Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość unikająca (lękliwa)


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Gość weltschmerz

Obecnie, w dobie dążenia do równouprawnienia niektórym kobietom też zaczyna już przeszkadzać ich nieśmiałość i brak przebojowości, ale nadal w ich przypadku jest to uważane za mniejszy problem, niż kiedy chodzi o mężczyzn.

Patriarchat trzyma się mocno :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, New-Tenuis napisał:

Nasza cywilizacja taka już jest, że trzeba być ciągle "do przodu", "wygadanym", śmiałym itp.

A dlaczego by się temu nie sprzeciwić i najzwyczajniej w świecie żyć "po swojemu"? ;) Tym bardziej, że te "trzeba" nieraz bardziej wynikają z interesu tych, którzy to lansują, niż z faktycznych zalet takich postaw.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, New-Tenuis napisał:

owszem, facetom z nieśmiałością jest ciężej. Ale co do nieśmiałych kobiet, to też im nie jest łatwo. Nasza cywilizacja taka już jest, że trzeba być ciągle "do przodu", "wygadanym", śmiałym itp.

Wiadomo że nie jest łatwo, pewnie jeśli chodzi o sferę zawodową to jest bardzo podobnie. jak u facetów.   Kobietom  natomiast jest łatwiej na polu znajomości damsko- męskich gdzie to jednak od faceta oczekuje się inicjatywy. Kupiłem parę lat temu książkę na temat przezwyciężania nieśmiałości ale nic z niej nie wyniosłem bo generalnie wiem co należy robić tylko nie potrafię przełamać lęków czy zwykłego lenistwa i to jest problem a nie brak świadomości. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 2.11.2018 o 14:42, New-Tenuis napisał:

A ja się w ogóle zastanawiam nad sobą, bo zwróciłam uwagę, że do takiej skrajnej nieśmiałości i fobii przyznają się głównie mężczyźni. Tak szczerze, to niewiele znam "takich" kobiet, to też sprawia, że czuję się inna nieraz, bo aż mnie zatyka, gdy mam coś powiedzieć, ze stresu zapominam, co w ogóle miałam powiedzieć, nie wiem, jak mam stanąć (najczęściej przybieram pozycję zgarbioną z założonymi na piersi rękami), nie wiem czasem nawet, jak mam reagować, gdy ktoś okazuje mi serdeczność, mam problem z patrzeniem w oczy i najchętniej bym wszystkich za wszystko przepraszała. Możliwe, że to mi się nasila w gorszych sytuacjach życiowych, czasem umiem się odezwać, nie mam problemów z załatwianiem spraw urzędowych i wystąpieniami publicznymi, przez jakiś czas nawet uczyłam grupę młodych ludzi... ale są sytuacje, które mnie przerażają, w których czuję się boleśnie nie na miejscu... 

Mam tak samo w stosunku do kobiet. Jakas tragedia 😕

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Gods Top 10, w moim wypadku to raczej wina wewnętrznej krytykantki, a nie ludzi wokół mnie.

@carlosbueno, w książce, której tytuł tu podałam, nie ma mowy o przełamywaniu, a raczej o dążeniu do zaakceptowania własnego sposobu bycia. Gdy się już samego siebie zaakceptuje, łatwiej jest się otworzyć na kontakt z ludźmi. Ja na przykład postanowiłam się nie zmuszać do mówienia czy patrzenia w oczy, gdy czuję się zakłopotana. Na razie wdrażam taki sposób akceptowania siebie i zobaczymy, co z tego wyjdzie, ale mam na tyle plastyczny czas w życiu teraz, że podejrzewam, że może wyjść mi to na dobre (stosowanie tych porad).

