Skocz do zawartości
Nerwica.com

syn alkoholika będzie taki sam??


OceanSoul

Rekomendowane odpowiedzi

jestescie mlodzi to mozecie jeszcze wierzyc w bajki

wydaje mi się, że nie wiesz ile mamy lat i nie wszyscy wypowiadający się tutaj są młodzi

 

Ale życzę ci, żeby twoje przepowiednie ci się ziściły ;)

Bo raczej nie wpłyną na już dobrze fukncjonujące związki. Nawet na forum takowe mamy, więc nie trzeba daleko szukać.

 

-- 10 sie 2013, 15:02 --

 

Myślę, że nie ma w sumie co dyskutować z zimą i karmić trolla.

Sama napisała w swoim wątku, że nie lubi ludzi i cieszy się jak ktoś ma gorzej. Więc tak umieramy z nieszczęścia, o nie nigdy nie będę w stanie stworzyć udanego związku i będę po wieki nieszczęśliwa, ach jak mi źle! Wystarczy? Już ci lepiej? No to idź hejtować gdzie indziej, bo widzę że próbujesz się odegrać na innych za reakcję na twój post, ktory fajnie że Monar przytoczyła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przeciez to wy hejtujecie mnie za to ze mam inne zdanie. co niektorzy po prostu wyzywaja sie tutaj, bo nikt ich nie slucha w realu.

a Ty nie pouczaj ze mam czytac ze zrozumeiniem, bo sama nic nie rozumiesz z tego co pisze.

zeby mi dokopac wyciaga się na swiatlo dnia moje poprzednie posty. tak sie wlasnie zachowuje ktos niedojrzaly dla ktorego punktem honoru jest zgnębić kogos na forum. na pewno nikt dorosły.

poczekaj to zobaczysz za kilka lat co sie stanie z tymi zwiazkami dwóch DDa, za jakies 10-15 lat np.;jesli tyle przetrwaja.

a Ty mi hejterko nie zycz źle, tylko dorosnij. widac ze tyle w tobie zawisci, ze moze zasluzylas na swoj los po prostu.

i o jakich przepowiedniach mowisz?! ja na partnera nigdy nie wybieralam kogos z patologicznej rodziny. a ze Ty wybierasz, no coz moze nie masz nic do zaoferowania poza DDa.pepek swiata po prostu, zero luzu i dystansu do siebie. nawet nie potrafisz dyskutowac z kims o odmiennych pogladach. nie dziwie sie ze spedzasz tyle czasu na forum.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

OceanSoul zazwyczaj po hmm..kilku spotkaniach czegos na ten temat mozna sie dowiedziec.juz sam fakt, ze zalozylas ten watek swiadczy o tym ze masz watpliwosci. ja tylko wypowiadam swoje zdanie.pokazcie mi zwiazek gdzie dwoje partnerow jest DDA z dłuzszym stazem ... generalnie większość DDA jest samotna, bo ma nierealne oczekiwania wobec partnera...

jeszcze moze zalezy jaki zawod Twoj facet wykonuje, czy jest wyksztalcony np...najszybciej w nalog popadają prości ludzie, ktorzy mają bardzo prosty mechanizm działania. alkoholizm jest dziedziczny mimo ze nowa szkola stara sie udowodnic ze nie jest. zwlaszcza w drugim pokoleniu- jesli np. dziadek byl rowniez alko.no i mężczyźni sa bardziej podatni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zima, oboje jesteśmy 12 lat razem, oboje pokiereszowani. Od trzech lat wiemy jak to się nazywa DDD/DDA.

Wiedza tylko poprawiła nasz związek. Zanosi się na więcej lat.

Generalnie, to jest różnie. Niektórzy wchodzą w związki toksyczne, przemocowe, alkoholowe, niektórzy szukają spokoju i partnerstwa. Da się żyć, nie ma co siać lęku i sprawdzać każdego partnera do siódmego pokolenia wstecz. Tu i teraz! Jeżeli ojciec był alkoholikiem to syn nie musi. Może jak każdy popaść w uzależnienie ale to jest widoczne od razu. Piwko przed telewizorem, na gorąco, na zimno, na kaszel, na pierdnięcie, bo poniedziałek. Zawsze znajdzie sobie okazję.

