Skocz do zawartości
Nerwica.com

Odcinanie się od emocji


Mastogo

Rekomendowane odpowiedzi

Czuję, że nie zasługuję na otwartą osobę i do tego o podobnych poglądach do moich. Mam przyjaciół którzy bardzo podobnie myślą do mnie, jednak nie wierzę, że znajdę taką kobietę z którą będę. Dlatego tak często myślę o tym, że źle zrobiłem od niej odchodząc...

 

Piszesz co myślisz a nie co czujesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo często chodzi mi po głowie pewna myśl dotycząca mojej byłej dziewczyny. Czuję, że nie była w stosunku do mnie tak otwarta jak ja do niej. To w sumie dziwne biorąc pod uwagę fakt jak bardzo jestem początkujący w temacie otwartości emocjonalnej. Zastanawia mnie jednak czy to normalne, że tak bardzo mi to przeszkadzało? Objawiało się to w różnych sytuacjach. Często nie odzywała się do mnie nawet kilka godzin. Gdy pytałem czy coś się stało mówiła, że nie, że nie chce mi przeszkadzać. Jednak po pewnym czasie dopiero, nawet kilku tygodni, wychodziło jak bardzo jej to przeszkadza. W takich chwilach potrafi przyznać, że jest zamknięta emocjonalnie i nie potrafi rozmawiać na ten temat. Później znowu wszystko było po staremu. Znowu brak okazywania uczuć. Dużo milczenia. Odpowiadanie "nic" na pytanie co czuje. Myślicie, że powinienem z nią być mimo tego? Może to było normalne zachowanie?

 

Czuję złość, że nie mogę stworzyć dobrego dla mnie związku i poczucie winy, myśląc o poprzednim.

 

Zachowanie tej dziewczyny nie oznacza otwartości emocjonalnej. Mam fantazję, że wręcz przeciwnie.

 

A pomysł, że nie możesz stworzyć dobrego dla siebie związku wynika stąd, że sam masz ze sobą kiepski związek ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuję, że to przeze mnie była zamknięta w sobie. Chociażby dlatego, że do innych potrafiła się otworzyć.

 

Mam ze sobą kiepski związek, tylko że nie potrafię tego zmienić. Myślę, że może mieć to wpływ na moje związki z innymi. Może nawet największy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To właśnie ja przeważnie w ten sposób reaguję. Szczególnie w stosunku do rodziców i najbliższej rodziny ponieważ obecnie z nikim innym nie utrzymuję żadnych kontaktów więc nie wiem jak to by było. Nie mogę zaatakować fizycznie z wiadomych powodów oraz nie mogę także bardzo często odpowiedzieć werbalnie ponieważ targają mną zbyt silne emocje, głos mi staje w gardle, nie chcę palnąć niepotrzebnych słów itp. Dlatego wybieram bierną agresję, która notabene jest bardzo popularnym sposobem rozładowywania negatywnych emocji w moim domu przez większość domowników. Ćwiczę się w agresji werbalnej ale idzie mi to topornie ze względu, iż moje środowisko domowe tak jakby nie znosi sprzeciwu, wszyscy mają mówić jednym głosem. Dla nich każdy sprzeciw, każda kłótnia to jest coś strasznego, coś co nie powinno mieć miejsca, coś co jest stanowczo tępione. Nie wiem z czego to wynika, chyba z tego, że wszyscy są nadwrażliwi, zbyt nerwowi i 'bolą ich' nawet najmniejsze kłótnie. Moje relacje rodzinne i tak są już w opłakanym stanie ale jeżeli będę dalej forsował swoją metodę to nikt do mnie tutaj niedługo nie będzie się odzywał. Ciężko wprowadzić normalne schematy w środowisku gdzie każdy jest zaburzony. To tak jakby normalną osobę wprowadzić do domu wariatów, ciekawe kto by wygrał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuję, że to przeze mnie była zamknięta w sobie. Chociażby dlatego, że do innych potrafiła się otworzyć.

 

to nie ma przełożenia wprost.

Obwinianie się nie ma sensu bo to co robiła to była jej decyzja.

 

Mam ze sobą kiepski związek, tylko że nie potrafię tego zmienić. Myślę, że może mieć to wpływ na moje związki z innymi. Może nawet największy.

 

Największy.

Wydaje się, że terapia byłaby dobra.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzę na terapię indywidualną. Niestety nie widzę takiej poprawy jakbym chciał. Po prostu dziwne dla mnie jest to, że trwa ona już prawie 2 lata, a ja ciągle nie widzę końca problemów...

 

Taki standard: czy chciałbyś wrócić do siebie sprzed terapii ?

 

Długość terapii zależy od tego co, jak i kiedy Ci zaszkodziło.

