Skocz do zawartości
Nerwica.com

FAGOFOBIA - lęk przed połykaniem, czy ktoś wyleczył się ?


sali1234

Rekomendowane odpowiedzi

Witam Was :) Jestem w trakcie przyjmowania Cipramilu, a dokładniej zażywam go od 3 tygodni. Lekarka zaleciła mi zacząć od połówki tabletki czyli 10 mg i 13 listopada mam się do niej zgłosić :) póki co nie zauważyłam jakiejś znacznej poprawy ale mam nadzieje, że to wszystko przyjdzie z czasem :)) Chce tylko powiedzieć, że wszyscy chwalą ten lek i u mnie nie wywołał żadnych okropnych skutków ubocznych. Jedynie co to nudziło mnie przez kilka dni a później wszystko wróciło do normy :) mam nadzieję, że wreszcie pozbęde się tego dziadostwa !!:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam was wszystkich ;) dawno sie tu nie pojawiałam i widze że wątek dalej istnieje...ja jestem na tabletkach juz od sierpnia mam wrażenie że mi jużcałkiem przeszło nie wiem co bedzie jak odstawie lek .. ale z doświadczenia wiem dużo pozytywnego myslenia pomaga.. ja postanowilam zając sie czymś przez co przestane myśleć o tym co było czyli problemem z jedzeniem zaczełam ćwiczyć wprowadziłam dużo sportu a co za tym idzie oczywiście dobra dieta więc sobie radze nawet nie mam czasu o tym mysleć z dnia na dzień jest coraz lepiej i nawet nie chce myśleć co by było jak by znowu to wszystko wróciło ;( .....pozdrawiam was i życze wszystkim powodzenia tylko my wiemy jak przeje... jest z tego gówna wyjść ...ale głowa do góry jak sie chce mozna ze wszystkim sobie poradzić

 

-- 17 lis 2012, 23:40 --

 

polecam wszystkim ksiązke ktora mi osobiscie bardzo pomogła: Potęga podświadomości Murphy Joseph.... pozytywne myslenie działa cuda

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do szpitala z fagofobia, ale juz! Do psychiatrycznego! Nie somatycznego. Ew. psychosomatyka.

 

W spokoju skoncentrowac sie na problemie, tylko na nim, i w miesiac dojdziecie do siebie. Potem bedzie to wracac, ale nie bedzie napadow paniki.

 

Nie zastanawiac sie! Po skierowanie do szpitala - od kazdego lekarza dostaniecie - na oddzial nerwic - bo to jest nerwica. Fobia to tylko objaw.

 

A jesli psychiatra bedzie Wam odradzal, to zmiencie psychiatre. Jestem przerazony tym, ze ludziom, ktorzy tyle sie mecza (w tym mnie) lekarze nie proponowali takiej terapii. Jedna tylko pani doktor sie znalazla i mi dala skierowanie (chociaz sam do niej przyszedlem z pomyslem). I w ogole nie zaluje. Terapia trwa pare miesiecy, ale warto.

 

EDIT: W szpitalu sluchac sie lekarzy i psychologow oraz terapeutow! Z zaufaniem! Zadne samoleczenie nie pomoze, bo nerwica dziala tak, ze nie pozwala sie wyleczyc samemu i ogranicza zaufanie do ludzi.

 

I pamietajcie, ze z problemem trzeba sie konfrontowac, a ataki paniki wyciszac - inaczej, np. wypluwajac jedzenie, albo go unikajac, pogarszacie sytuacje, bo sie przyzwyczajacie do ucieczki. Trzeba walczyc, nie uciekac! ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

mój problem trwa już około 8 miesięcy z przerwami, raz jest lepiej, raz gorzej. Zakrztuszenie się też jest częścią mojej opowieści, jak w większości przypadków, o których tutaj czytałam, ale nie postrzegałam go jako zagrożenia dopóki nie wypiłam yerba mate... to znaczy zbytnio się pobudziłam. ;) Wypite za dużo, za mocne i wywołało u mnie kulę histeryczną w gardle (dopiero później przypadkiem dowiedziałam się, że osoby z nerwicą nie powinny jej pić). Myślałam, że coś mi tkwi w przełyku, poleci do nieodpowiedniej dziury i zaraz będę się dusić tak jak było przy zakrztuszeniu. Wszyscy znacie to z autopsji. ;)

Zdarzyło się to w czasie, kiedy byłam narażona na długotrwały stres.

