Skocz do zawartości
Nerwica.com

Rozstanie czyli temat jakich wiele


Gość lled

Rekomendowane odpowiedzi

Czesc wszystkim, od dlugiego czasu chodzilo mi po glowie znalezienie pomocy na tego typu forum. Ciagle odrzucal mnie fakt, ze to jednak internet, i ze napisac moze kazdy i wszystko, czego nie da sie zweryfikowac. Ale jest juz na tyle zle, ze doszedlem do wniosku, ze nic nie strace, bo w koncu ja tez jestem anonimowy.

 

Jak sie mozna dosmyslic po tytule, chodzi o rozstanie z dziewczyna. Zwiazek trwal 2,5 roku i zakonczyl sie z dnia na dzien. Powoli miaja dwa miesiace. Niczego sie nie spodziewalem, nie domyslalem, po prostu taki jeden strzal, ktory to przerwal. Zawsze bylem osoba, ktora raczej nie traktowala pojec typu depresja czy nerwica powaznie. Myslalem chyba, ze wiecej w tym przesady. Jednak to, czego doswiadczylem, pokazalo mi, ze jest takie uczucie, stan psychiczny, o istnieniu ktorego w ogole nie mialem pojecia. Swiezo po rozstaniu czulem jak rozrywa mnie od srodka z zzalu i smutku. Oczywiscie nie moglem jesc, ciagle napady placzu, ale to chyba logiczne w takich sytuacjach.

 

Chce, zeby wszystko to, co napisze bylo jak najbardzie skladne i nie za dlugie, zeby ktos to w ogole przeczytal, a nie wiem od czego zaczac. Moze pomine to, co sie dzialo przez pierwsze dni, tygodnie, bo byl to po prostu koszmar. Wazne jest chyba to, ze do dnia dzisiejszego nie znam prawdziwego powodu, dla ktorego dziewczyna mnie zostawila. Mowila ogolnikami, ze nie pasujemy do siebie, albo ze nie potrafi o tym rozmawiac. Ja odczuwalem, i nadal odczuwam, ogromne poczucie winy, bo oczywiscie popelnialem bledy. Na poczatku ciezko mi bylo w ogole pomyslec, ze ona kogos poznala czy po prostu zdradzala. Uwazalem, albo nadal uwazam, ze to w 100% moja wina. Z drugiej strony ani razu jej nie skrzywdzilem, a wszystkie te 'bledy', o ktorych wspomnialem wynikaly bardziej z niedojrzalosci czy zasad, ktorych zawsze sie trzymalem i tylko je uwazalem za sluszne. Z perspektywy tych dwoch miesiecy, wszystko to wydaje sie byc blahym powodem do zakonczenia takiego zwiazku. Jak na ironie ostatnie dwa miesiace przed rozstaniem, byly chyba najlepszymi w naszym zwiazku. Godzinami moglbym pisac jak sie przy niej czulem, co razem przezylismy, ale bardziej chyba chodzi o to, co jest teraz.

 

Nie ma ani jednego dnia, zebym o tym i o niej nie myslal. Ciagle zadaje sobie pytanie 'Dlaczego?'. Moznaby powiedziec, ze zostalem troche potraktowany jak szmata - nie chciala rozmawiac, chciala, zebym jak najszybciej wyszedl, zeby to jak najszybciej skonczyc - bo tak bedzie latwiej i praktyczniej. Nie dala szansy zadnej szansy. Teraz sa dni gorsze i normalne, lepszych nie ma. Ciagle mijam miejsca, w ktorych z nia bylem, zauwazam autobusy, ktorymi do niej jezdzilem, ciagle migawki w glowie z naszych wyjazdow wakacyjnych i z kazdego innego miejsca. Najgorsze jest to, ze trzymam to wszystko w sobie i nie moge puscic. Pisze tutaj, bo chce w koncu zaczac normalnie zyc, a z drugiej strony nie chce sie rozstac z tymi wspomnieniami. Najgorsze sa chyba poranki kiedy wiem, ze caly dzien przede mna i to w zasadzie caly dzien myslenia o niej. Katuje sie tym wszystkim strasznie. Czasami w myslach sobie mowie "O popatrz, nie pomyslales o niej przez jakies 20 minut". Wiadomo, ze z psychologicznego punktu widzenia powinienem robic dokladnie odwrotnie. I probuje znajdowac sobie rozne zajecia, umawiac sie z kims, wychodzic gdziekolwiek. Nawet jesli nie ma tych mysli przez godzine, dwie, to i tak wracaja, czesto w skumulowanej formie. Poza tym to wszystko sie dzieje w mojej glowie, bez wzgledu na to czy gdzies wyszedlem, czy siedze w domu.

