Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wieloletnia samotność oraz brak sensu życia


Rekomendowane odpowiedzi

2 minuty temu, un_lucky luke napisał(a):

 

Dokładnie. Tylko ten problem ciągnie się za mną tak długo, że "obchodzę" w tym roku "jubileusz" 20-lecia nieudanych poszukiwań drugiej połówki. Dla przypomnienia dodam, że ponad miesiąc będę mieć 35 lat. 

 

Nie ukrywam, jest mi z tym ciężko. Innym nie sprawia problemu, żeby znaleźć partnera/partnerkę (a nie każdy piękny, młody i bogaty, więc można). Mi tak 😟 Przez to nie mam żadnego doświadczenia, ani tym bardziej pojęcia w relacjach damsko-męskich. 

 

Bycie czyimś kolegą/znajomym to nie to samo, co bycie partnerem. 

 

Tak jak pisałem wcześniej, dla mnie życie w pojedynkę na dłuższą metę nie ma sensu, bo nawet nie mam do kogo się odezwać w realnym świecie i zostaje mi Internet. Ani rodzina, ani znajomi nie za bardzo zdają sobie sprawę, z czym muszę się zmierzyć na codzień. Dla mnie permanentna samotność to jest pogłębienie mojej depresji. Przez co nie mam motywacji do niczego, bo dla kogo miałbym walczyć, żyć?! Dla siebie? To bez sensu. 

Być może musisz wykształcić w sobie większy poziom empatii. Nie kochasz swojej rodziny? Poddanie się oznacza że sprawisz im niekończący się ból aż do ich śmierci

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 6.04.2025 o 22:32, un_lucky luke napisał(a):

Witam wszystkich!

 

Jest to mój pierwszy post i chcę napisać o swoim problemie. Nie da się ukryć, że moja sytuacja jest coraz bardziej uciążliwa i frustrująca. Jestem z rocznika 1990. Nigdy nie byłem w żadnym związku z kobietą, przez co czuję coraz większy wstyd. Pierwszy raz poważnie się zakochałem mając 15 lat (czasy "gimbazy"). Mimo wielu prób do dzisiaj nigdy nie udało mnie się stworzyć żadnej głębszej relacji z dziewczynami. Jedynie przez lata miałem nieliczne, bardzo powierzchowne relacje. Nie wiem dlaczego, ale mam problem z nawiązywaniem relacji, tak jakbym innych ludzi "odpychał". A dziewczyny próbowałem poznawać w szkole, potem na uczelni, na festiwalach, imprezach, portalach randkowych, zagadywałem na ulicy, sklepach czy innych miejscach publicznych. Za każdym razem słyszałem ten sam oklepany tekst "mam chłopaka" 😡 Rozumiem za pierwszym, drugim czy nawet trzecim razem można dostać "kosza", ale cały czas? Przez 20 lat?! To nie jest normalne! Nawet dla mnie! Jestem w swojej rodzinie jedynym męskim przedstawicielem, który nigdy nawet nie był w związku a co dopiero z kimś się wiązać na stałe. Pytałem się nie raz, nie dwa czy znajomych, czy kogoś z rodziny, czy też przez Internet na temat mojej sytuacji i jedynie co słyszę to to, że "za bardzo się staram". Albo dostaje debilne rady typu "idź na siłownie", "wyjdź do ludzi", "popracuj nad sobą", "szukaj w bibliotece" (jeszcze ktoś w dzisiejszych czasach chodzi do biblioteki?!). Ta sytuacja coraz bardziej doprowadza mnie do frustracji. Co czuję? Złość, gniew, poczucie bezradności i utraty sensu życia. Nie mam pomysłu na życie, nie mam sensownego hobby (jedynie powierzchowne "zainteresowania", ale kogo to obchodzi). Przez wiele lat skupiałem się na szukanie partnerki, a nie zająłem się przy okazji sobą. Nie jestem zadowolony ze swojego życia. Jestem samotny, nic nie umiem, nie mam przyjaciół ani partnerki, nie mam marzeń, mam bardzo słabą wolę ("słomiany zapał"); mam pracę, której nie znoszę; czuję się, jakby mnie traktowali jak kosmitę. Nie wierzę w siebie, bo mi nic nie wychodzi, bo nie wierzę w siebie. Błędne koło. Boję się o siebie, że coś ze mną się stanie złego. Dlatego chcę to w końcu zmienić, by w końcu powiedzieć sobie: "jestem z siebie dumny", "udało mnie się (wstawić jakiekolwiek sensowne osiągnięcie)" a nie czuć się jak przegryw życiowy, nieudacznik. Mam dosyć przegrywania jak jakiś frajer! 🤬

