Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fobia społeczna!


Pustka

Rekomendowane odpowiedzi

Przez 10 lat, nie licząc ostatniego roku nie było choćby jednej osoby, która by się mną zainteresowała, ani przejęła się tym co się ze mną dzieje.

Też na to kiedyś narzekałem. Ale później dobrze się nad tym zastanowiłem i doszedłem do wniosku, że z jakiej racji ktoś inny ma być zainteresowany moją osobą jeżeli ja sam nie jestem w ogóle zainteresowany innymi? A nawet jak jestem zainteresowany to w ogóle tego nie okazuję? Miałem jakieś nierealne wymagania, że ludzie mają do mnie pisać, dzwonić, smsować, zagadywać, pytać co u mnie, interesować sie mną, zapraszać mnie na imprezy itd., a sam nie robiłem kompletnie nic w drugą stronę, tylko czekałem na wszystko jak jakiś hrabia, zero własnej inicjatywy. Oczywiście moja postawa obojętności wynikała głównie z moich problemów psychicznych ponieważ byłem nieśmiały, nie chciałem być nachalny oraz bałem się odrzucenia. Nie potrafiłem tego zbalansować i wylądowałem na przeciwległym biegunie, przez co ludzie myśleli, że mam ich w dupie.

 

Pomijam tutaj pytania w stylu "Co Ci jest?", bo sam jako dzieciak nie znałem na nie odpowiedzi. W normalnej rodzinie taką interesującą osobą powinien być rodzic dziecka, ale ja normalnych rodziców nie miałem.

Ja pamiętam, że w gimnazjum rodzice czasami pytali się mnie 'Co tam w szkole?' czy coś w tym stylu, a ja przeważnie odpowiadałem jednym słowem 'nic' lub 'dobrze' i tyle. Te pytanka rodziców wydawały mi się sztuczne. Nigdy przed swoimi rodzicami się nie otwierałem, nigdy im nie ufałem, zawsze denerwowały mnie takie pytania, nawet do dnia dzisiejszego mnie one wkur*iają. Już prędzej przed obcymi się otworzę niż przed nimi. Oczywiście moje zachowanie nie było bezpodstawne. Mimo, że wykonywane było całkowicie nieświadomie to miało swoje przyczyny, które zaistniały w przeszłości. Niech sobie rodzic nie myśli, że jeżeli zje*ał całą przeszłość i nie ustanowił żadnych, zdrowych relacji, nie rozmawiał z dzieckiem to nagle gdy zada takie pytanko to będziemy rozmawiać jak gdyby nigdy nic, otóż nie będziemy i dobrze o tym wiedziałem już nawet jako nastoletni gówniarz. Moim zdaniem chore relacje w moim domu są całkowicie nie do zmiany, nie do ruszenia z WIELUUU (wielu, wielu, wielu, wielu, wielu) powodów więc nawet nimi sobie dupy nie zawracam, skupiam się na obcych ludziach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

monooso, Hej, ja w przeciwienstwie do Ciebie, w domu mialem bardzo dobre relacje. I co - lipa, nic a nic nie zredukowalo to mojej fobii. Nam brakuje milosci i zrozumienia. Piszesz ze nic nie dawales to jak miales prawo czegos oczekiwac ? Ja dawalem zawsze pierwszy i czy to znaczy ze zapraszal mnie ktos na impreze - NIE. Ludzie to egoisci pamietaj, oni czuja ze my ich przeswietlamy na wylot w pierwszej minucie rozmowy. Sa tak przerazeni ze sie nas boja ;) E tam my tu pitupitu o ludziach egoistach a czas plynie nieustannie. Nie przejmuj sie niczym, staraj sie miec wyjebane i daz do jednego celu. BYC BOGATY i SZCZESLIWY = po trupach oczywicie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też miałam wygórowane wymagania co do ludzi wokół,

