Skocz do zawartości
Nerwica.com

Rozdroża kariery


monk.2000

Rekomendowane odpowiedzi

monk.2000, to ja ostatnio usłyszałam od jednej osoby ze swojej rodziny, że MUSZĘ skończyć magisterkę (mam już licencjat), bo bez tego będę popychadłem w pracy :D

nie żeby w moim przypadku to czy mam licencjat czy mam magisterkę nie robiło żadnej różnicy, przynajmniej jeśli chodzi o zarobki ;) ale dla tej osoby liczy się papierek, chyba żyje jeszcze w czasach, w których studiowanie było prestiżem ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to ja ostatnio usłyszałam od jednej osoby ze swojej rodziny, że MUSZĘ skończyć magisterkę (mam już licencjat), bo bez tego będę popychadłem w pracy
proponuje tej osobie badania psychiatryczne po chyba ma nie po kolei w głowie. W rzeczywistości jest tak że szef często ma zawodowe, maksymalne średnie wykształcenie i pomiata tymi z wyższym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja nie wiem czy to są tylko chore ambicje, czy bardziej po prostu nie rozumienie świata i rzeczywistości...ludziom bardzo wiele sie wydaje. Rodzicom może sie wydawać, że ten i tamten sa gdzie są ze względu na papier, więc gonią do nauki. Rodzicom sie może wydawać, że w jakimś sensie są rozliczani i oceniani ze swojego rodzicielstwa właśnie na podstawie tego jak dziecko jest oceniane w szkole itd...itp... Ja muszę powiedzieć że raczej żadko nazywał bym wysokie wymagania jako ambicje...Ambicja to coś dobrego, naturalnego...a to co dostrzegam to często coś bardzo negatywnego. Kontrola, kompleksy itd... Jeśli każe ci mieć 5-ki to masz je mieć i jeśli je masz to nasza relacja jest właściwa, bo ja rządzę a ty jesteś rządzony...to jest złożone

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hm no tak, moze masz racje z tym, ze to dosyc oczywisty spor miedzy jednymi i drugimi... Szukam jakiegos pomysłu na szkolną utopie.

nie wiem czy moje postrzeganie jest dziwne. ostatnio wylali ze szkoly pana tadeusza i spotklam sie z roznymi opiniami. czesc chciala zeby pan tadeusz został, bo jesli nie bedziemy szanowac kultury i tradycjii to bedzie koniec ( jak dla mnie ten zeromski jest po prostu juz bardziej sensowny niz pan taeusz ), a inni mowili zeby lekturami byly ksiazki fantastyczne zeby pokazac ludziom ze czytanie jest fajne. dlatego pomyslalam o tym, ze wychodzi na to ze cofnelismy sie do epoki kamienia skoro nie interesujemy sie ksiazkami i trzaba nas szkolic jak psy dając kielbase za dotkniecie ksiazki i akt czytania jako taki. absurd. założyłam w swojej głowie, ze zainteresowanie lekturą w szkole wynika z zainteresowania problemami spolecznymi, ideami, bo wlasnie lektury są pretekstem do takich rozmow, pokazują przemiany spoleczne w historii ( chyba ze jakis nauczyciel konczy na omawianiu charakterystyki bohatera i nie umie rozmawiac, to dupa ). mozliwe ze źle założyłam. moze babki od polskiego są nudne i wszystko przez nie :)

nie wiem, dla mnie to temat otwarty

Głównym celem czytania książek nienaukowych jest rozrywka. Naukowych zresztą też :P .

Widzę, że masz z tym problem i niestety Twój problem przekłada się na niższą popularność czytania i tym samym mniejsze szanse dla pisarzy na zarabianie na życie pisaniem.

 

To u mnie jest też ciekawie.