Po 8 latach zaczęłam rozwiązywać swoje sprawy.

Trochę też sama pracowałam, np. uczyłam się komunikacji, porozumiewania się w taki sposób, żeby nie atakować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przerażające jest to co piszesz...

 

że tak długo ? Myślę, że jestem sporo starsza od Ciebie :smile: i dużo lat żyłam w sytuacji gdy takie życie i ja sama sobie b.szkodziłam.

 

Nie wróciłbym się do tego co było przed terapią,

 

Czyli robisz dobrze dla siebie.

 

ale nie mogę znieść myśli, że tyle czasu w życiu zmarnowałem i w sumie dalej marnuje..

i tu jest pies pogrzebany.

 

To jest kawałek, który i mnie potrafi ostro zdołować. Przeszłości nie zmienisz a w teraźniejszości pracujesz nad zmianą przyszłości. To warto w sobie zaakceptować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NaaN, jak się teraz czujesz? Ja mam wrażenie, że tylko czasem wychodzę z tego bagna. Później jest tak samo jak na początku.

 

Mam teraz do przeprowadzenia b. ciężką sprawę i w związku z tym mam swoją sinusoidę i wcale mi nie jest dobrze. Ale rozumiem, że nie o to pytasz.

Gdyby nie terapia zapewne nie miałabym tej sprawy do przeprowadzenia bo ktoś inny by za mnie to załatwił a ja pewnie zapiłabym się , wylądowała w szpitalu psych. albo bym nie żyła. I to nie jest gruba przesada. A gdybym w jakiś sposób przeżyła bez tych atrakcji byłabym zgorzkniałą, smętną,starą kobietą pełną pretensji do świata i ludzi i czułabym się ofiarą wszystkich i wszystkiego. Wiem o czym mówię bo taka umierała moja matka.

Mogę powiedzieć, że terapia i moja praca nad sobą dała mi drugie, dobre życie, oczywiście nie pozbawione problemów. tylko, że ja teraz mam moc i wiedzę do ich rozwiązywania.

 

To, że czasami wychodzisz z bagna to jest przedsmak tego jak możesz czuć i myśleć później.

Ja chciałam przeorganizować zdecydowaną większość mojego życia i charakteru, nie wiem jakie Ty masz wyzwanie przed sobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo podoba mi się Twoje podejście NaaN. Mam nadzieję, że kiedyś też tak o tym będę myślał. Denerwuje mnie to, że tak bardzo muszę skupiać się na tym co dzieje się w mojej głowie. Niestety mam lawinę myśli i nie nadążam za tym wszystkim. Do tego tak dużo emocji. Widzę, że co jakiś czas uda mi się znaleźć z psychologiem problem którego przeanalizowanie mi pomaga. Teraz dopiero uświadomiłem sobie, że tych problemów do rozwiązania jest tak dużo. Boje się też, że jeśli nie potrafiłem sobie z nimi sam poradzić przez tyle lat to ze mną jest coś nie tak, a do tego kiedyś pojawią się nowe problemy z którymi nie będę umiał sobie poradzić. Tym bardziej, że moi znajomi często nie podzielają mojego stanowiska wypracowanego na psychoterapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za to co napisałeś. To bardzo miłe :).Myślę, że jesteś na dobrej drodze a to co robisz będzie owocowało w przyszłości. Nie ukrywam, że miałam chwile zwątpienia bo natłok mnie przygniatał ale zawsze później przychodziły jaśniejsze chwile. Zycie niesie ze sobą mnóstwo wyzwań, niektóre z nich są b.trudne i dlatego warto znależć zaufanie i oparcie w.... sobie.

Jesli chodzi o znajomych i przyjaciół - to jest trudny temat. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że ich stracisz. Tak się przydarzyło mnie i nie jest to nic dziwnego. Pojawią się nowi ludzie. Tacy, z którymi będzie Ci się łatwiej porozumieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brakuje ludzi który byliby otwarci na tyle, aby szczerze porozmawiać o swoich problemach, o swoich emocjach. Czasem mam wrażenie, że takich ludzie praktycznie nie ma. Każdy jest zamknięty w swoim hermetycznym świecie i obraża się gdy tylko ktoś w ten świat spróbuje wejść nawet głupim pytaniem "co czujesz?".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Boje się terapii grupowej. Nie byłbym w stanie otworzyć się do obcych ludzi. Poza tym jestem właścicielem firmy i nie mogę sobie pozwolić na to, aby wyszła na światło dzienne informacja o moich problemach psychicznych. Tutaj mogę się otworzyć bo jestem anonimowy. Na terapii indywidualnej też jestem w pewnym sensie bezpieczny.

