Skocz do zawartości
Nerwica.com

passiflora

Użytkownik
  • Postów

    13
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez passiflora

  1. [videoyoutube=]http://www.youtube.com/watch?v=snailu0RnLg[/videoyoutube] -- 07 maja 2012, 21:46 -- A miało się udać Proszę o instrukcje, żeby było tak ładnie jak u was.
  2. A ja nadal nie mam pracy, za to remont się robi aż się kurzy. Dzisiaj ściany, jutro malowanie podłóg. Może sobie CV podrasuję...
  3. passiflora

    Samotność

    Oj, doskonale się odnajduję w temacie samotność. Okres psychicznego załamania był dla mnie jak wycięty z życia. Tak jak bym miała dziurę w życiorysie. A ludzie z mojego otoczenia w tym czasie znaleźli sobie pracę, cele w życiu, pożenili się, powychodzili za mąż. Teraz są na etapie rodzenia dzieci. Coraz trudniej mi z nimi rozmawiać. Zazdrość mnie zżera. Tak tak, spotykają mnie i zdrabniają moje imię, jakbym była ich młodszą siostrą. Na szczęście nie wszyscy. Kiedy pracowałam w Wawie to była hipersamotność. Ja po prostu nie potrafię nawiązywać znajomości od tak. Zamieniam parę słów z kimś nowym, ale już po chwili nie ma o czym mówić. Może trzeba się nauczyć udawać? Hipersamotność w wielkim bloku. Wokół mnóstwo ludzi, a jednocześnie wszyscy mają Cię gdzieś. Wracasz z pracy i pusto. Mówiłam ścianom dobranoc i kładłam się spać. Teraz mieszkam znów z rodzicami. Jest o niebo lepiej, chociaż nadal samotnie.
  4. W obu "pracach" które miałam nie potrzebowali wcale mojego CV. Jedna była z polecenia, drugi to staż z urzędu pracy. Może CV nie koniecznie jest takie niezbędne?
  5. carlosbueno Bo nie ma ofert na które warto wysłać CV?
  6. Mi się wydawało, że moi znajomi mnie wykorzystują jako powierniczkę. Przeszło mi. Przez długi czas ( ten najcięższy oczywiście) nie miałam przyjaciół. Wkurza mnie, że chociaż potraktowano mnie jak kogoś zbędnego, kto powinien się pogodzić z przegraną w życiu, muszę te osoby przyzwoicie traktować, bo bez nich jestem dwa razy bardziej samotna.
  7. Jestem bez pracy już dziewięć miesięcy. Strasznie mi z tym. I łączę się w bólu. Jak mam rozmowę kwalifikacyjną to zawsze mam wrażenie, że oni wiedzą, że się leczę psychiatrycznie, że to widać. I pewnie widać. Tylko jak zrobić, żeby to wyglądało na wrodzoną nieśmiałość albo coś w tym stylu? Może się da?
  8. passiflora

    Cześć i czołem

    Może nie aż tak źle. Wiesz, to tak jak z włażeniem pod górę, im bliżej szczytu, tym trudniej, bardziej stromo. A potem już z górki
  9. passiflora

    potrzebuje pomocy

    nana 123 Psychiatra może wypisać Ci skierowanie na psychoterapię w ramach NFZ, musisz być tylko ubezpieczona. Może nie będą to najlepsi specjaliści, ale powinni Ci pomóc. Nie zadręczaj się. Ja również odczuwałam strach przed wizytą. Najpierw poszłam do neurologa, bo byłam pewna, że mam jakiś guz mózgu, ale neurolog od razu zasugerował, że mam depresję i powinnam iść z tym do psychiatry. Trzymaj się cieplutko.
  10. passiflora

    Cześć i czołem

    Fajna z Ciebie dziewczyna. Robisz wiele i trzymaj się tego.
  11. passiflora

    Witam

    amelia83 hej, miło wiedzieć, że nie jest się samemu! Ile czasu, jeżeli można spytać, wychodzisz z depresji?
  12. Biorę Rispolept 2 mg od listopada. Na początku było ciężko nie zasnąć. Przytyłam 5 kg, ale teraz zaczęłam zrzucać. Czasem mam wrażenie, że myślę tylko o jedzeniu. Naprawdę mi pomógł. To, że utyłam czy że rano trudno mi się podnieść to nic w porównaniu z tym, o ile lepiej się czuję. Przestałam się "wkręcać", urojenia stopniowo znikają. Biorę go razem z setaloftem 50 mg. Rispolept biorę na wieczór, ale nie przed samym snem, tylko ok. 20:00, wtedy łatwiej rano wstać. Jest tylko jedno ale, od 4 miesięcy nie mam okresu. Powiedziałam o tym mojemu nowemu psychiatrze, ale to zignorował. Czy ktoś miał to samo? Proszę pomóżcie! Czuję się o tyle lepiej, ale nie chcę się kastrować chemicznie
  13. passiflora

    Witam

    Cześć! Mam 28 lat, od półtora roku leczę się psychiatrycznie. Po ukończeniu studiów przeżyłam kryzys emocjonalny który zaowocował stanem otępienia i paranoi. Po prostu straciłam kontakt z rzeczywistością, przestałam spać i jeść. W tym stanie znaleźli mnie rodzice, których wezwała moja współlokatorka ze stancji. Oni zabrali mnie do domu i przez miesiąc dochodziłam do siebie. Nikomu nie przyszło do głowy, żeby mnie wysłać do psychiatry. Znajomi zapomnieli o mnie. Kiedy już zaczęłam się w miarę normalnie komunikować z innymi powiedziano mi, że muszę znaleźć sobie pracę. Jakimś cudem ( bo w tym momencie znalezienie pracy wydaje mi się cudem) załatwiłam sobie staż z urzędu pracy. I tak pracując i wsiąkając w różne urojenia, które we mnie narastały, wegetowałam. Koleżanka ze studiów odezwała się do mnie, czy nie chcę pracować w Warszawie. Oczywiście chciałam. W stolicy pracowałam dwa lata. Pięć razy zmieniałam miejsce zamieszkania, zawsze z hukiem rozstając się ze współlokatorami. Strasznie to przeżywałam. Praca też nie była jakaś wyjątkowa (chociaż jednak była). Było mi ciężko przyznać się przed samą sobą do urojeń. W międzyczasie poszłam do neurologa, który skierował mnie do psychiatry. Przełamałam lęk i zaczęłam się leczyć. Początkowo leczyłam się tylko na depresję negując objawy "s". Ale prawdziwy przełom nastąpił, kiedy zwolniono mnie z pracy. Przez trzy dni przychodziłam do pracy zapłakana i popłakiwałam sobie w kącie. Poza tym odszczeknęłam kierowniczce, a to zaowocowało zwolnieniem. Niestety przyznałam się prezesowej, która wręczała mi zwolnienie do mojej choroby, przez co nie mogę już liczyć na ponowne zatrudnienie. Prezesowa (notabene psycholog) zaproponowała mi, że znajdzie mi kontakt na dzienny oddział. Na szczęście moja pani psychiatra się na to nie zgodziła. Szok związany ze stratą pracy ułatwił mi w końcu przyznanie się do objawów pozytywnych. Do mojej terapii włączono Rispolept. Wszystko się zmieniło na lepsze. Przyjaciele z rzadka, ale zawsze, zaczęli się do mnie odzywać. Niestety nadal (a mija już 9 miesiąc) nie mam pracy. Wyprowadziłam się z Warszawy i mieszkam w mikromiejscowości bez perspektyw. Ale trzymam się mocno. Pozdrawiam wszystkich!
×