Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jestem zerem, nie potrafię nic.


Niktita

Rekomendowane odpowiedzi

Tzn.że ja niby nie walczyłem o siebie?,że sobie nie uświadomiłem czegoś? :)...Uważam się za osobę znającą siebie bardzo dobrze..i bardzo szczerym okiem na siebie patrzę..

Nie bierz tak mocno do siebie. ;)

Myślę, że to tak jakby wiedzieć co jest za zamkniętymi drzwiami i bać się je otworzyć, albo nie mieć klucza do tych drzwi.

 

Co do somatyzacji. Ja mam pokrzywkę. Wszystko spoko, spoko i nagle budzę się ze spuchnięta i swędząca twarzą, nogą. Wcześniej miałam omdlenia. :/ leki wprawdzie uspokoiły skołataną głowę i uwolniły od myśli ale po lekach pokrzywka nabrała rozmiarów plagi, a omdlenia szalały sobie jak chciały. W tej chwili nie padam i nawet w głowie mi się nie kręci. Za to pokrzywka robi sobie co chce :)

Ale nie wszstko na raz . Z dnia na dzień odzyskuję wolność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bycie niezaradnym i słabym zrzucają na wszystkich oprócz siebie i mieliby racje gdyby człowiek nie miał siły woli, ale ma i może zmienić swój los.

 

Szczere spojrzenie na moje życie wystarczyło bym zrozumiał, że jestem pizdą. Nigdy szczerze nie walczyłem i to jest przyczyną moich problemów, a nie choroby zdiagnozowane przez psychiatrę.Choroba jest tylko konsekwencją.

 

Oczywiście są choroby psychiczne mające podłoże czysto biologiczne, ale to promil wszystkich współczesnych zaburzeń.

 

Częściowo się z tym zgadzam, ale co w przypadku nerwic, zaburzeń psychicznych, które owszem, wynikają z braku walki, nagromadzenia sobie problemów, wytworzenia negatywnych schematów, ale odciskają tak negatywny wpływ na codzienne funkcjonowanie i wykonywanie prostych czynności, że bez leków ani rusz? OK, można się wziąć w garść, ale pokonać w ten sposób objawy somatyczne, często tak upierdliwe, ze żyć nie można? Ile czasu by to zajęło? A rzeczywistość nie pozwala na to, żeby podrasować sobie psychikę leżąc sobie gdzieś na hamaku w ciepłych krajach.

 

Ciężko mi powiedzieć co zrobić w takim stanie, bo nigdy nie było ze mną tak źle. Miałem co prawda depresje, stany apatii, nerwice lekową, myśli samobójcze, może i nawet paranoję. Myślałem, że wszyscy wiedzą, że coś ze mną nie tak :) Po prawie rocznej psychoterapii, pod koniec, gdy wreszcie zacząłem być szczery, babka z satysfakcją na twarzy mówi do mnie; masz paranoję. Po wyjściu chciało mi się śmiać i płakać jednocześnie i to dosłownie. Później zrezygnowałem; nie wiem czy z powodu urażonej dumy, bo miała rację czy przez to, że mnie przejrzała, rozgryzła moją grę.

 

Rozpisałem się nie na temat, ale mniejsza z tym. Ja akurat mam ambiwalentny stosunek do leków. Brałem przez dłuższy czas xanax i coś bardzo mocnego przez miesiąc i nic mi to nie dało. Może trochę mnie ogłupiły i wyrównały stan. To wszystko. Więc kto chce niech bierze, ale same leki nie rozwiążą problemów. Kiedyś czytałem, że leki pokazują inną rzeczywistość, pokazują, że można żyć inaczej. Może tak jest i leki pomagają, ale chyba tylko przy na prawdę słabych schorzeniach/problemach no i oczywiście gdy przyczyna leży nie w psychice a w biologii.