 

Od lęku na początku udało mi się wyzwolić samej. Akurat zaczął się okres wakacji, mogłam jeść po małym kąseczku, godzinami i nikt mnie nie stresował patrząc na mnie, czy komentując. Powoli oswoiłam się z przełykaniem, dosyć szybko, bo po niecałym miesiącu, aż przestałam w ogóle myśleć o przełykaniu. Czułam się taka wolna. Do czasu. We wrześniu lekarz przepisał mi tabletki na szumy uszu (które, teraz uważam, były spowodowane nerwicą) i niestety tabletki te nie były łatwe w połykaniu, kleiły się. Strach powrócił. Zaczęłam się nakręcać, aż w końcu przestałam jeść normalne rzeczy. Jadłam tylko coś co można łatwo zmielić w buzi. Czekoladki, ciasteczka, chleb bez skórki, zero wartości odżywczych. Byłam zrozpaczona, że koszmar powrócił. Nie chciałam szukać pomocy, czułam się gorsza, "nie do odblokowania", ale mój narzeczony namówił mnie, żebym udała się do hipnoterapeuty.

 

 

Jestem po dwóch wizytach u terapeuty i wiem, że oprócz wizyt potrzebne jest też wsparcie od samego siebie. To w nas jest siła do odblokowania. Mnie bardzo pomaga też wysiłek fizyczny, rozładowuje moją nadaktywność. Ostatnio po jeżdżeniu na rolkach zjadłam obiad tak szybko i tak dużymi kęsami, że aż mnie to przeraziło. ;) Medytuję, nie tylko siedząc, ale także skupiając uwagę na szczegółach podczas wykonywania czynności, a w atakach paniki liczę oddechy. Czytam książki o pozytywnym myśleniu, stosuję afirmacje i oduczam się tworzenia czarnych scenariuszy. Nie będę brała tabletek, jestem zdania, że tylko otępiają.

 

Nie myślałam nigdy o pójściu do szpitala, szczerze mówiąc przeraża mnie to, że zostanę nazwana czubkiem. To przykre, ale niestety w moim umyśle ciasnym ciągle gospodarzą się rodzice. Dlatego oni nigdy nie dowiedzą się o mojej fobii.

 

Mam nadzieję na lepszy byt, obiecuje sobie zająć się sobą porządnie tuż po napisaniu pracy mgr. Na razie są półśrodki, więc efekty też połowiczne... Ale wierzę, że z czasem i z moim wysiłkiem oswoję to i będę normalnie funkcjonować, odpowiednio przygotowana na powroty mej fiksacji. ;) Nawet jeśli nikt nie doczytał do tego miejsca mojego długiego eseju to mnie ulżyło po napisaniu tego. :P

 

Życzę wszystkim tutaj i tym, którzy trafią, żeby nie poddawali się nigdy, przenigdy, bo to rzeczywiście tylko pogarsza sytuację. Myślmy pozytywnie, bądźmy cierpliwi, korzystajmy z pomocy z naszego wnętrza, miksujmy to z pomocą zewnętrzną, a wierzę, że nam się uda.

 

Pozdrawiam ciepło :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

mój problem trwa już około 8 miesięcy z przerwami, raz jest lepiej, raz gorzej. Zakrztuszenie się też jest częścią mojej opowieści, jak w większości przypadków, o których tutaj czytałam, ale nie postrzegałam go jako zagrożenia dopóki nie wypiłam yerba mate... to znaczy zbytnio się pobudziłam. ;) Wypite za dużo, za mocne i wywołało u mnie kulę histeryczną w gardle (dopiero później przypadkiem dowiedziałam się, że osoby z nerwicą nie powinny jej pić). Myślałam, że coś mi tkwi w przełyku, poleci do nieodpowiedniej dziury i zaraz będę się dusić tak jak było przy zakrztuszeniu. Wszyscy znacie to z autopsji. ;)

Zdarzyło się to w czasie, kiedy byłam narażona na długotrwały stres.

