Skocz do zawartości
Nerwica.com

dylematy (eks?)anorektyczki


Gość Feith

Rekomendowane odpowiedzi

Natascha, dziękuję;) Dałaś mi nadzieję, że z anoreksji da się wyjść. Czasami trudno mi sobie wyobrazić siebie, która je to, na co ma ochotę, nie myśli w kółko o jedzeniu. Mam problem z wizją swojej osoby za parę lat. Wiem, że nie zawsze żyłam z Aną, ale zapomniałam już, jak to jest... Cieszę się, widząc kogoś, komu się udało. Domyślam się, jak wiele musiałaś przejść.

 

Terapeutka twierdzi, że wszystko u mnie jest na dobrej drodze, jak to ujęła; "widzi wolę życia". No i nie mam zaburzonego postrzegania swojego ciała. Teraz, wraz z nadejściem wiosny, zdarzają mi się jednak chwilowe napady. Zaczęłam odchudzanie równo rok temu. Wspomnienia wracają... Przed chwilą poczułam, że muszę teraz, zaraz, natychmiast się zważyć. 45,2kg w pełnym ubraniu i po wypiciu znacznej ilości wody, więc pewnie koło 44 tak naprawdę. I parę gramów więcej niż jakiś czas temu... Po raz pierwszy od kilku miesięcy nie mogłam się powstrzymać przed brzuszkami. Tylko 20, ale jednak poddałam się temu. Mam nadzieję, że następnym razem będę silniejsza.

 

Tym oto sposobem optymizm ostatnich dni gwałtownie mnie opuścił. Kiedyś słyszałam w głowie "jesteś słaba, bo nie umiesz się pohamować, po co to zjadłaś?!", teraz Ana podszeptuje swoje, ale słaba czuję się dopiero, kiedy jej ulegnę. Po czymś kalorycznym też nie czuję się dobrze:/

 

Dość moich narzekań! Pogoda jest, dobrze jest, znowu mi się układa, znowu doszukuję się wyimaginowanych problemów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uda Ci się! Zobaczysz! To po prostu musi trochę potrwać.

Wiesz co sobie pomyślałam kiedy znalazłam się w szpitalu?

-Co ja tutaj robię z tymi wszystkimi wariatkami? Przecież nie jestem taka chuda jak one.

Później okazało się, że one myślały dokładnie to samo o mnie.

Pierwszy miesiąc zupełnie nie mogłam się przyzwyczaić. Bałam się, że będę się dławić jedzeniem, a jak już coś zjem to natychmiast utyję do monstrualnych rozmiarów. Sam szpital na początku by dla mnie uciążliwy. Denerwowało mnie, że nie mogę zamknąć się w kiblu, łaźience, że ktoś patrzy kiedy jem i kontroluje ile zjadam. Ale z drugiej strony bardzo chciałam wyzdrowieć. Miałam też szczęście trafić na dobrych specjalistów.

Kiedy już przyzwyczaiłam się do szpitalnych zasad i swobodniej korzystałam z terapii, powoli zaczęłam trochę lepiej się czuć.

Tobie też terapia pomoże. Po prostu się jej trzymaj! :smile:

 

[Dodane po edycji:]

 

Zrozumiałem chyba na tyle żeby akceptować, nie zmuszać do jedzenia itd. Czy to dobrze, nie wiem.

 

Moim zdaniem źle robisz. Anoreksji niewolno akceptować, ani przymykać na nią oka. Jest nałogiem podobnie jak narkomania czy alkoholizm. Nałogowcy lubią swój nałóg i do puki niczego przez niego nie tracą nie widzą problemu, tymbardziej potrzeby leczenia.

W tej chwili nieświadomie wspierasz jej nałóg. Jeśli Ci na niej zależy ''potrząśnij nią'' zamiast ''głaskać po główce''. Powiedz jej wprost, że krzywdzi Cię swoją chorobą bo nie możesz patrzeć jak się niszczy, że im jest chudsza tym mniej Ci się podoba. Zagroź nawet, że odejdziesz jeśli nie zacznie się leczyć.

 

Zrób to dla niej- bo nie widzi błędnego koła, w którym tkwi. Nie chcesz chyba spokojnie i akceptująco przyglądać się jak rujnuje sobie zdrowie?

