomych tak, ale takich którzy sobie o mnie przypominają jak coś im potrzebne. W innym wypadku są strasznie zajęci i nie mają czasu pogadać. Przyjaciół brak.

Koleżanki od zawsze zazdrosne o wszystko, więc wystarczy się odwrócić żeby być głównym tematem plotek (Nie cierpię obmawiania innych. może dlatego nie znajduję wspólnego języka ze znajomymi z pracy). Za to zawsze się dobrze dogadywałam z mężczyznami. Niestety do czasu:/ (Nie oferuję nic więcej poza przyjaźnią).

 

Więc tak naprawdę, to nie mam do kogo "gęby otworzyć". Sama się zastanawiam z czego to się bierze: czy ja mam pecha, czy moja nieśmiałość stanowi przyczynę tego wszystkiego, a może po prostu nudna jestem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masumi, jakbym czytał o sobie. To, że nie oferujesz nic więcej poza przyjaźnią, to chyba oczywiste skoro masz męża.

Sama się zastanawiam z czego to się bierze: czy ja mam pecha, czy moja nieśmiałość stanowi przyczynę tego wszystkiego, a może po prostu nudna jestem?

Sam sobie te pytania co dzień zadaje...

 

Poudzielaj się trochę na forum, pewnie znajdziesz tu osoby z którymi możesz popisać. Są tu też osoby z Warszawy, więc może nawet znajdziesz kogoś wartościowego, żeby się spotkać i nawet zaprzyjaźnić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znajomych tak, ale takich którzy sobie o mnie przypominają jak coś im potrzebne. W innym wypadku są strasznie zajęci i nie mają czasu pogadać

to bylejacy znajomi. Poszukaj takich blizszych.

Przyjaciół brak.

nawet takich z podstawowki, szkoly sredniej, studiow? Z nikim sie blizej nie zakumplowalas?

Koleżanki od zawsze zazdrosne o wszystko, więc wystarczy się odwrócić żeby być głównym tematem

Generalizujesz chyba troche.. baby sa rozne...i te zazdrosne i nie. Moze kiepsko sie rozgladalas.

Dlaczego pytam czy Ty masz znajomych... bo chyba jestes troche zazdrosna o to, ze maz jest taki komunikatywny i dlatego wyolbrzymiasz te jego znajomosci i czujesz sie odtracona. Gdybys miala swoj swiat i swoje towarzystwo rozumialabys ,ze te jego pogaduchy to normalna sprawa i nie sa wymierzone w Ciebie. To ze zajmuje sie swoimi sprawami i posiedzi przy kompie tez nie. Kazdy potrzebuje osobista przestrzen gdzie pobedzie sam...nawet jezeli ma partnera.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z Tobą odnośnie tej "przestrzeni". Dlatego na początku nie przywiązywałam do tego takiej wagi. Tym bardziej, że mąż wraca do domu wcześniej niż ja i zawsze go zastaję przed komputerem jak przychodzę do domu. Zanim się przebiorę, wykapię, zgotuję obiad mija kolejne 2 godziny. Ale on się nie odrywa nawet jak je. Stawia mu się talerz przed nosem i nawet nie spojrzy. Jak pytam czy mu smakuje, to też tylko mruknie i klika w klawiaturę. Po obiedzie chociaż chciałabym mieć go trochę dla siebie. Żeby wyjść na spacer, obejrzeć film czy pogadać. Niestety nic z tego... A jeśli z nim poważnie porozmawiać, to jest zawsze "No czego ode mnie chcesz? Przecież wyniosłem śmieci." i oczywiście "Przecież cały czas cię słucham".

 

Jeśli chodzi o znajomych ze szkoły/studiów - zazdroszczę ludziom, którzy miło wspominają ten czas. Dla mnie to jedna walka z nauczycielami i szereg rozczarowań. Zawsze byłam jedną z najlepszych uczennic. Miałam "najlepsze koleżanki", które jak się później okazywało - zabiegały o moją przyjaźń żeby spisywać prace domowe i ściągać na sprawdzianach. (Same się często przyznawały do tego pod koniec roku)

Po tym jakoś trudniej mi się otworzyć na ludzi.

 

EDIT:

Dużo o tym wszystkim myślałam i zdaję sobie sprawę, że trochę mężowi zazdroszczę tych jego znajomości. Zazdroszczę ludziom, którzy są "duszami towarzystwa", nie krępują się, są otwarci na ludzi, ufni, nie przejmują się opiniami innych. Im jest łatwiej.

Ja taka nie jestem. Po prostu. Wolę spędzać czas w kameralnym gronie. Źle się czuję w tłumie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dużo o tym wszystkim myślałam i zdaję sobie sprawę, że trochę mężowi zazdroszczę tych jego znajomości. Zazdroszczę ludziom, którzy są "duszami towarzystwa", nie krępują się, są otwarci na ludzi, ufni, nie przejmują się opiniami innych. Im jest łatwiej.

Ja taka nie jestem. Po prostu. Wolę spędzać czas w kameralnym gronie. Źle się czuję w tłumie.

 

To mamy dużo wspólnego. Czytam twoje posty i wydaje mi się jakbym czytała o sobie. Tak samo byłam jedną z najlepszych uczennic w szkole i też miałam podobne doświadczenia jak ty.

 

Z jednej strony nie zależy mi na poznawaniu nowych ludzi. Często jak gdzieś wychodzę, poznaję kilka, kilkanaście nowych osób, po czym następnego dnia je olewam. A często zdarza się, że piszą do mnie na fb, czy wysyłają zaproszenia do znajomych. To samo mam z facetami. Z jednej strony potrzebuje bliskości, więzi z innymi ludźmi, a sama ich odtrącam. Jestem dziwna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wolę spędzać czas w kameralnym gronie.