ale przecież żeby mogli mi pomóc to musieli by wiedzieć co mi jest a ja tak chętnie się nie dzielę swoimi uczuciami

kiedy ktoś się pytał jak tam u Ciebie? odpowiadam zdawkowo -OK

choć w ogóle nie było OK

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do bycia ofiarą w grupie - niestety (prawie) zawsze ktoś nią jest. Są nawet grupy, które utrzymują swoją konstrukcje tylko dzięki ofierze. Często strzelaniny, a raczej masakry w szkołach są dokonywane przez ofiary albo ludzi uważających się za nich. Lata cierpień i upokorzeń sprawiają, że ludziom odpierdziela. A później płaku, płaku, że jakiś 'psychol' pozabijał 'niewinne' osoby. W tych klimatach polecam film Nasza Klasa albo "Bang, Bang, You're Dead". Zauważyłem, że coraz popularniejsza staje się przemoc psychiczna dlatego, że jest ona trudno wykrywalna (kiedyś była stosowana głównie przez kobiety). Ogólnie raczej ofiarom się nie pomaga bo to powoduje, że twoje miejsce w hierarchii ulega degradacji - większość ludzi jest bierna i udaje, że nic nie widzi, albo bierze aktywny udział by osiągnąć wyższą pozycję. Jeśli chodzi o psychologię grup to zachowujemy się identycznie jak zwierzęta.

 

Osoby z nerwicami, lękami, depresjami są łatwymi ofiarami dlatego nie powinny liczyć na pomoc otoczenia, chociaż oczywiście tego niesamowicie potrzebują. Wyobraźcie sobie jak przyjemnie by się chodziło na studia/pracy gdyby ludzie byli wobec ciebie w porządku i zajmowali się swoimi sprawami (świadomie generalizuje). Nie mówię o ulgowym traktowaniu.

 

Oczywiście nie wszyscy ludzie to kurwy - spotykałem naprawdę spoko ziomków. Jednak im większe skupisko ludzi, większa grupa tym większe prawdopodobieństwo, że będziesz na celowniku jako jednostka mniej zaradna.

 

Sam nie raz próbowałem wyjść na ludzi - czułem motywacje, staram się zachować dyscyplinę itp i wszystko poszło się jebać prędzej czy później. Żyję w pętli swoich destrukcyjnych nawyków i nie potrafię z niej wyjść. Nie potrafię też wyjść z roli ofiary. Ostatnio nastąpiła u mnie całkowita rezygnacja i pogodzenie się z losem - coś jak stan, który następuje przed śmiercią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja dawalem zawsze pierwszy i czy to znaczy ze zapraszal mnie ktos na impreze - NIE.

Co takiego dawałeś? Ja natomiast nie dawałem nic, przyjąłem postawę, że mi to wszystko lata obok ch*ja i mnie często zapraszano. Ostatnio się zastanawiałem po co ja tam w ogóle chodziłem bo i tak praktycznie o niczym sensownym nie rozmawiałem (nie miałem o czym, wymyślałem tylko) i doszedłem do wniosku, że głównie dla alkoholu, a nie dla towarzystwa. Chodziłem tam tylko zrobić z siebie idiotę oraz nawalić się tak, że w 90% przypadków zaliczałem zgona. Pewnie tylko dlatego byłem zapraszany ponieważ robiłem 'show' i robiłem to w pełni świadomie, z premedytacją, sam miałem z tego ubaw po pachy. Nie potrzebuję żadnych imprezek, ani nic z tych rzeczy. Mogę sobie samemu wypić w domu i też dobrze się bawię.