 

Prawdopodobnie w końcu sama się przebudzi, ale im później to nastąpi, tym boleśniejsze będzie to przebudzenie(będzie ją dobijał fakt, że włożyła tyle wysiłku- własciwie tylko po to by zrujnować sobie życie). Zaawansowaną anoreksję bardzo trudno wyleczyć. Oszczędź jej tego. Pomóż jej się ''obudzić" w porę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedy ja wylądowałam w szpitalu byłam chwilowo jedyną anorektyczką na oddziale. Byłam najchudsza, a dziewczyna, która już kończyła leczenie, pochłaniała przy mnie niesamowite wręcz ilości jedzenia, żeby jak najszybciej wyjść, wspierała mnie w przełamywaniu barier i dzięki temu szybko przestawiłam się na "tuczenie'. Było ciężko, ale uspokajało mnie, że przybieram na wadze wolno. Podczas gdy inni chcieli jak najszybciej wyjść, ja cieszyłam się, że nabieram ciała w swoim tempie. Później spotkałam chore, który kości wystawały spod kilku warstw ubrań, które koczowały przy kaloryferze, łapiąc choć odrobinę ciepła. Dziewczynę, która modliła się o tasiemca. Też czułam, że nie jestem taka jak one. Ale w tym okresie dogadałam się z niedoszłymi samobójczyniami, a jeden chłopak skutecznie podniósł moją samoocenę, więc zaczęłam żyć w zgodzie ze swoim ciałem. Potem było już tylko lepiej. Poznałam swojego obecnego chłopaka, on mi najbardziej pomógł. Dopiero zakończenie leczenia rzuciło mnie niejako na głęboką wodę.

 

[Dodane po edycji:]

 

Moim zdaniem źle robisz.

 

To zależy. Według mnie od tego czy dziewczyna jest świadoma swojego problemu i czy jej życiu bądź zdrowiu zagraża niebezpieczeństwo. Jeśli walczy z anoreksją, leczy się, może faktycznie nie trzeba koniecznie wciskać w nią jedzenia, wywoływać presji. To już jest dla niej trudne. Jeśli jednak nie przyjmuje do wiadomości, że jest chora, albo mimo to nie potrafi się zmusić do jedzenia, zbytnia delikatność może jej tylko zaszkodzić. Wtedy trzeba przyprzeć ją trochę do muru. Będzie zła, rozgoryczona, ale to doceni. Wiem po sobie. Gdy mama zmuszała mnie do jedzenia, w pierwszej chwili miałam ochotę ją uderzyć, a w następnej zarzucić ręce na szyję i dziękować. To skomplikowane, ale warto czasem anorektyczką pokierować. Ona potrzebuje kontroli, a sama się w niej gubi. Nieraz trzeba jej jakąś kontrolę narzucić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co ja tutaj robię z tymi wszystkimi wariatkami? Przecież nie jestem taka chuda jak one. - myślałam tak bo chociaż byłam bardzo chuda nie widziałam tego.

Widziałam chudość innych dziewczyn, a patrząc na siebie myślałam, że ciągle mam za dużo tu i ówdzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najgorsze co usłyszałam: "Anoreksja? Nie wyglądasz jak anorektyczka...". Oczywiście zaraz później dziewczyny zaczęły się poprawiać, że nie wyglądam tak źle, no ale to kości, ta szyja... Ja wiedziałam swoje. Nie wyglądasz jak anorektyczka? Ty gruba świnio! Nawet na anoreksję porządnie nie potrafisz zachorować!

 

Później myśli zmieniły tor, ale gdy przybierałam na wadze, boleśnie świadoma, że już nie jestem najchudsza, kiedy usłyszałam, że koleżanka nie-anorektyczka ma bardziej płaski brzuch, nie mogłam przestać go oglądać. No tak, racja, zapuściłam się... Nieważne, że był tylko wzdęty.

