Skocz do zawartości
Nerwica.com

problem czy złudzenie.?


nieidealna

Rekomendowane odpowiedzi

nie poddawać.. eh..

 

Potrafisz walczyć, inaczej już dawno by Cie tu nie było. Do pewnych rzeczy faktycznie musimy się zmuszać, ale często wychodzi nam to na dobre :)

 

No właśnie, Tup_tup ma rację :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tylko.. jaki w tym wszystkim sens.?

 

Jaki ?! :shock: Twoje szczęście! Twoje normalne życie!

 

Grzebałam, grzebałam i znalazłam, myśle, że powinnaś to przeczytac:

Przejrzalam prawie wszystkie wasze posty poczytałam,przeanalizowałam.i niedobrze mi się robi jak czytam większąsc z was. Tkwicie po same uszy w nerwicy lękowej , cierpicie niewyobrażalny ból..Wiem bo sama cierpiałam 5 lat . Bierzecie prochy i odwalacie fuszerkę chodząc do psychiatry ..kiedy czujecie ze to nie ten lekarz ze nie pomaga wzruszacie ramionami ze widocznie tak musi byc..Rozlazli w chorobie zniecheceni umiecie jedynie zrzedzic ze juz nie macie siły walczyc ze to was przerasta..ze nic nie pomaga. Kazda moja wizyta u psychoanalityka byla podroza w najbardziej bolesne fragmenty mojego zycia trzeba CHCIEC sie na to odwazyc a wy boicie sie mówic szczerze o swoich problemch , mówicie" ja nie umiem z obcą osobą, nie chce rozdrapywac starych ran, chce zapomniec. ..." Po każdej wizycie dlugo analizowałam spotkanie i zawsze miałam na zadanie jakąś prace , ćwiczenia wiec godzina wizyty dawała bardzo długotrwale efekty..przeczytałam mase ksiazek i nie mowilam wtedy " to nie pomaga , ja mam gorzej ..." czytałam chłonęłam uczyłam sie tej choroby az wreszcie spojrzałam strachowi w oczy ..Na spotkaniach z moim psych. Jak pisałam omawialismy bardzo trudne rzeczy z przeszlości ..bolało bardzo...czasem płakałam u niego okrutnie ..czesto miewałam ataki u niego wtedy on uczyl mnie jak je opanowaac..wszystko pod JEGO okiem a nie cichutko w czterech scianach"bo mi juz nikt nie jest w stanie pomóc".. Kazdy nawrót choroby traktowałam z przyzwoleniem. Pozwalałamzeby kazdy atak mnie ogarnął...trwał...i minął..przestałam sie bac A tu co czytam? bojęsie wiem ze niepowinnam ale nie umiem..jestem za słaba.."Ktos radzi nie uciekaj spojrz lękowi w oczy a wy odpowiadacie " nie moge bo chyba bym zwariował nigdy sie nie odwaze. ZYGAC sie chce. Nie macie za grosz CHECI zeby wyjsc z tej choroby . wiec dalej nazekajcie tkwijcie w tym uścisku lęku i nie szukajcie tu pomocy bo jej nie znajdziecie ..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie mam nerwicy.. ani nic z tych rzeczy.

takie coś mnie nie motywuje, wręcz przeciwnie - zniechęca.

traktuje to trochę jako wymądrzanie się. to raz.

dwa. należy pamiętać, że jedni są słabsi psychicznie, inni silniejsi - mówię ogólnie.

trzy. jaki sens ma terapia, kiedy nie chce się wyleczenia.? żaden.

cztery. ludzie różnią się też pod względem mentalności. złości mnie cholernie takie generalizowanie.

