Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość dyssocjalna (psychopatia)


pfompfel

Rekomendowane odpowiedzi

_Victoria_,

I to jest prawda. Taka osoba przynajmniej widzi, że nie znajduje się w najgorszym położeniu. Odszukaj ten fragment, w którym pisałam Ci na privie, że ból psychiczny jest skończony, a fizyczny nie, dlatego ten drugi jest perfekcyjny. Wywal tu ten cytat i niech sobie poczytają, może do kogoś coś dotrze.

 

Coś mi się kojarzy, ale nie pamiętam dokładnie tego fragmentu bo mam dzisiaj mocny mętlik w głowie, a nie chce wrzucić z priva czegoś czego nie miałem wrzucić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już Ci tłumaczę - osiągam wyższe wyniki przy najmniejszym wysiłku tzn np. na studiach moja nauka sprowadza się tylko do siedzenia na wykładach. To zupełnie wystarcza, bym przyswoiła cały materiał bez konieczności uczenia się w domu.

To jest powiązane z Twoimi dolegliwościami, ale chyba nie koniecznie to tylko kwestia tego tak mi się zdaje? Ja denerwowałem się zawsze przed egzaminami, ale na pp wystarczyły mi właśnie wykłady i chwila przypomnienia czekając np w kolejce na egzamin. Fakt nie miałem super ocen, ale inni uczyli się godzinami i nie zdawali egzaminów. Zawsze myślałem, że denerwują się na tyle mocno. Chociaż tak na serio to pewnie większość z nich nie uważała na wykładach ani się nie uczyli się w domu tylko tak mówili. Nie napisałem tego dlatego, że uważam się za kogoś mądrego bo tak nie jest. Nie skończyłem nawet studiów więc nie chodzi o to tylko właśnie o to, że każdy jest inny.

Z jednej strony ci współczuję tego, że nie odczuwasz np "miłości" o ile można ja odczuwać, bo mimo tego, że ma swoje minusy itd to kiedy byłem zakochany czułem się świetnie i będąc przy niej nie potrzebowałem niczego więcej byłem spełniony. Jednak z drugiej strony ci zazdroszczę właśnie tego, że nikt nie da rady Cb "omotac" wszyscy wiemy, że z miłości robi się głupoty. Do tego właśnie brak emocji jest właśnie często plusem. Skoro możemy podejmować szybciej i lepsze dla nas decyzje to co w tym złego? Tylko jednak nie wiedzielibyśmy wtedy nie raz gdzie jest granica i tu może i jest problem.

Jednak zobaczcie jak budowały się wszystkie cywilizacje? Zawsze ktoś na tym cierpiał. Nie było nic wielkiego na "tym świecie" bez cierpienia. Nie ma bogatych bez biednych. Nie można powiedzieć, że ktoś jest mądry jeśli wszyscy tacy będą.

Chyba mam skłonności to filozofowania:P

To o śnie mnie trochę zadziwiło. Nie myślałem, że ta choroba wiąże się również ze snem do tego stopnia.

Nie czujesz się zmęczona po 20 godzinach? Nie bolą Cie mięśnie i nie brak Ci energii?

 

Uczucia stanowią ogromną blokadę w dążeniu do osiągnięcia wyznaczonych sobie celów, ale masz tego świadomość. Dla mnie to abstrakcja. Nie wiem, jakie emocje mogłyby mi stanąć na drodze w samorealizacji. Twoja upartość jednak nie powinna Cię irytować.

W moim przypadku wygląda to trochę dziwnie. Myślę, że głównie to kwestia strachu. Spytasz czego się boję ?

Od dziecka choruje, kilka dni temu po antybiotyku dostałem reakcji alergicznej i po sterydach jestem nie do życia od tego czasu.

Niestety choruje na tyle często, że prawie każde wyjście na miasto kończy się grypą, zapaleniem oskrzeli lub czymkolwiek innym. Do tego nie kończy się na 3 dniach w domu tylko prawie zawsze na powikłaniach. Przez co większość życia siedzę w domu. W teorii dziś miałem być 3 dzień w nowej pracy, ale nie mogąc oddychać i normalnie funkcjonować musiałem zrezygnować.

Już teraz często sam nie wiem na co mogę sobie pozwolić dlatego się boję i często odpuszczam robienie wszystkiego. Sam nwm czy nie mam jakiejś depresji bądź czegokolwiek innego.

Poza tym strasznie się zmieniłem po rozstaniu z dziewczyną. Brak mi po prostu nie raz chęci do tego żeby coś zmieniać.

Upartość jest dobra, ale niestety źle wpływa na moje stosunki z ludźmi. Prawie nigdy nie odpuszczam. Jeśli wiem, że mam rację to jest tragedia :P

Co do reszty to eksperyment z pająkami mnie raczej by nie zaciekawił.

Przestałaby albo ze zmęczenia albo ze strachu powody mogą być różne tak mi się wydaje.

Medycyna to i tak pół biedy bo cierpią tylko dane osoby.

Ja gdyby nie steryd który zabija codziennie setki osób o ile nie więcej, dziś bym tego nie napisał.

Zabija mimo, że jest dopuszczony do sprzedaży, ale akurat w moim przypadku mimo dużego ryzyka plusów jest więcej. Lepiej go brać i mieć szanse na skutki uboczne niż nie brać i się udusić.

Pomyślcie teraz np jakie są skutki testów atomowych lub jakie mogą być następstwa np prób uzyskania podobnych warunków do tych panujących w czarnych dziurach?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brak możliwości edycji postu po chwili jest bez sensu. Gdyż ominąłem coś o czym chciałem napisać i pozostaje tylko możliwość napisania postu pod postem.

Chyba, że administracja może je łączyć w jeden tylko czy ktoś to zrobi?

Myślisz, że ludzi stać na coś takiego jak sztuczna inteligencja?

Według mnie droga jest bardzo daleka. Ze mnie programista jak nie powiem kto, ale z tego co rozumiem dzisiejsza nauka nie pozwala na zrozumienie tego jak działa nasza ludzka inteligencja. Więc nie możemy stworzyć czegoś na wzór czegoś co nie wiemy jak działa. I tu wraca to o czym pisaliśmy o odczuwaniu bólu i emocjach. Jak odtworzyć coś skoro nie rozumiemy do końca metodyki działania. Najpierw trzeba to zrozumieć dopiero później próbować to odtworzyć.

Tylko patrząc na to inaczej to często metodyka działania może być inna, a efekt ten sam. Tutaj sposób uzyskania na bank będzie inny chociaż i tak coraz więcej chcemy naśladować obserwując to jak działa mózg.

Jak możecie traktujcie ten post jako jeden z tym co napisałem wyżej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest powiązane z Twoimi dolegliwościami, ale chyba nie koniecznie to tylko kwestia tego tak mi się zdaje?