 

Do dziś zdarzają mi się takie chwile. Ale teraz staram się je ignorować. Na szczęście ktoś z bliskich co jakiś czas przywołuje mnie na ziemię. Nie jestem szkieletem, wyglądam jak szczupła dziewczyna w swoim wieku. Gdyby nie brak okresu, z powodzeniem mogłabym tak wyglądać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm... Kiedyś bardzo lubiłam pisać. Myśli o jedzeniu pochłaniały mnie do tego stopnia, że nie byłam w stanie skleić dwóch zdań. Tylko notowanie kalorii przychodziło mi z łatwością. Książki, które kiedyś tak lubiłam, teraz mnie nudziły. Pochłaniałam artykuły o dietach. (wciąż to robię czasami...) Zorientowałam się, że coś w moim myśleniu jest nie tak, ale przecież BYŁAM GRUBA. Aż tu nagle - wskakuję w spodnie sprzed dwóch lat (a w okresie dojrzewania to jednak znaczna różnica) i wiszą na mnie!

Myślę, że to były tylko sygnały ostrzegawcze. Ale czułam się nieszczęśliwa, a co ważniejsze - byłam ciężarem. Mama miała na głowie chorą babcię, ojca alkoholika i nie mogłam patrzeć, jak przeze mnie płacze. Kiedy poczułam, że odchudzanie wymknęło mi się spod kontroli, podjęłam decyzję. Niestety sama wola to nie wszystko, ale byłam jedyną na oddziale, która chciała się wyleczyć od początku. Nie, żebym poszła tam z własnej woli. Ale nie było scen. Z bólem przyjęłam decyzję rodziców, bo wiedziałam, że inaczej sobie nie poradzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie zapomniałam o forum;)

Święta minęły spokojnie. Oczywiście nawet wielkanocną ucztę skutecznie "odchudziłam", ale za to atmosfera była wybitnie rodzinna jak na nasz dom. Ojciec popija, ale bez specjalnych wyskoków. Teraz próbuję przestawić się nie powrót do nauki, ale z marnym skutkiem, chciałoby się dłuższej przerwy:)

 

Terapia czeka mnie dopiero za tydzień, wiadomo, święta. Psychicznie czuję się dobrze, powiedziałabym nawet stabilnie. Na wszelki wypadek jednak się nie ważę. Dzisiaj cztery różne osoby zwróciły uwagę na to, że jestem chuda... Czemu ja tego nie widzę? Co dziwne, po raz pierwszy uwagę na ten temat rzucił kolega, wcześniej nigdy się nie wypowiadał. Żartował, więc nie wiem czemu mnie to tak zirytowało. Z drugiej strony dobrze, że moja klasa jest szczera, wszyscy dobrze wiedzą, że leczyłam się w psychiatryku, a jednak traktują mnie na równi z innymi. Tak ma być.

 

Ojoj, znowu piszę o głupotach;) Natasha, mam pytanie - czy wyzbyłaś się nawyku planowania posiłków, myślenia o jedzeniu? Tak zupełnie? Zastanawia mnie czy to w ogóle możliwe...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie zapomniałam o forum;)

Psychicznie czuję się dobrze, powiedziałabym nawet stabilnie. Na wszelki wypadek jednak się nie ważę. Dzisiaj cztery różne osoby zwróciły uwagę na to, że jestem chuda... Czemu ja tego nie widzę? Co dziwne, po raz pierwszy uwagę na ten temat rzucił kolega, wcześniej nigdy się nie wypowiadał. Żartował, więc nie wiem czemu mnie to tak zirytowało. Z drugiej strony dobrze, że moja klasa jest szczera, wszyscy dobrze wiedzą, że leczyłam się w psychiatryku, a jednak traktują mnie na równi z innymi. Tak ma być.

 

To super! Naprawdę jestem z Ciebie dumna! :D

Przede wszystkim dlatego, że jesteś w stanie powstrzymać się przed ważeniem i nie spina Cię wspólny rodzinny posiłek- to bardzo dobrze świadczy.

Bardzo dobrym znakiem jest też to, że zirytowałaś się na uwagę- chuda, gdyż zacięta w chorobie anorektyczka potraktowałaby takie określenie jak największy komplement. To wszystko znaczy, że wracasz do zdrowia. 3maj tak dalej! :D

Planowaniem posiłków absolutnie się nie przejmuj, puki jesz regularnie i nie zmniejszasz ilości jedzenia. Ja nie do końca wyzbyłam się tego nawyku, ale mi to w niczym nie przeszkadza. Jem wszystko co lubię- od kebabu po pączki i nie boję się kalorii- myślę, że to jest najważniejsze ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, dość długo tu nie pisałam...