 

Od lęku na początku udało mi się wyzwolić samej. Akurat zaczął się okres wakacji, mogłam jeść po małym kąseczku, godzinami i nikt mnie nie stresował patrząc na mnie, czy komentując. Powoli oswoiłam się z przełykaniem, dosyć szybko, bo po niecałym miesiącu, aż przestałam w ogóle myśleć o przełykaniu. Czułam się taka wolna. Do czasu. We wrześniu lekarz przepisał mi tabletki na szumy uszu (które, teraz uważam, były spowodowane nerwicą) i niestety tabletki te nie były łatwe w połykaniu, kleiły się. Strach powrócił. Zaczęłam się nakręcać, aż w końcu przestałam jeść normalne rzeczy. Jadłam tylko coś co można łatwo zmielić w buzi. Czekoladki, ciasteczka, chleb bez skórki, zero wartości odżywczych. Byłam zrozpaczona, że koszmar powrócił. Nie chciałam szukać pomocy, czułam się gorsza, "nie do odblokowania", ale mój narzeczony namówił mnie, żebym udała się do hipnoterapeuty.

 

 

Jestem po dwóch wizytach u terapeuty i wiem, że oprócz wizyt potrzebne jest też wsparcie od samego siebie. To w nas jest siła do odblokowania. Mnie bardzo pomaga też wysiłek fizyczny, rozładowuje moją nadaktywność. Ostatnio po jeżdżeniu na rolkach zjadłam obiad tak szybko i tak dużymi kęsami, że aż mnie to przeraziło. ;) Medytuję, nie tylko siedząc, ale także skupiając uwagę na szczegółach podczas wykonywania czynności, a w atakach paniki liczę oddechy. Czytam książki o pozytywnym myśleniu, stosuję afirmacje i oduczam się tworzenia czarnych scenariuszy. Nie będę brała tabletek, jestem zdania, że tylko otępiają.

 

Nie myślałam nigdy o pójściu do szpitala, szczerze mówiąc przeraża mnie to, że zostanę nazwana czubkiem. To przykre, ale niestety w moim umyśle ciasnym ciągle gospodarzą się rodzice. Dlatego oni nigdy nie dowiedzą się o mojej fobii.

 

Mam nadzieję na lepszy byt, obiecuje sobie zająć się sobą porządnie tuż po napisaniu pracy mgr. Na razie są półśrodki, więc efekty też połowiczne... Ale wierzę, że z czasem i z moim wysiłkiem oswoję to i będę normalnie funkcjonować, odpowiednio przygotowana na powroty mej fiksacji. ;) Nawet jeśli nikt nie doczytał do tego miejsca mojego długiego eseju to mnie ulżyło po napisaniu tego. :P

 

Życzę wszystkim tutaj i tym, którzy trafią, żeby nie poddawali się nigdy, przenigdy, bo to rzeczywiście tylko pogarsza sytuację. Myślmy pozytywnie, bądźmy cierpliwi, korzystajmy z pomocy z naszego wnętrza, miksujmy to z pomocą zewnętrzną, a wierzę, że nam się uda.

 

Pozdrawiam ciepło :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

dawno mnie tu nie było, a widzę, że temat ciągle żywy :P Muszę podzielić się swoim doświadczeniem :) nie ma się co męczyć samemu z tym cholerstwem!! Nie wierzcie, że jakoś to będzie, bo nie będzie. Będzie coraz gorzej. Dlatego radzę szybką wizytę u psychiatry. Też bałam się uznania mnie za czubka przez to, że chodzę do psychiatry i zażywam leki. Ale przełamałam się i poszłam i nie żałuję!! Nie czuje się bynajmniej z tego powodu jakaś nienormalna czy gorsza od innych. Już 5 miesięcy zażywam Cipramil i nie pamiętam już o moich dawnych problemach :) z 42 kg przytyłam już do 47 kg :) a wcześniej przy własnych próbach samoleczenia moja waga leciała tylko w dół.

