Skocz do zawartości
Nerwica.com

anty DDA - co o tym sądzicie?


lovely

Rekomendowane odpowiedzi

Monar, odpowie Ci na to pytanie. Stosowanie przemocy fizycznej i psychicznej, zmiennosc nastrojow z minuty na minute, awantury o nic, wszystko kreci sie wokol jego/ jej nastroju, ciagle trzeba byc czujnym zeby nie oberwac . Nie chce mi sie wymieniac wiecej

 

No tak. Tylko że takie coś to można wymienić chyba u 100% osób tu obecnych mających przeróżne inne problemy

 

Ja mogę sie pod tym co napisała Cady podpisać w 100%. Powiem więcej. U mnie padało nawet określenie o osobowości psychopatycznej mojej matki....ale w życiu bym nie mówił o jakimś syndromie.

 

Ja rozumiem, że ludzie mają problem i akceptuje fakt że na terapi mogą sobie z nim poradzić. Jednak od strony intelektualnej, uprawnione jest twierdzenie że żadne DDA nie istnieje. A nie że DDA istnieje. To nie jest tylko tak, że ludzie u których w rodzinie nie było kłopotu alkoholowego tez mogliby sie pod tym podpisać. To jest tak, że wśród ogółu ludzi którzy by sie pod tym podpisali pewnie koło 10% to osoby gdzie problemy były ogniskowane wokół alkoholu.

 

To nie tak, że ja mówi, że wy nie powinniście chodzić na terapie, albo że nie macie problemów...ale czy określenie syndrom jest poprawne? Czy DDA od strony naukowej ma jakikolwiek sens?

 

""Zdaniem dr Tomasza Witkowskiego syndromu DDA nie ma i można go opisać jako efekt horoskopowy, gdyż jeżeli przedstawiamy charakterystykę DDA człowiekowi, którego rodzina w ogóle nie miała problemu alkoholowego, to on się zgadza z tym syndromem w takim samym stopniu jak osoby, w których rodzinach problem był"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może powiem tak - Idź pod drzwi swojego sąsiada alkoholika, który stosuje przemoc wobec swojej rodziny, a zwłaszcza wobec swojego 6-letniego dziecka.

Jak się z tym TY czujesz? Przykro Ci?

...

 

To pomyśl co czuje te dziecko, co ono przeżywa.

Całe swoje życie...

 

Nie mam 6 lat, mam 19, i problem alkoholowy nadal istnieje w domu, i ja mam dość, a co dopiero ma począć takie małe dziecko.

Zastanów się co piszesz zujzuj

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monar. Ty mylisz 2 rzeczy. Nad czym ja mam sie zastanawiać, jeśli ty nie zrozumiałeś nic z tego co ja piszę... Ja nie twierdze że owo dziecko jest z tego faktu szczęśliwe. Ja nie twierdze, że nie nadaje sie na terapie, ja nie twierdze że nie ma problemów związanych z życiem dorosłym, które mają swoje miejsce w realcjach z dzieciństwa... Ja twierdze, że to nie jest DDA. Czy jeśli DDA zniknie jako jednostka kliniczna to cierpienia tego dziecka znikną? To nie będzie mogło ono szukac pomocy? Nie. To są dwie różne sprawy. Można iśc tym tropem i pisać o DDR-dorosłe dzieci rozwodników, DDB-dorosłe dzieci blokowisk, DDŚ-dorosłe dzieci sierocińców, DDS-dorosłe dzieci schizofreników, DDN-dorosłe dzieci nerwicowców itd... itp... Wszystkie te sprawy mogą dawac ten sam efekt, ale sie ich tak nie nazywa. Tak samo nie powinno sie wyodrębniać DDA ponieważ jest to część całości...tylko sucha nazwa

 

Jeśli zbiór A zawiera sie w B, to nie oznacza że istnieje tylko A bo została wymyślona nazwa. A tutaj padają określenia że moi rozice zachowywali sie "jak alkoholicy"... Została wymyślona nazwa na zbiór A i jakoby istniał tylko on, a jest to tylko cześć całości dającej te same objawy. Więc od strony intelektualnej nie ma DDA, choć istnieje problem tysięcy ludzi...jednak ten problem nie został stworzony przez alkohol sam w sobie. Alkoholizm jest przeciez wynikiem emocjonalnych deficytów i potrzeb które to tworzą potem jednostke nieprzystosowaną. Jeden sie napije i sie śmieje inny zostaje alkoholikiem i sytuacja jest zupełnie inna. Jeden swoje problemy emocjonalne(które to tworzą problem) topi w alkoholu, inny nie. Jednak ten inny tez wpływa negatywnie w taki sam sposób na dziecko co ten co po alkohol sięga. Tutaj sprawa kluczową jest alkohol, a powinny byc emocje które wyglądają identycznie w nieporównywalnie większej liczbie podobnych rodzin, co w tych z problemem alkoholowym