 

Oczywiście, są osoby niezaburzone, które również osiągają wysokie wyniki w nauce bez ślęczenia nad książkami. Tyczy się to głównie osób, które mają wysokie osiągnięcia w naukach ścisłych. Nie ma na to recepty, każdy ma inne predyspozycje. Czysta genetyka. Gdy studiowałam fizykę, nie robiłam nic, a zdawałam na piątki wszystkie kolokwia i egzaminy.

 

Fakt nie miałem super ocen, ale inni uczyli się godzinami i nie zdawali egzaminów. Zawsze myślałem, że denerwują się na tyle mocno. Chociaż tak na serio to pewnie większość z nich nie uważała na wykładach ani się nie uczyli się w domu tylko tak mówili. Nie napisałem tego dlatego, że uważam się za kogoś mądrego bo tak nie jest.

 

Jesteś osobą, która posiada wyżej wspomnianą predyspozycję i nie powinieneś się z tym kryć. Masz smykałkę do nauki i tyle. Powinieneś czerpać satysfakcję, że inni nie posiadają takich zdolności i muszą się męczyć, a ty jesteś górą, bo szybko przyswajasz wiedzę. Nie wstydź się tego. Doceń to.

 

Nie skończyłem nawet studiów więc nie chodzi o to tylko właśnie o to, że każdy jest inny.

 

Dokładnie. Zwłaszcza, że wykształcenie wyższe nie świadczy o człowieku, ani o jego inteligencji. Jak wiadomo, większość osób ze zdobytym po studiach "papierkiem", to skończone ścierwa nie mające pojęcia o niczym i najczęściej lądują w zawodzie niezwiązanym z ich wykształceniem. Polecam poczytać statystyki.

 

Z badania Millward Brown* przeprowadzonego na zlecenie agencji Work Service S.A. wynika, że aż 53 proc. Polaków pracuje na stanowisku, które nie jest zgodne z ich wykształceniem. Jednocześnie 75 proc. badanych uważa, że kierunkowe wykształcenie pomaga w znalezieniu pracy, a ponad połowa zmieniłaby profil nauki, gdyby tylko mogła. Problem w tym, że rynek pracy zmienia się szybciej niż kiedykolwiek, a szkolnictwo za nim nie nadąża.

 

Z jednej strony ci współczuję tego, że nie odczuwasz np "miłości" o ile można ja odczuwać, bo mimo tego, że ma swoje minusy itd to kiedy byłem zakochany czułem się świetnie i będąc przy niej nie potrzebowałem niczego więcej byłem spełniony. Jednak z drugiej strony ci zazdroszczę właśnie tego, że nikt nie da rady Cb "omotac" wszyscy wiemy, że z miłości robi się głupoty. Do tego właśnie brak emocji jest właśnie często plusem.

 

Powiem tak: widok pary trzymającej się za ręce na przystanku wywołuje u mnie obrzydzenie. Całowanie się w miejscach publicznych - jeszcze większe. Nienawidzę afiszowania się związkiem, choć wiem, że jest to naturalny instynkt ze strony faceta. Mężczyzna, trzymając swoją zdobycz blisko siebie, pokazuje innym (potencjalnym wrogom), że jest ona jego własnością. To typowe i ściśle związane z behawioryzmem. Wystarczy na ten temat trochę poczytać - polecam tutaj "Psychologię Społeczną" Gdańskiego Wydwnictwa Psychologicznego (GWP).

 

Są też odchylenia od normy, gdyż niektórzy mężczyźni wręcz przeciwnie - nie lubują się w okazywaniu swoich uczuć w miejscach publicznych i wolą to robić na osobności ze swoją partnerką. W każdym razie brzydzę się miłością, tą słodyczą i cukierkowaniem. Dla mnie to po prostu żałosne zachowania i powinno się je tępić. Zauroczenie i obsesja, które rujnują racjonalne myślenie na wiele miesięcy lub lat, przez co ludzie potrafią całe życie tkwić w tej ułudzie. Gardzę tym oraz wszelkimi głupotami, jakie ludzie robią, będąc pod wpływem miłości, bo inaczej tego nazwać nie można. Działa ona jak narkotyk, a jest przecież tylko wynikiem działania odpowiednich hormonów.

 

Trzeba też pamiętać, że istnieją różne typy miłości:

 

- Miłość własna

- Miłość erotyczna

- Miłość romantyczna

- Miłość platoniczna

- Miłość dworska

- Miłość romantyczna

- Miłość chrześcijańska

 

i inne

_________________________________

 

Bezwarunkowa miłość nie istnieje. ~ moja opinia

_________________________________

 

To prawda, nie da się mnie omotać. Nie jestem podatna na żadne wpływy i z miejsca wyczuwam czyjąś manipulację. Wyjątki stanowią manipulacje stosowane przez psychopatów czy socjopatów. W przypadku tych drugich łatwiej jest rozpoznać ich intencje, ale z kolei prawdziwi psychopaci, głównie Ci inteligentni, to twardy orzech do zgryzienia, bo perfekcyjnie się maskują.

 

Jednak zobaczcie jak budowały się wszystkie cywilizacje? Zawsze ktoś na tym cierpiał. Nie było nic wielkiego na "tym świecie" bez cierpienia. Nie ma bogatych bez biednych. Nie można powiedzieć, że ktoś jest mądry, jeśli wszyscy tacy będą.

 

Nie ma światła bez ciemności i nocy bez dnia. To oczywistości i na nich opiera się świat. Ludzie żyją w strachu i wolą wypierać myśli, które wciąż szepcą im, że aby świat mógł się rozwijać, potrzeba znacznych ilości ofiar. Dla przykładu - choćby mur chiński budowany był na trupach poległych, którzy konali, będąc bestialsko zmuszanymi do wielogodzinnej pracy fizycznej. Ich szczątki służyły jako scalenie poszczególnych części muru.

 

Nie wiem, czy wiecie, ale np. gdyby nie dr Josef Mengele, dzisiejsi lekarze nie mogliby stwierdzać tożsamości zmarłego na podstawie uzębienia. Mengele wniósł w medycynę cholernie dużo i dotąd eksponaty z jego badań (np. zdeformowane części ciał) znajdują się w berlińskim muzeum, które miałam zaszczyt zobaczyć.

 

Przyznaję, że kiedyś nawet fantazjowałam o tym, by żyć w tamtych czasach i móc być asystentką doktora. Czytałam wszystkie książki na jego temat i jestem pod wrażeniem eksperymentów, które prowadził. Moim zdaniem był wybitnym lekarzem.

 

To o śnie mnie trochę zadziwiło. Nie myślałem, że ta choroba wiąże się również ze snem do tego stopnia.

Nie czujesz się zmęczona po 20 godzinach? Nie bolą Cie mięśnie i nie brak Ci energii?