Także dobrze Wam radzę tylko specjalista może pomóc w tej chorobie. I to wcale żaden wstyd ! Wręcz przeciwnie czuję się dumna z siebie, że potrafiłam stawić temu czoła i znów cieszyć się normalnością :)

Pozdrawiam Was serdecznie i życzę powodzenia :*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

dawno mnie tu nie było, a widzę, że temat ciągle żywy :P Muszę podzielić się swoim doświadczeniem :) nie ma się co męczyć samemu z tym cholerstwem!! Nie wierzcie, że jakoś to będzie, bo nie będzie. Będzie coraz gorzej. Dlatego radzę szybką wizytę u psychiatry. Też bałam się uznania mnie za czubka przez to, że chodzę do psychiatry i zażywam leki. Ale przełamałam się i poszłam i nie żałuję!! Nie czuje się bynajmniej z tego powodu jakaś nienormalna czy gorsza od innych. Już 5 miesięcy zażywam Cipramil i nie pamiętam już o moich dawnych problemach :) z 42 kg przytyłam już do 47 kg :) a wcześniej przy własnych próbach samoleczenia moja waga leciała tylko w dół.

Także dobrze Wam radzę tylko specjalista może pomóc w tej chorobie. I to wcale żaden wstyd ! Wręcz przeciwnie czuję się dumna z siebie, że potrafiłam stawić temu czoła i znów cieszyć się normalnością :)

Pozdrawiam Was serdecznie i życzę powodzenia :*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Męczę się z tym problemem już około 15lat. Nie wiem jak z tego wyjść... Do jakich specjalistów się zgłosić itp. Poszukuje osoby, która wyszła z tego i podzieli się ze mną swoimi objawami oraz etapami terapii jak i odpowie na moje pytania. Mam nadzieję, że znajdzie się chętna osoba która mi pomoże.

PS: Najlepiej by było gdybyśmy komunikowali się np przez gg.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam ;)

 

jestem tutaj nowa , od kilku lat meczę sie z tą przypadłością , na poczatku miałam nerwicę lękowo depresyjną jednak przy próbie odstawienia afobamu nabawiłam się lęku przed połykaniem :why: jestem pod stałą opieka lekarza psychiatry , zaczał podawac mi asertin , po czym postanowilismy równiez i jego odstawic , miesiąc było dobrze po miesiącu wszystko wróciło , zaczełam brać jedna tabletke dziennie i niestety niezbyt dobrze się dzieję , coraz czesciej nie mogę przełknąc śliny a jak jestem sama to już w ogóle masakra , jak nie ma koło mnie żadnej osoby to na pewno nic nie zjem , a i z połknięciem śliny mam problem , nie mogę jak człowiek idąc ulica żuć gumy czy napić się czegoś albo nadzwyczajniej zjeśc np batona , ślina nachodzi mi litrami a przełknąć jej nie mogę :why: czy ktoś zna jakies sposoby walki z tą przypadłością ?? :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to witajcie w klubie ja też już bardzo długo z tym walczę napoczątku nerwica lękowa duszności trudność w połykaniu ale to wszystko się nasiliło gdy zaksztusiłam się cukierkiem od tej pory masakra :why: cały czas myślę że się uduszę byle czym jabłkiem gumą do żucia a nawet śliną cały czas klucha w gardle ,,chrząchanie,, oglądanie gardła w lustrze no i te myśli o śmierci :why: nie wiem co robić

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lęk przed połykaniem... Łał, takie coś istnieje, a ja myślałam, że tylko mam jakieś głupie fanaberie, jak mnie czasem weźmie, to musze się zmuszać do przełykania a i tak mam wrażenie, że wszystko mi staje w gardle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, ja równiez podpisuję się pod tematem;)

Męczę się z tym od przeszło roku. Psychiatra nie bardzo pomaga,przepisuje leki przeciwdepresyjne, które nic nie pomagają. Jedynie pomagał Neurol, ale to lek uzalezniający, który po kilku latach powoduje otępienie, dlatego lekarze go nie stosują na dłuzszą metę tylko doraźnie.

