Skocz do zawartości
Nerwica.com

Emetofobia - Lęk przed wymiotowaniem


Dorotaa

Rekomendowane odpowiedzi

Psychotropka , a może serio te Wasze lekkie bóle brzucha to właśnie ta infekcja? U mojej cioci kiedyś tak było. Wszyscy chorowali: ciocia, wujek, kuzynka z mężem i córką, którzy mieszkają niby w innym domu, ale zaraz obok, więc się często odwiedzają, wszyscy wymiotowali i mieli sraczkę, gorączkę i ogólnie bardzo kiepsko się czuli, minimum dzień z życiorysu wyjęty tak na maksa, a kuzyn co? Kuzynowi było przez pół dnia TROCHĘ niedobrze, bolała go lekko głowa i miał lekko podwyższoną temperaturę (ok. 37, o ile dobrze pamiętam). W sumie gdyby nie ta temperatura, to pewnie nawet by się nie zorientował, że się zaraził, a po kilku godzinach samo przeszło i tyle. :) A wszyscy domownicy i prawie-domownicy chorowali i to mocno. :) Mój brat jakoś trzy lata temu też był bardzo mocno chory, rzygał cały dzień, a przez kolejne dwa jeszcze się nie umiał pozbierać, był słaby itp, a jego żona NIC, zero objawów, nawet jej w brzuchu nie zakuło, choć też była z gośćmi, od których prawdopodobnie się zaraził, bo też byli potem chorzy, spała z nim w jednym łóżku i ogólnie w ciągu dnia też nie mogła się odseparować za bardzo, bo mieszkali wtedy w małym mieszkaniu. Trzy lata temu mój tata też był chory i też nikt się w domu nie zaraził, mimo że wcześniej przecież siedzieliśmy razem, gadaliśmy, jedliśmy wspólnie obiad itp. Kiedyś, jeszcze jak byłam dzieckiem, cała rodzina była chora, codziennie, po kolei "padaliśmy", a mamie nic nie było! NIC, a przecież była najbardziej narażona na kontakt z wirusem, bo przecież sprzątała moje rzygi, siedziała przy mnie i ogólnie się nami wszystkimi opiekowała. Czasem tak jest, że przechodzimy tę chorobę bardzo lekko i nawet nie wiemy, że ją mieliśmy, albo nie zarażamy się wcale.

Bardzo możliwe, że Ty właśnie się zaraziłaś, a ponieważ bierzesz probiotyk i jesteś odporna, choróbsko się nie rozwinęło i skończyło się tylko na trochę gorszym samopoczuciu i lekkim bólu brzucha. Albo się nie zaraziłaś i te mdłości itp, to bardziej wynik nerwów. :) W sumie to wydaje mi się, że teraz już nieważne, bo gdybyś miała się zarazić, już dawno by to się stało, bo pierwszy kontakt z chorobą miałaś tydzień temu! Co z tego, że ostatni raz byłaś z chorymi dwa dni temu, skoro wirus miał szansę zaatakować już dwa dni przed Świętami, a potem w Wigilię - nie ma opcji, żeby wirus się do Ciebie nie dostał, a skoro nic Ci nie było, to znaczy, że jesteś odporna i albo nie zaraziłaś się wcale, albo przeszłaś to megalekko. Wydaje mi się, że już wtedy organizm miał szansę wytworzyć przeciwciała i to, że byłaś z nimi jeszcze dwa dni temu, nie powinno mieć już znaczenia. Ale błagam, zacznij jeść! Nie jedząc, osłabiasz cały organizm, odporność też. Tylko silny, dobrze odżywiony organizm jest w stanie skutecznie walczyć z wirusami. Poza tym się nakręcasz. Nie jesz, czujesz się słabo (bo jak inaczej się masz czuć?), zaczyna Ci być niedobrze (tak, z głodu jak najbardziej może być niedobrze!), więc już sobie myślisz, że to może pierwsze objawy, zaczynasz się denerwować, więc tym bardziej Ci niedobrze i tak w kółko. Zacznij jeść, wyjdź gdzieś, zacznij normalnie żyć. Siedząc w domu i czekając na atak choroby z pustym żołądkiem, nie tylko niczego nie zmienisz, a jeszcze pogorszysz swoje samopoczucie.

