Skocz do zawartości
Nerwica.com

czy mozna kochac 2 osoby jednocześnie?


betty_boo

Rekomendowane odpowiedzi

niestety, jest to dla mnie żenujace mówić 35 - letniemu wyksztalconemu i "swiatowemu" mężczyznie do czego slużą przybory higieniczne. wiele razy zwracalam mu uwagę ale sama świadomość że to ja mam mu przypominac o higienie odstręcza mnie od kontaktów.rozmawialam kiedys o tym z terapeutą, powiedział że mąz musiałby chodzić na terapię do mężczyzny i tam by to wszystko wyszlo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz - to zapewne nie wynika z tego, że on nie wie do czego te przyrządy służą.

 

Pamiętaj, że zwracanie uwagi a rozmowa to dwie różne rzeczy. Może on ma jakiś problem? Mówisz, że interesujesz się tym co robi - że pytasz go jak minął dzień. Ale to wiesz - są frazesy. Nigdy nie piszesz o rozmowie - zawsze o zwracaniu uwagi. Zrób coś z tym. Nie ustawiaj się w pozycji pokrzywdzonej której już nic nie pomoże. Jesteś jego żoną. On Twoim mężem - powinniście się zbliżyć do siebie nie tylko na płaszczyźnie cielesnej. Porozmawiaj z nim jak z człowiekiem. Umów się z nim na tą rozmowę - by nic - żadne pilne sprawy wam w niej nie przeszkadzały. Powiedz, że to ważna rozmowa - by odpowiednio się do niej przygotował. Takie są moje rady.

 

Jeżeli chcesz się rozwieść to faktycznie Ty dbaj o siebie, a on jak będzie chciał też niech idzie do terapeuty. Ale jeżeli jeszcze macie być razem to musicie coś ze swym związkiem zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

po pierwsze - normalnie pracuje zawodowo, nie boje sie pracy i rózniez mam wklad w utrzymanie domu.

Proszę, nie odbieraj mojego pytania jako zarzutu. Chciałem się tylko dowiedzieć, czy masz mozliwosć przebywania w innym towarzystwie, by załpać nieco oddechu od kłopotów małżeńskich ;)

 

oczywiscie tesciowa załozyla sobie ze ja powinnam go odchudzic i co chwila przynosci mi jakies cudowne diety dla niego! bezczelnosc!

 

po trzecie - cały czas czuję silna presje jego rodziny na siebie i na nas na bardzo wielu płaszczyznach (emocjonalnej, materialnej, macierzynstwa), itd, tak sie składa że oni sa czesto u mnie w domu i nawet wchodzili do mnie bez pukania, samemu sobie otwierajac dzwi. po prostu oni czuja sie tu u siebie (kiedys tu mieszkali), a ja nie.

[Mam taką hipotezę (nie wiem na ile jest trafna, bo Was nie znam)] To, co napisałaś wskazywałoby na to, że Twoi teściowie mają wysokie mniemanie o sobie, może też czują, że "zawsze mają rację". Niewykluczone też, że uwarzają, że dla świata (a więc i Was) ich rady są "bezcenne". :shock: Jeśliby moje przypuszczenie okazały się prawdziwe, to można się domyslać, że dzieciństwo Twojego męża znaczone było mnóstwem "dobrych rad". Przypuszczam też, ze Twój mąż ma takich "cennych" rad powyżej dziurek w nosie, a reaguje na nie wycofywaniem się, zamykaniem w sobie, rezygnacją (np. przestaje o siebie zupełnie dbać) lub uciekaniem do tego, w czym czuje się dobrze (pracy zawodowej). Odczytuje je jako brak akceptacji, zrozumienia. Dlatego, jeśli również i Ty nie szczędzisz mu rad, pouczeń, zwracania uwagi - on postrzega Cię jako "drugą matkę", która tak samo jak "pierwsza", nie akceptuje i nie szanuje go, a to może przekładać się na jego coraz wiekszą rezygnację. Chcesz być tak przez niego postrzegana ?

