Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy można zabić część siebie na życzenie?


White Rabbit

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie!

Czy można pochować nielubiany aspekt, osobę w sobie? Czy można zadać mord określonej części siebie? Nie chodzi mi o zmianę pojedynczej, upierdliwej cechy, ale cały konglomerat dyspozycji (nastawienia, dążenia, przywiązania [nie wobec ludzi], nawyki tej składowej). Chcę uwypuklić jedną postać w sobie i zabić alter ego, które szczerze mnie brzydzi i całe wieki niewoli tę wolną duszę we mnie. [znowu: nie chodzi po prostu o wolność jako wartość czy wyzwolenie z diagnoz/zaburzeń]. Kocham ten głęboko stłamszony fragment, tę małą, która wpatruje się we mnie na dziecięcych fotografiach. Tymczasem, ta szmata, za szczerym przeproszeniem [nigdy nie używam takich słów, zbyt często padały z ust ojca], wzięła perfidnie ją sobie za zakładnika. Jest zachłanna, ekspansywna, samolubna. Nie liczy się z moimi potrzebami. Chcę zagrać jej wszystkim oczekiwaniom na nosie. Pokazać środkowy palec. Nienawidzę jej. I nienawidzę tego, czym stara się mnie mamić.

Edytowane przez White Rabbit

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Można, mi przez przypadek udało się zabić część siebie. Tylko czuję czasami echo tej dawnej osoby, którą dawniej było. Niektórzy nawet za nią tęsknią i się mnie wypytują, co się ze mną stało. Trudno powiedzieć...

Mówię przez przypadek, bo szczerze mówiąc, nie mam pojęcia jak mi się to udało. Czy były to czynniki wewnętrzne, czy zewnętrzne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, White Rabbit napisał:

Witajcie!

Witam 🙂 

18 godzin temu, White Rabbit napisał:

Czy można pochować nielubiany aspekt, osobę w sobie? Czy można zadać mord określonej części siebie?

Nie. Moim zdaniem się nie da.

18 godzin temu, White Rabbit napisał:

Chcę uwypuklić jedną postać w sobie i zabić alter ego, które szczerze mnie brzydzi i całe wieki niewoli tę wolną duszę we mnie. [znowu: nie chodzi po prostu o wolność jako wartość czy wyzwolenie z diagnoz/zaburzeń]

Uwypuklić jedną postać możesz, ale obawiam się, że nie jesteś niczego w stanie "zabić", unicestwić. Toteż właśnie w tej chęci "zabicia" bym widział "problem".

3 godziny temu, Neurotica_Lostica napisał:

Można, mi przez przypadek udało się zabić część siebie. Tylko czuję czasami echo tej dawnej osoby, którą dawniej było.

Cóż...jeśli czujesz 'echo', to obawiam się, że ta dawna osoba nadal tam jest 🙂 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Można próbować odwrócić od niej uwagę, niestety wówczas ona powraca w snach, bynajmniej ja tak mam. Np. miesiącami jesteś gdzie indziej, nie widzisz tej małej, a ona nagle powraca nieproszona zupełnie niespodziewanie w irracjonalnym, niepasującym do obecnej sytuacji śnie i rozbudza wszystko na nowo, a potem dalej próbujesz od niej uciekać. Osobiście sądzę, że jedyne co można robić to tylko odwracać od niej uwagę tak długo jak się da, ale zabić się nie uda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

trudno powiedziec.. tak sobie czytam ten temat i nie jestem pewna czy dobrze rozumiem (?) ale wydaje mi się, że zawsze trzeba się starać - tzn. trzeba, nie trzeba.. nie trzeba, bo przymusu nie ma przecież ;) ale WARTO się starać, warto próbować, w pozytywne zmiany wierzyć warto. ja wierzę.

taaak, chyba tak. jakąś tam część siebie "zabić" można, tzn. można zagłuszyć, nie dopuszczać do głosu, kontrolować, by po dłuższym czasie zapomnieć - oduczyć się siebie lub nauczyć na nowo. jasne że łatwe to nie jest, ale gdzieś tam głęboko naprawdę w to wierzę. w sumie wszystko jest WYUCZONE.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 31.08.2018 o 15:09, karolink napisał:

Osobiście sądzę, że jedyne co można robić to tylko odwracać od niej uwagę tak długo jak się da, ale zabić się nie uda.

Myślę, że jest jeszcze lepsza - trzecia droga: nie reagować, robić swoje. Zaakceptować, że dana część jest w nas i nie karmić jej, ale też z nią nie walczyć. To jest trochę jak ze swędzeniem. Zaakceptować swędzenie, ale się nie drapać. Podobnie jak tutaj:

 

Myślę, że nie warto się nastawiać na śmierć części. Jednakże można się spodziewać, że będzie ona z czasem słabła. Nie sądzę jednak, że do zera.

U mnie parę miesięcy temu już bardzo osłabła, ale ja w nią wszedłem i od nowa ją wzmocniłem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, nvm napisał:

Myślę, że jest jeszcze lepsza - trzecia droga: nie reagować, robić swoje. Zaakceptować, że dana część jest w nas i nie karmić jej, ale też z nią nie walczyć. To jest trochę jak ze swędzeniem. Zaakceptować swędzenie, ale się nie drapać.

