Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Natręctw - Moja historia, objawy, co zrobić...


madeline20

Rekomendowane odpowiedzi

ano borykamy się... oj borykamy....wiele osób ma jazdy z agresywnymi myślami - nerwicowa norma :P

ja się staram zdać sobie sprawę, że nie chcę w ten sposób myśleć i olewam te myśli, ale "olewać" nie oznacza że zostawiam je zupełnie tzn. dobrze jest na terapii wyjaśnić czemu one powstają, trzeba rozszyfrować ich genezę. Podsumowując - olewam je kiedy się pojawiają (co oczywiście wychodzi raz lepiej raz gorzej) ale na terapii wałkuję ten temat bo za takimi myślami często kryją się inne problemy i aby się do nich dokopać i je wyjaśnić trzeba czasu, cierpliwości i duuuuuuuuużo wiary!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzę na terapie psychodynamiczna, też mówiłam terapeucie, ze te mysli nie dają mi zyć. Okazuje się, ze przyczyn jest mnóstwo,np. kiedy komuś czegoś zazdroszczę, (a nie uważam, że zazdrość to dobre i normalne uczucie i wypieram sie tego), albo kiedy czuję sie do czegoś zmuszana a tak naprawdę to zawsze wtedy, kiedy czuję napięcie psychiczne. zauważyłam też , ze kiedy zmniejszaja sie objawy somatyczne to wzrasta poziom mysli natretnych i na odwrót. jesli czuje sie podle fizycznie to te mysli jakoś zanikają. Eh, pokręcone to jest wszystko. normalny masochizm:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Honey_Lady wiesz z tą zazdrością to też kiedyś "filozofowałam" i wydaje mi się, że uczucie zazdrosci to w sumie normalne uczucie i nie da się chyba go wyprzeć. Wszystko zależy co z tą zazdrością robimy tzn. czy ją pielengnujemy - to wtedy juz nie dobrze. Poza tym jest ogromna różnica między zzdrościa np. chciałabym mieć taki super dom jak moja nadziana koleżanka a zawiścią czyli dążeniem "po trupach" do osiągnięcia tego czego komus zawiścimy/zazdrościmy i tworzeniem w sobie czegoś w rodzaju nienawiści.

Jak myslisz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myslę, ze należy odróżniać uczucie zdrowej, mobilizującej do działania zazdrości od niezdrowej zawiści. Aco do tych "mordeczych myśli" to często powtarzajacym sie zdaniem mojego terapeuty jest : "no i co z tego?..." Nie rozumialam tego na początku, ale teraz myslę, ze chodziło mu oto, że co z tego,że o kimś pomyslę "Ku...wa". itd itp. Przeciez ja tak nie uważam, ani nie mówie tego komuś w twarz, nie ranie nikogo. Hmm, no nie wiem, bo ranię chyba siebie, ze w ogóle tak myslę. Nie przeklinam, jestem chrześcijanką, a takie mysli doprowadzaja mnie do rozpaczy. I wtedy wzrasta mój poziom lęku, bo wydaje mi sie, że nie panuję nad sobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przeczytałam masę artykułów na temat NN, stąd wiem że to o mnie mowa ;]

już jakiś czas temu podejrzewałam że jest coś ze mną nie tak :P

moje objawy to:

- w sklepach nie biorę rzeczy, które stoją z przodu albo na wierzchu (przecież tyle ludzi je dotykało!) , zawsze wygrzebuje gdzieś skądś tam;

- segreguję zakupy, np. paniczny strach ogarnia mnie na myśl, by do jednej siatki włożyć np. czekoladę i jogurt;

- wolę się poobijać o wszystkich w autobusie niż dotknąć którąś z tych rur ;] mogę ewentualnie oprzeć się o kasownik;

- staram się nie dotykać klamek, jeśli już muszę, to od razu myję ręce (zawsze nosze przy sobie chusteczki nawilżane);

- klapę od wc otwieram nogą ;] siadam tylko w domu i u babć;

- mam awersję do metalowych sztućców w restauracjach itd, zanim nie wytrę ((pomimo iż nie są brudne)), nie zjem;