 

Bylem dwa razy u psychologa i na jednym ze spotkam dostalem rade, zeby napisac list z prosba o wyjasnienie tego wszystkiego, biorac pod uwage nawet najgorsza prawde. Jednego dnia juz jestem przekonany, ze w koncu to zrobie, a nastepnego pukam sie w glowe i mysle, ze to nie ma zadnego znaczenia, bo przeciez mnie zostawila. I co to zmieni? Ona nie chce i tyle. Najbardziej zalosne jest to, ze, nie wiem skad, nie wiem jak, ale ciagle mam taka mysl, ze moze kiedys. Chociaz to bardziej mozna nazwac oszukiwaniem samego siebie. Nawet jak to pisze, to mysle "A moze ktos mi napisze, zebym sie do niej odezwal, bo moze ona sama nie ma odwagi?!". A to glupota przeciez. Ja sie teraz nawet lepiej czuje jak jest pochmurno czy pada deszcze, bo slonce jakos poteguje ta beznadzieje. Czuje sie po prostu zerem, poczucie wlasnej wartosci zerowe. Bo przeciez jakich powodow by nie miala, to swiadczy o tym, ze nie bylem warty zadnego wysilku. A po takim czasie, to chyba nie jest az taka prosta decyzja, wiec naprawde musialem byc zalosny.

 

I wlasnie tak to wyglada - ciagle to wszystko analizuje, rozkladam na czynniki pierwsze. Tak jakbym chcial od tego uciec, ale nie mogl. Jeszcze wszystkie te hasla - takie banaly. Ale inaczej nie umiem tego tlumaczyc. Czy jest cokolwiek, co moze zmienic moje myslenie? Powiem tylko, ze spotkaniami z psychologiem bardzo sie rozczarowalem, ale moze trafilem na kiepskigo fachowca. Jesli ktos znalazl czas, zeby to czytac wszystko i moze mi w jakikolwiek sposob pomoc, nakierowac, to bede wdzieczny. Tylko naprawde, hasla typu "Musisz sie czyms zajac", "Musisz sie z kims spotkac" juz byly. Co sadzicie o takim liscie? Teoretycznie rozdrapywanie rany, ale prawda jest taka, ze rozdrapuje ja codziennie w myslach, wiec to chyba nie ma znaczenia.

 

Tak na koniec - sprawa jakich milion, ludzie pewnie maja wieksze zmartwienia i doskonale sobie zdaje z tego sprawe. Ale wiadomo, kazdy traktuje swoje tragedie jako te najwazniejsze, mimo ze gina w tlumie setek innych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mowila ogolnikami, ze nie pasujemy do siebie, albo ze nie potrafi o tym rozmawiac. Ja odczuwalem, i nadal odczuwam, ogromne poczucie winy, bo oczywiscie popelnialem bledy.

 

Może mówiła, ale Ty jej nie słuchałeś !?

 

Jak być opisał mi wasz związek? Jakie błędy popełniałeś ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A to była Twoja pierwsza prawdziwa miłość? A w zasadzie jest?

 

Czy naprawdę było tak idealnie? bo z rozstaniami tak jest, że albo się tą osobę przeklina albo idealizuje.

 

Szczerze to Ci powiem, że szybko Ci to nie przejdzie. Ja jestem rok po rozstaniu z moją pierwszą miłością i dalej myślę, jak wspaniale było te 3,5roku. Nigdy nie żałowałam tego czasu i co jakieś trzy tygodnie znów to od początku przeżywam. Tym więcej ile mam z nim kontaktu.

 

Według mnie nie zabierzesz się do tego listu, może lepiej się spotkać i porozmawiać? Delikatnie, nie naciskaj. Nie licz na to, że będzie dobrze i do siebie wrócicie. Do tej samej rzeki nie wchodzi się dwa razy. Uważasz, że ona była przy Tobie szczęśliwa?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

List, o którym powiedział Ci psycholog ma być dla CIEBIE. Żebyś w końcu dostał odpowiedzi.

To nieprawda, że nic to nie zmieni, bo nie jesteś już z tą kobietą.

Zmieni - poznasz prawdę, być może będziesz spokojniejszy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a może ona Cię wcale nie kochała? a może Ty w swojej ślepej miłości do niej nie zauważyłeś, że kochasz tylko siebie. opisujesz to jaki Ty byłeś dla niej, ale nie wspomniałeś nic o tym co ona czuła, jaka była. Noże ona dawała Ci milion różnych znaków, że nie chce byś z Tobą tylko Ty ich nie widziałeś, nie chciałeś widzieć. W końcu musiała grubą kreską zakończyć to.

