Skocz do zawartości
Nerwica.com

ot


elo

Rekomendowane odpowiedzi

Ale to, że osoby regularnie uprawiające sport są mniej narażone na choroby psychiczne, to nie mój wymysł, tylko wynik badań naukowych.
Zgadza się, ale to jeszcze nie dowodzi związku przyczynowo-skutkowego, bo może po prostu być tak, że to osoby mniej skłonne do depresji, bardziej energiczne itd, chętniej sięgają po sport. Popatrz z resztą na autorkę tematu, jej sport przed wpadnięciem w dół nie uchronił, ani Justyny Kowalczyk, mnie z resztą też nie, a wierz mi, że w przeszłości życia sobie bez tego nie wyobrażałam( bez sportu, bo teraz nie wyobrażam sobie bez doła i bez moich "rozczulań" ) owszem, ja nie mówię, że sport nie pomaga, ale bywają takie sytuacje, że nie pomaga.

A swoją drogą, jakby nie ta ludzka skłonność do "rozczulania", wyszukiwania tego co złe, to do dziś siedzielibyśmy w jaskiniach i wpieprzali jakie upolowane..no mamutów, to teraz już nie, to może te dzisiaj czesane koty ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale to, że osoby regularnie uprawiające sport są mniej narażone na choroby psychiczne, to nie mój wymysł, tylko wynik badań naukowych.
Zgadza się, ale to jeszcze nie dowodzi związku przyczynowo-skutkowego, bo może po prostu być tak, że to osoby mniej skłonne do depresji, bardziej energiczne itd, chętniej sięgają po sport. Popatrz z resztą na autorkę tematu, jej sport przed wpadnięciem w dół nie uchronił, ani Justyny Kowalczyk, mnie z resztą też nie, a wierz mi, że w przeszłości życia sobie bez tego nie wyobrażałam( bez sportu, bo teraz nie wyobrażam sobie bez doła i bez moich "rozczulań" ) owszem, ja nie mówię, że sport nie pomaga, ale bywają takie sytuacje, że nie pomaga.

A swoją drogą, jakby nie ta ludzka skłonność do "rozczulania", wyszukiwania tego co złe, to do dziś siedzielibyśmy w jaskiniach i wpieprzali jakie upolowane..no mamutów, to teraz już nie, to może te dzisiaj czesane koty ?

 

Gdyby nie upór, odwaga i chęć działania, to tym bardziej byśmy siedzieli w jaskiniach. Ba, nawet mamuta by nie było, bo wszyscy by tylko płakali, że głodni, a polowanie na mamuta niebezpieczne.

Twierdzę, że tu nie o skłonność do rozczulania chodzi, a o dostrzeżenie potrzeby - czyli braku czegoś - i o działanie w kierunku wyeliminowania tego braku. Ergo, gdy ktoś rozczula się, że nie ma pieniędzy, to jeszcze nie powoduje, że stan konta mu wzrośnie. Gdy zauważa potrzebę i idzie do pracy, to nawet bez rozczulania jego stan się potrafi.

Związku przyczynowo-skutkowego dowodzi wydzielanie endorfin w trakcie wysiłku fizycznego.

 

Michellea, ja nie uważam że ktoś ma się rzucać na trening dla zaawansowanych, jeśli nigdy nie ćwiczył ;) Jedynym skutkiem tego będzie pewnie niemożność poruszania się przez następnych kilka dni ;) wysiłek fizyczny trzeba dostosować do poziomu zaawansowania ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój mąż co roku puszcza 30 procent ;)
Tylko co w związku z tym? tam gdzie ja studiowałam, po pierwszym roku wyleciała połowa, a po drugim może z 40% procent w stosunku do stanu początkowego zostało. Bynajmniej nie było to "wyjątkowe" prawo.

Po pierwsze nie uważam, że prawo jest wyjątkowe. Kiedyś może było, teraz nie. Ale cechą tych studiów jest konieczność 1) poświęcenia czasu 2) opanowania dużej ilości materiału. A wykładowcy są czepialscy. Ja akurat nie tak bardzo, bo chcę mieć spokój, więc 3 dam, ale widzę po innych. Nie jak na komunikacjach wizerunkowych, "pijarach" czy innych dyrdymałach.