 

 

Nie, nie chcę. Ale mój mąż marzy o dużej rodzinie, przed ślubem ustaliliśmy, że gromadka dzieci to na pewno nie, ale na 1 się zdecydujemy (taki o, kompromis z miłości). Ja to odkładam na wieczne nigdy, a czas leci, mój mąż w marcu skończy 41 lat. Ja wiem, że ja NIGDY nie zechcę dziecka w rozumieniu jakichś instynktów, ale nie mogę odebrać czlowiekowi którego kocham prawa do pełnej rodziny, której pragnie. Poza tym coraz rzadziej pozwalam emetofobii rządzić moim życiem.

 

Lula, nie chcę być niemiła, ale jeśli chcesz mieć dziecko tylko dlatego, że Twój mąż chce, to chyba trochę słabo, nie uważasz? W sensie: decyzja o dziecku powinna być Wasza wspólna i świadoma, nie powinno być tak, że jedna osoba robi to przekonania. Zastanów się nad tym, bo może być tak, że bardzo mocno ucierpią na tym relacje i Twoje z mężem, i Twoje z Waszym przyszłym dzieckiem.

 

Ja w sumie chcę mieć dzieci. Niedawno mojemu bratu urodziła się córeczka i jest przekochana. Lubię do niej przychodzić, nawet kilka razy zostałam z nią sama i naprawdę jest cudowna i bardzo chciałabym mieć kiedyś własne dzieci. Chciałabym, ale jednocześnie jednak się boję - najbardziej tego, że moje dziecko kiedyś zachoruje na jakiegoś paskudnego rota, a ja zamiast mu pomóc, przytulić i wesprzeć, będę miała raczej odruch natychmiastowej ucieczki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dreamesse, dziękuję za ten wpis... Wypiłam dziś rosół, zjadłam trochę jajecznicy i ryżaki. Wcześniej kilka wafelków i 3 pralinki czekoladowe. Mąż po powrocie z pracy powiedział, że ładnie wyglądam . Temperatura 36,6. Siostrzenica męża też się rozłożyła i wymiotowała. Jeszcze doba... Jeszcze doba i powinnam zacząć się uspokajać... :zonk:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka, nie będziesz już wymiotować. Popatrz, wszyscy zarazili się szybko, dlaczego niby Ty miałabyś czekać tak długo? Gdybyś się miała zarazić, to byś się dawno zaraziła, przecież nie siedziałaś tam w maseczce, prawda? Miałaś kontakt z wirusem, więc skoro inni już byli chorzy, to Ty też byś była. Nie będziesz już, serio.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale ona była w domu z chorującymi, korzystała z tych samych przedmiotów co oni itp, a Ty nie. Ty natomiast już miałaś kilka okazji, żeby się zarazić, a tak się nie stało, więc naprawdę - nie ma się czego już bać. :) A z ciekawości: kiedy ostatnio wymiotowałaś? Pamiętasz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka, a złapałaś kiedykolwiek tego wirusa? Bo jeśli ostatnio wymiotowałaś te 15 lat temu i to nie z powodu wirusa, to znaczy, że tej cholernej jelitówki nie miałaś jeszcze dłużej. A myślisz, że przez ten czas byłaś taką szczęściarą, że nie miałaś kontaktu z tym wirusem? :) Wątpię! :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dreamesse, miewałam chyba jelitówki. Miałam biegunki, mdłości, itd. ale jakoś udawało mi się "najgorszego" uniknąć, ale ja mam takie myślenie, że skoro tyle lat mi się udawało, to w końcu moja passa się musi skończyć i TO się stanie... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka, czyli to był jedyny raz, kiedy wymiotowałaś? Szczęściara! Nie masz się czego teraz bać, naprawdę. :) Choć w sumie to jest zastanawiające, że emetofobicy to osoby, które baaaardzo rzadko wymiotują. Ja nigdy nie byłam jakimś bardzo chorowitym dzieckiem, ot, czasem jakieś przeziębienie, katar, kaszel, raczej bez gorączki, ze trzy, może cztery razy w dzieciństwie miałam tę cholerną jelitówkę i choć wtedy zawsze wymiotowałam, to obiektywnie trzeba stwierdzić, że i tak przechodziłam je raczej łagodnie, a tyle się słyszy, że dzieci trafiają do szpitala z powodu odwodnienia, długo chorują itp. Ostatni raz chorowałam dwa lata temu, zwymiotowałam dwa razy i tyle, po chorobie, a wszyscy, którzy w domu chorowali po mnie, przechodzili tego wirusa duuuuużo gorzej niż ja. Nie pamiętam też, żebym kiedykolwiek się czymś struła, nie zliczę też już, ile razy spotkałam się z kimś, kto niedługo potem albo wcześniej był chory, a się nie zaraziłam. A jednak jestem emetofobikiem, mimo że - obiektywnie rzecz ujmując (bo subiektywnie to te wymioty to najgorsza moja trauma) - nie mam prawa mieć jakichś ciężkich wspomnień z tym związanych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dreamesse, nie, nie. Jako dziecko wymiotowałam nie tak mało. Pamiętam kilka potraw, które mi siadły. Do niektórych mam obrzydzenie do dziś. Strułam się cukierkami karmelowymi, pomarańczami, papryką, leczem, kiełbasą z ogniska kilka razy, chałwą, pomidorem ze skórką... Raz schlałam się jak dzika świnia, bo wychlałam w ciągu godziny prawie 0,7 wódki . Na zerwanym filmie wróciłam do domu, zasnęłam i obudziła mnie mega fala mdłości. Byłam tak nawalona, że nie byłam w stanie dojść do łazienki, więc otworzyłam okno. Szarpało mną, miałam odruchy wymiotne, ślinotok, wszystko już w gardle czułam ale nic nie poszło... Siedziałam w tym oknie dłuuuugo, a był luty i ostry mróz. Wytrzęsło mnie, otrzeźwiałam i poszłam spać. Nie rzygałam wtedy ale miałam najgorszego kaca w życiu, trwającego bite 2 dni. Blech.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lula30, oj, to fakt... Ile już przegadałyśmy to nasze. Bywały i ostrzejsze wymiany zdań, którymi niekoniecznie się chcę chwalić .

