Skocz do zawartości
Nerwica.com

Żałoba


Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 31.07.2018 o 12:57, New-Tenuis napisał:

Na początku sierpnia minie pół roku od śmierci mojego przyjaciela. Nadal jestem w żałobie. Brakuje mi go i moje życie bez niego wydaje się cięższe i bardziej żmudne. Funkcjonuję trochę jak komputer w jakimś "trybie awaryjnym" - tylko niektóre "funkcje" mam "włączone". Udaje mi się funkcjonować i utrzymywać jakiś tam kontakt z ludźmi dalszymi i bliższymi, ale nie mam radości życia i marzeń, optymistycznych prognoz na przyszłość, spokoju wewnętrznego. Czuję, że jest lepiej, odrętwienie staje się jakby mniejsze, a może po prostu już do niego przywykłam.

Nie przywykaj do odrętwienia bo wtedy jeszcze depresja się do ciebie doklei. Dużo rób różności żeby nie pamiętać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@liptint przykro mi bardzo :( sama straciłam w tym roku najbliższą mi osobę z rodziny i wiem jak to boli...

Pierwsze dwa tygodnie i miesiąc są najgorsze. Ale nie musisz mieć sobie za złe, że tak płaczesz - to naprawdę normalne. Ważne jest też, żeby przeżyć żałobę, a nie uciekać od niej, wypierać to na zasadzie - wyjechał gdzieś daleko, pewnie wróci.

Sama po paru miesiącach żałoby widzę, że z czasem może nie tyle że boli mniej, co rzadziej to dotyka mnie, nauczyłam się i uczę się żyć w nowej rzeczywistości, w nowym życiu. W tym, że już nie mam tej osoby, do której nawet mogłam zadzwonić jak byłam na wyjeździe i powiedzieć, że u mnie wszystko w porządku. Czy, że ta osoba czekała na mnie w domu, interesowała się moim życiem.

Ale czas pomaga o tyle, że właśnie adoptuje nas do życia do przodu. 

U mnie w poniedziałek minie 5 miesięcy... Najbardziej boli bycie na cmentarzu, tam najwięcej łez wylewam. 

Ten rok jest dla mnie ciężki, ale też dobrze, że przeżywam tą żałobę, a nie odpycham od siebie, a zarazem, że mogę żyć w miarę normalnie, nie w depresji czy odrętwieniu. 

Żałoba to jest też coś co w życiu spotyka każdego, a zarazem jedno z najcięższych doświadczeń.

Też mam poczucie, że nieco ''obraziłam się'' na Boga. Wierzę, ale nie praktykuję i mam Mu za złe to wszystko. Mam poczucie, że zachował się wobec mnie jak ojciec, który zrobił swojemu dziecku prawdziwe świństwo. I nie do końca wciąż rozumiem istnienia śmierci, która zadaje ból osobie, która umiera i bliskim, a także sensu cierpienia. Bóg nas kocha podobno, ale dla mnie w takich chwilach jest jak kat...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 8.08.2018 o 03:09, tahela napisał:

Nie przywykaj do odrętwienia bo wtedy jeszcze depresja się do ciebie doklei. Dużo rób różności żeby nie pamiętać.

Nie pamiętać się nie da, nawet jak całymi dniami jestem czymś fajnym zajęta. Myślę, że prawdziwa ulga przyjdzie wtedy, gdy się z tym pogodzę, ale tak głęboko, nie pozornie, a na to potrzebuję więcej czasu. Wtedy odzyskam równowagę wewnętrzną. 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...smutno mi Boże.
To już 1,5 mies. jestem spokojniejsza, raczej nie płaczę tylko jest taki smutek jak się o nim mówi.
Gdzieś podświadomie czułam coś ale nie wiedziałam gdzie to przypisać. Np. naszło mnie słuchanie piosenki Wożniaka
Zegarmistrz światła, czy Budki Suflera - Jest taki samotny dom. A jak się przypatrzeć tekstowi tj. o śmierci.

Są różne sygnały tylko często w tym chaosie nie wiadomo do czego to przyłączyć

Byłam wczoraj na cmentarzu. Miałam takie odczucie, że on chce dobrze dla nas tz. - aby wyjść z tego
marazmu, odrętwienia i żyć dalej.  

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zadziwiająco dobrze się trzymam. Nie wiem kiedy uznaje się etap żałoby za zakończony. Ale jeśli o to chodzi, to żyję normalnie. 

