Skocz do zawartości
Nerwica.com

Narcystyczna matka i kozioł ofiarny


tormee

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, 

 

chciałbym poruszyć pewien bardzo istotny temat, który bardzo często jest w dzisiejszych czasach niestety tematem tabu, a szczególnie w Polsce, gdzie kobieta jest uważana na równi ze święta - co bardzo często wykorzystuje. Mianowicie temat o rodzinie, której przewodzi narcystyczna kobieta. Na początek czym charakteryzuje się narcystyczna kobieta? Narcystyczna kobieta jest kobietą żądną władzy, poklasku, uznania. Jej rządza władzy jest tak silna, że potrzebuje jej w 100% nad całą rodziną - rządzi nawet swoim mężem jak i pozostałymi członkami rodziny poprzez inne dalsze lub bliższe kobiety. Normalna kobieta jest do pewnego stopnia uległa mężczyźnie i podziwia go za jego zdolności przywódcze, siłę charakteru i to, że może od niego otrzymać wsparcie - kobieta narcystyczna - nie ma takich uczuć - chce posiadać pełną kontrolę nad każdym aspektem każdego członka rodziny.

Rodzina, w której taką absolutną i wręcz tyranistyczną władzę pełni kobieta narcystyczna - zawsze produkuje sobie jedną ofiarę - tkzw. "kozła ofiarnego" (ang. scapegoat) - nad, którym w późniejszym czasie znęcać się będzie cała rodzina - ponieważ narcystyczna matka - wmówi wszystkim, że z tym dzieckiem jest coś nie tak. Oczywiście w pierwszej fazie przeprowadza mu odpowiednie pranie mózgu, a następnie zaczyna przemoc (najczęściej fizyczną, psychiczną, emocjonalną, werbalną, seksualną). Za każdym razem kiedy to dziecko nad którym się znęca nie wytrzymuje i próbuje się postawić swojej oprawczyni - ona pokazuje go palcem i mówi: "widzicie? on jest nienormalny". Po pewnym czasie już cała rodzina patrzy na to dziecko jak na chorego psychopatę, który nie szanuje własnej matki ani jej nie kocha - podczas gdy narcystyczna matka zaciera w radości ręce, bo ma swoją ofiarę dzięki z której może czerpać ból. Ból własnego dziecka, który działa na nią jak jeden z narkotyków. Drugim narkotykiem dla narcystycznej matki jest natomiast podziw - i tak formuje ona tkzw. "złote dziecko" (ang. golden child). Złote dziecko jest przeciwieństwem kozła ofiarnego - otrzymuje od niej podziw, uznanie, ochronę, bezpieczeństwo - tak, że na zewnątrz narcystyczna matka sprawia wrażenie matki idealnej.

I analogicznie - złote dziecko jest kochane i podziwiane przez całą rodzinę - bo tak bardzo kocha swoją mamusię i jest takie cudowne - podczas gdy kozioł ofiarny jest przez rodzinę znienawidzony - bo w/g zapewnień narcystycznej matki - to on ją odrzucił. Nie dzwoni do biednej matki, nie odzywa się i nie chce mieć z nią kontaktu. Narcystyczna matka również skłóca te dwie różne role dzieci przeciw sobie i zachęca do wzajemnego poniżania się i traktowania jak najgorzej - budząc zazdrość o jej względy - dzięki temu czuje się jeszcze bardziej wartościowa jednocześnie będąc w środku pustą wydmuszką rządną władzy, pieniędzy, uznania, poklasku i tylko i wyłącznie akceptacji otoczenia.