 

U mnie sprawy mają się tak: terapia postępuje, choć ojciec coraz więcej pije, a ja się coraz gorzej czuje... Od trzech dni tkwię w jakimś stanie depresyjnym, a dzisiaj przechodzę samą siebie. Najpierw nie mogłam wstać z łóżka, zmobilizowałam się koło południa, żeby się ubrać i leżałam dalej. Koncentracja mi siada, do niczego się nie mogę zabrać, a w dodatku moja mama niepokoi się tym stanem. Według niej to skutek niedożywienia, a ja nie mogę zaprzeczyć z całą pewnością, bo zbytnio mi to wszystko przypomina najgorszy okres anoreksji. Podobno jestem strasznie blada, siły faktycznie nie mam, skupić się na niczym nie mogę. Jem, no tak, ale... dzisiaj, do tej godziny: 1200kcal... Powinnam więcej, ale nie chce mi się nawet nic z tym robić.

 

Wiosenne przesilenie? Mam nadzieję...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej Feith

Takie dołki się niestety zdarzają. Ja też tak od czasu do czasu miałam. Nie przejmuj się to Ci minie, ale powinnaś mimo wszystko starać się nie zaniedbywać żywienia.

Najgorsze, że twój tata jednak pije. Rozmawiałaś o tym z terapeutą?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poruszam ten temat dość często... Ale terapia nie zmieni sytuacji domowej, wydaje mi się natomiast, że radzę sobie w niej w miarę dobrze. Terapeutka jest zadowolona, że zaczynam "żyć własnym życiem", a nie zamykać w czterech ścianach dysfunkcyjnego domu.

 

Staram się robić jakieś plany, zająć myśli czymś pozytywnym, urodziny, wakacje, ale ostatnio jestem jakoś bez ikry. Pewnie to przejściowe, mam tylko nadzieję, że nie schudnę bardziej, bo im jestem chudsza, tym bardziej wzrasta lęk przed kaloriami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz co, najlepiej omijaj wagę z daleka. Nie będziesz wiedziała czy schudłaś i nie będziesz się nakręcać.

Masz w domu malakser?

 

[Dodane po edycji:]

 

No, wreszcie mój mózg troche odpoczął po dzisiejszym dniu. Napiszę o co mi chodzilo z malakserem.

Więc, kiedy trudno Ci się zmobilizować do jedzenia, mozesz zrobić sobie koktajl. Wiem z własnego doświadczenia, że łatwiej zmusić się do przyjęcia płynu niz stałego pokarmu. Takie koktajle są cennym źródlem białka i róźnych składników odzywczych. Przy tym są tańsze i smaczniejsze od długo ''siedzących" w żołątku Nutridrinków- przynajmniej ja czułam się po nich bardzo ociężale.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki, praktyczne wskazówki zawsze się przydają;) Coś w tym chyba jest, bo kiedy piłam nutridrinki albo jakieś wysokaloryczne napoje mniej nad tym bolałam. Na razie od wagi trzymam się z daleka, a nad koktajlami pomyślę, kiedyś lubiłam z takimi rzeczami eksperymentować:)

 

Dziś miałam trochę lepszy dzień, po raz pierwszy zjadłam obiad nie wałkując tego w myślach i ogólnie jestem trochę podbudowana. Muszę tylko dotrwać do weekendu, bo przydałoby mi się wreszcie wyspać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej Feith

Sorry, że dopiero teraz odpisuję. Podam Ci moje sposoby na koktajle, może któryś Ci dopasuje :smile:

Pierwszy rodzaj robilam po prostu ze śmietany zmiksowanej z owocami(najlepiej z bananami). Drugi z przegotowanego mleka(surowe może spowodować niestrawność).