A macie jakies kameralne grono? Ja tez nie mam tlumu znajomych ale kilka osob jest.. czesc tylko moja czesc wspolna z moim partnerem. Jestem typem samotnika i nie potrzebuje tlumu ludzi wokol siebie ale jednak nie mam problemow z komunikacja i zawieraniem znajomosci. Moze dlatego, ze lubie ludzi i nie oceniam ich bezlitosnie jak wiekszosc osob samotnych, ktorzy cale zlo widza w otoczeniu a siebie pomijaja.

 

Z tego co piszesz Twoj maz nie jest zainteresowany zmiana waszych relacji...wyglada to tak jakby cos sie wypalilo i kazdy zyl osobno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aboaterica Jest dokładnie tak, jak mówisz. Założyłam konto na fb jeszcze na studiach i od razu dostałam masę zaproszeń od dawnych znajomych z podstawówki, liceum. Problem w tym, że właśnie były to tylko zaproszenia. Nikt tak naprawdę nie chciał "odświeżyć" znajomości, nikt tam nie jest ciekawy co u ciebie słychać. Poza automatycznym zaproszeniem nikt słowa nie pisał. Zależało im tylko na "skompletowaniu" wszystkich ze szkolnej ławy i zapełnieniu listy znajomych. Przyglądałam się temu jakiś czas, ale nawet słuchając rozmów koleżanek z pracy: fb służy im tylko do tego, żeby komentować jak to ktoś z ich znajomych przybrał na wadze, a komuś się gorzej powodzi, ktoś się rozwiódł itd. Widocznie podnoszą sobie w ten sposób poczucie własnej wartości.

Nie chciałam brać w tym udziału i konto na fb skasowałam.

 

Candy14 Niestety nie mamy kameralnego grona, bo mąż chodzi tylko na masowe imprezy. Byłam z nim 2 razy na koncercie jego ulubionego zespołu ale czułam się tak fatalnie, że marzyłam tylko żeby stamtąd uciec. Byłam też kilka razy na zlotach fanklubu, do którego należy albo urodzinach jego znajomych, ale to imprezy typu "kto pierwszy padnie" i opowiadanie o tym jak ktoś spał pod stołem albo kto pierwszy wymiotował na poprzedniej imprezie. :?

Alkohol piję ale w umiarkowanych ilościach. Nigdy się nie upijam i nie zamierzam zaczynać, ale z moich doświadczeń wynika, że tylko wtedy można się dobrze bawić na takich imprezach.

 

Próbuję znaleźć sobie jakieś hobby. Ale szukanie na siłę nie przynosi rezultatów. I coraz częściej dostrzegam, że staję się po prostu obojętna na wszystko. Nic mnie już nie interesuje :(

 

 

EDIT: Jeśli chodzi o męża, to myślę, że sama sobie jestem winna.

Kiedy się poznaliśmy mieszkał z rodzicami i dziadkami. Miał trudną sytuację w domu, wciąż chorował, miał alergie.

Ja wtedy studiowałam i mieszkałam w akademiku gdzie też nie było mi łatwo.

Wspieraliśmy się oboje. W końcu wyrwałam go rodzinie (wbrew wielu protestom) i zamieszkaliśmy razem w wynajętym mieszkaniu. Wspierałam go wtedy kiedy miał trudne chwile w pracy albo konflikty z rodziną. Przestał chorować. Alergia mu przeszła. Awansował w pracy. Ale ja byłam tak skupiona na nim, żeby mu pomóc, wesprzeć, poprawić humor, do tego prowadzić dom i pracować, że... w tym wszystkim zapomniałam o sobie. I tak przepadły te moje pasje i marzenia, a został mąż, który robi karierę i nie zwraca na mnie uwagi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

EDIT: Jeśli chodzi o męża, to myślę, że sama sobie jestem winna.

Kiedy się poznaliśmy mieszkał z rodzicami i dziadkami. Miał trudną sytuację w domu, wciąż chorował, miał alergie.

Ja wtedy studiowałam i mieszkałam w akademiku gdzie też nie było mi łatwo.

Wspieraliśmy się oboje. W końcu wyrwałam go rodzinie (wbrew wielu protestom) i zamieszkaliśmy razem w wynajętym mieszkaniu. Wspierałam go wtedy kiedy miał trudne chwile w pracy albo konflikty z rodziną. Przestał chorować. Alergia mu przeszła. Awansował w pracy. Ale ja byłam tak skupiona na nim, żeby mu pomóc, wesprzeć, poprawić humor, do tego prowadzić dom i pracować, że... w tym wszystkim zapomniałam o sobie. I tak przepadły te moje pasje i marzenia, a został mąż, który robi karierę i nie zwraca na mnie uwagi.

 

Myślę, że mąż nie powinien Cie tak traktować, ponieważ poświęciłaś dla niego bardzo dużo czasu i pomogłaś mu przetrwać trudne momenty. Powinien Ci dziękować i być wdzięczny.

Teraz TY powinnaś zająć sie sobą. Zrób coś dla siebie, żebyś poczuła się lepiej. Może odśwież jakąś starą znajomość? Na chwile pomyśl tylko o sobie, a dobrze na tym wyjdziesz. W życiu trzeba czasem być trochę egoistą ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że mąż nie powinien Cie tak traktować, ponieważ poświęciłaś dla niego bardzo dużo czasu i pomogłaś mu przetrwać trudne momenty. Powinien Ci dziękować i być wdzięczny.

No ba! Ale rzadko kiedy poswiecenie jest doceniane wiec Masumi, ma racje biorac czesc winy na siebie. Dawac tak ale i wymagac inaczej pozostaje zal i rozczarowanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×