Skocz do zawartości
Nerwica.com

Trąd psychiczny


tracący sens życia

Rekomendowane odpowiedzi

Zastanawia mnie co jest że niektórzy ludzie pomimo, iż o to nie zabiegają potrafią zjednać sobie ludzi, zdobywają przyjaciół, chłopaka/dziewczynę, kolegę/ koleżankę, a ja od 5 lat nawet nie mam z kim wyjść do kina. Oto sytuacja z mojego życia. Pracuje z koleżanką od 3 lat. Przez te 3 lata spotykaliśmy wiele osób. Starałem się u tych ludzi wzbudzić sympatię, jednak pomimo starań nigdy mi się to nie udaje. Koleżanka, natomiast wcale nie zabiega o czyjeś względy zawsze potrafi z tymi nowo poznanymi ludźmi się zaprzyjaźnić. Spędza z nimi czas poza pracą, chodzą na zakupy, do kina, planują wyjazd w góry itp. Mnie natomiast traktują jak powietrze. Nie odstaje od tych ludzi ani wiekiem, ani wykształceniem. Kiedyś zapytałem, co robisz, że potrafisz z nimi wchodzić w tak bliskie relacje. Nie wiedziała chyba co powiedzieć i powiedziała, że ona jest kobietą( a że pracujemy w dość sfeminizowanym środowisku) i kobietą lepiej się porozumieć i znaleźć wspólny język. Ja jednak nie jestem do tego przekonany bo w końcu gadają o facetach, a nawet jeśli nie jestem przez nie brany jako potencjalny facet to dlaczego nie traktują mnie jak zwykłego kolegi z którym można gdzieś wyskoczyć. Czy ja naprawdę jestem taki nic nie wart?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gdy ktoś za bardzo się stara.. wychodzi kupa

 

A jeśli przyjmiesz postawę naburmuszonego pustelnika będzie jeszcze gorzej...

Zastanawia mnie co jest że niektórzy ludzie pomimo, iż o to nie zabiegają potrafią zjednać sobie ludzi, zdobywają przyjaciół, chłopaka/dziewczynę, kolegę/ koleżankę, a ja od 5 lat nawet nie mam z kim wyjść do kina. Oto sytuacja z mojego życia. Pracuje z koleżanką od 3 lat. Przez te 3 lata spotykaliśmy wiele osób. Starałem się u tych ludzi wzbudzić sympatię, jednak pomimo starań nigdy mi się to nie udaje. Koleżanka, natomiast wcale nie zabiega o czyjeś względy zawsze potrafi z tymi nowo poznanymi ludźmi się zaprzyjaźnić. Spędza z nimi czas poza pracą, chodzą na zakupy, do kina, planują wyjazd w góry itp. Mnie natomiast traktują jak powietrze. Nie odstaje od tych ludzi ani wiekiem, ani wykształceniem. Kiedyś zapytałem, co robisz, że potrafisz z nimi wchodzić w tak bliskie relacje. Nie wiedziała chyba co powiedzieć i powiedziała, że ona jest kobietą( a że pracujemy w dość sfeminizowanym środowisku) i kobietą lepiej się porozumieć i znaleźć wspólny język. Ja jednak nie jestem do tego przekonany bo w końcu gadają o facetach, a nawet jeśli nie jestem przez nie brany jako potencjalny facet to dlaczego nie traktują mnie jak zwykłego kolegi z którym można gdzieś wyskoczyć. Czy ja naprawdę jestem taki nic nie wart?

 

No w sfeminizowanym środowisku poniekąd tak troszkę jest... Ty przynjamniej z babami pracujesz. Ja praktycznie sam muszę w biurze siedzieć. :roll:

 

[Dodane po edycji:]

 

tracący sens życia, ale co Ci zdiagnozowano? Nerwice? Depreche? BPD? CHAD? Na schize mi nie wygladasz, ale podpowiedz cos, moze jakos pomozemy?

 

Z tym może być ciężko. Umiejętności nawiązywania kontaktów nie nauczymy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tracący sens życia, ale co Ci zdiagnozowano? Nerwice? Depreche? BPD? CHAD? Na schize mi nie wygladasz, ale podpowiedz cos, moze jakos pomozemy?

Lekarka mi mówi że to fobia społeczna, ale ja podejrzewam BPD. Zrobiłem wszystkie badania psychologiczne i schizy faktycznie nie mam ale czuje się jak bym ją miał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo ciężko jest przełamać ten chory krąg. Jeśli nie uczestniczysz w życiu towarzyskim, automatycznie nie masz doświadczeń o których możesz rozmawiać z innymi, więc jest ciężej i tak w kółko. Bardziej się zniechęcasz, towarzystwo Cię przytłacza itd... Taka reakcja łancuchowa.