Jesteś w błędzie. U mnie na grupie byli tacy ludzie z tak różnych środowisk a terapia grupowa działa trochę inaczej, silniej i uwierz mi ma sens. Warto spróbować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzę na terapię indywidualną. Niestety nie widzę takiej poprawy jakbym chciał. Po prostu dziwne dla mnie jest to, że trwa ona już prawie 2 lata, a ja ciągle nie widzę końca problemów...

 

Z terapią to różnie bywa, bo u mnie też na efekty czekałam bardzo długo i w zasadzie to przełom nastąpił dość niespodziewanie. Brak poprawy też może wynikać z tego, że terapeuta jakoś średnio ogarnia Twoje problemy. Nie wiem, jak Ty to czujesz, ale może warto zasięgnąć porady/konsultacji psychiatry i innego terapeuty?

 

A co do terapii grupowej to nie wiem, trzeba zawołać tu kogoś, kto na niej był i może nakreśli Ci zasady funkcjonowania.

 

-- 22 lut 2015, 13:04 --

 

I jeszcze uwaga na koniec:

Teraz dopiero uświadomiłem sobie, że tych problemów do rozwiązania jest tak dużo.

Dla mnie problemy są jak zestaw naczyń połączonych, tzn. kiedy zaczynałam terapię myślałam, że cały świat spadł mi na głowę i generalnie pływam w bagnie, podczas terapii po jakimś czasie ruszenie jednej cegiełki problematycznej sprawiało, ze odnajdywały się rozwiązania na inne problemy, które wówczas wydawały się od siebie totalnie różne, jakby na dwóch biegunach. Także musisz wierzyć w to, że poza ciężką pracą poczujesz natychmiastową ulgę, kiedy tylko poruszysz jedną taką cegiełkę. Najgorzej jest zacząć.

 

Tym bardziej, że moi znajomi często nie podzielają mojego stanowiska wypracowanego na psychoterapii.

A jakie stanowisko wypracowałeś na terapii?

U mnie najbliższa rodzina nie podzielała stanowiska, ale byłam przekonana co do słuszności tego, co robię i uparcie wierzyłam, że to co robię jest kluczem do rozwiązania moich problemów. Taka buntowniczka po terapii, odcinek 2 (1 był pewnie gdzieś w wieku nastu lat ;) )

A terapia w ogóle wywróciła cały mój system pojmowania rzeczywistości do góry nogami, to co do tej pory wydawało mi się normalne okazało się wypaczeniem. Zatem turbo transformacja całego życia. Moment w którym przychodzi kumatość umysłu, że hola to wcale nie było ok, jest prawdopodobnie najgorszym czasem życia, a jednocześnie najlepszym, bo wiesz że powoli wygrzebujesz się z bagna.

 

Co do marnowania czasu w życiu:

najlepszym lekarstwem jest po prostu nie rozpatrywać tego w ogóle. W sensie, ok, ja też zmarnowałam kupę minut na robienie totalnie beznadziejnych rzeczy, z perspektywy czasu widzę, że mogłabym tam wrzucić pakiet całkiem fajnych rzeczy generujących ekstra wspomnienia. Ale wiecie co? Teraz cieszy mnie, że było jak było. Odwrócenie jednej sekwencji z mojego życia mogłoby sprawić, że ominęłyby mnie naprawdę fajne, chociaż krótkie, epizody i nie byłabym tak świadomym uczestnikiem rzeczywistości. No nie wiem, to jest kwestia mocno indywidualna, związana z podejściem, Zmarnowaliście czas? No zdarza sie. Teraz trzeba robić tak, żeby go nie marnować w podobny sposób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rebelia, na terapii wypracowałem sobie np taką opinię, że powinienem być bardziej otwarty do moich przyjaciół. Tak jak wcześniej wspomniałem, jedną z głównych rzeczy jakie mnie denerwuje to właśnie ich zamknięcie. Nie umieją oni rozmawiać o problemach. Zazwyczaj słyszę "skup się na pozytywach". Tutaj na forum ludzie są skłonni do rozmowy, ale w realu to już inna bajka. Czasem mam wrażenie, że oni wszyscy mają tak bardzo poukładane w głowach, że nie potrzebują rozmawiać o problemach... Dziękuję kaja123 i Rebelia za odpowiedź.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie każdy przyjaciel jest w stanie przyjąć bombę emocji, jakie chcesz mu przekazać. Ja ostrożnie dobieram sobie rozmówców i mam tylko małą garstkę tych, którym mówię co mnie ewentualnie dręczy, ale też nie zawsze. Czy to znaczy, że już się jakoś zamykam? ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz dopiero uświadomiłem sobie, że tych problemów do rozwiązania jest tak dużo.