 

Ludzie to egoisci pamietaj, oni czuja ze my ich przeswietlamy na wylot w pierwszej minucie rozmowy. Sa tak przerazeni ze sie nas boja ;)

Niektórzy to są wręcz zesrani. Tutaj występuje paradoks. Ja się ich boję, a po ich zachowaniu widać, że oni jeszcze bardziej mnie się boją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do bycia ofiarą w grupie - niestety (prawie) zawsze ktoś nią jest. Są nawet grupy, które utrzymują swoją konstrukcje tylko dzięki ofierze. Często strzelaniny, a raczej masakry w szkołach są dokonywane przez ofiary albo ludzi uważających się za nich. Lata cierpień i upokorzeń sprawiają, że ludziom odpierdziela. A później płaku, płaku, że jakiś 'psychol' pozabijał 'niewinne' osoby. W tych klimatach polecam film Nasza Klasa albo "Bang, Bang, You're Dead". Zauważyłem, że coraz popularniejsza staje się przemoc psychiczna dlatego, że jest ona trudno wykrywalna (kiedyś była stosowana głównie przez kobiety). Ogólnie raczej ofiarom się nie pomaga bo to powoduje, że twoje miejsce w hierarchii ulega degradacji - większość ludzi jest bierna i udaje, że nic nie widzi, albo bierze aktywny udział by osiągnąć wyższą pozycję. Jeśli chodzi o psychologię grup to zachowujemy się identycznie jak zwierzęta.

 

Osoby z nerwicami, lękami, depresjami są łatwymi ofiarami dlatego nie powinny liczyć na pomoc otoczenia, chociaż oczywiście tego niesamowicie potrzebują. Wyobraźcie sobie jak przyjemnie by się chodziło na studia/pracy gdyby ludzie byli wobec ciebie w porządku i zajmowali się swoimi sprawami (świadomie generalizuje). Nie mówię o ulgowym traktowaniu.

 

Zgadzam się z tym. Byłam dręczona w szkole i obrałam taktykę wycofywania się, ucieczki, chowania. Ale równie dobrze mogłam nagle zacząć objawiać agresję. I wszyscy by się dziwi dlaczego tak nagle, dlaczego takie grzeczne, ciche i spokojne dziecko, dlaczego wyżywa się na "niewinnych" kolegach, przecież nic nie robili. Żaden nauczyciel ani rodzice nie wiedzieli co się dzieje. Nawet jak mówiłam, to nie zwracali uwagi. Byłam z tym sama. Do tej pory nikt nie wie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ryska, no to ci współczuje. Mam nadzieję, że sobie jakoś z tym radzisz. Dobrze, że nie ma u nas takiego powszechnego dostępu do broni :mrgreen:

 

Szczerze mówiąc gdybym mógł bezkarnie użyć broni to pewnie bym skorzystał z okazji. Jest taka jedna osoba z przeszłości, którą mógłbym zdjąć bez wyrzutów sumienia. Myślałem, że nienawiść z biegiem lat blednie, ale się myliłem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

monooso, Hej, ja w przeciwienstwie do Ciebie, w domu mialem bardzo dobre relacje. I co - lipa, nic a nic nie zredukowalo to mojej fobii. )

Czasem bardzo dobre relacje w domu mogą być tak naprawdę za dobre, co również może wywołać/nasilić fobię.

Rozwiń myśl. Tu chodzi o te klasyczne rozpieszczenie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z tym. Byłam dręczona w szkole i obrałam taktykę wycofywania się, ucieczki, chowania.

Ja też byłem dręczony w gimnazjum i nawet podejrzewałem o to w dużym stopniu swoje obecne problemy ale powróciłem pamięcią do wczesnego dzieciństwa, czasów podstawówki i co się okazało? Otóż to, że nie byłem wtedy w ogóle gnębiony, a moje zachowanie bylo IDENTYCZNE jak te, za które rzekomo obwiniałem to co działo się w gimnazjum. Po prostu ja od zawsze byłem wycofany i schowany. Od zawsze byłem jakiś dziwny, inny, no kur*a słów mi brakuje bo w całym swoim życiu nie spotkałem takiej drugiej osoby. Widywałem osoby mocno zaburzone, widywałem typowych kozłów ofiarnych, widywałem przydupasów, widywałem wszystko, wszystko widywałem, każdy typ ludzi, ale takiej dziwnej osoby jak ja to nie widziałem. Po prostu stałem z boku, obserwowałem, czułem się od zawsze jak taki młody, perfidny psychopata, jak dorosły dziad w skórze dziecka, który prześwietla wszystkich na wylot, włącznie z nauczycielami, który ma wszystko i każdego rozpracowanego, nikt mnie nie zaskoczył, pełen ogar całego terenu, każdego zachowania itp. Cichy, grzeczny, ułożony, z boku, nie okazujący emocji, mający wszystko w dupie, niebezpieczny, a nawet nieprzewidywalny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