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zujzuj, ale jakoś trzeba to nazwać, bo coraz więcej ludzi przynajmniej zdaje sobie sprawę z tego, że może szukać pomocy, i ta pomoc jest też już bardziej znana. moja matka alkoholiczka mówi, że jej matka była schizofreniczką i ją biła, i nie określano jej (mojej matki) jako dorosłe dziecko z rodziny dysfunkcyjnej. i ma o to żal, że "teraz to się wymyśla różne rzeczy". a moim zdaniem takie nazwanie DDA/DDD dużo pomaga.

nawet na własnym przykładzie - gdyby nie te nazwy, nie szukałabym pomocy dla siebie, ani dla swojej matki.

 

określenie 'DDA' moim zdaniem jest tak samo ważne jak 'alkoholizm'.

gdyby "alkoholizm" nie był nam znany, to czy nie byłoby alkoholików? no nie byłoby, bo nie byłoby takiego określenia... byliby ludzie, którzy za dużo piją. ale czy to nie to samo, czy to po prostu nie jest uproszczenie?

tak jak z dda, to, że nie byłoby określenia "dda" oznaczałoby, że nie ma dzieci, które miały rodzica alkoholika?

 

moim zdaniem nieważne czy to będzie DDA czy SSA, ważne, że jest coraz bardziej popularne i ludzie wiedzą dzięki temu, gdzie szukać.

 

-- 07 cze 2013, 16:57 --

 

ps. jestem kobietą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W ogóle to nie każdy, kto wychowywał się w rodzinie z problemem alkoholowym będzie DDA. Np. w dzieciństwie mojego ojca z tego, co mi wiadomo, był alkohol i ostra przemoc fizyczna i psychiczna, dziadek bił jego i babcię, no a mój ojciec nawet żadnych lęków po tym nie ma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W ogóle to nie każdy, kto wychowywał się w rodzinie z problemem alkoholowym będzie DDA.

Zawsze będzie, ale nie zawsze każdy musi mieć jakieś większe problemy z tym faktem, że jego rodzic pił, ale dzieckiem alkoholika był, jest i będzie.........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W ogóle to nie każdy, kto wychowywał się w rodzinie z problemem alkoholowym będzie DDA. Np. w dzieciństwie mojego ojca z tego, co mi wiadomo, był alkohol i ostra przemoc fizyczna i psychiczna, dziadek bił jego i babcię, no a mój ojciec nawet żadnych lęków po tym nie ma.

Nie musi miec lekow..jest dorosly. Ale to wcale nie znaczy ze nie ma zaburzen

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze będzie, ale nie zawsze każdy musi mieć jakieś większe problemy z tym faktem, że jego rodzic pił, ale dzieckiem alkoholika był, jest i będzie.........

Tak w ogóle to niekoniecznie dzieckiem alkoholika. Jeśli osoba nadużywająca alkoholu nie uda się do specjalisty, to nie zawsze da się stwierdzić, czy ta osoba jest pijakiem czy alkoholikiem.

 

Nie musi miec lekow..jest dorosly. Ale to wcale nie znaczy ze nie ma zaburzen

Obecnie oprócz tego, że pije i ma wąski zakres emocji, to nie widzę u niego żadnych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi ta cała nazwa DDA też trochę śmierdzi. Cechy są tak rozpisane, że każdy w sobie coś znajdzie, bo nie ma ludzi bez dysfunkcji. Czy to będzie toksyczna matka, czy bijący ojciec, czy alkoholik.

Jedyna dobra rzecz to to, że wkońcu ktoś sie zainteresował tymi dziećmi (dorosłymi), że dzieki DDA dużo się robi w kierunku pomocy dzieciom, które i tak wyrosną na DDA.

Sama chcę się tym zając i w związku z tym zaczęłam studia socjoterapeutyczne.

Szczerze? Ja bym alkoholików (nie ważne czy koniaczek popija czy denaturat) najpierw zrobiłabym im to samo co robią swoim dzieciom. Jak bije, to tak mu wpierniczyć aż zrozumie. Jak gwałci, zamknąć z psychopatami w jednym pokoiku na kilka nocy. Łazi po nocy, to jemu nie dać spać troche aż halunów dostanie. A potem, jak już zrozumienie nadejdzie na terapię. Bo po takich przebojach potrzebowałby na pewno.

