Skocz do zawartości
Nerwica.com

Z czego się utrzymujecie?


waleriana

Rekomendowane odpowiedzi

4 minuty temu, bei napisał(a):

Kiedyś chyba słyszałam w poczekalni, że komuś wyrwała zęba do połowy, bo więcej nie dała rady i ten ktoś musiał na pogotowie jechać w nocy.

A to mi kiedyś stomatolog usuwał zęba, już znieczulił, po czym się rozmyślił i odesłał jednak do chirurga szczękowego uznając, że jednak się nie podejmie. W sumie finalnie dobrze zrobiła bo nawet chirurg godzinę się męczył z jego usunięciem i klął przy tym  równo xD 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@You know nothing, Jon Snow ja najpierw pracowałam w ramach wolontariatu jako ratowniczka wodna. Później roznosiłam ulotki po klatkach schodowych. Potem pracowałam w sklepie z ciuchami. Później 5 lat jako dziennikarka w dwóch gazetach i portalu internetowym. Następnie jako spedytorka i jednocześnie współwłaścicielka firmy transportowej. Później jako pomoc księgowej. Potem chyba z 10 lat robiłam gry komputerowe, głównie jako level designer i grafik 2D. Raz napisałam powieść sci fi, która nie została wydana. Teraz piszę kryminał.

Edytowane przez mienta

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To też różnorodnie ; ) 

 

Ja ostatecznie pracuję nad płytą, ale w Turcji chciałabym mieć pracę przy tkaninie. Lubię tkać najbardziej, chociaż może mi się kariera muzyczna tam bardziej rozwinie. 

 

 

Edytowane przez You know nothing, Jon Snow

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

50 minut temu, Maat napisał(a):

wszystko jest do czasu.

Organizm się o siebie upomni.

Inteligentny facet,a nie umie o siebie zadbać

Boję się trochę przestać.  

Czy jestem inteligentny ? Dziękuję za komplement.

Organizm sobie świetnie radzi. 

A wiesz co... różnicy w kondycji nie widzę od czasów szkolnych. W sumie bym powiedział, że teraz jest o wiele lepiej nóż kiedyś. 

Naprawdę czuję się jak nastolatek i nie zamierzam się zmieniać w tej materii.

Dorośli z kijem w tyłku.... a idź pan panie z takim tym xd.

Coś trzeba robić. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

38 minut temu, Maat napisał(a):

Ale odzipnąć też trzeba

Wynająłem pół domu. Siedzę niby na urlopie nie wiem po co. Wyjechałem żeby się odciąć i nie wiem czy to był dobry pomysł. 

Chodzę po lasach i nie wiem co ze sobą zrobić.

32 minuty temu, Raccoon napisał(a):

 

To ile godzin tygodniowo robisz

To nie do określenia. 

Etat etatem a robimy takie szkolenia gdzie ten czas nie jest w żaden sposób normowany. Przygotowuję się przed i po tak samo muszę poodarniać wszystko. 

Odprawy trwają, zebrania, dojazdy, załatwienia poboczne. Ostatnio wyjazd trwał łącznie 14 godzin na pełnej... Nie było litości. 

No a po tym jeszcze robię u siebie pewne techniczne rzeczy na warsztacie zaopatrując wielką fabrykę w takie tam duperele.

No cały dzień od rana do wieczora coś robię.

Mi by pasowała gospodarka i pole po horyzont xd.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj 😊

Ja od dziecka miałam nerwicę lękową, najpierw bardziej pod postacią fobii, a potem przeszło to w bardzo wyczerpujący lęk wolnopłynący. Pierwszy epizod depresji miałam w wieku ok 19-20 lat, a potem jeszcze dwa.

Bardzo to wszystko wpływało na moja egzystencję, ale było kilka przełomów:

1. Silny epizod hipochondrii na studiach licencjackich - czułam się tragicznie, straciłam znajomych, dwie prace, prawie zawaliłam studia i narzeczony o mało co ze mną nie zerwał. Wtedy stwierdziłam, że moje życie nie ma absolutnie żadnej wartości, jego jakość jest denna i nie mam co się bać chorób. Po co? Doszłam do stanu, kiedy myśl o śmiertelnej chorobie wydawała się wybawieniem od cierpień psychicznych i hipochondria zniknęła, przecież nie miała już się czym karmić. Zostały mi różne fobie, ale postanowiłam, że to ja panuję nad moim umysłem, a nie na odwrót. Że fobie mnie nie powstrzymają przed spełnianiem marzeń i planów. Więc wsiadałam np w samolot, cały lot odczuwając psychiczne tortury i objawy somatyczne, ale leciałam na wakacje. 
2. Drugi bardzo ważny przełom to były narodziny dzieci. Wtedy lęk wolnopłynący wrócił z całą mocą i ciągle się o nie bałam. Albo o siebie, że one zostaną np sierotami i będą miały traumę. Ale zrozumiałam, że nie mogę tak żyć, że znów muszę przejąć kontrolę nad swoim umysłem i zadbać, żeby dzieci nie przejęły wzorców lękowych. Stosowałam normalne zdroworozsądkowe zasady bezpieczeństwa i np jak moja 6-latka miała jechać na wycieczkę z noclegiem z zerówką, to oczywiście ją puściłam, mówiłam jak będzie fajnie - a potem cały jej wyjazd byłam chora ze strachu. Ale nie mogłam tego okazać, bo w domu był jej młodszy brat, który nie powinien widzieć matki w takiej rozsypce.

3. Poprawna diagnoza. W wieku 37 lat dostałam diagnozę ciężkiego ADHD o typie mieszanym. Mam też autyzm, ale tego nie badałam dokładnie. Dostałam leki na ADHD i na wyciszenie układu nerwowego i nastąpiło coś, czego się nie spodziewałam - lęk zniknął! Całkowicie, trwale i już 4 lata bez nawrotu. Wcześniej były po prostu lepsze i gorsze okresy, w lepszych lęk pojawiał się np raz w tygodniu wieczorem z wyczerpania, przemęczenia. W gorszych lęk był ciągły i uporczywy. A teraz go nie ma. 
 

Długo wstęp, teraz przejdę do mojej sytuacji. Zawsze miałam lęki i problemy w kontaktach społecznych, chodziłam też ciągle z głową w chmurach, gubiłam rzeczy, zapominałam oddać zadania domowe itd. Ale w tamtych czasach podejście było krótkie „nie wiem, co jest z Tobą nie tak, ale lepiej się ogarnij”. To okrutne, ale zdałam sobie szybko sprawę, że jeśli chcę mieć jako tako normalne, satysfakcjonujące życie, to w zasadzie innego wyboru nie mam. Muszę się ogarnąć, dać radę, w końcu chodzi o moje życie, mój komfort, a możliwości pomocy są znikome.

Więc dawałam radę. Dawałam radę jako studentka, pracownica, matka. Całe szczęście, że w końcu dostałam diagnozę, bo mam zajechany system nerwowy. Zmuszałam się i popychałam ponad wszelkie granice. 
Mój lekarz rodzinny i psychiatra uważają, że być może powinnam iść na rentę, ale ja się z tym nie zgadzam. Moim źródłem dopaminy przy ADHD od zawsze były wyzwania. Szkoła, kartkówka, studia, egzamin, kursy, projekty. Ludzie z ADHD w różny sposób podbijają sobie dopaminę, typowy jest hazard, sporty ekstremalne, narkomania, ale pracoholizm też jest wysoko na liście. Mój psychiatra uważa, że mam szczęście, bo z różnych metod regulacji dopaminy ta jest równie zła, ale ma niezaprzeczalną zaletę - stać Cię na leczenie i nie masz ekonomicznych trosk.

Mam 40+ lat, utrzymuję się sama, ale z przerwami. Na studiach pomagali mi rodzice, ale miałam też pracę. Potem byłam przez jakiś czas na utrzymaniu męża, kiedy dzieci były całkiem małe. Potem moja droga zawodowa była przerywana okresami L4, ale zawsze staram się zabezpieczyć jakimś prywatnym ubezpieczeniem wypłaty na przykład. Teraz wróciłam do aktywności zawodowej po prawie 1,5 roku. Najpierw L4, potem szukanie pracy, w międzyczasie jakieś małe projekty na własny rachunek.

