Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak to jest żyć z osobą chorą na schizofrenię?


Gość pssyche

Rekomendowane odpowiedzi

Jest mi zle, bo juz nie mam optymizmu ani odwagi. Nie jestem mloda. Corka, jedynaczka, ma zaburzenia schizoidalne a moze nawet schizofrenie prosta. Diagnozuja ja. To oznacza, ze m.in. niezdolna jest to odczuwania uczuc i empatii- wiecie, co to znaczy dla kochajacej ponad wszystko matki-?

 

Jest sama i widze, ze zawsze tak bedzie, ponadto nie radzi sobie z realnym swiatem. Mieszkalam z nia przed mym malzenstwem i tak powinno pozostac - to jej nalezy sie moja opieka. Niestety, wszystko poszlo za daleko i wiem, ze choroba corki, zaistniala po moim slubie, powoduje jej zdecydowana niechec do przebywania z kimkolwiek, i juz nie zmienie faktu, ze chce mieszkac sama i zatraca sie w swej samotni.

 

W szpitalu stwierdzili, ze ma schizo paranoidalna; jej psychiatra podwaza te diagnoze. Cokolwiek ma, na koniec swiata za nia pojde by ja wspierac, jesli tylko mnie nie odrzuci.

 

I tu masz Pssyche, czesc odpowiedzi. Maz jest lagodny a mimo to zle mi z nim. Corka bywa

bardzo trudna i przykra, ale jej wszystko zapominam.

 

Wiec moze decyzja o zyciu ze schizofrenia zalezy po prostu od potegi milosci? Gdy bardzo kochamy, nie myslimy w kategorii "poswiecania sie"- po prostu nie istnieje wtedy inna opcja, nie ma dystansu do obowiazku. Oddanie swego obiadu sprawia przyjemnosc, nie myslimy twoje-moje, nie wkurza, ze ktos zyje z naszej pracy.

 

Od meza oddalam sie stopniowo, nie moge mu wybaczyc zmarnowania mi ostatniej szansy na zwiazek, narazenia na koszmar leku przed samotna staroscia. Na razie to oddalanie to podzial mieszkania- kazdy ma swoj pokoj- i cisza. Grzeczna cisza. Bez pretensji, bo slowa nic tu nie pomoga i nie trafiaja do celu, a brak logiki podwazy kazda moja racje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od meza oddalam sie stopniowo, nie moge mu wybaczyc zmarnowania mi ostatniej szansy na zwiazek, narazenia na koszmar leku przed samotna staroscia.
Dziewczyno, ogarnij się ! Co to za pomysł z tą ostatnią szansą ? :shock: ? dużo czasu spedzam za granicą, i dochodze do wniosku, ze starość zaczynajaca sie w wieku srednim /mysle, ze jestes w takim/ to polska przypadłość. W innych krajach ludzie w tym wieku może nie uwazaja sie za młodych, ale absolutnie nie wplywa to na ich styl zycia. Podróżują, zawieraja przyjażnie i małżeństwa, sa aktywni, randkują, udzielaja sie społecznie i zawodowo... jednym słowem nie rezygnują z niczego. I słusznie zresztą .... bo nie ma powodu. W wieku lat 60 nie szusuje sie juz na stoku, ale jak najbardziej można nauczyc sie pływać np. Nie ma tez powodu rezygnowac z życia seksualnego czy zawierania nowych znajomości, w kazdym wieku jest sie dla kogos atrakcyjnym. Znałam parę -ona lat 70, on 20 lat młodszy... i mieszkali ze soba juz kilkanascie lat, pogratulowac takiej harmonii. Zakotwiczona, starość zaczyna sie w naszej głowie, a co mamy w głowie, zależy od nas :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pare dni nie czytalam, bardzo dziekuje!

Wiem, ze starosc jest (lub jej nie ma) w glowie. W tym rzecz, ze czulam sie trzydziestolatka do slubu a pod wplywem meza poczulam swoje lata (mam niemalo, 58). No i zaniedbalam sie okrutnie. Teraz przynajmniej to probuje odwrocic.

 

Nie wiem, co robic, a pani psycholog powiedziala mi, ze zadnych powaznych decyzji nie mozna podejmowac, nim solidnie nie dojrzeja, i miala racje. Wiec trwam i daje szanse dniom, az cos sie wykluje.

 

A co do samotnej starosci, nie ma lekko. Mozna funkcjonowac towarzysko, jednak pusty dom to dla mnie jak trumna. Tak juz mam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, co robic, a pani psycholog powiedziala mi, ze zadnych powaznych decyzji nie mozna podejmowac, nim solidnie nie dojrzeja, i miala racje. Wiec trwam i daje szanse dniom, az cos sie wykluje.
Podejrzewam, że wiesz co robić... tylko odwlekasz te decyzje, bo czujesz sie odpowiedzialna za pseudo-męża. IMHO niepotrzebnie, on Cię oszukał. A dopóki tej decyzji nie podejmiesz, małe masz szansę na znalezienie sobie nowego partnera... no chyba, ze żonatego ;) ale chyba nie o to Ci chodzi :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie kocham go, ale jest duze przywiazanie, kilka lat co dzien razem. Nielatwo zdecydowac. Skrzywdzil mnie totalnie, ale w kontakcie jest mily, uczynny. No i po takim szoku nie umialabym juz nikomu zaufac, za duzo tego... Wiec wcale nie wiem, czy bym chciaka znow szukac.