Jedynie organoleptyczne sprawdzenie na sobie pewnych działań przyniosło by skutki, bo to że on wie i rozumie...to bujda na resorach. Żałuje... Mam straszny uraz (nie wiem nawet dlaczego) do bydlaków którzy biją swoje dzieci i katują żony (mnie nikt nie bił).

Z jednej strony dobrze że istnieje nazwa DDA, z drugiej jest to trochę nadużywane i każdy siebie pod to podciąga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczerze? Ja bym alkoholików (nie ważne czy koniaczek popija czy denaturat) najpierw zrobiłabym im to samo co robią swoim dzieciom. Jak bije, to tak mu wpierniczyć aż zrozumie. Jak gwałci, zamknąć z psychopatami w jednym pokoiku na kilka nocy. Łazi po nocy, to jemu nie dać spać troche aż halunów dostanie. A potem, jak już zrozumienie nadejdzie na terapię. Bo po takich przebojach potrzebowałby na pewno.

Dokładnie tak jestem z Tobą jak zaczniesz działać to jest nas już dwie :D

Dzisiaj to się tylko rozmawia, przekonuje, wspiera i usprawiedliwia zachowanie chorobą. No cholera jak ktoś jest chory i już o tym wie to idzie się leczyć! Jak ktoś nie chce jego sprawa ale wypad z tej rodziny, społeczeństwa - banicja!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi ta cała nazwa DDA też trochę śmierdzi. Cechy są tak rozpisane, że każdy w sobie coś znajdzie, bo nie ma ludzi bez dysfunkcji. Czy to będzie toksyczna matka, czy bijący ojciec, czy alkoholik.

Może bez sensu jest się rozdrabniać na DDA i DDRR, może lepsza by była po prostu nazwa DDD dla wszystkich dysfunkcji.

 

Szczerze? Ja bym alkoholików (nie ważne czy koniaczek popija czy denaturat) najpierw zrobiłabym im to samo co robią swoim dzieciom. Jak bije, to tak mu wpierniczyć aż zrozumie.

Mojemu ojcu podobno po dzieciństwie, gdy był już starszy zdarzało się uderzyć swojego ojca, gdy tamten był pijany i chciał bić, no i dziadek w końcu zrozumiał, ale mój ojciec zaczął pić. Obecnie mój dziadek już nie jest pijakiem, odzyskał kontrolę nad piciem (pije mało i tylko kilka razy w roku) i nie awanturuje się w ogóle. Poza wąskim zakresem emocji, marudzeniem i lękiem przed chorobami somatycznymi nie widzę u dziadka żadnych problemów z psychiką.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak w ogóle to niekoniecznie dzieckiem alkoholika. Jeśli osoba nadużywająca alkoholu nie uda się do specjalisty, to nie zawsze da się stwierdzić, czy ta osoba jest pijakiem czy alkoholikiem.

 

a co to za roznica dla dziecka? Jemu towarzysza te same emocje przy pijacym rodzicu

Obecnie oprócz tego, że pije i ma wąski zakres emocji, to nie widzę u niego żadnych.

bo i niewiele wiesz o skrzywieniach. Wiesz jak powinien sie zachowywac zdrowy rodzic bez traum dziecinstwa?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a co to za roznica dla dziecka? Jemu towarzysza te same emocje przy pijacym rodzicu

no właśnie.......

 

Obecnie oprócz tego, że pije i ma wąski zakres emocji, to nie widzę u niego żadnych.

prócz tego, że pije i nie ma emocji prócz złości to jest ZDROWY? hello! picie jest złe, nadużywanie alkoholu! zaburzenie to to, że zna i "używa" bardzo mało emocji, a CHOROBA to alkoholizm. on jest cały zaburzony............

 

 

Wiesz jak powinien sie zachowywac zdrowy rodzic bez traum dziecinstwa?

 

JA WIEM!! Serio. Wiem z obserwacji np. moja przyjaciółka ma taką matkę, jaką ja bardzo chciałabym mieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

prócz tego, że pije i nie ma emocji prócz złości to jest ZDROWY? hello! picie jest złe, nadużywanie alkoholu! zaburzenie to to, że zna i "używa" bardzo mało emocji, a CHOROBA to alkoholizm. on jest cały zaburzony............

Często u niego występuje taki stan obojętny, nie złości się często, często też mówi mojej matce, że ją kocha i czule się do niej zwraca, częściej w weekend tak jej mówi, wtedy pije więcej niż w tygodniu. Złość dominowała u niego jakieś 20 lat temu, wtedy był awanturnikiem.

