Skocz do zawartości
Nerwica.com

Emetofobia - Lęk przed wymiotowaniem


Dorotaa

Rekomendowane odpowiedzi

Pretoria, nasza fobia to emetofobia, a nie ematofobia ;) Warto wiedzieć co się ma :) Piszesz, że miałaś jelitówkę - bardzo współczuję! chociaż z tego co widzę przeszłaś to dość spokojnie, my tu nie mamy ataków paniki w czasie wymiotów, bo ... nie pamiętamy kiedy ostatnio wymiotowałyśmy ;) I tak, to bardzo ważna sprawa warta poruszenia na terapii.

 

 

Kochane, ja tu jestem i was podczytuje, ale mało się udzielam, żeby się nie nakręcać. U mnie różnie, baaaardzo różnie. Mam super okresy i kompletne zjazdy. Coraz rzadziej wpadam w panikę, ale mdłości towarzyszą mi niemal codziennie, lęk też więc nadal, w 100% jestem emetofobikiem. Choć podkreślam - mój komfort życia znacząco się poprawił!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie masakra... Święta pod znakiem grypy zoladkowej. W wigilie wymiotowala szwagierka , wczoraj wymiotowała druga szwagierka i jej syn . Nie wiem co to bedzie... Zdycham ze strachu, co 10 min mierze goraczke, zuje gume, biore hydrozyzyne, vomitushell, wczoraj plakalam ze strachu, dzis spalam 12 godzin. Dzis zjadlam troche rosolu i mdlosci, atak paniki... No pierdolca chce dostac... Tylko czekam az mnie dopadnie... Masakra... :why::why::why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie... :( Umieram ze strachu... Mam aviomarin, mam metoclopramid ale teraz troszkę się uspokoiłam. Jak się pogorszy, to pewnie zarzucę avio albo ten drugi specyfik. Te dzieciaki to nic tylko rzygają i jakieś świństwa przywlekają. Mój instynkt macierzyński zamiast się uruchamiać, coraz bardziej wymiera. :/ Całkowicie do szczęścia wystarczają mi moje świneczki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, podzielam Twoją opinię. Ja w okresie jesienno-zimowym omijam wszelkie dziecięce skupiska, a dzieciatych znajomych nie odwiedzam. Patrzę na dziecko i widzę wirusy. Ale! Ustaliliśmy z mężem, że pod koniec przyszłego roku postaramy się o dziecko...nie wiem jak to będzie bo i ciąża, potem ciągłe choroby.... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Serio? Chcesz? Rany... ja na razie nawet o tym nie myślę... Niestety ja nie mam jak się wymigać, bo jak? Na święta do rodziny męża nie pójdę, bo dzieciaki? No nie da się. I widać jakie są efekty... Szkoda gadać. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, nie chcę. Ale mój mąż marzy o dużej rodzinie, przed ślubem ustaliliśmy, że gromadka dzieci to na pewno nie, ale na 1 się zdecydujemy (taki o, kompromis z miłości). Ja to odkładam na wieczne nigdy, a czas leci, mój mąż w marcu skończy 41 lat. Ja wiem, że ja NIGDY nie zechcę dziecka w rozumieniu jakichś instynktów, ale nie mogę odebrać czlowiekowi którego kocham prawa do pełnej rodziny, której pragnie. Poza tym coraz rzadziej pozwalam emetofobii rządzić moim życiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka, cholera, nie wygląda to kolorowo. Bezpośredni kontakt miałaś z chorymi? Może uda się jakoś uchować i tego gunwa nie złapać. Jeśli nie piłaś z kimś z jednego kubka, nie uzywaliscie tych samych sztućców, nie calowalyscie na przywitanie - szanse są mniejsze. A nawet jeśli coś z tego było, to też nie jest powiedziane, że musisz zachorować. Informuj na bieżąco jak się czujesz. Wywalaj z siebie wszystko, co na sercu leży.