 

To zaburzenie (to nie jest choroba psychiczna) wiąże się z nadmierną aktywnością mózgu, co nie pozwala spać, jednak ta przypadłość tyczy się tylko małej grupy psychopatów. Większość osób dyssocjalnych śpi normalnie.

 

Nie, nie czuję się zmęczona po 20 h. Mięśnie bolą mnie tylko, gdy moim zajęciom towarzyszy wysiłek fizyczny, ale nie, nie brakuje mi energii. Dodatkowo też wytrzymuję znacznie dłużej niż inne osoby, jeśli chodzi o wysiłek, choć jestem drobną kobietą o małej masie ciała i wydawać by się mogło, że nie wytrzymam. Jest jednak inaczej, jestem w stanie znieść o wiele więcej niż przeciętny człowiek. Mam też bardzo szybki czas reagowania, co już jest typowym objawem psychopatii. Wyczuwam zagrożenie i momentalnie reaguje albo defensywnie albo ofensywnie. Wywęszę wroga na kilka metrów i instynktownie go wyeliminuję z mojego otoczenia.

 

Myślę, że głównie to kwestia strachu. Spytasz czego się boję?

 

Spytam ogólnie, czego się boisz i czego się lękasz, bo to dwa różne pojęcia. Opowiedz mi o tym. Otwórz się przede mną, kazashi.

 

Sam nwm czy nie mam jakiejś depresji bądź czegokolwiek innego.

 

Na taką dyskusję zapraszam na priv. Przeanalizuję Twój profil psychologiczny i wystawię Ci diagnozę. Zapewniam, że jestem do tego odpowiednią osobą.

 

Poza tym strasznie się zmieniłem po rozstaniu z dziewczyną. Brak mi po prostu nie raz chęci do tego żeby coś zmieniać.

 

I to kolejna rzecz, której nie tolerują w miłości. Przywiązanie tak silne, że świata poza tą osobą nie widzisz, a kiedy zniknie, nie potrafisz pozbierać się do kupy, a do tego niektóre osoby myślą o samobójstwie. Rozumiem samobójstwo w przypadku straty kogoś z rodziny, ale nie obcej osoby - chłopaka/dziewczyny, tym bardziej w okresie nastoletnim, gdy panuje burza hormonów i powinno się mieć świadomość, że te emocje to tylko neuroprzekaźniki i biochemia mózgu, że to nie miłość, a zauroczenie.

 

Ja gdyby nie steryd który zabija codziennie setki osób o ile nie więcej, dziś bym tego nie napisał.

Zabija mimo, że jest dopuszczony do sprzedaży, ale akurat w moim przypadku mimo dużego ryzyka plusów jest więcej. Lepiej go brać i mieć szanse na skutki uboczne niż nie brać i się udusić.

 

Dobrze, że myślisz logicznie i masz tego świadomość.

 

Na temat sztucznej inteligencji odpowiem Ci później.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ch-uj Wam da roztrząsanie spraw wszelakich - świadomość jako postrzegamy to w istocie przekleństwo a nie żadne błogosławieństwo. Trud jaki wniesiecie w zrozumienie tychże przyczyn wszelakich i tego gdzie finalnie mają doprowadzić nie ma najmniejszego znaczenia, zupełnie nic nie znaczy. Natura rzeczy jest taka, że jej po prostu nie ma. Nas nie ma i nigdy nie było - to tylko iluzja!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja Was kurwa nie rozumiem - co Wy chcecie sobie badać? Naturę ludzką, świadomość? Świadomość nie jest wypadową mózgu, bo wszystko na to wskazuje że to "Coś" jest czymś innym a działającym z ciałem w symbiozie. Więc w jaki sposób analizować procesy zachodzące pomiędzy, skoro nie wiemy z czym mamy do czynienia nawet i jak się do takiej analizy zabrać. Pokładamy nadzieje w SI, że da jakieś odpowiedzi, ale komputer nie działa jak mózg, a SI nie jest naszą świadomością - to będzie wyłącznie i tylko swego rodzaju odpowiednik. Połączyliśmy kilka dziedzin i oto mamy kognitywistykę i co nam to kurwa dało? Multum pytań i różnorakich dróg, bez istotnych odpowiedzi. Natura ludzka jest natomiast taka, że wszyscy kurwa żyją tylko w strachu. Jedni mają go mniej w sobie, a inni więcej i taka to między nami jest tylko różnica.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do nauki to podam trochę dziwny przykład. Fakt osoba Ta nie skończyła studiów, zrezygnowała w trakcie egzaminów na pierwszym semestrze, ale miała zdaną maturę.

Wykłady z prawa cywilnego i po kolei czytamy fragmenty czegoś tam. Kiedy ta osoba zaczęła to Wykładowca wyprosił ją z zajęć. Co było powodem? Powiedział, że jeśli ktoś nie potrafi czytać tylko kiepsko sylabizuje nie będzie u niego studiował. Fakt nie dziwi mnie takie posunięcie bo bez jaj, ale po maturze sylabizować i to naprawdę kiepsko to raczej przegięcie. Tylko jak ktoś taki zdał maturę? Jak mogło tyle osób nie zdać matury z matmy w tym roku? Widzieliście te zdania? O co chodzi czy ludzie się uwsteczniają? Bez urazy, ale naprawdę matma kiedy ja kończyłem LO była taka sama, ale poziom matur jest tragiczny do tego te 30% to przypadkiem można zdać obliczając tylko kilka zadań . Dla mnie to jest szok bo myślałem, że ludzie są inteligentni, a tak naprawdę wystarczy opanować pewne schematy zachowania i już ludzie myślą, że jest się kimś innym.

Doceniam to jednak z 2 strony nie raz mnie to wkurza bo wszystko analizuję, a inni po prostu to robią. Brak mi spontaniczności myślę, że głównie przez to, że zdaje sobie sprawę co może się stać. Widzę rzeczy których inni nie zauważają. Chcę robić coś co dla innych jest bez sensu, a mnie to po prostu ciekawi. Dlaczego to działa i jak to działa im więcej się o tym dowiem tym bardziej mnie to ciekawi, ale z drugiej strony nie odpuszczam i tracę dużo czasu na coś co może i mnie ciekawi, ale nie przyda mi się do niczego konkretnego.

Ja nie afiszowałem się związkiem bo jestem raczej wstydliwy co mówi samo za siebie, ale faktycznie obściskiwanie się i "macanie" wśród tłumu jest troszkę obcesowe. Ja widzę to inaczej niż Ty. Wiesz sama napisałaś, że działa to jak narkotyk więc czujemy się wtedy dobrze, a skoro tak jest to po co to przerywać.

Zauroczenie, a miłość to też sprawa dyskusyjna. Do tego przy długich związkach dochodzi przyzwyczajenie, przywiązanie itp. Ja nie byłem w związku miesiac tylko 2 lata więc to już troszkę przywiązanie i powodów dla których mi jej brakuje do dziś jest sporo.