Gotowałam na wieczór pół litra mleka, czasem z dodatkiem łyżeczki masła(więcej kalorii i witamina A) można wrzucić do gotowania laskę wanilii dla smaku. Po ugotowaniu zostawiałam do przestygnięcia po czym wkładałam do lodówki- tak żeby nie zniszczyć kożucha(nienawidzę tego obrzydlistwa! :x ). Następnego dnia wyjmowałam mleko z lodówki i nożem zdejmowałam kożuch- niezaburzony schodzi pięknie w całości i wyjmowałam ewentualną laskę wanilii.

Później po prostu do malaksera razem z cukrem, żółtkiem(ponieważ nie ufam ''surowym'' jajkom wolałam takie gotowane minutę i przestudzone) i z czym tam się lubi: owocami, kakaem, można też zamiast żółtka dodać łyżkę serka homogenizowanego ale żółtko jest bardziej wartościowe;

 

Pamiętaj też , że po obiedzie warto położyć się na 20/30 min i żeby nie wałkować w myślach włączyć sobie coś relaksującego albo poczytać coś dla odwrócenia uwagi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam po raz kolejny;)

Pomyślałam, że warto tu zajrzeć od czasu do czasu. Ostatnio jedzenie zbytnio mnie pochłonęło, znowu zaczyna u mnie pełnić funkcję obronną. Cały swój stres przelewam na myślenie o posiłkach. A trochę się tego nałożyło: egzaminy w szkole, trzeźwienie ojca (diagnoza - zapalenie płuc, tylko dlatego nie pije od kilku dni i jest tak wkurzony, że strach się odezwać), no i parę problemów natury osobistej... To wszystko trochę mnie przerasta, boję się, że zaczynam znowu popadać w błędne koło. W maju czeka mnie wycieczka szkolna, ale ja potrafię myśleć tylko o tym, jak ja tam będę jeść... Nie mogę kombinować, bo będę pod stałą kontrolą wychowawczyni. A nie wyobrażam sobie opychania słodyczami po nocach, że już nie wspomnę o obiadokolacjach tuż przed snem. Myślę o zabezpieczeniu się w jakieś naturalne przekąski, ale fakt, że przez tydzień będę zdana na "obce" jedzenie mnie przeraża. Zastanawiam się, czy nie "rozchorować się" przed wyjazdem, ale to by była przegrana walkowerem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jej Feith, wyobrażam sobie ten stres związany z wycieczką. Zastanów się czy to dla Ciebie nie za wcześnie i jeśli uznasz, ze tak- porozmawiaj o tym ze swoim terapeutą, z mamą i nie jedź. Pamiętaj, ze zbyt silne napięcie psychiczne sprzyja powrotowi do złych nawyków.

Z drugiej strony tygodniowy wyjazd oderwał by Cię od problemów w domu.

Jeśli jednak nie jesteś jeszcze gotowa na takie wyjazdy to nie symuluj choroby ;) - tylko powiedz o tym terapeucie i mamie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmm .. To bardzo malutko przytyłaś ja do szpitala trafiłam z wagą 44kilo a po 4rech miesiącach wyszłam z wagą 56kg. Tam przełamałam się do jedzenia. Obecnie jestem w domu już od 4rech miesięcy a moja waga wskazuje 59kg. Nie mam pojęcia co mam zrobić .. jak schudnąć .. To chyba wina mojej psychiki że nadal nie akceptuje swojego ciała .. taka chudość mi się podobała . I chodź rodzice zmuszają mnie do jedzenia ja i tak po takim kilkudniowym objadaniu się wracam do diety aby przypadkiem nie przytyć , przeczyszczam się i tak w kółko. Mam wrażenie ze ta chęć bycia szczupłym mnie nie opuści nigdy. A Tobie życze powrotu do zdrowia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marta8787_87 myślę, ze powinnaś się cieszyć, że twoje ciało się zregenerowało. Wbrew pozorom to nie zawsze jest takie łatwe. Niektóre dziewczyny mają z tym problem.