 

Ok, nocka spokojna, rano już nie spałam długo , śniadanie zjadłam, probiotyk wzięłam, pepsi popijam i staram się zachowywać spokój. Najlepsze jest to, że jutro mamy jechać na obiad rocznicowy do teściów! :shock::shock::shock: Ja pier-do-le... Cała rzygająco-srająca jeszcze kilka dni temu rodzinka w komplecie. :hide:

oh-shi.gif

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, no co Ty mówisz! Nie masz za co przepraszać, też nie ze wszystkiego jestem dumna, ale to nie forum dyplomatyczne, tylko miejsce dla ludzi w panice, nie? ;) :*

 

Cieszę się, że wszystko OK! Jutrzejszym obiadem się nie martw, ten wirus już się maksymalnie wyeksploatował, ewentualnie - dla swojego spokoju - odmów. Kurcze, ja mam podobnie, potrafię bać się niesamowicie, ale nie chcę zawieść, żeby ktoś o mnie źle pomyślał, żebym musiała się tłumaczyć...

 

A ja nie wiem czemu, ale ostatnio u mnie gorzej. Zaczęło się od morfologii (zupełnie kontrolnej) 2tyg temu. Cała wyszła idealna, poza podniesionymi limfocytami (normy 20-40%, a ja mialam 46%). 2 dni przeryczalam czytając o białaczce i chłoniaku, już sobie wyobrażalam diagnozę i jak odmawiam chemioterapii - no wiadomo. Potem się trochę uspokoiłam, były święta, choć to znów stres, bo żeby się dobrze czuć, żeby zjeść i bla bla. Było wszystko OK. Od wczoraj mnie położyło - boli mnie brzuch, przewraca mi się żołądek na 10 stronę, mdli mnie, nie mogę jeść i złapałam doła jakiego dawno nie miałam :( Nie jem regularnie, snuję się po domu, dokucza mi brak słońca. Nie wiem czy to odreagowanie? Wieczorem bylo źle, ale położyłam się i przespałam cały dzien, obudziłam się o 10 i dawaj od początku, od samegi rana przelewanie, skurcze co jakiś czas i mdłości :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lula30, ojej... Współczuję... :(

