Skocz do zawartości
Nerwica.com

Rezygnacja....ze wszytskiego?


black horse

Rekomendowane odpowiedzi

Ech.. znaczy, że jak ktoś ma nerwicę to jest chory, a jeżeli dla kogoś nerwica jest ucieczką od życia to jest chory.... trochę brak sensu...

 

Może i ja bym pomyślał, że mam totalny brak inteligencji emocjonalnej, ale skoro pozostała część wywodu pozbawiona jest logiki.. to chyba tą częścią się po prostu nie będę przejmował. A tak ku podpowiedzi .... trzeba pomyśleć co takie sformułowanie może oznaczać. Może też być tak, że dla każdego coś innego. Bo ścisłe ono nie jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A po co ktos sie ma przejmowac opinia? to jest FORUM a takie miejsce sluzy WYMIANIE OPINII, mozna se zgadzac lub nie, kazdy ma prawo do wlasnej oceny. Pisanie w stylu a co sie bedziesz przejmowac opinia kogos tam jest troche lekcewazace. Napisz swoje zdanie i juz, nie musisz zaraz negowac wszystkiego co pisze inny. Nie Tobie rowniez oceniac czy zrezygnowalem czy nie. Mam ciezki okres w zyciu a chyba na takim forum mozna smialo o tym pisac. Co tez uczynilem, po to tu jestesmy.

 

[Dodane po edycji:]

 

a jeżeli dla kogoś nerwica jest ucieczką od życia to jest chory.... trochę brak sensu...

 

Brak sensu bo nie umiesz czytac ze zrozumieniem. Nerwica rowna sie choroba, ucieczka od zycia to zadna choroba tylko jak komus sie czegos nie chce zrobic to powie, ze ma nerwice i gotowe. Ma usprawiedliwienie ale to nie oznacza, ze ma nerwica i nie oznacza, ze jest chory. Jest moze mozliwy, moze sie boi, ciezko ocenic tak ogolnie ale to sa dwie rozne sprawy ktore mylisz.

 

[Dodane po edycji:]

 

to Ty musisz być w sobie mocno zadufany wierząc w to, że nerwica spadła Ci z nieba.

 

A czy ja gdzies napisalem, ze nerwica mi spadla z nieba? Heheh nie wiem czy sie smiac czy plakac, sam sobie dodajesz cos czego ja nie pisze i zaraz to jeszcze oceniasz. Zenuajce i smieszne zarazem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

szklany, nie tylko Ty jesteś chory. ja też mam nerwicę, potwierdzoną na papierze. i mimo to uważam, że często pierdzę w stołek z własnej winy. powinnam się zmienić i dążyć do tego, ale mi się nie chcę. jestem okropna. tak o sobie myślę i wiem, że mój styl życia to rodzaj ucieczki przed nim.. ta choroba tak działa, boimy się wiec kulimy się w sobie i progres zostaje zatrzymany

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

szklanyczlowiek, jak stosujesz tego typu chwyty zamiast argumentów to nie za bardzo dobrze to świadczy o tym, że masz argumenty.

 

Proponuję również poprawić cytowanie. Cytujesz kilka wyrazów - naprawdę nie da się tego zrozumieć.

Postaraj się zrozumieć pojęcie ucieczka przed życiem. Już Cię naprowadzałem - ale coś oporny jesteś kolego.

 

[Dodane po edycji:]

 