 

Mam magistra od 2009 roku ( zarządzanie w sporcie - AWF, menadżerka tak zwana) i pracuję jako operator koparkoładowarki i brukarz na budowie z chłopakami po OHP i z wykształceniem podstawowym, którym najlepiej wychodzi picie w każdej wolnej chwili ( a nawet nieraz w pracy :( ) . Pracuję po 12-13 godzin na budowach często w delegacji i chyba nie o to mi chodziło, kiedy czułem dumę, gdy dostałem się na studia w 2004 roku. Po studiach problem z zagosdzczeniem gdziekolwiek na dłużej spowodował, że zagościła u mnie nerwica z depresją.

 

Dziś niestety ale każde pójście do pracy jakiejkolwiek nawet tej mojej brukarki jest sukcesem, ledwo istnieje.

Wszelkiech zmian oczywiście się boję.

 

W obecnej sytuacji widzę siebie w przyszłości jako bezrobotnego na zasiłku , który nawet na leki nie ma :/ Shit.

Fajnie by było założyć firmę budowlaną gdzie wszyscy którzy nie są inżynierami są humanistami i po pracy idą razem na latte :D .

 

Podział na ścisłowców/humanistów uważam za absolutnie zbędny, szczególnie pod względem "przydatności" do zawodu, gdyż i tak wyłącznie garstka osób uczy się czegokolwiek przydatnego do przyszłej pracy. Studiuję informatykę na Polibudzie i łapię się za głowę "po co? za co? dlaczego?" są mi wykładane takie idiotyzmy. Jedyne sensowne wytłumaczenie jakie przychodzi mi na myśl to to, że te studia przygotowują do pracy, jako wykładowca/ćwiczeniowiec akademicki, a nie informatyk. Przydałyby się "zawodówki" informatyczne, gdzie człowiek tworzyłby strony internetowe/aplikacje itp.

 

Fakt, "jak ktoś chce, to na własną rękę się pouczy", ale ja nie chcę. :D Inaczej, kiedyś (do liceum) chciałem - tworzenie stron. Ale (niestety) przykładałem się również do nauki szkolnej/akademickiej, która tak mi obrzydziła informatykę, że obecnie interesuję się absolutnie wszystkim, tylko nie nią.

Są policealne informatyczne ale tam zwykle jest nie ten poziom. Np. na systemach operacyjnych robisz na żywym systemie zamiast na maszynach wirtualnych.

Generalnie, studia czy technikum, czy policealna, trzeba być pasjonatem i dużo nad tym pracować po szkole żeby cokolwiek z tego wynieść.

 

Główny problem jest taki, że np. w tej policealnej nie nauczą Cię robić strony internetowe bo to by wymagało tego żeby całe 2 lata poświęcić na design, grafikę komputerową, rysunek, ergonomię, itp.

W praktyce jest tak, że człowiek się uczy ledwie programować, ledwie robić strony, ledwie zrobić jakąś niby grafikę, itp. i nie ma tak naprawdę zawodu.

Do tego zamiast np. grafiki uczyć w GIMPie to uczą w drogim photoshopie.

 

Jak studiowałem informatykę to główny problem był taki, że jak dla osoby z problemami z nauką i z chodzeniem na zajęcia i przede wszystkim bez pasji informatyki to był kierunek zbyt elitarny. Bo dużo tych rzeczy które tam uczą jest bardzo przydatnych i dochodowych, ale jak się jest prawdziwym maniakiem komputerowym który potrafi to wszystko ogarnąć.

 

Teoretycznie takiemu oddzieleniu służy podział na szkoły z maturą i szkoły zawodowe. No ale w praktyce nie zawsze to tak wygląda.

To jest dużo za późno. Miałem na myśli początek podstawówki.

W podstawówce może jeszcze nie ale w gimnazjum( lub bardziej w wieku gimnazjalnym bo uważam gimnazja za błąd) to już powinien być podział na tych mniej i bardziej zdolnych, uzdolnionych z przedmiotów ścisłych i sprawnych manualnie.

