Skocz do zawartości
Nerwica.com

Za duże oczekiwania, czy pech do ludzi?-reakcje na depresję


smutny lisek

Rekomendowane odpowiedzi

Aktualnie moja sytuacja osobista wygląda tak, że kiedy mam kryzys, zwracam się do 2 osób.

Naprzemiennie, albo do obydwu naraz, różnie.

Załóżmy, że przychodzi ten moment, kiedy jest mi tak bardzo źle, że nie wytrzymam już sama i mam silną potrzebę odezwania się do kogoś. Jestem typem naiwnego wrażliwca, który chciałby jakiegoś pocieszenia i dobrego słowa.

Dzisiaj miałam poważny psychiczny zjazd i reakcje osób, do których się zwróciłam były następujące.

Osoba 1, kiedy zasugerowałam, że wracają myśli samobójcze (cytuję z pamięci):

„Przez takie głupie myślenie tylko niepotrzebnie się dodatkowo nakręcasz”. I cisza.

Osoba 2, kiedy popłakiwałam przez telefon:

teksty typu „weź się w garść”, chociaż niejednokrotnie tłumaczyłam, niczym broszura informacyjna , że takie gadanie nie pomaga.

Cytat z smsów ze wspomnianym osobnikiem, po zakończonej rozmowie, ja delikatnie mówiąc zdenerwowana:

„Dziękuję, że zadzwoniłeś. Tylko proszę, nigdy więcej nie mów, żebym wzięła się w garść”.

Odp: „To przepraszam cię bardzo, co mam ci mówić ??”

 

Pytanie brzmi następująco. Z kim tutaj jest coś nie tak?

Nie rozmawiajmy proszę o tym, że społeczeństwo jest niedouczone w kwestii zaburzeń psychicznych.

Po pierwsze, opisana sytuacja dotyczy ludzi dorosłych i inteligentnych, po drugie zostało im wyjaśnione, na czym polegają moje problemy.

Kolejną sprawą jest fakt, że nie są to osoby przypadkowe, dalsi znajomi, którzy mają prawo mieć mnie i moje kłopoty gdzieś. To ludzie, których znam od wielu lat, mnóstwo razem przeszliśmy i bardzo dużo nas łączyło.

Potrafię zrozumieć bezradność. Potrafię zrozumieć zniecierpliwienie. Natomiast absolutnie nie rozumiem kompletnego braku empatii. To, że sama nie doświadczyłam np. nowotworu, nie znaczy, że nie zaopiekowałabym się chorym. To, że nie miałam złamania otwartego, nie znaczy, że nie próbowałabym opatrzyć rany. To, że słabo pływam nie znaczy, że nie chciałabym uratować tonącego itd. To tylko przykłady, może trochę dramatyczne, bo jestem rozgoryczona, ale mam nadzieję, że rozumiecie, do czego zmierzam.

Jakieś dobre słowo powiedziane cierpiącej osobie, zainteresowanie się nią, to nie jest żadne bohaterstwo. Dla mnie to coś oczywistego, absolutnie nie z tego powodu, że sama oczekuję tego od innych. Oczekuję tego od siebie. Nie wyobrażam sobie olania kogokolwiek, nawet tzw. wroga, kiedy płacze i widzę, że jest mu bardzo ciężko. Czułabym się fatalnie nie próbując pomóc i nie wychodząc naprzeciw potrzebom drugiej osoby.

 

A do czego prowadzi zachowanie tych 2 pseudo-bliskich osób? Do tego, że myślę, że jestem jeszcze bardziej beznadziejna, niż mi się wydawało. Że przecież oni nie są złymi ludźmi, że każdemu innemu by pomogli. Tylko nie mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

smutny lisek, idąc za przykładem, który podałaś, myślę, że niektórym ludziom łatwiej byłoby opatrzyć ranę, niż dać wsparcie osobie chorej psychicznie. Może te osoby naprawdę nie wiedzą, co powiedzieć. Może nie umieją pocieszyć innych. I wcale nie musi to oznaczać, że te osoby nie są zainteresowane Twoim losem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kotek em, oczywiście, że wspieranie osoby z silnymi problemami emocjonalnymi nie jest łatwe. Z tym, że dochodzi do sytuacji, w której ja wyraźnie mówię komuś jakiej pomocy potrzebuję, jakie są moje oczekiwania. Nie mylić z wymaganiami-nikogo nie zmuszę do pomocy, ale zastanawiam się co taki człowiek w takim razie robi w moim życiu, co chce w nim robić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

smutny lisku, nawet najbliżsi ludzie potrafią stracić cierpliwość, mogą mieć gorszy dzień, mogą po prostu zapomnieć, że w takich chwilach powinni wspiąć się na wyżyny swojej wrażliwości wobec Ciebie. Ty wszystko odbierasz osobiście i sto razy mocniej niż było to zamierzone przez kogoś bliskiego - wszyscy znamy te odczucia przecież.