W późniejszym wieku - gdy kozioł ofiarny budzi się z letargu i dostrzega, że to co wmawiała mu matka, że przemoc jest normalna, że wszyscy tak traktują swoje dzieci i próbuje jeszcze skonfrontować to ze swoją matką - mając nadzieję, że to tylko jakieś nieporozumienie - usłyszy najprawdopodobniej: "jesteś chory psychicznie", "wymyśliłeś to sobie", "masz wybujałą wyobraźnię", "nic takiego nigdy nie miało miejsca". Na tym etapie najczęściej narcystyczna matka będzie próbowała pozbyć się kozła ofiarnego z kręgu rodziny - na dobre. Ponieważ boi się, że prawda może wyjść na jaw. Zrobi wtedy wszystko - stanie na głowie, żeby go ubezwłasnowolnić, zamknąć w szpitalu psychiatrycznym - lub po prostu będzie wmawiać wszystkim członkom rodziny, że nie wolno pod żadnym pozorem mu ufać - bo zwyczajnie w świecie kłamie. Narcystyczna matka gra tu na dwa fronty - ponieważ będzie jednocześnie rospowiadać jak jej strasznie przykro i jak martwi się o swoje dziecko i jak martwi się tym, że dziecko się do niej w ogóle nie odzywa - co stawia go w bardzo złym świetle.

A co z samym kozłem ofiarnym? No cóż - w większości przypadków kończy się to rzeczywiście ubezwłasnowolnieniem, więzieniem, stałym pobytem w szpitalu psychiatrycznym. Nieco rzadziej i w mniejszej ilości przypadków - tacy ludzie zostają po prostu odcięci kompletnie od społeczeństwa i pozostawieni sami sobie. Narcystyczna matka, będzie wykorzystywać swoje wpływy w rodzinie i znajomości, żeby tylko dalej upokarzać kozła ofiarnego - lub znajdzie do tego celu inną osobę, która będzie kontynuować jej dzieło zniszczenia - tak, aby prawda nigdy nie wyszła na jaw. W bardzo niewielu przypadkach kozłom ofiarnym udaje się odciąć od tego kręgu w porę i stworzyć własny dom czy rodzinę - szczególnie wśród mężczyzn ten odsetek jest bardzo niewielki - bo niestety mężczyzna zdany sam na siebie i pozostawiony bez żadnych szans na przetrwanie - dodatkowo kiedy jeszcze własna matka kopie pod nim dołki - będzie miał po pierwsze bardzo utrudnione relacje z kobietami, a po drugie mało która kobieta się nim zainteresuje. Bardzo często też kobiety, które wykazują zainteresowanie kozłem ofiarnym - są nastawiane przeciw niemu przez narcystyczną matkę. Kobiety mają o tyle lepszą sytuację - że jednak samotną kobietę często chętnie ktoś przygarnie, zaadoptuje i da nowy dom.

Piszę to niejako jako przestrogę - "uważajcie z kim tańczycie" - to jest bardzo niebezpieczna sprawa i działa dosłownie jak sekta. Chora sekta, która żywi się bólem i cierpieniem jednego z członków rodziny. 

Jeżeli chcecie trochę więcej informacji na ten temat, to polecam wam filmy z tego kanału:


 

Edytowane przez tormee

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy toksyczne matki to temat tabu? Nie do końca się zgodzę. Polecam przeczytać "Moralność pani Dulskiej" Zapolskiej i "Granicę" Nałkowskiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.05.2022 o 00:51, move napisał:

Czy toksyczne matki to temat tabu? Nie do końca się zgodzę. Polecam przeczytać "Moralność pani Dulskiej" Zapolskiej i "Granicę" Nałkowskiej.


Oczywiście, że te informacje występują zarówno w kulturze jak i dzisiaj chociażby w internecie, ale społecznie niestety nie znajduje to żadnego odzwierciedlenia. Istnieje niestety obraz "świętej matki" - powiedzenia typu: "każda matka kocha swoje dzieci" - co jest zwyczajnym kłamstwem - jednak bardzo utartą fałszywą prawidłowością postrzegania rzeczywistości.

Wielokrotnie sam kiedy opowiadałem o mojej matce - spotykałem się ze społecznym ostracyzmem i raczej reakcją: "co za skurwiel... tak źle mówić o własnej matce". I o tyle o ile informowanie społeczeństwa, że miało się toksycznego ojca (alkoholika, damskiego boksera etc.) - jest z miejsca akceptowalne i wiąże się ze współczuciem - tak w tym przypadku jest to automatyczne odrzucenie, bo to przecież nie możliwe, żeby matka krzywdziła własne dzieci.

