Chciałam się przywitać...
Seiya, lat 22 studentka.
4 lata temu miałam depresję wywołaną wycieńczeniem organizmu i anoreksją. Wyszłam z anoreksji- wyszłam z depresji. Zajęło mi to około 1,5 roku terapii w tym tylko 7 miesięcy na antydepresantach.
Do niedawna ten smutek i bezsilność wydawały mi się totalną abstrakcją, o sobie w tamtym czasie myślałam jak o kompletnie obcej kobiecie, tak daleko byłam od tego wszystkiego, że sama nie byłam w stanie uwierzyć w to, że było ze mną tak źle...
I teraz wszystko wróciło. Ale tym razem jest inaczej, mniej smutku więcej zdenerwowania, wewnętrznego niepokoju, braku wiary w siebie i wyrzutów sumienia, nawet o najmniejsze rzeczy. Mam wrażenie, że zawaliłam wszystko tak bardzo, że to koniec, że nic już nie ma sensu. Wyolbrzymiam najmniejsze potknięcia, o większych nie jestem w stanie myśleć, tak bardzo mnie przerażają. Czuję się okropnie samotna chociaż mam fantastycznych przyjaciół i kochającą rodzinę, która już raz mi pomagała i była ze mną przez cały czas.
Po pierwszym całym przepłakanym dniu pobiegłam do psychiatry, już wiedziałam, że to nie jest "chwilowe". Przed tym psychiatrą nie umiem się do końca otworzyć, cały czas porównuję go do poprzedniego, który niestety w tym momencie jest dla mnie niedostępny, mieszkam na drugim końcu kraju. Mam nadzieję, że to tylko takie pierwsze wrażenie.
Rozpisałam się...mam nadzieję, że komuś udało się przez to przebrnąć
Pozdrawiam