 

Gdy mówisz o tym, że nasiliły Ci się myśli samobójcze, to czego byś oczekiwała od drugiego człowieka? Nie wiadomo co wtedy powiedzieć, może ludzie się boją coś mówić, może są zbyt przytłoczeni ciężarem tych słów, a może słyszeli je po prostu już kilkukrotnie i wiedzą, że nic Ci nie będzie i chcesz się tylko wygadać...

 

Też kiedyś oczekiwałem od bliskich różnych rzeczy, ale z czasem zdałem sobie sprawę, że nie mogę myśleć, że oni zawsze mnie zrozumieją. Wszystko, co jest przewlekłe i tak niesprecyzowane jak depresja, prowadzi w konsekwencji do stępienia wrażliwości osób, które są w naszym otoczeniu. I w sumie nie można ich za to winić. Trzeba się cieszyć, że w ogóle są, bo ludzie mają tendencję do odchodzenia od osób z problemami psychicznymi (albo sami się wycofujemy z życia i po prostu stosunki się rozluźniają).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i_am_a_legend, póki co nie potrafię nauczyć się takiego myślenia.

To co ma pomóc? Leki, terapeuta za ciężkie pieniądze, wreszcie ja sama mam sobie pomóc? Przecież jesteśmy otoczeni ludźmi. Nie tylko dla siebie chciałabym być w pełni zdrowa, również dla nich, ale zaczynam mysleć, że jest im wszystko jedno. A jeśli staie mi się krzywda to tylko rozłożą ręce. Wygląda na to, że jestem jakaś niedzisiejsza.

 

-- 13 lut 2015, 02:19 --

 

Mniej więcej rok temu byłam świadkiem takiej sytuacji w tramwaju, pamiętam jak dziś, bo była bardzo smutna. Jakaś młoda dziewczyna zaczęła płakać. Najpierw bezgłośnie, tylko łzy ciekły jej po policzkach, ale po paru minutach zaczęła zanosić się głośnym płaczem, jakby już było jej wszystko jedno, co ludzie pomyślą. A ludzi było pełno. Przez pewien czas oczywiście nikt nie reagował, tylko się gapili i szeptali między sobą. Przepchnęłam się w stronę dziewczyny i spytałam, czy mogę jakoś pomóc, powiedziała tylko, że nie, że dziękuje, ale się uspokoiła. Starsza pani siedząca obok zaoferowała chusteczkę, dziewczyna wysiadła. Dla mnie było czymś absolutnie oczywistym, żeby się nią zainteresować. Liczyłam się z negatywną reakcją, typu „nie twoja sprawa”, ale sądzę, że w ostatecznym rozrachunku lepiej się wtrącić niż zignorować.

Nie rozumiem tej znieczulicy, głowa w drugą stronę, wzrok w okno albo w telefon i udawanie, że nic nas nie dotyczy. Facet leży na przystanku, pewnie pijany, wyrostki zaczepiają dzieciaka na ulicy, lepiej uważać, bo jeszcze samemu się oberwie…

 

 

Zawsze uważałam się za realistkę, ale być może jestem naiwną idealistką.

Ciężko mi się pogodzić z tym, że nie powinnam niczego oczekiwać od ludzi, nawet bliskich.

Mam traktować jak łaskę i dar losu, że w ogóle są… Super, aż chce się żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

smutny lisku, ja tylko dzielę się przemyśleniami, bazując na własnych doświadczeniach. Twoje mogą być zupełnie inne. Życzę Ci jak najlepiej i mam nadzieję, że Twój idealizm nie będzie zbyt często wystawiany na konfrontację z pochmurną rzeczywistością. :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jak kolega pisał, jeśli coś trwa długo lub często się powtarza dochodzi do stępienia czujności.

