Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nietypowy problem.


Gość ego

Rekomendowane odpowiedzi

Czesctoja, bynajmniej się nie czepiam, to że tak to odbierasz to moim zdaniem konsekwencja Twojego ściemniacta A wiesz czemu?... Zobacz tu co pisze pewien egzorcysta:

Podpisanie cyrografu, czyli paktu z diabłem, ma bardzo poważne konsekwencje dla życia osoby, która to czyni. Często doświadczenie cyrografu ze złym i powiązane z nim opętanie wprowadza prawdziwe piekło do rodziny. Nie jest istotne, czy cyrograf jest na papierze, w telefonie komórkowym, czy tylko w komputerze. Może to być edytor tekstu, wiadomość SMS albo nawet gra komputerowa. Może to być również myśl, w której człowiek zwraca się do złego ducha (upadłego anioła) z prośbą o coś. Wtedy bardziej lub mniej świadomie czyni złego panem swojego życia. Nie będzie przesadą, jeśli określę, że 99% osób podpisujących cyrografy cierpi w konsekwencji na opętanie.

 

Więc jak widzisz, do skuteczności cyrografu czy do opętania, na pewno nie potrzeba obecności kapłanów satanistycznych! Swoją drogą -ciekawe co z tym 1%-są genetycznie odporni na opętanie? :mrgreen:

A wymioty Twojej koleżanki, bynajmniej nie świadczą o opętaniu szatańskim, tym bardziej, że ona zachowała świadomość-wg egzorcystów, tzw. manifestacje szatańskie wiążą się utratą pamięci odnośnie zachowania "opętanego", w czasie ujawnienia się demona. Czyli ktoś np. robi bluźnierczą nawijankę w obcym języku, po czym nic nie pamięta z tego.Czy Twoja koleżanka była badana przez psychiatrę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesctoja, bynajmniej się nie czepiam, to że tak to odbierasz to moim zdaniem konsekwencja Twojego ściemniacta A wiesz czemu?... Zobacz tu co pisze pewien egzorcysta:

Podpisanie cyrografu, czyli paktu z diabłem, ma bardzo poważne konsekwencje dla życia osoby, która to czyni. Często doświadczenie cyrografu ze złym i powiązane z nim opętanie wprowadza prawdziwe piekło do rodziny. Nie jest istotne, czy cyrograf jest na papierze, w telefonie komórkowym, czy tylko w komputerze. Może to być edytor tekstu, wiadomość SMS albo nawet gra komputerowa. Może to być również myśl, w której człowiek zwraca się do złego ducha (upadłego anioła) z prośbą o coś. Wtedy bardziej lub mniej świadomie czyni złego panem swojego życia. Nie będzie przesadą, jeśli określę, że 99% osób podpisujących cyrografy cierpi w konsekwencji na opętanie.

 

Więc jak widzisz, do skuteczności cyrografu czy do opętania, na pewno nie potrzeba obecności kapłanów satanistycznych! Swoją drogą -ciekawe co z tym 1%-są genetycznie odporni na opętanie? :mrgreen:

A wymioty Twojej koleżanki, bynajmniej nie świadczą o opętaniu szatańskim, tym bardziej, że ona zachowała świadomość-wg egzorcystów, tzw. manifestacje szatańskie wiążą się utratą pamięci odnośnie zachowania "opętanego", w czasie ujawnienia się demona. Czyli ktoś np. robi bluźnierczą nawijankę w obcym języku, po czym nic nie pamięta z tego.Czy Twoja koleżanka była badana przez psychiatrę?

 

Naczytałaś się głupot i głupoty pleciesz nawet nie rozumiejąc co czytasz.

Oczywiście każdy kontakt z diabłem jest dla nas niebezpieczny - możesz się cyrografu nauczyć na pamięć i recytować codziennie z gracją, a i tak diabeł nie spełni Twoich żądań, a tylko wpływa na Ciebie. Jeżeli Sataniści mają kapłanów to napewno nie po nic ;)

 

Kto Ci napisał, że to było opętanie? To był atak demona...

 

-- 27 paź 2014, 16:26 --

 

Egzorcyści i wyznawcy szatana bujają w tych samych obłokach.

