Skocz do zawartości
Nerwica.com

Witam w moim świecie ;/


Peter_Pan

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich i od razy piszę z czym mam problem bo zabieram się za tego posta już któryś raz i nie bardzo mi to wychodzi.

 

Otóż pozwoliłem, żeby moje życie zostało zawładnięte przez różnego rodzaju lęki, które od wielu lat nie pozwalają mi się cieszyć życiem. W sumie od kilku lat jestem świadom tego, że tak jest, ale nie bardzo jestem w stanie coś zmienić. Odkąd pamiętam wszystko starałem się przesadnie analizować, szukając różnego rodzaju wymówek. Każda większa sytuacja powodowała u mnie duże napięcie, dlatego na siłę próbowałem unikać wszystkiego co może takie napięcie spowodować. Niestety wpadło mi to w taki nawyk, że zacząłem z coraz większej liczby rzeczy w życiu po prostu rezygnować, wszystkiego się obawiać. Wycofanie stało się dla mnie jedyną drogą na przeżycie. Czasem też z byle pierdoły potrafiłem zrobić nie wiadomo jaką sprawę byle tylko po jej minięciu poczuć się lepiej. Niestety ciągle mam z tym problem i nie jestem w stanie z tym normalnie funkcjonować. Teraz chociaż jestem dorosły to nie jestem w stanie podjąć kluczowych decyzji ponieważ lęki hamują jakiekolwiek ruchy z mojej strony. Jestem dorosły, a czuje się jakbym wciąż był dzieckiem.

 

Do tego moja sytuacja rodzinna jest tak skomplikowana że mógłbym napisać książkę. Ojciec alkoholik - niedługo wraca z więzienia po raz 3 i za każdym razem wraca coraz gorszy, życie z nim na 40m2 jest gorsze niż męka. Do tego dochodzi schorowana mama, która sporo wycierpiała, ale która nigdy nie potrafiła wziąć swojego życia we własne ręce tylko mnie obarczyła zbyt dużo odpowiedzialnością od małego za siebie samego i za nią. Kocham ją, i ona mnie, aż za bardzo chyba, ale przez to nie mogę się od niej, a co za tym idzie od niego uwolnić bo muszę się nią opiekować i ją chronić przed nim i tak od małego, a mam 26 lat i chciałbym wreszcie zacząć żyć swoim życiem. Wychowała mnie na dobrego człowieka, ale ciężko było sprostać jej wymaganiom w tych warunkach. Większość moich decyzji była uwarunkowana moja sytuacją rodzinną. Musiałem studiować coś w swojej miejscowości bo nie było pieniędzy na nic, a nawet jeśli to nie mogłem zostawić mamy z ojcem. Zawsze byłem nadodpowiedzialny nawet za siebie i wszystkich dookoła i starałem się sprostać wygórowanym wymaganiom mamy i otoczenia. Udawało mi się, ale chyba nikt nie wie jakim nakładem sił. Teraz czuję się tym wszystkim zmęczony bo myślałem, że nie potrwa to aż tyle lat.

 

 

Do tego przez te sprawy rodzinne, alkohol ojca, brak normalnej rodziny od zawsze jestem samotny. Nigdy nie miałem dziewczyny bo czekałem aż się uporam z tymi sprawami w pierwszej kolejności, a te zamiast znikać, stale się piętrzą. Jestem strasznie nieśmiały i choć potrafię łapać szybko kontakt z ludźmi, to jedynie na płaszczyźnie przyjaźni. Ogólnie ojciec i ta cała sytuacja zniszczyły mnie strasznie, a mogłem naprawdę sporo osiągnąć. W życiu niby funkcjonuję normalnie, mam pracę, którą lubię i cieszę się że póki co chociaż w niej jestem wolny od lęków chociaż niestety kokosów w niej nie zarobię. Ludzie na około nie mają pojęcia, w tym moi przyjaciele z iloma problemami się zmagam od lat. Zgrywam pozę wesołka i duszę towarzystwa, a tak naprawdę w środku jestem często wrakiem.