Dla mnie problemy są jak zestaw naczyń połączonych, tzn. kiedy zaczynałam terapię myślałam, że cały świat spadł mi na głowę i generalnie pływam w bagnie, podczas terapii po jakimś czasie ruszenie jednej cegiełki problematycznej sprawiało, ze odnajdywały się rozwiązania na inne problemy, które wówczas wydawały się od siebie totalnie różne, jakby na dwóch biegunach. Także musisz wierzyć w to, że poza ciężką pracą poczujesz natychmiastową ulgę, kiedy tylko poruszysz jedną taką cegiełkę. Najgorzej jest zacząć.

 

Zgadzam się ze wszystkim co napisała Rebelia i moje doświadczenia związane z reakcją otoczenia na moją terapię też mam b.podobne. Chcę jedynie dodać, że "naprawianie" w terapii na pewno nie występuje liniowo. Są okresy pozornej ciszy, pustki, ba nawet z poczuciem cofnięcia się i zalewania. Ale też są okresy efektu click i wtedy wszystko jakby staje się jasne i proste.:).

To są procesy, które dzieją się w dużej mierze poza świadomością, my doświadczamy jedynie ich efektów a one niestety nie zawsze są przyjemne. Tylko, eę na szczęśćie to wszystko się bardzo opłaca :)

 

-- 23 lut 2015, 10:40 --

 

Rebelia, na terapii wypracowałem sobie np taką opinię, że powinienem być bardziej otwarty do moich przyjaciół. Tak jak wcześniej wspomniałem, jedną z głównych rzeczy jakie mnie denerwuje to właśnie ich zamknięcie. Nie umieją oni rozmawiać o problemach. Zazwyczaj słyszę "skup się na pozytywach". Tutaj na forum ludzie są skłonni do rozmowy, ale w realu to już inna bajka. Czasem mam wrażenie, że oni wszyscy mają tak bardzo poukładane w głowach, że nie potrzebują rozmawiać o problemach... Dziękuję kaja123 i Rebelia za odpowiedź.

 

W realu też są ludzie skłonni do rozmowy :). Tylko może nie Twoi dawni przyjaciele i znajomi. Możesz przyjąć, że mają bardziej poukładane albo przyjąć, że w ogóle nie mają poukładane tylko snują swoją opowieść.

Swoimi wątpliwościami być może rozrywasz ich maskę "skup się na pozytywach" a oni być może nie są gotowi do tego, żeby zajrzeć głębiej.

Nowych przyjaciół poznałam nie na terapii ale jakby obok niej gdy zachciało mi się żyć i uczestniczyć w tym życiu, czyli zmieniając swoje dotychczasowe zajęcie. I nadal ich poznaję.

Ludzi, z którymi mógłbyś rozmawiać bezpiecznie o swoim życiu masz szansę poznać na ter.grupowej. ja takiej terapii nie miałam ale uczestniczyłam w wielu inter i intraaktywnych treningach i z wieloma współuczestnikami jestem w przyjacielskich relacjach, spotykamy się i mówimy co u nas, niekoniecznie skupiając się na pozytywach :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzi, z którymi mógłbyś rozmawiać bezpiecznie o swoim życiu masz szansę poznać na ter.grupowej. ja takiej terapii nie miałam ale uczestniczyłam w wielu inter i intraaktywnych treningach i z wieloma współuczestnikami jestem w przyjacielskich relacjach, spotykamy się i mówimy co u nas, niekoniecznie skupiając się na pozytywach :D

Możesz coś więcej napisać o tych inter i intraaktywnych treningach?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam podobny problem. W ciężkich chwilach cała sztywnieję, moja dusza krzyczy i bije, a ze mnie nie może ujść nawet jedna łza. Walczę wtedy sama ze sobą. Chcę by te emocje ze mnie zeszły, ale nie potrafię ich wyrazić. W chwilach najcięższych, bywało że i nawet w traumatycznych, jedyne co potrafię to śmiać się na głos choć w głębi duszy myślę tylko o tym by to się skończyło i jak mi ciężko. Później pozostaje wstyd i tłumaczenie, dlaczego śmiałam się gdy inni płakali. A ja dalej trzymam te emocje w sobie i próbuję krzyczeć i płakać - ale nie potrafię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Możesz coś więcej napisać o tych inter i intraaktywnych treningach?

 

Coś konkretnego chcesz wiedzieć ? Bo nie wiem w którą stronę się rozpisać :D

 

Rebelia

NaaN, a Ty już jesteś po terapii grupowej? Chodzisz jeszcze na jakieś indywidualne? Czy już jesteś takim względnie ogarniętym ze sobą człowiekiem?

 

Nigdy się nie załapałam na grupową chociaż teraz trochę żałuję. Chodzę indywidualnie bo się przezornie wspieram w trudnej sprawie, którą chcę przeprowadzić. Można powiedzieć, że jestem względnie ogarnięta i trochę się uczę w tym kierunku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×