 

Na razie moją sytuację mogę zobrazować stwierdzeniem "Ciemność, ciemność widzę". Czuję się, jakbym był w ciemnym tunelu, w którym nie mogę dostrzec światła, żadnej nadziei, nie mogę się z tego "tunelu" wydostać, a naprawdę chcę stąd uciec! 

 

Czy ktoś z Was lub ktoś, kogo znacie przechodzi(ł) podobną sytuację jak ja i jak sobie ta osoba radzi(ła)?

Skoro odpychasz dziewczyny do głębszej relacji to znaczy, że coś w Tobie sprawia, że nie nadajesz się do głębszej relacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 24.04.2025 o 21:45, Chrom92 napisał(a):

Może dostanę ostrzeżenie za tę radę ale trudno, zaryzykuje. Nie wiem dlaczego tak jest ale widziałem, w tym jednego dość dobrze poznałem za przeproszeniem tzw bad boya po wyroku.. I nie wiem dlaczego tak jest, mimo ze nie był to człowiek ani inteligentny,ani kulturalny ani żaden kobiety w różnym wieku kleiły się do niego[miały też różne wykształcenie i tak dalej]

To brzmi durnie, wiem o tym ale ta rada może brzmieć. "Zostań bad boyem"

To że kleiły to nie znaczy, że widziały go w roli stałego partnera o jaką chodzi autorowi.

Bad boye to na krótką metę raczej, bo kto z taką bestią wytrzyma.

Takie mam skojarzenie, że ten motyw "nigdy samotnej matki" to się powtarza w manosferze bez przerwy. A manosfera słynie z osobników z podwyższonymi cechami antyspołecznymi, czyli jak można się domyśleć są słabym materiałem na stałych partnerów.

Czemu? Bo aby być stałym partnerem trzeba potrafić dbać o innych, do tego niezbędne jest posiadanie empatii. Tej emocjonalnej, nie tylko poznawczej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm, jak byłem młodszy może wierzyłem w to,że nie widziały bad boya jako partnera. Im jestem starszy tym więcej widze związków gdzie taki bad boy jest wynoszony jako ósmy cud świata, a czyny nawet kryminalne są przez kobiety tłumaczone na 1000 sposobów. Fakt jednak każdy z nas coś innego widział i tak dalej. Najgorzej ze Autorowi z tym,źle a każdy mu powie coś innego. Ja wiem,może z Autorem wszystko jest OK, tylko akurat funkcjonuje w takiej społeczności,że nie trafił na odpowiednią dla siebie osobę. Ogólnie pokroić się za to nie dam,zauważyłem jednak,że mężczyźni o cechach introwertycznych raczej byli pomijani w kwestiach związków,ale no każdy co innego widział/zaobserwował/przeżył.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, Chrom92 napisał(a):

Hmm, jak byłem młodszy może wierzyłem w to,że nie widziały bad boya jako partnera. Im jestem starszy tym więcej widze związków gdzie taki bad boy jest wynoszony jako ósmy cud świata, a czyny nawet kryminalne są przez kobiety tłumaczone na 1000 sposobów. Fakt jednak każdy z nas coś innego widział i tak dalej. Najgorzej ze Autorowi z tym,źle a każdy mu powie coś innego. Ja wiem,może z Autorem wszystko jest OK, tylko akurat funkcjonuje w takiej społeczności,że nie trafił na odpowiednią dla siebie osobę. Ogólnie pokroić się za to nie dam,zauważyłem jednak,że mężczyźni o cechach introwertycznych raczej byli pomijani w kwestiach związków,ale no każdy co innego widział/zaobserwował/przeżył.