 

Tutaj się mylisz - różnice są tak drastyczne, że tylko głupi (bez obrazy) tego nie widzi.Polecam zdobyć wiedze i dopiero potem się wypowiadać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Egzorcyści i wyznawcy szatana bujają w tych samych obłokach.

 

 

Ja też i co :lol:

 

-- 27 paź 2014, 16:00 --

 

Egzorcyści i wyznawcy szatana bujają w tych samych obłokach.

 

 

.

 

-- 27 paź 2014, 16:00 --

 

Egzorcyści i wyznawcy szatana bujają w tych samych obłokach.

 

 

Ja też i co :lol:

 

-- 27 paź 2014, 16:00 --

 

Egzorcyści i wyznawcy szatana bujają w tych samych obłokach.

 

 

.

 

Źle coś zrozumiałem i napisałem że ja też a ja nie :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naczytałaś się głupot i głupoty pleciesz nawet nie rozumiejąc co czytasz.

Oczywiście każdy kontakt z diabłem jest dla nas niebezpieczny - możesz się cyrografu nauczyć na pamięć i recytować codziennie z gracją, a i tak diabeł nie spełni Twoich żądań, a tylko wpływa na Ciebie. Jeżeli Sataniści mają kapłanów to napewno nie po nic ;)

Jakich głupot się naczytałam?

Bardzo dobrze zrozumiałam to co zacytowałam. WG tego co mówił cytowany egzorcysta należę do elitarnego grona 1% osób odpornych na opętanie, spośród wszystkich zawierających cyrografy! :mrgreen: Niestety moje cyrografy nie działają też w drugą stronę-moje żądania nie zostają spełnione, co już jest mniej optymistyczne.

 

Kto Ci napisał, że to było opętanie? To był atak demona...
Czyli co? Demon poruszył treścią żołądkową Twojej koleżanki? I jak się ma koleżanka?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałabym, aby zagadnienia religijne, jakie mi wbijano przez wiele lat do głowy, przestały w końcu wpływać rozstrzygająco na moje życie. Jak mogę tego dokonać? I czy to jest w ogóle możliwe?

 

Czy moje objawy-po pierwsze nienawiść do katolicyzmu, po drugie- generalnie "nic nie robienie", wegetacja od wielu lat( taka żeńska forma syndromu piotrusia pana, powiązane raz z niestabilną samooceną i brakiem pewności siebie, a dwa-z przekonaniami religijnymi) sugerują jakąś chorobę?

 

Wszystkie moje bluźnierstwa, bezczeszczenia przedmiotów kultu, to wynik mojej decyzji, chęci odegrania się, poprzez niszczenie tego co w katolicyźmie jest cenne(taka prywatna faza satanizmu) .Wg mnie-w pełni świadomego wyboru, coś czego faktycznie chciałam i chcę, a nie rezultat wewnętrznych impulsów, nad którymi nie potrafię zapanować, jak to jest w przypadków typowych nerwicowców, cierpiących na nerwice natręctw.

 

Z kolei owe "nic nie robienie" sugeruje tak wiele zaburzeń czy chorób, że nie sposób się w tym połapać. Jednak np. objawy typowej depresji też do mnie niezbyt pasują. Nie mam ciągle obniżonego nastroju (mam raczej spłycone reakcje), a jak już wspominałam-nie czuję też żeby dręczyło mnie poczucie winy, tym bardziej nie mam żadnych dolegliwości natury somatycznej, żadnych bólów itp, no może czasem rozkojarzenie umysłowe. Jedyne co mi pasuje do depresji to stałe, niezmieniające się wraz z moimi stanami emocjonalnymi, przekonanie, że w moim życiu nigdy nie będzie dobrze, w znaczeniu-mnie osobiście satysfakcjonującym( z wielu powodów).

 

Skoro piszesz, że wszystkie Twoje bluźnierstwa to wynik w pełni świadomego wyboru, to w czym problem z uwolnieniem się od "zagadnień religijnych" - czy w tej kwestii nie masz swojej woli i rozumu?

Czy przyjdziesz do psychologa i zapytasz go np. jak się wyleczyć z filozofii egzystencjalnej? Chyba nie, więc czemu chcesz tak zrobić z wierzeniami religijnymi?