monooso, Hej, ja w przeciwienstwie do Ciebie, w domu mialem bardzo dobre relacje. I co - lipa, nic a nic nie zredukowalo to mojej fobii. )

Czasem bardzo dobre relacje w domu mogą być tak naprawdę za dobre, co również może wywołać/nasilić fobię.

Rozwiń myśl. Tu chodzi o te klasyczne rozpieszczenie?

Tak o rozpieszczanie, w sensie zbyt przyjazne nastawienie rodzica do dziecka. Jedno dziecko zareaguje na to tak, że zacznie się nieznośnie zachowywać, a drugie popadnie w zaburzenia lękowe przy konfrontacji ze światem, bo nie będzie umiało radzić sobie w niespokojnych sytuacjach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z tym. Byłam dręczona w szkole i obrałam taktykę wycofywania się, ucieczki, chowania.

Ja też byłem dręczony w gimnazjum i nawet podejrzewałem o to w dużym stopniu swoje obecne problemy ale powróciłem pamięcią do wczesnego dzieciństwa, czasów podstawówki i co się okazało? Otóż to, że nie byłem wtedy w ogóle gnębiony, a moje zachowanie bylo IDENTYCZNE jak te, za które rzekomo obwiniałem to co działo się w gimnazjum. Po prostu ja od zawsze byłem wycofany i schowany. Od zawsze byłem jakiś dziwny, inny, no kur*a słów mi brakuje bo w całym swoim życiu nie spotkałem takiej drugiej osoby. Widywałem osoby mocno zaburzone, widywałem typowych kozłów ofiarnych, widywałem przydupasów, widywałem wszystko, wszystko widywałem, każdy typ ludzi, ale takiej dziwnej osoby jak ja to nie widziałem. Po prostu stałem z boku, obserwowałem, czułem się od zawsze jak taki młody, perfidny psychopata, jak dorosły dziad w skórze dziecka, który prześwietla wszystkich na wylot, włącznie z nauczycielami, który ma wszystko i każdego rozpracowanego, nikt mnie nie zaskoczył, pełen ogar całego terenu, każdego zachowania itp. Cichy, grzeczny, ułożony, z boku, nie okazujący emocji, mający wszystko w dupie, niebezpieczny, a nawet nieprzewidywalny.

sprawdzałeś czy nie masz aspergera?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mark123, U mnie występowało zarówno jedno jak i drugie. Wynikało to z tego, że mój ojciec ma nierówno pod sufitem, jest w nim tak jakby parę osobowości i raz zachowywał się tak, a raz odwrotnie. Do tego duży wpływ miało jeszcze to czy był trzeźwy, czy nie. Natomiast moja matka faktycznie jest zbyt nadopiekuńcza ale ja nie czuję tego. Dla mnie jej zachowanie jest sztuczne i fałszywe, tak to ujmę. Nie jest to takie zachowanie jak innych osób tylko sztuczne, wyreżyserowane, tak to odbieram, np. jej jakieś pytanka. Gdy coś o mnie pyta to wyczuwam wstyd z jej strony i zakłopotanie, tak jakby robiła to na siłę i się wstydziła. Od zawsze to wyczuwałem. Nie idą za tym żadne pozytywne emocje, czysta reżyserka podszyta wstydem.