- unikam dotyku innych osób, kiedy jadę np autobusem i ten dotyk jest nieunikniony - słucham muzyki, by skupić się na jednym zmyśle i ignorować drugi;

- namiętnie czytam, wszystko, wszędzie, gdzie tylko widzę jakiś napis;

- czytając jakiś tekst ((szczególnie uciążliwe było to na maturze, kiedy po przeczytaniu całego tekstu źródłowego nie wiedziałam z niego kompletnie nic ;])) często myślę wtedy o czymś innym i dupa ;] ;

- wracając już, do domu, zawsze wpadam w panikę czy aby na pewno przekluczyłam drzwi;

- nienawidzę zmian; kiedy kupuję coś nowego do pokoju przeżywam katusze, bo muszę coś przestawić, potem przez kolejne dni również;

- nie odpuszczę kiedy nie dojdę do sedna sprawy, problemu itd; będę tak długo myśleć aż wymyślę;

- wszystko muszę mieć poukładane, posprzątane;

- często przed snem jak się nakręcę to myślę i myślę i myślę o śmierci; kończy się to różnie;

- namiętnie sprawdzam czy wszystko mam;

- odchodząc z jakiegoś miejsca zawsze się odwracam, bo może coś zostawiłam;

- pomimo iż wiem że to irracjonalne, myślę o czymś i wkręca mi się to do tego stopnia, że jestem przekonana że to prawda;

 

myślę, tzn. jestem pewna, że jest to skutkiem mojego chorobliwego dążenia do perfekcji.

a także fobii przed zarazkami, przesadnej fobii.

 

zastanawiam się nad jakąś terapią ale nie chcę łykać psychotropów po których będzie mi gorzej albo że po ich odstawieniu wszystko wróci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znerwicowana mam trochę podobnie jak ty. Też czasami dąże do perfekcji. Jest to strasznie chore. Miałem tak że ktoś coś powiedział (głupiego) to mi się wydawało że ten człowiek jest głupi, po co on to zrobił, jak tak nigdy nie zrobię. Też czasami podnosiłem klapę WC nogą w miejscu publicznym. Też musiałem mieć umyte ręce aby coś zjeść (jak wyszedłem od WC czy po powrocie z miasta). Czasami jak sprzątałem pokój to prawie wszystkiego się pozbywałem. Wszystko chciałem sprzedać a zostawić sobie tylko kilka rzeczy. Z tego co piszesz to masz ciężko w życiu, ja ci nie pomogę, jak chcesz to ić do lekarza albo może ktoś z forum ci pomoże.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam ;) jestem tu nowa, mam 17 lat i chciałam napisać o moim problemie.

nie pamiętam jak już długo ale pewnie tak ok. 10 roku życia zaczęły denerwować mnie różnie dźwięki. siorbanie, cmokanie, mlaskanie, pociąganie nosem, stukanie palcami o stół czy coś takiego, sapanie no i to najgorsze... chrapanie !

w domu najbardziej cierpię z powodu mojego taty. od kilku lat jednak nad nim pracuję no i w sumie jest już lepiej :D ale nadal mnie to wszystko denerwuje.

 

od września ubiegłego roku mieszkam w internacie. byłam m.in. z siostrą, która także strasznie chrapie. pierwsze parę miesięcy było okropne. mimo że leżąc w łóżku miałam słuchawki na uszach, to do połowy października nie było nocy, podczas której spałabym dłużej niż 2 godziny. to było coś strasznego. przez niewyspanie chodziłam w ciągu dnia jeszcze bardziej znerwicowana, a co za tym idzie, jeszcze bardziej mnie wszystko denerwowało.

w tym roku mieszkam z drugą siostrą, która chrapie mniej, ale za to sapie (nawet nie wiem jak to nazwać, zawsze się śmiejemy że 'zasysa powietrze' :D). Jednak dzięki lepszemu sprzętowi (czyt. mp3 a nie niewygodne słuchawki do telefonu) bez problemu zasypiam i śpię całą noc.