Miałem nawet takie doświadczenia z psychologami, kiedy opowiadałem im o swojej historii odpowiedź była: "proszę się zastanowić, czy nie wchodzi Pan czasem w rolę ofiary" - tak jakby to była moja wina, że matka znęcała się nade mną odkąd ukończyłem 4 lata. Bo matka na pewno nie jest niczemu winna, tylko z Panem jest jakiś problem... no jest - bo się nade mną znęcano.

Weźmy też przykład tkzw. mamy małej Madzi, która rzuciła dzieckiem o podłogę i je zabiła - zrobiono z niej celebrytkę - pokazywano we wszystkich gazetach, robiono jej sesje zdjęciowe jak jeździ konno. Owszem - skończyła ostatecznie w więzieniu, ale czytałem z nią wywiad i uważa, że jest tam jej bardzo dobrze, bo ma fajne koleżanki i czas dla siebie. Wyobraź sobie mężczyznę, który ląduje w więzieniu po czymś takim. Miałby zrobioną z d.... jesień średniowiecza i prawdopodobnie szybko "się powiesił".

Ostatnio też głośna była sprawa ojca w Warszawie, który rozwiódł się z kobietą, a ona w zemście zawłaszczyła sądownie dzieci i zaczęła się nad nim znęcać. I nic nie może z tym zrobić - bo społeczeństwu to nie przeszkadza. Taka kobieta - pójdzie wypłacze się, powie, że facet ją bije i pozamiatane. 

Więc jak najbardziej jest to temat tabu, który trzeba nagłaśniać gdzie się da.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@tormee przykro mi z tego powodu, co Cię spotkało, ale pomijasz, że są ludzie, którzy mają świadomośc tego problemu. Ja bym bardziej koncentrował się na uczeniu młodych ludzi tego, aby umieli wychwytywać, kiedy ktoś wobec nich zachowuje się toksycznie i potrafili zwrócić się o pomoc. Ponadto najlepsze, co można zrobić, to odciąć się od toksycznych osób. Oni są jak pasożyty. Bez żywiciela umierają. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@move problem polega na tym, że nie jesteś w stanie tego zrobić. Matka ma nad dzieckiem 100% władzę (a jak do tego jest inteligentna - to już w ogóle masz przerąbane).

Ja pamiętam, że jak byłem mały i mnie biła to jedyną moją myślą wtedy było - jak będę duży i silny to jej tak nakopie, że się nie pozbiera. Problem polega na tym, że jako dziecko nie masz siły się obronić i nie masz żadnych szans - to jest tak wielka niesprawiedliwość, że zaczynasz nienawidzić cały świat i wszystko dookoła.

Często też mówiłem mojej matce, że jak mnie jeszcze raz uderzy (z innych form przemocy nie zdawałem sobie wtedy sprawy) to zadzwonię na policję - na co moja matka odpowiadała: "to sobie dzwoń, każdy bije swoje dzieci, policjanci też biją swoje dzieci - i tak nikt Ci nie pomoże". Ja przez dobre 21 lat mojego życia byłem przekonany, że to rzeczywiście jest normalne, że takie jest po prostu życie i tak to działa - ludzie się po prostu napierdalają nawzajem i tyle. Nic innego nigdy nie widziałem.

Dodatkowo działało to jak samo napędzająca się maszyna. Bo - matka lała mnie po kryjomu w domu, a ja, żeby odreagować lałem kolegów w szkole czy przedszkolu, więc oni mi oddawali i tym bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że na tym po prostu polega życie.

Myślisz, że jeśli takie dziecko zobaczy w telewizji, czy usłyszy od kogoś, że nie koniecznie musi tak być to w to uwierzy? Wiesz - ja też oglądałem telewizję, gdzie ludzie się kochali na filmach itd. ale dla mnie to było tak abstrakcyjne, że uważałem to za świat fantasy.

Tutaj trzeba uświadamiać ludzi do czego takie znęcanie się prowadzi i jak później widzą agresywnego chłopaka - to wiadomo, że to wina rodziców, a nie jego samego - bo to jest po prostu chore, żeby oskarżać 4-letnie dziecko o to jak się zachowuje, a z tym też się wielokrotnie spotykałem w swoim życiu - zawsze była to moja wina, że jestem taki, a nie inny, a nikt nawet nie przyjrzał się co się dzieje u mnie w domu.