 

-- 08 cze 2013, 15:09:53 --

 

JA WIEM!! Serio. Wiem z obserwacji np. moja przyjaciółka ma taką matkę, jaką ja bardzo chciałabym mieć.

Ja tylko częściowo wiem, co było u mnie normalne, a co nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też czasem zastanawiam się, czy aby na pewno mój dom to zaburzony dom :P

Czasem sobie nawet to tłumaczę wszystko takim tekstem: "Przecież w każdym domu, każdemu czasem zdarza się podnieść głos, kłócić się..."

W końcu jesteśmy ze sobą bardzo długo, non-stop, to prędzej czy później wymiana zdań nastąpi :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monar, każdy dom jest zaburzony, zawsze można coś poprawić i ulepszyć. Ważne jest to jak sobie radzimy dzisiaj z pewnymi emocjami. Znam dzieci alkoholików, które mają totalnie w d.... Co ich ojciec robił, dzisiaj robią swoje, zakładają rodziny i są całkiem szczęśliwe. Nie mają żalu ani nic. Hmm.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Flea, Bywa tak, że nie mają żalu, bo nie mają o co - to, że ktoś pije też nie oznacza wcale tego, że jest "zły" ;)

 

czy ja wiem, czy każdy dom jest zaburzony... nie każdy ma w domu nadopiekuńczego rodzica, rodzica alkoholika, narkomana... bywają normalne domy. w końcu nas dda pyta się o "normalny dom", więc musi taki istnieć. ;)

 

-- 08 cze 2013, 17:41 --

 

acha i tak nawiasem mówiąc, to też kiedyś nie miałam za złe matce tego, że pije. ale miałam problemy ze zdrowiem. dopiero jak coś we mnie pękło i powiedziałam, co dzieje się w domu, to wyzdrowiałam... ale wraz z tym zaczął się żal do matki, ojca, brata, żal do siebie... każdy inaczej reaguje. to, że ktoś sobie radzi i nie mówi o ojcu alkoholiku, nie oznacza, że ten ktoś nie ma z tym problemu.

też jakby tak patrzeć z boku na mnie - to jakoś sobie radzę.

większość tu ludzi jakoś sobie radzi, a mimo to coś ich dręczy, męczy... czegoś im brakuje. czują, że nie dają z siebie 100%. a z drugiej strony myślą o sobie jak o najgorszym ścierwie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też czasem zastanawiam się, czy aby na pewno mój dom to zaburzony dom :P

Czasem sobie nawet to tłumaczę wszystko takim tekstem: "Przecież w każdym domu, każdemu czasem zdarza się podnieść głos, kłócić się..."

W końcu jesteśmy ze sobą bardzo długo, non-stop, to prędzej czy później wymiana zdań nastąpi :P

Mnie wkurza to, że nie potrafię w pełni zrozumieć, co było normalne, a co nie.

 

Czasem też zastanawiam się, czy moje lęki, silny wstyd i silna nadwrażliwość nie są wrodzonym problemem neurologicznym lub neurobiologicznym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mówię, że zaraz zło, ale mało jest osób, które po wejściu w dorosłość nie mają żadnych problemów ze sobą. Wiele niestety nie zdaje sobie sprawy z własnych nerwic natręctw, z powielania utartych schematów, po prostu żyją tak a tak bo tak są nauczone. I nawet nie wiedzą, że można inaczej.

Np moja koleżanka uważa się za mega wyksztalconą, mądrą i pewną siebie, ma piekielną nerwicę natręctw jeżeli chodzi o sprzątanie, pcha sie w patologiczne związki, żyje w/g zasady chłop to chłop, nic nie rozumie, musi chlapnąć kielicha. Jej ulubione powiedzenie : napił się ale się zachował.

A na mnie patrzy jak na kretyna bo ja się terapeutyzuję (no i po co? ), szukam dziury w całym zamiast po prostu żyć.

Tylko, że mi takie życie nie wystarczało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znam dzieci alkoholików, które mają totalnie w d.... Co ich ojciec robił, dzisiaj robią swoje, zakładają rodziny i są całkiem szczęśliwe. Nie mają żalu ani nic. Hmm.

A to tak jak ja. Wyprowadzilam sie z domu, zalozylam rodzine, robilam swoje tyle ze wszystkie skrzywienia wyniesione z domu zabralam ze soba chociaz wydawalo mi sie ze jestem calkiem szczesliwa. Bomba wybuchla wiele lat pozniej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×