 

gdy przyjeżdżam do domu na weekendy, wystarczy że ktoś pijąc herbatę tylko raz siorbnie, dopóki nie wyjadę do internatu na wszystkich się wyżywam.

 

najbardziej mi szkoda ludzi, których krzywdzę, mimo że naprawdę tego nie chcę. ale co zrobić ?

 

często mam także silny ból w klatce piersiowej (podobno to na tle nerwowym, ale powiedziały to koleżanki więc...) i gdy tylko usłyszę jakiś denerwujący dźwięk serce zaczyna mi niesamowicie walić. gdy jestem w domu zamykam się w pokoju, zakładam słuchawki i płaczę, jednak w internacie za bardzo nie mogę sobie na to pozwolić i wszystkie emocje kumuluję w sobie.

 

piłam melisę, jednak na mnie nie działa. u żadnego lekarza nie byłam, bo wszyscy mówią, że nie jestem jedyna na świecie, którą coś wkurza. wydaje mi się jednak, że mój stan to czasem już przesada. nie chcę do końca życia tak ciągnąć. jak będę kiedyś spała z mężem ? po prostu nie wyobrażam sobie takiego życia.

 

pisząc tu nawet nie wiem czego oczekuję, współczucia - na pewno nie, może jakiejś porady ? nawet nie potrafię sobie wyobrazić, żebym mogła zasnąć słysząc czyjeś chrapanie albo nie denerwować się, siadając z kimś niekulturalnym przy jednym stole.

 

czytałam bodajże na 4 stronie o osobach z podobnym problemem ale chciałam odnowić ten wątek.

przepraszam za to rozpisanie ;)

i pozdrawiam wszystkich ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej. Przez przypadek tu trafiłam... Mam 18 lat. O tym "czymś" dowiedziałam się niedawno, a od jakiś trzech lat doskwiera mi nerwica i... mam jej dość!

Zaczęło się... w sumie to nie wiem kiedy się zaczęło. Panicznie boję się pająków. Nawet tych najmniejszych. Jak widzę, zabijam, albo uciekam w bezpieczne miejsce.

Jestem w klasie maturalnej i tak trochę mi przeszkadzają te natręctwa. Za dużo czasu to zajmuje.

Przed spaniem, zwykle jest to codziennie, chyba z 6 razy muszę iść do toalety, bo wmówiłam sobie, że jak nie pójdę to coś tam się stanie.

Kilkakrotne patrzenie w okna - zwykle jest to 4 razy - bo jak więcej, to się pewna osoba na mnie pogniewa czy coś. Chociaż wiem że ta osoba mnie lubi, darzy mnie sympatią i traktuje normalnie. I co najważniejsze, nie ma powodu, aby gniewać się za cokolwiek!

Kolejna rzecz - jazda samochodem - jak spowoduję wypadek to nie będzie to za fajnie - kolejny rytuał to patrzenie się na jeden konkretny dom u mnie w miejscowości... i też powtórka co najmniej 4 razy. Aż się boję wsiadać za kierownicę...

I doskwiera mi bardzo dużo innych przypadłości - zamykanie drzwi --> powroty, z myślą "czy aby na pewno je zamknęłam", wyłączanie gazu w domu, wody, światła --> włączniki i wyłączniki, zamykanie drzwi do pokoju wieczorem i powroty też z rytualnym czterorazowym "wróć!"

Masakra jakaś. Jak z tym walczyć? Nic nikomu nie mówię, zachowuje się zwykle normalnie, bez żadnych przypadłości i nikt nic w sumie nie podejrzewa, a ja się męczę. Nie chcę iść z tym do lekarza. Chciałabym jakoś sama sobie z tym poradzić i nie wiem jak. Liczyć sobie dni bez powtórek? Zająć się czymś konkretnym. Stałam się apatyczna, jak z przysłowiową depresją. Drażnią mnie ludzie w klasie, najchętniej bym ich wysłała na Marsa. Nie potrafię się skupić dłużej nić 45 minut na czymś jednym, bo odrazu dziwne myśli --> "czy aby na pewno nic nie powiedziałam takiego złego, że się ktoś zgniewa, zagniewa, zabije mnie, itd."