i pięć: NIE MIERZ INNYCH SWOJĄ MIARĄ. to, że Tobie się coś udało nie oznacza, że wszystkim musi. analizując takie zachowanie, sądzenie, że: "jeżeli mi się udało, to innym też musi" świadczy jak dla mnie o tym, że dana osoba uważała się za najbardziej chorą i chyba liczy na oklaski, aplauz, bo udało jej się z tego wyjść. gratuluje, że się udało, ale może warto zwrócić uwagę na to, iż każdy człowiek jest inny, inaczej odbiera pewne sytuacje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie mam nerwicy.. ani nic z tych rzeczy.

takie coś mnie nie motywuje, wręcz przeciwnie - zniechęca.

traktuje to trochę jako wymądrzanie się. to raz.

dwa. należy pamiętać, że jedni są słabsi psychicznie, inni silniejsi - mówię ogólnie.

trzy. jaki sens ma terapia, kiedy nie chce się wyleczenia.? żaden.

cztery. ludzie różnią się też pod względem mentalności. złości mnie cholernie takie generalizowanie.

i pięć: NIE MIERZ INNYCH SWOJĄ MIARĄ. to, że Tobie się coś udało nie oznacza, że wszystkim musi. analizując takie zachowanie, sądzenie, że: "jeżeli mi się udało, to innym też musi" świadczy jak dla mnie o tym, że dana osoba uważała się za najbardziej chorą i chyba liczy na oklaski, aplauz, bo udało jej się z tego wyjść. gratuluje, że się udało, ale może warto zwrócić uwagę na to, iż każdy człowiek jest inny, inaczej odbiera pewne sytuacje.

 

No brawo, Nieidealna, pokazałaś się z innej strony - konkretnie, zdecydowanie, masz swoje zdanie, a to ważne, również przy podjęciu decyzji o rozpoczęciu leczenia ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak. mam swoje zdanie i zazwyczaj różni się ono od innych. no ale cóż, życie. ostatnio mam lekki spadek nastroju, ale denerwują mnie ludzie, którzy próbują wzbudzić we mnie swego rodzaju poczucie winy, pokazać: o Ty się użalasz, nic nie robisz z sobą.

a najlepsze w tym wszystkim jest to, że większość z nich tez długo rozważała podjęcie leczenia.

no cóż.. zapomniał wół jak cielęciem był.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie mam nerwicy.. ani nic z tych rzeczy.

takie coś mnie nie motywuje, wręcz przeciwnie - zniechęca.

traktuje to trochę jako wymądrzanie się. to raz.

dwa. należy pamiętać, że jedni są słabsi psychicznie, inni silniejsi - mówię ogólnie.

trzy. jaki sens ma terapia, kiedy nie chce się wyleczenia.? żaden.

cztery. ludzie różnią się też pod względem mentalności. złości mnie cholernie takie generalizowanie.

i pięć: NIE MIERZ INNYCH SWOJĄ MIARĄ. to, że Tobie się coś udało nie oznacza, że wszystkim musi. analizując takie zachowanie, sądzenie, że: "jeżeli mi się udało, to innym też musi" świadczy jak dla mnie o tym, że dana osoba uważała się za najbardziej chorą i chyba liczy na oklaski, aplauz, bo udało jej się z tego wyjść. gratuluje, że się udało, ale może warto zwrócić uwagę na to, iż każdy człowiek jest inny, inaczej odbiera pewne sytuacje.

 

Ten cytat to miał być tylko przykład tego, że można sobie poradzić, że można wygrać. Jeśli o mnie chodzi, zrobiłam raptem pół kroku więcej od Ciebie, również jestem na początku, ale staram się...

Nigdy nie mierzyłam innych swoją miarą bo sama tego nie lubię. Pomijając już fakt, że ja nie mam żadnej miary bo niczego jeszcze nie osiągnęłam.

No cóż staram się Ci pomóc, choć trochę Cię zmotywować, ale widzę efekt odwrotny. Powiedz mi czy Ty sama wiesz czego chcesz? Czego oczekujesz choćby od tego miejsca?

 

Milkne...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

właściwie to nie wiem. nigdy nie wiedziałam. nigdy nie potrafiłam się określić.

 

a to z ta miara to do cytatu dalej.