A, widzisz, u nas nie wylatują, ale płacą za warunki. Dzięki temu i nowa winda jest, i nowe łazienki, i gabinet mi wyremontowali, i łączniki robią, cobym się nie musiała w zimie ubierać i latać z budynku do budynku. Nasz wydział jest najnowocześniejszy ze wszystkich na tej uczelni ;) tablice interaktywne, projektory i komputery w każdej sali, No i coraz więcej sal jest już klimatyzowanych. A im więcej warunków.... Żartuję oczywiście ;)

 

Nie o zachowanie chodzi, moja droga. O wiedzę i wykształcenie. Zachowanie jest bardzo zróżnicowane.
Jeśli mowa o zadęciu, nadęciu do zawsze chodzi o zachowanie. Bo samą wiedzą można dzielić się z innymi zarówno w sposób nadęty, jak i pokorny. Bynajmniej samo posiadanie dużej wiedzy nie czyni człowieka nadętym, już prędzej właśnie raczej pokornym, bo mu uświadamia ile jeszcze nie wie.

Między zadęciem a pokorą jest jeszcze wiele stanów pośrednich.

 

Znieważenie to troszkę co innego. A Stonoga jest osobą publiczną.
No właśnie, czyli można go chyba tym bardziej znieważyć nazywając głupim? :P Pytam serio, jak to jest z tymi zniewagami, mógłby Stonoga to zgłosić jakby przeczytał i poczuł się urażony? są jakieś podstawy?

Moim zdaniem 23/24 k.c. Acz to nie jest znieważenie.

 

Nabijanie się a konstatacja faktu to co innego.
Opinie o kimś, to nie fakty. Faktem to może być co najwyżej samo wyrażenie przez kogoś opinii, a nie ona sama.

Zależy o które z moich słów konkretnie Ci chodziło.

 

1. Nie uważam się za wyższosferową
A za jaką?

Jedynie za wykształconą.

Do "wyższych sfer" mi daleko.

 

2. Sama siebie tak nazywasz
No, stwierdzam fakty ;)

To też sama mówisz.

 

3. To chyba normalne, że ludzie przebywaja przede wszystkim w swoim środowisku
Trudno żeby przebywali w nie swoim...zwłaszcza, gdy mogą sobie wybrać i przebywać tam gdzie się po prostu dobrze czują :)

A więc po co chcesz na siłę integrować kogoś z pijakami? Wystarczył mi ojciec nierób i alkoholik, dziękuję.

 

. rozmowa a integracja to zupełnie co innego
Czyli nie chcesz się jednak ze mną integrować? eh przywykłam już do odrzuceń, może jakoś i to przeboleję :bezradny:

Żeby się integrować, to trzeba kogoś poznać twarzą w twarz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 

Ale to, że osoby regularnie uprawiające sport są mniej narażone na choroby psychiczne, to nie mój wymysł, tylko wynik badań naukowych.

 

Nie do końca.Owszem na pewne choroby/zaburzenia zdrowy tryb życia,regularna aktywność fizyczna ma wpływ.Np. uprawiając sport są mniejsze szanse że taka osoba wpadnie w depresje.Jednak są pewne choroby psychiczne sctricte choroby na które nie ma to zupełnego wpływu.Bo decyduję biochemia mózgu oraz genetyka.Znam wiele osób jak również sam byłem osobą uprawiającą sport od kiedy pamiętam.Mimo to nie przeszkodziło mi to w zachorowaniu na chorobę dwubiegunową.Grałem mecz w klubie piłkarskim by za kilka miesięcy w obłędzie już leżeć w szpitalu psychiatrycznym 4x pod rząd.Tyczy się to zarówno zawodowych sportowców jak i amatorskich.Często choroba psychiczna właśnie chcąc nie chcąc przerywa kariery.Choroba nie wybiera.

Tak z twojej czy tam twojego meża branży również : http://wyborcza.pl/1,76842,14718035,Prokurator_chora_psychicznie__ale_pracowac_musi.html

 

Ha ha. Faktycznie, dobra sytuacja dla obrony ;)

Owszem, acz w tym wątku jest chyba mowa o depresji. Zobacz, autorka odrzuciła aktywność fizyczną i skarży się na tarczycę. Więc można zacząć od zbadania jej stanu fizycznego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Związku przyczynowo-skutkowego dowodzi wydzielanie endorfin w trakcie wysiłku fizycznego.