 

Ja dziś tez mam gorszy dzień. Leżę i ubolewam nad sobą i bolacym brzuchem, na szczęście ból właśnie słabnie. Niewyraźnie się dziś czuje i boję się, że mnie coś złapie. Najgorzej, że żadnych probiotykow nie posiadam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No cóż... podziwiam. Ja póki co nawet o tym nie myślę. A co do wieku Twojego męża, to mnie tatuś stworzył w wieku 52 lat, więc luz. :P Cieszę się, że chociaż Tobie udaje się te durne lęki trzymać w ryzach. Mnie te święta zupełnie wyprowadziły z równowagi, a było już całkiem, całkiem... :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lolina, tak, miałam bezpośredni kontakt z chorymi. Buziaki, masowanie, głaskanie, dzielenie opłatkiem. Wszystko było. Fantastycznie, prawda? Ja się głodzę dzisiaj i jadę na gumach miętowych. Coś mnie kręci w brzuchu ale całkiem możliwe, że to z głodu. No nic... Zobaczymy... :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lolina, nie. To była taka sytuacja dziwna trochę. Przed świętami byliśmy u siostry męża i ja tam pomagałam sprzątać, mąż rozwieszał lampki i ich dzieciak skarżył się na ból brzucha przez 2 dni, szwagra też coś srało jeden dzień. Nas brzuch bolał ze 2 dni i tyle. W wigilię siostra męża dostała wymiotów w nocy, bóli mięśni. Na drugi dzień już jej było lepiej. Ja w wigilię się trzęsłam z zimna, w pierwszy dzień świąt to samo, apetyt kijowy. Wczoraj pojechaliśmy do drugiej siostry męża i tam na wieczór oni się rozłożyli, a mnie wczoraj kręgosłup łupał, no i wiadomo histeria... Dziś spałam 12 godzin i się głodzę.

Mąż twierdzi, że myśmy tą infekcję już przeszli ale wiesz... ja się boję.

 

W skrócie, wyglądało to tak:

20-22 grudnia mieliśmy kontakt ze szwagrem, siostra meza i ich synkiem, szwagra i syna bolal brzuch i jakaś sraczka była.

21-22 grudnia myśmy mieli jakieś bóle brzucha i sranie, ale bez jakiś tragedii.

24. grudnia wieczorem siostra męża zaczęła się źle czuć , w nocy miała raz biegunkę i dwa razy wymiotowała, potem coraz lepiej. Ja w wigilie mialam dreszcze.

25. grudnia nie mialam apetytu i jakoś mnie mdliło. Tlukly mnie dalej dreszcze. Bylismy u rodziny mojej więc kontaktu z chorymi nie mielismy.

26. grudnia pojechalismy do drugiej siostry meza, ktora tez byla ze swoimi dzieciakami i mezem na tej wigilii. I wczoraj wlasnie na wieczor chwycilo drugiego szwagra meza , najmlodszy ich dzieciak zaczal wieczorem rzygac i siostra meza też. Teściową bolała głowa, miała mdłości i bóle kości.

 

Póki co tak całkowicie zdrowi jest córka w/w siostry meza i tesc.

 

Taka to historia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka , nie brzmi to zbyt pozytywnie, ale z tego co piszesz możliwe, że albo przeszliście to bardzo łagodnie, albo nie zaraziliscie się "do końca" i organizmowi udało się wytworzyć odpowiednią ilość przeciwciał, która pozwoliła zatrzymać dalszy rozwój choróbska.

Co do tego głodzenia się - może lepiej będzie, jak coś zjesz? Bez względu na to co się wydarzy, nie sądzisz, że lepiej mieć coś w żołądku, niż mieć pusty? Nawet jakieś wafle ryżowe, paluszki, lekkie potrawy, które nie są tłuste i ciężkie, by nie obciążać żołądka.

 

Wiem, że się boisz, ale po prostu nie daj się sparalizowac. Robisz wszystko, co w Twojej mocy, żeby nie dopuścić do zakażenia i rozwoju choroby. Poza tym, nikt nie zakłada, że od razu będziesz wymiotowac. Może w Twoim przypadku to nie jest główny objaw.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ech... wiem, że to źle wygląda... :( Coś tam zjadłam. Rano kanapki z miodem, później trochę rosołu, jakieś wafelki, 2 wafle ryżowe. Coś tam zjadłam ale sama wiesz, że się boję. Zwykle to świństwo atakuje w nocy i jej się boję. W dodatku jutro mąż idzie do pracy i będę sama. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet jak będziesz sama, to nic Ci się nie stanie. Dasz sobie radę, wyspij się, zjedz dobre, lekkie śniadanie i nie myśl o tym, bo tylko Cię wszystko rozboli, wiesz jak jest. Nerwy trzeba umieć opanować, bo jak dojdzie juz do ataku to ciężko się uspokoić.