Ja się już w podstawówce zmarnowałem :P . Tak w połowie podstawówki przestałem się uczyć, bo po co skoro 75% klasy ledwo czyta, nic nie umie na historii, biologii, matematyce, itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sorow...ale ja nie do końca to czaje...Zrezygnowałeś ze studiów bo są elitarne...i poszedłeś na informatykę do policealnej, po czym nie masz nawet papierka?... Nie wiem na jakim ty uniwerku studiowałeś...ale bądzmy poważni. Studia nie polegają na nauce :smile: ... jeśli jesteś w stanie sie przekulać to w czym problem? Możesz spotykać ludzi, chodzić na piwo itd... itp... To tez jest chyba po prostu fajne. Byc na studiach...

To gadka o zmarnowaniu to jest plecenie 3 po 3...no błagam cię. Jeśli tak na to patrzeć, to ja byłem zmarnowany w przedszkolu, podstawówce, liceum i na studiach..nigdy sie nie uczyłem i dla tego od czasów liceum byłem zawsze najgorszy, albo jeden z najgorszych...ale jednak jakąś tą inteligencje mam i jełsi sie nią wykazywałem to nie ma bata żeby nie przejść...i tak samo jest potem w życiu. O jakim ty zmarnowaniu mówisz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorrow,

Głównym celem czytania książek nienaukowych jest rozrywka. Naukowych zresztą też :P .

Widzę, że masz z tym problem i niestety Twój problem przekłada się na niższą popularność czytania i tym samym mniejsze szanse dla pisarzy na zarabianie na życie pisaniem.

 

no moze byc taką rozrywką jaką jest granie na play station a moze yc taką rozrywką jaką jest rozwiazywanie łąmigłówek. no nie wiem o czym rozmawiamy kiedy siedzimy w temacie szkoły

 

-- Wt wrz 17, 2013 3:30 pm --

 

. Studia nie polegają na nauce
a to nie jest jak ze szwedzkim stolem? tylko to pewnie dziala o ile wiesz co chcesz potem z tym zrobic...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja nie wiem czy to są tylko chore ambicje, czy bardziej po prostu nie rozumienie świata i rzeczywistości...ludziom bardzo wiele sie wydaje.
może i częściowo tak, jak słyszę czasem od rodziców co mają dzieci w wieku szkolnym, studenckim jak się jarają, podniecają tym że ich dzieci się dobrze uczą lub wkurzają tym że nie za dobrze to mnie to mierzi, że głównie pod tym kątem patrzą na swoje pociechy no i próbują leczyć np dobrą nauką dzieci swoje kompleksy czy niepowodzenia życiowe. A później się okazuje że to dziecko które źle się uczyło w wieku 25-30 lat ma rodzinę i zbudowało własny dom, podczas gdy jego rówieśnicy kujony ciągle studiują lub są na stażach.

 

Niedawno był artykuł wraz z wynikami sondażu na jakimś z portali dotyczący kim chciałbyś żeby było Twoje dziecko i oczywiście same górnolotne odpowiedzi miały najwięcej procent; lekarz, prawnik, informatyk, inżynier, biznesmen natomiast nie było żadnych zwyczajnych, przyziemnych zawodów co świadczy jak chore umysły mają rodzice.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Są policealne informatyczne ale tam zwykle jest nie ten poziom. Np. na systemach operacyjnych robisz na żywym systemie zamiast na maszynach wirtualnych.

Generalnie, studia czy technikum, czy policealna, trzeba być pasjonatem i dużo nad tym pracować po szkole żeby cokolwiek z tego wynieść.

 

Główny problem jest taki, że np. w tej policealnej nie nauczą Cię robić strony internetowe bo to by wymagało tego żeby całe 2 lata poświęcić na design, grafikę komputerową, rysunek, ergonomię, itp.

W praktyce jest tak, że człowiek się uczy ledwie programować, ledwie robić strony, ledwie zrobić jakąś niby grafikę, itp. i nie ma tak naprawdę zawodu.

