Skocz do zawartości
Nerwica.com

Przeżywacie to co ja?????


Barbarka

Rekomendowane odpowiedzi

Witam!Cieszę się bardzo, że znalazłam tą stronę. do tej pory czułam się bardzo osamotniona ze swoją chorobą, nie znałam nikogo kto tak jak ja cierpi na zaburzenia lękowe.Wielokrotnie płakałam w samotności bojąc się że zachorowałam na jakąś poważną chorobę psychiczną. I tak płaczę do dzisiaj choć wiem już o wiele więcej niż na początku ale wielokrotnie w ciągu dnia sie mam siły dalej walczyć. Zresztą pewnie sami dobrze to znacie. Swoją drogą mam pytanie. Czy ktoś zna jakiś dobry ośrodek w RYBNIKU gdzie można leczyć nerwice?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czesc jestem nowa. nie jestem chora, ale moj chlopak jest. chialam sie dowiedziec czegos o jego chorobie bo chce mu pomoc, ale nie wiem jak. zresztą to dosc skomplikowana sparwa jest, bo duzo sie wydazylo. nic na arzie sie nie poddaje tzn wiem ze sie nie poddam bo nie pozowle tej chorobie zniszczyc naszego zwiazku ale musze z kims pogadac zeby go lepeij zorzumiec

pozdraiwam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Basiu.

Wiesz ja od paru lat walczę z tym a ciągle zdarza się, że ktoś zaskakuje mnie czymś nowym n/t :D

Człowiek uczy się całe życie!

Witaj wśród Nas!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam...

Z nerwicą żyję od 14 lat. Próbowalam rożnych rzeczy. Mialam niepelnosprawną corkę-moja nerwica dopadla mnie w jej 5 roku życia. Na początku pomocą slużyl mi neurolog dziecka. Pomagalo, ale tylko na krotki czas. Postanowilam poszukać pomocy u specjalisty-psychiatry. Te moje lęki nie pozwalaly mi funkcjonować normalnie. Strach przed tym, ze coś mi się stanie , a kto zajmie sie moim dzieckiem??? Dzisiaj mojej coreczki juz nie ma, to już 1,5 roku. No i powrocilo...Bioxetin pomogl, ale po 1,5 roku znowu to samo... . Zawroty glowy, lEki - a teraz nie mam się przecież juz czego obawiać. Nie chcę brać żadnych lekow.. A chcialabym przeżyć kilka dni w spokoju, cieszyc się życiem...

Moze ktos sie odezwie??? :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Iwciu, oj sporo przeżyłaś i wydaje mi się, niestety, że to dopiero z Ciebie uchodzi. Jak najbardziej powinnaś kontynuować leczenie specjalistyczne i farmakologiczne. Takie przeżycia potrafią zatruć życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, kiedyś też straciłam dziecko, chociaż niektórzy jak tak mówię, śmieją się, bo właściwie poroniłam w 2 miesiącu więc czy można to nazwać stratą, zwłaszcza, że nie miałam pojęcia o ciąży i wcale jej nie chciałam. Jak wylądowałam na izbie przyjęć to wyśmiałam lekarza i poszłam sobie do domu. Dopiero trzy miesiące później do mnie dotarło, co się stało, ale było już trochę za późno: wdało się zakażenie, które leczyłam bardzo długo i najprawdopodobniej nie będę mogła mieć dzieci. Zastanawiam się, jak Ty sobie z tym poradziłaś (aczkolwiek chyba jednak sobie nie radzisz)?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj ...

Moja córka miala 17 lat jak zmarla na zapalenie pluc. Przez 17 lat walczylam o jej zdrowie, sprawność...byla niepelnosprawna.. . I wystarczylo przeziębienie, 5 dni i jej już nie bylo. To już 1,5 roku...wydawalo mi się, ze sobie z tym radzę, przez pierwsze 3 miesiące do mnie to nie docieralo-wydawalo mi się, ze slyszę jej glos w pokoju i ona tam na mnie czeka. Dopiero później powoli, powoli....nie ma jej, moje Martusi. Kiedy po raz pierwszy dopadl mnie atak lękowy, wiedzialam, ze muszę byc silna, bo muszę... dla niej. Poszukalam pomocy, bralam leki. I bylo juz dobrze. A teraz...powraca. Mam mlodszą corkę, wiem, że ona mnie potrzebuje, ale wiem też, że gdyby mnie zabraklo, ona doskonale da sobie radę. Nie potrafię cieszyc sie zyciem....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Nextfriday. Ba, masz świętą rację :D Witaj więc wśród swoich :D

 

Iwona, nie wiem, nie wierzę, że dałabym rady w Twojej sytuacji. Ale jest coś - ktoś - Twoja druga córka, dla której bardzo bym się starała, bez względu na to, czy ona da sobie rady czy nie. Marta na pewno nie chciałaby, żebyś się tak katowała. Kobieto, podziwiam Cię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×