Jeśli nie, pokaż mu, że jesteś "po jego stronie", a nie po przeciwnej.

 

Zastanawia mnie również, co spowodowało to, że mąż tak bardzo przestał dbać o siebie ? Co uruchomiło ten "stan" ? :roll: Czy to było spowodowane tylko "odprężeniem" po ślubie, gdy zdał sobie sprawę, że teraz już "należycie do siebie", a moze było coś innego ?

 

Druga moja hipoteza dotyczy Ciebie - również nie wiem na ile jest prawdziwa.

Napisałaś, że jesteś DDA, a to miało niebagatelny wpływ na Ciebie.

Czy na trudności w swoim małżeństwie nie postępujesz wg podobnego wzorca, jak Twoja mama - chcesz odejść ? Jednak pzed tym, starasz się to usprawiedliwić - możliwe, że w podobny sposób jak mama przed Tobą (i sobą) usprawiedliwiała konieczność odejścia od Twojego taty (czy odeszła, czy nie - nie wiem, jednak zwykle takie rozwiązania pojawiają się przy problemach alkoholowych małżonków). Dlatego przypuszczam (może niesłusznie), że w swoim małżeństwie możesz postępować wg podobnego wzorca, jaki zaobserwowałaś u mamy. Rozumiem, że czujesz się zmęczona sytuacja we własnym małżeństwie, jednak jak bardzo te dwie sytuację są do siebie podobne ? Na małżeństwie Twoich rodziców cieniem kładła się choroba alkoholowa, z którą Twoja mama mogła nie mieć już sił walczyć (a jak wiele tych sił trzeba, by taka wlakę podejmować, mogę sobie tylko wyobrażać, Ty natomiast to widziałaś).

Czy sytuacja w Twoim małżeństwie jest równie trudna, by stosować takie samo radykalne rozwiązanie ? Wogóle jak odejście lub sam pomysł o odejściu wpłynął na Twojego tatę - czy bardziej się załamał, czy też to było dla niego tak wielkim szokiem, że podjął walkę z chorobą ?

 

Wybacz, że mimo wszystko staram się nakłaniać Cię do podejmowania starań o Twoje małżeństwo. Uważam, że każdy człowiek jest odpowiedzialny za jakość swojego życia - za to, jak bardzo będzie szczęśliwy, szanowany, kochany, rozumiany, akceptowany. Jeśli o to wszystko nie zabiega się, samo raczej nie przyjdzie znikąd. A biorąc pod uwagę, że trudno żyć niezaleznie od innych, to sami jesteśmy też w pewnym stopniu odpowiedzialni za to, czy również inni będą szczęśliwi, szanowani, kochani, rozumiani, akcpetowani...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no tak, chyba rzeczywiscie duzo twoich przypuszczen jest slusznych. moi tesciowie mają baaaaardzo wysokie mniemanie o sobie a tesciowa w ogóle nie wie jak wyglada prawdziwe zycie.

 

wiem ze otylosc meza spowodowana jest przekora i stawaniem okoniem, buntem przeciw nim. jak mu sie mówi "nie jedz wiecej" to chocby byl najedzony specjalnie na złosc jeszcze zje.

 

niestety co do wygladu oni tez maja swoje wymagania, akurat sa podobne do moich wiec nie moge tu byc po jego stronie.

 

 

co do wzorców powielanych z domu: mama faktycznie odeszła od ojca bo byla to jedyna sensowana rzecz, jaka mogła zrobic by uwolnic sie z tego koszmaru (i nas), zreszta i tak czekala za długo. jego to w ogóle nie zmieniło, i tak wczesniej stracil wszystko , a na koncu tez rodzine.

 

fakt , mój maz mi naprawde nic takiego nie zrobił, nic wielkiego, nic złego,tylko zabijał mnie i mój entuzjazm, tak jakby niszczył mnie pokazujac jaka to jestem malo wazna i bagatelizujac moje sprawy, niedoceniając mojej pracy itd.

