Skocz do zawartości
Nerwica.com

Niezrozumiałe problemy w związku


brakodpowiedzi

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich! Jestem nową uczestniczką forum i poszukuję pomocy w zrozumieniu zachowania mojego partnera.

 

Chciałabym poprosić o poradę w dość trudnej sytuacji. Mam problem w związku i bardzo liczę na porady osób, które cierpią na nerwice lub depresje i znają mechanizmy ich działania. Od niemal 4 lat jestem w związku z chłopakiem, którego bardzo kocham. Od początku bycia ze sobą wspólnie zmagaliśmy się z Jego problemami dotyczącymi dolegliwości zdrowotnych, które kolejno pozbawiały Go możliwości wykonywania wielu ulubionych zajęć. Miał z tego powodu lęki, myśli o stanie zdrowia i niespełnionych możliwościach wracały do niego z różnym natężeniem. W kulminacyjnym momencie było z nim źle: miewał zmienne nastroje, to płakał, to zachowywał się agresywnie, był bezsilny. Skończyło się na wizycie u psychologa, następnie leku od psychiatry (bierze od roku lek z grupy ssri, lekarz stwierdził nerwicę, ale nie wiem jakiego typu...) oraz na nieudolnym rozpoczęciu psychoterapii, którą przerwał po dwóch wizytach.

W następstwie przyjmowania leku stan jakoś się ustabilizował, przynajmniej jeżeli chodzi o zmienne nastroje. Jakość życia poprawiła się. Aktualnie zmagam się z problemem dotyczącym naszej relacji. Mieszkaliśmy razem od kilku lat, a partner nagle poprosił mnie, abym wyprowadziła się na jakiś czas, gdyż on musi przemyśleć nasz związek. Podjął taką decyzję po tym, jak rozmawialiśmy o legalizacji, dałam mu do zrozumienia, że marzę o zaręczynach. Chciałabym dodać, że między nami zawsze wszystko było w porządku, spokój, bez kryzysów, życie seksualne zadowalające. Mieliśmy też wspólne plany, dzieci, dom… Jednak od momentu tamtej rozmowy zaczęło się psuć, choć temat poruszaliśmy nie pierwszy raz. Przebywałam z dala od niego przez jakieś 2,5 tygodnia, ale utrzymywałam kontakt co jakiś czas. On zapewniał mnie, że mam być dobrej myśli, że rozważa naszą sytuację. Po moim powrocie - musiałam znów zamieszkać z nim na pewien czas – udzielała nam się huśtawka emocjonalna. Partner zachowywał się, jakby wszystko było w porządku, byliśmy blisko, zapewniał mnie, że kocha, czułam, że wszystko wraca do normy. Ku mojemu zaskoczeniu pojawiały się jednak co jakiś czas pytania o to, kiedy się wyprowadzę, co bardzo mnie smuciło…Nie wiedziałam już jak to wszystko odczytywać. W okresie naszego emocjonalnego szamotania się mój partner przejawiał dziwne, zmienne zachowania: od miłosnych uniesień i chwil błogiego spokoju do podkreślania, że potrzebuje czasu na przemyślenia. Zaczęłam odczuwać, że bardzo się waha. Zadawał dziwne pytania: czy myśle, że sobie razem poradzimy?, chciałby, abym była z niego dumna; mówił, że musi mieć 100 % pewności, że to na pewno ja, że lepiej w razie czego rozstać się teraz, niż gdy pojawią się dzieci, że nie chciałby mnie zranić, że nie będzie z nikim z litości. Z drugiej strony prosił o czas, twierdził, że chce, aby było dobrze między nami, że musi wszystko poukładać, że jestem wspaniała, bardzo mu zależy, że wierzy, iż na końcu tej drogi przemyśleń spotkamy się ze sobą, że mnie kocha – tylko to uczucie jest chyba inne – może to dojrzała miłość, której nigdy nie przeżył? Najważniejsze jest jednak to, że bardzo często zachowywał się jakby wszystko było w porządku.