A co do wypowiedzi tet to cały czas była o tym mowa przecież. Zauważ też, że niejako "zasłanianie się nerwicą" też jest oznaką jakiegoś zaburzenia/słabości czy choroby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj, ludzie darujcie sobie takie kłótnie nie ma sensu;)...Pewne jest, ze czasem faktycznie łatwiej sie usprawiedliwiać, majac nerwice...Ale raczej przed samym sobą, bo chyba mało kto papla dookoła, że ma nerwice..:D.Ale sami wiemy jak to jest...No i fakt faktem..od marudzenia i usprawiedliwiania nic dobrego nikomu nie przyszło, a na pewno żadne zmiany.Dlatego ja sie ruszyłam na tę terapie w końcu i w miarę systematycznie chodzę.Mimo, że czasem oddałabym wszystko żeby zostać w domu...Sama nerwica nie jest ucieczka, ale właśnie ona nas sklania do ucieczki przed życiem, to przez nią sie ukrywamy....A rzeczywistym problemem, są niewyjaśnione sprawy z naszego dzieciństwa, więc..ani tu choroba winna, ani my sami...Pytanie tylko, co zrobimy z całą tą wiedzą, ktorą mamy..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak - problem w tym, że czasem naprawdę trudno rozróżnić czy powodem, że czegoś nie robimy jest nerwica/depresja/inna choroba czy niechęć podjęcia wysiłku. A pomyłka zarówno w jedną stronę jak i w drugą nie jest miła w skutkach. Bo nie zrobimy czegoś co mogliśmy zrobić. Co np. w przypadku depresji jeszcze bardziej nas utwierdzi w przekonaniu, że jesteśmy do bani, albo będziemy się szarpać próbując zrobić coś za co nie powinniśmy się w aktualnym razie zabierać, co w najlepszym razie skończy się tylko frustracją i pogorszeniem stanu, a w gorszym może mieć złe skutki ze względu na nieudane próby wykonania czegoś czemu nie podołaliśmy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moze jest to po prostu sprawa indywidualna bo u mnie jest w 100% odwortnie. Ciagle sobie zarzucam ze przez mmoje ograniczenia czegos nie moge, mimo, ze czesto staram sie przekraczac granice lęku ale ciagle patrze na zdrowych ludzi i ciagle wiem, ze nie robie tego co te osoby. To nie kwestia wymowek tylko podejmuje sie czegos a nie zawsze przez chorobe to wychodzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ja mam tak samo. Ale czasami też tłumaczę się chorobą - bo mi się wydaje, że to przez nią. A czy tak jest naprawdę? Może i bez byłoby tak samo trudno z pewnymi rzeczami. Czasami też odpuszczając nie wiadomo czy to była słuszna czy niesłuszna decyzja. Tak po sobie patrzę. Pewnie każdy ma nieco lub nawet bardziej inaczej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm..ale czasem nie chodzi o przkeroczenie granicy lęku...Bo to wbrew pozorom nie jest tak, że ak zrobimy coś czego się baliśmy, to potem będzie już łatwiej...nie prawda...Oczywiscie nie mowię, że zawsze i dla wszytskich..Ale dla osob z nerwicą często tak jest(polecam Karen Horney do poduchy ;)...nie chce nam się iść na jakąś imprezę, potem się okazuję, że było ok...Ale kolenym razem, znowu nam sie nie chce, mimo że to ta sama ekipa, itd.Taki tylko przyklad...Kolejna sprawa..., ze moze trzeba przestać sobie robić wyrzuty, ze nic nie robimy, z jakiegokolwiek powodu by to nie było...POZWOLIĆ sobie na obijanie się, nie mieć wyrzutow, ze można bylo w tym czasie zrobić coś innego..Nie mozna było, bo zrobienie czegokowliek było zbyt cieżkie...Może tak an prawde za duzo od siebei wmagamy i trzeba sobie troszke odpuscic.Pwnie ktoś napisze, ze przeciez uz odpuszczamy bo nic nie robimy..Racja...no i trudno....Wlaczmy sobie ulubiony film, obejrzyjmy po raz n-ty, idźmy na spacer, olejmy robienie zdrowego posilku, cwiczenia, śpijmy caly dzien, a jak wstaniemy to cieszmy sie, ze sobie pozwolilismy...A w miedzy czasie...terapia;):):).A tak swoja droga, osoby ktore sobie wyrzucaja, ze nic nei zorbily, wiekszosc to za pewne perfekcjonisci..;):)??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie nie do końca, dlatego poleciłam książki Karen Horney "Nerwica, a rozwoj czlowieka", tam jest dokładnie cały taki mechanizm opisany...Oczywiście nie mowie, że zawsze tak jest ale często, nie wystarczy raz, dwa, trzy....Bo dalej sie czegoś boimy...Np.Raz przemówimy publicznie, to nie znaczy że kolejnym razem będzie łatwiej, albo nie będziemy się bać..No ale tez mówię to w swoim imieniu;).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie ten strach przed nowym, nieznanym to chyba też towarzyszy w pewnej mierze każdemu człowiekowi.

 

Ja stosując metodę przełamywania się i robienia czegoś na przekór sobie i na przekór swoim strachom osiągnąłem w pewnych dziedzinach sporo. Mogę przemawiać publicznie, mogę robić rzeczy które kiedyś gdy o nich pomyślałem przyprawiały mnie o przerażenie.

 

 

Druga sprawa - niezwiązana z tym - a jakoś błąkająca się tu też w wypowiedziach (przynajmniej w moich) to sprawa zmęczenia. Okrutnie wielkiego, przewlekłego nie dającego się przepędzić. Tzn. dającego pewnymi metodami - ale te zdrowe nie są na dłuższą metę. Gdy np. coś umiemy zrobić i wiemy jak to zrobić a nie pozwala nam na to zmęczenie. Czy brak czasu - u mnie często wynikły ze zmęczenia - bo zmęczony pracuję wolniej. To bywa tak, że lepiej dla mnie jest sobie coś odpuścić. Wiem, że mógłbym to zrobić. Wiem już, że to nie lenistwo. Jednak czy pójść spać przed północą czy próbować mimo wszystko zrobić coś jeszcze skoro to zaplanowałem. Czy planować na kolejne dni tyle co mi się wydaję, że zrobię - bo kiedyś tyle, a nawet więcej się udawało, czy spojrzeć na swój obecny stan i realnie ocenić możliwości.

 

Czasem nie wiemy czy to lenistwo, czy nerwica lub inne problemy z psychiką. Bywa, że może być lenistwo - a my się zakrywamy np. nerwicą. A bywa, że to jednak nie lenistwo, a my sobie wyrzucamy i tym samym psujemy swój stan jeszcze bardziej.