 

-- 18 lut 2015, 00:16 --

 

sprawdzałeś czy nie masz aspergera?

Nie sprawdzałem ale czytałem kiedyś o tym, sporo pasuje ale z tego co pamiętam to nie zdiagnozowałem tego u siebie, coś mi nie pasowało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od zawsze byłem jakiś dziwny, inny, no kur*a słów mi brakuje bo w całym swoim życiu nie spotkałem takiej drugiej osoby. Widywałem osoby mocno zaburzone, widywałem typowych kozłów ofiarnych, widywałem przydupasów, widywałem wszystko, wszystko widywałem, każdy typ ludzi, ale takiej dziwnej osoby jak ja to nie widziałem.

Też drugiego takiego dziwadła, jak ja, nie spotkałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mark123, Wiesz... ja nie mówię, że byłem najgorszy. Nie chciałbym zamienić się z niektórymi osobami, które widywałem. Chodzi mi o to, że się wyróżniałem, byłem wyjątkowy, inny niż reszta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mark123, U mnie występowało zarówno jedno jak i drugie. Wynikało to z tego, że mój ojciec ma nierówno pod sufitem, jest w nim tak jakby parę osobowości i raz zachowywał się tak, a raz odwrotnie. Do tego duży wpływ miało jeszcze to czy był trzeźwy, czy nie. Natomiast moja matka faktycznie jest zbyt nadopiekuńcza ale ja nie czuję tego. Dla mnie jej zachowanie jest sztuczne i fałszywe, tak to ujmę. Nie jest to takie zachowanie jak innych osób tylko sztuczne, wyreżyserowane, tak to odbieram, np. jej jakieś pytanka. Gdy coś o mnie pyta to wyczuwam wstyd z jej strony i zakłopotanie, tak jakby robiła to na siłę i się wstydziła. Od zawsze to wyczuwałem. Nie idą za tym żadne pozytywne emocje, czysta reżyserka podszyta wstydem.

Ja miałem w przeszłości z ojcem dobre relacje, obojętne, czy był trzeźwy czy nie. No, chyba, że wkurzony, wtedy mój mózg się "przegrzewał". Do mnie rodzice byli zdecydowanie zbyt przyjaźnie nastawieni, głównie matka, która była także bardzo usługująca dla mnie i te rzeczy przyczyniły się do wielu z moich problemów.

 

mark123, Wiesz... ja nie mówię, że byłem najgorszy. Nie chciałbym zamienić się z niektórymi osobami, które widywałem. Chodzi mi o to, że się wyróżniałem, byłem wyjątkowy, inny niż reszta.

Też byłem inny, niż reszta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ryska, no to ci współczuje. Mam nadzieję, że sobie jakoś z tym radzisz. Dobrze, że nie ma u nas takiego powszechnego dostępu do broni :mrgreen:

 

Szczerze mówiąc gdybym mógł bezkarnie użyć broni to pewnie bym skorzystał z okazji. Jest taka jedna osoba z przeszłości, którą mógłbym zdjąć bez wyrzutów sumienia. Myślałem, że nienawiść z biegiem lat blednie, ale się myliłem.

 

 

Ja bym z checia sam wwymierzyl sprawiedliwość za lata upokrzen , za wypowiedzane słowa , za przemoc psychiczna i fizyczna w szkoile do której poszedłem po gimnazjum , za to ze wpakowano we mnie leki i siedze w tych lekach 10 lat wszyscy powinni zaplacic .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ryska, no to ci współczuje. Mam nadzieję, że sobie jakoś z tym radzisz. Dobrze, że nie ma u nas takiego powszechnego dostępu do broni :mrgreen:

 

Szczerze mówiąc gdybym mógł bezkarnie użyć broni to pewnie bym skorzystał z okazji. Jest taka jedna osoba z przeszłości, którą mógłbym zdjąć bez wyrzutów sumienia. Myślałem, że nienawiść z biegiem lat blednie, ale się myliłem.