 

W jakiś rozbrajająco naiwny sposób traktujesz swoje przekonania czy stany duchowe jako objawy choroby, które można zakwalifikować do jakiejś jednostki chorobowej i ktoś ma Cię z nich wyleczyć.

Ale nie jesteś zepsutym komputerem, żebyś sobie mógł wyszukać w googlach rozwiązania problemu ani nie masz grypy, żeby Ci dać lek przeciwgorączkowy. Człowiek sam nadaje sens swojemu życiu a nie czeka, aż ktoś go zdefiniuje i przeprogramuje.

 

Osobiście polecam mszę z modlitwą o uwolnienie i egozrcyzmem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ego, ja bym na Twoim miejscu darował sobie obrażanie się na Boga, plucie na krzyże, pakty z diabłem itp.

Skoro widzisz, że to nie działa, to zajmij się czymś co pozytywnie wpłynie na Twoje życie.

Nie mam na myśli wspomnianej w wątku mszy z egzorcyzmem ;)

Tak z ciekawości spytam. Wystąpiłaś z kościoła na drodze cywilnej czy tylko czytałaś o tym na wystąp.pl?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to w czym problem z uwolnieniem się od "zagadnień religijnych" - czy w tej kwestii nie masz swojej woli i rozumu?
No właśnie tak się czuję jakbym w tej kwestii nie miała, a na pewno nie wiem jak zrobić. Inaczej bym o tym tu nie pisała. Bo czym innym jest sobie pokląć na coś, a czym innym przekonać siebie, że przedmiot tych bluźnierstw nie istnieje, zwłaszcza gdy przez ileś tam lat wbijano mi do głowy, że tak. Nie, nie wiem jak sobie to wybić z głowy. Zwłaszcza gdy rozumowo nie da się istnienia świata nadprzyrodzonego wykluczyć( ani potwierdzić). I..no właśnie - ja nie jestem komputerem, żeby można było kliknąć delete i wymazać na zawołanie pewne niechciane idee z mojej pamięci.

 

Czy przyjdziesz do psychologa i zapytasz go np. jak się wyleczyć z filozofii egzystencjalnej? Chyba nie, więc czemu chcesz tak zrobić z wierzeniami religijnymi?
Bo jest mi źle z tymi akurat wierzeniami.

 

W jakiś rozbrajająco naiwny sposób traktujesz swoje przekonania czy stany duchowe jako objawy choroby,, które można zakwalifikować do jakiejś jednostki chorobowej i ktoś ma Cię z nich wyleczyć.
Ale czemu naiwnie? Czemu gdy Jasiu twierdzi, że pod jego łóżkiem jest potwór ,który czyha żeby go skrzywdzić, to takiego Jasia się leczy psychiatrycznie, a gdy takiego potwora nazwie się Bogiem to Jasiu już nie wymaga leczenia?Serio tego kumam..i byłabym naprawdę wdzięczna gdyby ktoś potrafił mi to wytłumaczyć. :(

 

Osobiście polecam mszę z modlitwą o uwolnienie i egozrcyzmem.
Nie jestem praktykująca i nie zamierzam być. Po za tym Szatan mną nie włada, to i egzorcyzm mi nie potrzebny. Zresztą niech sobie włada, jak stwierdzę u sobie zdolności paranormal, to zacznę na tym zarabiać, a nie będę tego z siebie wyganiać... ;) Na razie jakoś lipa i w tej "materii". :?

 

 

 

Skoro widzisz, że to nie działa, to zajmij się czymś co pozytywnie wpłynie na Twoje życie.
Tu jest problem, że już nie ma niczego takiego na czym by mi zależało w życiu, co by mogło skutecznie odwrócić moją uwagę od rozpamiętywania krzywd na tle religijnym.

 

Tak z ciekawości spytam. Wystąpiłaś z kościoła na drodze cywilnej czy tylko czytałaś o tym na wystąp.pl?
Nie wypisałam i nie zamierzam. Szerzej pisałam o tym na pierwszej stronie tego tematu, w moim drugim poście.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naczytałaś się głupot i głupoty pleciesz nawet nie rozumiejąc co czytasz.