Pracuję jako specjalista. Mam bardzo dobre wykształcenie, magistra, podyplomowki, kursy, znam biegle kilka języków. Szybko dotarło do mnie, że z moimi problemami, jeśli chcę przeżyć na rynku pracy, muszę mieć bardzo wysokie kwalifikacje i możliwość wyboru. Musi być tak, że to pracodawca zabiega o mnie i idzie mi na rękę, a nie na odwrót. Bo inaczej czeka mnie załamanie nerwowe, depresja, nerwica i w konsekwencji renta. 
Moja praca jest związana z IT i administrowaniem danych (ale nie jestem informatykiem ani programistą). Zarabiam bardzo dobrze i mogę pracować z domu. Mam dość ograniczony bezpośredni kontakt z ludźmi, a koledzy z działu są takimi samymi nerdami jak ja 😊 cześć ma też diagnozy. Mam dużą nadzieję, że uda mi się tą nową pracę utrzymać na minimum 2 lata, a idealnie choć 5 lat, więcej nie wymagam. Jeśli nie, jeśli znów skończy się to L4, to pewnie już będzie prosta droga do renty, a boję się, że siedzenie w domu i brak zajęć wpędzi mnie w depresję i nałogi. 

W dniu 27.07.2025 o 17:19, sailorka napisał(a):

@You know nothing, Jon Snow ja najpierw pracowałam w ramach wolontariatu jako ratowniczka wodna. Później roznosiłam ulotki po klatkach schodowych. Potem pracowałam w sklepie z ciuchami. Później 5 lat jako dziennikarka w dwóch gazetach i portalu internetowym. Następnie jako spedytorka i jednocześnie współwłaścicielka firmy transportowej. Później jako pomoc księgowej. Potem chyba z 10 lat robiłam gry komputerowe, głównie jako level designer i grafik 2D. Raz napisałam powieść sci fi, która nie została wydana. Teraz piszę kryminał.

Brzmi super! Też pracowałam przy ulotkach w liceum, potem w sklepach odzieżowych w Galerii. Potem przerzuciłam się na szeroko pojętą administrację, trochę pracowałam z graphic design, a potem przerzuciłam się na wdrażanie systemów IT i administrowanie bazami danych. I przy tym na razie zostanę, potrzeb jest dużo, a praca dla mnie łatwa i przyjemna, bo zgodna z moimi możliwościami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, Fuji napisał(a):

Pracuję na trzy etaty nieomal. 

Bez tego bym nie wytrzymał.

 

Ja podobnie funkcjonowałam, zwykle łącząc cały etat z np dziennymi studiami i wychowaniem dwójki dzieci z niepełnosprawnością. 
Hardcore. 
Dopiero mój psychiatra mnie zastopował. Powiedział, ze wszystko do czasu. I fakt, czasem czuję się jak staruszka. Mój układ nerwowy jest totalnie zajechany, mam tylko nadzieję, że to nie jest trwały uszczerbek na zdrowiu. Widzę też pogorszenie funkcji kognitywnych. Moje IQ spadło z czasem ze 140+ na 120+, teraz nie mam odwagi się zbadać, bo mam nadzieję, że wróciłam do swojej normy ok 140, ale boję się że spadłam jeszcze niżej niż 120. Wszystko ma swoją cenę.

Aha, dodam tylko, że w kwestii pracy musiałam pójść na kompromis.

Z moimi kompetencjami i wykształceniem mogłabym szukać stanowisk na wyższych szczeblach kierowniczych i twardo negocjować pensję, ale to nie przejdzie. Dlatego zwykle szukam pracy trochę poniżej moich kompetencji, gdzie być może w dobrych okresach będę się nudzić, ale w złych okresach dam radę nadążyć. Poza tym najważniejsze kryterium to kultura i środowisko pracy, a nie pensja czy stanowisko. Toksyczne otoczenie, gierki i manipulacje to dla mnie prosta droga do renty. Więc wybieram miejsca, gdzie atmosfera jest super, nawet jeśli wiem, że mogłabym zarobić więcej, mieć lepszy tytuł itd. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, minou napisał(a):

Poza tym najważniejsze kryterium to kultura i środowisko pracy, a nie pensja czy stanowisko. Toksyczne otoczenie, gierki i manipulacje to dla mnie prosta droga do renty. Więc wybieram miejsca, gdzie atmosfera jest super, nawet jeśli wiem, że mogłabym zarobić więcej, mieć lepszy tytuł itd. 

Dokładnie dla mnie też atmosfera w pracy ma bardzo duże znaczenie + do tego możliwość rozwoju. Wiadomo, że człowiek chce dobrze zarabiać, ale ja chcę  przede wszystkim czuć się w pracy dobrze. Dlatego odrzuciłam 3 oferty (w dwóch przypadkach firma nie wzbudziła mojego zaufania, a w trzecim po prostu przeczucie i ogólne warunki).

Edytowane przez bei

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×