Pisze, że nie tylko dziewczyny od niego wieją ale nie ma też przyjaciół.

Poznałam kogoś o podobnej charakterystyce, pragnienie stałego związku, a nie seksu też się zgadza i wiem czemu każda wiała - miał osobowość dyssocjalną i wyniszczał je, a nawet nie był tego świadomy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm, a gdyby tak spojrzeć trochę szerzej? Jak wrzucić w samego wujka Google  takie zapytanie o przyjaciół i związki, to się okaże,że w badaniach ludzie mają coraz mniej przyjaciół,a związki idą w stronę Korei. Post powyżej odczytuje jako jakiś rodzaj ja wiem przypisania Autorowi ze ma jakieś poważne problemy i wyniszcza ludzi. ? Introwertyzm w zupełności wystarczyć może żeby nie mieć tej "mitycznej paczki przyjaciół"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Chrom92 napisał(a):

Hmm, a gdyby tak spojrzeć trochę szerzej? Jak wrzucić w samego wujka Google  takie zapytanie o przyjaciół i związki, to się okaże,że w badaniach ludzie mają coraz mniej przyjaciół,a związki idą w stronę Korei. Post powyżej odczytuje jako jakiś rodzaj ja wiem przypisania Autorowi ze ma jakieś poważne problemy i wyniszcza ludzi. ? Introwertyzm w zupełności wystarczyć może żeby nie mieć tej "mitycznej paczki przyjaciół"

No ja nie kupuję manosferyczych teorii, że kobiety z byle powodu kogoś nie chcą, szczególnie jak autor tak długo się starał. To musi być poważniejsza rzecz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Raccoon napisał(a):

 

No ja jestem słaby. Gdybym miał silną psychikę to bym nie miał takich problemów jak mam

Ja kiedyś o tym myslalam "czy ja jestem slaba psychicznie?" Z jednej strony można powiedzieć, że tak. Moja psychika jednak nie wytrzymała i mam OCD. Z drugiej strony wydaje mi sie, że skoro żyje z tym OCD, funkcjonuję to moja psychika wcale nie jest taka słaba. Może miała poważny powód żeby zareagować w sposób jaki zareagowała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

34 minuty temu, bei napisał(a):

Ja kiedyś o tym myslalam "czy ja jestem slaba psychicznie?" Z jednej strony można powiedzieć, że tak. Moja psychika jednak nie wytrzymała i mam OCD. Z drugiej strony wydaje mi sie, że skoro żyje z tym OCD, funkcjonuję to moja psychika wcale nie jest taka słaba. Może miała poważny powód żeby zareagować w sposób jaki zareagowała.

Mnie wkurwia w ogóle ocenianie kogokolwiek w kategoriach słaby/silny, choć sam to robię. 

 

Godzinę temu, Raccoon napisał(a):

 

Kojarzy mi się z traktowaniem mnie jak dziecko 

Ciekawe, ja w ogóle tak nie mam. Z resztą czym my się różnimy od dzieci? Że w dowodzie 18 lat jest? Dzieci bywają okrutniejsze od dorosłych, więc wcale nie uważam, żeby z konieczności zasługiwały na więcej współczucia 🙂

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 4.08.2025 o 12:53, Raccoon napisał(a):

Ja się pogodziłem z samotnością. Z nikim nie mam kontaktu na żywo a online mam kontakt tylko z siostrą, nie wychodzę prawie z domu i właściwie nie funkcjonuję w społeczeństwie.

Znam to uczucie. Samotność potrafi zżerać od środka, ale egzystencja wśród ludzi, którzy cię nie szanują, traktują jak śmiecia i dojeżdżają przy każdej okazji, też potrafi być piekłem. Tak naprawdę i tak, i tak jest źle – z jednej strony pustka, z drugiej ciągły ból i poczucie bycia nikim. Czasem trudno powiedzieć, co gorsze.