Większość ludzi tego kompletnie nie pojmuje. Zamyka się takich ludzi w więzieniach albo szpitalach psychiatrycznych - podczas gdy prawdziwi prześladowcy (rodzice) siedzą sobie na wolności, zacierają ręce z radości i popijają kokosowe latte.

Weźmy przykład Charles'a Mansona - wystarczy poczytać o tym jakie miał dzieciństwo, żeby to wszystko zrozumieć, ale nie - społeczeństwo uzna go po prostu za potwora i wsadzi za kratki. No czy to nie jest jakieś umysłowe upośledzenie całego społeczeństwa?

Teraz jest głośna sprawa Amber i Johnnego (pewnie słyszałeś). Też cały tłum wiesza na nią psy, bo po prostu straciła nad sobą panowanie. Tylko, że w tym całym zamieszaniu to Johnny przejawia zachowanie narcystyczne i widać jak się cieszy, że w końcu udało mu się Amber pogrzebać żywcem. Jesteśmy po prostu 300 lat za murzynami jeśli chodzi o wiedzę na ten temat. Dlatego trzeba o tym głośno mówić i ludzi uświadamiać. Dzieci już raczej nie uratujesz - bo tak jak pisałem na początku - rodzic ma nad nimi 100% kontroli i władzy.

W U.S.A. coraz bardziej popularne jest to, że matki, aby zemścić się na ojcach poddają swoich synów terapii hormonalnej (mnie też to spotkało - matka potajemnie od dziecka faszerowała mnie hormonami feminizującymi - poza tym była przemoc itd. itp.). Dostawałem od malutkiego mleko z ogromną ilością cukru (teraz myślę, że cukier był po to, żeby ukryć smak chemii w mleku). No i jednocześnie cukier był moim pierwszym narkotykiem... ponieważ jak negatywny wpływ na umysł i organizm ma to dzisiaj już wszyscy wiemy. Udało mi się odstawić to mleko dopiero w trzeciej klasie podstawówki, kiedy miałem trochę grosza i mogłem sobie kupować pepsi bo bez cukru nie byłem w stanie funkcjonować.

Ale abstrahując od moich doświadczeń - w U.S.A. - obecnie terapie hormonalną przeprowadza się sądownie na rządanie matki. Matka stwierdza np. że chce zmienić syna w córkę - idzie z tym do sądu i sąd zleca terapię hormonami wobec dziecka. No i jak chcesz pomóc takiemu dziecku? Powiesz mu, że hormony są złe? Że co? Ma w wieku kilku lat uciec od matki? Przecież to jest niedorzeczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale narcyzm to nie tylko przemoc i złe traktowanie. To najczęściej mieszanie jednego z drugim. Na przykład - jak byłem bardzo mały to mama często mnie usypiała śpiewając mi kołysanki itd. ale na drugi dzień bez powodu dostawałem w/cenzura/. To jest mieszanie człowiekowi w głowie do tego stopnia, że na końcu nie wie jak się nazywa.

Czy kiedykolwiek matka mnie np. pochwaliła? Oczywiście, że tak! Ale chwaliła tylko i wyłącznie moje negatywne zachowania - np. jak pobiłem się z kolegą w szkole to mówiła: "no, mam nadzieję, że ten drugi wygląda gorzej". Myślałem sobie wtedy kurde... ale mam fajną mamę, taka wyluzowana. Ale z kolei jak w wieku 6 lat komponowałem już pierwsze utwory na pianinie i mówiłem: "mamo, mamo, zobacz co stworzyłem" - to słyszałem "no... takie pitu, pitu". Później rozpowiadała ludziom, że jestem agresywny, nie chcę się uczyć i same ze mną problemy.

Ale rzeczywiście - do rozwoju mnie zniechęcała, ale zachęcała do rozbojów. No i jak Ty chcesz powiedzieć dziecku, żeby sobie z tym poradziło? Bo ja nie mam pojęcia... to trzeba tam wejść, założyć matce kaftan i nafaszerować gównem, którym ona faszeruje swoje dziecko. Bo tutaj inaczej się tego zrobić nie da.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale weźmy inny przykład zachowań typowo narcystycznych np. w relacjach. To co mnie osobiście spotkało z kobietą. Udawała oczywiście tkzw. "cnotkę-niewydymkę", ale sypała się na lewo i prawo przez praktycznie całe życie - również będąc w relacji ze mną. Kiedy zorientowałem się, że coś nie gra - pozbyłem się jej z mojego życia (a raczej tak mi się wydawało) po prostu napisałem do niej coś w stylu "jesteś wspaniałą kobietą, ale nie potrafię tego z Ciebie wydobyć" - nie chciałem jej urazić ani nic... po prostu chciałem, żeby sobie poszła.