Chodzę na psychoterapie od prawie roku. Najpierw trafiłam na okropną babkę, zrezygnowałam po 4 razach. U kolejnej jestem już od jakiś 8 miesięcy. Powiem Wam szczerze, że po niektórych sesjach jest lepiej na ok 3-5 dni, a potem znów problem wraca. Terapeuta twierdzi, że to jest uwalnianie się od tego problemu, ale jeszcze z rok, 1,5 roku do celu może minąć. Wszystko zalezy ode mnie. Kilka razy pytałam psycholożki czy miała, znała takie przypadki jak mój, jak wyglądało leczenie, czy przebiegło pomyslnie i osoba się wyleczyła, ale babka nie chce mi udzielać informacji na ten temat. Boję się, że odpowiedz jest negatywna i dlatego unika odpowiedzi.

Jest mi bardzo źle z tym problemem. Zawsze uwielbiałam jesc, a teraz muszę jakoś sobie to jedzenie jakoś dawkować;/ Nie dojadam, ciągle chce mi się jesc z tego powodu. W pracy staram się jakoś ukrywać, ale przy rodzinie jest cięzko. Niektórzy się wręcz obrażają, ze nie chcę u nich zjeść... Jakbym tylko mogła to komus powiedzieć, komuś kto by zrozumiał... Zastanawiałam się nawet ostatnio na terapii czy może komus powiedzieć, ale prawda jest taka, że nic by to nie zmieniło i juz lepiej ukrywać i czekać na efekty leczenia.

Trzymam za wszystkich kciuki i pozdrawiam

Jeśli ktoś chciałby porozmawiać to chętnie podam mojego maila.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Was! Fajnie, że taki topik powstał, ciesze się, że nie jestem sama.

Moja fobia zaczęła się odkąd dopadła mnie grypa jelitowa. W sumie nic, bo nie wymiotowałam ani nie miałam biegunki. Ale zawsze strasznie bałam się wymiotów. Nie mogłam nic jeść, tylko sucharki a później stopniowo jajka, normalne jedzenie. Od 3 dni borykam się z problemem jedzenia. Jestem strasznie głodna, ale mam jakąś blokadę w sobie, że zaraz mi gdzieś coś stanie, albo utknie w klatce piersiowej. Jednak metoda małych kroczków jest najlepsza! Wczoraj zjadłam takie gumy rozpuszczalne, trójkąta (bułkę), jajecznicę i pod wieczór kisiel i talarki. Dzisiaj trochę słabiej, bo zjadlam pół bułki, pół rosołu i kisiel i jakieś małe przekąski. Powiem Wam, że to wszystko siedzi w psychice człowieka, ale metoda małych kroków jest najlepsza. Nie dajmy się zwariować. O ile normalnie nam się odbija i normalnie oddychamy nigdy się nie zadławimy! Chyba że wpadnie nam jedzenie gdzieś do dróg oddechowych, ale to się normalnie odkrztusza i przechodzi. Moi drodzy, jeśli macie jakieś obawy to idźcie do laryngologa. Ja balam się, że mam coś w tym gardle, co mi blokuje przechodzenie jedzenia i pozostaje w środku do gardła (idiotyczne myślenie, bo przecież dawno bym się udusiła), odczuwałam jakieś kluchy w gardle albo kulkę. Poszłam, Pan doktor (najlepszy w powiecie) zbadał mnie bardzo dobrze, lusterkowcem, zbadał czy mam odruchy wymiotne. Wszystko w normie! Do tego zbadał też przegrodę nosową i uszy. Jeśli normalnie przełykacie ślinę, tak samo normalnie będziecie mogli jeść. Strach ma wielkie oczy i wiem, co psychika może zrobić z normalnym człowiekiem. Jutro idę do psychologa, ponieważ dodatkowo też mam inne fobie :) i powiem Wam, że nie mogę się już doczekać bo wiem, że z pomocą psychologa, ew. jakimiś lekami będę widziała świetne efekty! Jeśli ktoś chce porozmawiać to zapraszam na GG: 11349311, będziemy się razem wspierać bo to najważniejsze. Nie dajmy się zwariować, ponieważ to my mamy władzę nad podświadomością, a nie ona nad nami! :papa:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze, że masz pozytywne nastawienie do tej przypadłości, poniewaz ja dziś mam zupełnie odwrotnie i dzis mi się wydaje, że się nie wylecze chyba nigdy:) Miałam akurat dziś wizyte u psychologa i niestety podczas niej, nie udało mi się dziś zajrzeć wgłąb siebie. Kiedy mi się to udaje to czuje się przez jakis czas troche lepiej.

