Skocz do zawartości
Nerwica.com

Paradoks potrzebujących pomocy psychologicznej.


naftan_limes

Rekomendowane odpowiedzi

Mam nadzieję, że się włączycie do tematu. Wielu użytkowników i zapewne nie tylko, tak na prawdę nie chce być zdrowymi. Dużo mówią o swoich problemach, ale gdy włożymy w to wysiłek i damy im rady nie stosują się do nich. Działa zasada zdartej płyty. Userzy ci uwielbiają pławić się w swoich objawach, wciąż narzekając jak to im jest źle. Czasami nawet bronią się przed pomocą, walcząc tak na prawdę w obronie swoich objawów.

 

Da się to wyjaśnić, objawy, choć nie są pożądane to jednak stanowią cząstkę chorych. Dlatego bronią ich tak samo jak broniliby samych siebie. Niestety często nie da im się pomóc. Mogą spamować na forum jak im źle, jak gdyby byliby wręcz dumni ze swojej choroby i chcieli się pochwalić jacy to są wyjątkowi i wrażliwi.

 

W chorobie nie ma nic dobrego i trzeba ją leczyć. Trzeba jednak chcieć, na to jednak my, użytkownicy forum nie mamy wpływu. Może chociaż dane rady przydadzą się innym...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, naftan_limes napisał(a):

Wielu użytkowników i zapewne nie tylko, tak na prawdę nie chce być zdrowymi.

Każda choroba/zaburzenie, poza cierpieniem, daje też jakieś korzyści. Może nieuświadomione, ale one są. Dalej rozwinę później, bo teraz nie mam czasu. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mówisz w swoim wątku o chorobie psychicznej, a nie zaburzeniu. To duża różnica. Jednak moim zdaniem zarówno choroba psychiczna, jak i zaburzenie, niepoddawane odpowiedniemu leczeniu i wspieraniu prowadzi do sporego spustoszenia w umyśle/osobowości. 

 

Czasem człowiek potrafi być na tyle pochłonięty jakąś trudnością psychiczną, że nie można do niego dotrzeć. Ze mną też tak było. Moje leczenie trwało długo. I największą frustracją dla mnie nie jest to, że nie miałem wsparcia, tylko to że właśnie dość długo trwało moje leczenie i nie było łatwo mi go dobrać. Miałem zaburzenie, które jest jednym z trudniejszych w leczeniu. Niestety jeszcze mam pewne pozostałości. Szacuję swoje zdrowie psychiczne na jakieś 70%.

 

A ponieważ jestem na drodze zdrowienia, to wiele się zmienia nie tylko w moim życiu wewnętrznym, ale też zewnętrznym. Zacząłem lepiej o siebie dbać, wyznaczać sobie więcej celów, dbam też o dobre relacje, bowiem stopniowo odsuwam się od ludzi, którzy jeszcze żyją za bardzo w swoich "bańkach", żeby nie popłynąć z nimi tym samym prądem.

 

Sam nawet miałem realnie znajomego, który miesiąc temu zerwał ze mną znajomość, bo ozdrowiał szybciej ode mnie, był gotów na odstawienie leków, wyprowadził się do innego miasta. Odszedł bez słowa, po prostu urwał ze mną kontakt. Cóż, relacja z nim sporo mnie nauczyła, nawet mnie sam chwalił za postępy w wychodzeniu na prostą, mogłem z nim o wszystkim porozmawiać, ale niestety on chce inaczej. Trudno, wciąż jest mi trochę przykro, bo włożyłem sporo sił w tą relację, ale niech mu będzie. Są inni ludzie na tym świecie 🙂 Pozdrawiam! 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 22.08.2024 o 18:17, naftan_limes napisał(a):

Mam nadzieję, że się włączycie do tematu. Wielu użytkowników i zapewne nie tylko, tak na prawdę nie chce być zdrowymi. Dużo mówią o swoich problemach, ale gdy włożymy w to wysiłek i damy im rady nie stosują się do nich. 

Mnie przerasta wysiłek który miałabym włożyć żeby być zdrowa i fakt, że już nie wierze w wyleczenie.

1. Na terapi poznawczo-bechwioralnej dowiedziałam sie, że powinnam próbować przełamywać swoje leki i kompulsie. Praktycznie z góry założyłam że to za trudne i że nie dam rady. 

2. Na terapi psychodynamicznej usłyszałam że to wszystko wina rodziców i leczenie polega na opowiadaniu o przeszłości. Z tym też idzie mi średnio. 

 

Ogólnie słaby ze mnie obiekt do leczenia, albo i dobry bo leczenie mogłoby trwać w nieskończoność. I jeszcze boje sie że jak obiawy ustąpią to rzeczy które mnie brzydzą nie będą mnie brzydzic, a powinny bo przecież jest powód dla którego mnie brzydzą (baktriofobia).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, bei napisał(a):

 I jeszcze boje sie że jak obiawy ustąpią to rzeczy które mnie brzydzą nie będą mnie brzydzic, a powinny bo przecież jest powód dla którego mnie brzydzą (baktriofobia).