Skoro ćwiczenia powodują wydzielanie endorfin, czy fenyloetyloaminy, to niedziwne, że powodują polepszenie nastroju. Co nie oznacza, że jak ktoś podniesie się z łóżka i zacznie codziennie ćwiczyć, to wyleczy się z depresji.

 

Zobacz, autorka odrzuciła aktywność fizyczną i skarży się na tarczycę. Więc można zacząć od zbadania jej stanu fizycznego.

Skoro wie, że ma niedoczynność, to zapewne bierze leki. Jeśli ma dobrze dobraną dawkę, to szukałabym gdzie indziej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Związku przyczynowo-skutkowego dowodzi wydzielanie endorfin w trakcie wysiłku fizycznego.

Skoro ćwiczenia powodują wydzielanie endorfin, czy fenyloetyloaminy, to niedziwne, że powodują polepszenie nastroju. Co nie oznacza, że jak ktoś podniesie się z łóżka i zacznie codziennie ćwiczyć, to wyleczy się z depresji.

 

Zobacz, autorka odrzuciła aktywność fizyczną i skarży się na tarczycę. Więc można zacząć od zbadania jej stanu fizycznego.

Skoro wie, że ma niedoczynność, to zapewne bierze leki. Jeśli ma dobrze dobraną dawkę, to szukałabym gdzie indziej.

 

Zapobiegają raczej :) Ale mogą pomóc na tzw. stany depresyjne. No i wspomóc leczenie.

O tych lekach nie wspominała, miejmy nadzieję, że dobrze zdiagnozowana. W ogóle bardzo dużo młodych ludzi ma problemy z tarczycą :(

 

Ja bym szukała winy "chłopa" ;) (to oczywiście pół żartem - pół serio).

 

Powinna iść do psychologa, niekoniecznie do psychiatry - bo oni potrafią przepisać leki zdrowej psychicznie osobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

iiwaa, ja z tą integracją to półżartem, doskonale sobie zdaję sprawę, że nawet jeśli się o tym nie mówi głośno, to w społeczeństwie istnieje taki niepisany podział na klasy lepszych i gorszych, bardziej wykształconych i mniej, biednych i bogatych, ludzi z klasą i bez klasy, a przed wszystkim na tych którzy coś osiągnęli w wymiarze czy to społecznym czy osobistym oraz nieudaczników i wielu tym grupom nie po drodze, żeby się integrować. Natomiast dla mnie osobiście brakiem klasy jest, żeby wchodzić na forum gdzie pisze cała ma ludzi z problemami psychicznymi, drwić sobie z ich wydumanych problemów tylko głowie, nie rozumiejąc ich. Bo ja rozumiem, że ktoś może tego nie rozumieć i dlatego może go to nawet śmieszyć, że dla kogoś osiągnięciem jest wstanie z łóżka ( bo przecież dla niego samego, to jest takie oczywiste i łatwe) ale gdyby miał odrobinę taktu, to zamknąłby dziób na kłódkę, a nie infantylnie takie coś komentował. Ogólnie naprawdę nie mam nic do Ciebie i jestem zaskoczona, bo całkiem znośnie mi się z Tobą rozmawia i naprawdę jak dla mnie możesz sobie do woli ujadać na Stonogę, czy innych nieudaczników życiowych w Twoich oczach, masz pełne prawo żeby sobie tworzyć własne drabinki społeczne i wyznaczać własnymi opiniami innym miejsce w szeregu, ale serio znajdź w sobie chociaż tę odrobinę taktu i od tych ludzi z problemami w głowie się po prostu odczep, tym bardziej, że jak sama piszesz tego nie rozumiesz :smile:

 

Żeby się integrować, to trzeba kogoś poznać twarzą w twarz.
Oj to wtedy już na pewno byśmy się nie zintegrowały ;)

 

Moim zdaniem 23/24 k.c. Acz to nie jest znieważenie.
Dlaczego to nie jest znieważenie?

art.216 § 2. Kto znieważa inną osobę za pomocą środków masowego komunikowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