Nie rozumiem tylko tego, że jak mozna stracić odruch połykania, z którym urodziliśmy i którego nie trzeba się uczyć.

Mogłabyś opisać dokładnie co czujesz kiedy połykasz? Jak długo "mielisz" w buzi jedzenie zanim cudem połkniesz?:)

Ogromnie się cieszę, że znalazł się ktoś kto też ma takie problemy, ponieważ jest mi teraz duzo raźniej:) Jeszcze tylko chciałabym usłyszeć o kimś kto z tego wyszedł:)

 

Jeśli możesz to podaj proszę swojego maila, bo nie korzystam z GG:)

Pozdrawiam:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@lossy - kreseczkaaa@wp.pl :)

Hmm... Wcześniej, jakoś 2 dni temu nakręciłam się tak, że nie byłam w stanie przełknąć ziemniaków w zupie. Spanikowałam, gardło mi się całe zacisnęło i powiedziałam mamie, że nie dam rady. Oczywiście po każdym kęsie bieg po wodę. Tak bardzo się temu poddałam, że faktycznie nic później nie zjadłam. Teraz, podczas tego co piszę jem talarki. Najlepsza jest metoda nie skupiania się nad przełykaniem. Mielę wszystko dobrze, na wszelki wypadek, w jak najdrobniejszy mak. Później przełykam, ale nie skupiam się na tym jak np. piszę. I Tobie też bym radziła, żebyś podczas jedzenia nie myślała o przełykaniu, tylko zajmij się np. czytaniem czegoś, albo oglądaniem. Uwierz, że nic Ci tam w gardle nie siedzi. Gardło jest tak zbudowane, że ciężko jest, aby coś w nim stanęło. Wyobraź sobie, jak czasami staje ość w gardle. Czy od razu się dusisz? Nie. Odczuwasz jedynie ból w gardle. Ale oddychasz i możesz normalnie funkcjonować. A to jest ość, twarde jak cholera i szpiczaste - wyobraź sobie że później przechodzi przez przełyk! W takim razie jak jedzenie mogłoby nie przejść? Ja Ci proponuję, abyś spróbowała z kisielem. Kup jakiś w sklepie i spróbuj zjeść. Przede wszystkim uwierz, że naprawdę nic Ci się nie stanie. Jak jadłaś tyle lat i nic Ci nie było, to teraz tym bardziej nie będzie. A to uczucie w gardle bierze się z tego, że się denerwujesz i gardło się zaciska (normalny odruch) i czujesz, że przełyka Ci się ciężej. Dlatego jak jesz, nie skupiaj się na przełykaniu bo będzie jeszcze gorzej. Skup się na czymś innym. Wcześniej czułam coś takiego, jakby mi to jedzenie stanęło w klatce piersiowej. Aż nie mogę uwierzyć, jak działa ta nasza psychika. Trzymam kciuki za Ciebie. Działaj małymi kroczkami, zacznij od rzeczy płynnych a później wdrażaj w to rzeczy normalne. Np jakiś makaron, jajko... Dopiero później mięso i inne rzeczy. :) Nie daj się pokonać strachowi, bo im bardziej się do Ciebie przyzwyczai tym częściej będzie o sobie dawał znać. A u psychologa musisz się otworzyć, taka osoba chce Ci pomóc, a nie zaszkodzić. Wyobraź sobie, że po paru miesiącach dzięki terapii to wszystko minie + dzięki Twojej pracy. Jak będziesz się poddawać, będziesz się dłużej męczyć. Aż szkoda mi się robi osób, które piszą: mam nerwicę 10 lat i już nie daję rady. Nosz cholera jasna, wystarczy samozaparcie i trochę silnej woli, żeby móc powrócić do normalności. Przede wszystkim polecam książkę 'Umysł ponad nastrój' jest świetna. Dzięki niej dużo się rozumie, są różne ćwiczenia. Ja również podejrzewam, że mam nerwicę, ale nie daję jej wygrywać. Jak na