 

black horse, zagadnienie które poruszyłeś jest dla mnie dość oczywiste. Dlaczego? Bo na sobie to sprawdziłem i wierzcie mi - działa DOSKONALE! Oczywiście każdy jest inny - i inni mogą reagować w inny sposób. Wyobrażam sobie, że jeden co nie umie pływać rzucony na głęboką wodę nauczy się szybciej, a inny dostanie traumy i nastąpi regres. A może każdy gdy jest do czegoś zmuszany zbyt mocno. Co znaczy zbyt mocno i ile to dla każdego? Tego nie wiem. To takie moje rozważania - nie poparte niczym niż moim własnym życiowym doświadczeniem oraz obserwacją ludzi. Mogą być błędne. Mogą nie dotyczyć wszystkich. Na mnie działają. A co do zmęczenia.. tak temu poświęciłem w swojej wypowiedzi dużo miejsca. Bo ten problem jest dla mnie zupełnie niepoznany. Doświadczam go na codzień, ale nie umiem sobie z nim poradzić. Jak ktoś ma przemyślenia na ten temat to bardzo proszę o podzielenie się nimi. Zarówno pod kątem rezygnacji jak w temacie jak i (w szczególności) jak właśnie żyć by nie rezygnować.

 

Pozdrawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja na temat zmęczenie wolę sie nie wypowiadać bo sama sobie z tym problemem poradzić nie mogę.

 

Ale co do rzucania się na głęboką wodę... Moja metoda jest taka -średnimi krokami. Jeśli ja np nie mam ochoty gdzieś iść, na jakieś duże wyjscie z ludzmi, bo sie boje i zmuszę sie aby to zrobic to skończy sie wymiotami i atakiem paniki. Ale wcale mi to nie pomoze w tym, aby wyjść potem po raz kolejny (juz sprawdziłam :smile: ). Ale za to, jeśli mam iść czy jechać gdzieś, ale nie wiąże sie to z ludzmi czy długim siedzeniem gdzieś (spacer, wyjazd do rodziców itd) i czuję lekki dyskomfort psychiczny to wtedy sie przełamuję. Wiem, że zanim wyjadę to będę pękać, ale jak już dojdę/dojadę na miejsce to bedzie okej. Trzeba wyczuć swoje indywidualne granice. Wpędzanie sie na siłe 'w kłopoty' i ataki to nic dobrego ani przyjemnego. Na mnie taka terapia szokowa działa destrukcyjnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

black horse, zagadnienie które poruszył

 

Prosze czytać ze zrozumieniem moje wypowiedzi;):):)...

 

Masz racje, dlatego napisalam, że pisze o sobie, że nie zawsze tak jest i to co przeczytalma, bardzo silnie się odnosilo do mnie.

magdalenabmw, z Tobą siez godze, że każdy ma swoje granice i faktycznie, często jest tak, ze to czego się baliśmy wcale nie bylo takie zle, albo, że warto bylo przełamać niechęć, np.pójscia na taki spacer, bo nawet jeśli nie byl on jakimś super doświadczeniem, to nie był też straszny,a na pewno lepszy od siedzenia w domu..i dobrze, jest przełamywać się w takich malych rzeczach, chcoiaz na chwile, bo wtedy to bedzie jakas fajna, inna rzecz z tego dnia, która zapamietamy, że to był dzien, w kórym wyszlismy na spacer, a nie znowu gapiliśmy w sufit;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie tak, małe sukcesy cieszą w życiu nerwicowca najbardziej :smile:

Bo niewiem czy zauważyliście, ale my musimy prawie że uczyć sie od nowa ŻYĆ.

 

Już to pisałam gdzieś, ale sie powtórzę: Ostanio jechałam do moich rodziców w odwiedziny i bałam sie że mnie sieknie nerwica. Ale przełamałam sie i było bardzo dobrze i przyjemnie :smile: Chodziłam potem po domu dumna jak paw! A moj chłopak stwierdził, że jak by mnie nie znał to by pomyślał ze jestem je*ięta, skoro cieszę sie jak głupia z tego, że odjechałam od domu 30km :mrgreen:

 

Czyli powoli, bez katowania sie atakami na siłę....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skąd ja to znam Magda :D Mnie też cieszą najdrobniejsze sukcesy :D Na przykład co tydzień jeżdżę sama na psychoterpię 60 km, wcześniej to było nie do pomyślenia, sama tak "daleko" autobusem, a teraz... Jeżdżę tam z radością, czekam zawsze na spotkanie z moją psychoterapeutką jak na zbawienie, może stąd ta motywacja w czasie samotnej podróży :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem wiem :) poruszyłeś, choć nie w pełni się z nim zgadzasz :) No u mnie natomiast zazwyczaj działa doskonale, a w najgorszym razie wcale. Chyba, że przegnę - tak jak Magda napisała. To wtedy działa na minus. Ale to zazwyczaj z własnej woli nie przegnę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×