To kiedy zwyzywanie kogoś w internecie przy użyciu pejoratywnych epitetów, tylko pod Kc podpada a kiedy pod Kk?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

iiwaa, mam do Ciebie pytanie, ale nie będące tematem wątku. taki mały ofc ;)

Jak wiadomo rząd Polski w sierpniu 1953 zrzekł się reparacji wojennych od Niemiec. Teraz coraz częściej spotykam się z zdaniem, że oświadczenie szefa rządu, wygłoszone podczas obrad sejmu wg sporej części prawników nie jest wiążące w prawie międzynarodowym. Kwestie wzajemnych zobowiązań finansowych powinny być regulowane umowami międzynarodowymi. A takiej umowy nie ma i nigdy nie było. Według Ciebie takie zrzeczenie reparacji jest coś warte, czy nie

 

A co do Stonogi, to według mnie jest pajac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

iiwaa, ja z tą integracją to półżartem, doskonale sobie zdaję sprawę, że nawet jeśli się o tym nie mówi głośno, to w społeczeństwie istnieje taki niepisany podział na klasy lepszych i gorszych, bardziej wykształconych i mniej, biednych i bogatych, ludzi z klasą i bez klasy, a przed wszystkim na tych którzy coś osiągnęli w wymiarze czy to społecznym czy osobistym oraz nieudaczników i wielu tym grupom nie po drodze, żeby się integrować. Natomiast dla mnie osobiście brakiem klasy jest, żeby wchodzić na forum gdzie pisze cała ma ludzi z problemami psychicznymi, drwić sobie z ich wydumanych problemów tylko głowie, nie rozumiejąc ich. Bo ja rozumiem, że ktoś może tego nie rozumieć i dlatego może go to nawet śmieszyć, że dla kogoś osiągnięciem jest wstanie z łóżka ( bo przecież dla niego samego, to jest takie oczywiste i łatwe) ale gdyby miał odrobinę taktu, to zamknąłby dziób na kłódkę, a nie infantylnie takie coś komentował. Ogólnie naprawdę nie mam nic do Ciebie i jestem zaskoczona, bo całkiem znośnie mi się z Tobą rozmawia i naprawdę jak dla mnie możesz sobie do woli ujadać na Stonogę, czy innych nieudaczników życiowych w Twoich oczach, masz pełne prawo żeby sobie tworzyć własne drabinki społeczne i wyznaczać własnymi opiniami innym miejsce w szeregu, ale serio znajdź w sobie chociaż tę odrobinę taktu i od tych ludzi z problemami w głowie się po prostu odczep, tym bardziej, że jak sama piszesz tego nie rozumiesz :smile:

 

Ale to było w zupełnie innym kontekście ;) Jeśli chcesz wiedzieć w jakim - to tylko w tzw. "priv". Nie było to o osobach z depresją, a o 2 osobach - wspomniałam zresztą nie o SUKCESIE wstania z łóżka, a o infantylnym opisywaniu całego dnia (wstałam z łóżka, otworzyłam torebkę, wyciągnęłam batonika Milky Way). Nie zamierzam wskazywać paluchem, o kogo chodzi, acz skoro te osoby (na poziomie rozwoju 6-latka) uważają się za kompetentne do komentowania związków (w których nigdy nie były), to nie uszło to mojej uwadze. To nie są osoby z depresją, dla których wstanie z łóżka jest sukcesem, ale osoby tak infantylne, że opiszą Ci cały dzień tak, jak robi to uczeń zerówki. One problemu ze wstaniem z łóżka nie mają, podobnie jak nie ma 6-latek, on po prostu podkreśli Ci, że jak wstał z łóżka, to założył fajowe kapcie w kształcie piesków, potem zjadł płatki, umył ząbki, a potem pani pochwaliła go za rozwiązanie zagadki w szkole. I o ile u dziecka to oczywiście w pełni zrozumiałe, o tyle u 30latka nie. Są tu osoby chore - np. Michellea - a wypowiadają się jak normalni, dorośli ludzie - zresztą większość się tak wypowiada, a Michellea całkiem na poziomie.

 

A, co do rozmowy - większość osób twierdzi, że dobrze się ze mną rozmawia, acz mamy z mężem "kontrowersyjne poglądy" ;) Zależy jeszcze jaki temat rozmowy sobie wybierzesz. Tak się złożyło, że wychowałam się w rodzinie chłopo-robotnika-alkoholika, w mieszkaniu socjalnym i mam nie tylko o rodzinie, ale i o otoczeniu jak najgorsze mniemanie.

