Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

Gość anesthesia

Intel, w takim razie gratuluję i nie mogę się doczekać Twojej drugiej książki, pierwszą przeczytałam w dwa dni i byłam pod wrażeniem ile serca w to włożyłeś. Jeśli chodzi o promocję na portalach społecznościowych chętnie pomogę;) 

Pozdrawiam 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, anesthesia napisał:

Intel, w takim razie gratuluję i nie mogę się doczekać Twojej drugiej książki, pierwszą przeczytałam w dwa dni i byłam pod wrażeniem ile serca w to włożyłeś. Jeśli chodzi o promocję na portalach społecznościowych chętnie pomogę;) 

Pozdrawiam 

Wielkie dzięki...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytałem posty Intela jeszcze jako gość kilka lat temu. Dziś po rozmowie ze znajomą "z branży" coś mnie tchnęło, że był taki gościu na tym forum i z ciekawości wygooglowałem sobie bo zapamiętałem nick... To co przeczytałem powyżej szczerze mnie poruszyło - nie myślałem, że miałeś tak duże kłopoty. 

Kupiłem właśnie książkę i celowo się zarejestrowałem. Być może ze względu na kierunek studiów będę miał kiedyś okazję pomagać takim ludziom jak Intel. Pozdrawiam

Edytowane przez dominn

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, dominn napisał:

 Być może ze względu na kierunek studiów będę miał kiedyś okazję pomagać takim ludziom jak Intel. Pozdrawiam

Świetnie. Czyń potem jednakże wszystko, abyś nie zatracił w tym wszystkim człowieczeństwa i nie popadł w rutyne. Z pewnością nie jest to łatwe. Przypomina mi się znajoma od lat pracująca w skarbówce. Zupełnie z automatu mówiąc o ludziach przychodzących w jakichkolwiek sprawach do urzędu mówi -  PODATNICY... Takie podswiadome odhumanizowanie.

Nie dziwię się na przykład "psom" że prędzej czy później świrują. Mówię tu oczywiście o tych "psach" , którzy na początku byli "dobrzy", czyli normalni, mieli jakies poczucie misji nawet. Mam kolegę, ktory w psiarni pracuje już ze 25 lat. Najlepsze jest to, że jakies 20 lat temu poznaliśmy sie przypadkowo jako muzycy ( on gitarzysta) i założyliśmy moja pierwszą kapelę z prawdziwego zdarzenia. Oczywiście nie uskutecznialiśmy w związku z jego praca muzyki gloryfikującej policję i piętnująca "pruszków" , a w tle zamiast "klawisza" nie "leciał" podkład w postaci syreny z radiowozu :classic_biggrin::classic_biggrin::classic_biggrin:

I rozmawiając z nim zdaję sobie sprawę , że od lat, przez większość dnia czy nocy nurza się w kloace miasta i społeczeństwa. Tylko kradzieże, włamania, pijackie burdy, bite dzieci, konkubent zabił konkubinę, ktoś komus otruł psa, wybite szyby, porąbane siekierą drzwi, spalone samochody, zamarznięci bezdomni i tak dalej...

Po latach ma sie juz wrażenie że cały świat tylko tak wygląda....

Ja na forum jestem od wielu lat - na początku byłem zarejestrowany jako "rober6666" potem zaczęły się wojny z Moderatorami , ciągłe bany i moje uparte powroty codziennie pod innym nickiem :classic_biggrin: i oczywiście z innego IP za kazdym razem :classic_biggrin: W pewnym momencie odpuścili, dogadaliśmy sie, zawarliśmy wręcz pakt o nieagresji i pozostał ostatni z tymczasowych nicków "INTEL 1"... głupi, ale juz naprawdę kończyły mi się pomysły i czerpałem ze wszystkiego co rzuciło mi się w oczy - w tym przypadku naklejka na laptopie...

Chociaż INTEL można interpretować jako INTEL-igentny hahahahahahahahahaha

 

Aha - klopoty MAM niestety w czasie teraźniejszym...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, anesthesia napisał:

Czy spotkał się ktoś z 'prądami' w głowie, głównie przy skroniach? Może to być z leków? Google mi powiedział że już umieram 🤔

Prądy pojawiają sie ( z tego co wiem, a wiem wiele już :classic_biggrin: ) często przy SSRI, a zwłaszcza przy ich odstawianiu...

Królem prądów jest Wenlafaksyna, na drugim miejscu plasuje się Paroksetyna

Prądy pojawiają się równiez w znacznym nasileniu w głowie Kowalskiego ( rewelacyjny Jakubik ) w dziele Smarzowskiego "Kuracja"

Polecam każdemu "wariatowi" i "niewariatowi"

 

 

Edytowane przez Gość
dopisanie treści

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za miłe słowa.

Naprawdę daje mi to poczucie... sam nie wiem czego, ale jest dobrze...

Pisząc swoje posty udaje mi się zaprowadzic choć na chwilę porządek w swojej głowie. 

W czasie pisania pojawia się pewien porządek, zwolnienie myśli. jest początek, środek, koniec, czasami puenta.

Po napisaniu i przeczytaniu swojego "małego dzieła" czytam je wielokrotnie i pozwala mi to w jakimś stopniu spojrzeć na siebie niejako z zewnątrz.  I oczywiście nie będę ukrywał faktu, że jak widzę iż w ciągu doby post jest czytany na przykład pięćset razy to ów fakt mile łechta moje "narcystyczne zaburzenia osobowości" :classic_biggrin::classic_biggrin::classic_biggrin:

Przez "łikend " dużo się działo.

Jutro w zależności od weny postaram się odpowiednio wykazac.

 

Trzymajcie się

 

Robert

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...miałem coś napisać.

...miałem...

...może jutro...

Znów qrewska depresja skutecznie moje plany i poczynania spacyfikowała.

Siedzę i patrzę w podłogę, podczas gdy w telewizji "leci " mecz Tunezja - Anglia.

Kolejny Mundial przechodzi koło mnie. Tak blisko, a jednocześnie tak daleko.

Tak bardzo chciałem być może już ostatni raz wziąć całym sobą w nim udział.

Zmuszam się, oglądam kiedy tylko mogę... Mecze, skróty, studia.

Ale niczego nie rejestruję, zasypiam, nie pamiętam żadnych rezultatów.

Po prostu mnie to wali..

