Skocz do zawartości
Nerwica.com

depresja - szukanie nadziei przed samobójstwem


ukryty

Rekomendowane odpowiedzi

Witam..

 

Ehhh.. ciężko będzie ogarnąć całą sprawę w jeden sensowny, spójny tekst ale spróbujmy. Zacznijmy od tego, że mam 20 lat i depresję od jakiś 2-3 lat. Zaczęło się od kompleksów, braku pewności siebie, a przede wszystkim od tego, że nigdy nie byłem w niczym dobry. Mam dużo znajomych ale przez depresję z bardzo dużą liczbą znajomych wymieniam tylko "cześć" na ulicy. Mam dobre kontakty z dziewczynami chociaż nie byłem nigdy w związku ( wiem, to nie jest konieczność w takim wieku ) przez to że chyba nie potrafię budować głębszych relacji z innymi. Mam kilku przyjaciół z dzieciństwa ale teraz raczej wole stać z boku i jeśli nie muszę to się z kimś nie spotykać. Skończyłem technikum ze zdanym egzaminem zawodowym oraz maturą. Chciałem iść na studia na fizjoterapie ale wybrałem grafikę komputerową co jest moją pasją, ale po długim czasie szkolenia się w tym kierunku stwierdziłem, że nie mam talentu i jestem pewny, że w ten sposób zarabiał nie będę, więc w tym momencie to olałem... Moją drugą pasją jest piłka nożna w którą gram od dziecka. W tym momencie gram w seniorskiej drużynie ale pojawił się problem z kręgosłupem i od lekarzy dowiedziałem się, że z piłką muszę skończyć.. w tym momencie element mojego życia który dawał mi najwięcej radości idzie CAŁKOWICIE w odstawkę ( a nie chodzi tutaj tylko o kopanie piłki, tylko o współpracę, kontakt z ludzmi, wyjazdy, emocje, wiele ciekawych "przygód" ). Aktualnie pracuje w zakładzie produkcyjnym, praca muszę powiedzieć, że może nie jest super ale jest ok, z tym, że pracując tam nie wiem czy będe w stanie się wyprowadzić od rodziców przed 30stką... Najgorsze jest to, że nie widzę dla siebie pracy która mogłaby być lepiej płatna i satysfakcjonująca. Mógłbym pójść na studia ale poprostu nie mam siły.. jak jestem w złym nastroju ( a ostatnio coraz częściej ) to nie mam nawet siły wyjść do sklepu, nie mówiąc o zrobieniu czegoś pożytecznego, czy nawet spotkaniu z kumplami ( przez co ciągle mają do mnie pretensje ). Nie mam problemów z rodzicami, zawsze miałem wszystko czego potrzebowałem, chociaż mogę im zarzucić kilka rzeczy, ale to nie jest tutaj istotne. Muszę dodać, że nigdy nic mi nie wychodziło, większość sytuacji daje mi tylko pretekst by nie zaczynać robić nic nowego.

Myśli samobójcze mam od dawna, a ostatnio są to szczegółowe plany. Jedyną rzeczą jaka mnie tutaj trzyma jest rodzina, która wiem, że będzie cierpiała jak to zrobię, ale chcę w końcu pomyśleć o sobie, zamiast tylko myśleć o innych jak mam w zwyczaju.

Wczoraj podjąłem decyzję, że jak nie będzie rodziców spakuje się, zostawie kartke na której napiszę że wyjechałem zrealizować pewien plan i że za jakiś czas wrócę ( coś jakbym wyjechał do pracy, aby dać rodzicom nadzieje że u mnie może być wszystko ok) i pojechać do Warszawy gdzie skoczę z mostu. Wszystko było by pięknie gdyby nie koleżanka z pracy w której się można powiedzieć zakochałem. Jest jedyną osobą jaką spotkałem w życiu z którą mógłbym przebywać non stop. Jak ją widzę to chce mi się żyć. Tylko problemem jest to, że on ma męża i córkę która jest.... o 2 lata młodsza ode mnie.. Jak o tym myślę to mam tylko ochotę stanąć już na tym moście, bo jestem pewien, że nie spotkam nigdy takiej osoby. Chciałem realizować swój plan ale dzisiaj po dniu w pracy gdzie znowu się z nią spotkałem poprostu się waham... wiem, że nie mam szans na życie które by mnie zadowoliło a nie mam zamiaru się całe życie ze sobą męczyć... I przez to, że trzymają mnie jeszcze te emocje z pracy napisałem ten temat.. Wiem, że pewnie nikt nie przeczyta do końca, bo tekst pewnie jest nie jasny ale ciężko jest mi wszystko wyjaśnić..