Gdyby to był rak, to wyniki miałabyś FATALNE!!! Nie masz się czego bać w tej kwestii. Jeśli już to mogę Cię "pocieszyć". Jakiś miesiąc temu wywaliło mi węzeł na szyi. Wielka, okrągła, boląca gula uniemożliwiająca skręt szyi. Mąż zaczął się oczytywać, co to za dziadostwo i pierwsze co wyczytał w kochanym wujku google, to chłoniak lub białaczka. Do wyboru. :pirate: Kazał mi iść do lekarza ale stwierdziłam, że jak nie rzygam, to nie może być nic poważnego i przeszło samo! Mogłaś mieć jakiś stan zapalny w organizmie, o którym nawet nie wiedziałaś. Odchylenie od normy jest minimalne.

Spadek formy też mam i te święta mnie nerwowo dobiły przez tą infekcję. Jedyne co przychodzi mi do głowy dla Ciebie, to Dicoflor, Vomitushell, Hydroksyzyna i ew. Aviomarin. Temperaturę masz ok? Nie jesteś czasem przed okresem? Może hormony Ci buzują?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, nie, jestem w polowie cyklu więc to nie to :( Biorę co 2-3 dni Dicoflor, Immulinę, zarzucam też hydroksyzynę, mam pod ręką aviomarin i metoclopramid. Ale kurde, no ileż można? :(

 

Jutro idę powtórzyć te badana, oby były lepsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lula30, to ładuj dicoflor codziennie i spróbuj się uspokoić... Masz gorsze dwa dni. TYLKO dwa dni! Ja wiem, że jest Ci z tym źle ale pamiętasz jak kiedyś było fatalnie miesiącami? I dałaś radę! Teraz też dasz! Może jakiś serial obejrzyj? Książkę poczytaj? Omijaj wątek o hipochondrii?...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak się rozpisalyscie ze aż się miło czyta bo dobrze wiedziec co u was :)

 

Co do dzieci to sama się martwię czy kiedyś będę chciała je mieć. Mam to samo w dzieciach widzę same bakterie i wirusy. Ostatnio gadalam z koleżanką która pracuje jako pomoc.ortodonty i opowiadała ze co drugie dziecko rzyga jak robią mu odcisk zębów.. ona jest tak do tego przyzwyczajona ze tylko zazdrościć takiego stosunku do rzygajacych dzieci.

 

Ja pamiętam moją grypę jakoś 12 lat temu zlapalo Mnie u cioci na wsi i zaczęłam rzygac w aucie jak wracałam do domu. Wtedy wszyscy myśleli ze to choroba lokomocyjba Ale jak zaczęłam rzygac cala noc to się wyjaśniło ze to wirus. Jadłam tego dnia krówki i cukierki kopico(takie kawowe) i od tamtej pory jak pomyślę o smaku kawy to od razu mnie mdli i to jest powód dla którego nigdy nie tkne kawy. Pamiętam ta chorobę tak dobrze ze dostaje drgawek jak sobie przypomnę :(

 

Grypę zoladkowa w tamtym roku miałam w postaci sraczki mdłości i braku apetytu przez 2 dni ale To pamiętam ze pisałam wam o tym. W tym roku powtórka z rozrywki. Mama przyniosła świństwo z pracy cały dzień leżała sraczka rzygala chyba z 10 razy Ale następnego dnia było ok, tylko siostra rzygania dostała ... myślałam ze umrę z nerwów, ale jakoś dałam radę bo następnego dnia poczułam sie wieczorem jakbym dostała goraczki, w nocy sraczka więc stwierdziłam ze to jelitowka z dużo słabszej postaci.