 

Na pewno od razu ktoś mnie zapyta czy szukałem pomocy u specjalisty? Byłem kiedyś u jednego psychologa, ale to nie dla mnie póki co. Ktoś napisze, że nie można się zrażać po pierwszym razie, ale ja wychodzę z założenia, pewnie mylnego, że muszę sam się z tym uporać. Powiedźcie mi tylko jak wy to widzicie jeśli ktoś to w ogóle przeczyta. Będę wdzięczny i mam nadzieję rano coś tu przeczytać. Witam jeszcze raz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam serdecznie, sam dzisiaj zawitałem na forum i z ciekawością przeczytałem Twoją wiadomość.

Na pewno specjalista jest byłby ważnym krokiem, nie musisz ze wszystkim radzić sobie całe życie sam całe życie.

Ja sam zdecydowałem się na poważny krok związany z wizytą u specjalisty swego czasu i mimo tego że w dalszym toku życia wychodzą kolejne problemy,z którymi ciężko mi sobie niezmiernie poradzić to uważam tę decyzję za najlepsza w swoim życiu(mimo że wiązało się to z roczną przerwą w moich studiach).Nawet jeśli nie jesteś chory to zwykła rozmowa z psychologiem po prostu może pomóc, bardzo możliwe że spojrzysz na pewne sprawy z innej perspektywy co może zmienić Twoje życie:) dobranoc:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problem w tym, że dopóki się nie wyrwę z domu to nawet nie mam co zaczynać terapii czy czegoś w tym stylu. Muszę się jakoś przełamać i podjąć w tej kwestii decyzję. Mam jeszcze ok miesiąc na powrót ojca. Najgorsze jest to, że czuje się jak spętany kajdanami. Moja mama jakoś nie myśli o opuszczeniu mieszkania i to mnie też pewnie hamuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć. Mogę się mylić, ale w moim przekonaniu najlepszym wyborem byłaby wizyta u psychiatry (pokierowałby co dalej; być może psychoterapia do przełamania barier; ewentualne leki przeciwlękowe doraźnie).

 

Piszę to, bo wydaje mi się, że wczuwam się w sytuację - wycofanie z życia, stany lękowe, rezygnacja z bliskich relacji w oczekiwaniu na lepsze czasy (swoją drogą prawdopodobnie opisujesz jedno z zaburzeń osobowości - osobowość wycofana).

 

I teraz pytanie czy uda się wyłącznie własnymi siłami sobie poradzić. Przezwyciężyć lęki, wyjść poza płaszczyznę przyjaźni na coś więcej. Jeśli czujesz, że tak, to bardzo dobrze, pewnie faktycznie jest szansa.

Ja natomiast sam sobie z tym nie poradziłem. Nie potrafię się zająć tym co odłożyłem na przyszłość - budowa relacji na chwilę obecną jest u mnie niemożliwa, bo dostaję ataku paniki i nie potrafię tego kontrolować..

 

Zresztą nawet jeśli nie ma aż takich problemów, to taka wizyta nie zaszkodzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coś z tym wycofaniem jest bo odkąd pamiętam odkładam sporo czekając na "te lepsze czasy". Te lepsze czasy to u mnie czas kiedy zabraknie ojca. Naprawdę to by sporo rozwiązywało... Uwolniłbym się od myślenia o mamie i mógłbym zacząć żyć. Niestety ostatnio doszedłem do wniosku, że prędzej ojciec mnie przeżyje niż to się stanie. Na psychiatrę jednak nie jestem chyba jeszcze gotów, a leków nie chcę bo wiem, że jakbym zaczął brać to już bym się z tego nie wyrwał. Wbrew pozorom, wydaje mi się, że mam w sobie jakieś pokłady siły, tylko one się obudzą jak uwolnię się od ojca i będę mógł spać spokojnie, że mojej mamie nic się nie stanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Peter_Pan, nie wiem czy sam sobie z tym poradzisz. To trochę jak samemu sobie robić operację, może się okazać że robisz ją tak żeby jej sobie nie zrobić.

Wydaje mi się że najbardziej wskazana byłaby tu psychoterapia. Czasami warto ją wspomóc lekami, z tej racji że dzisiejsze leki na ogół nie mają już specjalnie efektów ubocznych (czasami można dziwnie reagować na początku), a często tak naprawdę to przywracają poziom związków/ przekaźników, który u chorych jest zaburzony.

