Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nowe (przerażające mnie) doświadczenie


Fasi

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Prosiłbym aby mój wątek potraktować bardzo poważnie. Na wstępie dodam, iż nie rozmawiałem o tym z nikim dotychczas, bo sam nie wiem co o tym myśleć.

 

Wydarzenie to miało miejsce bardzo niedawno, wracałem z zajęć na uczelni i zauważyłem grupkę chuliganów (na oko po około 18-19 lat) jak biją szkło na działce należącej do mojej rodziny blisko mojego domu. Zwróciłem im uwagę, wyśmiali mnie szyderczo po czym z tego co pamiętam któryś z nich uderzył mnie w lewą część twarzy; obraz stał się w lewym oku niewyraźny, a ja sam byłem lekko otumaniony i do końca nie wiedziałem co się dzieje w okół mnie. Po chwili odzyskałem w pewnym stopniu świadomość i zauważyłem już w trakcie chyba szarpaniny i próby powalenia mnie na ziemie, że dwóch z tej grupki rzuciło się na mnie; jeden mojej postury, a drugi trochę niższy i gruby. Przez jakiś czas chyba się szarpaliśmy, a potem usłyszałem jak jeden z nich krzyczy do bodajże dwóch pozostałych aby im pomogli ze mną, bo chyba nie dawałem się powalić na ziemię - wszystko pamiętam jak przez mgłę, jakbym był mocno pijany, a oczywiście nic nie piłem, w ogóle nie spożywam alkoholu... Gdy z ust tego wyrostka padły te słowa to pamiętam bardzo dobrze i wyraźnie, że w moim umyśle pojawiła się jedna i jedyna myśl: "Co będzie jak znajdzie mnie tu pobitego moja mama ?". Wtedy poczułem jeszcze większy strach, bardzo wielkie upokorzenie i poczułem smutek mojej mamy jaki ją wypełnia, gdy widzi mnie leżącego pobitego w tym miejscu - chyba sobie wyobraziłem to. Okrzyk wyrostka i pojawienie się myśli w mojej głowie trwało dosłownie ułamek sekundy. W sumie wydaje mi się, że we właśnie tym momencie wypowiedzianych słów i mojej myśli znajdowałem się w stanie, gdzie czas nie istniał - wiem, niewytłumaczalna głupota, ale tylko tak to mogę teraz określić, jedynie takie określenie przychodzi mi na myśl. Potem na jakiś czas urywa mi się obraz - pamiętam jakieś dosłownie pojedyncze klatki, żadnej spójności w nich nie ma, a klatek tych jest może 3-4, a ich zawartość to jedynie momenty wykonywania przeze mnie kopnięć. Następnie odzyskuje PEŁNĄ świadomość, a przede mną stoi jeden z tych wyrostków, zakrywa się rękoma i cofa się do tyłu na mój widok, z wyraźnym strachem w oczach odsuwa się ode mnie i pyta mnie "Ale o co ci chodzi ? Już idziemy stąd jak chcesz.". Drugi wyrostek przytaknął, pozbierał trochę tego, co porozwalali i poszli, a był tak samo przestraszony jak ten pierwszy. I poszli, bez żadnych wyzwisk w moją stronę, ani niczego podobnego... Dodam, że Ci dwaj pozostali najprawdopodobniej mnie nie atakowali, bo gdy odzyskałem wspomnianą już pełną świadomość to stali w tym samym miejscu gdzie na początku.

 

 