Nie, nie czuję się zmęczona po 20 h. Mięśnie bolą mnie tylko, gdy moim zajęciom towarzyszy wysiłek fizyczny, ale nie, nie brakuje mi energii. Dodatkowo też wytrzymuję znacznie dłużej niż inne osoby, jeśli chodzi o wysiłek, choć jestem drobną kobietą o małej masie ciała i wydawać by się mogło, że nie wytrzymam. Jest jednak inaczej, jestem w stanie znieść o wiele więcej niż przeciętny człowiek. Mam też bardzo szybki czas reagowania, co już jest typowym objawem psychopatii.

Też bym tak chciał. Ja niestety fizycznie jestem "słaby" muszę wiecznie się pilnować bo żołądek bo astma itd...

Spytam ogólnie, czego się boisz i czego się lękasz, bo to dwa różne pojęcia. Opowiedz mi o tym. Otwórz się przede mną, kazashi.

Opisałem to już, wyżej jest tego więcej, ale nie wiem czy jest sens opisywać to publicznie na forum. Ew do tego dochodzi np. Stres przed spotkaniem kogoś "nowego", kogoś kogo dobrze nie znam. Nie wiem jak zareaguje kiedy np gorzej się poczuje. Nie wiem co sobie o mnie pomyśli gdyż mam problemy np z zębami. Co prawda to nie jest taką przeszkodą jak to co opisałem wyżej, ale powoduje stres który utrudnia mi np rozmowę z kimś nowo poznanym. Jednak nad tym łatwiej panować i nie ma to skutków długotrwałych.

Na taką dyskusję zapraszam na priv. Przeanalizuję Twój profil psychologiczny i wystawię Ci diagnozę. Zapewniam, że jestem do tego odpowiednią osobą.

Za to raczej podziękuję. Nie wierze w to, że lekarz po chwili rozmowy jest w stanie coś konkretnego powiedzieć na jego temat. Między innymi dlatego nie poszedłem jeszcze do psychiatry czy psychologa. Mimo, że w szkole miałem badania np związane z nauczaniem indywidualnym{ze wzgledu na odporności i ciągłe infekcje} nikt nie był w stanie zauważyć, że na sporą część pytań ściemniałem i całość nie trzymała się "kupy" więc sory, ale nie wierze w diagnozę po kilku godzinach rozmów.

Co do kolejnej rzeczy o której napisałaś to rozstaliśmy się kiedy miałem 22 lata i raczej nie było to młodzieńcze zauroczenie na kilka tygodni. W końcu 2 lata to już troszkę jest i dochodzi do tego przywiązanie, wspólne plany itd. Wiem, że to głupota przeżywać co się stało skoro nie ma szans na to żeby do siebie wrócić, ale mimo to odczuwam brak kogoś takiego jak Ona. Jestem nieśmiały, ale po prostu czułem się dobrze kiedy mogłem się do niej przytulić i po prostu oglądać razem film. Pewnie kwestia hormonów itd, ale jednak odczucia były pozytywne których mi teraz brakuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sztuczna inteligencja

 

Kazashi , przede wszystkim nawet najlepsi programiści nie są obecnie w 100% pewni, na jakiej zasadzie ma ona działać. Sztuczna inteligencja to czysta inżynieria, a nie natura, a jednak mimo to, naukowcy chcą stworzyć z niej kolejny produkt ewolucji. Coś, co będzie w znacznym stopniu przewyższało człowieka. Tak zwany Deep Learning, czyli głębokie pojmowanie/zdolność uczenia się, już dawno wymknął im się spod kontroli. Sieć neuronowa człowieka to nie jest coś, co da się sztucznie wyprodukować, dlatego osobiście uważam, że pełna, rozwinięta i wysoko funkcyjna sztuczna inteligencja to coś nieosiągalnego na chwilę obecną i na następne kilkadziesiąt lat.

 

Inżynierowie będą musieli zostać przy swoich marnych robocikach, które będą miały wbudowany odpowiedni program i będą przyjmować oraz reagować na komunikaty z zewnątrz, ale nigdy nie będą zdolne odczuwać. Maszyny nie mają uczuć wyższych, udają je, tak jak ja.

 

Wszystkie przestrogi dotyczące SI - eliminacja rasy ludzkiej przez maszyny i tym podobne rzeczy, to póki co sianie paniki i nakręcanie ludzi na protesty. Z jednej strony wspomniane robociki by się przydały, bo odwalałyby za ludzi brudną robotę (poniekąd już przecież są i funkcjonują), a z drugiej pozbawiłyby nas miejsc pracy, co i tak ma już miejsce - weźmy banalny przykład, jakim są kasy samoobsługowe powszechne w USA, Japonii, Chinach i w większości krajów europejskich, poza Polską, do której takie wynalazki weszły dopiero jakiś czas temu.

 

SI to sterowalne funkcje umysłowe, które dają dupy przy braku odpowiedniej ilości danych. Maszynę można nauczyć wykonywania określonych czynności i reagowania dzięki zastosowaniu algorytmów i tyle. Taka SI jest zdolna podejmować decyzje, ale tylko w obrębie dostępnych, wbudowanych funkcji.

 

Aby powstała prawdziwa sztuczna inteligencja, musiałby zostać przeszczepiony mózg od żywego człowieka wraz z rdzeniem kręgowym i wprowadzony do mechanicznego "ciała". Coś takiego można było zobaczyć w futurystycznym filmie "Ghost in the Shell" z tego roku. Na drodze stoją jednak kolosalne przeszkody:

 

1. Mózg trzeba pobrać od żyjącej osoby. Od zwłok nie da rady, gdyż śmierć jako taką stwierdza się na podstawie śmierci mózgowej, a do tej pory nie znaleziono przecież sposobu na przywracanie do życia zmarłych.

2. Etyka - Kto poświęci swoje życie, wyrazi zgodę na uśmiercenie siebie dla dobra nauki? No, chyba, że posiada pazerną na hajs rodzinkę, która z chęcią weźmie solidną sumkę za taką procedurkę, a pacjent będzie myślał, że dzięki temu zabezpieczy finansowo swoje dzieci i rodziców. Urocza perspektywa, kusząca i nawet podsyciłam teraz lekko swoje psychopatyczne potrzeby.

3. Gdyby eksperyment się powiódł, to co ze wspomnieniami zachowanymi w przeszczepionym mózgu? Co z hormonami, neuroprzekaźnikami, które wytwarzane są u człowieka w konkretnych narządach np. w nadnerczach albo w przysadce mózgowej? Robotyczny korpus nie posiada narządów. Oczywiście można poeksperymentować. To już robotyka medyczna na ogromną skalę.