Oczywiście każdy kontakt z diabłem jest dla nas niebezpieczny - możesz się cyrografu nauczyć na pamięć i recytować codziennie z gracją, a i tak diabeł nie spełni Twoich żądań, a tylko wpływa na Ciebie. Jeżeli Sataniści mają kapłanów to napewno nie po nic ;)

Jakich głupot się naczytałam?

Bardzo dobrze zrozumiałam to co zacytowałam. WG tego co mówił cytowany egzorcysta należę do elitarnego grona 1% osób odpornych na opętanie, spośród wszystkich zawierających cyrografy! :mrgreen: Niestety moje cyrografy nie działają też w drugą stronę-moje żądania nie zostają spełnione, co już jest mniej optymistyczne.

 

Kto Ci napisał, że to było opętanie? To był atak demona...
Czyli co? Demon poruszył treścią żołądkową Twojej koleżanki? I jak się ma koleżanka?

 

Nudna ta rozmowa. Przecież z daleka widać, że sformułowanie 99% nie jest żadną statystyką, rany z kim ja gadam? :(

Zapewniam, że diabeł nie przeszedł obojętnie obok Ciebie, ale nic Ci to nie da

 

Demon potrafi nieźle narozrabiać, przewracają krzesła i wrzucają szafki ze ścian, nie ma problemu z duszeniem, a i z wymiotami też sb poradzi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to w czym problem z uwolnieniem się od "zagadnień religijnych" - czy w tej kwestii nie masz swojej woli i rozumu?
No właśnie tak się czuję jakbym w tej kwestii nie miała, a na pewno nie wiem jak zrobić. Inaczej bym o tym tu nie pisała. Bo czym innym jest sobie pokląć na coś, a czym innym przekonać siebie, że przedmiot tych bluźnierstw nie istnieje, zwłaszcza gdy przez ileś tam lat wbijano mi do głowy, że tak. Nie, nie wiem jak sobie to wybić z głowy. Zwłaszcza gdy rozumowo nie da się istnienia świata nadprzyrodzonego wykluczyć( ani potwierdzić). I..no właśnie - ja nie jestem komputerem, żeby można było kliknąć delete i wymazać na zawołanie pewne niechciane idee z mojej pamięci.

 

Problem może w tym, że nie masz pewności czy Bóg rzeczywiście nie istnieje, ale chcesz to przyjąć ze względu na swoje samopoczucie. A jest to błąd poznawczy, bo nie można przyjmować, że coś istnieje albo nie (czyli co jest prawdą) po to, żeby to dopasować do swoich potrzeb, ponieważ prawda jest czymś obiektywnym (nie można siebie raczej przekonać np. że nie istnieje Morze Bałtyckie, bo tak mi będzie lepiej). Jeśli nie masz przekonania że Bóg naprawdę nie istnieje (czy pewności) to będziesz w konflikcie, jeśli będziesz chciała w to uwierzyć.

 

Może spróbuj pomyśleć co jeśli istnieje i co jeśli nie istnieje i co to dla Ciebie oznacza (czyli jak z tym żyć), bądź jak żyć z brakiem pewności czy Bóg istnieje. Albo jaka jest rola tych wyobrażeń religijnych w Twoim życiu i jak się pozbyć negatywnego wpływu tych wierzeń czy wychowania w sobie. To co masz wewnątrz jest od Ciebie zależne - czyli możesz jakoś zareagować na to że Bałtyk istnieje albo nie istnieje, albo że nie masz pewności czy istnieje - i zmienić swoją reakcję czy znaczenie tego czegoś w Twoim życiu, zobaczyć dlaczego jest to dla Ciebie negatywne doświadczenie i się od tego uwolnić (zniwelować uczucie, że to Ci zagraża i przyjąć jakieś konstruktywne dla siebie podejście).

 

-- 29 paź 2014, 14:11 --

 

A jeśli chcesz się dowiedzieć czy Bóg istnieje, to musisz szukać jakichś dowodów które Cię przekonają że jest lub nie, a nie terapii.