 

U mnie przyczyną tego wszystkie jest wysoka wrażliwość i głębokie, refleksyjne spojrzenie na świat oraz oczywiście nie walczenie z lękami, problemami, zwykłe tchórzostwo. Buzujące hormony i biseksualizm też miał na to duży wpływ. Miałem momenty gdzie podobali mi się bardziej faceci i myślałem, że jestem gejem. Kiedyś nawet rodzicom powiedziałem; myślę, że jestem gejem, a oni akceptujemy to. Później te momenty mijały i kobiety mi się bardziej podobały. Myślałem sobie uf może to cholerstwo przeszło, tym bardziej, że w necie czytałem, że są takie przypadki. Później znowu, i znowu, ten cykl powtarzał się chyba z 20 razy ;/ Byłem wrakiem. Teraz hormony przeszły, jestem bardziej ustabilizowany, ale inne problemy zostały. Nie akceptuje się całkowicie, ale jest o wiele lepiej. Popatrzyłem jednak na innych biseksualistów i oni jakoś żyją. Dają sobie jakoś radę. I stwierdziłem, że za bardzo się nad sobą użalałem. I byłem zwykła pizdą, dawałem się poniżać i powinien strzelić w mordę albo zmienić otoczenie.

 

Co najśmieszniejsze i najbardziej groteskowe lubię się nad sobą trochę użalać, jestem lekkim masochistą emocjonalnym. Fajnie zrzucić winę na wszystkich :)

 

Ale czasami jak jestem zły czym mam doła dobrze to gdzieś wyładować. Wtedy wszystko wyzywam, później gdy to czytam to śmiać mi się chce, ale to pomaga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli że jak zwykle punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, czyt. doświadczeń i rodzaju zaburzeń. Dla mnie choroba, a właściwie zaburzenie to nie konsekwencja a przyczyna tego, że nie mam jak walczyć. Ile mogłam tyle zrobiłam ale jest taki punkt którego nijak nie przeskoczę i więcej już nie zrobię, bo nie mam do tego, że tak powiem, zasobów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli że jak zwykle punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, czyt. doświadczeń i rodzaju zaburzeń. Dla mnie choroba, a właściwie zaburzenie to nie konsekwencja a przyczyna tego, że nie mam jak walczyć. Ile mogłam tyle zrobiłam ale jest taki punkt którego nijak nie przeskoczę i więcej już nie zrobię, bo nie mam do tego, że tak powiem, zasobów.

No to polecam przeczytać tą historię http://pokazywarka.pl/v2mddo/

 

Są przypadki, że ot tak, bez wyraźnego powodu dostaje się nerwicy albo depresji. To jest największa chujnia, bo tego nie da się wyleczyć w tradycyjny sposób. Nikt nie rozumie tak na prawdę jak działa mózg, świadomość, jak powstają choroby psychiczne, co to jest dokładnie choroba psychiczna. Można starać się szukać logicznych przyczyn, jednak to tylko domysły. Dlatego bardzo łatwo jest symulować zaburzenia (sławny eksperyment ze studentami udającymi chorobę psychiczną), dlatego diagnozy są bardzo niedokładne (u breivika każdy psychiatra zdiagnozował inną chorobę)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Flea - nie brałem do siebie niczego:).Natomiast przykład z kluczem i drzwiami nie pasuje do mnie...

 

Co do somatyzacji: mocne napady paniki zdarzające się często (ostatnio nocą),napady duszności,napady paniki w środkach komunikacji(omg,co ja wyrabiałem kiedyś w autobusie)...I główna rzecz która mnie ostatnio przeraża : to napady duszności kiedy jest silny wiatr (przez to boje się wychodzić w miejsca gdzie jestem pewny,że nie miał bym jakiegoś schronienia przed wiatrem...już kilka razy tak mnie mocno dusiło,że ledwo udawało mi się dojechać,dojść do bezpiecznego miejsca(sklep,lub inne miejsce w którym nie wieje wiatr )...Mam niby stwierdzoną astmę oskrzelową,ale nie do końca...

No i oczywiście ogromna fobia społeczna.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie tylko ty tak masz w życiu . Ale powiem tak szczerze mam rade dla takich osób jak ty. Zamiast sie martwić o swoje życie, przyszłosc.  To wystarczy że znajdziesz sobie zajęcie na całe życie które lubisz i z którym sobie pan poradzi a pewno panu dobrze wyjdzie . Bo tak jest moim przykładem i se z tym radze .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj tam juz gadasz ze nic nie umiesz I nic wielkiego nie osiagniesz bzdury gadasz I tyle napewno masz jakis talent tylko jeszcze tego nie odkryles. Mowia ze talent to jest tylko 10% a reszta 90% to jest masa cwiczen tylko ze talent wspiera musisz odnalesc a pozniej go rozwijac napewno masz jakis talent I jestes w czym dobry. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×