razie przegrałam jedną walkę z chyba dziesięciu. Trzeba to zwalczać w zarodku, zanim się rozhula! Pamiętaj, że to Ty jesteś Panią swojego ciała i to Ty rządzisz, a nie Twój lęk. Powiedz sobie w podświadomości 'Wypad stąd, zjem to na przekór Tobie i tym razem nie będziesz się cieszyła z wygranej! Mam Cię gdzieś!' Rozmawiam również z jedną kobietą która przechodziła przez takie piekło, jak my. I wyszła z tego, mimo że miała 3 razy gorzej. Teraz jest szczęśliwa. I my też będziemy. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja uwielbiam jeść i dlatego w sumie tak się męczę. Zawsze jak jem to staram się oglądać TV albo czytać coś, ale to u mnie nie działa. Czasem mam wrażenie, że z piciem jest duzo gorzej niż z połykaniem pokarmów stałych. Np jak żuje żelka i się rozpuszcza w ustach to nie jestem w stanie normalnie go połknąć tylko minie troche czasu, aż zdecyduję się na ten ruch. Nie potrafię się juz doczekać efektów psychoterapii, takich gdzie uda mi się normalnie coś zjeść przy kimś. Póki co to sprawa wyglada tak, że zawsze mówię, ze nie jestem głodna, albo boli mnie żołądek i tak zmyslam i zmyslam, az ktoś sobie w środku mysli, że go nie lubie itp;/

Czasem jak są czyjeś urodziny to też muszę się zmusić żeby obiad zjeść, ale to wtedy kazdy mi siedzi w talerzu i pyta się czy mi nie smakuje czy co, bo kazdy juz zjadl a ja dziubam po trzy ziarnka ryżu i przeżuwam dwie minuty zanim połknę;/ To jest już coraz bardzie dołujące. Fakt, że zdarzają się momenty gdzie idzie mi to troszke lepiej i tylko takie momenty mnie motywują i wierzę, że kiedyś z tego wyjdę. Cieszę się, że znalazłam kogoś na forum kto też ma problem taki jak Ja, bo wiem, że nie jestem sama i jest mi raźniej.

Męczę się z tym problemem od stycznia zeszłego roku i uwierz, że próbowałam wszystkiego co tylko mogłam. Miałam też różne tabletki od psychiatry, ale tabletki mnie tylko usypiają, anie poprawiają mojego stanu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli tabletki nie działają, to musisz próbować innych. Do tego tabletki nie załatwią za Ciebie problemu, musisz sama próbować. Jeśli Twoi rodzice wiedzą w czym leży problem, to poproś żeby na Ciebie nie naciskali. Tym bardziej nie podoba mi się Twoje nastawienie 'ja nigdy sie z tego nie wyleczę'... Wyleczysz się, wystarczy trochę samozaparcia. Zacznij starać się panować nad swoim lękiem, bo podejrzewam że jak oglądasz albo czytasz to i tak skupiasz się na jedzeniu tego żelka czy czegokolwiek innego. Poproś mamę o takie rzeczy, które jesteś w stanie zjeść chociaż trochę. Nie zaczynaj od ciężkich rzeczy. I przed każdym posiłkiem powiedz sobie 'tym razem będę twarda i dam radę. Nikt ze mną nie wygra, tym bardziej jakaś śmieszna podświadomość' powtórz sobie 5 razy i w to uwierz. Później powiedz sobie 'zjem to' i też powtórz 5 razy. A jak tak nie dociera, to pomyśl sobie że jak nie będziesz jadła to w końcu któregoś dnia zemdlejesz i trafisz pod kroplówkę. Ja jak sobie to wyobrażam, od razu staram się zjeść cokolwiek. Wyobraź sobie jakbyś wyglądała jakbyś była anorektyczką, jakby karmili Cię kroplówkami, miesiące w szpitalu... Chyba tego nie chcesz?