Do tego zamiast np. grafiki uczyć w GIMPie to uczą w drogim photoshopie.

 

Jak studiowałem informatykę to główny problem był taki, że jak dla osoby z problemami z nauką i z chodzeniem na zajęcia i przede wszystkim bez pasji informatyki to był kierunek zbyt elitarny. Bo dużo tych rzeczy które tam uczą jest bardzo przydatnych i dochodowych, ale jak się jest prawdziwym maniakiem komputerowym który potrafi to wszystko ogarnąć.

 

Narzekam na studia z tego względu, że są oderwane od rzeczywistości. A dokładniej od czasu, o kilka dekad.

 

Nie chodzi nawet o to, że grafika komputerowa w wydaniu akademickim to krzywe Beziera i kąty Eulera. Takie rzeczy są zapewne przydatne, ale dla ludzi, którzy już przed studiami pracują w wielkich firmach przy zaawansowanych projektach, a studia informatyczne to dla nich uzupełnienie.

 

Mam na myśli "zwykłych" ludzi, którzy chcieliby się nauczyć programować, a przez cztery semestry zajmują się listami dwukierunkowymi, które od lat są w STLach/czymś tam. Mam na myśli ludzi, którzy chcieliby zająć się sprzętem, a na uczelni spotykają się z układami wyjętymi z ZX Spectrum. Mam na myśli ludzi, którzy chcieliby pójść w sieci, a na uczelni zajmują się wysyłaniem SMSów za pomocą modemów. Czyli podsumowując - wszystko tak czy siak na własną rękę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

może i częściowo tak, jak słyszę czasem od rodziców co mają dzieci w wieku szkolnym, studenckim jak się jarają, podniecają tym że ich dzieci się dobrze uczą lub wkurzają tym że nie za dobrze to mnie to mierzi, że głównie pod tym kątem patrzą na swoje pociechy no i próbują leczyć np dobrą nauką dzieci swoje kompleksy czy niepowodzenia życiowe. A później się okazuje że to dziecko które źle się uczyło w wieku 25-30 lat ma rodzinę i zbudowało własny dom, podczas gdy jego rówieśnicy kujony ciągle studiują lub są na stażach.

 

dokładnie .

podpisuję sie pod tym rekoma i nogami , a jako ,że mam 6 letniego Syna , nie zamierzam leczyć swoich kompleksów i słabości jego szeroko pojętą edukacja i mega osiągami . To jego życie i jego bajka . ja mu pomoge na ile będę umiał i pouczę, ale to on sam będzie odpowiadal za siebie i swoje wybory. Chciałbym tylko by wyrósł na dobrego Chrześcijanina.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dokladajac cos to Waszych postow to tak... teraz to chyba najbardziej oplaca sie isc na psychiatrie i leczyc potem tych ludzi, ktorzy musieli byc kiedys idealnymi dziecmi i po studiach nie beda miec pracy

4 jezyki i problemy emocjonalne, dzieki mamo.

zaznaczam ze jestem przeciwna zwalaniu winy na wszystko dookola, ale stan rzeczy troche tak wyglada. masz byc robotem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sorow...ale ja nie do końca to czaje...Zrezygnowałeś ze studiów bo są elitarne...i poszedłeś na informatykę do policealnej, po czym nie masz nawet papierka?... Nie wiem na jakim ty uniwerku studiowałeś...ale bądzmy poważni. Studia nie polegają na nauce :smile: ... jeśli jesteś w stanie sie przekulać to w czym problem? Możesz spotykać ludzi, chodzić na piwo itd... itp... To tez jest chyba po prostu fajne. Byc na studiach...

Poszedłem na studia po informatyce w policealnej i po reklamie w policealnej.

Akurat w tej szkole gdzie poszedłem, studia polegały na nauce i poziom był taki, że z połowy przedmiotów, samo zdanie na trójkę wymagało bardzo dużo wysiłku. W końcu na trzecim semestrze straciłem stypendium bo miałem warunek z analizymatematycznejialgebryliniowej i zaczęło mi iść coraz gorzej bo nie miałem pieniędzy do wydawania i coraz gorzej się czułem z powodu rzeczywistości.

