Skocz do zawartości
Nerwica.com

"zawsze mili ludzie" vs nerwica


nerwa

Rekomendowane odpowiedzi

wykończony, ale czekaj.. bo Ty piszesz tak, jakby ten brak byl przyczyną wszelkich stanów, tak? A przeciez czesc rzeczy moze sie brac z tego, ze ktos np. mial ciezkie dziecinstwo, przezyl jakas traume itd. Nie? Czy myslisz, ze po prostu zawsze jest zaburzenie np. dopaminy i gdy ktos ma dodatkow jakis "incydent" w zyciu to to się dokłada do tego wszystkiego?

 

I jak w takim razie zapatrujesz się na leczenie terapeutyczne? Czy zmianą mysli i zachowania mozna zmienic poziom np. dopaminy, serotoniny itp? (bez takich rzeczy typu - aktywnosc fizyczna itd. tylko to co w glowie mozemy zrobic)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hania33, ale wiesz leki złe nie są - one maja za zadanie pomóc, tylko mi chodzi o to, ze jakby przewaznie to nie jest kwestia, ze podniesie sie dopamina i juz cale zycie nagle bedzie dobrze (jak masz jakies tam problemy w sobie). Przynajmniej ja tak uwazam. A mam wrazenie, ze niektorzy myslą, ze te leki "leczą" na zasadzie antybiotyku. Dla mnie zawsze leczyły tak jak leki przeciwbólowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nerwa,

 

Wlasnie wg. mojej wiedzy przyczyna czysto organiczna (np. ze mozg rozwalony i nie jest w stanie produkowac czegos), to jest znikomy procent - i wtedy jedyne wyjscie to jechanie na lekach caly czas i tyle.

Ale znaczna wiekszosc (co potwierdzila ostatnio moja psychiatra), to objawy wynikajace z problemow emocjonalnych, osobowosciowych itd. I wtedy leki owszem pomagaja, ale jak przestajesz je brac to dalej masz problem (tak jak lek przeciwbólowy przy bólu zęba). Więc leki są dobre żeby przetrwać dzień i jakoś życ i funcjonowac itd. ale wg mnnie nie sa w stanie wyleczyc tak calkowicie - bo do tego potrzebna jest zmiana wewnetrzna jakas (pewnie rozna, dla roznych ludzi).

 

dokładnie tak, stany umysłu nie są redukowalne do stanów mózgu, a już na pewno nie do poziomu neurotransmiterów, choć zachodzi między nimi obustronna korelacja - psychika wpływa na mózg i mózg na psychikę.

 

dlatego wiele zaburzeń nadaje się do leczenia psychoterapią, a nie lekami, które mogą być tylko wspomaganiem, jednak przyczyn nie sięgną.

 

co do asertywności, to też potrafię wyjechać z ryjem, ale właśnie to chore poczucie winy nieraz się pojawia, które wiem, że jest niesłuszne ;/

 

trening z jednej strony, z drugiej sięgnięcie do tych głębszych błędnych wzorców zachowania i odczuwania/postrzegania, w których jest przyczyna.

myślę, że w ten sposób załatwie sprawe.

 

w tej chwili jestem na etapie przełamywania się i pomimo blokad jednak mniej/bardziej udanie staram się pozostać na swoim stanowisku ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wykończony, ale czekaj.. bo Ty piszesz tak, jakby ten brak byl przyczyną wszelkich stanów, tak? A przeciez czesc rzeczy moze sie brac z tego, ze ktos np. mial ciezkie dziecinstwo, przezyl jakas traume itd. Nie? Czy myslisz, ze po prostu zawsze jest zaburzenie np. dopaminy i gdy ktos ma dodatkow jakis "incydent" w zyciu to to się dokłada do tego wszystkiego?

 

I jak w takim razie zapatrujesz się na leczenie terapeutyczne? Czy zmianą mysli i zachowania mozna zmienic poziom np. dopaminy, serotoniny itp? (bez takich rzeczy typu - aktywnosc fizyczna itd. tylko to co w glowie mozemy zrobic)

tak wszystkie uczucia to chemia w mózgu po np terapii zwiększa się ilość wiązań między neuronami

w niektórych obszarach mózgu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wydaje mi się, że cała ta dyskusja o stanach mózgu/ umysłu/ neurotransmiterach sprowadza się tylko do omawiania jednego zjawiska, ale z różnych punktów widzenia. jakikolwiek fakt możemy wytłumaczyć stosując różne teorie, i nie oznacza to, że tylko jedna z nich jest prawdziwa, a reszta - błędna. każda z nich jest oparta na innych założeniach i pokazuje jakąś sprawę z zupełnie innej perspektywy. ;)