Za chwile "obudzę się " w rzeczywistości "pomundialowej" jak zwykle z ręką w nocniku...

 

 

...depresja...

 

Edytowane przez Gość
dopisanie treści

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też oglądam coś tam rejestruje, ale szybko zapominam. Szybko wpada do głowy ale i wypada bo na jego miejsce wchodzi kolejny mecz albo artykuł. Jest teraz tyle portali i transmisji sportowych ,że masakra. Spędzam praktycznie całe dnie na czytaniu artykułów i oglądaniu meczów, skrótów programów itd. Czuje się jak dziennikarz sportowy. Dzień zaczynam od Przeglądu Sportowego, Onetu i Sportowych Faktów i Filmiku z Łączy nas Piłka. W pracy czytam weszło. Potem oglądam mecz na telefonie w pracy ze streama. Potem kolejny mecz i kolejny. Po meczach jeszcze retransmisja Misji Rosja a na deser jeszcze Mundialowy wieczór. Potem jeszcze rzucam okiem na weszło. Na koniec dnia dopiero agomelatyna, paciorek i spać.

Edytowane przez __Jack__

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, __Jack__ napisał:

Po meczach jeszcze retransmisja Misji Rosja 

W obecnej chwili to chyba najwięksi kozacy w przestrzeni medialnej dotyczącej piłki nożnej...

Podobnie jak co poniedziałkowa Misja Futbol...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej Ludziska!
Ktoś się wypowie jak u niego przebiega ChAD, gdy normalnie bierze leki i pozwoli sobie na jakieś %? I to nie incydentalnie raz za czas, a jakoś tak przez kilka dni... Chodzi mi o normalne branie dropsów i jakieś piwka przy tym. Dodam że mój aktualny zestaw to Lamotrygina rano i wieczorem, Sertralina rano i Olanzapina wieczór.
W tamtym roku byłam 2 miechy bez leków zupełnie i było twarde lądowanie, mam ostry i wielopostaciowy epizod psychotyczny za sobą i generalnie przed rozpoznaniem go były grube jazdy bez trzymanki, już sobie otwierałam wieko od trumny. Ogarnięte to zostało i dlaej w miarę ustawiane leki pode mnie. W tym pozwoliłam sobie wzeszłym miechu pogazować trochę piwkami przez 2 tygodnie i włączyła się ta sama jazda, tzn. że nikt kogo mam wokół siebie nie jest przypadkowy, że moi bliscy znają moje przewinienia i myśli i robią mi nazłość, knują przeciwko mnie za plecami, że imiona ludzi których znam powielają się, bo to taki eksperyment czy zorientuję się, kto jest tym złym a kto dobrym i generalnie towarzyszą temu omamy słuchowe, i bardzo silne myśli s...
Z konsultacji z medykiem wynika że to alkohol indukuje takie zachowania po przez interakcje z lekami i generalnie %%% nie sprzyjają neuroleptykom takim jak Ketrel który brałam przed olanzą. Niby wszystko wiem, muszę uważać ale jestem ciekawa czy ktoś z Was miał podobnie?? Bo mi to trochę zakrawa o jazdy schizofreniczne i tak się zastanawiam na ile te 2 choroby mają wspólne płaszczyzny objawów. Dodam, że aktualnie ogarniam i jest dobrze i uprzedzę że mam gdzieś Wasze ewentualne słowa krytyki :P Czekam na odpowiedzi tych którzy mają jakieś podobne sytuacje za sobą, nic więcej.
Tymczasem ziomki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od dłuższego czasu powtarzam, że CHAD zawiera w sobie elementy innych chorób umysłowych...

Co tylko potwierdza iż choroby owe wywołane sa przez zmiany w mózgu na poziomie neurohormonalnym...

Równiez wielokrotnie zaobserwowalem u siebie schizofreniczne zajawki.

Najgorsze sa urojenia prześladowcze... Chociaz w mojej sytuacji nie do końca można je nazwać urojeniami...

Jednakże nigdy sie nie "odkleiłem" i wiem że powyższe to tylko objawy, rojenia chorego mózgu  a nie rzeczywistośc.

Co do alko...

W moim przypadku abstynencja zbyt wiele nie zmienia. Miałem dłuższe przerwy od browarów ( normalnie wypijam 2-3 każdego wieczora ), ktore niczego spektakularnego nie wniosły.

Może trochę lepiej się wstaje, może przez kilka pierwszych dni jest trochę żwawiej, może jest generalnie odrobine stabilniej.

Ale do qrwy nędzy finalnie robi sie  jeszcze smutniej,  szarzej i do dupy...

Anhedonia do kwadratu. Czas jeszcze bardziej zwalnia, kolory zanikają zupełnie.

Wieczorne browary na kilka przyjemniejszych godzin anhedonie zagłuszają, przytłumiają. Pojawia się ta maleńka iskra, dzięki której jestem w stanie zobaczyć wreszcie jakiś film, posłuchać muzy, porozmawiać, przeczytać...

Mija to straszliwe zmęczenie i wyczerpanie.

W moim przypadku całkowita abstynencja absolutnie się nie sprawdza. powiem nawet , że dlugofalowo pogarsza mój stan - nie ma tej wieczornej, przez cały dzień wyczekiwanej ulgi...

Jednakże skoro w Twoim przypadku wywołuje urojenia prawie że ksobne to bym się zastanowił...

Ale musiałbym mieć absolutną pewność że urojenia owe są spowodowane alkiem, a nie zbiegiem okoliczności...

 

Źle mi się dziś pisze... jakiś zamglony bardziej niż zwykle jestem

Edytowane przez Gość
dopisanie treści

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 10.06.2018 o 17:30, INTEL 1 napisał:

 

Epopeja, ale krócej się nie dało...

…obiecałem streścić swoją sytuację.

Wiem, że jest kurewsko skomplikowana i można się w tym wszystkim pogubić, zwłaszcza, jeżeli ktoś nie czyta moich wpisów od początku.

Ze wszystkim co poniżej napisze można zapoznać się w książce

 

Robert W – Z pierwszej ręki

 

https://www.e-bookowo.pl/self-publishing/z-pierwszej-reki,1,e-book-pdf.html

 

- Na CHAD zapadłem w roku 2008. Od razu ostra faza mieszana, która rozwinęła się praktycznie w ciągu kilku tygodni.