 

Jeśli chodzi jeszcze o psychologa to na 100% do niego nie pójdę, bo była by to moja kolejna porażka, a gdyby jeszcze ktoś o tym wiedział to na pewno bym się nie pozbierał. Jedynym lekarstwem jaki mi do tej pory pomógł jest amfetamina, ale jestem bardzo świadomy i mimo, że nie boję się takich "specyfików" zażywać to wiem, że to jest syf i nie mam zamiaru się tym "leczyć" a jedynie biorę coś takiego jedynie przy imprezach ( oczywiście nie na każdej, narkotyki to u mnie rzadkość ).

 

Nie wiem co mi i wam da ten tekst ale dzięki, że mogłem to napisać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Siemasz. Stary, do psychologa faktycznie nie wiem czy jest sens iść. Wal od razu do psychiatry. Jak masz taki natłok negatywnych emocji, to czasem sama rozmowa i rozgryzanie problemów nie wystarczą - i trzeba włączyć leki przeciwdepresyjne. Musisz zmienić nastawienie że pójście do specjalisty po pomoc to porażka - to jest zajebisty sukces.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piszecie żeby iść do specjalisty.. mam co najmniej kilka spraw które powiniennem załatwić ale poprostu nie moge się zebrać.. czasem nawet jak postanowie coś zrobić to prędzej czy później zaczynam się nad tym zastanawiać i najczęściej dochodzę do wniosku, że to nie ma sensu.. Nie wiem czy opłaca mi się realnie pomyśleć o waszym pomyśle.. ehhh... często mam tak, że wstaje rano z energią do życia, mam ochotę coś zmienić a w połowie dnia wszystko ze mnie ulatuje i myślę o tym aby iść spać... następnego dnia kładę się spać z postanowieniem i chęcią by się zająć daną sprawą a rano budzę się i marzę o tym aby zostać w łóżku... W taki sposób na dłuższą metę do niczego nie dojdę i przez tą świadomość wolałbym poprostu raz na zawsze skończyć wszyskie problemy ;/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piszecie żeby iść do specjalisty.. mam co najmniej kilka spraw które powiniennem załatwić ale poprostu nie moge się zebrać.. czasem nawet jak postanowie coś zrobić to prędzej czy później zaczynam się nad tym zastanawiać i najczęściej dochodzę do wniosku, że to nie ma sensu.. Nie wiem czy opłaca mi się realnie pomyśleć o waszym pomyśle.. ehhh... często mam tak, że wstaje rano z energią do życia, mam ochotę coś zmienić a w połowie dnia wszystko ze mnie ulatuje i myślę o tym aby iść spać... następnego dnia kładę się spać z postanowieniem i chęcią by się zająć daną sprawą a rano budzę się i marzę o tym aby zostać w łóżku... W taki sposób na dłuższą metę do niczego nie dojdę i przez tą świadomość wolałbym poprostu raz na zawsze skończyć wszyskie problemy ;/

 

Dokładnie tak samo czasami mam. Też nie mogę się za nic zabrać, a jeśli już to porzucam to co sobie zaplanowałem...

Na prawdę udaj się do psychiatry, zapisze leki i będzie dobrze ;)!

 

W taki sposób na dłuższą metę do niczego nie dojdę i przez tą świadomość wolałbym poprostu raz na zawsze skończyć wszyskie problemy ;/

Sam stwierdzasz, że jak tak dalej będzie to nic się nie zmieni, a będzie tylko gorzej. Skończyć problem można udając się do psychiatry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może cię tym nie pocieszę, ale nie lubię ściemniać, plus nie jestem zwolennikiem "ugłaskiwania". Mam kiepską wiadomość - takie coś z dużym prawdopodobieństwem będzie się ciebie trzymać przez długi czas. Czemu tak twierdzę? Odpowiedź jest prosta: amfetamina. Zaliczyłem pięcioletnią "przygodę" z białym syfem kilka lat temu i niestety, poczucie "wypalenia", brak motywacji i tym podobne "atrakcje" stale mi towarzyszą. Człowiek niestety płaci za błędy ;) Ale nie ma to wcale znaczyć że trzeba płacić cenę najwyższą.