 

Słyszałem (ale nigdy nie próbowałem), że na takie dolegliwości, podobno bardzo dobry jest kurs aktorstwa (nie ma to nic wspólnego z zostaniem aktorem) oraz praca jako wolontariusz. Osobiście nie testowalem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witamy w klubie jak ja to nazywam "złej aury". Ale wiesz co, doszłam do wniosku, że to ma swoje dobre strony - beznadziejnych też czasem odpychasz. Wejdź kiedyś do kółka i się nie odzywaj, tylko słuchaj i się uśmiechaj do kobiet wokoło. I zapomnij, że to Ty tam siedzisz, po prostu słuchaj :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przyczyny mogą być różne. Ja ich wymienię kilka, powiązanych ze sobą oczywiście, żeby było w życiu Ci trudniej. ;)

 

Podstawą moim zdaniem, której brakuje fobikom społecznym, jest właśnie .... luz. Odprężenie, spokój, równowaga duchowa i nazywaj sobie to jeszcze jak chcesz. To właśnie to odprężenie, relaks rodzi takie poczucie wewnętrznego bezpieczeństwa, komfortu. A to z kolei sprawia, że jesteś w SPOKOJNY sposób otwarty na innych. Smakujesz ich. (absolutnie nie jak Hannibal Lecter ;) ) Cieszysz się ich reakcjami, uczuciami, rozmowami z nimi itd. A takie nastawienie robi z Ciebie poszukiwanego rozmówcę.

 

Z kolei spięcie powoduje, że Twoje reakcje są nienaturalne, wymuszone, dziwne.

 

To powyższe to po pierwsze. Po drugie - może po prostu poznawanie i utrzymywanie dobrych relacji z ludźmi traktujesz "zadaniowo"? To znaczy tak naprawdę absolutnie Cię oni nie obchodzą (lub co gorsza gardzisz nimi w duchu). Lecz powodzenie towarzyskie traktujesz jako sprawdzian swojej "wartości"? Coś jak pewne osoby na gronie, które "ścigają się", kto ma większą liczbę znajomych. I być może ludzie tę nieszczerość wyczuwają?

 

Trzecia rzecz - może przeżywasz jakiś okres przygnębienia (depresji) i nie jesteś po prostu w tym momencie atrakcyjnym rozmówcą?

 

Tak jak ludzie powyżej - radzę przestać się starać na siłę. Poza tym, zalecałbym duuuużo spokoju. Spokojne interesowanie się ludźmi naokoło. Mają oni różne problemy, odczucia, refleksje. Warto się nauczyć ich słuchać, bo większość z nas ma ochotę się wygadać przed kimś, kto nas wysłucha. Sztuka słuchania, tak na marginesie, jest sztuką trudną i rzadko posiadaną przez ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No wszystko fajnie, tylko dlaczego najwieksze zjeby (nie używam słowa debile, zjeb może być inteligentny) nie narzekają na życie towarzyskie. Nie sprawiają wrażenia osób szukających kontaktów. Samo się tak poprostu dzieje...

A często osoby miłe, starające się zyskać przycholność innych są odtrącane?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No wszystko fajnie, tylko dlaczego najwieksze zjeby (nie używam słowa debile, zjeb może być inteligentny) nie narzekają na życie towarzyskie. Nie sprawiają wrażenia osób szukających kontaktów. Samo się tak poprostu dzieje...

A często osoby miłe, starające się zyskać przycholność innych są odtrącane?

Ktos swobodnie operujacy slownictwem jak wyzej wobec osob trzecich moze niekoniecznie jest mily. Moze tu jest przyczyna?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No wszystko fajnie, tylko dlaczego najwieksze zjeby (nie używam słowa debile, zjeb może być inteligentny) nie narzekają na życie towarzyskie. Nie sprawiają wrażenia osób szukających kontaktów. Samo się tak poprostu dzieje...

A często osoby miłe, starające się zyskać przycholność innych są odtrącane?

Ktos swobodnie operujacy slownictwem jak wyzej wobec osob trzecich moze niekoniecznie jest mily. Moze tu jest przyczyna?

 

Idziesz po najmniejszej lini oporu. Gdyby tędy była droga napisałbym już złoty środek na wyjście z tego ''trądu''.

A co do umiejętności operowania słownictwem: znam ludzi którzy tego nie potrafią i tracący_sens_życia chciałby mieć chociaż w 1/4 takie życie towarzyskie co oni...

 

Piszę w tym poście nie dlatego, że jestem ''trędowaty psychicznie'' ale mam dosyć skromne życie towarzyskie które chciałbym trochę rozwinąć.