 

-- 29 paź 2014, 14:25 --

 

Nie mówię, że w ogóle terapia nie może Ci pomóc, ale raczej nie w kwestii przekonania Cię, że Bóg nie istnieje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren, w całości popieram :)

A co do terapii, to może pomóc wyleczyć się z obsesji na punkcie religii, bo jak dla kogoś główny tematem w życiu jest nienawiść do Boga/kościoła, to raczej wiele nie osiągnie. Trzeba się też zająć "przyziemnymi" sprawami ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nudna ta rozmowa. Przecież z daleka widać, że sformułowanie 99% nie jest żadną statystyką, rany z kim ja gadam? :(
A ktoś twierdził, że jest? Nie , nie jest ścisłą statystyką, a pewnym zaobserwowaną prawidłowością, co niczego nie zmienia w kwestii o której pisałam.

 

Demon potrafi nieźle narozrabiać, przewracają krzesła i wrzucają szafki ze ścian, nie ma problemu z duszeniem, a i z wymiotami też sb poradzi...

Już się boję....I co z koleżanką? dalej wymiotuje? ;)

 

refren

Nie zupełnie.Gdyby jeszcze mnie faktycznie zależało na zgłębieniu istnienia, czy nieistnienia Boga czy tam jakichkolwiek innych bytów nadprzyrodzonych...A oboje wiemy, że tego zweryfikować się nie da.Więc nie ma sensu aby to próbować badać.Wszytko co mamy do dyspozycji to nasze wyobrażenia.Tak samo nie da się zweryfikować czy pod czyimś łóżkiem siedzi niewidzialny potwór albo czy ktoś jest kolejnym wcieleniem Napoleona.A podejrzewam, że żaden psychiatra nie miałby większych skrupułów, aby leczyć z tego rodzaju przekonań, w przeciwieństwie do przekonań religijnych...czemu?

Ja doskonale wiem co oznacza dla mnie istnienie Boga, piszę o tym od jedenastu stron, to tragedia!!! jak dla mnie to nic gorszego nie może się zdarzyć i nie tylko dlatego, że z tego powodu jest mi źle w życiu, a przede wszystkim dlatego ,że mnie źle będzie zawsze!

Wiem też co oznacza jego możliwe nieistnienie.Ja i wszyscy inni ludzie uznający istnienie Boga to w większości ofiary zmasowanej indoktrynacji.Jeśli nie ma Boga to Krk i wszystkie inne organizacje religijne powinien czym prędzej szlag trafić...

Więc jak widzisz, ewentualna wiedza odnośnie faktycznego stanu istnienia/nieistnienia Boga, nie prowadzi w moim wypadku do nazbyt konstruktywnych działań, nie grozi mi żadnym pozytywnym wpływem na mnie( no może poza pocieszającym faktem, że moje pojebane życie skończy się kiedyś w wypadku nieistnienia życia pozagrobowego)więc myślę, że dla mojego dobra i dobra innych ludzi lepiej byłoby jednak, abym powstrzymała się od zyskiwania pewności co do tych dwóch możliwości...

 

1234qwerty Bez obaw, już od dawna nie mam złudzeń, że coś osiągnę( przyziemnego) w życiu, to i nie dziwota, że do przyziemnych spraw mnie jakoś nie ciągnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ego, właśnie nie wiem po co 11 stron tematu, zadzwoń do kilku terapeutów, powiedz, że szukasz ateisty/racjonalisty, który z tobą przepracuje natręctwa na tle religijnym i tyle. Nie wierzę, że nikogo takiego nie znajdziesz, każdy terapeuta nawet jeśli stara się być obiektywny działa w świetle swoich przekonań, więc można sobie kogoś dograć.

 

Chyba, że chodzi ci o dyskutowanie dla samego dyskutowania celem podkreślenia oryginalności swojego punktu widzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cyklopka tylko, że ja nie mam natręctw.