 

Miałem znajomego w pracy, który był zawsze uśmiechnięty, wesoły, pełen energii. Raz przyszedł tak zdołowany i bez życia jak nigdy wcześniej. Wiele osób go obskoczyło z zapytaniami co się dzieje, pocieszali go, okazywali zainteresowanie. To była jednorazowa sytuacja.

 

Mnie się już nikt nie pyta, dlaczego chodzę z kamienną twarzą :)

 

A gdy już nie wytrzymuję i ja nawiążę z kimś kontakt aby właśnie się wygadać słyszę podobne teksty jak i Ty.

 

Mnie np też mało obchodzi los innych. Kiedyś patrzyłem na los innych (skrajnie) i doprowadziło mnie to do zguby, bo zapomniałem o sobie i zatraciłem się. Zmieniłem to i zacząłem się skupiać na sobie, co doprowadziło do przeciwległej skrajności. Na chwilę obecną staram się to jakby wypośrodkować, z różnym skutkiem.

 

Każdy lubi, gdy druga strona się nim interesuje. Kiedyś ludzie lubili ze mną czas spędzać bo tylko słuchałem, byłem pocieszadłem, które zawsze sypnie mądrą radą. Ale gdy później było mi źle i ja zacząłem mówić, to chętnych do rozmowy i wysłuchiwania cudzych problemów było mniej. Prawie wcale. Takich znalazłem pod sklepem i w barze, gdzie potrafiliśmy sobie jęczeć całymi dniami nad swoim losem przy piwku czy winku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie to egoisci ale Ty rowniez nia jestes. Jak chcesz cos brac to najpierw cos daj od siebie. Jezeli sie nie dostosujesz to empatii nie uswiadczysz. Twoi koledzy nie sa bezinteresowni. Dwa , umiesz liczyc, licz na siebie. Swiat juz dawno zszedl na psy. Dobrym tez nie warto byc ale slabosci nie pokazuj. Pzdr

 

-- 15 lut 2015, 22:37 --

 

Einsamkeit, zgadzam sie z Toba. Pzdr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lethality, coś w tym jest.

 

Pisałam, że takie reakcje nie wynikają w tym przypadku z niedouczenia. Myliłam się, jedna z osób o której była mowa powiedziała mi o tym jak postrzegała depresję. Jako jednodniowy dołek, spadek nastroju. Następnego dnia osoba z "depresją" się ogarnia i wszystko cacy...

Ciężko mi było w to uwierzyć, dorosły człowiek z wyższym wykształceniem....średniowiecze, ciemnogród :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety zaburzenia psychiczne to nadal poniekąd temat tabu...

 

Stąd tym bardziej cieszą (o ile można to tak nazwać) coming-outy w stylu naszej biegaczki Justyny Kowalczyk.

 

Może dzięki takim osobom świat zrozumie, że depresja to nie jest jakieś wmawianie sobie "ojej, ale jestem dziś smutny", tudzież jakaś choroba życiowych nieudaczników. Że to paskudztwo dotyka osób niezależnie od społecznego statusu, nawet Mistrzów - jak naszą Justynkę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Enroute, właśnie chodzi o to, że o tym się mówi. Są kampanie społeczne. Są coming-outy, o których piszesz, każdy ma dostęp do tych informacji, nie trzeba się specjalnie interesować tematem, żeby przeczytać nawet w tzw. kolorowej prasie o depresji znanaj aktorki albo piosenkarza. A masa ludzi nada nie rozumie ;/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

smutny lisek, wiem, zawsze znajdzie się ktoś, kto i tak tego nie uszanuje.

 

Bo jak przeczytają o depresji znanej osoby, to zaraz pada zdanie "od dobrobytu w dupach się przewraca; poszedłby w pole pracować to by mu depresja minęła migiem!".