W końcu nie zdałem, odpadłem od projektu stypendialnego ale jeszcze próbowałem powtarzać semestr zaocznie. W końcu i nie zdałem i musiałem odejść z powodu braku kasy na opłaty semestralne.

Ludzi nie mogłem spotykać bo byłem jedyną osobą która nie dojeżdża autobusem z jakiegoś zadupia.

 

To gadka o zmarnowaniu to jest plecenie 3 po 3...no błagam cię. Jeśli tak na to patrzeć, to ja byłem zmarnowany w przedszkolu, podstawówce, liceum i na studiach..nigdy sie nie uczyłem i dla tego od czasów liceum byłem zawsze najgorszy, albo jeden z najgorszych...ale jednak jakąś tą inteligencje mam i jełsi sie nią wykazywałem to nie ma bata żeby nie przejść...i tak samo jest potem w życiu. O jakim ty zmarnowaniu mówisz?

Normalnie, problemy z chodzeniem do szkoły i ze wszystkim po mobbingu, poza tym ciągle schemat typu:

Pouczyć się, widzieć, że prole nie nadążają, olać naukę i potem nigdy nie nadrobić.

 

Sorrow,
Głównym celem czytania książek nienaukowych jest rozrywka. Naukowych zresztą też :P .

Widzę, że masz z tym problem i niestety Twój problem przekłada się na niższą popularność czytania i tym samym mniejsze szanse dla pisarzy na zarabianie na życie pisaniem.

 

no moze byc taką rozrywką jaką jest granie na play station a moze yc taką rozrywką jaką jest rozwiazywanie łąmigłówek. no nie wiem o czym rozmawiamy kiedy siedzimy w temacie szkoły

Szkoła najpierw powinna uczyć czytać i wyrobić nałóg czytania a potem dopiero rozkiminiać schizy romantyków, pozytywistów i tym podobnych.

 

Mam na myśli "zwykłych" ludzi, którzy chcieliby się nauczyć programować, a przez cztery semestry zajmują się listami dwukierunkowymi, które od lat są w STLach/czymś tam. Mam na myśli ludzi, którzy chcieliby zająć się sprzętem, a na uczelni spotykają się z układami wyjętymi z ZX Spectrum. Mam na myśli ludzi, którzy chcieliby pójść w sieci, a na uczelni zajmują się wysyłaniem SMSów za pomocą modemów. Czyli podsumowując - wszystko tak czy siak na własną rękę.

Od tego powinny być technika i policealne ale nie są wystarczająco wyspecjalizowane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szkoła najpierw powinna uczyć czytać i wyrobić nałóg czytania a potem dopiero rozkiminiać schizy romantyków, pozytywistów i tym podobnych.
moja lewacka część ciała nie potrafi tego czytać ze spokojem. jak chcesz wyrobić nałóg czytania? metodą klikerową ( psy sie tak uczy w oparciu o behawioryzm )? mechaniczna pomarancza ale na odwrot... ? mowi sie odwrotnie... ze kazde dziecko ma ciekawosc... pytanie co robic zeby jej nie stępic...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szkoła najpierw powinna uczyć czytać i wyrobić nałóg czytania a potem dopiero rozkiminiać schizy romantyków, pozytywistów i tym podobnych.
moja lewacka część ciała nie potrafi tego czytać ze spokojem. jak chcesz wyrobić nałóg czytania? metodą klikerową ( psy sie tak uczy w oparciu o behawioryzm )? mechaniczna pomarancza ale na odwrot... ? mowi sie odwrotnie... ze kazde dziecko ma ciekawosc... pytanie co robic zeby jej nie stępic...