 

---- EDIT ----

 

aha, z tego co wiem to nie dbal o siebie zanim mnie poznał, wiec potem triche sie staral by w koncu usiąść na laurach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niestety co do wygladu oni tez maja swoje wymagania, akurat sa podobne do moich wiec nie moge tu byc po jego stronie.

 

Chyba nie zrozumiałaś do końca. To dość zakręcona sytuacja. Jak chcesz być postrzegana przez niego tak jak jego matka a Twoja teściowa to spowodujesz, że on okoniem zrobi odwrotnie. Lepiej było by chyba z nim porozmawiać. Stanąć po jego stronie. I przekonać go by tak zrobił - a nie dawać tzw. "dobrych rad" których on już być może nie trawi od dzieciństwa.

 

Betty - rzecz w tym, że można odnieść wrażenie, że wasz związek to bardziej jak układ w firmie. Ja mam swoje wymagania, Ty masz swoje. Za spełnienie swoich ja płacę Tobie tym, a Ty mi tamtym... Nie jesteście jednością. Spróbuj do tego dążyć. Może też poprostu nie jesteś jeszcze przygotowana na stały związek.

 

To co dopisałaś na końcu w sumie dużo wprowadza nowego w tym temacie. Czemu tak się stało? Rozmawiałaś z nim o tym? Czy to faktycznie spoczęcie na laurach? A może są inne powody? Może zaczął Cie postrzegać jak drugą matkę, może coś go zgnębiło, zawiódł się, może coś jeszcze innego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co wy tak z ta 2-ga matka:)podobno faceci szukaja kobiet podobnych do ich matek wiec o co chodzi:)?

 

on faktycznie mi powtarza ze jestem podobna do jego matki ale raczej nie w niegatywnym kontekscie.

 

malżenstwo przypomina uklad w firmie - tak, mysle ze jest to jakis kontrakt, rózniez społeczny i wrecz nie nalezy sie tego wystrzegac.

 

cos go zgnębiło - na pewno jest to brak dziecka, moze nie czuje sie sprawdzony i potwierdzony jako męzczyzna.

 

kwestia dojrzałosci - jestesmy małżenstwem od 4,5 roku, znamy sie 5 lat.i teraz bysmy sie zrobili dopiero tacy niedojrzali?:)

 

moj mąz ma naprawde ciezki charakter, słyszałam to od bardzo wielu osób.

 

 

czasem wydaje mi sie ze on sie na mnie za cos mści... moze nawet nieświadomie. moze za to ze ja mam kochająca mame (jest o nia zazdrosny!) a on nigdy nie byl u rodzicow na 1 miejscu, nawet nie na 2.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To coś może z tym podobieństwem do matki jest. Ja już zauważam, że Ty się uważasz za nieomylną i tylko komunikujesz mu rady i rozkazy jak ma być. A to samo piszesz o jego matce. Może warto też ten wątek poruszyć w jakiejś wspólnej rozmowie na terapii jeżeli nie umiecie rozmawiać w domu?

 

Właśnie... Betty - cały czas piszesz a tym co słyszałaś od kogoś, co ktoś inny powiedział. Czy rozmawiałaś przez te lata na poważnie z mężem?

 

Masz różne przypuszczenia które mogą lecz nie muszą być prawdziwe. Rozmawiaj z mężem. Bez tego będziecie sobie obcy i jedynie wspólny dom, kasa i łóżko będą Was łączyły.

 

Zobacz, że Twój mąż jest człowiekiem - i tak też go możesz traktować. Czy małżeństwo to dla Ciebie tylko handlowanie bądź taki i zrób to dla mnie, podzielmy się domem i zróbmy sobie dobrze w łóżku? Bo jak dla mnie małżonek albo małżonka to powinna być osoba na którą można również liczyć. Na której można polegać.