 

dziś jest cudownie. denerwuje znajomych. zresztą.. inni tez mnie denerwują. tylko oni nieświadomie.

 

ach. w ogóle to zdałam sobie sprawę, że od ponad 6 lat mam obsesje na punkcie jednej kobiety. uh.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ach. w ogóle to zdałam sobie sprawę, że od ponad 6 lat mam obsesje na punkcie jednej kobiety. uh.

 

Obsesję? Tzn. w jakm sensie, że czujesz do niej przeogromną (aż taką dziwną) sympatię czy wręcz przeciwnie-nie możesz jej znieść? (jeśli nie chcesz to nie odpowiadaj)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przeogromne uwielbienie. często o niej myślę.. kiedy idę do szkoły, patrze ciągle na jej dom i jej szukam obok niego.. gdy idę do kościoła to samo.. często zdaje mi się, ze ją widzę. kiedy długo z kimś nie gadam, to moje stosunki z nim się ochładzają. a ją zawsze przyjmuje z otwartymi rękami, ogromną radością.

wciąż wszędzie jej wypatruje...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale to uwielbienie nie ma podtekstu seksualnego? Tzn. to jest taka przeogromna niewyjaśniona sympatia, takie jakby czysto platoniczne uczucie do niej, wręcz idealizacja tej kobiety tak? Czujesz się przy niej bezpiecznie, ufasz jej bezgranicznie, myślisz, że tylko ona Cię rozumie, i czujesz się z nią jakby mentalnie związana, jakby była Ci kimś bardzo bliskim (jeśli tak to wiem dobrze o czym mówisz. I rozmawiałam już na ten temat z moją psychterapeutką)... To częste "zjawisko" przy zaburzeniach osobowości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

seksualnego.? absolutnie.

tak. Ona jest idealna. i innych gryzłam za to, że nie mieli dla mnie czasu.. a Ona..

ehh. od ponad 6 lat ją znam.. baa. chyba nawet 7.

była ze mną na kolonii.

potem rozmawiałyśmy trochę na gg chyba.

potem kolejna kolonia z nią... i częściej rozmawiałyśmy.. potem jej wyjazd za granice.. rzadsze rozmowy.. i tak jakoś to było. teraz rozmawiamy baardzo rzadko. na gg tylko. jest kilkadziesiąt minut rozmowy, któraś z nas musi iść i np. 2 miesiące ciszy.. i tak dalej.. ale ja wciąż tak samo lubię z nią rozmawiać. kiedyś w realu się spotykałyśmy... dziś bardzo rzadko, a jak już to tylko przypadkiem. ale ja wciąż tak samo jej wypatruje. wciąż tak samo lubię przechodzić koło jej domu.. nie wiem, czy czuje się z Nią mentalnie związana. czasem wydaje mi się, że się trochę gniewam na nią, że nie rozmawiamy. ale nie. jak tylko zamienimy kilka słów.. jak tylko ją zobaczę.. wiem, ze nie mogłabym się na nią gniewać. jest ode mnie starsza o około 10lat.. ale jest.. cudowna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To tak jak u mnie... Takie idealizowanie pewnych "wybranych" osób, i właśnie trochę starszych kobiet. Przyznałam się do tego mojej psychoterapeutce (choć łatwe to nie było, było mi wstyd i bałam się, jak zareaguje, ale stwierdziłam, że muszę to powiedzieć, bo może mieć to duże znaczenie dla dalszego przebiegu terapii :roll: ), ba!, nawet jej się przyznałam, że ją też tak uwielbam! :oops: Bo tak jest... To jest właśnie taka przedziwna sympatia i chęć bycia blisko tej osoby. Ale nie ma to nic wspólnego z seksem, pożądaniem fizycznym itp. Więc naprawdę Cię rozumiem. Z tym gniewaniem się też mam podobnie - jakbym bała się odrzucenia, i była zła, że się nie widujemy, bo ja tęsknię... Lecz przy ponownym spotkaniu złość i rozżalenie mijają.