 

W dniu 5.08.2025 o 10:56, Raccoon napisał(a):

Nie lubię współczucia

Ja na przykład odczuwam to w taki sposób, że "współczucie" to zazwyczaj tylko sposób, żeby ktoś poczuł się lepiej sam ze sobą – jakby odhaczył „dobry uczynek” i mógł iść dalej z czystym sumieniem. To nie wynika z realnej troski, tylko z potrzeby pokazania, że niby jest się empatycznym. W rzeczywistości ludzi i tak to nie obchodzi. Dlatego wolę już nic niż sztuczne gesty i obłudę. 

W dniu 4.08.2025 o 22:58, alone05 napisał(a):

Lepiej być samotnym niż w złym towarzystwie.

Trafne podsumowanie tego, co powyższe nie warto było się rozwijać. Krótko, zwięźle i na temat. Chapeau bas 🙂👏

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Prince of darkness napisał(a):

Ja na przykład odczuwam to w taki sposób, że "współczucie" to zazwyczaj tylko sposób, żeby ktoś poczuł się lepiej sam ze sobą – jakby odhaczył „dobry uczynek” i mógł iść dalej z czystym sumieniem. To nie wynika z realnej troski, tylko z potrzeby pokazania, że niby jest się empatycznym. W rzeczywistości ludzi i tak to nie obchodzi. Dlatego wolę już nic niż sztuczne gesty i obłudę. 

Po to ciekawe, mam trochę podobnie, ale nie jeśli chodzi o współczucie (choć trochę pewnie też), ale jak ktoś obcy jest dla mnie miły. 

Np. do szału mnie doprowadzają te uśmiechy i miły tom ekspedientek, barmanek czy tam kelnerek w restauracjach. Przecież wiem, że mają mnie w dupie, przechodzą specjalne szkolenia itp. A często mają taki ton i tak nadskakują jakbym był dla nich bardzo ważny. Odrazu mi się w głowie pojawiają myśli, że jestem okłamywany i wykorzystywany. 

 

Choć może niektóre rzeczywiście lubią swoją pracę i lubią ludzi. Tak mi siostra mówiła, bo sama pracowała jako barmanka.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Mic43 napisał(a):

Po to ciekawe, mam trochę podobnie, ale nie jeśli chodzi o współczucie (choć trochę pewnie też), ale jak ktoś obcy jest dla mnie miły. 

Np. do szału mnie doprowadzają te uśmiechy i miły tom ekspedientek, barmanek czy tam kelnerek w restauracjach. Przecież wiem, że mają mnie w dupie, przechodzą specjalne szkolenia itp. A często mają taki ton i tak nadskakują jakbym był dla nich bardzo ważny. Odrazu mi się w głowie pojawiają myśli, że jestem okłamywany i wykorzystywany. 

 

Choć może niektóre rzeczywiście lubią swoją pracę i lubią ludzi. Tak mi siostra mówiła, bo sama pracowała jako barmanka.

 

Wolałbyś żeby ludzie którzy cię  obsługują byli niemili? Ty gdybyś był na ich miejscu to pokazywałaś, że masz klienta w dupie? 

Gdyby nie klienci to oni nie mieliby pracy i chyba lepiej jest pracować w przyjaznej atmosferze.  Dla nich to też raczej nie jest miłe  gdy klient pokazuje, że jak to napisałeś" mają ich w dupie". Tutaj działa prosta zasada, gdy oni są myli dla klientów, a klienci dla nich po prostu pracuje się lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, Mic43 napisał(a):

Po to ciekawe, mam trochę podobnie, ale nie jeśli chodzi o współczucie (choć trochę pewnie też), ale jak ktoś obcy jest dla mnie miły. 

Np. do szału mnie doprowadzają te uśmiechy i miły tom ekspedientek, barmanek czy tam kelnerek w restauracjach. Przecież wiem, że mają mnie w dupie, przechodzą specjalne szkolenia itp. A często mają taki ton i tak nadskakują jakbym był dla nich bardzo ważny. Odrazu mi się w głowie pojawiają myśli, że jestem okłamywany i wykorzystywany. 