Osobiście interesuję się religiami, psychologią, a także jej pochodnymi tj. medytacja, stany świadomości w tym LD/OOBE, a także inne pokrewne tematy, ale nigdy nie doświadczyłem czegoś takiego jak podczas tego wydarzenia. To czego doświadczyłem po tej myśli, która pojawiła się w mojej głowie przeraża mnie, nie wiem co mną wtedy sterowało. Nie byłem świadomy tego co dzieje się z moim ciałem podczas tej szamotaniny lub inaczej tzw. walki, bo nie wiem dokładnie co tam się stało. Nie zrobiłem żadnej widocznej na twarzy krzywdy tym wyrostkom, a w oczach jednego z nich przed którym stałem widziałem przerażenie wzg. mojej osoby, brak chęci do kontynuowania walki, zachowywał się dosłownie tak jakbym to ja go zaatakował, a na dodatek te słowa, które wypowiedział. Gdy stałem przed nim czułem, że nie mogę go już uderzyć i to było kolejne dziwne uczucie, bo zarówno wiedziałem z jakiegoś powodu że już nie mogę lub nie powinienem go uderzyć (pomijając, że mało pamiętam z tych klatek jakbym go uderzał), a także czułem się "nad", tak jakbym miał nad nimi jakąś dziwną kontrolę jak gdybym ja był nietykalny i mógłbym nimi sterować - dosłownie to tak jak gdybym był graczem szachów, a oni moimi pionkami, które mogę przesuwać. Było to zdecydowanie przerażające uczucie i byłem chyba na równi wystraszony jak oni, ale chyba nie dałem po sobie tego poznać.

 

 

Dodam, że kiedyś trenowałem sztuki walki, ale to było dosyć dawno temu, krótko i na dodatek amatorsko, a bez odpowiedniej kondycji do tego sportu, której na pewno nie mam to raczej ciężko jest go wykorzystać. Mimo wszystko kontakt fizyczny podczas walki już miałem, a tutaj zachowałem się inaczej. A najdziwniejsze w tym, że nie udało im się w bodajże dwójkę mnie pobić (?!), co jest jeszcze dziwniejsze, bo byli posturą podobni do mnie, zapewne źli na cały świat i wszystko co ich otacza co może tłumaczyć ich zachowanie tj. bicie szkła i zaatakowanie mnie i bardziej zmotywowani do "pobicia kogoś".

 

Jestem osobą niewierzącą, a przynajmniej nie utożsamiającą się z żadną religią i jej założeniami, a opętanie to dla mnie choroba psychiczna. Oczywiście nie twierdzę, że jestem chory psychiczne, ale to co miało miejsce powinno mieć jakieś wytłumaczenie ze sfery chociażby psychologicznej.

 

Proszę o racjonalne wyjaśnienie tego zjawiska, które tam zaszło. Jeżeli macie Państwo jakieś publikacje dot. "tego zjawiska" i jemu pochodne to także prosiłbym o namiary.

 

Starałem się napisać to bardzo obiektywnie i mam nadzieję, że mi się to udało.

Bardzo proszę o pomoc na forum, bo nie chciałbym o tym rozmawiać z nikim w cztery oczy.

Pozdrawiam gorąco.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mogło to być działanie w afekcie/amoku, czasami gdy lęk osiąga apogeum człowiek może wpaść w takie stany, kiedy działa się jak zwierzę walczące o życie.

Strasznie boję się takich konfrontacji, nie dlatego, że nie dałbym rady, myślę, że siłowo miałbym duże szanse nawet z dwoma, ale czuję lęk i mam wielkie opory, żeby obić komuś twarz, dlatego jak spotykam na drodze, nocą zakapiorów to tylko robię wrażenie pewnego siebie, jeśli się na mnie patrzą, to też się na nich gapię, kto dłużej wytrzyma i zawsze jakoś się udaje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paradoksy: Po zapoznaniu się z tym zaburzeniem chyba muszę jedynie kiwnąć głową, że się zgadzam. Nie wiem jednak, co o tym myśleć, bo wyczytałem różne wypowiedzi i oczywiście jedne zalecały leczenie tego zaburzenia, a inne traktowały to zaburzenie jako naturalną reakcję mózgu na zagrożenie tj. bójka lub wypadek samochodowy - jeżeli chodzi o kwestie rozmowy z kimś o tym lub leczenie. Wypowiedź NoOneLivesForever po części rozwija tę wątpliwość, ale nadal mam wątpliwości co sterowało moim ciałem podczas obrony, bo strach wandali dawał mi wyraźnie do zrozumienia, że nie chcą już kontynuacji, a to że stałem na nogach i poza lekkimi wyczuwalnymi odtuczeniami na nogach najprawdopodobniej od kopnięć to nie czułem żadnego konkretniejszego bólu, a dało mi do zrozumienia, że nie dałem się pokonać. Natomiast odzyskanie pełnej świadomości nad tym co się dzieje było dosłownie chwilą i jedyne czym mogę to wytłumaczyć to właśnie wspomniana przez Ciebie derealizacja, bo w momencie odzyskania pełnej świadomości nie czułem większych skutków od uderzenia, którym zostałem zaskoczony i zapewne, które przyczyniło się u mnie do aktywacji tego zaburzenia - to w kwestii uderzeń w głowę, które mogłyby zakłócić pracę mózgu, było tylko te na początku. Po odzyskaniu świadomości (czyli wyjściu ze stanu afektu/amoku?) byłem sobą, czyli nie chciałem walki. Nie doświadczyłem nigdy wcześniej takiego uczucia podczas normalnego funkcjonowania ani nawet podczas treningów, w których kiedyś brałem udział, a które chyba powinny uodparniać na tego typu sytuacje aby zachować zimną krew. Fakt faktem jest na pewno taki, że starcie z poważnym zagrożeniem, a na tyle ile to można przyjacielskim z kolegą w miękkich rękawicach i ochraniaczach to dwie różne rzeczy. Czy pomimo tego powinienem porozmawiać z jakimś specjalistą według Ciebie ?

