Skocz do zawartości
Nerwica.com

Poczucie winy i perfekcjonizm


purple

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie,

 

mam chyba problem z perfekcjonizmem. Nie oczekuję od siebie idealnego wyglądu, a zachowań, zwłaszcza wobec osób, na których mi zależy. Ale nie jest tak zawsze, bo, np. jestem bałaganiarą trochę (i dlatego waham się, czy na pewno perfekcjonizm to moja brożka) i się z tym nie kryję.

 

Gdy zdarza mi się "nie idealnie" ZACHOWAĆ - zaczynam odczuwać poczucie winy. Odczuwam je też czasami, gdy, po prostu, jestem asertywna albo wyrażę negatywne emocje (złość, niezadowolenie). Taką złość np. zawsze staram się załagodzić, nawet jeśli w środku mnie "nosi".

 

Mam świadomość, że nikt nie jest idealny, ale to NIE powoduje, że moje poczucie winy znika.

 

Co zrobić z takim zbyt silnym poczuciem winy? Czy to na pewno wynika z perfekcjonizmu, a może z czegoś innego? Czy ktoś ma podobnie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z DDA się bierze, nie z perfekcjonizmu. Poczucie winy jest integralną częścią tego zaburzenia. To, czy jesteś bałaganiarą czy nie, nie ma nic do rzeczy. Wyrzuty sumienia, że nic nie robisz np też nie są częścią lenistwa, tylko DDA.

 

Odczuwam je też czasami, gdy, po prostu, jestem asertywna albo wyrażę negatywne emocje (złość, niezadowolenie).

Klasyg.

Większość dda się pod tym ochoczo podpisze. Dobra wiadomość, po udanej terapii to znika lub bardzo wyraźnie się redukuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z DDA się bierze, nie z perfekcjonizmu. Poczucie winy jest integralną częścią tego zaburzenia. To, czy jesteś bałaganiarą czy nie, nie ma nic do rzeczy. Wyrzuty sumienia, że nic nie robisz np też nie są częścią lenistwa, tylko DDA.

 

Miałam i problem z wyrzucaniem sobie tego, że "nic nie robię", ale mi przeszło na szczęście. Gorzej z poczuciem, że "ktoś mnie przestanie lubić i mnie zostawi (zerwie znajomość), bo jestem taka be". :D

 

Klasyg.

Większość dda się pod tym ochoczo podpisze. Dobra wiadomość, po udanej terapii to znika lub bardzo wyraźnie się redukuje.

 

Znowu magiczne rzeczy o tej terapii słyszę :mrgreen: . Naprawdę jestem ciekawa, jak to będzie ze mną wyglądało... Poznałam ostatnio osobę, która taką terapię przeszła, na chwilę było lepiej, a teraz jest na drugiej terapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No z tymi terapiami są różne historie. Jednym pomagają, inny trafi na cepa, który źle prowadzi. Znam natomiast przypadki funkcjonujące doskonale po zakończeniu terapii. Każdy ma gorsze chwile i jakieś powroty do dawnych stanów, bo wychodzę z założenia, że to nigdy nie zniknie kompletnie, tylko gdzieś jest przyspawane do czaszki od środka i będzie nam towarzyszyć. Pytanie tylko na ile jesteś w stanie to uciszyć, zagłuszyć, na ile jesteś w stanie z tym żyć. Mnie udaje się to od wielu lat, zmiany w zachowaniu kolosalne.

A w tym, żeby po poradę wrócić do terapeuty po latach nie ma nic złego. I chyba lepiej wrócić, jeśli coś jest nie halo niż męczyć się ze sobą i udawać, że wszystko jest okej i powoli wbijać się w spiralę zaburzeń ponownie.

 

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia IMHO.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I chyba też skutecznosć zależy od wymagań. Bo jeśli masz jakieś wymagania kosmiczne, uważasz, że terapia zapewni Ci sukces, dobrobyt i miliony monet to w zasadzie jesteś w błędzie ogromnym. Terapia = narzędzia. Terapeuta = nauczyciel, który uczy Cię korzystać z tych narzędzi. Reszta to Twoja brocha. Znam pierdylion przypadków nieudanych terapii, bo ludzie myślą, że it's a kind of magic, idziesz i życie się naprawia. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I chyba też skutecznosć zależy od wymagań. Bo jeśli masz jakieś wymagania kosmiczne, uważasz, że terapia zapewni Ci sukces, dobrobyt i miliony monet to w zasadzie jesteś w błędzie ogromnym. Terapia = narzędzia. Terapeuta = nauczyciel, który uczy Cię korzystać z tych narzędzi. Reszta to Twoja brocha. Znam pierdylion przypadków nieudanych terapii, bo ludzie myślą, że it's a kind of magic, idziesz i życie się naprawia. ;)

 

Staram się twardo stać na ziemi, a na pewno nie oczekuję, że ktoś coś za mnie zrobi (jak się jest całe życie "Zosią-samosią" to chyba staje się to naturalne, nie oczekiwać za bardzo, ale o pomoc potrafię prosić na szczęście).

 

Jak rozpoznać dobrego terapeutę w takim razie? Byłam niedawno na spotkaniu w nowej placówce (czekam już w jednej na terapię, ale, że nie mogę się doczekać , to poszłam i do drugiej placówki, bo może tam szybciej) i moje pierwsze wrażenie co do pani psycholog było negatywne. I teraz nie wiem, czy stawiam jej za wysokie wymagania, bo się czegoś boję, czy po prostu to nie ta osoba. Jak to rozpoznać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No niestety, terapeuci nie mają kartek na czole "siema, jestem spoko, wbijaj". To mocno indywidualne kwestie, bo sporo zależy też od Ciebie, jakich ludzi lubisz. Inna sprawa, że są różne nurty i sposoby prowadzenia terapii (tu na tym się nie znam, trzeba zawołać kogoś bardziej w temacie). I ludzie pozornie strasznie niesympatyczni i plujący jadem są w gruncie rzeczy w porządku. Trzeba spróbować, a co za tym idzie, nie zniechęcać się na samym początku, bo czasem pierwsze wrażenie jest błędne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kobietą plująca jadem nie jest, jest bardzo miła, ale sprawiała wrażenie takiej, która dopiero zaczyna swoją "przygodę" z psychoterapią ;).

 

Nie podobały mi się też niektóre jej odpowiedzi, np. zapytała się mnie, czy czegoś się boję (wynikało z kontekstu), nie odpowiedziałam, po czym mówiłam o czym innym, a ona na to - "A widzi Pani! Mówiłam, że się pani czegoś boi!". Wiem, czego się boję, nie zaprzeczyłam, po prostu przemilczałam, a ona tak zareagowała, jakby Amerykę odkryła (a nie powiedziała mi nic nowego w rzeczywistości)... :P

 

I jestem w kropce, bo nie wiem, czy zbyt krytycznie ją oceniam, czy po prostu jej nie lubię. A może ona faktycznie jest niedoświadczona? Who knows...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Perfekcjonizm = ból z powodu bycia nieidealnym. Uważam siebie za nieidealnego (ułomnego) ponieważ nie zaakceptowano mnie, odrzucono.

Boje się, że mnie odrzucą (ponieważ jestem nieidealny) więc podejmuje się działań, które mają zmniejszyć ryzyko odrzucenia. Ale one nic nie dają i koło się zamyka. Bo po nich znowu następuje myśl: jestem nieidealny.

Podstawą tego syfu jest odrzucenie i toksyczne myśli z tym związane....

 

To jest mój schemat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×