Normalnie, dając im do czytania rzeczy które są ciekawe dla dzieci i młodzieży. Mój kuzyn przez szkołę nienawidził czytać. Dopiero polubił jak odkrył fantastykę.

W przeciwieństwie do niego Ja zacząłem od komiksów a potem westernów i książek podróżniczych i czytałem dużo od początku podstawówki. Lektur w szkole średniej przeczytałem chyba mniej niż 10.

 

Ja nawet nie wiem czy te książki co są lekturami były w ogóle skierowane przez pisarzy do dzieci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorrow, a moze jakbym w szkole przerabiala np wspomnianeogo juz Czarnoksieznika z Archipelagu to wcale bym go juz nie lubila?

szkola nie bedzie utopią, chce zeby stawiala wymagania. tylko niech nie bedzie xrodlem problemow emocjonalnych wynikających np z narcyzmu nauczycieli , z wladzy nauczycieli.. jak ktos nie ma piatek to wciskają go w ramy debila co jak wiadomo jest nonsensem itp itd...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Autodestrukcja, sorry, nie czytalem. To pierwsze, co przyszlo mi do glowy ;)

 

 

------------------------------------------

To jeszcze inaczej- opisze to od siebie. Bedac w przedszkolu nienawidzilem czytac, skladanie tych dziwnych znaczkow doprowadzalo mnie do szalu, nudzilo mnie to. Jednak w tym okresie zdalem sobie sprawe, ze kazdy przedmiot w okolo mnie jest zrobiony ludzka reka, to mnie fascynowalo, ludzi, ktorzy umieja tak "rzadzic materia" uznawalem w swojej malej glowce za bogow. Zaczely pasjonowac mnie samoloty, rakiety, samochody. Tylko, ze, o ile rozumialem odrzut rakiety, to nie rozumialem, dlaczego samochod jezdzi. I TAK SIE ZACZELO :mrgreen:

Cel (zrozumiesz cos, co Cie pasjonuje) + narzedzie (literowe znaczki)= poznanie. I tak o to w moje lapki wpadlo chyba 100 autoswiatow z szopy, a schemat silnika czterosuwowego w encyklopedii byla dla mnie jak objawienie :pirate:

Pol roku pozniej, juz 1 w klasie, czytalem najlepiej z grupy. Uwazam, ze to szczegolnie odnosi sie do chlopcow, kolektywny system norm nauczania i 3xZ naprawde skutecznie zabija chec zdobywania wiedzy, indywidualizm.....

Pamietam, ze w podstawowce moj best friend, z ktorym non-stop sie klocilismy o jakies ciekawostki naukowo-techniczne, byl tak samo znudzony szkola, jak ja. Najgorsze bylo to, ze jak szlismy sadzic spory, kto ma racje, to ta idiotka z klas 1-3 nie wiedziala co nam odpowiedziec :pirate:

Zamiast tego wkrecano nam jakies czytanki, nie moge tego pojac, dlaczego dla dzieci przeznacza sie taki infantylizm w momencie, gdy najlepiej chlonie sie wiedze, gdy jest sie tak ciekawym swiata....

 

Moglbym duzo jeszcze napisac, ale oczywiscie mi sie nie chce. Krotki wniosek: nacisk na wyciagniecie naturalnych sklonnosci i zainteresowan juz od mlodych lat, zmniejszenie grup, bardziej indywidualne podejscie do kazdego dzieciaka.

Teraz przeczytalem posty carlosbueno- zgadzam sie w 100%.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorrow, a moze jakbym w szkole przerabiala np wspomnianeogo juz Czarnoksieznika z Archipelagu to wcale bym go juz nie lubila?

A to od razu trzeba wszystko przerabiać, analizować, nie można zwyczajnie przeczytać? Czy jak były lekcje czytania to jak dzieci dukały zdania to też musiały je potem analizować?

Szkoła oprócz uczenia składania literek też ma za zadanie szerzenia czytelnictwa. Jak na razie to je niszczy.