Po prostu kolokwialnie rzecz ujmując zwariowałem. Całkowicie. Większość czasu, całkowicie odrealniony, sparaliżowany bezprzyczynowym lękiem, w kompletnej bezsenności, zalany potem i łzami leżałem całymi dniami, a potem już tygodniami w łóżku pod kocem w pozycji embrionalnej…

 

- Żadne leczenie czy to początkowo u internisty, czy następnie już u psychiatry nie przyniosło najmniejszej nawet poprawy. Było wręcz coraz gorzej. Skończyło się następującymi po sobie w krótkich odstępach czasu pobytami w szpitalach psychiatrycznych – brak poprawy.

Straciłem zdrowie bezpowrotnie, jestem nieuleczalnie psychicznie chory co w efekcie całkowicie zdezorganizowało i zniszczyło mi życie na każdym poziomie – materialnym, mentalnym, społecznym, zawodowym, rodzinnym. Zdycham już 10 lat, a codzienna walka z myślami samobójczymi, zmęczeniem, lękami, nienawiścią, stałym wkurwieniem i gonitwą myśli stała się esencją mojego „życia”

 

- W związku z chorobą, przedłużającym się „chorobowym”, a następnie zasiłkiem pielęgnacyjnym

 ( jakieś śmieszne kwoty – na papierze w ostatniej pracy miałem ½ etatu na najniższej krajowej ) wpadłem w spiralę zadłużenia.

 

- Pożyczyłem pewnego dnia kilka tysięcy złotych od znajomego – dobrze wiedziałem, że to wieloletni złodziej samochodów, zanim mnie zmiażdżyło miewałem z nim kontakty na stopie towarzyskiej – stara znajomość … obiecałem oddawać w ratach jak w końcu dostane rentę…

 

- Pewnego dnia znajomy zgłosił się po całość kasy. Nie miałem skąd wziąć. Nic go to nie interesowało. Przestał być znajomym a stał się skurwielem. Zaczęło się straszenie, które z racji mojego stanu psychicznego doprowadzało mnie do szaleństwa. Nawet duże dawki  benzodiazepin nie były w stanie wyłączyć choć na chwilę napięcia, obłędnego korowodu lęku i odrealnienia . Nie musze chyba pisać, że myśli samobójcze osiągnęły apogeum, a alpinistyczna linka z pętlą profilaktycznie uprzednio zawiązaną nie opuszczała już mojego na co dzień noszonego plecaczka nawet na chwilę.

 

- Ponieważ skurwysyn nie miał aktualnie z kim jeździć „na roboty” postanawia szantażem zmusić mnie do współpracy. Kilkanaście akcji z moim udziałem i mam dług odrobiony… w przeciwnym razie oberwie się nie tylko mnie, ale również mojej rodzinie. Wierzę w to bezkrytycznie

 

- Ma kradziony, bardzo szybki samochód „na roboty”. Muszę ze skurwielem jeździć jako pasażer w poszukiwaniu samochodów, które on chce ukraść. Czasami po 100 km dziennie, wszelakie parkingi osiedlowe, marketowe, pod basenami i halami sportowymi. Samo już jeżdżenie w „przypalonym” samochodzie powoduje, że odchodzę od zmysłów. Wszystko odbywa się za dnia.

 

- Akcja. Kiedy już znalazł samochód , który go interesował  to podjeżdżał do niego drzwi w drzwi, lub jak się nie dało, to pod przód. To nieważne, że w biały dzień i obok przechodzili niczego nie świadomi ludzie. Wychodził z auta „roboczego” i zaczynało się moje zadanie. Przesiadałem się na miejsce kierowcy i z załączonym silnikiem w pełnej gotowości czekałem na rozwój sytuacji w panice się rozglądając i prawie srając w majtki ze strachu. On błyskawicznie otwierał drzwi, rozwalał stacyjkę i podpinał w gniazdko diagnostyczne swój komputer, który resetował fabryczny i wgrywał nowy soft, umożliwiający odpalenie samochodu śrubokrętem zamiast kluczyka ( immobilaizer całkowicie zdezaktywowany ) To wszystko trwało 2-3 minuty… najdłuższe 2-3 minuty życia za każdym razem.

Jeżeli wszystko poszło „gładko” odjeżdżałem autem „roboczym” po czym jechałem za nim do jakiegoś wcześniej upatrzonego przez niego miejsca aby skradziony samochód ukryć.

 

- Trwało to dwa i pół miesiąca. Co kilka dni. Oczywiście nie zawsze coś ukradł. Oszukiwał mnie w odliczaniu długu. Czasami skradziony samochód odnalazła policja, czasami twierdził, że go oszukali przy sprzedaży i tak dalej – wówczas nie „odliczał” mi kasy od długu. Dziś żałuję najbardziej tego, że już na samym początku nie rozpierdoliłem go stalową rurą do stanu sparaliżowanego inwalidy… Dlaczego? O tym potem.

 

 -  Pewnego dnia zawinęli skurwysyna do, jak się okazało innej, jakiejś starej sprawy i obłęd się skończył. Doszedł jednak strach czy nie wyjdą sprawy z moim udziałem. Znowu psychiatryki, leżenie, myśli samobójcze, wycie i walenie pięściami w ścianę aż do krwi…

 

- Minęło pół roku i ni stąd ni zowąd 8 listopada 2010 roku o godzinie 6 rano wpadł do mojego mieszkania oddział antyterrorystyczny czego efektem było rozpieprzenie mnie do takiego stopnia iż byłem łatany w szpitalu ( do dziś uszkodzone kręgi szyjne, połamane zęby, szyta głowa )

Nie stawiałem żadnego oporu, byłem kompletnie zmasakrowany wieczorem zażytymi lekami nasennymi i uspokajającymi. Walili w drzwi jak pojebani, otworzyłem je, zobaczyłem tylko czarny tłum za tarczami, glauberyty ( pistolety maszynowe ), ostre latarki w oczy. Potem już tylko świetlista eksplozja w mojej głowie i obudziłem się na ziemi jak mnie kopali i rykiem terroryzowali żonę i co najgorsze mojego czteroletniego synka. Zesikał się do łóżka i przez rok się jąkał od tego poranka.

Wy jebane skurwysyny !!!