Szkoda jedynie, że z Tobą nie porozmawiała, ludzie zbyt łatwo wszystko rzucają, bo nie umieją rozmawiać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Paranoja,

 

Przeczytalem dwa razy to, co napisalem na poczatku i ciagle sie zastanawiam na jakiej podstawie wyciagasz takie wnioski. 'kochales tylko siebie', 'nie wspomniales co ona czula'...

Co ona czula? W momencie kiedy to konczyla? Nie mam pojecia, bo bylem w szoku. A bylem w szoku, bo jak wspomnialem nawet nigdy przez mysl mi to nie przeszlo przez mysl. Nie moge teraz napisac jaki byl zwiazek czy uczucie, bo jak widac sie mylilem. Moge w skrocie napisac jak to bylo moim zdaniem. Na pewno nie byl to zwiazek chlopczyka, ktory przez kilka lat sie kochal w dziewczynie az ta w koncu sie do niego przekonala. Zakochalismy sie w sobie jednoczesnie, obustronnie. Jak juz, to czesto sie 'klocilismy' kto kogo bardziej kocha. Dlatego tez nie bylo zadnego dawania znakow. Do ostatniej chwili w zasadzie bylo wszystko jak zawsze. Takze jakbym mial powiedziec 'co czula' przez te 2,5 roku, to bym powiedzial, ze to, co ja.

 

 

paradoksy,

 

A jak wg Ciebie mialby wygladac taki list? Mam krotko w jednym akapicie napisac o co mi chodzi, i ze ja prosze tylko o wyjasnienie prawdziwych powodow? Czy mam sie rozwodzic nad tym co przezywam, jak mnie zzera od srodka?

 

 

Ja jestem rok po rozstaniu z moją pierwszą miłością i dalej myślę, jak wspaniale było te 3,5roku. Nigdy nie żałowałam tego czasu i co jakieś trzy tygodnie znów to od początku przeżywam. Tym więcej ile mam z nim kontaktu.

Dzieki za pocieszenie.

 

Uważasz, że ona była przy Tobie szczęśliwa?

A jakiej odpowiedzi sie spodziewasz? Tak, uwazam, ze byla przy mnie szczesliwa. Rozmawialem jeszcze po calej sytuacji z jej przyjaciolka, ktora sama byla zdziwiona takim obrotem sprawy, bo jak sama stwierdzila 'widzialam, ze byla z Toba szczesliwa'.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

widocznie nie była, nie zawsze coś co wygląda takie jest

 

-- 25 kwi 2011, 18:34 --

 

dlaczego uważam tak jak napisałam? bo co prawda nie jestem w związku 2,5 roku ale mam kogoś, kto wg wszystkich osób zachowuje się idealnie, kocha mnie, troszczy się, daje z siebie wszystko... no właśnie, wszystko i aż za dużo. W tym wszystkim nie widzi tylko tego co ja czuje, kocha za bardzo, za mocno, robi plany, chce decydować za mnie. I owszem z boku wygląda to idealnie, bo kto by nie chciał mieć faceta który w ogień by skoczył? Ale mnie to najzwyczajniej męczy, i zachowuje się dokładnie tak samo jak Twoja (była) dziewczyna. On nie widzi powodów, te się dziwi dlaczego robię mu pretensje i chce go rzucać. Tylko, że my dużo rozmawiamy, ja mu dużo tłumaczę i mówię, że się w tym dusze, by zluzował. Nie mówię, że jest super, ale jest lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

IIed dlaczego nie odpowiadasz na moje pytania ?

 

Do tego co napisałam paranoja, bardzo ważną rzeczą w związku jest komunikacja.

I ona nie zawsze działa tak jak powinno. To że według Ciebie to był idealny związek to nie znaczy że według niej właśnie taki był.

Ale gdybyś słuchał i w porę wyłapał sygnały które Ci wysyłała to może teraz byli byście razem. Bo ja nie wierze że nie było takich sygnałów. Związki nie rozpadają się z dnia na dzień. Dlatego bardzo ważną rzeczą jest umieć słuchać, tego co mówi druga osoba.

Związek to ciągła praca, praca i praca.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lolita, dlatego, ze domyslam sie, ze jestes dziewczyna i z gory sobie zalozylas pewne rzeczy. Bo wlasnie o to, kurwa, chodzi, ze zadnych sygnalow nie bylo. Jestes w stanie to pojac? Pewnie nie, bo zaraz napiszesz, ze to ja TYCH SYGNALOW nie wylapalem.