 

o! to jest to chyba.

nie generować uwagi w danym (określonym) kierunku. zostawić to, odpuścić, pozwolić sobie ŻYĆ.

ja wiem, że łatwo powiedzieć, że w praktyce nie jest tak łatwo niestety, no ale warto probować - tj. w gruncie rzeczy "próbować nie próbować już" czyli tak "tu i teraz" doświadczać tego co..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, nvm napisał:

Myślę, że jest jeszcze lepsza - trzecia droga: nie reagować, robić swoje. Zaakceptować, że dana część jest w nas i nie karmić jej, ale też z nią nie walczyć. To jest trochę jak ze swędzeniem. Zaakceptować swędzenie, ale się nie drapać. Podobnie jak tutaj:

 

Myślę, że nie warto się nastawiać na śmierć części. Jednakże można się spodziewać, że będzie ona z czasem słabła. Nie sądzę jednak, że do zera.

U mnie parę miesięcy temu już bardzo osłabła, ale ja w nią wszedłem i od nowa ją wzmocniłem.

Pewnie niektóre rzeczy można zupełnie ignorować, ale nie wszystkie.

Osobiście sądzę, że jedyne co można robić to tylko odwracać od niej uwagę tak długo jak się da, ale zabić się nie uda. 

Pewnych rzeczy nie da się zaakceptować np. wielokrotnego gwałtu. Po prostu nie da się zaakceptować gwałtu. Druga kwestia, że jest jeszcze podświadomość, która różnie reaguje. Nie zawsze jest dobrze ją ignorować, bo można wówczas zejść na manowce np. do kibla i wymiotować kilkadziesiąt razy dziennie. Wokół wszystko w porządku, odwracasz uwagę, ignorujesz, żyjesz czymś innym, ale nagle łapiesz się na tym, że wymiotujesz.

Można jednak odwracać uwagę, w tym sensie, że dopuszczasz wiele innych rzeczy do życia, przyjemnych rzeczy typu nauka, pływanie, malowanie itd. i wypełniasz nimi przestrzeń, a tamto w jakiś sposób odchodzi gdzieś w bliżej nieokreśloną dal, ale nie wiem czy słabnie, czasem tak, a czasem rośnie z podwójną siłą i to zupełnie niezależnie od woli, miejsca i czasu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie do końca się z tym zgadzam @karolink ...

w sumie to podałas przykłady które (w jakimś stopniu) mnie dotyczą, z którymi utożsamić się mogę, a jednak mam inne zdanie.. tak juz trzymając się tych przykładłow: powiedzmy, że osoba zgwałcona bezustannie o tym myśli, wspomina, analizuje, stara się znaleźć jakąś przyczynę, etc.. sądzisz że to jej pomoże, ze lepiej sobie z traumą poradzi? no nie... raczej nie..

to samo w przypadku wspomnianych przez Ciebie wymiotów - sądzisz, że jak ktoś zacznie analizować "skąd to, po co to, na co i dlaczego" wyzwoli go od zaburzeń odżywiania? nie sądzę..

jest zupełnie na odwrót - raczej odwrócić uwagę, przestać się przejmować należy, dlatego też podpisuję się pod tym, co napisał @nvm

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak, myślę, że wiele zależy od człowieka. Ja nie piszę, żeby analizować i rozdrabniać się nad tym tylko, że to wraca samo bynajmniej do mnie w najmniej spodziewanym momencie. Nie wiem jak jest u innych, ale przeraża mnie to, że kiedy wydaje się, że już prawie zapomniałam to wraca np. w snach, budzę się wtedy z krzykiem, albo zlana potem. Na pewno nie polecam myślenia o tym non stop i analizowania tego, bo wówczas przemija nam życie, w którym możemy szukać ukojenia. Nigdy mi się nie zdarzyło, abym nieustannie o tym myślała, wręcz przeciwnie zaprzeczałam temu, bagatelizowałam to, żyłam w zupełnie innym "nadpisanym" świecie i dopiero na psychoterapii praktycznie zmuszona wróciłam do wspomnień. "nadpisanie" tego inną, wymyśloną przeszłością w powieści spowodowało jednak, że wymiotowałam, a gdy sobie to uświadomiłam przestałam wymiotować.

Edytowane przez karolink

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no tak.. może i racja, sama nie wiem. tak szczerze to ja niezbyt optymistycznie nastawiona jeśli o terapię chodzi.. tzn. możliwe, że komus to pomoglo, ze pomaga, ale ja akurat siebie w tym nie widzę.

tak sobie teraz pomyślałam, że w całym tym "psychoterapiowaniu" - i niekoniecznie w klasycznym rozumieniu tego słowa (że nie tylko o typową psychoterapię u psychoterapeuty mi chodzi, ale też wszelkie "autopsychoterapie" - proby pomocy samemu sobie, etc) to tak naprawdę ZAAKCEPTOWANIE - że siebie, każdej cząsteczki siebie, każdej emocji, przeżycia, doświadczenia.. no wiesz - tak, by nie uciekać już, już się nie starać, nie katować się bezustannym STARANIEM - w sensie że "jest jak jest" że "jestem jaka jestem" no i że (tak naprawdę) LUBIĘ siebie, to JAKA jestem, że akceptuję, że nie uciekam już..

niby się wie (tak w teorii), a w praktyce ucieka się wciąż.. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×