Później prokurator stwierdziła, że tak ostro, za pomocą antyterrorystów zostałem zatrzymany ze względu na jej wiedzę o mojej chorobie psychicznej – zrobili to dla mojego dobra, abym nie zdążył popełnić samobójstwa…

 

- Okazało się że ten skurwysyn został świadkiem koronnym i sprzedał wszystkich, którzy z nim od 1995 roku cokolwiek robili. W zamian za wyrok w zawieszeniu. Kradł całe dorosłe życie, przyznał się do ponad 700 (!!!)  kradzieży samochodów…

 

- Dostałem dokładnie takie same zarzuty jak on - kradzieże z włamaniem w związku ze zorganizowana grupa przestępczą i stałym źródłem dochodu...

 

- Na „dołku” odebrano mi leki, które z domu zabrałem i niczego nie mogłem przez dwie doby zażyć. Mówiłem chujom, że to są leki niezbędne , że nagłe ich odstawienie może spowodować tragedię – „to wtedy wezwiemy pogotowie”. Myślałem nad tym aby przegryźć sobie żyły, niestety nijak to zrobić  resztkami połamanych przednich zębów.

 

- Zaczęło się piekło. Areszt śledczy, pomimo tego, że moi bliscy i adwokat ( kolega jeszcze z podstawówki ) dostarczyli zaświadczenie od mojej psychiatry że absolutnie w takim stanie do aresztu się nie nadaję  ( moja psychiatra była przez całe lata biegłą sądową, ale gówno to kogokolwiek obeszło )

 

- Zanim mnie zamknęli na dobre, zawieźli do szpitala na jakieś badanie psychiatryczne.  Psychiatra w pięć minut stwierdził, że mogę „siedzieć” a moją deklarację, że się teraz już na pewno zabiję skwitował w pisemnej opinii w sposób następujący – „ ze względu na sytuację badanego możliwy manipulacyjny charakter deklaracji”. Pomimo, że miał już do dyspozycji opinie mojej lekarki i xero grubej kartoteki z ostatnich dwóch lat wraz z wypisami z psychiatryków… zwykły chuj.

 

- Areszt śledczy. Pół roku, pomimo, że oczywiście się przyznałem… Tam oszalałem już zupełnie, czego efekty trwają do dziś ( moja książka bardzo dobrze obłęd ten opisuje )

 

- W czasie aresztu zawieźli mnie do biegłych psychiatrów w Katowicach. Mała prywatna przychodnia, ściśle współpracującą z katowicką prokuraturą – opinie wydają swojemu najlepszemu zleceniodawcy wręcz hurtowo.

Dwie kurwy badały mnie – przysięgam -  kilka minut. Miały do dyspozycji wszelaką dokumentację.

Opinia? „U badanego nie stwierdza się choroby psychicznej ani żadnych innych zaburzeń psychicznych” …Wy kurwy !

 

- Złożyłem również zażalenie do sądu na sposób zatrzymania.

Jebane psy zeznały, że musieli wyważyć drzwi ( kłamstwo – sam czym prędzej otworzyłem ), rzuciłem się na nich, byłem agresywny i nie wykonywałem poleceń.

Sędzina – kurwa z żółtymi tipsami – oczywiście dała im wiarę i sprawa poszła do umorzenia. W uzasadnieniu było napisane, że sposób zatrzymania był zasadny i prawidłowy, a wszelakie obrażenia odniosłem na skutek mojej agresywnej postawy i są wynikiem zastosowania wobec mnie „chwytów” obronnych…

 

-  Wyszedłem z aresztu w połowie 2011 roku. Trzy dni przed zaplanowanym samobójstwem „pod celą”. Niewiele brakło. Jestem pewny, że bym tego dokonał. Wszystko było szczegółowo zaplanowane. Nie tak łatwo się powiesić w celi gdzie stale przebywa pięć osób )  Kompletny wariat.

 

- Po chyba roku zaczęła się sądowa karuzela. Wielu oskarżonych, w sumie to „gangsterów” całymi latami zajmujących się tym procederem wraz z wielce teraz „skruszonym kondonem”. Ruszył proces w Gliwicach, który po jakimś czasie został przerwany ze względu na stan zdrowia sędziego. Finalnie odszedł na wcześniejszą  emeryturę. Proces przerwany.

 

- Mija chyba z rok i proces znów startuje , tym razem jednak w Katowicach.

 

- W trakcie procesu okazuje się, ze policja z prokuraturą nie skompletowała jeszcze dokumentów wszystkich siedmiuset zarzutów ( mnie dotyczy oczywiście tylko bardzo niewielki procent ) i proces ruszył z tym co było ( jakaś połowa wszystkich zarzutów). Musiało być duże parcie, aby mimo wszystko wreszcie koła sprawiedliwości zaczęły mleć.

 

- Policja i prokuratura w końcu kompletują resztę zarzutów i chcą dołączyć te zarzuty do toczącego się procesu, co wydaje się oczywiste. Sędzia się nie zgadza. Oczywiście zasłoniła się jakimiś paragrafami i „dobrem oskarżonych” , tylko że nie wiem na czym to dobro ma polegać.

 

- W związku z tym pozostała cześć zarzutów zostaje przesłana do sądu w Gliwicach, gdzie rusza równolegle drugi proces. Pojawia się kuriozum, które dziwi nawet sędzinę w Gliwicach – przecież dostaniemy po dwa oddzielne wyroki ! Ten sam czasookres przestępstw, ci sami oskarżeni, a dwa procesy i dwa wyroki… Mam na przykład zarzut z poniedziałku, który leci w sądzie w Katowicach, i zarzut ze środy ( dokładnie taki sam, z tą sama osobą, w takich samych warunkach i w tym samym mieście) i ten już będzie zaliczany do wyroku w Gliwicach. I każdy tak ma nasrane. Szkoda, że za każdy czyn nie zrobili oddzielnego procesu w różnych miastach, bo na tej zasadzie teoretycznie by mogli – wówczas miał bym na przykład kilkanaście wyroków jednocześnie.

 

- Sąd z Katowic wysyła mnie na badanie do biegłych psychiatrów. Oczywiście do tej samej przychodni i do tych samych kurw co poprzednio…

Doszły kolejne dwa lata leczenia , kartoteka puchnie, doszły kolejne wypisy z psychiatryków i dziennych oddziałów. Ale co te kurwy miały zrobić? Podważyć swoja wcześniejsza opinię? Nowa opinia? „Kopiuj – Wklej” z poprzedniej…

 

- Składam zażalenie do okręgowej izby lekarskiej i rzecznika praw pacjenta. Donoszę o możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na wydawaniu opinii niezgodnej z prawdą, lub o braku odpowiednich kompetencji biegłych.