Stonoga nie jest w moich oczach absolutnie nieudacznikiem życiowym. On sobie właśnie bardzo dobrze radzi. Osoba, która pajacuje, nie musi być nieudacznikiem życiowym. Nieudacznikiem życiowym to jest syn mojej znajomej, który ma 40 lat, mieszka z mamusią, nie ma pracy, nie ma nawet statusu bezrobotnego, bo go w PUPie wykreślili. A Stonoga całkiem dobrze się na tym świecie odnalazł i urządził. Wykorzystał pewnie to, co wykorzystał mój mąż - szansę wczesnych lat 90. Mój maż co prawda miał dobry "start", ale rodzice - nauczycielka i nauczyciel akademicki (brak dodatkowych profesji) - zagwarantują dziecku wykształcenie, ale nie odnalezienie się na wolnym rynku.

 

To kiedy zwyzywanie kogoś w internecie przy użyciu pejoratywnych epitetów, tylko pod Kc podpada a kiedy pod Kk?

mhm, po pierwsze jedno nie wyklucza drugiego. Zupełnie inne postępowania. Nawet jeżeli oskarżysz kogoś z k.k., możesz mieć roszczenie również z k.c. (co sam k.c. zresztą wprost stanowi).

Przy k.k. zwykle jest większa "tolerancja". Nazwanie kogoś głupim - zwłaszcza gdy jest osobą publiczną - rzadko kiedy zostanie uznane przez sąd karny za znieważenie. Za to nazwanie kogoś "kur..." już tak.

Za to przez sąd cywilny nazwanie kogoś głupim może już zostać uznane za naruszenie dóbr osobistych. Ale to tylko powództwo cywilne - przegrana sprawa nie rodzi konsekwencji w postaci kary, bo prawo cywilne pojęciem kary się nie posługuje.

Nie ma wyraźnej granicy, dużo zależy od interpretacji sędziego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

iiwaa, mam do Ciebie pytanie, ale nie będące tematem wątku. taki mały ofc ;)

Jak wiadomo rząd Polski w sierpniu 1953 zrzekł się reparacji wojennych od Niemiec. Teraz coraz częściej spotykam się z zdaniem, że oświadczenie szefa rządu, wygłoszone podczas obrad sejmu wg sporej części prawników nie jest wiążące w prawie międzynarodowym. Kwestie wzajemnych zobowiązań finansowych powinny być regulowane umowami międzynarodowymi. A takiej umowy nie ma i nigdy nie było. Według Ciebie takie zrzeczenie reparacji jest coś warte, czy nie

 

A co do Stonogi, to według mnie jest pajac.

 

 

Problemem jest to, że rząd sowiecki być może- kwestia interpretacji - mial prawo tylko do zrzeczenia się reparacji do NRD, a nie od całych Niemiec, jak to wówczas ujęto w komunikacie.

I to nie jest tak, że Polska nic nigdy nie dostała ;)

A co do umów - ludzie myślą, że umowa to dokument, papier, coś namacalnego. Prawo międzynarodowe nigdzie nie stanowi, że umowa międzynarodowa musi mieć formę pisemną (zresztą w prawie krajowym, naszym, ZASADĄ jest forma USTNA, zawsze bawi mnie, kiedy ktoś mówi - "nie było umowy", gdy nie było formy pisemnej. Nie bez powodu mówimy "forma ZWYKŁA ustna i formy szczególne: forma pisemna i formy pisemne kwalifikowane). To że zwykle umowy międzynarodowe mają formę pisemną nie znaczy, że ustne są z automatu nieważne.

 

Acz pamiętaj, że ja nie zajmuję się prawem publicznym międzynarodowym i nigdy się nim nie zajmowałam. Wiem tyle, ile ze studiów i ile przy okazji przeczytałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zapobiegają raczej :)
Tylko widzisz, jak ktoś ćwiczył a pomimo tego nie zapobiegło, to raczej nikłe szanse, że wyleczy się w taki sposób.

 

Niekoniecznie dziewczyna ma depresję, zwłaszcza tą, którą leczyć trzeba farmakologicznie, bo nie wiemy nawet, jak ze stanem jej zdrowia fizycznego.