 

więc wykończony jako przyszły naukowiec najbardziej przychyla się do teorii z neurotransmiterami w mózgu :yeah:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

socorro,

 

z tego co sobie czasem czytam, teorie redukcyjne, wychodzą zazwyczaj z ujęcia relacji mózgu do umysłu - tematu wymagającego podejścia interdyscyplinarnego, w zakresie jednej tylko nauki np. neurobiologii, a naukowcy opierający się na neurobiologii, naukach obliczeniowych, psychologii empirycznej, cybernetyce itd., oraz badaniach empirycznych z zakresu tych dziedzin, dochodzą do zupełnie innych wniosków, tak samo jak nie twierdzą, że nie ma różnicy pomiędzy miłością a tabliczką czekolady ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

socorro ma rację- to jest po prostu inna perspektywa. Kiedyś profesor od psychologii społecznej stwierdziła na wykładzie, na którym byłam, że wszystkie nurty psychologiczne stosują podobne metody. To dlatego, że nawet jeśli ktoś będzie przyjmował neurobiologiczną teorię depresji będzie chciał podnieść ilość pewnych neuroprzekaźników, ale w dużej mierze będzie to robił metodami, których używa psycholog poznawczy.

 

A co do umysłu i mózgu, są teorie czysto redukcyjne, ale są jeszcze takie, które wychodzą od chemii mózgu, ale przyjmują istnienie pewnych warstw nieredukowalnych ponad nimi. Wszystko zależy od chemii, ale nie wszystko nią jest :)

 

A w temacie- ten artykuł jest straszny. Czuję, jakbym właśnie przeczytała jakieś 10 minutowe dzieło dziennikarki, której nie chciało się nic wymyślać, a miała deadline nad głową. Wykończony dobrze napisał, że w dużej mierze to są skutki. Ewentualnie genetycznie dziedziczone cechy osobowości, które są z tendencją do nerwicy ściśle powiązane. Poza tym nie ma tu żadnych badań pokazujących związek przyczynowy akurat w tę stronę. Takie filozoficzne pitu-pitu- "ludzie mili czują do siebie niechęć"- gdzie jakiekolwiek potwierdzenie? o.o

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wykończony, nie piszę, że nic nie warta, ale, że nie wyczerpuje danego zjawiska.

 

wysłowiona,

"ludzie mili czują do siebie niechęć"- gdzie jakiekolwiek potwierdzenie?

 

jeśli są mili z jakiegoś wewnętrznego przymusu, wbrew sobie, a nie własnego przekonania, to owszem tak się czują.

 

-- 03 wrz 2013, 19:12 --

 

Wszystko zależy od chemii, ale nie wszystko nią jest :)

 

o właśnie coś w tym stylu miałem na myśli i czasem zmianą chemii mózgu, nie usuwa się problemu, a np. doświadczeniem danego wydarzenia.

właściwie to bardzo często tak jest, zależy czy przyczyna jest organiczna czy nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jetodik nie mówię, że to nie jest możliwe. Jednak sama jestem dość miła i uległa, a bardzo dobrze się czuje ze sobą. Dlatego chciałabym zobaczyć jakieś badania, w których pojęcia takie jak "miły" jest odpowiednio zoperacjonalizowane i jeśli tak chce badacz, ma dodatkowe własności na przykład tłumienie złych uczuć ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A w temacie- ten artykuł jest straszny. Czuję, jakbym właśnie przeczytała jakieś 10 minutowe dzieło dziennikarki, której nie chciało się nic wymyślać, a miała deadline nad głową. Wykończony dobrze napisał, że w dużej mierze to są skutki. Ewentualnie genetycznie dziedziczone cechy osobowości, które są z tendencją do nerwicy ściśle powiązane. Poza tym nie ma tu żadnych badań pokazujących związek przyczynowy akurat w tę stronę. Takie filozoficzne pitu-pitu- "ludzie mili czują do siebie niechęć"- gdzie jakiekolwiek potwierdzenie? o.o

 

Tak, ale to dlatego, ze to jest taki zwyczajny artykul, nie zadne tam naukowe wywody. Oni tam zazwyczaj nie opisuja niczego tak dokladnie, nie ma cytowan ani nic - takie tam ciekawostki do poczytania przy porannej kawie.

Ale nie zmienia to faktu, ze mozna by znalezc potwierdzenia pewnie w literaturze.

 

-- 03 wrz 2013, 19:49 --

 

więc wykończony jako przyszły naukowiec najbardziej przychyla się do teorii z neurotransmiterami w mózgu :yeah:

 

heh :) a ja sie zajmuje wlasnie naukowo badaniami mózgu. Chociaz akurat wlasnie nie neurotransmiterami :(

 

-- 03 wrz 2013, 19:53 --

 

Jeszcze np. jest sprawa fobii, gdzie nie da się tego zdaje się wytlumaczyć neurotransmiterami, prawda? Reagujemy na dany obiekt lękiem, tylko kiedy go widzimy. I nie widze powodu, dla którego nie mogloby byc w np. nerwicy lękowej podobnego mechanizmu - tzn. inny, ale tez wywodzacy sie z przeszłych doswiadczeń czy jakiegos tlumienia emocji itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×