Nie nakrecaj się przed snem, bo będziesz budziła się w nocy i miała różne stany. Dlatego jeśli teraz się nic nie dzieje, to nie martw się na zapas. Grypa zazwyczaj uderza szybko od zarażenia, do 48 h książkowo. Ja pamiętam, że mnie kiedyś po 6-8 h zaczęło totalnie rozbierać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję,że jesteś i mnie pocieszasz..

Dużo to dla mnie znaczy. No ja się źle nie czuje. Z wirusem ostatnie ostre zetknięcie miałam wczoraj kolo 20tej,wiec póki co doba za mną. Jeszcze 48 godzin nerwów... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, wg mnie już to przeszliście - każdy ma inną odporność i inną wrażliwość żołądka. Sama pewnie najlepiej wiesz ile razy było Ci już tak niedobrze, że byłaś pewna, że to się stanie i bylo OK. Podejrzewam, że nam wszystko trzyma w trzewiach siła woli, serio. Nie każdy ma tendencję do wymiotowania! Poza tym bierzesz probiotyki i masz apteczkę wyposażoną na każdą ewentualność, jesteś 3 kroki przed innymi, naprawdę. Rozumiem Twój strach! Rozumiem, tulę i wierzę, że wyjdziesz z tego obronną ręką (znów!:))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Wam dziewczyny za wsparcie. Dziś zjadłam śniadanie i staram się zachowywać spokój. Mąż czuje się ok, ja jestem nadal przestraszona i mnie mdli ale to przez nerwy. Jak ja nienawidzę się bać... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka , widzisz, przetrwałaś noc bez żadnych niespodzianek, zjadłaś normalne śniadanie, czujesz się fizycznie dobrze, więc wykluczone, że coś się tam rozwija. Przecież to by się rozwijało, jak każda inna choroba, czujesz, że jesteś chora. Ból głowy, osłabienie, łamie w kościach, bolą mięśnie, gorączka. Masz któres z tych objawów? Czujesz się c h o r a?

Nie? No to jesteś zdrowa! Wszelkie mdłości to pieprzony stres nad którym możesz mieć kontrolę.

 

Ja tez przetrwałam normalnie noc, nad ranem brzuch jeszcze trochę bolał, ale przeszło. Byłam na zakupach, zjadłam śniadanie i zaraz idę pomóc na działce w pracach. Siły. To najważniejsze. Żebyśmy miały siłę, by walczyć z własną głową.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lolina, dziękuję... Ja wiem, że te moje histerie są irytujące i Wy też pewnie macie mnie dość... :( Nie mam żadnych objawów infekcji. Słaba jestem ale z głodu, bo od wczoraj z jedzeniem bardzo marnie. Temperaturę mam 36,5-36,6 . No ale dziś wieczorem minie 48 godzin, a wirus atakuje teoretycznie do 72 godzin, więc pewnie jeszcze jutro będzie schiz. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka, nie przesadzaj. Od tego jest to forum i od tego jest każdy z nas, by wspierać się nawzajem i wyrzucać z siebie to co w nas siedzi. Jeśli to ma sprawić, że poczujesz się choć trochę lepiej to pisz, pisz jak najwięcej.

 

Ja na Twoim miejscu bym się trochę uspokoiła. Nie przedłużaj sobie czasu nerwów i stresu czy niepewności. Wirus ten naprawdę atakuje szybko, bakterie szybko się namnazaja i gdyby Cię rzeczywiście brało to myślę, że z dnia na dzień lub max na trzeci dzień.

Zjedz obiad i nie schizuj, daj swojemu organizmowi trochę energii do walki z nerwami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lolina, no tak ale ostatni kontakt z "zainfekowanymi" miałam przed wczoraj, więc jeszcze może coś być... Racjonalnie rzecz biorąc, oczywiście masz rację i powinnam już wrzucić na luz, ale fobia podszeptuje złe scenariusze... Jest lepiej ale nadal nie czuję się komfortowo... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×