Ja nie uważam, że na pewno jej NIE MA, uważam jedynie, że powinnam sprawdzić również INNE OPCJE.

Bo pójdzie do psychiatry, nafaszeruje ją otumaniającymi lekami, które niekoniecznie muszą pomóc. A przynajmniej można najpierw WYELIMINOWAĆ inne możliwości. Np. takie, że tarczyca bardziej wariuje. Albo że cierpi na niedobory dopaminy. Albo jeszcze coś innego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gadanie ze ślepym o kolorach :105:

 

A Ty jesteś lekarzem - diagnostą?

Bo jak zauważyłam, niektórzy tutaj mają szczególne upodobanie do przypisywania innym chorób, które sami posiadają.

Ergo, ktoś będzie nie w formie przez tydzień i wyślą go do psychologa, zakupoholiczce przypiszą manię w CHAD, a anemikowi depresję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

iiwaa, kompletnie mnie to obchodzi jakie konkretnie miałaś osoby na myśli, nawet jeśli Twoje wszystkie wypowiedzi odnosiły się nie do ogółu ludzi z problemami psychicznymi, tylko do konkretnych jednostek, bo to czy Ci ludzie mają depresję, nerwicę, czy są niedojrzali emocjonalnie, czy w jakikolwiek sposób inny sposób upośledzeni nie ma żadnego znaczenia dla tego o czym pisałam. Nie, nie jest tak, że jak w stosunku do kogoś kto ma Twoim zdaniem poważny problem zachowasz powagę, a w stosunku do kogoś kto ma mniej poważne, problemy "tylko w głowie", sobie poszydzisz to nagle będzie świadczyło o tym, że masz takt. Takie jest przynajmniej moje zdanie , którego bynajmniej podzielać nie musisz :) A odnośnie Twojego krytycznego stosunku do wypowiadania się osób niedojrzałych emocjonalnie, to sama o sobie pisałaś, że jesteś również niedojrzała emocjonalnie: http://www.nerwica.com/czy-nie-poci-gam-swojego-m-a-t59046-224.html?hilit=niedojrz*%20emocjo*#p2262820 co jakoś dla Ciebie samej nie stanowi problemu żeby się wypowiadać na temat rzeczywistości czy komentować takie czy inne zachowania innych, więc odrobinę samokrytycyzmu, gdy innym odmawiasz wartości ich wypowiedzi z powodu ich niedojrzałości czy innych niedomagań ;)

 

Osoba, która pajacuje, nie musi być nieudacznikiem życiowym. Nieudacznikiem życiowym to jest syn mojej znajomej, który ma 40 lat, mieszka z mamusią, nie ma pracy, nie ma nawet statusu bezrobotnego, bo go w PUPie wykreślili.
O! to o mnie... no tyle, że ja nieco młodsza jestem i w pupie nawet nigdy nie byłam :mrgreen::(

Jestem Stonogą sukcesu życiowego...

 

Nazwanie kogoś głupim - zwłaszcza gdy jest osobą publiczną - rzadko kiedy zostanie uznane przez sąd karny za znieważenie.
Ale jak mam to rozumieć? że dla bluzgania osób publicznych jest większa tolerancja? dobrze wiedzieć :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

iiwaa, kompletnie mnie to obchodzi jakie konkretnie miałaś osoby na myśli, nawet jeśli Twoje wszystkie wypowiedzi odnosiły się nie do ogółu ludzi z problemami psychicznymi, tylko do konkretnych jednostek, bo to czy Ci ludzie mają depresję, nerwicę, czy są niedojrzali emocjonalnie, czy w jakikolwiek sposób inny sposób upośledzeni nie ma żadnego znaczenia dla tego o czym pisałam. Nie, nie jest tak, że jak w stosunku do kogoś kto ma Twoim zdaniem poważny problem zachowasz powagę, a w stosunku do kogoś kto ma mniej poważne, problemy "tylko w głowie", sobie poszydzisz to nagle będzie świadczyło o tym, że masz takt. Takie jest przynajmniej moje zdanie , którego bynajmniej podzielać nie musisz :) A odnośnie Twojego krytycznego stosunku do wypowiadania się osób niedojrzałych emocjonalnie, to sama o sobie pisałaś, że jesteś również niedojrzała emocjonalnie: http://www.nerwica.com/czy-nie-poci-gam-swojego-m-a-t59046-224.html?hilit=niedojrz*%20emocjo*#p2262820 co jakoś dla Ciebie samej nie stanowi problemu żeby się wypowiadać na temat rzeczywistości czy komentować takie czy inne zachowania innych, więc odrobinę samokrytycyzmu, gdy innym odmawiasz wartości ich wypowiedzi z powodu ich niedojrzałości czy innych niedomagań ;)