Teraz potrzebna Ci jest dobra psychoterapia, żeby również psychika wróciła do normy.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Feith, właśnie zauważyłam Twój wątek... Wiesz, jakieś 3 lata temu przechodziłam przez coś podobnego. Najpierw anoreksja, potem depresja związana z wycieńczeniem organizmu. Ważyłam 43kg przy 170cm. Z tego da się wyjść!! Po pierwsze psychoterapia. U mnie rodzinna nic nie dała, bo chociaż moje problemy mogły mieć swoje źródło w rodzinie, to najważniejsze było to, że sama nauczyłam się sobie z nimi radzić.

Po drugie- Twoja postawa. Nie chcę oceniać Cię po tych paru postach ale bardzo przypominasz mi mnie samą z tamtego okresu. Chciałam wyzdrowieć i wszędzie szukałam pomocy, ale mimo wszystko nadal cała moja energia była w pewien sposób nastawiona na kontrolę tego co jem, ile, kiedy. Nie zaczniesz od razu jeść normalnie, to przyjdzie z czasem, bardzo powoli. Ale staraj się!

I jeszcze coś- wyjdź do ludzi, spędzaj jak najwięcej czasu ze znajomymi, odśwież stare kontakty, znajdź sobie jakieś szalone hobby, zrób coś na co zawsze miałaś ochotę- takie rzeczy pomagają zapomnieć, odciągnąć uwagę od jedzenia, stracić nad tym kontrolę- brzmi absurdalnie ale tego właśnie potrzebujesz!

Trzymam za Ciebie kciuki, pamiętaj- można z tego wyjść !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki, seiya, ale wciąż chyba nie do końca w to wierzę... Dawno nie pisałam, przyszedł czas to zmienić. Nie zaglądałam tu, ponieważ było lepiej. Znacznie lepiej. Teraz... sama nie wiem.

 

Wraz z nadejściem wakacji, wróciły myśli o jedzeniu. I ten irracjonalny lęk, którego już dawno nie czułam. Nie boję się przytyć. Uważam, że jestem zdecydowanie za chuda, tęsknię za swoimi kształtami. Jednak moja terapeutka stwierdziła, że jestem nietypowym przypadkiem anoreksji, w której liczyło się samo jedzenie, nie dążenie do "idealnej" sylwetki. I właśnie to jedzenie nie daje mi spokoju. Łapię się na rozmyślaniu, co by tu jutro zjeść...

 

Chyba faktycznie mam za dużo czasu, a za mało zajęć, które odciągnęłyby mnie od samej siebie. Wychodzę z domu, ale nie daje mi to jakoś radości. Może gdybym poczuła lato, świat nabrałby ciekawszych barw, ale jak na razie robię dobrą minę do złej gry. Boję się, strasznie się boję, że to się zacznie od początku... Jedząc obiady w szkole nie miałam możliwości obliczania kaloryczności i bez problemu wcinałam schabowego. W domu tak nie potrafię. MUSZĘ wiedzieć. Lody? Nie, dzięki, mam przy sobie jabłko... Tym sposobem na pewno nie przytyję, a powinnam, jeśli chcę jeszcze kiedyś mieć okres. Coraz częściej myślę, że nie wrócę do normy sama.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej Feith!

Zrób sobie podstawowe badania i idź z wynikami do internisty. Nie przejmuj się, że myślisz o jedzeniu, ważne byś w ogóle jadła!

I jeszcze coś, chodzisz dalej na terapię?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, mam terapię raz w tygodniu.

 

Podstawowe badania? W sensie badanie krwi itd.? Najpewniej okaże się, że mam anemię, ale przynajmniej będę wiedziała, co dalej ze sobą zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Feith, kiedy czytam twoje posty nie zadziwia mnie w nich obrzydzenia do swojej osoby, sa pełne ciepła i dojrzałości. Wydaje się, że rozumiesz terapię i chcesz wyzdrowieć.

Ja przeszłam swoją terapię ekspresowo - bez cackania się, nie dbałam o siebie, jadłam na siłę, część wymiotowałam. I mam co mam.

Najważniejszy jest spokój ducha, duch jest chory, ale przy odrobinie wytrwałości go uleczysz.

Wiem, co to jest anoreksja, to lęk i panika przeszywane cienkimi nitkami złudnej dumy - jeśli masz ochotę pogadać - zapraszam na pw.

 

Wierzę w ciebie kochanie, myślę, że jesteś na dobrej drodze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×