Nie oceniajmy ludzi przez pryzmat ich rodziców, ani przez pryzmat dysfunkcjonalości rodziny. Każdy jest indywidualny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Flea to co piszesz jest pokrzepiajace. ja wiem ze jestem odbierana skrajnie, ale taki mam styl- bezpośredni...

ja by sie po prostu bała. wiem jak ten problem wyglada i wiem ze nigdy nie pozwolę sobie na przemoc ze strony partnera. dlatego stosuje chirurgiczne cięcia...zawsze.

a czy Wy nigdy nie macie np. tak ze w pewnym momencie jedno z Was sie oddala..jakby jest nieobecne i pochłoniete sobą?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zima, ha ha ha! Dokładnie tak jest.

Wszystkie znajomości po kilku latach cięłam nożem. Jak był za blisko - ciach!

Z tym pochłonięciem sobą... To tak, że jak druga połówka ma swoje zainteresowania, pasje, znajomych to my to odbieramy jak bezpośredni atak i zagrożenie. Dlatego pomalutku jak bluszcze otaczamy partnera, uzależniamy, dajemy poczucie własnej ważności w związku a zapominamy o sobie. Ja nie mogę sobie miejsca znaleźć jak on wychodzi (jestem w trakcie pracy nad tym - wyszedł z kolegami i świat się nie zawalił).

Złoszczę się na siebie, że mam czas wolny a siedzę w oknie i czekam aż wróci po czym robię awanturę za byle co. Jakoś uwagę trzeba odwrócić. Powoli walczę z tym i znajdę sposób na siebie ( bo do tej pory myślałam, że to na niego trzeba znaleźć na niego).

Każdy musi mieć czas dla siebie i swoich rzeczy. A mi na przykład jest trudno żyć bez poświęcania się i dogadzania innym własnym kosztem. Ale już niedługo... :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a czy Wy nigdy nie macie np. tak ze w pewnym momencie jedno z Was sie oddala..jakby jest nieobecne i pochłoniete sobą?

W sumie to nie wiem. Teraz nie zauważam takich rzeczy. Kiedyś parę ładnych lat temu faktycznie może coś takiego odczuwałam, ale udało mi się jakoś tego przeświadczenia wyzbyć przez to, że ja też mam swoje sprawy.

 

Dlatego pomalutku jak bluszcze otaczamy partnera, uzależniamy, dajemy poczucie własnej ważności w związku a zapominamy o sobie.

No zapominanie o sobie dobre na pewno nie jest. Niektórzy zbyt mocno skupiają się na partnerze, na kontrolowaniu tego, co robi, jak się zachowuje i, co chyba najgorsze, złym interpretowaniu tego jego zachowania. Np. zapada cisza i od razu jakieś myśli krążą po głowie, w stylu, chyba jest zły. Ale to nie jest reguła. Ja nad tym pracuję, bo u mnie często emocje brały górę. Nie potrafiłam ich utrzymać na wodzy. W tym wypadku też pomogło mi znalezienie sobie, albo inaczej, powrót do swoich pasji i rozwijanie zainteresowań, dalsze kształcenie itp. Każdy ma gorszy dzień, ale staram się nie mieć czasu na wkurzanie.

 

Powoli walczę z tym i znajdę sposób na siebie

W tym wypadku chyba trzeba "winę" za awantury i spięcia rozłożyć po obu stronach. Dawno temu uważałam, że to ja jestem bidna i nieszczęśliwa i że to partnerzy robią mi pod górę. Tymczasem prawda jest taka, że czasem moje reakcje po prostu nie były adekwatne do problemu. O ile ten problem w ogóle był. To samo z drugiej strony. Mój sposób "na siebie" wygląda tak, że kiedy czuję nadchodzącą falę złości, albo widzę że zbiera się we mnie nadmiar negatywnych emocji, narzekania, pytam siebie samą, czy ta sprawa naprawdę jest aż tak przekichana, żeby się o coś takiego wkurzać. Samo to pytanie siebie, o emocje, pomaga się wyciszyć i często konflikty są duszone już w zarodku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rebelia, ja złość rysuję i wtedy wiem o co mi chodzi. W głowie pojawiają się tak klarowne obrazy i nagle okazuje się, źe chodzi mi zupełnie o coś innego. Że moja złość wynika z innych rzeczy :) a nie z postępowania partnera.