I tu i tu każą mi spierdalać… Opinia biegłych jest niepodważalna, podobnie jak sami biegli….

 

- Sąd w Gliwicach wysyła mnie do biegłych sądowych , tym razem w Gliwicach.

Badanie trwa jakieś pół godziny. Byłem zupełnie szczery, nikomu poza swoją psychiatrą i psycholog nie powiedziałem tak szczerze o wszystkim co się ze mną od lat dzieje. Ze szczegółami i praktycznie podjęciu już decyzji o samobójstwie w dniu kiedy zostanę skazany. Pierwszy raz od wielu miesięcy się rozpłakałem. Mocno.

 

- Przychodzi opinia biegłych do sądu w Gliwicach którą sędzia odczytuje – „badany nie chciał współpracować , nie odpowiedział na żadne pytanie. Zalecamy skierowanie na przymusową obserwację”…Dostałem białej gorączki. Rozpłakałem się z bezsilności na sali sądowej i powiedziałem, że to kłamstwo i że w takim razie być może ze sobą skończę…

 

- Sąd w Gliwicach wysyła mnie do innych  biegłych. Tym razem na oddział sądowo – psychiatryczny w szpitalu psychiatrycznym w Toszku. Dostaję ataku paniki, że zamkną mnie tam na jakąś długą obserwację. Okazuje się, że nie – badanie bardzo szczegółowe trwało kilka godzin i było przeprowadzone przez dwie biegłe. Opinia? Jakże inna – „ U badanego jednogłośnie stwierdzamy chorobę afektywną dwubiegunową” , oraz „badany” w trakcie popełniania zarzucanych czynów miał nieznacznie zaburzona zdolność kierowania swoim postępowaniem.

 

- W sądzie w Katowicach sprawy odbywają się w odstępach co około dwa tygodnie. Jest kilkuset świadków, a właściwie poszkodowanych do przesłuchania. Minęło już tyle lat, że niektórzy  nawet nie kojarzą po co do sądu są wzywani. Dowiadują się dopiero na Sali w trakcie przesłuchania…  Za każdym razem kilka dni przed sprawą dostaję obłędu, lenów i silnych , realistycznych myśli samobójczych – może ta sprawa będzie już ostatnia i z sądu już nie wyjdę…

 

- Sądu w Katowicach nie interesuje opinia biegłych z Toszka, sporządzona na zlecenie sądu w Gliwicach. Oni maja swoją – od tych starych kurw z Katowic…

 

- Z powodów proceduralnych proces w Gliwicach znów został przerwany…

 

- Proces w Katowicach toczy się ostro – na szczęście adwokatowi udało się doprowadzić do sytuacji, w której nie muszę za każdym razem stawiać się na rozprawy…

 

- Przez te wszystkie lata każdy radiowóz zatrzymujący się w pobliżu mojego domu, każdy niespodziewany dzwonek domofonu, czy nie daj Boże już do drzwi wywołuje u mnie tak silna panikę , że chcę wyskoczyć przez okno – a nóż znów mnie chcą zawinąć.. każdy list polecony z sądu , każde awizo podobnie- a dostaje tego mnóstwo…

Każda noc z niedzieli na poniedziałek ( jak mnie zawijali antyterroryści to właśnie tradycyjnie – w poniedziałek o szóstej rano ) wygląda tak samo. Nie śpię praktycznie przez cała noc, a od piątej rano lustruję już całą klatkę schodową, okolice domu, czasami skradam się po piętrach, czy od piątej rano skulony  siedzę w samochodzie pod domem  i czekam na szturm antyterrorystów…

 

- Ponownie rusza proces w Gliwicach…

 

- W Katowicach są już „krzyki” prokuratora – CZTERY LATA BEZWZGLĘDNEGO WIĘZIENIA dla mnie. Niektórzy, wielokrotni samochodowi recydywiści maja „krzyk” trzy lata. Niektórzy sześć lat, jeden DZIESIĘC LAT!!! Tyle nie dostają często mordercy!!! A tu są jakby nie patrzeć tylko kradzieże. Owszem – bardzo dużo kradzieży, duże sumarycznie kwoty, ale nigdy nikomu nic się nie stało, ba nawet praktycznie nigdy nie było świadków. Jedyne straty to straty materialne. Gdzie tu porównanie?

 

Świadek koronny, który przez dwadzieścia lat ukradł ponad SIEDEMSET AUT i urządził sobie w ten sposób luksusowe całe dorosłe życie dostał wyrok sześciu miesięcy więzienia w zawieszeniu na rok i dwa tysiące złotych grzywny…

Ostatnio w sądzie z uśmiechem na twarzy stwierdził, że pisze już książkę o sobie, czyli najlepszym złodzieju samochodów w Polsce i ma zamiar ją wysłać Pasikowskiemu, albo Vedze aby nakręcono o nim film…

KURWA !!! CO TO MA BYĆ JA SIĘ PYTAM???

 

- Wyrok w Katowicach miał zapaść na ostatniej sprawie 21 maja 2018 roku. Nie potrafię opisać w jakim byłem i jestem w związku z tym stanie. Nie zapadł. Ma zapaść 11 lipca i chyba tak będzie, gdyż wszyscy dostali pisemne wezwania na obowiązkowe stawiennictwo na sprawie. Obawiam się, że sąd dopierdoli mocno i każe wszystkich pozawijać bezpośrednio z sali, zanim wyrok się uprawomocni. Taka pokazówka…

 

- To nie koniec. W Gliwicach również zapadnie podobny wyrok co razem da około 7-8 lat więzienia. Mam teraz 46 lat, ledwo żyję, wegetuję od lat właściwie, jestem nieuleczalnie chory, straciłem już prawie wszystko, zaczynam się sypać fizycznie na każdym polu – to efekt stresu i ton leków psychotropowych. Dla mnie to wyrok śmierci. Nie mam żadnych wątpliwości…

 

Każdego dnia myślę o samobójstwie – nie ma innej ucieczki od tego wszystkiego. Naprawdę nie mam wyjścia.