 

Korba, no nie wiem czy do odpowiedniego dzialu. Po pierwsze zadnego zwiazku juz nie ma i nie bedzie. Nie pytalem jak sprawic, zeby do mnie wrocila albo czy to zrobi. Pytalem raczej jak sobie poradzic z takim stanem psychicznym, w jakim teraz jestem, i ktory z dnia na dzien meczy mnie coraz bardziej. Jak sobie radzic z tym, ze czuje sie [mowiac banalami] nikim. Od czego zaczac jakas wlasna terapie, zeby przy kazdej, doslownie kazdej, czynnosci w ciagu dnia nie myslec o tym co bylo, nie dolowac sie tym, nie powtarzac sobie, ze do niczego sie nie nadajesz. To jest problem w zwiazku? Rozumiem, ze nazwa temat moze byc mylaca, ale warto przeczytac pierwszy post.

 

Paranoja, dziekuje szczerze za chec pomocy, ale chyba mamy nieco inne podejscie do zwiazku. Dla mnie albo z kims jestes na 100%, albo nie. Oczywiscie zakladam, ze Twoj partner nie jest psychiczny, nie pyta Cie o kolor firanek w pokoju Waszego przyszlego dziecka, o dziecko, ktorego Ty nie chcesz miec, o to co bedziecie robic za piec lat czy o kazda inna rzecz, ktora srednio rozgarnietemu czlowiekowi wydalaby sie co najmniej dziwna. Bo z czego wynika takie podejscie, jak Twoje? Ze do konca nie chcesz czy tam sama nie wiesz czy chcesz. Masz na celu sprobowac wielu partnerow przed zalozeniem z kims rodziny? Jakiego rodzaju lubisz miec luz? Ze mozesz sobie isc na impreze i mierzyc sie wzrokiem z innymi mezczyznami? Bo jak sie dusisz, to chyba kazdy debil Ci powie, zebys czem predzej zawijala manatki. Nie wiem no, nie rozumiem i nie wiem czy zrozumiem takze nie obraze sie jesli nie odpiszesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lled, chyba masz 15 lat skoro uważasz, że potrzebuję iść na imprezę by popatrzeć na facetów lol. ja czasy imprez i podrywania facettów mam juz dawno za sobą. więc nie oburzaj się jeśli ktos Ci chce coś poradzic bo chyba tego oczekiwałeś gdy pisaleś pierwszego posta

 

-- 25 kwi 2011, 23:00 --

 

aaa i czytając jaka jest Twoja reakcja na moja wypowiedź, to raczej się nie dziwię że laska Cie rzuciła

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Illed:

"Uwazalem, albo nadal uwazam, ze to w 100% moja wina."

 

Why??? Moim zdaniem powinieneś się natychmiast przestać obwiniać. To, że przestała Cię kochać ( załóżmy, że tak, skoro odeszła) nie musi być niczyją winą, nie kocha się za zasługi. A jeżeli nawet z czymś jej było źle, to mogła o tym powiedzieć i dać Ci szansę to zmienić, jeżeli odeszła bez żadnego ostrzeżenia, to nie możesz brać winy na siebie, nikt nie jest idealny ani nie jest duchem świętym, żeby czytać w myślach. Ktoś tu pisał o komunikacji w związku, ale to ta dziewczyna miała z tym problem, skoro nie mówiła co jest nie tak i nagle zwrot o 180 stopni. Może ona ma jakiś problem z uczuciami, może się zakochała w kim innym, może coś jej odbiło, może "odkryła" że chce czegoś innego - ale to nie znaczy, że to Twoja wina ! Prawdopodobne, że ktoś inny będzie z Tobą szczęśliwy i będzie akceptował to, jaki jesteś. I jeżeli sam nie widzisz, co zrobiłeś nie tak, to pewnie nie byłbyś w stanie zrobić tego inaczej, bo musiałbyś być kimś innym, a nie sobą. Wydaje mi się, że gdyby rzeczywiście było po Twojej stronie jakieś trudne zachowanie czy męcząca wada, to by Ci to wygarnęła, żeby się usprawiedliwić, a nie gadała dyrdymały, że nie pasujecie do siebie. (No to pewnie prawda, ale po 2,5 roku trochę ubogi wniosek). A jeśli nie chciała rozmawiać, to może sama się czuła niezbyt w porządku?

 

Moim zdaniem list to dobry pomysł, masz prawo pytać, co się stało, najgorsze są domysły i bicie się z myślami. A takie dziwne odejście nie jest fair, przy odrobinie wyobraźni można się domyśleć, że druga osoba będzie się zamęczać jak Ty. Jeżeli odpisze i ujawni się choć trochę z tym, co w niej siedzi, to paradoksalnie może łatwiej Ci będzie o niej zapomnieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×