Na początek taka moja refleksa. Zauważyłem czasami, gdy jestem bardzo zadowolony z jakiejś rozmowy/imprezy/spotkania, że podczas rozmowy bardzo rzadko (niestety) włącza mi się taki dziwny stan, że nie myślę o niczym innym tylko o tym, że rozmawiamy, dziwnie staję się dosyć twórczy podczas rozmowy co intryguje rozmówcę. To takie coś jakby jechać samochodem w największą ulewę. Wycieraczki nie nadążają a ty jesteś maxymalnie skupiony na jeździe. Mam nadzieję, że zrozumiecie o co mi chodzi... Mój skromny zasób słownictwa nie potrafi inaczej wyjaśnić tego :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tracący sens życia, muszę przyznać, że na ogół z zainteresowaniem przeglądam zakładane przez ciebie tematy. Mamy pod pewnymi względami zbliżone podejście do otaczającej rzeczywistości z tą niewielką różnicą, że ja chyba troszeczkę lepiej sobie z sobą radzę;) Trudno mi tutaj cokolwiek zasugerować ponieważ generalnie zgadzam się z tym, co napisałeś. Są ludzie, którym nawiązywanie nowych kontaktów z innymi nie nastręcza żadnych absolutnie trudności oraz tacy, którzy pomimo swoich usilnych starań nie osiągają na tym polu sukcesów. Jeśli idzie o tych pierwszych, zastanawiającym może niekiedy wydawać się fakt, że atrakcyjność fizyczna, stopień wyedukowania czy też po prostu poziom reprezentowany przez danego osobnika, niewiele mają tutaj do rzeczy. Spotykałem niejednokrotnie osoby płytkie, z wyglądu nieciekawe oraz zupełnie niesympatyczne w obejściu, akceptowane jednak przez otoczenie i cieszące się jego szacunkiem. Osobiście pojęcia nie mam z czego taki akurat stan rzeczy wynika, ale sam z reguły staram się trzymać takich ludzi na dystans. Nie ułatwia mi to życia i prowadzi niekiedy do sytuacji konfliktowych, z którymi niestety nie zawsze potrafię właściwie się uporać, ale mam już taką swoją hierarchię wartości i jestem pod tym względem odporny na wpływ ogółu. Tych bardziej przyjemnych w odbiorze również spotykam i jestem pełen podziwu odnośnie łatwości, z jaką zjednują sobie aprobatę innych. Jest to coś coś, nad czym mnie samemu przychodzi niekiedy ciężko się napracować. Przyznaję, że mam tutaj nieco utrudnione zadanie ze względu na własne, pod wieloma względami, mało ciekawe położenie, jednak przynajmniej trzeba próbować jakoś sobie radzić;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zrob 1 krok! Siedzac w domu i piszac na forum nie pokonasz swoich problemow. Szukaj mozliwosci kontaktu z ludzmi i obserwuj siebie oraz ich reakcje na to co mowisz. A moze ludzi masz wokol siebie do d*** i dlatego ciezko ci sie dogadac?

Nie wiem jak wyglada twoje zycie, ale mozesz zaczac od prostych rzeczy - np zagadanie do kogos na przystanku - najpierw pytasz o godzine, pozniej zaczynasz o pogodzie i tak sie rozmowa toczy, chyba ze ten ktos nie chce rozmawiac - wowczas szukasz innej osoby.

Moze jestes pesymista?? Ludzie nie cierpia pesymistow, bo ci potrafia zatruc cie na caly dzien swoim pogladem an rzeczywistosc. Rozmawiaj o sprawach blachych, malo waznych, nie poruszaj trudnych tematow, chyba ze kogos znasz. Badz otwarty - ludzie ci zaufaja. Czesto sie usmiechasz? Czasem glupi usmiech potrafi przelamac wielkie lody. Pomysl co moze byc przyczyna. Z pewnoscia nie ma czegos takiego jak "trad psychiczny", ale wmawianie sobie "jestem do d***'" jest bardzo czeste. Pomysl jaki jestes - trzebabylo sie zapytac znajomej "powiedz mi szczerze, czy widzisz we mnie jakies wady? Bo chcialbym miec tak dobre stosunki z ludzmi jak ty, ale nie potrafie, moze robie cos zle?"

Nie wiem co ci jeszcze moge poradzic. Nie pisz rzeczy w ktore sam nie wierzysz, o jakim tradzie, bo z takim czyms nie da sie walczyc. Zamiast nazywac to tradem, postaraj sie poszukac przyczyny i remedium.

 

Z pewnoscia dasz sobie rade i cos wymyslisz!