@giroditalia, i próbowałeś coś z tym zrobić, znaleźć przyczynę, zmienić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś garnelam się do ludzi a później się to nagle zmieniło w izolację. Z roku na rok wygasły moje kontakty zaniedbałam je i to moja wina, chyba nie były tak głębokie jak myślałam bo jakoś nikt specjalnie o mnie nie walczył, a żadnych nowych nie chciałam. Czy to zaburzenie osobowości czy raczej skutek depresji i kryzysu życiowego? Czasem czuję się nieśmiała i chce towarzysko zniknąć innym razem jestem na pierwszym planie i zabawiam towarzystwo. W żadnej roli nie czuję się dobrze obie mnie męczą. Relacje mnie nie satysfakcjonują rozczarowują. Kiedy do kogoś się przywiąże to boję się odrzucenia. Szybko nudzę się ludźmi. Staram się być miła nikogo nie urazić ale wole wyplątać się z relacji jak najszybciej i bez zobowiązań. Czy to o.unikajaca? Jakoś mało mi pasuje do opisu z pierwszej strony. Co myślicie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 1.11.2018 o 22:36, weltschmerz napisał:

Dlaczego macie sporadyczny kontakt? Skoro cieszą się, że Cię widzą, z wzajemnością i czujesz się z nimi swobodnie, to już bardzo dużo. Nie każdy spotka takich ludzi na swojej drodze.

W dniu 1.11.2018 o 12:19, Rasknitt napisał:

Praca, jeden z przyjaciół sam ma problemy natury psychicznej i nie jest zawsze dostępny. A w pracy jestem pariasem, bo nie jestem pewnym siebie gościem, więc przez większość czasu siedzę samotnie w domu.

W dniu 2.11.2018 o 15:55, Gods Top 10 napisał:

Może właśnie sęk w tym przyznawaniu się, a nie faktycznym występowaniu nieśmiałości? ;)
Nieśmiałość jak najbardziej dotyczy również kobiet, tylko raczej jest inaczej postrzegana w naszej kulturze. Niby mamy równouprawnienie płci, ale jednak nadal się oczekuje, że to mężczyzna "musi" być zaradny, wygadany, zabawny, a w relacjach damsko-męskich to przecież on "musi" wykonać pierwszy krok (a kobieta ma inne "musy", np. dbanie o wygląd, reputację, wychowywanie dzieci, opiekę nad innymi itd.). Nieśmiały mężczyzna ma mniejsze szanse na partnerkę, a nieśmiała kobieta (o ile nikogo nie spłoszy) prędzej, czy później zostanie "zagadnięta".

Bardzo dyplomatycznie powiedziane. Bardziej dosadnie można powiedzieć, że facet nieśmiały to ostatnie zero i niedorajda. Nie ma co temu zaprzeczać, wszelkie próby to po prostu efekt dobrego wychowania. Prawda jest taka, że facet który nie jest pewny siebie będzie miał problemy w każdym aspekcie życia. Jeśli jest coś, czego zawsze zazdrościłem kobietom, to właśnie że one mają niejako wybór. Jesteś heterą, co nikomu się nie kłania i jest drapieżna? Świetnie, faceci uwielbiają takie dominy! Jesteś nieśmiałą, cichą szarą myszką? Spoko, nie przeszkadza mi to, popracujemy nad tym! A facet? Albo jesteś samczym samcem emanującym tą samczością, albo spadaj. Kobiety może i w końcu uzyskają prawa których potrzebują, ale obawiam się że żaden ruch społeczny nie ruszy nigdy archetypu zbója-zdobywcy. Wszystko rozbija się o "wzięcie się w garść" bo bez pewności siebie ani rusz. A "wzięcia się w garść" już próbowałem.

W dniu 3.11.2018 o 14:31, Gods Top 10 napisał:

A dlaczego by się temu nie sprzeciwić i najzwyczajniej w świecie żyć "po swojemu"? ;) Tym bardziej, że te "trzeba" nieraz bardziej wynikają z interesu tych, którzy to lansują, niż z faktycznych zalet takich postaw.