 

 

Ja bym z checia sam wwymierzyl sprawiedliwość za lata upokrzen , za wypowiedzane słowa , za przemoc psychiczna i fizyczna w szkoile do której poszedłem po gimnazjum , za to ze wpakowano we mnie leki i siedze w tych lekach 10 lat wszyscy powinni zaplacic .

 

Współczuję naprawdę takich sytuacji bo szkoła bywa też strasznym doświadczeniem. Widziałem i słyszałem o wielu sytuacjach prześladowani, znęcania się nad innymi uczniami. Straszne, że w ludziach jest aż tyle znieczulicy. Ja miałem kilka sytuacji gdzie ktoś próbował mnie atakować w tych czasach ale byłem dość zawzięty i w przypadkach bezpośredniego zagrożenia agresywny więc nie byłem prześladowany. Niekiedy zderzenie z rzeczywistością bywa okropnym doświadczeniem. Ogólnie czasy szkoły wspominam dobrze jednak zbyt dużo było w niej patologii, znieczulicy itp... przez co na pewno w jakimś stopniu zniechęciłem się do części społeczeństwa. W szkole rządziło prawo pięści, pieniędzy i znajomości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

o tak szkoła była straszna ;) Wstawanie na 8:00, odrabianie zadań domowych, sprawdziany itp. Największymi terrorystami w szkole są nauczyciele ;) A tak na poważnie to też miałem kilka nieprzyjemnych sytuacji. Ale się tym nie przejmuję. Generalnie miło niektóre rzeczy wspominam: gnój na lekcjach religii, kradzieże ze sklepów, przesłuchania całej klasy u dyrektorki itp ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też byłem dręczony w gimnazjum i nawet podejrzewałem o to w dużym stopniu swoje obecne problemy ale powróciłem pamięcią do wczesnego dzieciństwa, czasów podstawówki i co się okazało? Otóż to, że nie byłem wtedy w ogóle gnębiony, a moje zachowanie bylo IDENTYCZNE jak te, za które rzekomo obwiniałem to co działo się w gimnazjum. Po prostu ja od zawsze byłem wycofany i schowany. Od zawsze byłem jakiś dziwny, inny, no kur*a słów mi brakuje bo w całym swoim życiu nie spotkałem takiej drugiej osoby. Widywałem osoby mocno zaburzone, widywałem typowych kozłów ofiarnych, widywałem przydupasów, widywałem wszystko, wszystko widywałem, każdy typ ludzi, ale takiej dziwnej osoby jak ja to nie widziałem. Po prostu stałem z boku, obserwowałem, czułem się od zawsze jak taki młody, perfidny psychopata, jak dorosły dziad w skórze dziecka, który prześwietla wszystkich na wylot, włącznie z nauczycielami, który ma wszystko i każdego rozpracowanego, nikt mnie nie zaskoczył, pełen ogar całego terenu, każdego zachowania itp. Cichy, grzeczny, ułożony, z boku, nie okazujący emocji, mający wszystko w dupie, niebezpieczny, a nawet nieprzewidywalny.