Proszę napiszcie, co o tym sądzicie :) Ja się czuje chyba normalna, ale te rytualne powtórki, doprowadzają mnie do szału! I nie wiem jak z tym walczyć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli te natręctwa nie są u Ciebie na tyle silne, że potrafisz sobie z nimi poradzić, to wystarczy sama psychoterapia. Ale kiedy jest to zbyt uciążliwe w normalnym funkcjonowaniu i sprawia, że ciężko jest Ci się uczyć czy skupić na czymś, co do niedawna lubiłaś, to napewno nie obędzie się również bez leków, bo takie ciężkie natręctwa prowadzą do depresji, co z kolei wyłancza Cię całkowicie z normalnego funkcjonowania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przez długi czas przeglądałam i czytałam posty wielu forumowiczów. Osobiście z nerwicą natręctw zmagam się od 15-16 lat, czyli prawie całe życie. W chwili obecnej jestem na studiach i widzę, jak wpływa to na efektywność mojej pracy i kontakty z innymi ludźmi. Jest źle, tyle mogę stwierdzić. Jak znalazłam to forum, to nieco ożyłam. Zobaczyłam, że nie tylko ja mam tego typu "odchyły" jak to lubiła nazywać moja matka.

Wszystko zaczęło się bardzo niewinnie. Początkowo było tylko ciągłe wielokrotne spoglądanie na różne przedmioty, w tym mój ulubiony schemat "lampa-stół", podnoszenie klamek do góry, unikanie przerw w płytach chodnikowych. POtem pojawiło się chodzenie do ubikacji przed snem po pare-parenaście razy, sprawdzanie czy drzwi są zamknięte, gaz i woda zakręcone, klepałam włącznikami światłą by upewnić się, że na pewno światło zgasło. Najnowsze hity to zamykanie lodówki po kilka razy i sprawdzanie, czy plecak jest zapięty. No miodzio, różnorodność kwitnie. Jeszcze fobia perfekcyjnego przedziałka, sprawdzanie czy woda w ubikacji nie cieknie. Rodzice nie mogą przeze mnie wody odkręcić w łazience bo dokręcam kurki na chama. No i wszystkie czynności mają być powtórzone 4, 7, 9, 11 razy, choć bywają odstępy od tej reguły.

W klasie maturalnej chodziłam do psychoterapeuty i teraz mi tego cholernie brakuje. Obecnie nie mam żadnego wsparcia psychicznego. Rodzice sprytnie bagatelizują mój problem, mówiąc, że przesadzam i że mi przejdzie. Leki psychotropowe zażywałam krótki czas i szczerze tęsknię za tym stanem lekkiego otępienia i obojętności. Codziennie mam huśtawki nastroju od euforii po chęć mordu, kłuje mnie w klatce piersiowej i uciska w dołku. W dodatku to poczucie, że za bardzo się nad sobą roztkliwiam i jestem skończoną egoistką. Zdaję sobie sprawę, że nie gram blues'a i nie potrzebuję stale odczuwać wewnętrznego gniewu i poczucia swojej beznadziejności. Czuję się trochę jak chomik, który utknął w kołowrotku - raz zaczynając biec, musisz biec dalej.

Mam kilka sposobów by oszukiwać ten mój system natręctw, np. udało mi się przekonać swój mózg, że jeśli koleżanka była po mnie w łazience, to ona na pewno dobrze zakręciła wodę i nie muszę już jej sprawdzać, podobnie jest z drzwiami i innymi pierdołami. Czasami w moim liczeniu udaje mi się policzyć do 1 i na tym zaprzestać. Sukcesem jest dla mnie jeśli zasnę od razu po położeniu się do łóżka, bo nie myślę o tym żeby znów latać do kibla.

No jak dla mnie mój powyższy opis nadaje się na niezłą sztukę komediową. Mamuśka nadała mi ksywę "psychol" i bynajmniej nie pieszczotliwie. Z resztą moją pierwszą wizytę u psychoterapeuy wymusiłam na niej płaczem i histerią, bo nie dawałam sobie już rady z tym wszystkim.