WIARA, WIARA I JESZCZE RAZ WIARA. Ona czyni cuda. Polecam Ci również książkę 'Potęga podświadomości'. Obydwie książki można pobrać na internecie. Mam wrażenie, że Ty nie chcesz z tym walczyć. A to trzeba każdego dnia pracować i nad sobą i nad swoją psychiką. Bo samo Ci to nie przejdzie. Dzięki lekom też Ci to nie przejdzie. Przejdzie Ci to dopiero po TWOICH TRUDACH W TO WŁOŻONYCH. Nie oczekuj, że psycholog i leki Ci to uśmierzą i będzie już po wszystkim. Będzie po wszystkim jak sama się za siebie weźmiesz, leki i terapia to taki dodatek.

 

-- 10 kwi 2014, 23:33 --

 

I dodam jeszcze, że u mnie w domu jest przypadek dla mnie... wzór. Wzór ponad wzory. Moja mama miała raka... krtani. Walczyła o życie, każdego dnia. Miała przed sobą maturę, a gdy zachorowała musiała się do niej uczyć i zdała. I do tej pory żyje, ma się dobrze i się nigdy nie załamywała. Miała wiele skomplikowanych operacji, wszystkie przeżyła i nigdy nie miała podejścia 'ja nie dam rady już z tym, chcę umrzeć'. Wiąże się to też z tym, że ma wycięte praktycznie połowę gardła. I je, oddycha i pije. Wyobraź sobie, jaką ma cieniutką szyję i jak to wszystko musi ją ciągnąć podczas takich czynności. Ja jak patrzę jak moja mama pije, to strasznie to wygląda. Ale moja mama z jedzeniem nie ma żadnych problemów mimo połowy gardła i tak ciasnego przełyku. Ale to żadnych. Nie pamiętam, żeby czymkolwiek się zadławiła. To jest dopiero wzór. Dlatego ja zawsze powtarzam, skoro moja mama ma tak mały przełyk i je normalnie, z apetytem i szybko a ja mam normalne, zdrowe gardło i wymyślam... To coś jest nie tak. Jestem dumna z mojej mamy cholernie.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na samym początku tej przypadłości się dosłownie dusiłam, nie jadłam całe dwa tygodnie. Nic. Po prostu się nie dało. No i faktycznie miałam badania krwi i wyszły fatalnie, tak więc kroplówkę juz zaliczyłam:)

Potęge podswiadomości już czytałam, a dzis kupiłam sobie ksiązke Pawlikowskiej W Dzungli zycia. Uwierz mi, żę robiłam wszystko co mogłam. Na terapię chodzę regularnie raz w tygodniu, w ciągu roku opuściłam tylko jedno spotkanie. Staram się jak mogę. A pozatym mam 27 lat, więc już dbam sama o siebie:) Tak więc jem to na co mam ochotę i co sobie zrobię;) Mam teraz problem, bo chcemy z narzeczonym razem juz zamieszkać, ale ja sobie na dziś dzien tego nie wyobrażam, ponieważ moje jedzenie na prawde nie wygląda normalnie, chyba musiałabym się chować do kąta przy każdym wspólnym posiłku. Utrudnia mi to relacje z ludzmi na serio;/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×