Po czym ona zaproponowała mi spotkanie, żeby to wyjaśnić. Podczas spotkania zaczęła się zachowywać strasznie agresywnie i mnie atakować. Mi też puściły nerwy i powiedziałem kilka słów za dużo, ale w pewnym momencie uznałem, że ta przepychanka nie ma sensu i po prostu poszedłem w swoją stronę mając nadzieję, że więcej jej nie zobaczę.

Tydzień później odebrałem telefon, że jest w ciąży. Niewiele myśląc wsiadłem w autobus i pojechałem do niej, bo była w innym mieście - pomyślałem sobie wtedy "jakoś to będzie", ale nigdy nie myślałem, że to dziecko mojego brata (czyli złotego dziecka mojej narcystycznej matki).

Przez jakiś czas starałem się to ciągnąć, ale przemoc psychiczna z jej strony się nasilała z dnia na dzień. Porównywała mnie np. do brata mówiąc rzeczy typu "twój brat ma lepsze pomysły od Ciebie" czy inne takie... ta przemoc była tak silna, że wywołała u mnie syndrom sztokholmski - tym bardziej, że ona już dawno zjednała sobie całą moją rodzinkę i działała tylko na moją niekorzyść.

Raz - RAZ! nie wytrzymałem i dałem jej z liścia. Czasem pisałem do niej smsy typu "zdychaj ty g...a k...o". Jak myślisz, kogo ostatecznie sąd i społeczeństwo uzna tutaj za winnego? Mnie czy ją? Teraz krążą plotki po mieście na mój temat, że jestem damskim bokserem i generalnie znęcam się nad kobietami ;) hahaha

Dlatego rozumiem tutaj Amber - bo podejrzewam, że Johnny tak długo wciskał jej wrażliwe guziki, aż po prostu psychicznie tego nie wytrzymała. To są tak chore i wysublimowane taktyki, że nie można się przed nimi obronić. Narcyz zaszczuje Cię jak dzikie zwierze - swoimi znajomościami, koleżkami, rodziną (zarówno Twoją jak i swoją), a Ty będziesz stał w koncie i warczał na nich kiedy oni będą sobie z Ciebie robić kpiny i rejestrować Twój wrzask, żeby mieć później dowody w sądzie.

Myślisz, że z tym jest w stanie dziecko wygrać, bo go jakoś tam do edukujesz? Nie ma żadnych szans.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, tormee napisał:

Raz - RAZ! nie wytrzymałem i dałem jej z liścia. Czasem pisałem do niej smsy typu "zdychaj ty g...a k...o". 
 

No jednak takie zachowania nie należą do godnych pochwały. Jestem zdecydowanie na nie. I nie da się to wytłumaczyć  żadnym zachowaniem parterki. No cóż, też miałem w przeszłości kontakt z narcystyczną dziewczyną, która mocno mnie poraniła psychicznie, ale nigdy jej nie uderzyłem jednak, ani nie groziłem śmiercią. 

W pewnym sensie też mogę o sobie powiedzieć, że byłem "ofiarą" w rodzinie a mój brat takim złotym dzieckiem (zginął w wypadku jak miałem 18 lat, ale to nic nie zmieniło w podejściu rodziców, bo i tak mnie do niego cały czas porównywali). Tyle, że u mnie to raczej ojciec rządził a matka była szarą myszką, która do niczego się nie wtrącała

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@tormee przeczytałem wszystko, ale nie będę się do wszystkiego odnosił. Napiszę tylko: rozumiem. Jest w Tobie dużo złości. W sensie nie oceniam, ale stwierdzam fakt. Albo przynajmniej stwierdzam, jak mi się wydaje, że jest. Poruszyłeś wiele wątków, więc pozwolę sobie to jakoś uporządkować.