 

Uważam, że SI to fantastyka. Oglądałam jakiś czas temu filmik, który pokazywał robota prowadzącego dialog z człowiekiem. Robot płci żeńskiej był łysy i specjalnie nie założono mu peruki, by nie wyglądał zbytnio jak człowiek, ponieważ coś takiego ludzi przeraża. Gdy robot zaczyna wydawać się zbyt ludzki, pojawia się nieokreślony lęk przed czymś bardzo niepokojącym i nieznanym. Dokładnie to samo dzieje się w przypadku kontaktu z psychopatami - tyle tylko, że tu jest odwrotnie, bo dostajemy człowieka, któremu emocjonalnie bliżej jest do robota.

___________________________________________________________________________________________________________________

 

(...) osoba Ta nie skończyła studiów, zrezygnowała w trakcie egzaminów na pierwszym semestrze, ale miała zdaną maturę.

(...) czytamy fragmenty czegoś tam. Kiedy ta osoba zaczęła to Wykładowca wyprosił ją z zajęć. Co było powodem? Powiedział, że jeśli ktoś nie potrafi czytać tylko kiepsko sylabizuje nie będzie u niego studiował. (...) po maturze sylabizować i to naprawdę kiepsko to raczej przegięcie. Tylko jak ktoś taki zdał maturę?

 

Matura z j. polskiego to groteska. Gdy byłam w liceum, jedna klasa (nie moja) złożyła się na wielki bukiet kwiatów i praliny dla ich polonistki, która była w komisji egzaminacyjnej i babka obiecała im, że każdy zda. Tak też się stało, choć żaden z nich nie powinien był dostać nawet 5%.

 

Jak mogło tyle osób nie zdać matury z matmy w tym roku? Widzieliście te zdania? O co chodzi czy ludzie się uwsteczniają? Bez urazy, ale naprawdę matma kiedy ja kończyłem LO była taka sama, ale poziom matur jest tragiczny do tego te 30% to przypadkiem można zdać obliczając tylko kilka zadań .

 

U mnie z kolei, w mojej byłej klasie, maturę ogólnie zdało tylko 12 osób na 33. Czy ludzie się uwsteczniają? Nie, po prostu jest zbyt duży dostęp do internetu. Żeby odrobić zdanie domowe, wystarczy wpisać treść polecenia i przepisać rozwiązanie. Leniwi gówniarze się nie uczą i takie są skutki. Jest źle, jeśli chodzi o edukację i będzie coraz gorzej. Dodatkowo spada poziom nauczania. Nauczyciele mają coraz bardziej wyjebane, do tego dyscyplina zleciała już całkowicie na pysk, bo kiedyś bachory uczyły się chociażby ze strachu przed oberwaniem drewnianą linijką po grzbiecie albo łapach, a teraz nauczycielowi takiego ucznia nie wolno tknąć.

 

Brak mi spontaniczności myślę, że głównie przez to, że zdaje sobie sprawę co może się stać. Widzę rzeczy których inni nie zauważają. Chcę robić coś co dla innych jest bez sensu, a mnie to po prostu ciekawi. Dlaczego to działa i jak to działa im więcej się o tym dowiem tym bardziej mnie to ciekawi, ale z drugiej strony nie odpuszczam i tracę dużo czasu na coś co może i mnie ciekawi, ale nie przyda mi się do niczego konkretnego.

 

Jesteś introwertykiem i po prostu lubisz analizować, to bardzo dobrze, bo dzięki temu dostrzegasz więcej szczegółów ze swojego otoczenia, np. w zachowaniu osób, które Cię otaczają.

 

faktycznie obściskiwanie się i "macanie" wśród tłumu jest troszkę obcesowe.

 

Są ludzie, którzy uważają, że to urocze, słodkie i romantyczne. Wręcz się rozpływają nad tym, jakie to cudowne, prawdziwe i według nich bezwarunkowe. Coś obrzydliwego.

 

Ja widzę to inaczej niż Ty. Wiesz sama napisałaś, że działa to jak narkotyk więc czujemy się wtedy dobrze, a skoro tak jest to po co to przerywać.

 

Typowe ćpuństwo.

 

Zauroczenie, a miłość to też sprawa dyskusyjna. Do tego przy długich związkach dochodzi przyzwyczajenie, przywiązanie itp. Ja nie byłem w związku miesiac tylko 2 lata więc to już troszkę przywiązanie i powodów dla których mi jej brakuje do dziś jest sporo.

 

Przy długotrwałych związkach dochodzi do niechęci wychodzenia poza własną strefę komfortu, przez co gnije się, czasem nawet do samej śmierci, w otoczeniu tej "drugiej połówki", która nas psychicznie eksploatuje, a my nic z tym nie robimy, bo tak jest wygodniej.

 

Opisałem to już, wyżej jest tego więcej, ale nie wiem czy jest sens opisywać to publicznie na forum.

 

Możesz napisać na privie, chyba że boisz się pisać o tym w ogóle w taki sposób, jakiego ja oczekuję.

 

Za to raczej podziękuję. Nie wierze w to, że lekarz po chwili rozmowy jest w stanie coś konkretnego powiedzieć na jego temat. Między innymi dlatego nie poszedłem jeszcze do psychiatry czy psychologa. Mimo, że w szkole miałem badania np związane z nauczaniem indywidualnym{ze wzgledu na odporności i ciągłe infekcje} nikt nie był w stanie zauważyć, że na sporą część pytań ściemniałem i całość nie trzymała się "kupy" więc sory, ale nie wierze w diagnozę po kilku godzinach rozmów.

 

Nie jestem lekarzem i nie stosuję lekarskich metod diagnostycznych. Najlepszy i najszybszy jest kontakt bezpośredni. Większość ludzi z miejsca się przede mną otwiera i dopiero po fakcie orientują się, że bardzo źle zrobili, czyniąc to.

 

rozstaliśmy się kiedy miałem 22 lata i raczej nie było to młodzieńcze zauroczenie na kilka tygodni. W końcu 2 lata to już troszkę jest i dochodzi do tego przywiązanie, wspólne plany itd.

 

2 zmarnowane lata życia.

 

Wiem, że to głupota przeżywać co się stało skoro nie ma szans na to żeby do siebie wrócić, ale mimo to odczuwam brak kogoś takiego jak Ona. Jestem nieśmiały, ale po prostu czułem się dobrze kiedy mogłem się do niej przytulić i po prostu oglądać razem film. Pewnie kwestia hormonów itd, ale jednak odczucia były pozytywne których mi teraz brakuje.

 

Nie, to nie jest głupota przeżywać, głupotą było wdać się w coś takiego i zmarnować lata życia, pozwolić, by druga osoba Cię omotała, pozbawiła Cię zdolności logicznego myślenia i przedefiniowała Twoją strefę komfortu, tak, że teraz masz poczucie, że czegoś Ci brakuje i nie wiesz, jak wypełnić tę pustkę. To jest głupota.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@_Victoria_

Twoja teoria wydaje mi się imponująca, podziwiam.