Bo moloch zwany społeczeństwem i tysiąclecia kultury takiej a nie innej tak nakazuje i masz się słuchać. Takie życie "po swojemu" jest jak dla mnie dobre wyłącznie dla socjopatów, którzy mają wywalone na normy społeczne i dobrze im z tym. Jeśli jednak jak ja chcesz zasmakować trochę tego normalnego życia które widzę codziennie naokoło, to albo się dostosowujesz albo wypad. Nie ma litości. Można się bawić w epicką walkę ze sposobami myślenia i rolami narzucanymi przez społeczeństwo, ale to walka z góry skazana na niepowodzenie - życie to nie gra komputerowa albo kino nowej przygody, gdzie jeden kozak obala całe imperium ot tak. :P

W dniu 2.11.2018 o 14:42, New-Tenuis napisał:

Tak szczerze, to niewiele znam "takich" kobiet, to też sprawia, że czuję się inna nieraz, bo aż mnie zatyka, gdy mam coś powiedzieć, ze stresu zapominam, co w ogóle miałam powiedzieć, nie wiem, jak mam stanąć (najczęściej przybieram pozycję zgarbioną z założonymi na piersi rękami), nie wiem czasem nawet, jak mam reagować, gdy ktoś okazuje mi serdeczność, mam problem z patrzeniem w oczy i najchętniej bym wszystkich za wszystko przepraszała. Możliwe, że to mi się nasila w gorszych sytuacjach życiowych, czasem umiem się odezwać, nie mam problemów z załatwianiem spraw urzędowych i wystąpieniami publicznymi, przez jakiś czas nawet uczyłam grupę młodych ludzi... ale są sytuacje, które mnie przerażają, w których czuję się boleśnie nie na miejscu... 

Zauważyłem, że na stronach anglojęzycznych kobiety częściej przyznają się do osobowości lękliwej. Na Youtube pod filmami traktującymi o tym zaburzeniu jest zdecydowanie więcej komentarzy zamieszczanych przez kobiety. I niepotrzebnie czujesz się "inna". :) Jak już zostało wspomniane, kobiety z taką przypadłością spotykają się na ogół z dużo większym zrozumieniem niż faceci. Nie wolno nam być słabymi nawet na chwilę.

 

W dniu 3.11.2018 o 16:44, New-Tenuis napisał:

w książce, której tytuł tu podałam, nie ma mowy o przełamywaniu, a raczej o dążeniu do zaakceptowania własnego sposobu bycia. Gdy się już samego siebie zaakceptuje, łatwiej jest się otworzyć na kontakt z ludźmi. Ja na przykład postanowiłam się nie zmuszać do mówienia czy patrzenia w oczy, gdy czuję się zakłopotana. Na razie wdrażam taki sposób akceptowania siebie i zobaczymy, co z tego wyjdzie, ale mam na tyle plastyczny czas w życiu teraz, że podejrzewam, że może wyjść mi to na dobre (stosowanie tych porad).

W moim przypadku to raczej nie zadziała, bo moim sposobem bycia jest raczej milczenie aż będę miał coś sensownego do powiedzenia. Co niestety jest niezbyt atrakcyjne dla rozmówców i odbierane jako przejaw głupoty/impertynencji. Co do zaakceptowania siebie - to mi raczej nie wyjdzie. Starałem się jakoś oswoić z tym swoim sposobem bycia, zaakceptować tę swoją ekscentryczność i nieśmiałość ale nie da rady. Wszelkie poradniki z serii "jak zdobywać sympatię ludzi" spływają po mnie jak po kaczce. Byłem już tak zdesperowany że zacząłem oglądać te wszystkie poradniki jak zachowywać się przy kobietach, ale to dla mnie czarna magia. Co z tego że wyuczę się na pamięć jakichś zachowań, skoro w głowie nadal będę niepewny? Co mi da udawanie i aktorzenie, skoro nie będzie w tym ani grama naturalności? Na pracę nad sobą był czas na etapie dojrzewania, obawiam się że dla mnie jest już za późno. Próbowałem rozmawiać z ludźmi zarówno na konwencie na który się wybrałem, jak i w pracy na okazyjnych wypadach na piwo. Zmuszałem się do wypowiadania, starałem się mówić głośno, wyraźnie i pewnie. Niestety, przypomina mi to walenie głową w mur. Mur, na którym nie ma żadnych pęknięć, które zachęcałyby do dalszych prób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 1.11.2018 o 22:36, weltschmerz napisał:

Dlaczego macie sporadyczny kontakt? Skoro cieszą się, że Cię widzą, z wzajemnością i czujesz się z nimi swobodnie, to już bardzo dużo. Nie każdy spotka takich ludzi na swojej drodze.