Obecnie marzę o chwili ulgi wewnętrznej i wytchnienia, ale moje studia i wiele innych czynników nie pozwalają mi na tą nirvanę.

Łączę się z wami z dobrymi intencjami. Wiem, że jest wam wszystkim ciężko. Jak macie jakąkolwiek możliwość pomocy, od razu z niej korzystajcie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich. :) Choruję na nerwicę natręctw od 3 lat. Zachorowałam będąc nastolatką, ale wtedy przeważały u mnie głównie kompulsje. Prawdziwy dramat zaczął się, kiedy ewolucji uległy obsesje... W których występowałam w roli oprawcy. Myśli na temat zrobienia krzywdy ludziom w moim otoczeniu, szczególnie moim bliskim, odebrały mi ochotę do życia. Odczuwałam potworny lęk przed możliwością wprowadzenia w czyn, którejkolwiek z moich chorych myśli... Potem zaczęłam się zastanawiać nad prawdopodobieństwem wystąpienia u mnie choroby psychicznej. Najpierw podejrzewałam u siebie schizofrenię, potem chad. Nakręcając się bez opamiętania, doświadczyłam uczucia derealizacji. Wpadłam też w depresję, która totalnie zniszczyła mnie jako człowieka... Nawet wykonywanie najprostszych czynności stało się dla mnie ogromnym problemem. Wzięcie prysznica stanowiło dla mnie czyn nieomal nadludzki... I taki stan powtarzał się u mnie kilkakrotnie w ciągu tych trzech lat. Niestety ostatnio choroba przybrała takie rozmiary, którym moja zszarpana psychika nie była w stanie samodzielnie stawić czoła. Postanowiłam, że po dwuletniej przerwie udam się na powrót do psychiatry. Lekarz przepisał mi leki, które pozwoliły mi na wstanie z łóżka... Ale choroba niestety nie zniknęła. Mam jednak świadomość, że farmakologia to tylko tzw. środek wspomagający. Dlatego rozpoczęłam psychoterapię, która mam nadzieje pozwoli mi lepiej zrozumieć siebie i umożliwi mi poznanie źródła moich natręctw i lęków... Pozdrawiam wszystkich. :):)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moniko ja też się cieszę, że wreszcie zdecydowałam się leczyć "na poważnie". :) Myślę, że terapia na pewno otworzy mi oczy na chorobę... I pozwoli spojrzeć na nią z odmiennej perspektywy. Ważne jest jednak to, żeby podjąć ten trud... I nie przekreślać siebie na całej linii. A na jaka terapię ty uczęszczasz? Pozdrawiam :):)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

solipsea

 

 

Od miesiaca tez wspomagam sie lekami

 

Ja też byłabym ci wdzięczna, za informacje na temat postępów twojej terapii. :) Ja chodzę obecnie na coś w rodzaju terapii behawioralno-poznawczej (terapia z udziałem grupy). Pozdrawiam :):)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

solipsea

 

Ile razy juz bylas na tej terapii i ile razy w tygodniu na nia chodzisz?

 

Ja jestem na terapii 3 miesięcznej. Chodzę codziennie, a do końca został mi około miesiąc. Pozdrawiam :)

 

PS: Potem będę kontynuowała leczenie, ale już indywidualnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam jestm patryk mam 16 lat i jeszcze nie wiem co mi jest,lecz podejrzewam ze to nerwica..

Ciagla biegunka,bule miesni,nadmierna potliwosc, i wielle innych powiem jeszcze ze mam w rodzinie alkocholika.

Nikt nie wie jeszcze o moim problemie nawet rodzice. Nie wiem czy mam im o tym mowic a moze sam rozwiazac ten problem i udac sie do specjalisty?Jestem rowniez ciagle przemeczony,rano nie mam sil wstac nawet do szkoly ale trzeba..

nadmierna potliwosc jest dla mnie najwiekszym problemem w szkole nie moge wysiedziec poniewaz poci mi sie tylek i czolo, mam to tylko w szkole i w miejscach gdzie jest duzo ludzi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

solipsea

 

Czy po tych dwóch miesiącach czujesz się lepiej?