 

A dojrzałości do bycia w związku można nie mieć będąc w nim bardzo wiele lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

betty_boo, tak wygląda jakbyś faktycznie traktowała męża jak krnąbrnego malca, którego trzeba pouczać :roll: :

jak mu sie mówi "nie jedz wiecej" to chocby byl najedzony specjalnie na złosc jeszcze zje

Pisząc o Tobie jako o "drugiej mamie" miałem na myśli, że postępujesz jak ona - pouczasz go. A pouczanie = brak akceptacji, zrozumienia. Tym go krzywdzisz. Dajesz mu do zrozumienia "nie chcę Cię takiego, jakim jesteś".

Tym samym oboje doprowadzacie do sytuacji "oko, za oko, ząb za ząb". :? Ty krzywdzisz męża brakiem zrozumienia i akceptacji - on krzywdzi Ciebie ignorowaniem Twoich potrzeb, czyli również nie próbuje zrozumieć, jak Ty się czujesz.

Jesteście oboje "współwinni" sytuacji między Wami. Do czego takie zaostrzanie tej sytuacji może doprowadzić ? Do rozwodu, rozstania ? I to tylko dlatego, że oboje własne racje przedkładacie ponad wszystko i nie próbujecie wzajemnie siebie zrozumieć, a zamiast tego wskazujecie palcem kto jest winny ? :roll:

 

Poczujcie się wreszcie odpowiedzialni: Ty za niego, a on za Ciebie ! Bez tego żadne z Was nie zbuduje udanego związku z nikim ! :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze przyszło mi do głowy kolejna hipoteza.

 

jestem DDA i szukalam faceta który dał by mi to wszystko czego nie dostałam od ojca...a teraz sie okazuje ze jednak to nie to...szybko sie pobralismy bo myslalam ze to jest mr right.

Tu chyba leży sedno Twojego podejścia do męża. Z jednej strony oczekiwałaś, że mąż da Ci to, czego nie dał ojciec, czyli bliskość. A z drugiej strony nie doświadczyłaś w domu tej bliskości, nie obserwowałaś jak ona się rodzi, czego trzeba, by powstała.

Może wyczuwasz, że bliskość wiąże się z pełną otwartością na drugą osobę, z poczuciem bezbronności, gdy jest się ze swoimi słabościami niemal "nagą" osobą, jednak po doświadczeniach z dzieciństwa, ogromnie się tego boisz.

Pragniesz jej, ale jednocześnie bliskość jest dla Ciebie nie znana, a to, co nieznane, przeraża.

To mechanizm obronny - "na wszelki wypadek" nie otwierać się na drugą osobę, by oszczędzić sobie bólu, zawodu, rozczarowania.

 

Może też dlatego wyszukujesz wady męża, by przekonać samą siebie, że nie powinnaś się otwierać przed nim, zaufać mu. A jest Ci tym łatwiej wyszukiwać u niego wady, że jest człowiekiem - istotą "z definicji" niedoskonałą.

 

Ponownie nie wiem, na ile moja hipoteza jest trafna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej, ja męza juz od bardzo dawna nie pouczam, bo nie mam siły. o jedzeniu tez mu nie mówie, to jego reakcja na słowa np. rodziców.

 

był czas kiedy na KAZDA moja prosbe odpowiadał: pózniej, potem, nie teraz, za 5 minut. z tego oczywiscie robiły sie 2 godziny, pózniej tydzien, miesiac, itd. teraz o nic go juz nie prosze zeby nie słyszec tych odpowiedzi. nie mam juz siły, wypaliłam sie. ostatnio pierwszy raz skopal mi ogródek (bez zadnego proszenia sie) ale mnie juz to nie cieszy.nie umiem juz docenic rzeczy na ktore tak długo czekalam. teraz wszystko robie sama albo nie robie wcale i przynajmniej sie nie spalam.

 

widze tez ze jego rodzice sa na tyle sprytni, ze chcieli mnie traktowac jako narzedzie oddzialywania na niego (np.zeby schudl, zaczal sie ruszac itd.) uswiadomiłam sobie to dzieki wam.