Choć co jest przerażające, wczoraj sobie myślałam, że boję się, że po czasie będę myślała jakby to nigdy się nie zdarzyło, jakby jej nigdy nie było. Mam od lat taki no nie wiem czy to mechanizm obronny? jak to nazwać, czy to wina słabej pamięci po lekach czy co. Ale wydarzenia z przeszłości zwykle słabiej pamiętam z czasem i też są one u mnie pozbawione emocji... Jedna psycholog stwierdziła że opowiadam o ciężkich wydarzeniach jakbym opisywała fabułę filmu. Tak jest z wieloma zdarzeniami, mówię i zero emocji. Nie chcę czuć tego ponownie. Więc opowiadam czy myślę o tym, bez większych emocji, ale też przez ten brak uczuć mam wrażenie, jakby to się nigdy mi nie wydarzyło.

W tym przypadku, nie chciałabym o niej zapomnieć, na pewno nie da się tego zapomnieć. Ale też taka postawa na pewno mniej boli. 

Ostatni raz z jej powodu płakałam 11 wrzesnia. Jak obroniłam pracę, w kiblu w domu siedziałam i ryczałam strasznie. Bo ona powtarzała czesto, że jedynie chciałaby dożyć jeszcze momentu jak obronię magisterkę. Ale nie udało się :(

 

A tak poza tym, to żyję normalnie. Tzn jakby to się nie wydarzyło, jakbym nie była w żałobie. Jak coś mnie martwi czy pochłania to teraźniejsze problemy. Choć myślę o niej często. Na zasadzie, co by powiedziała w takiej sytuacji.

Cieszę się, że mimo swojej poszarpanej psychiki jakoś sobie poradziłam z tym wydarzeniem.

Tydzień temu byłam na pogrzebie sąsiada zza ściany. Znałam go od dzieciaka. Nagła śmierć. Nie było mi specjalnie przykro. Choć myślałam, że naprawdę życie jest kruche, bez sensu i że dziwnie będzie go już nigdy nie zobaczyć.

I dalej nie rozumiem sensu śmierci. Tego, że ona musi być i musi boleć nas i te osoby, które umierają. Nawet jak jest życie po śmierci i Bóg, to bez sensu, że każe nam cierpieć tak z powodu śmierci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Patrzę na jego zdjęcie i pytam się dlaczego? i  jakiś głos: - dowiesz się po śmierci.

Tak to jest tajemnica. Byłam na cmentarzu i nie czułam smutku raczej nadzieję w sercu.

Modlę się za niego mam nadzieję, że to czuje gdzieś tam...

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja Mama umarła w sierpniu po wielu latach walki z chorobą nowotworową. Wiem, jak ogromnie boli strata bliskiej osoby. Dla mnie Mama była jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Trudno ot tak pogodzić się z taką stratą. Chodzę po pustym mieszkaniu i mówię do Niej, wierząc, że mnie słyszy. Często odwiedzam Jej grób i też do Niej mówię. Jak odwiedzę Tatę, to idę do sypialni rodziców, otwieram szafę i wącham Mamy ubrania. Bardzo mi Jej brakuje. Najgorszy były chyba pierwszy miesiąc po śmierci, chociaż teraz też zdarzają mi się dni, kiedy sobie coś przypomnę związanego z Mamą i łzy po prostu same ciekną po policzkach. O dziwo jednak, myślę, że radzę sobie nieźle. Kiedy Mama jeszcze żyła, ale miała już świadomość, że umiera, dużo rozmawiałyśmy o tym, co będzie, jak Jej zabraknie. Chciała, żebym sobie radziła, żebym nie lamentowała, tylko skupiła się na życiu tu i teraz. Myślę, że mnie wspiera z góry, bo jest mi łatwiej niż myślałam. Pociesza mnie też myśl, że już nie cierpi. Chociaż po ludzku chciałabym, żeby była wśród nas, żebyśmy mogły wypić razem kawę na tarasie i poplotkować i pośmiać się razem. Strasznie mi tego brakuje. Jej głosu, uśmiechu, dotyku, Jej rad. Za wcześnie odeszła... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja od jakichś dwóch tygodni weszłam na inny etap. Też nie mogę sobie wyobrazić, że mój przyjaciel żyje i nie mogę sobie emocjonalnie przypomnieć, jak to było, gdy żył. Stałam się bardziej optymistyczna, zainteresowana tym, co się wokół mnie dzieje. Może to dobrze, ale myślę, że to nie koniec żałoby, bo mam mętlik w głowie zupełny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@New-Tenuis to dobrze, że weszłaś w inny etap i że powoli starasz się z tego otrząsnąć. Tak trzymać! On na zawsze pozostanie w Twojej pamięci, tylko właśnie po przeżyciu żałoby, już nie będzie to tak bolało, będzie to bardziej wspomnienie, pamięć o nim i szacunek. Oraz nadzieja, że nie wiem jak to jest, ale że kiedyś spotkamy się , za długi czas z naszymi bliskimi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, lukrowana napisał:

@New-Tenuis to dobrze, że weszłaś w inny etap i że powoli starasz się z tego otrząsnąć. Tak trzymać! On na zawsze pozostanie w Twojej pamięci, tylko właśnie po przeżyciu żałoby, już nie będzie to tak bolało, będzie to bardziej wspomnienie, pamięć o nim i szacunek. Oraz nadzieja, że nie wiem jak to jest, ale że kiedyś spotkamy się , za długi czas z naszymi bliskimi.

A u Ciebie jak?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@New-Tenuis a w sumie tak jak napisałam 9.10. parę postów wcześniej ;) czyli na co dzień się trzymam, żyję do przodu. Choć bywają chwilę, że kiedy o niej pomyślę, to autentycznie mocno się rozryczę, czy jak nachodzą mnie jakieś wspomnienia, albo myślę sobie - ciekawe co by powiedziała mi jakbym jej to czy tamto opowiedziała, bo naprawdę bardzo dużo rozmawiałyśmy szczerze. Na pewno ciężki będzie dla mnie 1. listopada, bo do tej pory szłam na groby osób, z którymi emocjonalnie byłam bardzo mało związana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi się śnił kilka razy tylko. Tuż po śmierci, że stoi na jakichś niewyobrażalnie wysokich schodach, a ja z nich spadam, a potem, że tłumaczy mi, że wykonuje ciężką pracę w swoim raju, bo aby osiągnąć całkowity błogostan musi zderzyć się z własnym lękiem i go pokonać, a niedawno, że się spotkaliśmy w takim naszym miejscu ulubionym i on się ze mną pożegnał słowami "muszę już iść, ale o nic się nie martw".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak się czujecie (do osób w żałobie)? Ja już znacznie lepiej. Fakt, że jestem od niedawna na większej dawce leku, więc to "lepiej" nie musi być w pełni naturalne (bo miałam stany lękowe pod koniec grudnia), ale już nie jestem jak robot, mam chęci do życia. Pogodziłam się z tym, że z przyjacielem rozmawiam już inaczej, a więc przez pisanie dziennika i czasem w myślach. A Wy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziwne uczucie jak chodzę na cmentarz. Modlimy się za niego jest w naszych sercach.

Za życia w dniu urodzin życzymy sobie: szczęścia, zdrowia, pomyślności, spełnienia marzeń itp.

a jak człowiek umrze O ŁASKĘ ZBAWIENIA. I właśnie na tym polega nasze życie aby znaleźć własną drogę do Boga.

Mam nadzieję w sercu że Pan zmiłował się nad moim bratem.

Smuto nam bez niego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja chciałbym, żeby każdy był zbawiony i nie poszedł do ognia piekielnego. 

Kiedy umarł mój dziadek, z którym miałem dużo kontaktów, nie czułem raczej smutku, żalu, szoku, nie płakałem, w zasadzie spłynęło to po mnie jak po kaczce. Bardziej przeżyłem śmierć innych, dalszych, członków rodziny wcześniej. Dziadek zmarł 13.12.2014. Od września 2014 r. doświadczam zagadkowych koincydencji, które mogą być uważane za objawy schizofrenii.

Gdyby cała moja rodzina zginęła w wypadku samochodowym (rodzice, rodzeństwo), to zapewne nie byłbym zszokowany czy smutny, może nawet byłbym w pewnym sensie pobudzony. Czy to objaw jakiegoś zaburzenia osobowości, np. dyssocjalnego? Czytałem o pewnej aspijce (kobiecie z zespołem Aspergera czy podobnymi zaburzeniami), która miała tak, że cieszyło ją to, jak się działo coś złego. Może ma podobne zaburzenia, co ja?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...jak mój dziadek umarł miałam podobnie, ale jak sama poszłam na jego grób to pojawił się płacz - taki oczyszczający płacz.

Są zimne łzy i ciepłe łzy - te były ciepłe. Nie mam do niego żalu.

 

Edytowane przez liptint

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×