Skocz do zawartości
Nerwica.com

Gorzkie żale


cookie

Rekomendowane odpowiedzi

Jak juz wczesniej wspominałam, borykam się z depresją i nerwicą od około pół roku. Zaczęło się od sesji - ot, kilka niezdanych egzaminów czy zaliczeń. Przyszły wakacje i dla fun'u zapisałam się na lektorat wakacyjny, którego jeślibym nie zdała, miałabym dodatkową poprawkę. Później zaczęła się nauka, poprawy, w tym 1 niezdana. Później praktyki. A później znowu uczelnia. Robiło mi się słabo na samą myśl o nauce. Jakby mi było mało, zaczęłam udzielać korepetycji (4h w tygodniu). Wtedy właśnie zaczęły się moje problemy z bezsennością. Opuszczanie zajęć przez nieprzespaną noc było normą, w pewnym momencie kompletnie się poddałam i od stycznia w ogole nie pojawiałam się na uczelni. Non stop stresowałam się zaległym egzaminem, który udało mi się zaliczyć na 4,5 (musiałam się pochwalić :D), ale niestety nie podeszłam do sesji z II roku. W międzyczasie zaczęłam brać leki. Próbowałam się jakoś zebrać do kupy, ale jeszcze nie zrobiłam nic na zaległy semestr, a tu zaczął się już nowy i znowu: stres, opuszczanie zajęć, problemy ze snem itp. Dziś był mój najgorszy dzień odkąd biorę leki - zabrakło mi motywacji nawet do tego, żeby wyjść do sklepu albo zrobić sobie herbatę, generalnie cały dzień przepłakałam. Rodzice nie wiedzą, że jestem aż tak do tyłu ze studiami i tak naprawdę nie mam serca im powiedzieć, bo to dla nich tak ważne. Natomiast mój chłopak stwierdził, że zaczynam go już denerwować i rozpraszać swoim jęczeniem i tym, że wymagam od niego, żeby mnie "niańczył". Dodam, że mieszkam sama i powoli zaczynam przez to wariować, próbowałam znaleźć współlokatorkę, ale raczej nie chcę mieszkać z nikim obcym. Oprócz tego, moja pierwsza i największa miłość, dosłownie przed moim "poddaniem się" w kwestii studiów, namąciła mi ostro w głowie. Po 4 latach chłopak oznajmił mi, że też był we mnie szaleńczo zakochany i narobił sporych nadziei, a potem stchórzył. Dobrze, że mieszka 400km ode mnie, bo bym go chyba skopała :). Całe noce poswiecalam na pisanie do niego nie wysłanych nigdy listów i zadręczałam wyrzutami sumienia, że to w sumie rodzaj zdrady.

 

Dobrze wiem, że moje problemy są bardzo trywialne, ale musiałam to z siebie wyrzucić. Czuję się jak ostatni nieudacznik i nie chce mi sie na siebie patrzeć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cookie, być może uważasz, że Twoje problemy są błahe i trywialne, ale nerwica i depresja to nie jest "trywialna sprawa". Zresztą sama zauważyłaś, że ze względu na Twoje pogarszające się samopoczucie nie radzisz sobie z obowiązkami na studiach czy w relacjach z ludźmi. Do tego dochodzą objawy somatyczne, jak chociażby problemy ze snem. Ja na Twoim miejscu nie bagatelizowałabym całej sprawy. Może nie ma "tragedii", ale nie warto udawać przed otoczeniem, rodzicami, że jest OK, kiedy nie jest OK. To tylko komplikuje Twoją sytuację, bo najbliżsi nie mają pojęcia, że sobie nie radzisz, że potrzebujesz wsparcia. cookie, leczysz się, uczęszczasz na jakąś terapię? Czy w Twoim przypadku ratujesz się wyłącznie lekami?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzę na psychoterapię, ale spotkania odbywają się dość rzadko ze względu na to, że leczę się w publicznej przychodni. Przez pewien czas było lepiej, zaliczyłam zaległy egzamin, dostałam od lekarza zaświadczenie, żeby łatwiej mi było poukładać swoje sprawy. Ale ja nadal nie mogę się za to zabrać. Mało tego, zawalam bieżący semestr. Psycholog także namawia mnie do tego, żeby powiedzieć rodzicom, którzy wiedzą tylko tyle ze mam "kilka" egzaminów do tyłu i że się leczę. Boję się sprawić im zawód - oni bardzo się starają, żebym miała jak najlepsze warunki do studiowania i nieustannie mnie motywują do nauki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cookie,

