Skocz do zawartości
Nerwica.com

Witajcie :)


maturzystka

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć wszystkim!

 

Może troszkę późno, ale sądzę, że już pora się przywitać. Od tygodnia obserwuję to forum, wczoraj jednak podjęłam się rejestracji i postanowiłam napisać to i owo.

 

Od pewnego czasu cierpię na hipochondrię. Pisałam to już w jednym z wątków, ale myślę, że nie zaszkodzi się powtórzyć. Moja historia jest troszkę długa, więc postaram się ją jakoś skrócić o najmniej istotne szczegóły.

 

Odkąd pamiętam byłam niszczona psychicznie przez moją siostrę. Cokolwiek bym nie zrobiła zawsze słyszałam z jej ust: "To beznadziejne!", "Jesteś nieinteligentna! Nie umiesz tego zrobić!", "Zostaw, nie potrafisz! Nieudaczniku!" - bywało nawet i ostrzej, ale nie chcę do tego wracać pamięcią. Głównie z tego powodu wylądowałam u psychologa. O tym jednak za chwilę.

 

Będąc jeszcze w gimnazjum (aktualnie mam 17 lat) czułam takie delikatne kłucie w mostku zwykle o poranku i uczucie duszności. Miałam problem ze złapaniem głębszego wdechu. Wtedy jeszcze byłam inna i nie przejmowałam się tak każdą dolegliwością. Miałam to w nosie. Myślałam, że jestem niezniszczalna (Ach! To było piękne podejście!). W sierpniu zeszłego roku nie wiem co mnie napadło, ale wmówiłam sobie zatrucie jadem kiełbasianym - nie mając ku temu prawie żadnych podstaw! I od tego czasu zaczęłam pękać. Przestałam być niezniszczalna, przestałam robić jakiekolwiek plany na dalszą przyszłość. Zawsze krążyła mi w głowie myśl: "A co jeśli nie dożyję?". I się zaczęło...

 

Październik - a dokładniej 2.10.2007r. - poczułam pierwsze zawroty głowy. Były strasznie silne i sprawiały, że traciłam grunt pod nogami. Czułam się jak pijana, jakbym za chwilę się miała przewrócić. Jak tylko się uspokoiłam, złapałam czegokolwiek - było OK. Kiedy ruszałam w drogę dalej - znów to wstrętne uczucie wracało. Zaczęłam budzić się w nocy z wrażeniem, że się duszę. Bo tak było! Spałam i tak jakbym nagle zatraciła oddech... Jakbym zapomniała, że podczas snu należy oddychać. Zaczęło się to zdarzać coraz częściej. Zmartwiło mnie to, ale wahałam się, czy aby na pewno odwiedzić lekarza. W sumie dlaczego miałabym iść - przecież jestem niezniszczalna!

 

W listopadzie również się to powtarzało. W grudniu zaś zaczęło być głośno o sepsie. Pewnego razu po kąpieli przyjrzałam się swoim stopom i łydkom, na których zauważyłam drobne czerwone i podskórne plamki. To nie była wysypka. Wtedy wpadłam w panikę! Myślałam sobie: "No sepsa! No dlaczego ja!?". Cała roztrzęsiona (dosłownie!) jakoś zasnęłam. Rano pobiegłam do lekarza i czekałam na wyrok, a w międzyczasie poczułam znów te zawroty głowy. Tam, pani doktor poinformowała mnie, że te plamki to powiększone naczynia krwionośne, zaleciła łykanie wit. C i magnezu oraz na wszelki wypadek wysłała na badania krwi i EKG. Badania wyszły OK, poza jakimiś niewielkimi i niegroźnymi odchyleniami od normy, a EKG niemalże wspaniałe! Uspokoiłam się i z radością pożegnałam panią doktor.

 

Zaczęło mi się drętwienie ciała. Myślałam, że być może to od braku witaminek i też się tym nie przejmowałam. Zawsze zwalałam winę na to, że np. źle sobie siadłam itp. Później miałam przeboje z na szczęście byłym już chłopakiem, który mi groził, że się zabije, łaził za mną, prześladował mnie... Myślę, że ten czas, w którym tak się z nim męczyłam również wpłynął na mnie negatywnie. Nagle, przyszła magia, euforia! Zakochałam się :) A nerwica odpuściła (nie zdawałam sobie sprawy, że to nerwica) - zapomniałam o wszelkich dolegliwościach... Czułam się jakoś tak niezwykle... Aktualnie euforia minęła, chłopca wciąż kocham, ale nerwica wróciła - silniejsza. W dodatku z połączeniem hipochondrii.

 

Aktualnie mam prawie wszystkie objawy nerwicy: silne zawroty głowy; patrzę na wszystko tak, jakby się to działo poza mną - zza szyby; kołotania serca; mylenie słów, wyrazów zwłaszcza w stresowych sytuacjach; bezdechy w nocy, znacznie częściej chodzę do łazienki; mam problemy żołądkowo-jelitowe; drętwienie rąk i uczucie duszności. Klucha w gardle mi siedzi, ale tylko jak się zdenerwuję tak porządnie.

 

A oczywiście wszystkie badania - OK! EKG - super, badania krwi - jeszcze lepsze, mocz - super, pasożytów brak, OB - 5/12. Można wymieniać i wymieniać! Bo ja wciąż chodzę po lekarzach i się doszukuję. I nadal sobie wkręcam różne inne (oczywiście śmiertelne i nieuleczalne!) choroby. To mnie już zadręcza... i niszczy.

 

Chodzę do psychologa, ale zaczęłam terapię niedawno i bardziej skupiłam się na problemie z moją siostrą i tym, że przez nią nie radzę sobie w życiu. To jednak teraz chcę zepchnąć na dalszy plan i ostatecznie zająć się leczeniem moich fobii.

 

Mam nadzieję, że na tym forum jakoś wspólnie zaradzimy naszym fobiom i każdy z nas z nich wyjdzie bez większego szwanku po ciężkiej pracy nad sobą :)

 

Dziękuję, jakoś mi lżej.

 

Pozdrawiam :*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj maturzystka, miło Cię poznać. Cieszę się, że zaczęłaś terapię bo to bardzo ważny krok do wyzdrowienia. Podejrzewam, że Twoje problemy wynikają z relacji z siostrą więc jak się nimi zajmiesz to zrozumiesz, co się dzieje z Tobą i będziesz mogła pomóc sobie. 3mam za Ciebie kciuki :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej maturzystko:))jestem z tego samego miasta co i Ty wiec pisze do Ciebie a zalogowałam sie po przeczytaniu Twoich wypowiedzi-tez mam podobne problemy jak Ty-a co do tej sepsy świra mam do tej pory-jeżeli chciałabyś pogadac to podaj swój numer gg to sie odezwe do ciebie:))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×