 

Choć może niektóre rzeczywiście lubią swoją pracę i lubią ludzi. Tak mi siostra mówiła, bo sama pracowała jako barmanka.

 

I to jest właśnie sedno problemu. Naturalnie, że Twoje odczucia są według mnie jak najbardziej prawidłowe. Tak jak piszesz te kelnerki, przedstawiciele firm, instytucji są dla Ciebie mili tylko po to, abyś kupił ich produkt. Mało tego tacy ludzie muszą robić takie wrażenie, bo szef patrzy, a jak nie ma wyników to Cię wywali na zbity ryj, a coś do tego garnka trzeba włożyć. Tak naprawdę to taka osoba po zakończeniu obsługi na pewno w myślach wielokrotnie powtarza "uff... dobrze, że już poszedł sobie, albo jaki naiwniak wcisnąłem mu to gówno z prowizji kupię sobie 4-pak Harnasia na promocji". Nie wiem ja przynajmniej tak mam, bo też muszę pracować z ludźmi i być cholernie miły do obcych pomimo tego, że bardzo nie mam na to ochoty, a jednak zawsze to jest jakiś stosunek zależności. 

 

12 minut temu, bei napisał(a):

Wolałbyś żeby ludzie którzy cię  obsługują byli niemili? Ty gdybyś był na ich miejscu to pokazywałaś, że masz klienta w dupie? 

Gdyby nie klienci to oni nie mieliby pracy i chyba lepiej jest pracować w przyjaznej atmosferze.  Dla nich to też raczej nie jest miłe  gdy klient pokazuje, że jak to napisałeś" mają ich w dupie". Tutaj działa prosta zasada, gdy oni są myli dla klientów, a klienci dla nich po prostu pracuje się lepiej.

Nie rozumiem co ma bycie miłym do klienta/petenta do dobrej atmosfery w pracy to nijak nie ma żadnej implikacji. Do osoby postronnej musisz z racji wykonywania obowiązków być uprzejmy, ale w pracy zza kulis może się okazać, że poziom gnoju osiąga liczbę Graham'a nie ma, co tego w ogóle wartościować moim zdaniem. W pewnym sensie godząc się na pewne obowiązki wynikające ze stosunku pracy i zakresu jaki on zawiera jesteś zakładnikiem wykonywania najczęściej postaw, do których w 99% przypadków nie masz ochoty i jesteś przymuszany, bo tak jak wyż. wym. jest to równoznaczne z zależnością od innych czynników. I ja tutaj rozumiem przynajmniej odnoszę takie wrażenie @Mic43, że nadmierne włażenie w cztery litery i przyklejone uśmieszki u innych, bo "tak trzeba" mogą nawet wywoływać odruch wymiotny. Na cholerę taka obłuda dla kogoś kto chce tylko zjeść na przykład schabowego, a tutaj "ojej może jeszcze deserek z truskawką na torcie" "niech pan sobie nie żałuję i domówi 14 kawałeczek pysznego serniczka mimo cukrzycy, nadmiernego cholesterolu lub nadciśnienia po świeżo przebytym zawale". To nic innego jak socjotechnika i niczym nie skrępowana hipokryzja. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, Prince of darkness napisał(a):

Nie rozumiem co ma bycie miłym do klienta/petenta do dobrej atmosfery w pracy to nijak nie ma żadnej implikacji.

Teoretycznie nie ma jesli uzna sie ze atmosfera w pracy to tylko to vo dzieje sie miedzy dana osoba, a wspolpracownikami i pracodawcą. Jesli jednak praca polega głównie na obsludze kloenta, to właśnie z klientami spedza sie najwiecej czasu. To ze po zakończeniu pracy czlowiek mysli ze dobrze ze juz koniec albo ze dany klient juz sobie poszedł to jedno. Jednak gdy obsluguje sie danego klienta ma sie nadzieje ze caly proses pojdzie gladko I w przyjaznej atmosferze. Klienci chcą być obslugieani przez mile osoby, a nie takie ktore pokazuja ze maja ich w dupie. 