Nie ma w tym wazeliny, bo czułem w twojej wypowiedzi taką prawdziwą złość, co daje dosyć ciekawy ogląd twojej osobowości.

W pewnym sensie chyba Ci zazdroszczę.

 

Która teoria?

 

Jeśli chodzi o moje wypowiedzi - nie odczuwam złości.

 

Czego mi zazdrościsz?

_______________________________________________

 

Na poprzedniej stronie jest moja odpowiedź na wcześniejsze posty userów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ja wiem, że w każdej dziedzinie nie osiągniesz sukcesów,

Chciałbym mieć takie wyniki w nauce jak ty.

Swoje zbędne, nadmiarowe uczucia/emocje chętnie wsadziłbym se w dupę albo wysłał na księżyc.

Psychopatia wydaje mi się luksusem, no ale pewnie też się mylę, nie ma rzeczy doskonałych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ja wiem, że w każdej dziedzinie nie osiągniesz sukcesów

 

Nie chodzi o żadne sukcesy. Wyniki w nauce również nie stanowią dla mnie priorytetu. Jak wspominałam np. o pierwszych studiach - dostałam się na medycynę, a przez psychopatię nie mogłam sobie pozwolić na jej studiowanie ze względu na ryzyko podczas kontaktów z pacjentem.

 

To mam na myśli, gdy piszę, że nie jest to luksus. Wydaje się nim być, bo ludzie chcą odrzucać swoje emocje, nie lubią ich, często nawet się za nie winią. Rozmyślają nad sensem swojego postępowania, analizując jego moralność. To faktycznie może stanowić problem, a im głębsza jest czyjaś emocjonalność - tym większy. Więc tak, pod tym względem psychopatia jest luksusem, jest nim też w porównaniu do innych zaburzeń osobowości i chorób psychicznych. Odstaje od nich bardzo mocno, na tyle, że niektóre publikacje mówią o psychopatii jako o innym typie rodzaju ludzkiego, a nie o zaburzeniu i dlatego psychopaci nigdy nie otrzymają jawnego wsparcia ze strony społeczeństwa, ale borderliny, schizofrenicy i inni wariaci już tak, bo "trzeba pomagać, gdy ktoś jest w potrzebie".

 

Sęk w tym, że ja też w takowej potrzebie jestem, tyle że nikt mi nie pomoże i jak powtarzam tutaj już od miesięcy - byłam wyrzucana z gabinetów lekarskich, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że nawet tak zwani "specjaliści" nie są w stanie, już nie tyle pomóc, co nawet mnie wysłuchać. Dopiero niedawno trafiłam na lekarza, który to potrafi i dzięki temu trochę się też u mnie pozmieniało.

 

Psychopatia wydaje mi się luksusem, no ale pewnie też się mylę, nie ma rzeczy doskonałych.

 

Najprościej rzecz ujmując - nie masz sumienia i żyjesz bez niego. Czy jest to luksus czy nie, zależy od tego, w jaki sposób żyjesz, z kim i na czym Ci w tym życiu zależy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_Victoria_,

 

zgadzam się z tym, że kobiety piszące w dziale o stresie pourazowym mogłyby dużo wyciągnąć dla siebie z Twojego podejścia do pewnych spraw,

ale to, że Lilith zareagowała być może faktycznie nieco emocjonalnie nie znaczy, że jest złym moderatorem... jest bardzo dobrym i nigdy nie było problemów kiedy być może nawet zbyt często zawracałem jej głowę by coś skasować itp.

 

za to inni moderatorzy (nie twierdzę, że wszyscy) zadazało się, podchodzili ambicjonalnie, na zasadzie nie będzie mi tu jakiś niecały wcinał się w stery, w tych sytuacjach odpowiedź była w stylu nie bo nie i oni niech się bujają.

 

 

swoją drogą to nie myślałaś by przenieść wszystkie strony od dwudziestej którejś z tego tematu do swojego wątku powitalnego czy też najlepiej jakiegoś swojego nowego tematu z dopiskiem "+18" ? biorąc pod uwagę, że odkąd się tu pojawiłaś, temat kręci się głównie wokół Ciebie takie przeniesienie stron z tego wątku nie byłoby żadnym nadużyciem, a w temacie gdzie byłaby informacja, że jest to tylko dla określonego grona odbiorców, nikt się nie powinien czepiać o brutalną treść.

 

odnośnie poruszonych wcześniej wątków przez różnych użytkowników to nie mam na nie teraz czasu, a i zrobiłby się spory offtopic, co nie byłoby czymś złym gdyby właśnie to był jakiś temat zarazem Twój a i bardziej ogólnotematyczny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do SI to się właśnie zgodzę, bo jak na moje to zbyt dużo niewiadomych i poziom "naszej" wiedzy nie pozwala na "zaprojektowanie" sztucznej inteligencji.

Dlatego dziwi mnie to jak ludzie mogą grać w trybie nie multi. Przecież tam po maks kilku godzinach da się przewidzieć kolejny ruch komputera no chyba, że jakieś gry przygodowe. Wiem wiem to tylko gry, ale faktycznie nauka pozwala na więcej, ale to tak naprawdę tylko bardziej rozwinięte zaprogramowane zachowania zależne od określonych danych i tyle.

Wydaje mi się, że "chętni" się zawsze znajda. Jeśli nie ktoś np sparaliżowany to będzie to na podobnej zasadzie co aktualnie np "dawcy" narządów na czarnym rynku.

Matura z j. polskiego to groteska. Gdy byłam w liceum, jedna klasa (nie moja) złożyła się na wielki bukiet kwiatów i praliny dla ich polonistki, która była w komisji egzaminacyjnej i babka obiecała im, że każdy zda. Tak też się stało, choć żaden z nich nie powinien był dostać nawet 5%.

U mnie w LO zdawali wszyscy w moich rocznikach, ale np osoby które nie dawały sobie rady na początku szkoły przenosiły się do w teorii renomowanych szkół w Poznaniu nie będę podawał nazwy bo to bez sensu, ale wszyscy chcą tam iść tyle mogę napisać po czym nagle tam dawali sobie radę.

Co ogólnie do poziomu nauczania to znam dość dobrze jednego byłego wykładowcę na prywatnej uczelni. Miał wytyczne przed egzaminami kto ma zdać niezależnie od wyników egzaminów więc myślę, że to raczej nie ma co dyskutować. Mimo wszystko na moje oko studia, a nawet LO czy technikum nie są dla wszystkich, nie obrażając nikogo bo takie osoby mogą być dobrymi fachowcami w swoich dziedzinach, ale np mechanik samochodowy nie musi kończyć studiów. Dużo osób kończących PP w poznaniu i to kierunki typu mechatronika nie mają praktycznie żadnej praktyki, a to raczej kiepskie przygotowanie do wykonywania jakiegokolwiek zawodu.