Moim zdaniem karę za swe czyny już odbyłem – pół roku w areszcie w skrajnie nasilonej chorobie psychicznej jest moim zdaniem równoważne kilku latom więzienia dla zdrowego.. i oczywiście to permanentne i skrajnie nasilone napięcie trwające od tylu już lat…

 

- Na początku napisałem, że żałuję iż nie połamałem doszczętnie tej złodziejskiej kurwy w momencie gdy zaczął mnie straszyć. Mogłem go rurką stalową połamać na kawałki, a następnie sparaliżować od pasa w dół poprzez przerwanie rdzenia kręgowego dużym śrubokrętem.. Dlaczego? Bo kurwa dostałbym za to dużo mniejszy wyrok niż ten , który mi teraz realnie grozi, a który będzie dla mnie wyrokiem śmierci zapewne…

 

- Kończę drugą książkę. Mam nadzieję że zdążę… Pierwsza wzbudziła niezłe zainteresowanie, pomimo braku jakiejkolwiek promocji. Tym razem na dniach mam zamiar ostro rozpropagować istnienie tamtej, jak się okazuje pierwszej części, a następnie drugiej, którą mam nadzieje że zdążę ukończyć, a która jest kontynuacja tamtej.

Chce nagrać filmiki na youtube i w jakiś sposób to wszystko wypromować. Może pomożecie?

Macie jakieś „fejsy” „srejsy”, „lajki” „znajomych” czy inne fora społecznościowe i tak dalej…Ja się na tym nie znam…

Niech jakaś kasa po mnie zostanie przynajmniej…

Nie wiem, czy nie udać się z tym wszystkim do mediów. To wszystko jest owszem, może zgodne z literą prawa, ale ze sprawiedliwością nie ma nic wspólnego…

 

To tyle.

Kto ci uwierzy w te narcystyczno psychopatyczne wytwory twojej wyobrazni ? Chociaz od 8 lat nabijasz ludzi w butelke w necie, to moze jakies ameby znow kupia fantastyke, mistrzu projekcji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...o cholera... wydało się...

Co masz jeszcze do powiedzenia ?

Rozumiem, że teraz aby się uwiarygodnić powinienem wrzucić jakieś skany dokumentów i tak dalej?

Tylko, że kim ty  jesteś , żebym akurat tobie musiał się tłumaczyć  ?

Może jakiś namiar? Chętnie za jakiś czas przywiozę papiery osobiście :classic_biggrin:

A tak na marginesie - nawet nie wiesz jak bardzo bym chciał abyś miał rację...

 

 

 

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Obiecałem opisać jak narcystyczny psychopata spędził poprzedni  weekend…

Proszę bardzo.

W piątek, jak co tydzień przyszły tantiemy za sprzedaż mojej książki. 21 tysięcy złotych tym razem. Czasami jest to 10 tysięcy tygodniowo, czasami 50 tysięcy, tak więc jest OK.

Odkąd niezliczona ilość naiwniaków z tego i innych forów uwierzyła w moją od lat pisaną sensacyjno-psychiatryczną bajkę kasa leje się strumieniami.

Ostatnio, kiedy sprytnie zacząłem podgrzewać temat za pomocą prostego patentu sugerującego rychły koniec rozpraw oraz dokańczanie drugiej części książki ilość „floty” na moim koncie jest wprost proporcjonalna do poziomu mojego zdziwienia nad ludzka naiwnością.

Jednakże najbardziej w tym dniu ekscytowało mnie coś innego – czekałem na limuzynę, która miała mnie zawieźć na lotnisko w Pyrzowicach.  Czekał tam na mnie prywatny samolot odrzutowy należący do pana Chrisa Morgana I, a który to samolot niezwłocznie miał przetransportować mnie do USA na biznesowo-organizacyjne spotkanie z owym panem.

Pan Chris Morgan I to scenarzysta większości części „Szybkich i Wściekłych” jakbyście naiwniaki nie wiedzieli. Otóż ów pan, po przeczytaniu mojej książki postanowił kolejną część filmu poświęcić mojej osobie. Większość scen pościgów i strzelanin będzie filmowana w Katowicach celem dodania filmowi autentyczności. Na samą myśl, że zamknięcie na potrzeby filmu wielu istotnych arterii Górnego Śląska spowoduje olbrzymie utrudnienia w ruchu napawa mnie dreszczykiem wynikającym z wqrwienia stojących w korkach szaraczków.

Kasa jaką zarobię za film może być astronomiczna – wszak dogadałem się na procentowy udział w zyskach. Oczywiście zażądałem pokaźnej zaliczki co zaowocowało  zadośćuczynieniem mojego roszczenia.

Poprosiłem też o to, aby ów prywatny odrzutowiec był przez kilka dni do mojej dyspozycji – oczywiście nie było z tym problemu, to przecież drobiazg

Po pełnym przepychu spotkaniu postanowiłem pomnożyć swoje środki finansowe  w sprawdzony już sposób – bukmacherka. Poleciałem do Rosji celem dyskretnego spotkania się z reprezentacją i sztabem szkoleniowym Niemiec w piłce nożnej . Po długich pertraktacjach udało mi się ich skorumpować, tak że dla pokaźnych nagród zgodzili się „podłożyć” Meksykowi w najbliższym meczu.

Aby nie było wątpliwości zapłaciłem im kwotę stanowiącą połowę zaliczki jaką otrzymałem od pana Chrisa Morgana I. Możecie sobie wyobrazić ile to musiało być pieniędzy.

Lecz nie było to pierwszy raz, kiedy ich skorumpowałem.

Mam na nich haki jeszcze z dzieciństwa, kiedy to jako dziesięciolatek przekupiłem niemiecką (a właściwie RFN-oską) reprezentację przez meczem z Algierią na mistrzostwach świata w 1982 roku w Hiszpanii …

Mam filmik z tamtego spotkania i do dziś mogę nim dokonywać szantażu.

Tak więc teraz postawiłem ich pod murem.

Poleciałem z Rosji do Vegas celem dogadania się z tamtejszymi skądinąd dobrze znanymi mi z poprzednich wałków bukmacherami.

Wszystko poszło gładko i mecz z Meksykiem został „obstawiony” odpowiednio i na astronomiczne, niemoralne wręcz kwoty.

Efekt? Niemcy- Meksyk 0-1 w pierwszym meczu Niemców na Mundialu w Rosji.