Mam ogromny mętlik w głowie i nie mogę pohamowac łez. Ostatecznie stwierdził, że powinniśmy się rozejść, bo on czuje, że uczucie do mnie wypaliło się w nim, jakby nie odczuwa już miłości, aktualnie nie jest ze mną szczęśliwy (choć kilka dni wcześniej mówił, że mu ze mną dobrze), nie czuje teraz potrzeby posiadania rodziny i dzieci ze mną. Powiedział, że myślał, że będzie się czuł inaczej, gdy wyjadę, że będzie bardziej tęsknił, tymczasem tak nie było (wspomnę jedynie, że separacja, której tak potrzebowal ostatecznie nie doszła do skutku, gdyż on już jej nie chciał). Bardzo rozpaczałam i prosiłam, by nie zniszczył trwałych fundamentów, które razem wznieśliśmy, byśmy dali sobie szansę, pomówili o tym, co możemy polepszyć w związku. Był i jest nadal nieugięty, choć twierdzi, że bardzo mu przykro, że dzięki mnie był kimś, że może nie spotka już nikogo tak wspaniałego. Początkowo chciał przygotować listę zadań dla nas, ale szybko się wycofał. Stwierdził, że jego marzeniem jest założenie rodziny i posiadanie dzieci, że będzie do tego dążył, jednak już beze mnie.

Po decydującej rozmowie zaczął psychoterapię, na którą długo nie mógł się zapisać. Postanowiłam pójść go wesprzeć. Średnio ucieszył się na mój widok. Zaczął zadawać dziwne pytania: czy jak wejdzie do gabinetu, to będę podsłuchiwać pod drzwiami. W kilka dni po tym pojawiły się podobne: czy na pewno oddałam klucze od mieszkania jego rodziców, że boi się, iż mogę go śledzić, czy bywać w miejscach, gdzie on się znajdzie. Kiedy przed rozstaniem leżeliśmy razem w łóżku, po kolejnym epizodzie rozmowy o przyszłości powiedział, że boi się, że mu coś zrobię… Te wszystkie zarzuty bardzo mnie zaniepokoiły. Teraz – od dnia kobiet – nie dzwoni do mnie.

Mój były partner jest dla mnie bardzo ważna osobą. Zastanawiam się, czy nie zaczyna się u niego nawrót nerwicy lub epizodu depresyjnego, ponieważ na te dolegliwości przyjmuje leki. Nie wiem dokładnie jaki to typ nerwicy, ale zauważyłam u niego pewne zachowania o których czytałam, jako o symptomach nn: nadmierny pedantyzm, ogromna skrupulatność, nadmierne analizowanie wielu kwestii, nieustanne weryfikowanie wcześniejszych wyborów. Ostatnio wydaje mi się, że widzi przyszłość niezbyt kolorowo, wracają do niego lęki związane z wcześniejszymi dolegliwościami zdrowotnymi i wywołują płacz. Gdy rozmawiałam z nim, twierdził, że jest zagubiony, że ma natłok myśli w głowie, że zwraca się od świata zewnętrznego ku własnemu wnętrzu. Zastanawiam się, czy takie objawy mogą zwiastować powrót depresji czy nerwicy? Czy nerwica może sprowokować wątpliwości dotyczące przyszłości związku i doprowadzić do nagłego, nieuzasadnionego zerwania relacji? Czy takie choroby jak nerwica i depresja mogą powodować poczucie spustoszenia w uczuciach pomimo przyjmowania leku? Może mój partner zdał sobie sprawę z tego, że jestem przyczyną jego lęku przed stałym związkiem i pozbył się mnie, aby źródło lęku zlikwidować? Zapomniałam wspomnieć, że chłopak wychował się w rozbitej rodzinie (rozwód rodziców, gdy miał około 4 lat, ojciec alkoholik, awantury w domu, wychowanie przez matkę i nadopiekuńcze traktowanie przez resztę rodziny).

Proszę o poradę wytrwałych, którzy przeczytali cały post... Bardzo zależy mi na utrzymaniu tej relacji. Nie wiem, co zrobić, ponieważ ukochany odrzuca moją pomoc i mam wrażenie, że upatruje we mnie nieprzyjaciela. Obawiam się, że poszuka szczęścia u boku innej, a ja w głębi duszy czuję, że zbyt szybko podjął decyzję o rozstaniu, że za bardzo się boi tego, że miłość przybrała inne barwy. Czuje się odrzucona. To spadło nagle na mnie i na nasze rodziny, które były jego decyzją równie zaskoczone i załamane jak ja. Nie wiem, co robić...

 

Pozdrawiam wszystkich serdecznie i czekam na wskazówki i doświadczenia.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

×