 

Śmiem twierdzić że samobójstwo ci "nie grozi" - samobójcy nie piszą o swoich zamiarach na forach, po prostu idą się powiesić czy rzucić z mostu i tyle. Ty napisałeś nam o tym co cie gnębi - to pierwszy krok ku temu żeby coś konkretnego z tym zrobić.

 

Jeśli masz tak jak piszesz, chwile entuzjazmu i przypływu energii, to wykorzystaj je na znalezienie i umówienie się na wizytę u psychiatry, mówiąc od razu na wstępie że masz problem z myślami samobójczymi. Nawet jeśli po jakimś czasie "zmiękniesz" to głupio odwoływać spotkanie, jeśli się "zapowiedziało" tak drastycznie - a jeśli nie odwołasz, to jest szansa że lekarz zaniepokojony niestawieniem się na wizytę powiadomi policje czy innych mundurowych i będzie niemiło :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mylisz się... moja przygoda jak to nazwałeś zaczęła się z 2 lata temu i od tego czasu wzięłem może 4 razy... mam trochę z tym do czynienia i wiem, że to jest NIC i nawet nie myślę o tym aby wziąć kolejny raz chociaż wiem doskonale, że mógłbym nawet dzisiaj czuć się jak szczęśliwy człowiek ( mam nadzieję, że nie namawiam xd )

 

Co do tego, że samobójstwo mi nie grozi to właśnie tego się najbardziej boję... Ktoś by mógł napisać abym zaczął wszystko od nowa, ale tak się po prostu nie da... według mnie w żadnym przypadku coś takiego jest nie możliwe... Kolejna sprawa, leki.. nie jestem przekonany co do tego sposobu... to chyba działa tak, że biorąc leki musiałbym ustawić swoje życie do pionu po czym je odstawić i samemu dalej się wszystkim zająć.. ale po raz kolejny przychodzi mi do głowy, że to nie ma sensu.. :(

 

może faktycznie nie potrzebnie zakładałem ten temat...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mto chyba działa tak, że biorąc leki musiałbym ustawić swoje życie do pionu po czym je odstawić i samemu dalej się wszystkim zająć.. ale po raz kolejny przychodzi mi do głowy, że to nie ma sensu..

Ba, bo tak jest ;) Przecież to sedno całego procesu. Procesu, który sprawi że na końcu nie wrócisz do stanu "nie ma sensu".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A środki dostępne bez recepty? Coś w ogóle pomaga poza lekami które przepisze lekarz?

 

Będę musiał się poważnie zastanowić nad pójściem do specjalisty. Sam już nie wiem co o tym wszystkim myśleć, w takich sytuacjach zastanawiam się co trzyma przy życiu ludzi którzy mają poważniejsze problemy i zawsze dochodzę do wniosku, że chyba nigdy tego nie zrozumiem..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Środki dostępne bez recepty są po to żeby nabijać kasę z naiwnych, wystrachanych Kowalskich, którzy nie chcą pójść do psychologa/psychiatry bo to społeczny stygmat nadal niestety, a którzy mają problemy i próbują specyfików dostępnych bez recepty. Tymczasem środki bez recepty to najczęściej jakieś wyciągi z roślin i tym podobne gówienka. Najlepiej działają leki syntetyczne, zaprojektowane do ściśle określonego działania. Więc niestety, na leki bez recepty nie ma co moim zdaniem liczyć. jest jeden tego plus - leki na receptę (a przynajmniej te refundowane) są dużo tańsze od tych "nabijaczy kasy". Przykład; za miesięczny zapas Seronilu płacę około 15 złotych. Tyle samo kosztuje opakowanie EkstraSpasminy, które po łyknięciu jednorazowo (dosłownie - wszystkie 10 czy 12 tabletek) daje jakiś tam leciutki, ledwo wyczuwalny efekt.

 

Ale to tylko moja opinia. Ja jestem zwolennikiem likwidacji mrówek napalmem - możesz sobie przenieść tą postawę na mój stosunek do leków. Nie "Deprim" - tylko "Prozac". Nie "Kalms" - tylko "Relanium". I tak dalej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ukryty, chłopaki mają rację, umów się na wizytę, narazie nie myśl co będzie poźniej.

Zobaczysz że jak poprawi się Twój stan psychiczny wtedy bedziesz mógł coś planować. W tym stanie jakim się znajdujesz

naturalne jest, że wszedzie widzisz tylko bezsens.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×