 

24 minuty temu, Prince of darkness napisał(a):

Na cholerę taka obłuda dla kogoś kto chce tylko zjeść na przykład schabowego, a tutaj "ojej może jeszcze deserek z truskawką na torcie" "niech pan sobie nie żałuję i domówi 14 kawałeczek pysznego serniczka mimo cukrzycy, nadmiernego cholesterolu lub nadciśnienia po świeżo przebytym zawale". To nic innego jak socjotechnika i niczym nie skrępowana hipokryzja. 

Ja sie nie spotkałam żeby ktoś w restauracji zwracał sie do mnie w ten sposób. Propozycja w stylu "czy życzy pan sobie deser, mamy bardzo dobry tort z truskawkami, polecam" jest jak najbardziej ok. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 4.08.2025 o 01:05, Chrom92 napisał(a):

a związki idą w stronę Korei.

Czyli?

W dniu 4.08.2025 o 01:12, morskikamień napisał(a):

To musi być poważniejsza rzecz.

Ustalenie przyczyny długoletniej samotności często byłoby o wiele łatwiejsze, gdyby kobiety były szczere i za każdym razem konkretnie, jasno i precyzyjnie mówiły, dlaczego kogoś nie chcą i co im się w nim nie podoba. Dawały informację zwrotną bez owijania w bawełnę. Choć jest też możliwe, że nieraz kobieta sama nie wie, dlaczego kogoś nie chce. To jest też kwestia samoświadomości i umiejętności odpowiedniego ubrania tego w słowa.

Jeśli ktoś ma słabe umiejętności społeczne, czy też np. niezdiagnozowany autyzm wysokofunkcjonujący, to z reguły ma trudności z wejściem w relację, mimo szczerych chęci. Jak ktoś jest fizycznie nieatrakcyjny, też. No ale skąd ktoś ma wiedzieć, że jest nieatrakcyjny albo że ma słabe umiejętności społeczne, skoro żadna kobieta mu tego nie powiedziała? Jeśli ktoś nie wie, nad czym ma pracować, to nie zacznie pracować. Nie ma szans. Dlatego szczerość i informacja zwrotna są ważne. Niestety, zbyt często pomniejszane, bagatelizowane i pomijane.

22 godziny temu, Raccoon napisał(a):

Kojarzy mi się z traktowaniem mnie jak dziecko 

Współczucie nie ma nic wspólnego z traktowaniem kogoś jak dziecko. Jest po prostu wyrazem empatii. Doceń to, że ktoś darzy Cię jakimś dobrym uczuciem, zamiast to odtrącać. A odtrącaj pogardę, wrogość i inne negatywne uczucia i postawy, którymi Cię ktoś darzy.

20 godzin temu, Mic43 napisał(a):

Mnie wkurwia w ogóle ocenianie kogokolwiek w kategoriach słaby/silny, choć sam to robię. 

Mam tak samo.

20 godzin temu, Mic43 napisał(a):

Dzieci bywają okrutniejsze od dorosłych, więc wcale nie uważam, żeby z konieczności zasługiwały na więcej współczucia

To drugie nie wynika z pierwszego. Jeśli dzieci są okrutne, to najczęściej wynika to po pierwsze z mniejszej samoświadomości i słabiej rozwiniętej empatii, a po drugie, z czerpania z negatywnych wzorców i złych przykładów, które dają im dorośli. Jak rodzice przy swoich małych dzieciach klną jak szewcy, zachowują się agresywnie i ogólnie źle traktują innych i zachowują się w patologiczny i przemocowy sposób, to dziecko to widzi i naśladuje, traktując to jako coś normalnego i zwyczajnego. Nieraz widziałem patologiczne pary z małymi dziećmi. I wtedy każdorazowo nachodzi mnie refleksja, że prawo do reprodukcji powinni mieć wyłącznie ci, którzy zakwalifikowali się jako odpowiedni na rodziców adopcyjnych.