 

No ja przyznaję, że czasem się przewraca w dupach od dobrobytu, ALE depresja to jest całkowicie OSOBNY temat; i jeśli ktoś na nią cierpi, to jest to po prostu choroba i bolesność niezależnie od społecznego statusu. Że też niektórzy tego nie rozumieją... :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

smutny lisek, a właściwie czego oczekujesz od tych ludzi? Że co Ci powiedzą? Ja mam jedną osobę, której się żalę. Ona zawsze stara się mnie pocieszyć, wytłumaczyć moje niepowodzenia, dawać jakieś rady, podnosić na duchu, tymczasem ja potrzebuję, żeby powiedziała mi "nie przesadzaj, ku*wa, rusz dupę i się ogarnij, zamiast się nad sobą użalać". Tak właśnie, czekam na taki tekst. Bo żadne rady, ani pocieszenia nic mi nie dają, nie chcę tego i nie potrzebuję, irytuje mnie to. Irytuje mnie jak ktoś się nade mną lituje, zamiast kopnąć mnie w dupę.

Widzisz więc, ludzie są różni. Nie powinnaś mieć żadnych oczekiwań co do nich, bo niby z jakiej racji?

Zastanawiam się swoją drogą, co chciałabyś usłyszeć? Myślałaś o tym?

Czasem takim ludziom jest trudno powiedzieć coś sensownego, bo im też ciężko się odnaleźć w takiej sytuacji i tak naprawdę nie wiedzą co mają powiedzieć, żeby Ci ulżyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

smutny lisek, Wbrew pozorom jedno może się łączyć z drugim. To raczej feler bo trafiasz na ludzi którzy uważają że Twoje oczekiwania jeśli chodzi o wsparcie to dla nich trochę za dużo. Też to po części znam ponieważ zawsze łatwiej i przyjemniej być w towarzystwie wśród ludzi towarzyskich i zawsze uśmiechniętych a z wysłuchiwaniem problemów(w szczególności takich o których się nie ma zbyt dużego pojęcia) i służeniu dobrymi radami nie koniecznie potrafią sobie z tym poradzić. Mimo to wśród tego całego zgiełku w końcu trafisz na osobę która Cię będzie wspierać bo przecież to wszystko nie będzie trwać wiecznie:). Pozdrawiam:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lony, ci ludzie wiedzą czego oczekuję, bo im o tym powiedziałam, ale mają problem ze zrozumieniem.

Po przemyśleniu tego wszystkiego mam nauczkę, żeby się do nich więcej nie zwracać. Nie zgodzę się z tym, że nie powinnam niczego oczekiwać, to zależy od tego w jakiej jest się z kimś relacji, jak przebiegała znajomość itp. Poza tym ja oczekuję empatii od ludzi w ogóle. Nie tylko wobec mnie, ale ogólnie wobec drugiego człowieka, uważam to za bardzo istotną cechę, którą cenię u innych. I może to jest faktycznie za dużo, bo nie dla każdego jest to równie oczywiste.

Tak jak pisałam wcześniej, rozumiem, że ktoś nie wie jak się zachować i czuje się np. zakłopotany. Ale zawsze można to powiedzieć wprost, zamiast zasłaniać się tekstami, które dodatkowo pogrążają i tak dostatecznie zdołowaną osobę. Mnie takie słowa, o których piszesz, w połączeniu z bardzo kiepskim stanem psychicznym doprowadziły nieomal do samobójstwa. Więc zgadzam się z Tobą - ludzie są różni. ;)

 

Semir, masz dużo racji. Plus dziękuję za miłe słowa na koniec :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że ludzie powinni mieć wystarczającą cierpliwość aby wysłuchiwać i wspierać osoby z takimi problemami.

Jeśli ktoś nie wie jak się zachować powinien zrobić coś takiego jak tu:

Tak jak pisałam wcześniej, rozumiem, że ktoś nie wie jak się zachować i czuje się np. zakłopotany. Ale zawsze można to powiedzieć wprost, zamiast zasłaniać się tekstami, które dodatkowo pogrążają i tak dostatecznie zdołowaną osobę

 

Brak wsparcia, wysłuchania i zachowania się chociażby w jeden ze wspominany pozytywniejszych sposobów może świadczyć o:

słabych relacjach między gadającymi, niedostatecznie pozytywnych emocjach "pocieszacza" w kierunku do Ciebie, braku empatii u tej/tych osób, a chociażby dobrego podejścia z troską o drugą osobę. Czyli w sumie wszystko na minus o rozmówcy... :roll:

 

Ogólnie ludzie powinni bardziej zdawać sobie sprawę z niebezpieczeństw jakie niosą za sobą problemy psychiczne, deprechy itd.