 

---- EDIT ----

 

sorki ze az tyle mi radzicie, a ja z tego nie korzystam. ta sytuacja jest jak splątane nici, w których nie wiadomo gdzie jest pocztaek. nie mam na to zadnego pomysłu jak sie za to zabrac a na terapie z nim nie chce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

własnie nie wiem czemu...moja osobista terapia bardzo duzo dla mnie znaczyła i była dla mnie bardzo waznym osobistym doswiadczeniem.

 

czemu nie chce?chyba czuje ze wiele jego problemów to JEGO czysto osobiste sprawy, których ja nie zepsułam i nie powinnam naprawiac(nadwaga, stosunki w jego rodzinie, itd).

 

moze tez dlatego, ze juz zbyt dlugo dalam sie obarczac sprawami które nie naleza do mnie (brak asertywnosci w stosunku do jego rodziny i "wrabianie" mnie w rózne rzeczy), wpedzanie mnie w poczucie winy (na niepłodnosc cały czas badam sie JA, a on nic - świeta krowa, oczywiscie tesciowa wysyła mnie do coraz nowego lekarza podczas gdy wszystkie wyniki sa dobre a to on miał zabieg w dziecinstwie który nie został przez nich odpowiednio dopilnowany! i chyba teraz ponosic tego konsekwencje).

ciezko mi pisac o tak intymnych sprawach.

 

---- EDIT ----

 

postanowiłam ze pójde na 2 tygodnie do kliniki na kompleksowe badania hormonów itd, powtórza mi tam wszystkie dotychczasowe badani. mam przeczucie ze wyniki beda jak do tej pory w porzadku. ale robie to głownie ze wzgledu na siebie.mam madra lekarke, powiedziała ze rozumie jak sie czuje gdy ktos traktuje mnie jak królika, ze w dzisiejszych czasach nie jest to temat tabu i mam dac tesciowej te wyniki i niech wtedy sie wykaze swoimi madrymi radami.nie ukrywam ze powodem mojej depresji była tez bezpłodnosc.

i tak jak pisałam, nie czuje pociagu do mojego meza,mam zal o to ze sie nie zbadał tylko ciagle mówi ze to ja nic nie robie!

czuje ze coraz bardziej zaczynam te kwestie zlewac, tak jak pisałam badania robie dla siebie, moze nawet dla innego męzczyzny o którym jeszcze nie wiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak, mamy. wspólnego psa na przyklad;) sorki ze trywializuje. mamy wspólne sprawy: dom, dalsza rodzine, wspomnienia z wakcji, wspolna kucznie ale osobna sypialnie.

 

mamy wspólne pozory dobrego małżenstwa z zewnatrz. chyba tez czujemy sie jakos od siebie uzaleznieni - on moze emocjonalnie, ja tez, pewnie tez materialnie (nie mam nic swojego).

 

 

mysle ze mamy wspolnie NIEROZWIAZANE SPRAWY: chce wiedziec dlaczego nie zachodze w ciaze. mysle ze jesli tego sie dowiem duzo to zmieni.czekam na te badania i ich wyniki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

betty_boo, z tego, co piszesz, wynika jak wiele macie zadawnionych żali i pretensji, a jak niewiele o tym rozmawialiście. Namiestnik ma rację: jeśli chcecie ratować Wasze małżeństwo, terapia małżeńska powinna Wam pomóc. Nie ma powodów do wstydu przed innymi, gdybyście z niej skorzystali. Wiekszym wstydem byłoby pozwolić, by to co Was łączy, miało się rozpaść.

Jeśli natomiast zdecydujecie, że nie chcecie terapii, wtedy może lepiej byłoby się rozstać, niż trwać w obecnym "zawieszeniu" ?