A mnie sie wydaje, ze boisz sie ich reakcji, niezrozumienia awantury,że oni sie tak starają a Ty pozawalałaś egzamy, ze będzie hardkor w domu , bo pomimo tego,ze jestes dorosłaale to jednak rodzice i Ci pomagają, oni sie strają a Ty ich okłamujesz i jak to wyjdzie będzie awanturka i teksty ,ze teraz jak zawaliłaś masz szukac pracy że ich zawiodłaś,że jesteś nie odpowiedzialna itp itd. Ja bym Ci radziła wziąść zaświadczenie z poradni zdrowia psychicznego,ze się leczysz , opinie od psychiatry, psychologa, i do dziekana. Pokazać to poropsić o urlop dziekański na rok czasu. Idziesz do dziekana juz gotowym podaniem , gdzie jest przygotowana formułka wyrazam zgode i go molestujesz żeby sie zgodził podsuwasz mu ten papier i zapierdzielasz do dziekanatu z druga kartką,ze składzasz podanie o urlop dziekański na,który uzyskałaś juz zgode dziekana,że w dziekanacie lubi wszystko ginąc to masz ksero dwóch podań spietych razem składasz tez dwa spiete zszywaczem i panii Ci podbija ze wpłynęło. Później sobie spisujesz wszystkie zaległe egzaminy i łazisz z tę katrką z poradni zdrowia psychicznego po wszystkich wykładowcach i sie umawiasz na egzaminy idywidualnie , oczywście do podania w dziekanacie dołączasz ksero tych opinii od psychologa i psychiatry bo urlop bierzesz dziekański ze względu na stan zdrowia z powodu, którego zawaliłaś . Później bierzesz wszystkie ksiazki, które sa Ci potrzebne do zdania egzamów pakujesz sie i jedziesz do rodziców ładnie i po kolei wszystko im opowiadasz, mowisz ,ze przepraszasz,ale jesteś w rozsypce wziełas na rok urlop by doprowadzić sprawę do konca zalogowujesz sie w domu na ten rok i kujesz i do szkoły jeździsz i po kolei zdajesz te egzamy, jednocześnie chodzisz do lekarza cały czas, po roku jakos masz tę sprawę ze szkoła załatwioną, rok w plecy duzo ludzi tak ma ,ale przynajmniej jakiś porzadek z tym wszystkim jednoczęsnie leczysz się cały czas i ja bym tak zrobiła.

Sama pamiętam jak latałam na studiach i prosialam zeby ktoś mi podniósł ocenę o pól punktu bo do warunku mi tyle brakowało i znalazłam kogoś kto mi to zrobił i podwyższył wynik z jednego egzaminu o pół oceny. Pamiętam tez jak się bałam wejśći ktoś mi powiedział chcesz zawalić sobie całe studia i to może mieć wpływ na Twoje życie boisz się ,ale to moze zadecydować o Twoim zyciu ja bym wszedł i wchodziałam i prosiłam i przyniosło efekt a z moimi lękami to była masakra ,ale sie przelamałam. Byłam w lepszej sytuacji do Twojej, ale w Twojej sytuacji zrobiła bym własnie tak jak napisałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dostałam już od psychiatry wypracowanie na 2 strony a4, że się leczę itp. Sesja poprawkowa zacznie się za tydzień, zapisałam się na zajęcia w tym semestrze, ostro po terminie, ale dało radę. Miałam brać urlop zdrowotny, ale w końcu moja psycho powiedziała, że to nie ma sensu i żebym pchała to wszystko do przodu, ale tak bardzo brak mi motywacji... :( po prostu nie wiem w co mam ręce włożyć. Myślicie, że powinnam poszukać pomocy u psychoterapeuty prywatnie, żeby jakoś się zebrać? Co prawda nie stoję za różowo z kasą, ale z drugiej strony to moja przyszłość, nie wiem tylko czy to pomoże.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przede wszystkim cookie widzisz, że psycholog, która motywuje sprawiła, że idziesz "do przodu" :) ważne jest, żeby się regularnie z kimś spotykać, kto fachowo i rozsądnie pokaże palcem co jest nie tak, co trzeba przećwiczyć, wysłucha żali i zafunduje pozytywny scenariusz. Na razie nie szukaj psychoterapeuty na siłę. Pisz pamiętnik, żeby wprowadzić w swoje życie regularność (pomaga nastawienie sobie przypomnienia w koórce, po jakimś czasie ten nagły atak niechęci do wykonania czynności przechodzi). Zobaczysz jaki masz progres, bo on jest i to widać już po tych paru postach. już pierwsze kroki za Tobą, nie daj się :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×