Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

Monika1974, Ja też idealizuję albo dewaluuję niektóre osoby, tak już robimy.

 

Spróbuj to zaakceptować, bo tego się tak szybko nie zmieni a raczej można to zmienić tylko przez terapię. Jak byś nie chciała z nim być to byś nie była, a jednak jesteś i zabolało Cię to że miał taką rzecz w poczcie.

 

^^ To o czymś świadczy ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coś cicho tu ostatnio...

 

Miałam wczoraj sesję. Nadal spotykam się z terapeutką nieregularnie, ale... znowu zaczynam czuć więź, i ufać jej. I właśnie dlatego staram się ją do siebie zniechęcić. Przez ostatni tydzień gorliwie wysyłałam jej smsy prowokujące ją do zrezygnowania z prowadzenia mojej terapii.

Wczorajsze spotkanie było... dziwne. Duże przeżycie. Miałam z nią rozmawiać o tych smsach, ale gdy już usiadłyśmy to zaczęło się ze mną dziać coś dziwnego. To przez przedwczorajszą wizytę u dentystki, którą cholernie przeżyłam, myślałam, że nie wytrzymam z bólu (zrywam amalgamaty, leczę i dobudowuję wszystkie zęby bez znieczulenia). I od tamtego momentu coś się stało z moim ciałem, zacisnęło mnie na dobre. Terapeutka zapytała mnie, dlaczego funduję sobie takie tortury, bo przecież wiem, że zastrzyk mimo wszystko boli mniej, a ja bardziej przeżywam i boję się tego borowania na żywca niż samego znieczulenia. I miała w tym sporo racji. Ja lubię siebie wystawiać na próby i cierpienia, lubię testować, ile jeszcze wytrzymam, czy w ogóle wytrzymam, lubię gnębić swoje ciało choć jednocześnie chcę je chronić. Czasem na tym fotelu dentystycznym dosłownie umieram, nie wiem gdzie jestem, ból jest tak silny (bo moje zęby są masakryczne do leczenia).

Zapytała czy chcę się pozbyć tego napięcia. Chciałam, bardzo, bo już nie mogłam wytrzymać. Reszta sesji odbyła się więc na materacu, ja leżałam, ona przy mnie siedziała na podłodze. Uczyła mnie głęboko oddychać przeponą, sporo rozmawiałyśmy o moich lękach. Zgodziłam się zdjąć okulary choć nie robię tego nigdy przy nikim, bo muszę zawsze widzieć wszystko wokół mnie, one też odgradzają mnie w pewien sposób od ludzi. Dałam jej się do siebie zbliżyć emocjonalnie, zaufałam jej.

Rozmawiałyśmy o tym, czego się boję. W pewnym momencie żeby rozładować napięcie zaczęłam sobie wbijać paznokcie w kark, ale ona mi zdjęła z niego moje dłonie i powiedziała, że tak już potrafię, że to pomaga tylko na chwilę. Byłam u niej bliska rozpłakania się, miałam łzy w oczach, próbowała mi pomóc puścić w końcu to wszystko, ale tym razem jeszcze się nie udało.

W pewnym momencie zaczęła pytać o mojego ojca, mówiła, że jestem owocem miłości jego i mojej mamy, że oni mnie stworzyli – i w tym momencie poczułam jeszcze większe obrzydzenie do swojego ciała. Poprosiłam, żeby podała mi okulary, jak słusznie zauważyła chciałam się znowu odgrodzić. Nienawidzę swojego ciała.

To była bardzo ważna sesja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja dzis byłam na wizycie. Porozmawiałam i nawet dostałam pewne odpowiedzi. Boję się miłości, tak bardzo boję się odrzucenia, że szukam na siłę powodów by nie zakochać się, zabijam w sobie to co mogloby byc piękne, bo boję się cierpieć.

 

Szkoda, że następne spotkanie mam za 2 tyg.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

-asia-, jestem pod wrażeniem... ważne rzeczy dzieją się dla Ciebie teraz w sesji... ja to nazywam przechodzeniem przez zmiany, chociaż nie wiem jeszcze dokąd zmierzam.