 

2 godziny temu, tormee napisał:

Ja pamiętam, że jak byłem mały i mnie biła to jedyną moją myślą wtedy było - jak będę duży i silny to jej tak nakopie, że się nie pozbiera. Problem polega na tym, że jako dziecko nie masz siły się obronić i nie masz żadnych szans - to jest tak wielka niesprawiedliwość, że zaczynasz nienawidzić cały świat i wszystko dookoła.

 

Wiele osób miało podobnie, ale zastanawia mnie to właśnie, dlaczego tak naprawdę niewiele osób pamięta to, jak było naprawdę. Kiedy przyjdzie do wspominania dzieciństwa, to mówią, że było super i chcieliby wrócić. I mówią tak czasami osoby, o których wiem, że miały w domach koszmar. Ja bym nie chciał wrócić do dzieciństwa, ale to może dlatego, że z wiekiem więcej zależało ode mnie i stopniowo odcinałem się od, że tak powiem, "systemu" rodzinnego. Zresztą od kiedy pamiętam nie czułem "symbiozy" z rodzinnym "systemem". "Systemem" w sensie zwyczaje, wyznawane wartości itd. Byłem trochę takim dzieckiem "ze starą duszą" i czułem się, jakbym to ja bym w tej rodzinie najstarszy, więc jedyna myśl była taka, żeby po prostu przeczekać do pełnoletności. A może tak naprawdę nigdy nie miałem dzieciństwa.  

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiem tak - agresja jest zawsze zła i tyle. Nie ma da niej wytłumaczenia. Nie miałem łatwego dzieciństwa, ale jedyne co sobie obiecałem to  jedynie tyle, żeby moja córka nie miała tak samo, żeby się mnie nie bała i nie miała poczucia krzywdy i braku miłości. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, tormee napisał:

To są tak chore i wysublimowane taktyki, że nie można się przed nimi obronić.

 

Można. Olewać takich ludzi. Ja mam tak, że nawet jeśli kobieta jest bardzo atrakcyjna, ale coś nie tak jest w jej zachowaniu, to czuję jakiś dziwny dyskomfort, może to nawet lęk i wtedy jakieś agresywne zachowania są dla mnie nawet ulgą, bo to pretekst do zerwania znajomości. Coś tam słyszałem o Amber i Johnnym, ale nie śledzę tego cyrku. Moim zdaniem oboje są siebie warci. Też mam swoje za uszami, jeśli chodzi o relacje międzyludzkie, ale nie wyobrażam sobie prać brudów publicznie. Zazwyczaj wychodzę tylnymi drzwiami z relacji. W moim przypadku to się sprawdza. Ludzie i tak będą gadali, stawiali zarzuty lub bronili jednej ze stron. Ja na to nie mam nerwów. Kto mnie zna, ten wie, jaki jestem i nie muszę mu nic udowadniać, a ludzie... No cóż. Przychodzą i odchodzą. Ja wolę odejść i mieć dobre wspomnienie jakiejś relacji, niż czekać aż dojdzie do punktu kulminacyjnego, podczas którego ktoś powie o to jedno słowo za wiele, a nie będzie miał odwagi potem przeprosić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Dryagan nie jestem już na etapie, żeby mnie interesowało zdanie innych na ten temat. Dla jasności - nie jestem z tego ani dumny ani nie mam zamiaru się z tym obnosić. Ale nie znasz też całej sytuacji. Podczas tego zdarzenia - byłem chronicznie faszerowany zarówno przez moją ex jak i moją matkę psychotropami, które podnosiły mi prolaktynę do tego poziomu, że leciało mi mleko z sutków, a jak próbowałem je odstawić to spadała na mnie cała nienawiść i gniew wobec wszystkiego.

Próbowałem o tym rozmawiać zarówno z moją ex jak i moją matką, że te leki mi szkodzą i źle się po nich czuję, a jak odstawiam to mam syndrom odstawienia jakbym odstawiał heroinę.