Kilka tygodni później mój chłopak zaczął rzygac rano. Nie widziałam się z nim tydzień i tak potem bałam się go całować.

 

Tak więc kolejny rok z rzędu przeżyłam jelitowke bez.rzygania. Następny stres już na kolejną jesień ... muszę się przygotować na to farmakologicznie, jakieś zapobiegawcze tabsy typu tran.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aleksandraaa, nie wiem czy tak "miło"... Wolałabym, żeby każda z nas czuła się wyśmienicie i pisać nie musiała. 8)

 

Ja wczoraj miałam biegunkę ale tylko raz i jest ok, więc to pewnie z nerwów albo... no nieistotne. :P

 

Głowiłam się długo co z dzisiejszym spotkaniem rodzinnym zrobić... Bo imieniny teścia, bo rocznica teściów, bo rodzina... O ja niedooobra... Szalę przerwał telefon od szwagierki, która powiedziała, że na owym spotkaniu będzie jeszcze ciotka z wujkiem.

Jakby to Wam powiedzieć. NIE PRZEPADAM szczególnie za ciotką . Jest dla mnie wredna i wciska mi szpilę na każdym kroku. To przelało szalę - nie idę. Przeprosiłam teściową i trudno. Nie czuję się na siłach, mam przesyt. Przed wigilią 3 dni odgruzowywałam i pucowałam dom siostrze męża, później wigilia u nich, później drugi dzień świąt u babci męża, rodziców i u drugiej siostry. Raban, dzieci, huk, lęk przed jelitówką, jadłowstręt, panika.

No i jak ja miałabym dziś pójść tam na rocznicowy OBIAD?!

Nie opędziłabym się od pytań: nie smakuje ci?, czemu tak malo zjadlas? wszystko w porzadku? dobrze się czujesz? jak z pracą? ojej... to dlugo juz nie pracujesz? ale jestes chuda. skora i kosci. zjedz cos. a probowalas tego? czemu tak malo? itd. itp. ....

NIE!

Zdecydowanie nie jestem w formie psychicznej na to... Jestem psychiczną dętką po tych świętach. Nie mam siły ani ochoty zmuszać się do jedzenia, uśmiechów i wymyślania ciętych ripost w stosunku do mało wysublimowanych uwag cioteczki. Nie, nie i jeszcze raz nie.

Mam z tego tytułu wyrzuty sumienia, ale nie... Nie dam rady.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka Miło w sensie ze nie jestem sama z tym problemem. Wiadomo ze najlepiej byłoby gdyby każdej z nas się polepszylo ;) i życzę wam tego w nowym roku !

 

Dobrze ze odmowilas obiadu po co się męczyć. Ja to nie lubię jeść u kogoś domowych obiadów, mam jakąś blokadę już od dzieciństwa. Na wycieczkach i zielonych szkołach zawsze byłam największym niejadkiem brzydzilam się stolowek i tego jedzenia. Wiadomo ze to bez porównania z obiadami u kogoś w domu Ale skąd mam wiedzieć co ile czasu stało w lodówce :/ w tym roku u stryja mojego chłopaka też nic nie tknelam musiał am udawać ze nie jestem głodna chociaż w żołądku skrecalo niesamowicie. Najlepiej wszystko mi smakuje u siebie w domu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aleksandraaa, wiem, dziękuję i wzajemnie. :) :*

 

Niby dobrze, bo czuję, że postąpiłam według tego co ja czuję, ale z drugiej strony mam wyrzuty sumienia... Że mąż sam idzie, że powinnam była być, że nie wypada... :roll: Poczucie winy, to normalnie moje drugie imię. Wszystkim bym chciała zrobić dobrze, ale sobie to już niekoniecznie. Ja obiadów od kilku dni nie jem wcale. Tylko parę łyków rosołu i ciut jajecznicy. Nie mogę... Mdli mnie i mam ścisk w gardle. Już czuję, że słabnę z tego niejedzenia. Muszę nad tym popracować. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, dobrze zrobiłaś! Podziwiam, taka asertywna, zdecydowana postawa powinna być u nas częstsza. Ja jak jedziemy gdziekolwiek to myślę tylko "żeby mnie nie zemdliło, zebym dała radę zjeść, żeby nikt mnie nie pytał czemu ZNOWU nie jem" itp, itd, na pewno to znasz...