 

W sumie to jedyne lektury które dobrze wspominam to Plastusiowy Pamiętnik i Opowieści o Pilocie Pirxie. Po przeczytaniu tego ostatniego do na Polski przeczytałem w ciągu roku chyba 3/4 tego co napisał Lem.

 

tylko niech nie bedzie xrodlem problemow emocjonalnych wynikających np z narcyzmu nauczycieli , z wladzy nauczycieli.. jak ktos nie ma piatek to wciskają go w ramy debila co jak wiadomo jest nonsensem itp itd...

To też. Spotkałem kilka nauczycielek które w ogóle nie powinny uczyć.

 

Autodestrukcja, sorry, nie czytalem. To pierwsze, co przyszlo mi do glowy ;)

 

 

------------------------------------------

To jeszcze inaczej- opisze to od siebie. Bedac w przedszkolu nienawidzilem czytac, skladanie tych dziwnych znaczkow doprowadzalo mnie do szalu, nudzilo mnie to. Jednak w tym okresie zdalem sobie sprawe, ze kazdy przedmiot w okolo mnie jest zrobiony ludzka reka, to mnie fascynowalo, ludzi, ktorzy umieja tak "rzadzic materia" uznawalem w swojej malej glowce za bogow. Zaczely pasjonowac mnie samoloty, rakiety, samochody. Tylko, ze, o ile rozumialem odrzut rakiety, to nie rozumialem, dlaczego samochod jezdzi. I TAK SIE ZACZELO :mrgreen:

Cel (zrozumiesz cos, co Cie pasjonuje) + narzedzie (literowe znaczki)= poznanie. I tak o to w moje lapki wpadlo chyba 100 autoswiatow z szopy, a schemat silnika czterosuwowego w encyklopedii byla dla mnie jak objawienie :pirate:

Pol roku pozniej, juz 1 w klasie, czytalem najlepiej z grupy. Uwazam, ze to szczegolnie odnosi sie do chlopcow, kolektywny system norm nauczania i 3xZ naprawde skutecznie zabija chec zdobywania wiedzy, indywidualizm.....

Pamietam, ze w podstawowce moj best friend, z ktorym non-stop sie klocilismy o jakies ciekawostki naukowo-techniczne, byl tak samo znudzony szkola, jak ja. Najgorsze bylo to, ze jak szlismy sadzic spory, kto ma racje, to ta idiotka z klas 1-3 nie wiedziala co nam odpowiedziec :pirate:

Zamiast tego wkrecano nam jakies czytanki, nie moge tego pojac, dlaczego dla dzieci przeznacza sie taki infantylizm w momencie, gdy najlepiej chlonie sie wiedze, gdy jest sie tak ciekawym swiata....

 

Moglbym duzo jeszcze napisac, ale oczywiscie mi sie nie chce. Krotki wniosek: nacisk na wyciagniecie naturalnych sklonnosci i zainteresowan juz od mlodych lat, zmniejszenie grup, bardziej indywidualne podejscie do kazdego dzieciaka.

Teraz przeczytalem posty carlosbueno- zgadzam sie w 100%.

Ja byłem maniakiem paleontologii. Niestety nie znałem nikogo innego kto by się tym interesował.

No, ale dla mnie to jest główny powód żeby oddzielać dzieci uzdolnione. Żeby od małego były wśród pasjonatów a nie wśród ludzi, którzy nie mają ciekawości życiowej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorrow, a moze jakbym w szkole przerabiala np wspomnianeogo juz Czarnoksieznika z Archipelagu to wcale bym go juz nie lubila?

 

Może byś go nie lubiła, ale to nie o to chodzi... jego wartość jest moim zdaniem 100 razy wieksza niż krzyżaków, czy innych książek i do tego nie jest długa lekturą...