Wiesz jak bardzo je to obchodziło? W ogóle: "lekarz Ci kazał brać, to bierz i nie ma dyskusji". Więc - tak można powiedzieć, że to było na ich własne życzenie. Bo to tak, jakby heroiniście wstrzykiwać heroinę - bo przynajmniej jest po tym spokojny i nie ma z nim problemu.

Teraz jestem od roku całkiem sam w mieszkaniu i już udało mi się sporo zejść z dawki - odczuwam gniew i nienawiść, ale radzę sobie z tym na własną rękę - bo nikt "bliski" dodatkowo nie wbija mi szpil w tym czasie i nie skacze po mnie jak po kukle bez uczuć.

Więc zachowaj tę ocenę dla siebie jeśli nie masz pojęcia o czym mówisz.
A jak jesteś taki kozak - to zamknij się z heroinistą w ciemnym pokoju, później zabierz mu heroinę, a później mu mów jakim jest wielkim gównem. Powodzenia jak wyjdziesz stamtąd żywy.

@move to są bardzo różne zdarzenia i różne sytuacje. Wiesz - gdybym ja dostał po tyłku bo zrobiłem coś złego - ok, pewnie bym to przyjął i nie czuł złości. Przez dłuższy czas - mimo, że to dostawałem "w/cenzura/" - tak po prostu bo matka musiała rozładować frustracje, a ja akurat się dobrze bawiłem i cieszyłem życiem - to i tak starałem się ją tłumaczyć i szukać winy w sobie. W końcu jednak do mnie dotarło, że to jest kompletnie bezsensu i po prostu niszczyła mnie z premedytacją - podobnie robiła moja ex - zresztą w ścisłej kooperacji z moją matką.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Dryagan napisał:

Powiem tak - agresja jest zawsze zła i tyle. Nie ma da niej wytłumaczenia. Nie miałem łatwego dzieciństwa, ale jedyne co sobie obiecałem to  jedynie tyle, żeby moja córka nie miała tak samo, żeby się mnie nie bała i nie miała poczucia krzywdy i braku miłości. 

 

W pełni się zgadzam. Jeśli czuję, że ktoś wywołuje we mnie poczucie agresji, to raczej staram się unikać tej osoby. Może czasami nawet za bardzo pod tym względem jestem wrażliwy, ale jak na razie nie narzekam na swoje życie, chociaż nie nazwałbym go wzorowym. Po prostu żyję w zgodzie ze sobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Dryagan napisał:

Powiem tak - agresja jest zawsze zła i tyle. Nie ma da niej wytłumaczenia. Nie miałem łatwego dzieciństwa, ale jedyne co sobie obiecałem to  jedynie tyle, żeby moja córka nie miała tak samo, żeby się mnie nie bała i nie miała poczucia krzywdy i braku miłości. 


No a ja się z Tobą nie zgodzę. Bo jeśli ktoś po Tobie skacze całe życie - to masz prawo się bronić.
A jak ktoś po Tobie skacze i jeszcze wciąga w to innych, żeby też po Tobie skakali - to też masz prawo się bronić.

Agresja agresji nie równa. Agresorem w tym przypadku była ona - a ja się broniłem.
Od początku wlazła mi w życie z buciorami, nasrała na samym środku pokoju, a później próbowała wszystkim w koło wmówić, że to moje g.... 

Ponadto jak pisałem wyżej - byłem na silnych psychotropach, które próbowałem odstawić, bo mnie rozwalały i zabijały we mnie człowieczeństwo. Dlatego nie zgadzam się z Tobą, a tym bardziej Twoją oceną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, tormee napisał:

Bo jeśli ktoś po Tobie skacze całe życie - to masz prawo się bronić.

 

Można powiedzieć, że na co dzień się "bronię" przed atakami innych. Taka praca. Im mniej agresji, tym lepiej się bronić. Agresja zazwyczaj wynika ze strachu. Czasami to pomaga, bo to coś naturalnego. Kiedy np. idziesz ciemną uliczką, niedawna był mecz, a w Twoją stronę biegną ludzie z maczetami. Wtedy agresja może pomóc. Ale kiedy uruchamia się ona permanentnie, to wyłącznie wyniszcza. Chyba że ktoś jest np. tzw. wampirem energetycznym i karmi się negatywnymi emocjami innych. Dla takiej osoby agresja innych to wręcz narkotyk.  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, tormee napisał:

Jak się czujesz jak zaszczute zwierze - to wierz mi - nie kontrolujesz tego co robisz tylko działasz instynktownie. 