Co do związków to uważam, że jeśli nam dobrze będąc z kimś po co to zmieniać? Lecz jeśli jesteśmy z kimś bo tak wypada bo po ślubie itd, a tak naprawdę czujemy się źle i mamy dość to na co czekać?

Możesz napisać na privie, chyba że boisz się pisać o tym w ogóle w taki sposób, jakiego ja oczekuję.

To znaczy?

Nie jestem lekarzem i nie stosuję lekarskich metod diagnostycznych. Najlepszy i najszybszy jest kontakt bezpośredni. Większość ludzi z miejsca się przede mną otwiera i dopiero po fakcie orientują się, że bardzo źle zrobili, czyniąc to.

Dlaczego źle zrobili? Na moje oko to przez internet nie możesz w żaden sposób wykorzystać tej wiedzy. Chyba, że znasz się na czymś lepiej niż mogę się tego spodziewać.

Nie chodzi mi raczej o strach czy cokolwiek lecz po prostu uważam, że nie jesteś w stanie ocenić tego nawet pisząc ze mną miesiącami bo nie będziesz wiedziała kiedy piszę prawdę kiedy nie to po pierwsze. Uważam, że moje myśli są zbyt skomplikowane żeby ktoś potrafił je zrozumieć. Napisałem to trochę dziwnie, ale myślę, że zrozumiesz co miałem na myśli. Do tego wszystkiego dochodzi problem z wyrażaniem tego co myślę w danej chwili co bardzo utrudnia kontakt z innymi.

Dotychczas spotkałem tylko jedną osobę która potrafiła zrozumieć mój tok myślenia była to kobieta i nie to nie moja była, ale też była raczej ścisłowcem. Często rozumieliśmy się prawie bez słów jednak to nie wszystko.

Nie, to nie jest głupota przeżywać, głupotą było wdać się w coś takiego i zmarnować lata życia, pozwolić, by druga osoba Cię omotała, pozbawiła Cię zdolności logicznego myślenia i przedefiniowała Twoją strefę komfortu, tak, że teraz masz poczucie, że czegoś Ci brakuje i nie wiesz, jak wypełnić tę pustkę. To jest głupota.

W teorii wiem jak wypełnić tą pustkę jednak wiem, że pomysł jest głupi:P Poza tym ostatnio nie potrafię rozmawiać z kobietami, często jestem zbyt bezpośredni i mówię co myślę, a to jednak kończy się często tak samo. Do tego dochodzi nieśmiałość itd itd.

To mam na myśli, gdy piszę, że nie jest to luksus.... "specjaliści" nie są w stanie, już nie tyle pomóc, co nawet mnie wysłuchać. Dopiero niedawno trafiłam na lekarza, który to potrafi i dzięki temu trochę się też u mnie pozmieniało.

Większość osób na tym forum ma problemy z emocjami gdyż są np zbyt silne dlatego Twoje objawy wydają się być komfortowe bo kiedy masz zbyt dużo emocji chcesz zrobić coś żeby ich nie odczuwać podobnie jak Ty. Jednak wtedy nie zdajesz sobie sprawy jak wiele zmienia zupełny brak emocji.

Mnie ostatnio Pani doktor wyprosiła z gabinetu bo z wysypką mam przyjść jutro, a ja dostałem wstrząsu po antybiotyku, ale to tylko taki szczegół.

Dlatego nie mam zaufania do lekarzy. Po co mam udawać objawy? I tak mi nikt nie płaci i tak nie potrzebuje nawet L4.

Najprościej rzecz ujmując - nie masz sumienia i żyjesz bez niego. Czy jest to luksus czy nie, zależy od tego, w jaki sposób żyjesz, z kim i na czym Ci w tym życiu zależy.

Chciałabyś odczuwać emocje, mieć sumienie? Wiem to dość osobiste pytanie jeśli nie chcesz możesz je pominąć.

Zapytałem bo jestem ciekaw jak to wygląda z Twojej perspektywy. Ja wolałbym żeby moje emocje były słabsze, a najlepiej chciałbym mieć taki wyłącznik emocji i nie raz z niego korzystać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pytanie albo-albo trochę tutaj nie pasuje.

Proszę o bardziej otwartych zestaw pytań Maga :P

 

 

Myślę, że podejście Victorii na zasadzie wziął wyruchał i poszedł, nie ma o co robić krzyku dla kobiety pogrążanej w traumie po gwałcie może być następującym przekazem: przytrafia się to nawet najsilniejszym psychicznie jednostkom. Facet w podejściu Victorii zdegradowany został do roli maszyny, która nie ma wolnej woli. Tak samo traktowała facetów Sasha Grey, twierdziła, ze oni nie są dla niej ludźmi, a jedynie rekwizytami, myślę, że to była właśnie dla niej psychiczna tarcza w sytuacjach kiedy faceci robili jej te wszystkie rzeczy, które nawet jak na standardy porno można uznać za nieprzyzwoite.

 

Kobiety często czują się ofiarami po takim zdarzeniu, pragną wyjść z tej roli, tutaj mają żywy przykład osoby która doświadczyła tego i ofiarą nie jest, mogą popatrzyć jakie jest podejście nie-ofiary i coś sobie z tego podejścia uszczknąć.

 

Podejście Victorii jest skrajnym przejawem niewrażliwości na to co ją spotkało.

A czym jest desensytyzacja stosowana w zespole stresu pourazowego jak nie właśnie odwrażliwianiem?

 

 

 

Napiszę to co już kiedyś napisałem, uważam, że Victoria jest człowiekiem złym, jednak nikt nie powinien się pysznić jeśli sam taki nie jest czy też traktować jej z góry (tzn. może to robić, ale wtedy będzie w błędzie). Tak samo uważam, że Victoria jest w błędzie skoro traktuje ludzi z góry, kiedy np. oni muszą dużo się namęczyć by osiągnąć coś albo nawet mniej niż to co przychodzi jej z łatwością.

Jeżeli zbiera bezdomne koty z ulicy i bezboleśnie je zabija to nie jest to coś bardzo złego.

I piszę to jako właściciel kotki, którą uwielbiam i której pozwalam spać u mnie w łóżku.

Gdyby ją skrzywdziła, to oczywiście cały ten mój obiektywizm zniknąłby momentalnie jak przebita bańka mydlana.

 

 

Fragment o podlizywaniu się to była złośliwość :nono: Przeproś mnie 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że podejście Victorii na zasadzie wziął wyruchał i poszedł, nie ma o co robić krzyku dla kobiety pogrążanej w traumie po gwałcie może być następującym przekazem: przytrafia się to nawet najsilniejszym psychicznie jednostkom. Facet w podejściu Victorii zdegradowany został do roli maszyny, która nie ma wolnej woli. Tak samo traktowała facetów Sasha Grey, twierdziła, ze oni nie są dla niej ludźmi, a jedynie rekwizytami, myślę, że to była właśnie dla niej psychiczna tarcza w sytuacjach kiedy faceci robili jej te wszystkie rzeczy, które nawet jak na standardy porno można uznać za nieprzyzwoite.