Możesz pomyśleć też o grupie wsparcia dla DDA. Można małymi kroczkami pracować nad sobą, ale terapia to wbrew pozorom po prostu praca, praca i praca, a wykonać ją samemu czasami wręcz graniczy z cudem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej:) Nie jestem obecnie w podobnej do Twojej sytuacji, ale wydaje mi się, że moje przejścia są w dużym stopniu podobne do Twoich. W wielu sprawach więc chyba Cię rozumiem. Jeśli chodzi o specjalistów (psychologów, psychiatrów) to prawda jest taka, że sam musisz czuc się gotowy na to żeby ruszyc wreszcie z miejsca i zmienic swoje życie. Wiem coś o tym bo od ponad roku 'leczę' się u psychologa na depresję. Ale chocbyś miał niewiadomo jak dobrego psychologa (psychiatrę) to nie od niego zależy to czy wyzrowiejemy, choc często spodziewamy się za ich sprawą 'wybawienia'. Oni mogą nam jedynie pomóc w naszej walce. A z tym wychodzeniem z choroby jest tak, że byc może jest Ci cięzko się otrząsnąc i wyzdrowiec, powrócic do 'normalnego życia', bo nie masz poczucia że jest do czego powracac-może właśnie brak Ci poczucia, że jest o co walczyc. Nie tylko z własnego doświadczenia to piszę. A tak w ogóle to wydaje się, że Twój ojciec jest faktycznie główną przyczyną. Bo jeśli w pracy wszystko się układa, z mamą też i jesteś w stanie jej tak pomagac..Poza tym nie masz problemów w kontaktach z ludźmi. ;) Jeśli czujesz, że 'uwolnienie się' od ojca Ci pomoże, to może warto spróbowac...Ciężko mi powiedziec co mogłoby byc najlepszym wyjściem, bo ja sama tez go szukam. Ale życzę powodzenia. :lol: mysle ze w pierwszej kolejności powinienes duzo pomyslec nad tym w jaki sposób mógłbys sobie pomóc, co musiałoby sie stac zeby udało Ci się pokonac te stany

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

vifi, Karolin_a, Dzięki za odzew :) Wiem, że pomoc by mi się przydała bo w sumie z nikim nie mogę na ten temat do końca nawet porozmawiać. Boję się komuś zaufać, bo wiem, że z ludźmi różnie bywa. Trochę też mnie lęki paraliżują przed jakąś terapią, a już przed rozmawianiem z kimś na jakimś spotkaniu DDA to już w ogóle. Niby wiem co powinienem w pierwszej kolejności zrobić.

Muszę się po prostu wyprowadzić. Wynająć coś i spróbować żyć na własną rękę. Mama jak będzie chciała, to może iść oczywiście ze mną. Jeśli nie to trudno, nie mogę całego życia wszystkich decyzji podejmować patrząc na nią. Szkoda trochę mieszkania, bo to naprawdę nasz jedyny wspólny majątek, a ojciec albo go zamelinuje, albo zadłuży. Kolejny etap poszukiwanie dodatkowego zajęcia bo 1500zł z mamą bez dochodu ciężko będzie wyżyć. Tyle teorii. Gorzej z praktyką. Z jednej strony nie mogę zaakceptować, że to my musielibyśmy w takiej sytuacji uciec. tyle lat broniliśmy tego mieszkania i żeby było gdzieś żyć, a teraz mamy to zostawić ojcu i całe te lata pójdą na zmarnowanie? Z drugiej strony to ciągłe życiowe "wycofywanie" spowodowało, że takie decyzje jestem w stanie podejmować dopiero jak mam nóż na gardle. Dopiero jako trzeci etap uznałbym terapię, żeby sobie poukładać co nieco w głowie. Decyzję o wyprowadzce muszę podjąć sam, choć łatwo nie będzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Peter_Pan, Witaj na forum.

 

A ja mimo wszystko poleciłabym terapię, z uwagi na syndrom DDA/DDD. Nie da się ukryć, że wychowałeś się w rodzinie dysfunkcyjnej, nie miałeś normalnego dzieciństwa, obojga rodziców, którzy zabezpieczyli wszystkie Twoje podstawowe chociażby potrzeby jako dziecka. Syndrom DDA tak naprawde dotyczy wszystkich dzieci z zaburzonym poczuciem bezpieczenstwa.