 

Na pewno czuje się lepiej niż trzy miesiące temu... Myśli samobójcze na pewno uległy złagodzeniu... Szczerze mówiąc liczę na więcej, bo chciałabym na powrót być zdrową. Wiem, że łatwo nie będzie, a po drodze jeszcze nie raz wpadnę w dół. Ważne jest to, żeby z tego doła się wydostać... Pozdrawiam :):)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje natrectwo przejawia sie w obsesyjnym sprawdzania pulsu na szyi, osiagnalem w tym niezla wprawe. Wraz z nerwica zaczely sie dziwne zachowania serca i co chwile poprostu chce sie upewnic czy jescze zyje i czy znerwicowana zmeczona pikawa jeszcze bije.

 

Wlasciwei ostatnio to mi nie wystarcza, jak jestem poza domem to wlaczam stoper w komorce i mierze sobie puls :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich.

Mam pytanie, które mam nadzieję nie padło jeszcze na tym forum. Wielu z was skorzystało z pomocy psychologów. Co uważają oni za przyczynę tej choroby? Jak wyjaśniają, dlaczego trafiło właśnie na was? Taki przypadek?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam 15 lat i choruje na nerwice natręctw.Zaczęło się juz w przedszkolu.Balam sie zostac w szkole -bez mamy.Pozniej przeszlo mi na jakis czas ,a wrocilo w szostej klasie podstawowki.Moi durni koledzy smiali sie ze mnie i nazwali mnie kozlem ofiarnym.Po pewnym czasie stres przerodzil sie w natretne mysli-czy komus nie zrobilam krzywdy.Chcialm sie odizolowac od mioch kolegow .Poszlam do gimnazjum w innej miejscowosci.Tu zaczyna sie moja historia zwiazana z plakaniem.Placze do tej pory i moi nowi koledzy sie do tego przyzwyczlili.Nawet sie dziwia kiedy nie placze.A placze teraz bardzo rzadko.Od paru tygodni jest ze mna dobrze , ale znowu wrocil strach przed szkola.Dzisiaj jestem spokojna ,bo mam grype i nie poszlam do szkoly.Ale co bedzie jutro?Zaczelam chodzic do terapeuty, psychiatry i psychologa.Rozmowa pomaga.Biore takze leki-Fevarin.Mam nadzieje ,ze poznam tu kogos z kim bede mogla porozmawiac o nerwicy natrectw.

 

[Dodane po edycji:]

 

Mam 15 lat i choruje na nerwice natręctw.Zaczęło się juz w przedszkolu.Balam sie zostac w szkole -bez mamy.Pozniej przeszlo mi na jakis czas ,a wrocilo w szostej klasie podstawowki.Moi durni koledzy smiali sie ze mnie i nazwali mnie kozlem ofiarnym.Po pewnym czasie stres przerodzil sie w natretne mysli-czy komus nie zrobilam krzywdy.Chcialm sie odizolowac od mioch kolegow .Poszlam do gimnazjum w innej miejscowosci.Tu zaczyna sie moja historia zwiazana z plakaniem.Placze do tej pory i moi nowi koledzy sie do tego przyzwyczlili.Nawet sie dziwia kiedy nie placze.A placze teraz bardzo rzadko.Od paru tygodni jest ze mna dobrze , ale znowu wrocil strach przed szkola.Dzisiaj jestem spokojna ,bo mam grype i nie poszlam do szkoly.Ale co bedzie jutro?Zaczelam chodzic do terapeuty, psychiatry i psychologa.Rozmowa pomaga.Biore takze leki-Fevarin.Mam nadzieje ,ze poznam tu kogos z kim bede mogla porozmawiac o nerwicy natrectw.

 

[Dodane po edycji:]

 

U mnie przyczyna tej nerwicy jest duza wrazliwosc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×