W ostatnich latach głośno o tym w mediach...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Smutny Listu generalnie Cię rozumiem, ale.... zadam podchwytliwe pytanie, sprawdzając poziom Twojej empatii względem innych. Co byś powiedziała osobie chorej na raka, ale takiego nieuleczalnego, w fazie terminalnej, który jest pełen żalu, złości i przerażenia że musi umrzeć. Zadaje sobie pytania o przyczyny niesprawiedliwości losu, dlaczego go to dotknęło, ma żal do Boga, że pozwala mu cierpieć i zazdrość w stosunku do tych zdrowych, którzy sobie jeszcze pożyją. Co można takiej osobie powiedzieć, jak ją pocieszyć? Ja pomimo, uważam dużej empatii, nie znajduje słów. To jest mega trudne. I myślę, że ludziom też jest trudno pomagać w cierpieniu psychicznym innej osobie-bo się sami boją, bo nie rozumieją, bo nie czują w danej chwili wagi tych problemów, bo mają ciężki dzień, bo sami powypierali mnóstwo bolesnych własnych spraw i boją się, że jak zaczną być empatyczni względem innych, otworzą serce to ich problemy wewnętrzne ich zaleją. Mnóstwo jest takich czynników. Nie skreślaj zaraz takich ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Victta, odpowiadając na Twoje pytanie - nie twierdzę, że znalazłbym słowa, które FAKTYCZNIE pocieszyłyby chorego. Ale PRÓBOWAŁABYM. Wiele zależy też od tego jak dobrze znam daną osobę i jej oczekiwania.

Czym innym jest zetknięcie się z chorobą ( czy to nowotworową, czy psychiczną) osoby bliskiej, a czym innym reakcja na problem kogoś, z kim jesteśmy w mniej zażyłej relacji. Moje, być może mało realistyczne podejście jest takie, że empatię należałoby okazać każdemu. Ale sama nie od każdego jej oczekuję, bo jednak zadaję sobie sprawę na jakim świecie żyję.

Dziwi mnie natomiast usprawiedliwianie braku emocjonalnego wsparcia ze strony innych (tym bardziej bliskich) tym, że oni też mają problemy, że jest im ciężko, że się boją. Na tej zasadzie nikt, nigdy i nikomu by nie pomagał. Zależy co dla kogo jest priorytetem, no chyba, że jest się egoistą, wtedy hierarchia wartości jest jasna.

Jeśli wchodzi się w relacje z innymi, to bierze się, chcąc nie chcąc za to odpowiedzialność. Konsekwencją jest także to, że dotyczą cie już nie tylko twoje własne kłopoty, ale również zmartwienia innych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz rację. Ja jestem przyzwyczajona, że z problemami radzę sobie sama. Ale po przemyśleniu masz rację, że człowiek ma prawo oczekiwać od bliskich wsparcia, ponieważ to takie zobowiązanie wzajemności. Ja się tyle razy sparzyłam na barku empatii, że już poprostu tego nie oczekuje wtedy mniej boli kolejne rozczarowanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

smutny lisek, sama przeszłam depresje i w sumie sie ludziom nie dziwie ze tak reaguja. Mi to nawet pomogło bo zrozumiałam ze zycie nie kreci sie wokół mnie. Na forum tutaj tez widze to samo,mam depresje olaboga wspolczujcie mi i pozwalajcie na wszystko. Masz mysli samobojcze to idz do szpitala, nikomu tym nie pomozesz ze sie uwiesisz na kims, albo bedziesz wypisywac smsy. Ludzie nie lubia sluchac ze komus cos jest, a jak ktos ciagle gada ze taki biedny i mu smutno to kazdy ma dosc. Trzeba zmienic cos w swoim zyciu, zapisac sie na terapie brac leki itd, a nie oczekiwac ze kazdy bedzie matka Teresa, bo kazdy ma swoje zycie i nie moze innej osobie poswiecic by ja codziennie głaskac po głowce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agusiaww, kompletnie się z Tobą nie zgadzam, ale nie chce powtarzać agrumentów z poprzednich postów.

Niezmiennie jednak dziwi mnie takie podejście u osób, które same przez to przechodziły/przechodzą i też kiedyś potrzebowały pomocy.

Myśli samobójczych już nie mam, dzięki za dobre rady.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×