W skrócie... Tam bohater w pewnym momencie uwalnia "cień"...Cień pochodzi nie z naszego świata i bedzie ścigał bohatera, aż go dopadnie i przejmie nad nim kontrolę...dodam że u Junga cień, to "cienista strona naszej psychiki" i to właśnie ta część odpowiada za wszelkiego rodzaju zaburzenia/choroby. w książce jest oddany charakter energetyczny tej cześci nas samych, która jest paradoksalna...nie ważne

Bohater postanawia uciec na koniec świata, żeby ów cień nie miał żadnej szansy na kontakt z kimkolwiek( metafora ucieczki od świata,z powodu kompleksów, wstydu, poczucia niższości urazówitd...)taka emigracja wewnętrzna.... na sam koniec bohater pokonuje ów cień, nazywając go swoim imieniem...co jest metaforą poznania siebie, akceptacji. Robi to wraz ze swoim toważyszem/przyjacielem co jest metaforą konieczności otworzenia sie emocjonalnego itd...itp... Tu nie chodzi o lubienie tego. Omawiając taką krótką, książkę fantasy gdzie pojawia sie smok(też symbolika) możesz przemycić ogromną ilośc informacji...możesz sie podeprzeć opisami psychologicznymi, innymi podobnymi historiami, legendami, zdrowym rozsądkiem... i pokazać, że w książkach można znależć inspiracje, opisy naszych problemów z którymi sobie nie radzimy itd...A mamy krzyżaków, że Jagienka to, że krzyżak tamto i co z tego?....

 

http://www.youtube.com/watch?v=cxnC4XYD6Jk

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zujzuj,

ale ja sie z Tobą w zasadzie zgadzam.. ;)

Ja nie jestem przeciwna czytaniu Czarnoksiaznika z Archipelagu w szkole. Moze to faktycznie najlepszy sposob zeby rozbuzac jakas wrazliwosc czy cos.. I spoko metafora cienia jest prosta i zeczywiscie sensowna. Wiec ok.

Sienkiewicza uwazam za mistrza piora... wylacznie, nie bylam wstanie czytac jego ksiazek z racji braku sensownej dla mnie tresci. Ale jak czytam o plunnej nowoczesnosci Baumana przypominają mi sie jako antyteza Chlopi...Jak czytam Goffmana ( kolo od zachowan homo sapiens jakby co, socjologowie wiedza )mysle tez o Gombrowiczu.. Cenie takie ksiazki... z ktorych wynika coś co sie sklada w calosc potem z czyms innym :P;p maja jakas mysl z ktora mozna sie zgadzac albo nie :) pokazuja jakies prawa.

mozna powiedziec ze jesli interesuje mnie humanistyczna paplanina to dla mnie moze mają wartość ksiazki w ktorych mozna znaleźć nawiazanie...a kto inny tego nie potrzebuje. zamknihmy to w dziale ,,human" i juz. Ale moze jest przeciwnie. W dobrych ksiazkach, nawet fantastycznych mozna sie doszukiwac PRAW.. jak w przyrodzie... opisu zachowan. Pytanie tylko czy kogos interesuje czlowiek. I literatura wlasnie wychodzi z obserwacjami takich praw nie wymagając ani zajmowania sie socjologią ani niczym innym.

Moze jak ktos sie zajmuje fizyką kwantową to nie ma czasu na ludzi wiec mu to nie potrzebne... :D Ale milo jest dostrzec ze spostrzezenia fizyki czy raczej koncepcje tak jak np. taka swierzynka ( choc jakby spojrzec to stara bo XXwiek) ze nie wazny jest obiekt ale relacja, przekladają sie tez na humanistyke i sztuke...

nie wiem jaka z tego wynika puenta.. dzisiejsze niedomowienia zwalam na pogodę :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytaliscie psychologie kwantowa Wilsona? Po przeczytaniu tej ksiazki jest jak po kwasie. Nic juz nigdy nie bedzie, jak dawniej :twisted:

A nie jest wcale trudna, tylko trzeba czytac uwaznie, i z wyobraznia. Jakby kto pytal, wisi na chomiku w pdf'ie :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×