 

Generalnie jeżeli chodzi o samo uczucie tego zaburzenia to jest okrutne, bo porównać je można zdecydowanie do upojenia alkoholowego. Utrata świadomości w obu przypadkach jest porównywalna - okrutna i nieprzyjemna.

 

 

NoOneLivesForever: Muszę Ci szczerze wyznać, że ta bójka nie zostawiła dla mnie nic dobrego. Po pierwsze najgorsze było oczekiwanie do końca dnia, bo bałem się że mogłem im zrobić jakąś krzywdę, której na pierwszy rzut oka nie było widać. I tak naprawdę to nie byłem / jestem zadowolony z tego, że dałem radę pokonać dwóch zwyrodnialców, a wręcz czuję tzw. kaca moralnego. Oczywiście pewne jest to, że miałem ogromne szczęście, bo to mogło zakończyć się dla mnie tragicznie. Kac moralny, ponieważ bardzo źle czuję się z tym, że zostałem zmuszony do walki w bezpośrednim kontakcie fizycznym.

 

Moim zdaniem to że się boisz tych tzw. zakapiorów to akurat dobrze o Tobie świadczy. Osobiście mam tak samo i zdecydowanie wolę unikać spotkać z takimi ludźmi. Chuligani zapewne nie mają problemu z przywaleniem komuś i problemy tj. chociażby derealizacja ich nie dotyczą, ale gra nie jest warta świeczki, bo tacy ludzie prędzej czy później skończą w więzieniu lub szeroko rozumianym dnie, a ich życie zawsze będzie przepełnione nienawiścią, zazdrością i brakiem zrozumienia jeżeli chociażby nie spróbują go zmienić, co zapewne często jest wręcz niewykonalne dla nich chociażby ze wzg. na środowisko w jakim jest im dane przebywać.

 

Bardzo dziękuje Wam za pomoc :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie odpowiem na pytanie 'co' - przypisywanie doświadczanym stanom i zjawiskom nazw jest jak celowanie w nocy w czarne kulki.

 

Ale najprawdopodobniej właśnie emocje wzięły górę. To z czym najciężej, najtrudniej sobie poradzić to strach i gniew.

Kiedy ktoś cię atakuje werbalnie czy fizycznie czujesz 'gniew' (oft - chyba nikt podczas ataku nie czuje podniecenia, albo nie przypomina sobie że zapomniał wyłączyć pierogi z gazu -_-). I prawdopodobnie wzięło to górę.

Nie podpowiem ci jak nabrać do tego dystansu. Szczególnie że najpierw oberwałeś ciężko po głowie.

Mogą pomóc sparingi w rękawicach, odpowiedni kurs 'wyczynowy' podczas wakacji.

Czasem ćwiczę z 'nlp' wizualizację ataku, bądź zaatakowania przez kilka osób (robią tak na przykład niektórzy sportowcy) - wzbudzając w sobie gniew, przyzwyczajam się do stanu pobudzenia adrenalinowego połączonym z silnym pobudzeniem emocjonalnym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×