 

Osoba, która pajacuje, nie musi być nieudacznikiem życiowym. Nieudacznikiem życiowym to jest syn mojej znajomej, który ma 40 lat, mieszka z mamusią, nie ma pracy, nie ma nawet statusu bezrobotnego, bo go w PUPie wykreślili.
O! to o mnie... no tyle, że ja nieco młodsza jestem i w pupie nawet nigdy nie byłam :mrgreen::(

Jestem Stonogą sukcesu życiowego...

 

Nazwanie kogoś głupim - zwłaszcza gdy jest osobą publiczną - rzadko kiedy zostanie uznane przez sąd karny za znieważenie.
Ale jak mam to rozumieć? że dla bluzgania osób publicznych jest większa tolerancja? dobrze wiedzieć :)

 

1. Niedojrzałość emocjonalna a niedojrzałość emocjonalna. Podchodzę do siebie krytycznie - acz po przeczytaniu niektórych wypowiedzi tutaj zastanowiłabym się, czy na pewno jestem niedojrzała emocjonalnie. I chodziło o związek, zwłaszcza, że dzieli nas tak duża różnica wieku. W kontaktach z innymi ludźmi tej niedojrzałości brak. Niedojrzałość emocjonalna wynika w tym przypadku z niezaspokojenia emocjonalnego w dzieciństwie i jest skierowana tylko do męża. Ergo, oczekuję w związku opiekuńczości, przewodnictwa, pełnej akceptacji, możliwości pełnego zaufania - wyższych niż przeciętnie. Nie wiąże się to z innymi osobami.

 

2. Nie znam Cię, acz nie pochwalam bezrobocia i pochwalać nie będę.

 

3. Tolerancja dla "dobitnej krytyki" tych ludzi przez inne osoby. Nie dla zachowań tych osób.

Czyli jeśli ktoś zwyzywa panią Kasię na ulicy od idiotek, może liczyć na surowsze konfekcję niż jak wyrazi się tak np. o Dodzie.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zawsze bawi mnie, kiedy ktoś mówi - "nie było umowy", gdy nie było formy pisemnej.
Z umową "na gębę", to wiąże pewna niedogodność - praktycznie brak możliwości udowodnienie że taka umowa była i co było jej treścią. W przypadku sporu pomiędzy stronami zostaje słowo przeciw słowu. Czy może nie?

Przykład: rolnik1 dzierżawi grunt przez kilka lat, na gębę zobowiązał się płacić kilka stów, czego nie czyni przez kilka lat, jakie są szanse uzyskania zwrotu pieniędzy dla rolnika2, który wydzierżawił gdy:

a) rolnik2 jest właścicielem wydzierżawionego gruntu,

b) rolnik2 jest jedynie użytkownikiem, bo faktycznie grunt stanowi masę spadkową( rolnik2 opłaca podatek za ten grunt od wielu lat)

Jakie ewentualne i czy w ogóle sankcje grożą rolnikowi2 jeśliby zebrał plony, które zasiał rolnik1, w przypadkach a i b.

No iiwaa, do dzieła, liczę na poradę friko :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zawsze bawi mnie, kiedy ktoś mówi - "nie było umowy", gdy nie było formy pisemnej.
Z umową "na gębę", to wiąże pewna niedogodność - praktycznie brak możliwości udowodnienie że taka umowa była i co było jej treścią. W przypadku sporu pomiędzy stronami zostaje słowo przeciw słowu. Czy może nie?