 

Kobiety często czują się ofiarami po takim zdarzeniu, pragną wyjść z tej roli, tutaj mają żywy przykład osoby która doświadczyła tego i ofiarą nie jest, mogą popatrzyć jakie jest podejście nie-ofiary i coś sobie z tego podejścia uszczknąć.

W moim odczuciu Victoria nadal jest ofiarą, z tym że przyjęła rolę agresora, trwale się z nim utożsamiając. W jaki sposób traktowanie wszystkich mężczyzn przedmiotowo tylko dlatego, że samemu doświadczyło się takiego traktowania, miałoby wspomóc proces zdrowienia po traumatycznym zdarzeniu?

 

Podejście Victorii jest skrajnym przejawem niewrażliwości na to co ją spotkało.

A czym jest desensytyzacja stosowana w zespole stresu pourazowego jak nie właśnie odwrażliwianiem?

Wsadziłeś dwa znaczenia pojęcia desensytyzacji do jednego worka. Podejście Victorii nie ma nic wspólnego z terapeutycznym procesem odwrażliwiania w terapii PTSD .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

maga♥,

 

Jestem przekonany, że typem drapieżnika była już zanim to nastąpiło.

 

Wsadziłeś dwa znaczenia pojęcia desensytyzacji do jednego worka. Podejście Victorii nie ma nic wspólnego z terapeutycznym procesem odwrażliwiania w terapii PTSD .

 

Jeżeli nie w całości to przynajmniej w pewnych elementach jest zwieńczeniem tego procesu.

 

 

To jest tylko moje zdanie maga♥, nie chcę go koniecznie bronić, ani robić tutaj za przedstawiciela podejścia Victorii bo to ostatecznie tylko moja jego interpretacja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

maga♥, to był tylko taki niecny żarcik, wcale bym nie chciał przeprosin, raz, że sytuacja błaha, a dwa, że sam nie lubię kiedy ktoś je na mnie wymusza.

 

napisz tylko czy Twoja pogarda zmalała kiedy dałaś już jej upust?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej.

Mam zdiagnozowane zaburzenia osobowości, ale nie wiedziałem gdzie wrzucić mój post, więc piszę tutaj.

Ja mówię, że mam mało czasu. Na zrobienie rzeczy ważnych.

A napisałem to, ponieważ myślałem, że jestem bardzo ciężko chory. Jednak tak nie jest. Mimo to moje pojęcie czasu nie zmieniło się.

---------------------------------------------------------------------------------------

Przez ostatnie 3 miesiące pracowałem bardzo ciężko, za granicą i teraz jest już inaczej. Zarobiłem pieniądze na życie i studia. Wiązało się to z wieloma kłamstwami, nie wiem w jakim stopniu zbędnymi, aby sobie poradzić. Wyszły moje niedociągnięcia. Spóźniałem się prawie codziennie do pracy. Dzisiaj przykładowo o 1 godzinę. Nie wynikało to z niczego, czego nie mógłbym zmienić. To mam sobie do zarzucenia.

Bez kręcenia nie dostałbym moich pieniędzy. Chyba. Powiedziałem, że mam raka, którego w prawdzie nie mam. W takim wypadku dostanę moje pieniądze w pełnym wymiarze - tj 7,05/h, inaczej pracodawca dałby mi tylko 5/h. To była praca bez umowy. Skutki tego się za mną ciągną, a i pieniądze w ogóle nie wiem, czy zobaczę, ponieważ on, szef, chce dowód choroby. Moja historia wzruszyła go nadto i postanowił płacić mi chorobowe. Szczerze, nie wiem jak to teraz rozegrać. Może wiąże się to, dla mnie, z jakąś trudnością przyjęcia na siebie czyjegoś gniewu, a po trochu też z odpowiedzialnością i wstydem.

Praca. A w kwestii relacji z ludźmi jest tak.

Ciężko mi znieść ich gniew na mnie, gdy stanie się coś, co im się nie podoba.

Dzisiaj miałem spotkać się z koleżanką, Justyną, o godzinie 3. Oczywiście byłem spóźniony, bo zaspałem. Zadzwoniła do mnie punkt o 3 i zapytała, gdzie jestem. Skłamałem, że utknąłem w korku, na co ona stwierdziła, że to nie ma sensu i że sobie idzie.

Zależało mi, żeby ją zobaczyć. Nie jedząc śniadania (to u mnie pora śniadania, mam pracę nocno-wieczorową), czy wykonując czegokolwiek z rannych czynności - postarałem się dotrzeć na przystanek, na którym miała czekać. Nie było jej, lecz wysłała mi adres swojego domu i to była ostatnia od niej wiadomość. Potem, przez 3h starałem się znaleźć jej dom, lecz mi się to nie udało i się zgubiłem. Przez błądzenie po uliczkach, spóźniłem się do pracy o 1h. Szef był bardzo zły i powiedział, że nie obchodzi go zupełnie co mam do powiedzenia; a Justyna powiedziała (pracujemy razem), że zrobiłem z niej idiotkę i w ogóle nie chciała ze mną rozmawiać, była zła. Zaznaczę tutaj, że relację mieliśmy dobrą.

Tutaj się kończy moja wrażliwość. Ludzi nie interesuje to, jak się staram. Justyny nie interesowało to, że bardzo chciałem się spotkać, że starałem się jak mogłem i 4h szukałem drogi wkładając wszelkich starań, pytając ludzi o drogę i mapę (nie miałem telefonu). Nie interesowały jej moje uczucia. Dla niej było ważne, że ona zmarnowała 15min swojego czasu na wyjście na przystanek, na którym mnie nie było; że byłem spóźniony i że w taki sposób ona wyszła na idiotkę.

A co ze mną? Co z tym, że mogła poczekać kolejne 15min na mnie, a ja byłbym na tym przystanku? Co z tym, że potem tak bardzo chciałem mimo wszystko do niej dotrzeć, zrobić jej niespodziankę i też odkupić swoje zaniedbanie, chociaż ostatecznie mi się to nie udało? Nie rozumiem, co jest nie tak i spotykam się z tym niemalże na każdym kroku, że ludzie chcą konkretów, tu i teraz, uczynków namacalnych o rozpatrywanych tylko w ich kategoriach wartości. Chcą góry wśród dymu, której przecież ze sobą nie zabiorą; a nie docenią szmaragdu u stóp, który byłby ich medalionem.

Czuję duże niedopasowanie. Takie sytuacje mam codziennie. Intencja i wysiłek w ogóle nie mają znaczenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×