Przeczytaj :szukam:kontrowersje-woko-syndromu-dda-t42622.html?hilit=syndrom%20DDA

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć :) Dopiero teraz zauważyłem Twoją odpowiedź, ale lepiej późno niż wcale.

 

Ja wiem, że powinienem zacząć jakąś terapię, ale coś mnie póki co powstrzymuje. Na razie jestem na etapie uwolnienia się od ojca o czym pisałem już w innym wątku i znalezienia własnego konta. Już nawet to mi sprawia wiele problemów bo lęki dają znać o sobie. Ja jestem jakiś dziwny. Czuję ogromne napięcie i niepokój jak mam coś załatwić, np. w urzędzie, o coś zapytać itp. Nawet przez głupi telefon nie jestem w stanie bez tego niepokoju porozmawiać z kimś obcym. Nie wiem pod co to się kwalifikuje, ale jest ciężko. Póki co w głowie mam tak poukładane, że muszę spróbować się wyprowadzić, a potem zobaczę. Ojciec wraca za 2-3 dni więc muszę się spieszyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Na pewno od razu ktoś mnie zapyta czy szukałem pomocy u specjalisty? Byłem kiedyś u jednego psychologa, ale to nie dla mnie póki co. Ktoś napisze, że nie można się zrażać po pierwszym razie, ale ja wychodzę z założenia, pewnie mylnego, że muszę sam się z tym uporać. Powiedźcie mi tylko jak wy to widzicie jeśli ktoś to w ogóle przeczyta. Będę wdzięczny i mam nadzieję rano coś tu przeczytać. Witam jeszcze raz.

Ja to widze tak że jesteś klasycznym przypadkiem i dobrze by było jakbyś poszedł do specjalisty. Sam raczej niewiele zdziałasz. Poszperaj na forum w dzile DDA/D. Jestes uwikłany i to bardzo. Powodzenia zyczę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ze mną problem jest taki, że ja nie potrafię nikomu zaufać i powiedzieć wszystkiego co mi leży na sercu. W związku z tym chyba taka wizyta u specjalisty nie ma sensu skoro i tak mu nie powiem wszystkiego, a tak na pewno będzie. Poza tym tak jak pisałem, liczę że przełamując się z tą wyprowadzką (jeżeli uda mi się to doprowadzić do końca) trochę wyrwę się z tego błędnego koła i wtedy powinno mi być łatwiej. Być może nawet dojdę do tego, że bez pomocy kogoś z zewnątrz się nie obejdzie. Dzięki za życzenia i pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, Peter.

...i tak mu nie powiem wszystkiego, a tak na pewno będzie...
No, popatrz... a tutaj potrafiłeś się przełamać

Sam... to Ty możesz się zapędzić w ślepą uliczkę. Sam męczysz się dostatecznie długo, bezskutecznie.

Pora spostrzec/uwierzyć, że pomoc lekarza specjalisty, psychologa, grupy wsparcia podobnych sobie

ma większy potencjał niż najdzielniejsze próby "Zosi Samosi". Życzę Ci powodzenia

...tylko spróbuj poszukać i działaj :papa:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tu jest łatwiej jakoś. Z psychologiem czułem od początku, że to nie ma sensu i to krępowało mnie. Przede wszystkim wkurzyłem się bo liczyłem na coś więcej, tzn. przede wszystkim na częstsze spotkania, a tu raz na dwa tygodnie, raz na miesiąc, sporadycznie raz na tydzień. Wiadomo od darmowej pomocy nie można za wiele wymagać, ale jednak liczyłem na więcej... Poza tym wydawało mi się, że tego typu spotkania powinny polegać głównie na rozmowie i doprowadzaniu jej do jakiś rozwiązań, a tak to siedziałem z kartką i opracowywałem jakieś abecadło emocji, jak nie na terapii to w domu "na zadanie" i tak wkółko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...wydawało mi się, że tego typu spotkania powinny polegać głównie na rozmowie i doprowadzaniu jej do jakiś rozwiązań, a tak to siedziałem z kartką i opracowywałem jakieś abecadło emocji...
Ech... wyluzuj

To też jest forma kontaktu, czasem bardziej miarodajna niż ustna pogawędka

Spróbuj to polubić, a przynajmniej traktuj to jako formę otwarcia, a nie jakąś głupią męczarnię

Pogody ducha życzę... :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×