 

Wyżej napisałeś, że skoro ktoś Cię nie zna, to nie powinien oceniać. Skąd wiesz, że nie byłem tak skrajnie zaszczuty? Otóż byłem i w sumie za to dziękuję losowi, bo niemal wyzbyłem się agresji. W sensie potrafię mieć bardzo chłodną głowę w ekstremalnych sytuacjach. Kosztuje mnie to czasami bardzo dużo, ale jestem typem samotnika i po prostu wystarczy, że zaszyję się na kilka dni w samotni, aby odzyskać tzw. siły witalne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@move o tym dokładnie mówię - moja agresja była wzbudzana celowo - dla pokarmu.
W końcu miarka się przebrała... i hamulce puściły. Nie jestem z tego zadowolony bo dałem im tylko kolejny pretekst, żeby mogli dalej po mnie skakać i teraz mogą już to robić publicznie bez konsekwencji, ale nie uważam, żebym był czemukolwiek winny.

"You get what you fucking deserve!"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@tormee no cóż - psychotropy to ja też znam. Nie zaskoczysz mnie. Choruję na ChAD, na samym początku "przygody z chorobą" ojciec wsadził mnie dwukrotnie do szpitala psychiatrycznego na pół roku. Też miałem przez wiele lat do niego żal za popieprzone dzieciństwo i to że potem wchodził mi w życie z butami. Minęło wiele lat od tamtego momentu, teraz jestem nawet z nim w poprawnych stosunkach

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Dryagan ojciec to nie matka. To jest zupełnie inna dynamika.

Cytując Jordana Petersona: "Z braku ojca wychodzi się rzadko - z braku matki - nigdy".
U mnie matka była agresywna, a ojciec przez większość czasu pasywny, ale był też narcystycznej matki enablerem.

Edytowane przez tormee

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz, tormee napisał:

@move o tym dokładnie mówię - moja agresja była wzbudzana celowo - dla pokarmu.
W końcu miarka się przebrała... i hamulce puściły. Nie jestem z tego zadowolony bo dałem im tylko kolejny pretekst, żeby mogli dalej po mnie skakać i teraz mogą już to robić publicznie bez konsekwencji, ale nie uważam, żebym był czemukolwiek winny.

"You get what you fucking deserve!"

 

Tak Ci się tylko wydaje. Agresor mógł kreować się wówczas na ofiarę. A mogłeś np. z chłodną głową zniszczyć życie takiej osobie. Z czasem jednak nawet jak wiesz, jak manipulować innymi, to stwierdzasz, że nie warto. Nie warto się mścić z prostego powodu. Z powodu szacunku do samego siebie, swojego czasu i nerwów. Oczywiście nie mam na myśli tutaj nadstawiania drugiego policzka, ale chodzi mi właśnie o to, że jak ktoś stara się prowokować, to wiedzieć, kiedy odpuścić daną znajomość. Olać. Nic bardziej nie boli narcyza niż olanie. Gdyby ludzie olali ten cały cyrk Amber i Johnnego, to by się okazało, które z nich jest narcyzem. A są raczej oboje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@move nie wiesz o czym mówisz - mówię Ci - ja byłem po praniu mózgu w szpitalu psychiatrycznym na ciężkich psychotropach. Nie odróżniałem rzeczywistości od fałszu, a mój umysł był cofnięty do okresu niemowlęcego. Tak - tak w wieku 21 lat ssałem kciuk - bo mi po prostu wykasowano wszystko. Później mnie nafaszerowali psychodropsami i wypuścili.

Zresztą jak pisałem wcześniej - co może umknęło Twojej uwadze - po jakimś czasie odszedłem i zerwałem z nią kontakt, a wtedy dostałem telefon, że jest w ciąży. Widocznie panicznie się bała, że zniknę - i na to się nabrałem.

Przez 10 lat chowałem cudze dziecko, ale ten fakt oczywiście zignorowałeś, bo był niewygodny dla Twojej teorii, że "zawsze można odejść".

Edytowane przez tormee

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×