Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak długo Wam zajęło wyjście z depresji?


wyjdz_do_ludzi_pobiegaj

Rekomendowane odpowiedzi

Mój mocno obniżony nastrój ciągnął się od października zeszłego roku. Zaczęłam wtedy psychoterapię, ale było tylko gorzej. W lutym posypałam się już kompletnie. Czułam się wypalona zawodowo, dolegało mi mnóstwo schorzeń psychosomatycznych, beznadziejnie spałam. Zdecydowałam się iść do psychiatry - po leki, jakąś podpowiedź, ale lekarz zalecił również zwolnienie lekarskie z uwagi na stan w jakim się znajdowałam.  

 

Zastanawiam się po jakim czasie czuliście, że leki zaczęły działać, a świat zaczął jawić się w na tyle pozytywnych barwach, że czuliście się na siłach wrócić do pracy, żyć aktywnie, angażować się w jakieś czynności? Bo ja, choć jest już lepiej i nie płaczę z byle powodu, ciągnę trochę na automacie, co prawda jestem w stanie aktywować się fizycznie (wychodzić, wybiegać, wyćwiczyć trochę ból, frustrację, przygnębienie - zmuszam się, bo wiem, że to mi pomoże), ale jakiekolwiek czynności wymagające zaangażowania umysłowego mnie przerastają. Boję się wrócić do pracy, bo boję się, że zawalę. Poza tym nadal ciężko mi ruszać się rano z łóżka, ale motywuję się - "rusz się, spacer dobrze ci zrobi, tlen, Słońce, ruch". Trudno mi podjąć jakieś nowe aktywności. Czuję się pusta w środku. Zawieszona w czasoprzestrzeni. Niby mój nastrój nie jest tak beznadziejny, ale brakuje mi motywacji do życia.

 

Na pewno wiszący w powietrzu rozwód i toksyczna relacja, w jakiej się znajduję, nie pomagają. Chcę na dniach złożyć pozew, ale boję się, że mnie to przytłoczy kompletnie (już bywają momenty, że mnie to niszczy dogłębnie, rozsypuję się na kawałki, zmiana mnie przeraża, boję się, że się nie odnajdę, że mnie zwolnią, że nie będę miała gdzie mieszkać; do tego mąż bywa naprawdę nieprzyjemny, mówi mnóstwo przykrych rzeczy [po czym gada normalnie i sam ani nie chce podjąć akcji, ani pozwu nie chce złożyć], obawiam się, że finansowo mnie oszuka, bo ja nie mam siły walczyć, ani nie jestem wredna ani zawzięta, chcę po prostu mieć spokój). Z drugiej strony wiem, że dopóki nie rozwiążę tej sprawy, nie odzyskam równowagi emocjonalnej, a przecież nie mogę tkwić w takim zawieszeniu w nieskończoność.


Zastanawiam się czy nie oczekuję po lekach zbyt wiele, że może niepotrzebnie spodziewam się jakiegoś "efektu wow", że po lekach moje lęki nie znikną. Że może jestem po prostu beznadziejnym, nieprzystosowanym do życia człowiekiem. Że może leki co miały zrobić, to już zrobiły. Boję się nawet iść do psychiatry w kontekście zwolnienia lekarskiego, bo boję się, że mnie opieprzy, że mam wziąć dupę w troki i po prostu wziąć się do roboty, i że wymyślam. Że może życie po prostu jest takie do dupy i nie ma co się spodziewać czegoś dobrego.

 

Nie wiem czy to już, czy lepiej już nie będzie, czy powinnam już być wyleczona po takim czasie?  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam coś podobnego,choć u mnie jest to spowodowane trudnym dzieciństwem,całe życie szukałem osoby która by mnoe wspierała A trafiłam z reguły tylko takie które chcą mnoe zniszczyć,całe życie byłem ponizany przez osoby obok mnie i izolowany pewnego dnia postanowiłem zrobić krok do przodu i pójść do wojska udało się, dostałem się tam w nadzieję że znajdę osoby które staną mi się bliskie przyjmą mnie do grupy i będę mógł na nich liczyć A oni na mnie niestety minąłem się z oczekiwaniami i było zupełnie odwrotnie trafiłem między ludzi którzy uprzykrzali mi życie na potęgę oczywiście nie wszyscy ale większość plutonu, z obowiązków się wywiazywalem nawet ponad innych, więc nie wiem do dzisiaj co nimi kierowało ale to tylko nałożyła się na poprzednie bolesne  doświadczenia,straciłem nadzieję,często mam myśli samobójcze i podobnie jak Ty nie tak samo ale podobnie, zamiast po używki na szczęście sięgnąłem po sport,zrobiłem tak chyba bo widziałem jakie spustoszenie używki  zrobiły  u mnie w rodzinie, i dzięki temu przykremu doświadczeniu przynajmniej też nie wybrałem tej drogi ale mimo wszystko nic nie jest w porządku walczę z tym i nie mam żadnego wsparcia rodzina nie rozumie problemu choć im o tym mówiłem.Wierze w Ciebie i wiem że znajdziesz siłę ale kiedy ktoś uwierzy we mnie tego nie wiem .Chętnie bym z Tobą porozmawial prywatnie o tym tu nie chcę się za dużo rozpisywać.Wiem że znajdziesz rozwiązanie 

Edytowane przez Etnondeficere

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Etnondeficere też myślałam o wojsku. 

 

W sumie jak tak się zastanowić to miałam taki moment już wcześniej, że na życiu mi nie zależało i miałam ochotę pojechać gdzieś w pi*du i może by mnie odstrzelili. A nawet jak było lepiej jakoś mnie do wojska ciągnęło, ale byłaby to dla mnie znaczna różnica w zarobkach więc się nie zdecydowałam. Poza tym rodzina kręciła głową, ale teraz uczę się polegać tylko na swoich uczuciach, więc może się jeszcze zdecyduję, kto wie...

 

Jak coś to pisz na PW.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×