Moja psychoterapeutka twierdzi, że to może być związane z brakiem ciepła i miłości od mamy, i że właśnie w innych kobietach (ciepłych, empatycznych, delikatnych) szukam zrozumienia i ciepła matki, którego mi brakowało w dzieciństwie. Ja się przed tą teorią osobiście bronię rękami i nogami, sama nie wiem... :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie to jest tak, że na "pierwszym miejscu" stoi osoba, z którą aktualnie mam najczęstszy kontakt, choć o tych innych nie zapominam i dalej czuję do nich wielką sympatię. Teraz jest to moja psychoterapeutka... Pokręcone to, zawsze się tego wstydziłam, i myślałam, że tylko ja tak mam, że jestem taka dziwna... :oops: , potem na psychoterapii dowiedziałam się, że ludzie z zaburzeniami osobowości bardzo często idealizują pewne osoby i zrobiłyby dla nich dosłownie wszystko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale.. wiesz.. dla mnie to wszystko cholernie dziwne.. od zawsze chciałam być na coś chora.. mieć "coś z głową". i teraz.. kiedy niby mogę coś nie tak mieć z psychiką.. to to wydaje mi się niemożliwe.. i zwyczajnie w to nie wierze.

a M... jutro znów przejdę obok jej domu.. znów będę jej wypatrywać.. kiedyś miałam jej zdjęcie w telefonie, a potem dopiero zapytałam czy bym mogła mieć to zdjęcie w telefonie, nie mówiąc jej, że już mam.. powiedziała, że wolałaby nie.. ale nie dlatego, ze mnie nie lubi.. tylko jakiś tam sensowny powód podała.. spoko. usunęłam.. ale.. tak mi brakuje jej głosu.. tak chciałabym ją zobaczyć, chociaż z daleka..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm... Jeśli tak bardzo tęsknisz to może byś się po prostu z nią umówiła na herbatę skoro masz z nią kontakt przez gg? Przecież nic w tym złego, znajomi ludzie spotykają się pogadać itd. Przechodzisz koło jej domu, więc mieszka niedaleko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na gg rzadko gadamy.. bardzo, jak juz mówiłam.. nieraz pisałam jej smsa, czy możemy się spotkać.. ale nie odpisywała.. ale ja to rozumiem.. pracuje.. i to dużo.. i nie mam jej tego za złe.. choć bardzo mi jej brakuje.. nawet jak mnie znienawidzi i tak ją będę uwielbiać.

 

[Dodane po edycji:]

 

linka, nie wiem, czy jestem zakochana.. wydaje mi się, że nie.. chociaż w sumie nie wiem, co to zakochanie i jak to się 'objawia'.

nie umiem tego wyjaśnić.. ona po prostu jest KIMŚ i nikt jej nie zastąpi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tego co pisze Niedealna to mi się Linka wydaje, że to uczucie to właśnie jakby rodzaj przyjaźni, ale nietypowej, takiej raczej emocjonalnej więzi, oddania, poczucie akceptacji i zrozumienia w kontaktach z tą osobą, silna chęć i potrzeba bycia blisko niej, gdyż wydaje się, że tylko ona nadaje życiu sens. Taka właśnie pokrewna dusza tylko, że sympatia ta jest u osób z zaburzeniami osobowości odczuwana dużo dużo silniej niż u innych (podobnie jak inne emocje), wiąże się z idealizowaniem i uwielbieniem ponad wszystko (czasem z okresami dewaluacji). Właśnie tak jak u mnie... :oops:

Ja byłam w związkach z mężczyznami, byłam w nich naprawdę zakochana, to była prawdziwa miłość. A to uczucie do niektórych trochę starszych kobiet to zupełnie inna relacja, na innej zasadzie, to nie jest takie zakochanie, to po prostu przeogromna sympatia (z naciskiem na przeogromna :P ). Trudno wyjaśnić to komuś, kto tego nie czuje... :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×