 

Z takim typem ludzi, jakim są Twoi teściowie, trzeba niestety rozmawiać takim językiem, jaki zrozumieją i jaki do nich dotrze: "won z naszego małżeństwa". :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niestety, tak jak pisalam oni maja silna osobowość i duży wplyw na mojego męza, ciągle sa obecni w jakis sposób w naszym zyciu i przede wszystkim DOMU jako bydynku, do tego jeszcze siostra meza, czasami czuje sie przez nich osaczona.

potrafią tez manipulowac róznymi sprawacmi, to naprawde doswiadczeni ludzie którzy zbudowali wysoka pozycje w zyciu, z takimi ludzmi i w tej liczbie cięzko sie zmierzyc.

 

 

co do żalów - tak, jest ich duzo. chyba masz racje ze powinnismy pomyslec o jakiejs separacji, chociaz czuje ze wtedy spaliłabym za soba mosty, ze klamka by zapadał. bo przeciez samo sie nic nie rozsztrzygnie tylko przez to ze nie bedziemy ze soba.

maz powiedzial ze jak sie wyprowadze to nie bede miała powrotu do tego domu (oczywiscie dom traktuje jakby był tylko jeg, a nie NASZ wspólny, prawda? - to on decyduje czy moge wrócic czy nie...)

 

z niecierpliwoscia czekam na ten szpitał, przynajmniej 2 tygodnie sobie tam odpoczne , nie bede go musiała ogladac. wiem ze na wyniki tez sie troche czeka ale do pól roku powinnam cos wiedziec.

 

aha, wczoraj dowiedziałam sie od niego ze mam zmiany w mózgu z powodu antydepresantów! a jak on odchudza sie za pomoca zelixy to niby jaka to róznica!?

 

powiedział tez ze on sam nie wiem czy chce miec ze mna dziecko, ja powiedziałam ze czuje sie oszukana z powodu spraw anatomicznych i zabiegowych o których mi nie powiedział i których nie zdiagnozował.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

On odchudza się? Brawo! :) Chce zrobić coś dobrego.

 

Betty - w jedną albo w drugą. Jakiś czas możesz żyć w takim zawieszeniu. Na dłuższą metę jednak coś musisz zrobić. Nikt za Ciebie tego nie zrobi ani samo się nie zmieni. Zdecyduj czy chcesz małżeństwa czy nie i dalej postępuj odpowiednio. Jeżeli ma z tego nic nie być - to lepiej rozstać się teraz - w sensownym wieko niż jak będziecie zrujnowani swymi podchodami i w zaawansowanym wieku.

 

Namawiał bym do ratowania. Choć do przeprowadzenia poważnej rozmowy z mężem co dalej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

może idzie jakas odwilż...napiszę jak będe wiedzieć coś więcej

 

---- EDIT ----

 

chyba jednak nie... mąż nawet zdobyl sie na szczerą rozmowę i wybiera sie na badania, jednak ja juz nie umiem sobie wyobrazic seksu i bliskości z nim. to jedna wielka frustracja.

 

 

http://dziecko.onet.pl/1681,4,44,choroba_niedowartosciowana,2,artykul.html

tak własnie sie czuje

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie, gdyby Cię zapytac o remont domu, wiedziałabyś, że wymaga wiele wysiłku, by np. odrapane ściany pomalować na nowo lub okleić tapetą. Stare meble wymienić na nowe. Czasem nakurzyć przy kuciu ścian, by postawic je na nowo. Posprzątać po bałaganie, który jest częścia składową remontu. Zdawałabyś sobie sprawę, że taki remont wystarczy na kilka lat, a nie na całe życie. A po remoncie jakiś czas byłoby ładnie, czysto, by później znów gdzieś odkleiła się tapeta, gdzieś odprysnęła farba...

Dlaczego by nie spróbować "remontu" we własnym życiu ? Niekoniecznie tylko we dwoje, można przecież skorzystać z pomocy specjalistów (terapeutów). Czy jakieś cztery ściany warte ileś tysięcy zł są bardziej cenne od tych ścian, na których zasadza się całe Wasze wspólne życie ?