W dniu 1.11.2018 o 12:19, Rasknitt napisał:

Praca, jeden z przyjaciół sam ma problemy natury psychicznej i nie jest zawsze dostępny. A w pracy jestem pariasem, bo nie jestem pewnym siebie gościem, więc przez większość czasu siedzę samotnie w domu.

W dniu 2.11.2018 o 15:55, Gods Top 10 napisał:

Może właśnie sęk w tym przyznawaniu się, a nie faktycznym występowaniu nieśmiałości? ;)
Nieśmiałość jak najbardziej dotyczy również kobiet, tylko raczej jest inaczej postrzegana w naszej kulturze. Niby mamy równouprawnienie płci, ale jednak nadal się oczekuje, że to mężczyzna "musi" być zaradny, wygadany, zabawny, a w relacjach damsko-męskich to przecież on "musi" wykonać pierwszy krok (a kobieta ma inne "musy", np. dbanie o wygląd, reputację, wychowywanie dzieci, opiekę nad innymi itd.). Nieśmiały mężczyzna ma mniejsze szanse na partnerkę, a nieśmiała kobieta (o ile nikogo nie spłoszy) prędzej, czy później zostanie "zagadnięta".

Bardzo dyplomatycznie powiedziane. Bardziej dosadnie można powiedzieć, że facet nieśmiały to ostatnie zero i niedorajda. Nie ma co temu zaprzeczać, wszelkie próby to po prostu efekt dobrego wychowania. Prawda jest taka, że facet który nie jest pewny siebie będzie miał problemy w każdym aspekcie życia. Jeśli jest coś, czego zawsze zazdrościłem kobietom, to właśnie że one mają niejako wybór. Jesteś heterą, co nikomu się nie kłania i jest drapieżna? Świetnie, faceci uwielbiają takie dominy! Jesteś nieśmiałą, cichą szarą myszką? Spoko, nie przeszkadza mi to, popracujemy nad tym! A facet? Albo jesteś samczym samcem emanującym tą samczością, albo spadaj. Kobiety może i w końcu uzyskają prawa których potrzebują, ale obawiam się że żaden ruch społeczny nie ruszy nigdy archetypu zbója-zdobywcy. Wszystko rozbija się o "wzięcie się w garść" bo bez pewności siebie ani rusz. A "wzięcia się w garść" już próbowałem.

W dniu 3.11.2018 o 14:31, Gods Top 10 napisał:

A dlaczego by się temu nie sprzeciwić i najzwyczajniej w świecie żyć "po swojemu"? ;) Tym bardziej, że te "trzeba" nieraz bardziej wynikają z interesu tych, którzy to lansują, niż z faktycznych zalet takich postaw.

Bo moloch zwany społeczeństwem i tysiąclecia kultury takiej a nie innej tak nakazuje i masz się słuchać. Takie życie "po swojemu" jest jak dla mnie dobre wyłącznie dla socjopatów, którzy mają wywalone na normy społeczne i dobrze im z tym. Jeśli jednak jak ja chcesz zasmakować trochę tego normalnego życia które widzę codziennie naokoło, to albo się dostosowujesz albo wypad. Nie ma litości. Można się bawić w epicką walkę ze sposobami myślenia i rolami narzucanymi przez społeczeństwo, ale to walka z góry skazana na niepowodzenie - życie to nie gra komputerowa albo kino nowej przygody, gdzie jeden kozak obala całe imperium ot tak. :P

W dniu 2.11.2018 o 14:42, New-Tenuis napisał:

Tak szczerze, to niewiele znam "takich" kobiet, to też sprawia, że czuję się inna nieraz, bo aż mnie zatyka, gdy mam coś powiedzieć, ze stresu zapominam, co w ogóle miałam powiedzieć, nie wiem, jak mam stanąć (najczęściej przybieram pozycję zgarbioną z założonymi na piersi rękami), nie wiem czasem nawet, jak mam reagować, gdy ktoś okazuje mi serdeczność, mam problem z patrzeniem w oczy i najchętniej bym wszystkich za wszystko przepraszała. Możliwe, że to mi się nasila w gorszych sytuacjach życiowych, czasem umiem się odezwać, nie mam problemów z załatwianiem spraw urzędowych i wystąpieniami publicznymi, przez jakiś czas nawet uczyłam grupę młodych ludzi... ale są sytuacje, które mnie przerażają, w których czuję się boleśnie nie na miejscu... 

Zauważyłem, że na stronach anglojęzycznych kobiety częściej przyznają się do osobowości lękliwej. Na Youtube pod filmami traktującymi o tym zaburzeniu jest zdecydowanie więcej komentarzy zamieszczanych przez kobiety. I niepotrzebnie czujesz się "inna". :) Jak już zostało wspomniane, kobiety z taką przypadłością spotykają się na ogół z dużo większym zrozumieniem niż faceci. Nie wolno nam być słabymi nawet na chwilę.

 

W dniu 3.11.2018 o 16:44, New-Tenuis napisał:

w książce, której tytuł tu podałam, nie ma mowy o przełamywaniu, a raczej o dążeniu do zaakceptowania własnego sposobu bycia. Gdy się już samego siebie zaakceptuje, łatwiej jest się otworzyć na kontakt z ludźmi. Ja na przykład postanowiłam się nie zmuszać do mówienia czy patrzenia w oczy, gdy czuję się zakłopotana. Na razie wdrażam taki sposób akceptowania siebie i zobaczymy, co z tego wyjdzie, ale mam na tyle plastyczny czas w życiu teraz, że podejrzewam, że może wyjść mi to na dobre (stosowanie tych porad).

W moim przypadku to raczej nie zadziała, bo moim sposobem bycia jest raczej milczenie aż będę miał coś sensownego do powiedzenia. Co niestety jest niezbyt atrakcyjne dla rozmówców i odbierane jako przejaw głupoty/impertynencji. Co do zaakceptowania siebie - to mi raczej nie wyjdzie. Starałem się jakoś oswoić z tym swoim sposobem bycia, zaakceptować tę swoją ekscentryczność i nieśmiałość ale nie da rady. Wszelkie poradniki z serii "jak zdobywać sympatię ludzi" spływają po mnie jak po kaczce. Byłem już tak zdesperowany że zacząłem oglądać te wszystkie poradniki jak zachowywać się przy kobietach, ale to dla mnie czarna magia. Co z tego że wyuczę się na pamięć jakichś zachowań, skoro w głowie nadal będę niepewny? Co mi da udawanie i aktorzenie, skoro nie będzie w tym ani grama naturalności? Na pracę nad sobą był czas na etapie dojrzewania, obawiam się że dla mnie jest już za późno. Próbowałem rozmawiać z ludźmi zarówno na konwencie na który się wybrałem, jak i w pracy na okazyjnych wypadach na piwo. Zmuszałem się do wypowiadania, starałem się mówić głośno, wyraźnie i pewnie. Niestety, przypomina mi to walenie głową w mur. Mur, na którym nie ma żadnych pęknięć, które zachęcałyby do dalszych prób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Rasknitt, bo to jest walenie głową w mur, gdy tak bardzo się koncentrujesz, że powinieneś coś powiedzieć. Nie czujesz tego - nie mów. Pomyśl, czy naprawdę zależy Ci na ludziach, przy których czujesz się zmuszony do odzywania się. Znam to, to jest takie zapętlanie się we własnej nieśmiałości i bezradności, z czasem urasta do tak monstrualnych rozmiarów, że nie da się tego pokonać. Nie myśl, że dla Ciebie jest za późno. Za późno na co? Jeśli nie jesteś terminalnie chory, to nie jest na nic za późno. Nie przełamuj się na siłę. Wiem, samotność bywa też przedmiotem lęku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 14.11.2018 o 19:00, Rasknitt napisał:

Bardzo dyplomatycznie powiedziane. Bardziej dosadnie można powiedzieć, że facet nieśmiały to ostatnie zero i niedorajda. Nie ma co temu zaprzeczać, wszelkie próby to po prostu efekt dobrego wychowania. Prawda jest taka, że facet który nie jest pewny siebie będzie miał problemy w każdym aspekcie życia. Jeśli jest coś, czego zawsze zazdrościłem kobietom, to właśnie że one mają niejako wybór. Jesteś heterą, co nikomu się nie kłania i jest drapieżna? Świetnie, faceci uwielbiają takie dominy! Jesteś nieśmiałą, cichą szarą myszką? Spoko, nie przeszkadza mi to, popracujemy nad tym! A facet? Albo jesteś samczym samcem emanującym tą samczością, albo spadaj. Kobiety może i w końcu uzyskają prawa których potrzebują, ale obawiam się że żaden ruch społeczny nie ruszy nigdy archetypu zbója-zdobywcy. Wszystko rozbija się o "wzięcie się w garść" bo bez pewności siebie ani rusz. A "wzięcia się w garść" już próbowałem.

Widzę, że jest w tej wypowiedzi sporo żalu... pod adresem kobiet. Jednak wg mnie to błędny kierunek, bo żadna z kobiet nie siedzi w Twojej głowie, "nie przestawia wajch", które mają ukierunkowywać Twoje postrzeganie relacji damsko-męskich. Nie kto inny, tylko Ty masz dostęp do swoich myśli, spostrzeżeń i wniosków.
Istotnie, znaczna część kobiet z racji swojej emocjonalności jest bardzo łasa na emocje, które wywołują w nich mężczyźni. A emocje najłatwiej wywoływać poprzez miotanie się pomiędzy skrajnościami - i na tym m.in. zasadza się ten archetyp zbója-zdobywcy: raz przytuli i ucałuje w czółko, by za chwilę być zimnym i niedostępnym draniem.
Ten archetyp może być pokonany przez oboje: gdy kobieta dostrzeże, że mężczyzna może również wywoływać emocje bardziej stonowane (ale zarazem dla wszystkich bezpieczniejsze) i gdy mężczyzna dostrzeże, że większą wartością będzie dawanie kobiecie poczucia bezpieczeństwa, niż "efektowne fajerwerki emocjonalne".

koniec końców, życzę Ci, byś wyszedł z tej "myśleniowej klatki", w której jesteś zamknięty. Byś dostrzegł, że nie musisz być przebojowym playboyem, który samym spojrzeniem powoduje, że kobiety mdleją. Bo mężczyzna może być nieśmiały, a zarazem w zdrowym, satysfakcjonującym dla obojga związku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, Gods Top 10 napisał:

koniec końców, życzę Ci, byś wyszedł z tej "myśleniowej klatki", w której jesteś zamknięty. Byś dostrzegł, że nie musisz być przebojowym playboyem, który samym spojrzeniem powoduje, że kobiety mdleją. Bo mężczyzna może być nieśmiały, a zarazem w zdrowym, satysfakcjonującym dla obojga związku.

chyba co najwyżej jako beta-provider ^^ taka miłych gości czeka satysfakcja z bycia w związku xD co ty życia nie znasz ? :D natury nie przeskoczysz kolego 😜 kieruje nami instynkt a nie szlachetne pobudki mimo iż niby jesteśmy istoty które więcej czują i rozumieją od zwierząt :P 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cytat

 

 @Gods Top 10 Niestety, KotJaroslawa  bardzo ładnie to podsumował. Nie mam pretensji do kobiet, że chcą być wyłącznie z wartościowymi facetami. Mam pretensje do siebie, że takim nie jestem i że przyszłość zapowiada się czarno, bo ja po prostu nie mam osobowości która przyciągałaby ani kobiety, ani przyjaciół. Taki jestem - wiem że to cuchnie wykrętami i wymówkami ale nie potrafię się zmienić. Nawet wiedząc, że stawką jest moje życie i szczęście. Żadne bezużyteczne leki mi tak nie pomagały jak życzliwy i szczery uśmiech na mój dowcip, czy sms z pytaniem o zdrowie znajomych z pracy gdy byłem na chorobowym. 