 

Ja dziś powtórzylam sobie tę morfologię i ... wszystko w normie! Moja euforia trwała z kwadrans, poszłam na spacer i wróciłam z mdłościami i bólem brzucha, mama stawiala obiad na stole więc postanowiłam jakoś w siebie wmusić, no i wmusiłam, a teraz mam schizę, klasyka. Do tego rozbolał mnie łeb i tak myślę, że to albo pogoda albo odreagowanie stresu?

 

Powiem Wam, że ja w listopadzie znów byłam na Kanarach i identycznie jak w zeszłym roku - ja tam czuję się bosko, serio. Jakoś lekko, spokojnie, mam apetyt. Zawsze jeździmy na all inclusive i nawet jak mam słabszy dzien to zawsze zarzuce coś na lekko i ewidentnie służy mi regularne jedzenie, którego za boga ojca nie mogę wyegzekwować od siebie w domu. W efekcie marzę, by znów lecieć na Kanary, powinnam być na wiecznych wakacjach all inclusive :shock::roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka, nie miej wyrzutów, że odmówiłaś, czasem trzeba tak postąpić, by samemu komfort psychiczny zyskać. Jesteś bezpieczna w domu i nic ze strony potencjalnie zarażonych Ci nie grozi. Swoją drogą - od dawna nie pracujesz? Jak Ci teraz dni lecą?

Aha, no i kiedy zaczniesz jeść normalne obiady? :shock: Może chcesz kilka jakichś pomysłów na lekkie potrawy, które można robić na obiad i zjeść z przyjemnością, a nie z przymusu? Myślałaś nawet nad jakimiś sałatkami z kurczakiem, krewetkami? Jakieś pieczywo? Nawet takie fajne grzanki z piekarnika/tostera z masłem/dżemem/serkiem? Coś, co długo w zołądku nie zalega, a i nasycić potrafi, lepsze grzanki niż wafle ryżowe. Dobrym zapychaczem jest makaron, ryż (może ryż z jabłkiem i cynamonem? ryż z jogurtem? na mleku?), ziemniaki. Na Twoim miejscu zaczęłabym jeść więcej, bo naprawdę będziesz bardziej podatna na ataki i nerwy przez osłabienie i brak energii. :roll:

 

lula30, a z jakim biurem podróży jeździcie? Jak to cenowo wychodzi?

Fajnie, że morfologia dobrze wyszła - nie masz się czym martwić. Obiad zjedzony - jakieś konsekwencje tego poczułaś? :roll:

 

Moim zdaniem nie ma co rozpamiętywać, bo same robicie sobie pranie mózgu. Było, minęło, w takiej samej postaci na pewno nie wróci.

Bez rzygania da się żyć, a kiedy organizm będzie zagrożony i od tego będzie zależało nasze ŻYCIE, sam podejmie taką decyzję, a nie inną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lolina, ja tygodniami potrafię nie jeść obiadow i żyję, w sumie jak na takie nieracjonalne odżywianie to wyniki badań mam fenomenalne, nie wiem jak to w ogóle możliwe. Obiad zjadłam 3h temu, nic więcej poza lekkimi mdłościami się w sumie nie dzieje, ale strach "po co zjadlam, czemu nie poczekałam na głód" jest u mnie dość mocno zakorzeniony.

 

My na Kanary latamy z Rainbow albo z Itaką, w tym roku wyszło nas 4tys od osoby za tydzien na Lanzarote - baaaardzo drogo, ale chcieliśmy zaszaleć, można spokojnie jechać za 2tys od osoby.

 

Psychotropka - no właśnie jak z pracą? Zrezygnowałaś?

 

Lolina, bardzo racjonalnie brzmisz :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×