Pozdrawiam:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak nie ma trądu jesty tylko "zła aura"

Dawno nikt tutaj nie zaglądał... Coś jest chyba na rzeczy jeśli chodzi o tę złą aurę :? Zastanawia mnie dlaczego często dzieje się tak, że niektóre osoby pomimo najszczerszych chęci i usilnych starań ze swojej strony często odchodzą z niczym, podczas gdy wszystko o co z taką pieczołowitością zabiegały staje się udziałem innych. Przy czym ci ostatni zwykle nie muszą nawet specjalnie się wysilać. Życie bywa wredne pod tym względem i trudno jest nad tym przejść do porządku dziennego. Taka postępująca izolacja od otoczenia znajduje też niekiedy źródło w sytuacji będącej wynikiem roli przydzielonej nam przez społeczeństwo. Czy będzie to np. praca w godzinach kompletnie nie pokrywających się z możliwościami w zakresie organizowania sobie wolnego czasu przez większość znajomych, czy też po prostu sam jej charakter decydujący o naszej pozycji społecznej. -O ile dobrze sobie przypominam, z tego co pisałeś można wywnioskować, że przynajmniej pod tym względem twoje położenie do najgorszych nie należy. Zupełnie oddzielną kwestią jest, jak w obliczu wszystkich porażek doświadczonych przez nas w przeszłości zachować pozytywny obraz samego siebie. Chyba po prostu nie ma na to siły i w pewnym momencie człowiek musi zacząć sobie zadawać pytania w stylu: Czy coś jest ze mną nie tak? A stąd już tylko krok do powstawania w naszych głowach teorii jak ta w tytule wątku...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moje życie towarzyskie też jest do dupy, ale nie dla tego, że nie umiem nawiązywać kontaktów, tylko raczej dla tego, że nie chcę, albo nawet nie umiem ich utrzymywać , podobno olewam ludzi, umiem gadać z obcymi - nie umiem z tymi których znam. Gdy poznaję grupę ludzi chętnie mnie oni słuchają, zwracają na mnie uwagę, rozmawiają ze mną, o wile bardziej niż z innymi obcymi. Tak samo jest jak poznaję jakiegoś pojedynczego człowieka. Często wśród obcych jestem tą tak jakby najważniejszą, zwłaszcza gdy jest to grupa ludzi, która wcześniej też się nie znała. Potem wszystko się pierdoli. Gdybym drugi raz spotkała tych samych ludzi byłoby zupełnie inaczej - o wiele gorzej. Nie wiem dlaczego tak jest. Jak kogoś poznaje chyba mnie on ciekawi, angażuje się w rozmowę jaką prowadzę . Podobno wydaję się wtedy być bardzo otwarta, chociaż prawda jest taka, że moja otwartość jest raczej pozorna. Jestem wesoła i miła. Tracący sens życia idź gdzieś, gdzie nikogo nie znasz, jeżeli masz możliwość wypij jakieś driny i spróbuj na początku chociażby udawać wesołego faceta. Po prostu do kogoś podejdź zacznij mówić, że jesteś tu nowy, że jesteś tu pierwszy raz ( w zależności od tego, gdzie będziesz), powiedz, że miała przyjść twoja koleżanka, ale wredna - się rozchorowała i cię wystawiła, powiedz, że czujesz się przez to trochę głupio, spytaj, czy ta druga osoba długo tu chodzi itp, itd, w środku rozmowy się przedstaw, coś w stylu " a tak w ogóle, to Marcin jestem.". I jak nie jesteś pewny siebie, to udawaj, że jesteś. Tam nikt cię nie zna, nikt nie pomyśli, że nie jesteś sobą. A idź gdziekolwiek. Przynajmniej spróbuj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chyba masz rację. Nawet sama porównuję się do aktorki, jak zaczynam nową relację.. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam i to granie specjalnie mi nie przeszkadzało, zwykle robiłam to rzadko poza tym mam chyba jakiś pociąg do bycia aktorką, w dzieciństwie często udawałam przed lustrem itp. Tylko ostatnio zaczyna mi się mieszać, sama nie wiem co udaje. Podam przykład, który mnie totalnie zmartwił i zdołował - byłam na cmentarzu, sama, nikt na mnie nie patrzył, modliłam się i jednocześnie zastanawiałam, czy robię to na prawdę, czy pod publikę.. To było takie.. smutne.

Czytałam trochę ten temat "aktorstwo", z jednej strony to mam, z drugiej, w relacjach długotrwałych jestem z reguły totalną nonkonformistką. Mówię swoje zdanie, często sprzeczam się z ludźmi, jak się z nimi nie zgadzam, tyram ich jak mnie wkurzą. Czasem nawet jakbym specjalnie chciała żeby mnie nie lubili.

U mnie to chyba kwestia wczesnego dzieciństwa. Podobno byłam bardzo żywym, śmiałym, itp. dzieckiem, potem coś się zjebało, przestałam się prawie w ogóle odzywać, moje zachowanie obróciło się o 180 stopni, dopiero niedawno zaczęłam wychodzić z mojego drugiego ja. Ale chyba nie pamiętam już jaka na prawdę jestem..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×