Wiele wyczekałaś, by Twój mąż poszedł na badania, by wreszcie z Ciebie ktoś zdjął "poczucie winy" za brak dziecka. Wreszcie się to stało. Postaraj się nie dać za wygraną, mimo, że nie jest łatwo. Jeśli już nie dla Waszego małżeństwa czy dla męża, to dla samej siebie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na razie jeszcze nie poszedl na badania...bo ma duzo pracy...

 

podoba mi sie to porównanie z remontem domu - kojarzy mi sie the house of usher:) i jest w nim duzo prawdy. ale ja z perspektywy czasu załuje, ze zgodziłam sie tu zamieszkac,wtedy jeszcze wielu rzeczy na temat tego co sie tu dzieje po prostu nie wiedziała bo fizycznie mnie tu nie było - mogłam sie tylko empirycznie przekonac...

 

byłam u mojego byłego terepauty, powiedzialam mu o moich watpliwościach "zostac czy odejsc", ze spotkałam inna osobe dzieki której przypomnialam sobie ze jestem kobieta.

 

powiedzial ze powinnismy isc na terapie małzenska... ale ja dalej nie jestem na to gotowa. powiedzial ze ja dzieki terapii wiele przeszlam i zajechałam daleko pociagiem, do którego mój maz nawet nie wsiadł.

i rzeczywiscie tak sie czuje.

 

 

powiedzial tez, ze powinnam sprawdzic czy w tym zwiazku mozliwe jest znalezienie tego, czego pragne, zanim zaczne szukac na zewnatrz mam poszukac w srodku. tak bedzie uczciwie w stosunku do siebie i niego.

 

powiedziałam tez ze chyba nie jest to uczciwe byc z kims w małzenstwie i miec dla niego tyle samo serca co do dobrego kumpla z pracy... a niestety tak jest

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mądre rzeczy się dowiedziałaś. Próbuj. :) A co do terapii małżeńskiej - ona jest nastawiona na sklejanie par niż rozklejanie. Jednak na niej przekonasz się też czy to wogóle się uda. A nawet jeżeli konieczne byłoby jednak rozstanie to będzie Wam łatwiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

jakby to powiedzieć jestem jednym z bohaterów tego wątku - mężem autorki.

Może nie powinienem tego czytać ale to w końcu publiczne forum i każdy to może przeczytać. Nie chcę tu nikogo oskarżać ani tym bardziej się usprawiedliwiać, co zostało napisane już jest i się to nie odstanie. Moja małżonka już wie że to wszystko przeczytałem, także to że wiem kim jest ON.

 

W tym co Ania wyżej pisze jest trochę prawdy, nie byłem idealnym mężem ale za Anią poszedłbym w ogień i dał się pokroić. Chyba nie zasłużyłem na to co sie stało, szczególnie że ostatnie miesiące starałem się aby naprawić i uratować nasz związek. Ale im sie bardziej starałem tym były wieksze pretensje i oczekiwania. Ostatni miesiąc to koszmar - już wiem dlaczego, szkoda że Ania nie skorzystała z żadnej rady którą tu uzyskała - ale Ona wie zawsze wszystko najlepiej. Ja 35 letni facet płakałem nie mogąc wytrzymać tych ciągłych kłótni i pretensji.

 

Wiele osób udzieliło tu wielu dobrych i cennych rad, dlatego teraz prosze o radę da mnie.

Co ja mam teraz zrobić ?

Czy starać się ratować ten związek i iśc na terapię ?

Nie wiem czy jestem w stanie wybaczyć to co mi zrobiła, szczególnie że jej to kompletnie nie wzruszyło że ja wiem, wręcz próbowała jak zwykle obarczyć mnie winą za to.

 

---- EDIT ----

 

Dodam jeszcze że nie chcę związku za wszelką cenę ale bez miłości, a Ona już mnie nie kocha o ile kiedykolwiek tak było.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×