 

jeszcze niedawno tak się czułam. jakbym właśnie przechodziła przez takie zmiany. ale znowu cofnęłam się bardzo. aż do miejsca w którym jeszcze nie byłam, a cel podróży jest czymś kompletnie abstrakcyjnym. abstrakcyjna jest sama podróż.

jutro mam terapię i mieszane uczucia do niej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, Kasiu to przejsciowe, mówię Ci. Uświadamisz sobie coraz to więcej i więcej. To przyprawia o ból głowy, o gorsze samopoczucie. Mówię Ci,że to wszystko zacznie się w końcu układać.I w głowie, w myślach i będzie rzutowało na Twoje samopoczucie. Kasiu ile Ty już chodzisz na tą terapię?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasiu, to prawda, ostatnio każda sesja wywiera na mnie ogromne wrażenie i na każdej dużo się dzieje. Aż się boję myśleć co z tego dalej wyniknie, bo te spotkania robią się coraz bardziej intensywne, zbliżam się bardzo do terapeutki, zaczynam jej naprawdę bardzo ufać i jednocześnie bardzo się tego boję, bronię się przed tym rękami i nogami. A Monika ma rację, często trzeba się cofnąć, żeby pójść znów do przodu. Czasem trzeba się cofnąć bardzo daleko... Tak faktycznie jest, sprawdziłam na sobie. ;)

 

Paranoja, a na jaką terapię chodzisz? tzn. w jakim nurcie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przynajmniej u mnie tak jest. Mało jest u mnie na grupie osób które coś mówią, nawet jak się ich pyta. Panie psycholożki gadają w kółko to samo, a mianowicie: "Myślę, że możecie się zastanawiać czy jesteśmy w stanie znieść wasze problemy", "Pewnie tęsknicie za panią Anią (poprzednia terapeutka która odeszła z powodu ciąży) ona teraz opiekuje się własnym dzieckiem, a nie wami" i ogólnie gadki na ten temat. Nie wiem jak coś w tym stylu ma pomagać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przynajmniej u mnie tak jest. Mało jest u mnie na grupie osób które coś mówią, nawet jak się ich pyta. Panie psycholożki gadają w kółko to samo, a mianowicie: "Myślę, że możecie się zastanawiać czy jesteśmy w stanie znieść wasze problemy", "Pewnie tęsknicie za panią Anią (poprzednia terapeutka która odeszła z powodu ciąży) ona teraz opiekuje się własnym dzieckiem, a nie wami" i ogólnie gadki na ten temat. Nie wiem jak coś w tym stylu ma pomagać.

 

No mnie takie gadki też by na pewno zniechęciły. :pirate::roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie o tym mówię :/ Ale cieszę się że niedługo zaczynam indywidualną terapię. Tzn za niecałe 2 miesiące

 

[Dodane po edycji:]

 

mi matematyca znów grozi że mnie nie przepuści do następnej klasy. Ale mówi tak już trzeci rok więc nvm ; >

 

[Dodane po edycji:]

 

Aaaaaa to nie tu miało być !!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja zaczynam psychoterapię od poniedziałku. Mam bardzo mocną więź ze swoją mamą. Kiedy mówię coś o niej na terapii, to mnie całkowicie rozwala psychicznie... i nie wiem, jak mam ugryźć ten problem. Bo zanim będzie lepiej, zanurzę się w ciemną otchłań, a przecież muszę jakoś funkcjonować...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jutro też mam terapię :P . I czekam na nią z napięciem, zastanawiam się, co takiego się na niej tym razem wydarzy... Ostatnio stała się dla mnie całkowicie nieprzewidywalna. :twisted:

W dodatku jutro już zamieszkam w nowym miejscu... Ciekawe jak będzie. :zonk: Jestem trochę spanikowana, bo ciężko mi się przyzwyczaić do nowych miejsc, ludzi... :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, Kasiu, dziękuję, szczerze mówiąc to dla mnie teraz duże wyzwanie, tym bardziej, że przeprowadzam się praktycznie z głuszy do stolicy... :pirate: Na początku będzie pewnie ciężko, ale mam nadzieję, że przetrwam ten okres i będzie ok.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Grunt, to znaleźć tam kogoś, do kogo będzie można się zwrócić. Grunt to ktoś zaufany lub ktoś, kto wzbudzi Twoje zaufanie. Wiem, co znaczy problem z adaptacją. Znajdź w stolicy swój "kąt", miejsce, ludzi, sytuacje, w których poczujesz się bezpieczna. Trzymam za Ciebie kciuki. :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×