Kontrolowania się oduczam i powoli jest lepiej. Nie mogę mieć wpływu na wszystko i wszystkich :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fajnie, że masz swój sposób na odreagowanie. :) U mnie na ten moment w grę wchodzą tylko myśli i gadanie do siebie, na rysunek często nie mam czasu, bo eskalacja emocji w moim wypadku jest na tyle szybka, że zanim zdążyłabym wyciągnąć pudełko z ołówkami, rozszarpałabym pół miasta :P

 

Ale co kto lubi, ważne żeby pomagało. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wracając do głównego wątku. Jestem synem alkoholika i mam w genach pociąg o wszelkich uzależnień.

Najpierw był to alkohol, od którego końcem, końców się nie uzależniłem.

Problemem natomiast są narkotyki i leki o działaniu narkotycznym.

Może to nie kwestia genów, ale raczej przesiąknięcia patologią, która działa się w domu.

Osoby które są DDA, przynajmniej w moim przypadku z dzieciństwa pamiętają tylko te przykre rzeczy.

Np. ostatnio doszło do rozmowy pomiędzy mną a moją mamą i zeszliśmy na temat czasów, kiedy jeszcze ojciec mieszkał z nami

i ja jej powiedziałem np. o tym, że pamiętam dzień w którym wrócił do domu pijany, a jako że moja mama jest osobą radykalną i impulsywną

zaczęła na niego krzyczeć, a mój ojciec w amoku alkoholowym już nie mógł tego wytrzymać i zaczął ją bić po plecach a ona była oparta rękoma o ścianę i krzyczała pomocy, a ja skulony w kącie siedziałem i płakałem. Gdy jej to przypomniałem, ona powiedziała, że nie pamięta, ja za to pamiętam o wiele więcej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie pamiętam awantur ojca, miały one miejsce jedynie w pierwszej połowie mojego dzieciństwa. Wiem trochę o nich, bo kiedyś jakoś zasłyszałem od matki, ale nie wypytywałem o pełne szczegóły.

 

-- 16 sie 2013, 15:58:42 --

 

Z drugiej połowy dzieciństwa pamiętam sporo (ale też nie wszystko) zarówno chwile przyjemne, jak i nieprzyjemne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oceansoul nie wytrzebisz tego co jest w genach i zadna terapia tego nie zmieni. ale srodowisko ma bardzo duzy wpływ..najwiekszy. a o tym mozna juz zadecydowac samemu w jakim srodowisku sie obracamy.

jak sie widzi w dziecinstwie rzeczy ktorych nie powinno sie widziec to raczej musi to jakos odreagowac...ofiara bardzo czesto staje sie katem, totez jestem zdania ze zeby wyjsc z zakletego kregu nalezy zawalczyc z katem..wtedy sie wie..duzo sie wie.. i rownowaga zostaje przywrocona..

 

-- 16 sie 2013, 19:19 --

 

siedziec na terapii DDa i wysluchiwac historii o 30 paroletnich poranionych dziewicach9(haha), ktore nie wiedza czemu sa same i mezczyzn, ktorzy uzalaja sie ze kazda laska ich wydyma i zostawi no to po prostu stracony czas. a i od czasu do czasu wtrety psycholozki, ktora taki sam czlowiek jak kazdy inny, tyle ze wymysla bzdurne zadania domowe typu opisz swoje dziecinstwo..