Haha to jest właśnie tak. Po to jest terapia, żebyśmy się nie bali tego, czego się boimy, ale ciężko jest sobie wyobrazić siebie w takiej sytuacji, bo to tak jakbyśmy mieli stać się inną osobą i to pewnie też jest jakiś mechanizm ochronny.

Edytowane przez AVRL

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, bei napisał(a):

I jeszcze boje sie że jak obiawy ustąpią to rzeczy które mnie brzydzą nie będą mnie brzydzic, a powinny bo przecież jest powód dla którego mnie brzydzą (baktriofobia).

No dobra, ale bakterii nie idzie uniknąć. Masz je na sobie cały czas, zarówno te niepatogenne jak i patogenne i możesz się kąpać w płynie dezynfekcyjnym nawet, ale to finalnie przyniesie więcej szkody niż pożytku.

Także tak trochę boisz się rzeczy, których nie unikniesz i tak, a to jednak musi mocno utrudniać życie.

32 minuty temu, AVRL napisał(a):

Po to jest terapia, żebyśmy się nie bali tego, czego się boimy,

Bać się możesz, bo np. raka się boi zdecydowana większość społeczeństwa (pozostałe osoby już go mają, albo są dziećmi i nie myślą aż tak przyszłościowo), ale ten strach nie determinuje Twojego zachowania i nie wpływa na codzienne funkcjonowanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, acherontia styx napisał(a):

Bać się możesz, bo np. raka się boi zdecydowana większość społeczeństwa (pozostałe osoby już go mają, albo są dziećmi i nie myślą aż tak przyszłościowo), ale ten strach nie determinuje Twojego zachowania i nie wpływa na codzienne funkcjonowanie.

No to miałem na myśli, że terapia pozwoli nam robić to, czego się teraz boimy, czyli wyjść z patologicznej strefy. Tylko, że ten strach nie pozwala nam nawet wyobrazić sobie, bez ciarek na plecach, że robimy to, czego się teraz boimy i często przez to ludzie nie wierzą w terapię, bo myślą że terapia to jest tylko wyciągnięcie nas z naszej strefy ochronnej po to, żeby zginąć od tych bodźców, których się boimy.

Edytowane przez AVRL

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, acherontia styx napisał(a):

No dobra, ale bakterii nie idzie uniknąć. Masz je na sobie cały czas, zarówno te niepatogenne jak i patogenne i możesz się kąpać w płynie dezynfekcyjnym nawet, ale to finalnie przyniesie więcej szkody niż pożytku.

Także tak trochę boisz się rzeczy, których nie unikniesz i tak, a to jednak musi mocno utrudniać życie.

Z jednej strony wiem, z drugiej zdrowe osoby też brzydzą różne rzeczy, mnie po prostu bardziej, zwracam uwagę na więcej szczegółów. Ja się nie tyle boje, że bakterie coś mi zrobią, tylko to jest kwestia brzydzenia się. To tak jakby zdrowej osobie powiedzieć żeby się nie brzydziała czegoś choć nie ma nic dziwnego w tym, że ja to brzydzi. Przełamywanie się wydaje mi się okropne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 10.09.2024 o 19:57, bei napisał(a):

Z jednej strony wiem, z drugiej zdrowe osoby też brzydzą różne rzeczy, mnie po prostu bardziej, zwracam uwagę na więcej szczegółów. Ja się nie tyle boje, że bakterie coś mi zrobią, tylko to jest kwestia brzydzenia się. To tak jakby zdrowej osobie powiedzieć żeby się nie brzydziała czegoś choć nie ma nic dziwnego w tym, że ja to brzydzi. Przełamywanie się wydaje mi się okropne.

 

A jak się całujesz to też usta spirytusem przecierasz? :D 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Faktycznie, są ludzie, którzy lubią się nad sobą użalać. Zauważyłam też (wśród ludzi ze schizofrenią), że narzekają na to, że znajomi od nich uciekli, jak się dowiedzieli o chorobie. No ale jak te osoby ze schizofrenią chcą paplać w kółko tylko o swojej chorobie i o tym, jacy to oni są nieszczęśliwi, to nie dziwię się, że przyjaciele uciekają. Ile można o tym słuchać? To jest toksyczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@mienta przyznam szczerze, że sama ciągle paplałam o chorobie, o lekach. Wraałam do pobytu w szpitalu i ciągle to wspominałam. Usłyszałam w końcu, że jestem monotematyczne i ciągle filozofuje i że to męczy. Chyba wtedy się ta osoba zaczęła odsuwać. Teraz mam z nią średni kontakt, mimo że już wgl nie dręczę tych tematów.

To mi ogólnie dało do myślenia. Trochę to zmieniłam, ale widzę, że często zrzędzę i mnie samą to wkurza.

 

Czy daje mi to jakieś korzyści? Pewnie tak. Ludzie mi współczują, pocieszą, ale... Znikają. Nie ma ich. Chyba nikt nie lubi marudziarzy. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×