Corka wlasnie zawalila kolejne studia i ten gl problem mnie nurtuje.

 

Czy ktos z Was moze slyszal o tym, ze jesli schizofrenik chce studiowac w indywidualnym trybie, uczelnia nie ma prawa mu zabronic-?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm.. jak to jest.. no łatwo nie jest.. ale jeśli chory bierze regularnie leki, to jest w miarę ok, tylko trzeba go pilnować aby brał..

Widzę zmiany u mojego brata odkąd zachorował, ale da się z nimi żyć.

Często ma zmienne nastroje, to najbardziej rzuca się w oczy, sporo agresji do ludzi.

Boi się odpowiedzialności, szybko się załamuje, co skutkuje tym, że często rzuca pracę. Musi mieć pracę w miarę spokojną, tam gdzie nie ma zbyt wielu ludzi.. właśnie taką niedawno znalazł, mam nadzieję, że się utrzyma pod warunkiem, że nie będzie ona zbyt stresująca i przytłaczająca przez nadmiar obowiązków.

 

Nie panuje często nad sobą.. papierosy pali jeden za drugim, mało dba o siebie, jest leniwy.

 

Jest ok, ale do bycia w związku takie osoby raczej się nie nadają...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I znowu jestem sama... :( Zerwałam dzisiaj z chłopakiem. Ten związek nie miał szans. Nie chciał się leczyć... więc co mogłam poradzić? Jest mi smutno, bo dalej go kocham, a być z nim nie mogę. Powiedziałam mu, żeby poszedł na terapię, tak jak kazał mu lekarz, ale on to miał gdzieś. Mam wrażenie, że mu wcale nie zależało... nie zależało na mnie, ani na zdrowiu... Ehh, życie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

Jestem właśnie w związku ze schizofrenikiem. Na początku jak go poznałam- nigdy bym nie powiedziała, że jest na cokolwiek chory. Był bardzo troskliwy, jeździł do mnie na drugi koniec miasta na rowerze i wracał czasem późnym wieczorem, niczego się nie bał. Lubił ze znajomymi pójść na imprezę, na czyjeś urodziny. Często do mnie dzwonił, pracował, dużo jadł i dużo spał (to jedno co mnie ciekawiło- ile on mógł jedzenia pochłonąć). Był taki wesoły, zawsze się śmiał, poznawał nowych ludzi- to niektórzy myśleli, że ze mną coś nie tak (bo jestem milczącą introwertyczką). I zaczął kombinować z lekami, powiedziałam mu tymczasem o tym, że zostanie ojcem- bo jestem w ciąży. Bardzo się przejął, myślał, że jak odstawi leki to nagle ozdrowieje i pójdzie do lepszej pracy. Później zbyt dobrze nie sypiał, mniej jadł, biegał po mieście, czegoś szukał, lub uciekał przed czymś. Mi zabronił wychodzić z domu, bo jacyś ,,oni" są i czekają. W nocy mnie budził pytaniem czy słyszę te krzyki, strzały czy głosy itp. Mówiłam niezmienne, że nie! On dalej swoje, że na niego się uwzięli. Aż w końcu gdzieś polazł z samego rana, jego mama (też chora na S. tylko innego typu) cicho powiedziała, że jej syn zniknął i nie wie czemu. Dzwoniłam do jego lekarza, może do niego poszedł- nie, szukałam i myślałam, gdzie on mógł iść. Zadzwonili do mnie w końcu z komisariatu. Stamtąd zabrała go karetka do szpitala, musiałam najpierw tłumaczyć na komisariacie, że on jest chory, że nikt go nie gonił. Teraz go odwiedzam w szpitalu- nadal twierdzi, że nikt go nie lubi. Choć widzę lekką poprawę. Jestem zmęczona uspokajaniem go, choć w pewien sposób go nawet rozumiem- miałam co prawda innego typu problemy (nerwicę), ale domyślam się, że pewnie brakuje mu takiej stabilności, spokoju. Obawiam się teraz dodatkowo, że dziecko odziedziczy jego chorobę, lub będzie musiało przez coś trudnego przechodzić, z powodu swego ojca. Obawiam się też tego, że sobie nie poradzę, że on spocznie na laurach i nie będzie chciał się zająć swoim dzieckiem, albo mu kiedyś krzywdę zrobi przez przypadek. Nie wiem, czy on wróci ze szpitala i będzie sobą?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Justine 28

Schizofremik jeśli nie przyjmuje leków to ma nawrót choroby i tak było w przypadku twojego narzeczonego.

Czasami jest tak że schizofremik bierze leki i dostaje nawrót bo się na nie uodparnia.

W szpitalu bedzie się tak długo leczył dopółki nie stwierdzą że jest na tyle zdrowy iż mogą go puścić do domu.

Dasz sobie rade, ale życie z schizofremikiem nie jest łatwe.

Napewno nie może przerywać leczenia nawet po wyjściu ze szpitala.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×