Problem polega na tym, że rzadko wywołuję takie reakcje i patrząc na szczęşliwe pary i wesołych ludzi gadających w sobie w grupkach, czuję się gorszy. Niegodny ich przyjaźni, niegodny miłości. Gardzę sobą za taki sposób myślenia i nie widzę rozwiązania poza samobójstwem. To nie psychiatry i farmakologii potrzebuję, tylko akceptacji i spokoju ducha - kórych chyba nie zaznam w tym życiu. Nie chcę być samotny. Dlatego piszę na tym forum. Tylko tu mogę liczyć na zrozumienie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@KotJaroslawa
Może byś przestał cfaniakować i swoje beta/alpha poglądy przerzucił gdzie indziej, szczególnie, że gość jest wrażliwy i raczej potrzebuje pomocy i trochę ciepłych słów a nie sarkazmu z ilością emotikon od których głowa boli. Szczególnie jeśli widzisz tendencje do zaniżania samooceny.

@Rasknitt
Próbowałeś jakiś terapii? Przez ile leków przechodziłeś i jakie, że takie beżużyteczne? Niektóre wręcz pogarszają wszystko i trzeba znaleźć dobry mix, po tnym razie. Farmakologia czasem pomaga. Nawet spokój ducha osiągnąć. Jakiś. Niemniej dobrze, że zachęciłeś się do pisania tutaj.  Jednak widać, że pomimo twojej, że tak to ujmę "parszywej" osobowości jak mniemasz ciągniesz do ludzi i to ci daję szczęście. New-Tenius ma trochę racji, jest to warte zastanowienia. Myślę, że próbujesz czasem na siłę zdobyć znajomych czy też osoby, które mają być z tobą w innych relacjach. Ale czy tego tak naprawdę chcesz?
 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 16.11.2018 o 15:13, wilzyx napisał:

Może byś przestał cfaniakować

nie cwaniakuje tylko piszę jak jest :P sam przez 15 lat żyłem identycznie jak @Rasknitt i gdybym wcześniej zaakceptował swoje zjebanie i rzeczywistość która mnie otacza to byłbym w innym miejscu jak teraz, ale to łatwo się mówi aby zmienić myślenie, wymaga to zajebiście dużo samozaparcia ale się da :P i tego życzę naszemu koledze 🙂  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

32 minuty temu, forrest95 napisał:

Witam,

Również zdiagnozowałam u siebie osobowość unikajacą, tylko oprócz tego jestem ( chyba) z natury smutna i małomówna i ciekawi mnie czy ktoś z Was ma podobnie odczucia co do własnej osoby?

Smutek i małomowność to elementy osobowości unikającej, bo jak się cieszyć z takiego życia i jak tu się publicznie wypowiadać skoro inni są mądrzejsi. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, New-Tenuis napisał:

Nie ma ludzi z natury smutnych. Smutek to emocja, która pojawia się, gdy masz poczucie utraty bądź braku. A małomównym można być z natury, ale można być też małomównym radosnym. Tak myślę. Chciałabym. :P

Owszem można być małomównym radosnym , ale osobowość unikająca sam w sobie implikuje małomówność bo jest egzemplifikacją nieśmiałości i niskiego poczucia wartości. Ja zwykle bywam małomówny ale pod wpływem alko się rozgaduje, czyli może naturalnie nie jestem małomówny tylko zablokowany.  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ojej, jakie szybkie odpowiedzi:)