no chyba kazdy normalny czlowiek skwituje to smiechem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do terapii, to nie byłem na żadnej. Chciałbym pójść, ale nie dla tego, żeby zrozumieć podstawy swojego zachowania i postępowania w życiu, ale może poznać kogoś ciekawego. Takie głupie myśli mam. Dodatkowo wiem, co robię źle i wiem gdzie to ma podstawy, gdzie jest zakorzenione, po co mi ktoś, kto powie to co wiem już od dawna?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zima, akurat ja się nie zgodzę z Tobą, że terapia jest bezcelowa, bo gdyby tak było, to nie byłoby rzeszy ludzi, którzy jednak po terapii uporali się ze sobą i zmienili się na lepsze. Czasami sami sobie nie damy rady pomóc tak, jak z pomocą kogoś z zewnątrz. Człowiek czasem zupełnie inaczej reaguje, gdy usłyszy dokładnie to samo co myśli od obcej osoby, przynosi to wiekszy skutek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

AmnuM na terapii grupowej w moim miescie jest tak, ze uczestnicy nie moga sie ze soba spotykać po zajęciach...takie widzimisie psycholożki.fakt ze i tak mozna olać ten wymóg..

moim zdaniem bardzo ciezko znaleźć kompetentnego psychologa. a i tak do baby bym nie poszla. bo przewaznie sa malo konkretne i za bardzo sie wzruszają-gratis potrafia byc zlosliwe i wredne. ja nie potrzebowalam zrozumienia- bo to tak jak wzruszac sie nad trupem ze jest martwy.. ja potrzebowalam przywrocenia do zycia..

mój psychiatra się nie ceregieli- wali prosto z mostu -na to i na to nic nie poradzi, z tym da rade sie rozprawic, a to i to pozostaje kwestia nieodgadnioną. przepisal dwie recepty- jedna zapasową na wszelki wypadek jakby ten lek źle dzialal lub nie dzialal w ogole, nr prywatny i zalecenia. asertin mi ponaprawial to z czym przez 20 lat mojego zycia nie moglam sobie poradzic.jasne ze mam problemy, ale kto ich nie ma..

jak terapia to moim zdaniem behawioralno poznawcza.albo hipnoza. czyli wszystko to co skutecznie prowadzi do prania mózgu jak już.

u mnie DDa objawia sie w tym, ze musze miec nowe cele do osiagniecia i lubie uciekac od bliskosci, natomiast wybierac niedostepnych mezczyzn. czuje sie jak łowca zamiast byc króliczkiem, ktorego sie goni...role mi sie poprzestawiały chyba troszkę :D

ale zostawiam to tak jak jest, no bo co..mi z tym ok. gdybym miala to pozmieniac to chyba nie bylabym soba. mialam problemy z emocjami, ale asertin mi je porozwiazywal.

mówię Ci Amnum- jak chcesz kogos poznać zdrowie to zakręć się wśród zdrowych ludzi- na poczatku bedzie ciężko bo i przepaść bedzie przeogromna, ale z czasem sie duzo nauczysz..jak postepowac..i zobaczysz ze oni maja takie problemy jak Ty, ale wiekszosc np nie uwaza tego za problemy i skupia sie na czym innym. no po prostu dla kazdego co innego jest wazne.

a do rozwiazywania problemów z emocjami są leki...:P tak tak leki (nie lęki :P)

OceanSoul a Ty byłaś na jakiejś terapii? i jak wrazenia? moje juz znasz :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zima, zachłysnęłam się kawą. Leki na emocje? Owszem tłumią. Wolę jednak pracować nad sobą bez leków, mniej skutków ubocznych.

 

Wrócę do sprawy genów. Orwellem mi zaśmierdziało trochę. To jak mój ojciec był alkoholikiem to ja też? No błagam... Dziedziczy się skłonność!!! Tak jak skłonność do zachorowania na dane choroby, tu mówimy o ciągotach do uzależnień a nie do alkoholu. No i przede wszystkim nigdy nie ma pewności po kim pula genów się zgarnęła. I nagle szok! W porządnej szanującej się rodzinie dziecko narkoman, bo gdzieś po pradziadku dostał gen uzależnień.