Niestety poniosło mnie i naładowany darmową kokainą od osobiście znanych mi spadkobierców interesu pana Escobara przegrałem połowę zarobionej kasy grając w ruletkę w jednym z kasyn w Vegas. Ten qtas właściciel kasyna, nie chciał mi oddać nawet połowy z mojej przegranej. Jak tylko napłynie nieprzerwany strumień pieniędzy wynikający ze sprzedaży drugiej części mojej książki oraz zysków z filmy „Szybcy i Wściekli 9” niezwłocznie kupię to kasyno, każę je zburzyć a właściciela puszczę z torbami.

Dla odmiany i urozmaicenia postanowiłem do polski wrócić rejsowym Jumbo Jetem . Nie chce mi się nawet wspominać o epizodzie z moim udziałem, polegającym na obezwładnieniu ciosami karate dwóch ciapatych jegomościów, którzy postanowili uprowadzić ów samolocik.

Zapewne otrzymam Medal Honoru od Donalda Trumpa, ale już postanowiłem, że zlicytuję go na „Alledrogo” a kasę przekażę .. oczywiście samemu sobie.

Miałem jeszcze propozycję udziału w badaniach nad przydatnością wziewnej odmiany Ketaminy w leczeniu CHAD złożoną mi osobiście przez członków Rady Naukowej Instytutu Psychiatrii i Neurologii .

Po namyśle jednak zrezygnowałem.

Ci światli lekarze mogliby rozszywrować moje kłamstwo dotyczące chorowania na CHAD, co skutecznie mogłoby podważyć moją wiarygodność, a co mogłoby negatywnie wpłynąć na sprzedaż moich książek…

Trzymajcie się szaraczki  :classic_biggrin::classic_biggrin::classic_biggrin:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

…a wracając do tematu wiarygodności – kolejna, być może ostatnia sprawa w Katowicach – 11.07.2018 godzina  9.30    (ul. Andrzeja 16-18, 40-957 Katowice )

Na drugi dzień czyli 12.07.2018  rozprawa w Gliwicach o godzinie 9.30 (ul. Powstańców Warszawy 23 44-101 Gliwice)

Kto ma potrzebę/możliwości sprawdzić osobiście, czy telefonicznie ( nie wiem czy się da) podam na PW sygnatury sprawy/akt – sala czasami się zmienia i trzeba w punkcie obsługi interesanta na podstawie sygantury sprawy/akt dowiedzieć się w jakiej sali rozprawa w danym dniu się odbędzie. Możecie sobie jako widownia udać się na te rozprawy.

Oczywiście sygnatury akt podam tylko użytkownikom od dłuższego czasu zarejestrowanym - nie podam jednopostowym pieniaczom szukającym emocji. Tym mogę - jak mawia nasz klasyk Nihilista - podać coś innego :classic_biggrin:

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja myślę, że Nawałka symuluje chorobę psychiczną aby uniknąć odpowiedzialności :classic_biggrin:

Przy stanie meczu 0-3 w 80 minucie wpuszcza na boisko kontuzjowanego obrońcę- Kamila Glika :classic_biggrin:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

40 minut temu, Carica Milica napisał:

Jestem totalnie rozpieprzona. Lekarz zaproponował szpital. 

Oczywiście, że nie pójdę. 

..nareszcie ktoś cokolwiek napisał na tym nudnym jak flaki z oleju, nowym forum...

 

Oczywiście.

Szpital to można proponować nowicjuszom, których jeszcze można wkręcić na bajer o "ustawianiu leków"

Lekarze chyba dobrze wiedza, że to wszytsko lipa ( wszak w szpitalach przewijają się ciągle te same osoby - o czyś to świadczy ) ale do szpitala kierować muszą - jeżeli zrozpaczony człek przyzna sie do słodkich i realnych myśli samobójczych, to taki lekarz musi to wpisac do kartoteki i aby chronić w razie czego swoją dupę ( co zrozumiałe ) musi też wystawić skierowanie...

Ja, będąc weteranem zgłaszam się do "swojego" szpitala celem odizolowania sie od codziennego syfu i zwyczajnie aby odpocząć przez kilka tygodni, mając kompletnie wyjeba.e na to, co się dzieje na zewnątrz...

Mam czas tylko dla siebie, nie muszę udawać, jak zdycham to sobie leżę, jak zdycham mniej chodzę na długie spacery po lublinieckich lasach i kontempluję...

Nie muszę z nikim rozmawiać, przywdziewać maski, zmuszać sie do czegokolwiek, nie muszę musieć.

I taki reset dobrze mi robi. Tylko powrót do świata "normalnych" jest straszny... Chciałoby sie rzec , że miejsce wariatów jest pomiędzy wariatami...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłem raz w szpitalu i never again. Bajer o ustawieniu leków też niestety łyknąłem, ale człowiek zrobi wszystko ,żeby się lepiej poczuć i przedłużyć nadzieje dlatego może jest tak naiwny. Skorzystał na mojej naiwności jeszcze psycholog, homeopata i bioenergoterapeuta. Trochę kasy poszło w błoto. Teraz to nawet do psychiatry nie chodzę kombinuje sobie leki innym sumptem.

Chociaż psychoterapia nie jest taka do końca głupia. Depresja ma też swoje podłoże w tłumieniu emocji w sobie a w szczególności złości i agresji. Jej celem jest zrozumienie psychologicznego podłoża depresji a także nauczenia się ekspresji negatywnych emocji. Zatrzymana złość powoduje cierpienie i gorsze samopoczucie. Od czasu terapii staram się wyładowywać tą złość kiedy ktoś ją w moją stronę kieruje. Daje to pewne oczyszczenie ze złych emocji. Kiedy ją zatrzymam w sobie i nie odpowiem na zaczepkę to źle się z tym czuje. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, jestem nowa na forum i miło mi was poznać :). 