Niestety ja odkąd pamiętam czułam smutek, byłam dzieckiem ospałym, apatycznym, aż nadto spokojnym,cichym i małomównym, jednak wśród bliskich koleżanek otwierałam się, choć nigdy chyba nie miesciłam się w normie jeśli chodzi o kontakty społeczne. Myślę, że największe problemy nastąpiły od momentu pójścia do 4 klasy podstawówki i trwają po dziś dzień( mam 23 lata). I w tym momencie utrzymuję kontakt tylko z najbliższą rodziną, mam "znajomych" z uczelni, do bliższych kontaktów, posiadania koleżanki już nie mówiąc o przyjaciółce się nie nadaję niestety. Tylko jedno zaczęło mi bardzo doskwierać a mianowicie brak partnera. Jak dotąd nie stworzyłam żadnego związku czy relacji, nawet nie próbowałam szczerze mówiąc, moje poczucie wartości było na minusie. Jednak rok 2018 był trochę przełomem w moim życiu, postanowiłam zacząć realizację jakiś moich marzeń z dzieciństwa, zmieniłam się wizualnie, co również podnosi moją samoocenę, zaczęłam wprowadzać małe zmiany w moim życiu, co mam wrażenie wychodzi mi na plus. Żadna z tych zmian nie obejmuje jednak relacji międzyludzkich czy np. przełamywania się i wychodzenia do ludzi, oj nie. Zmierzam do tego, że w momencie gdy bardziej poznałam siebie stwierdziłam, że może byłabym w stanie na swój pokręcony sposób stworzyć relację damsko- męską, mam w sobie jakąś tam potrzebę opieki i troszczenia się o kogoś. Tylko z racji tego, że nie mam w tym doświadczenia, zastanawiam się czy jest to w ogóle możliwe, czy macie jakieś dowody/ przykłady, że taki związek ma rację bytu? Jeżeli ja mam problem z komunikacją i rozmową nawet z rodziną, to czy jest jakaś szansa na powodzenie?:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, forrest95 napisał:

Tylko z racji tego, że nie mam w tym doświadczenia, zastanawiam się czy jest to w ogóle możliwe, czy macie jakieś dowody/ przykłady, że taki związek ma rację bytu? Jeżeli ja mam problem z komunikacją i rozmową nawet z rodziną, to czy jest jakaś szansa na powodzenie?:)

Szansa jest zawsze, tylko trzeba o nią zawalczyć. 

 

19 minut temu, forrest95 napisał:

mam w sobie jakąś tam potrzebę opieki i troszczenia się o kogoś.

Wielu facetów to może pociągać łącznie ze mną, choć współczesna psychologia mówi; najpierw zatroszczmy się o siebie, bo tylko wtedy będziemy potrafili pomóc innym.  A z tym troszczeniem bywa tak że kobiety wręcz poświęcają dla niego swe życie ( np opiekując się mężem alkoholikiem) a o sobie zapominają. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, forrest95 napisał:

czy jest jakaś szansa na powodzenie?:)

tego nie wie nikt :P  każdy z nas to indywiduum pomimo zbieżnych zaburzeń i zachowań z tym związanych :D jak będziesz do związków podchodzić na luzie a nie według wymarzonego scenariusza to jest szansa ;) 

1 godzinę temu, carlosbueno napisał:

A z tym troszczeniem bywa tak że kobiety wręcz poświęcają dla niego swe życie ( np opiekując się mężem alkoholikiem) a o sobie zapominają

one się nie poświęcają one są współuzależnione lub nie znają innego życia, więc tkwią w patologicznym schemacie :P 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zbadajcie swoją przeszłość. Mało co bierze się z przypadku. Ja mam praktycznie z całego dzieciństwa do 7 roku życia pustke. A po 7 roku życia pamiętam jedynie urywki. Długo zastanawiałem się dlaczego. Myślałem nad tym bardzo długo całymi nocami, pracowałem nad tym na wiele różnych sposobów (m.in. na terapii oraz prywatnie używając środki zmieniające stan świadomości). Dokopałem się do strasznych rzeczy. Może nie powinienem pisać takich rzeczy, ale dzisiaj jestem dość wylewny. Otóż we wczesnym dzieciństwie byłem ofiarą molestowania seksualnego. Do tego mam podejrzenia, że były mi podawane środki psychotropowe w małych dawkach (benzodiazepiny). Dokopałem się do jeszcze straszniejszych rzeczy, ale nie będę o nich pisał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×