Ps. Równie dobrze możesz zapytać po co jest to forum..niech każdy se zadzwoni do specjalisty i se z nim popracuje, a nie egocentrycznie wylewa swoje żale przed publiką. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ego,

 

mnie np. kiedyś omotał new age i być może w związku z tym wchodzę na facebooki jego przedstawicieli żeby im docinać, ale traktuje to jako hobby, sprawianie sobie satysfakcji i nie odgrywa to dużej roli w moim życiu...a Ty masz jakiś cel? pasje? myślę, że gdybyś przeniosła punkt ciężkości na tego typu sprawy, byłoby Ci lżej - obciążająca nienawiść zamieniłaby się w chłodną pogardę, co wcale nie musi się wiązać z porzuceniem krytyki katolicyzmu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie , nie mam już żadnego celu, pasji chyba też już nie, zwłaszcza, że wspomnienie moich dawnych pasji( sportowych głównie..i religijnych chyba też trochę ) na dobrą sprawę budzi we mnie tylko złe skojarzenia( szczególnie złe gdy idzie o te religijne, bo one miały w ogólnym rozrachunku niszczący wpływ na moje życie), chociaż różne w zależności od tego, o której pasji mówimy.

Nawet to moje internetowe i nie tylko, plucie po katolicyzmie nie prowadzi mnie żadnego konkretnego celu..bo ani liczba katolików się z tego powodu nie zmienia,tzn. myślę, że moje pisanie nie ma wpływu na wyzwolenie kogokolwiek z wpływu katolicyzmu, bo w drugą stronę to już bym nie była taka pewna..w końcu ponoć najlepsza metoda żeby ludzi coś pokochali to zabronić im tego... mi też nie jest lżej, no może na chwilę czasem mam jakiś ubaw, gdy widzę ja moi oponenci się nieraz sami zamotają w swoich intuicyjnych wywodach, ale potem znów się nakręcam i wiem, że to dlatego bo rozpiera mnie energia, której nie mam jak inaczej spożytkować, co po części jest moim wyborem, a po części wynika z czynników ode mnie niezależnych. Jednak w znacznej mierze oswoiłam się już z tym, jak jest, a poza tym, może tak powinno właśnie być. Ja w każdym razie nie widzę już dla siebie możliwości, żeby mogło być inaczej. Z resztą to bardzo wygodna dla mnie pozycja, bo mogę sobie do woli powtarzać, jakim jestem- idąc tematem sąsiedniego wątku -śmieciem i nic już dalej nie muszę od siebie wymagać. Bo zresztą po co mam stawiać sobie jakiekolwiek cele, trudzić się nie wiadomo po co, nieosiągać tych celów i w końcu i tak dochodzić do wniosku, że jestem śmieciem, skoro tak mogę stwierdzić bez podejmowania żadnego wysiłku..:bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a na czym opierasz to twierdzenie, że jesteś śmieciem i to w dodatku, że takim bezwarunkowym - nieważne co zrobisz to nim pozostaniesz?

czyli niczym nie zapełniłaś pustki po wyrzuceniu z siebie religii... a co tak w tej religii Cie pasjonowało? Uwielbialas sie modlić, zgłębiać doktryne?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a na czym opierasz to twierdzenie, że jesteś śmieciem i to w dodatku, że takim bezwarunkowym - nieważne co zrobisz to nim pozostaniesz?
Na tym, że nic z rzeczy na jakich mi zależało, mi nie wyszło. A bezwarunkowym, bo już nie ma takiej rzeczy w moim życiu, na jakiej by mi zależało.

 

czyli niczym nie zapełniłaś pustki po wyrzuceniu z siebie religii... a co tak w tej religii Cie pasjonowało? Uwielbialas sie modlić, zgłębiać doktryne?
Nie, to nie tak, religia nie była nigdy jakimś priorytetem, obecnie nawet nie postrzegam tego w kategoriach pasji, a raczej skutku indoktrynacji. Ja miałam inne rzeczy, niż zgłębianie zagadnień religijnych, które mnie pasjonowały dużo bardziej i przede wszystkim prawdziwie, bo robiłam to z własnej niczym nie skrępowanej woli.

Poza zrypaną psychiką i konsekwencjami tego, nie odczuwam żadnej świadomej pustki po religii.

Jedyne co, to się odgrywam na religii, za szkody jakie mi wyrządziła i moim zdaniem cały czas wyrządza wielu ludziom. Ale w sumie to chyba można tak powiedzieć, że to odgrywanie, to teraz jakaś moja pasja, biorąc pod uwagę, ile uwagi temu poświęcam. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×