Chciałam się zapytać o wasze doświadczenia z psychiatrami i czy istnieje szansa że mój traktuje mnie jak maszynkę do pieniędzy. Wcześniej chodziłam do psychologa (lęki, nerwica i początek depresji) gdzie zdiagnozował u mnie prawdopodobieństwo CHAD. Kiedy byłam u psychiatry pierwszy raz byłam bardziej nie w stanie niż w stanie, bardzo roztrzęsiona, prawie całą wizytę mówiłam i płakałam (bałam się że jeśli będę się uczyć lub malować znowu wpadnę w "ambitny okres" (teraz wiem ze wtedy to mogła być hipomania/mania)). Psychiatra przepisał mi lamotrygine. Miałam przez 3 dni brać 25 mg, potem zwiększyć do 50 mg i przyjść za miesiąc na wizytę. Parę dni po tym zaczęłam się czuć dobrze i myślałam że to może placebo (skryta nadzieja ze może to działa, chociaż wiem ze nie może) trwało to 2 tyg w ciągu których podjęłam bardzo nie rozsądne decyzje, zaczełam się uczyć koreańskiego, planowałam bardzo dużo rzeczy i już organizowałam ludzi do realizowania ich. Usłyszałam też że mam zbyt dużo entuzjazmu co mnie trochę zabolało ale i tak nie potrafiłam nad tym zapanować. Rozpisałam też sobie dietę (która podchodziła pod głodzenie) bo nie myślałam o tym ze coś mi się może stać. Byłam bardzo niezniszczalna. Że coś było nie tak zorientowałam się dopiero jak z tej górki spadłam na ziemię. Kiedy byłam we wtorek u psychiatry odpowiedziałam mu o tym co się ze mną działo ostatnio oraz w "okresach ambicji" i tych depresyjnych. Myślałam że może to pierwsze złe wrażenie które ostanio na mnie wywarł zostanie zamazane bo tym razem byłam zdecydowanie bardziej trzeźwa umysłowo i mogłam więcej powiedzieć. Okazało się ze nie do końca. Po wizycie dowiedziałam się że leki zostawiamy tak jak jest (50mg/doba) i mam przyjść za 2 msc. 

Z tego co wyczytałam o lamotryginie ma raczej znikome lub zerowe działanie na te wyższe nastroje, a dawki terapeutyczne są pomiędzy 100 a 200 mg. Do tego mimo tego że wizyta trwa 0.5h (po tym czasie mnie wyprasza) to płacę za godzinę. 

Mam wrażenie że on nie wierzy ze coś mi jest, ale jeśli tak jest to dlaczego mi przepisuje leki które wcale nie mają mi pomóc? Juz lepiej by mi było zupełnie nic nie dostawać 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co sądzicie o oddziale dziennym? I typowej terapii od poniedziałku do piątku, choć grupowej. Bo zamknąć znowu się nie dam... A kwestia tego, że o ile jakoś tam sobie egzystuję na co dzień, to żyję i tak na pół gwizdka, głównie obecnie z powodu lęku. I leki nie dają takiego efektu, terapia raz w tygodniu również.

Więc w ostateczności pójdę na ten oddział. Co mi pozostało? Skoro większość leków wypróbowanych, różni terapeuci też.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, __Jack__ napisał:

Chociaż psychoterapia nie jest taka do końca głupia. Depresja ma też swoje podłoże w tłumieniu emocji w sobie a w szczególności złości i agresji. Jej celem jest zrozumienie psychologicznego podłoża depresji a także nauczenia się ekspresji negatywnych emocji. Zatrzymana złość powoduje cierpienie i gorsze samopoczucie. Od czasu terapii staram się wyładowywać tą złość kiedy ktoś ją w moją stronę kieruje. Daje to pewne oczyszczenie ze złych emocji. Kiedy ją zatrzymam w sobie i nie odpowiem na zaczepkę to źle się z tym czuje. 

W samo sedno

Tez to po latach zrozumiałem.

W dzieciństwie matka stale kazała mi być grzecznym i miłym chłopcem -  "proszę", "dziękuję", "czy mogę", dzień dobry", "do widzenia", "nie wolno się bić", "nie wolno krzywdzić", "trzeba być dobrym" i tak dalej.

Do tego bajki i filmy, w których "dobro zawsze wygrywa", żywoty "Świętych", Religię i mamy frajerskiego inkuba głęboko w duszę/jestestwo zaimplikowanego.

A z drugiej strony pijackie awantury do białego rana, uciekania z domu, panika, lęk , strach, bezsenność, straszenie i tak dalej, co walnie przyczyniło się do rozdwojenia jaźni.

"Dobre wychowanie" niestety kompletnie się nie sprawdza. To bajka pasująca do innego, utopijnego i wyimaginowanego świata.

"Dobre wychowanie" podświadomie zmusza do ustępowania innym, tłumienia w sobie "złych" emocji czy też agresji, uniemożliwia asertywność.

Na podwórku i w szkole najlepiej radzili sobie "źle wychowani" bądź w ogóle niewychowani chuligani, którzy nie zostali obarczeni bzdurami, ograniczeniami i potrzebą "bycia dobrym dla innych"...

Nie czuli potrzeby dzielenia włosa na czworo ( nawet do dziś ci kretynkowie nie wiedzą pewnie co owo wyrażenie może znaczyć, co nie przeszkodziło im dobrze ustawić się w życiu )

Do dzisiaj zostało we mnie dużo z tego frajerskiego inkuba, który zapewne w znacznym stopniu przyczynił się do szaleństwa. Nie potrafię go skutecznie zabić, czy też zgwałcić, co zapewne spowodowało by odczuwalną ulgę. "Narcystyczny psychopata" jak mnie nazwał ten burak z forum to faktycznie mój ideał, do którego jednak nijak nie potrafię w pełni się zbliżyć.

Owszem - nauczyłem się wreszcie w razie potrzeby być skurwysynemm, ale uwierzcie mi - nie jest to do końca wygodna skóra - francowaty inkub dobroci stale gdzieś we mnie się odzywa, co powoduje, że czuję się nieszczęśliwy.

Potrafię dostać ( słusznego ) gniewu, szału kiedy sprowokowany tracę panowanie nad sobą i wówczas albo uciekają , albo dostają bomby i jeśli są w stanie  - również uciekają. Najgorsze jest to, że często mój wybuch nie jest do końca adekwatny do sytuacji, oraz to, że zamiast satysfakcji odczuwam po wszystkim lęk i niesmak. Srał pies niesmak. Najgorszy jest ten lęk. To zapewne popłuczyny dziecięcej dwoistości - bądź dobry, grzeczny, miły i tak dalej, ale również wypierdalajj po nocach z domu przed ojcem alkoholikiem, który własnie demoluje kuchnię...

Żaden psycholog nie chce we mnie zabić do końca człowieczeństwa, chociaż tego się domagam...

 

 

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×