Miałem tak samo, ale u mnie dopiero w liceum zaczęło się gnębienie, po prostu to zależy na jakich ludzi trafisz. W gimnazjum na przerwach w szkole po prostu chodziłem pod salę, albo gdzieś daleko i siedziałem tak sobie. Rzadko z kimkolwiek zamieniłem słowo, bo miałem zupełną pustkę w głowię. Jedynie jeśli ktoś do mnie zagadał to mu odpowiadałem. Ogólnie zawsze miałem przeświadczenie, że szkoła nie jest dla mnie. Ludzie byli dla mnie nieciekawi, niedojrzali, ich żarty były na poziomie przedszkola, poziom nauczania był za niski i za wolny. Miałem wrażenie tracenia czasu. Ten "pełen ogar całego terenu" to jest niestety nasza cecha, fobików. Ostatnio słyszałem od znajomego pytanie: "Czemu ja zawsze mam taką świadomość wszystkiego i wszystkich wokół?". Tak mamy, dużo widzimy, dużo czujemy, niestety dla nas za dużo. Świadomość tego, że wszyscy ludzie w sali skupiają na Tobie uwagę i Cię oceniają prowadzi do przeciążenia. Jesteśmy nadmiernie świadomi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To bycie dręczonym miało na mnie koszmarny wpływ. Na pewno w dużym stopniu wpłynęło u mnie na socjofobię, rozwinięcie zaburzeń osobowości, brak poczucia własnej wartości itp. Przez całe życie nie miałam znajomych, nie wspominając już o kimś, kogo mogłabym nazwać koleżanką/kolegą, przyjacielem, nigdy nie byłam w związku, nie potrafię nawiązywać ani utrzymywać relacji z ludźmi nawet, jeśli bardzo tego chcę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja bym z checia sam wwymierzyl sprawiedliwość za lata upokrzen , za wypowiedzane słowa , za przemoc psychiczna i fizyczna w szkoile

A ja właśnie tego nie czuję. Nie czuję potrzeby jakiejś zemsty, nawet nie czuję zbytniej agresji do tamtych osób. Jak tak sobie teraz wspominam czasy gimnazjum to dla mnie to co się stało było czymś naturalnym, czymś normalnym. Po prostu musiało to się tak potoczyć ponieważ ja już od początku byłem popieprzony. Nie chciałem rozmawiać z nowymi osobami, stałem z boku, odpowiadałem jak robot, byłem jak jakiś kosmita. Teraz tak patrzę na swoje wcześniejsze zachowanie i wcale się nie dziwię innym osobom, że byłem tak traktowany, wtedy to byłem na CAŁKOWITYM odlocie, nie wiem na jakiej planecie żyłem. Gdybym był zdrowy i normalny to nigdy do takich sytuacji by nawet nie doszło. Zrozumiem jeszcze osoby, u których gnębienie w szkole spowodowało przyszłe problemy. U mnie natomiast problem już był od początku, a te ch*jowe 3 lata prawdopodobnie trochę go pobłębiły ale nie ustanowiły. Nie mam żalu do tych osób ponieważ dobrze wiem, że problem był zawsze ze mną i we mnie, a nie w nich. Oni byli normalni, ja pier*olnięty na głowę. Już ZDECYDOWANIE bardziej za swoje problemy obwiniam rodziców, najbliższą rodzinę oraz otoczenie podwórkowe bo to właśnie tam działy się cuda na kiju i to tam wszystko zaczęło kiełkować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Największymi terrorystami w szkole są nauczyciele ;)

A moim zdaniem uczniowie.

 

-- 18 lut 2015, 13:35:10 --

 

A może to nie świadomość tylko jakaś obsesja czy coś? ;)

Obsesję to mają szkolni chuligani, na punkcie czynienia zła.

 

-- 18 lut 2015, 13:48:38 --

 

Ja bym z checia sam wwymierzyl sprawiedliwość za lata upokrzen , za wypowiedzane słowa , za przemoc psychiczna i fizyczna w szkoile

A ja właśnie tego nie czuję. Nie czuję potrzeby jakiejś zemsty, nawet nie czuję zbytniej agresji do tamtych osób.

Ja emocjonalnie nienawidzę całej młodzieży, nic mi strasznego nie zrobili, ale nienawidzę ich za ich ogólne zachowanie i sposób bycia. Wiem, że cała młodzież nie jest zła, ale gdybym miał posłuchać w pełni swoich emocji, to życzyłbym śmierci w męczarniach całej młodzieży.

 

-- 18 lut 2015, 13:59:39 --

 

Jest wiele "spraw", których emocjonalnie nienawidzę "z całego serca", nienawiści we mnie ogrom.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×