To już zostaw prawnikom. Są świadkowie, jest też samo... wykonanie umowy ;)

 

Przykład: rolnik1 dzierżawi grunt przez kilka lat, na gębę zobowiązał się płacić kilka stów, czego nie czyni przez kilka lat, jakie są szanse uzyskania zwrotu pieniędzy dla rolnika2, który wydzierżawił gdy:

a) rolnik2 jest właścicielem wydzierżawionego gruntu,

b) rolnik2 jest jedynie użytkownikiem, bo faktycznie grunt stanowi masę spadkową( rolnik2 opłaca podatek za ten grunt od wielu lat)

Jakie ewentualne i czy w ogóle sankcje grożą rolnikowi2 jeśliby zebrał plony, które zasiał rolnik1, w przypadkach a i b.

No iiwaa, do dzieła, liczę na poradę friko :D

 

Brak formy pisemnej w przypadku umowy dzierżawy powoduje tylko, że umowę poczytuje się za zawartą na czas nieoznaczony. Jeżeli dzierżawca nie płaci czynszu za 2 pełne okresy (miesiące, kwartały, co tam sobie ustalili), to wydzierżawiający może rozwiązać umowę bez zachowania jakichkolwiek okresów wypowiedzenia.

Ważne jest to, że wydzierżawiający ma prawo zastawu ;) Bardzo sprytne prawo, polecam ;)

1. Szanse są wprost proporcjonalne do siły środków dowodowych. Tu nie ma filozofii, nic Ci nie wymyślę, bo nie powiedziałaś nic o środkach dowodowych.

Gdyby szans nie było, to poradziłabym klientowi dochodzenie czynszu za bezumowne korzystanie z gruntu, ustala się jego wysokość zgodnie ze stawkami rynkowymi. Jeżeli rolnik2 zebrał plony, a rolnik1 nie opłacał czynszu dzierżawnego, to nic mu nie grozi, bo realizuje swoje ustawowe prawo zastawu.

2. Jeżeli jest użytkownikiem, to nie może tego "poddzierżawiać". Zastanawiam się jednak, czy dobrze użyłaś słowa użytkownik. On jest spadkobiercą, a trwa postępowanie spadkowe?

 

 

Nie udzielam Ci porady, to jedynie moja opinia ;) Porad udzielam w kancelarii, za to odpowiadam - za treść powyższej opinii nijak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

iiwaa, oczywiście, że powinna sprawdzić wszystkie opcje, zwłaszcza tą odtarczycową, ale niezależnie od co jej dolega, czy to depresja czy nie, to sport jej z tego nie uleczy, skoro nie zapobiegł. Ale nawet jak pójdzie do psychiatry i ten jej coś zapisze , to wcale nie musi tego brać. Też nie jestem zwolennikiem ćpania czegokolwiek.

 

nudziszmnie, zaglądasz tu jeszcze, co w ogóle u Ciebie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

iiwaa, oczywiście, że powinna sprawdzić wszystkie opcje, zwłaszcza tą odtarczycową, ale niezależnie od co jej dolega, czy to depresja czy nie, to sport jej z tego nie uleczy, skoro nie zapobiegł. Ale nawet jak pójdzie do psychiatry i ten jej coś zapisze , to wcale nie musi tego brać. Też nie jestem zwolennikiem ćpania czegokolwiek.

 

 

O, jedna mądra :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

iiwaa, masz wyższe wykształcenie w pierwszym pokoleniu?

 

pochodzę z patologii, to nie jest moja rodzina. moją rodziną jest mój mąż, jego siostrzeniec i siostrzenica.

 

Od dawna chodzisz na terapię? Bo to brzmi tak, jak liczenie lat w KRLD - urodziny Kima to rok 0. Przepracowujesz przeszłość? Na każdym kroku podkreślasz sukcesy i w większości pojawia się mąż. Masz poczucie sprawczości? I jak pogoda w Positano? :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

iiwaa, oczywiście, że powinna sprawdzić wszystkie opcje, zwłaszcza tą odtarczycową, ale niezależnie od co jej dolega, czy to depresja czy nie, to sport jej z tego nie uleczy, skoro nie zapobiegł. Ale nawet jak pójdzie do psychiatry i ten jej coś zapisze , to wcale nie musi tego brać. Też nie jestem zwolennikiem ćpania czegokolwiek.

 

 

O, jedna mądra :)

I a'propos czego to mówisz: badania tarczycy, sportu czy nie brania leków?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

×