 

Jestem przeciwna klasyfikacji ludzi, dzieleniu ich na podstawie własnych domysłow i przekonań. Dziecko alkoholika jest takim samym dzieckiem jak inne. Tak samo lubi się bawić, jeść cukierki i psocić. To dorośli, megamądrzy dorośli wypaczają obraz dziecka w jego własnych oczach. To przez skostniałe społeczeństwo dziecko powoli zaczyna czuć się gorsze.

Zmieńmy to. Przestańmy patrzeć na siebie i na innych przez pryzmat naklejek na czołach "syn alkoholika" "syn złodziejki" "córka kur...y" .

Caly ten wątek pokazuje jak bardzo boimy się dysfunkcji i inności, że jesteśmy tolerancyjni, otwarci, łaskawi tylko w swoich czterech ścianach. Jak bardzo gardzimy dziewicami z bagażem doświadczeń, jak bardzo pogardzamy ojcem alkoholikiem, jak bardzo uwiera nas własne dysfunkcjonowanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wracając do głównego wątku. Jestem synem alkoholika i mam w genach pociąg o wszelkich uzależnień.

Najpierw był to alkohol, od którego końcem, końców się nie uzależniłem.

Problemem natomiast są narkotyki i leki o działaniu narkotycznym.

Może to nie kwestia genów, ale raczej przesiąknięcia patologią, która działa się w domu.

Osoby które są DDA, przynajmniej w moim przypadku z dzieciństwa pamiętają tylko te przykre rzeczy.

Np. ostatnio doszło do rozmowy pomiędzy mną a moją mamą i zeszliśmy na temat czasów, kiedy jeszcze ojciec mieszkał z nami

i ja jej powiedziałem np. o tym, że pamiętam dzień w którym wrócił do domu pijany, a jako że moja mama jest osobą radykalną i impulsywną

zaczęła na niego krzyczeć, a mój ojciec w amoku alkoholowym już nie mógł tego wytrzymać i zaczął ją bić po plecach a ona była oparta rękoma o ścianę i krzyczała pomocy, a ja skulony w kącie siedziałem i płakałem. Gdy jej to przypomniałem, ona powiedziała, że nie pamięta, ja za to pamiętam o wiele więcej...

 

U mnie jest podobnie. Ojciec nie żyje przez alko. Ja chyba mam skłonności do uzależnień genetycznie, bo od środków nasennych uzależniłem się dość szybko, ale udało mi się z tego wyjść, na dodatek szybciej niż się spodziewałem (dostawałem później placebo).

A od alkoholu trzymam się z daleka. Rozumiem wypicie jednego piwa, dla mnie to maksimum, ale będąc na lekach wolę praktykować całkowitą abstynencję. Bez sensu brać leki i pić alkohol - przynajmniej w moim przypadku nawet jedno piwo skutecznie tłamsiło przeciwlękowe działanie psychotropów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

charakter się dziedziczy..mozna to potraktowac jako fatum bądź mozliwość do rozwijania potencjału...np. pewne cechy sa wzmacniane, a inne negatywne znajduja ujscie w czym innym. system latwy,ale trudno znaleźć coś przy czym będzie sie rozkwitać.

moim zdaniem DDA ma dwa wyjscia-albo znaleźć sobie takie uzaleznienie, które nie bedzie zbytnio destrukcyjne albo wrocic do czasow wczesnego dziecinstwa i zastanowic sie- jaki wtedy byl-ile z tych cech wrodzonych mu umknelo przez traumę, ktore chcialby wskrzesic albo rozwinąć, czyli..jak wrócic do siebie...

moim zdaniem nerwica jako zaburzenie czy tez choroba, zwał jak zwał, to jest nadreaktywność emocji. do tego są odpowiednie leki. leki na emocje :P albo mozna tez probowac zastosowac terapie szokową (i utrwalac ją) np. raz w tyg. skok na bungie, raz miesiacu przejazd tyrolka...ale tak czy siak leki moim zdaniem to najlepsza opcja.

Amnum az mi sie krew gotuje jak czytam, co ogladales i mysle sobie, sorry, co to za matka co pozwala by dziecko bylo swiadkiem takich scen.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×