1 godzinę temu, Mic43 napisał(a):

do szału mnie doprowadzają te uśmiechy i miły tom ekspedientek, barmanek czy tam kelnerek w restauracjach

Chcą, żeby ludziom było miło i żeby wracali. Normalka. Nie ma co się wściekać. 🙂

W Japonii te uśmiechy i miły ton są o wiele bardziej wyuczone i sztuczne niż w Europie.

Godzinę temu, Prince of darkness napisał(a):

Na cholerę taka obłuda dla kogoś kto chce tylko zjeść na przykład schabowego, a tutaj "ojej może jeszcze deserek z truskawką na torcie" "niech pan sobie nie żałuję i domówi 14 kawałeczek pysznego serniczka mimo cukrzycy, nadmiernego cholesterolu lub nadciśnienia po świeżo przebytym zawale".

Brzmi jak gadka babci podczas rodzinnego obiadu i deseru czy podwieczorku. 🙂

BTW, schabowy jak najbardziej podnosi cholesterol i ciśnienie i ogólnie sam w sobie jest niezdrowym daniem, nie trzeba w tym celu jeść deseru. Smażone rzeczy same w sobie są niezdrowe. Lepiej jest jeść gotowane. Albo surowe (zależy co).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, bei napisał(a):

Teoretycznie nie ma jesli uzna sie ze atmosfera w pracy to tylko to vo dzieje sie miedzy dana osoba, a wspolpracownikami i pracodawcą. Jesli jednak praca polega głównie na obsludze kloenta, to właśnie z klientami spedza sie najwiecej czasu. To ze po zakończeniu pracy czlowiek mysli ze dobrze ze juz koniec albo ze dany klient juz sobie poszedł to jedno. Jednak gdy obsluguje sie danego klienta ma sie nadzieje ze caly proses pojdzie gladko I w przyjaznej atmosferze. Klienci chcą być obslugieani przez mile osoby, a nie takie ktore pokazuja ze maja ich w dupie. 

 

Ja sie nie spotkałam żeby ktoś w restauracji zwracał sie do mnie w ten sposób. Propozycja w stylu "czy życzy pan sobie deser, mamy bardzo dobry tort z truskawkami, polecam" jest jak najbardziej ok. 

Ad. 1 nie kwestionuję Twojego punktu widzenia być może przytoczona przeze mnie sytuacja była zbyt uwydatniona i tutaj jak najbardziej się zgadzam, że w szeroko pojętym ogóle obie strony chcą w sposób najbardziej korzystny osiągnąć zamierzony cel. Miałem na myśli bardziej wartościowanie, że atmosfera w pracy ma przełożenie na relację z osobą postronną owszem może mieć, ale według mnie ten czynnik nie jest przesądzający. Tutaj większą rolę odgrywa podejście vis a vis i tyle 🙂

Ad. 2 widzisz to masz inne doświadczenia i bardzo dobrze, bo to pokazuję, że istnieje inne podejście do klienta. Ten przykład jest jak najbardziej w porządku nikt nikomu się nie narzuca "wciskając coś na siłę". 

40 minut temu, Kiusiu napisał(a):

Brzmi jak gadka babci podczas rodzinnego obiadu i deseru czy podwieczorku. 🙂

BTW, schabowy jak najbardziej podnosi cholesterol i ciśnienie i ogólnie sam w sobie jest niezdrowym daniem, nie trzeba w tym celu jeść deseru. Smażone rzeczy same w sobie są niezdrowe. Lepiej jest jeść gotowane. Albo surowe (zależy co).

Ja jestem taki dziadkowy pomimo młodego wieku hehe. Pewnie, że jest to niezdrowe, ale jeśli ktoś chce brać fentanyl rekreacyjnie albo pić 3 litry gorzały codziennie to mi nic do tego jego zdrowie, jego życie. Nie miałem zamiaru tutaj kogoś umoralniać 😁

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×