Skocz do zawartości
Nerwica.com

Serafine

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Serafine

  1. Mam małe pytanko, ile najdłużej nie spaliście? I ogólnie jak śpicie kiedy wchodzicie w górkę?
  2. Intel, ja nie dokońca samobójstwa się boje. Po nim nic by nie było (czyli problemów też) i ludzie też bardziej rozumieją depresję. Jak ich oleje bo jest źle i powiem że miałam depresję to prędzej zrozumieją niż "Sory ale miałam hipomanie i dowalaliłam sobie tyle obowiązków ze nie miałam czasu na was, a do tego to właściwie doszłam do wniosku ze was nie potrzebuje w moim życiu bo jestem przeznaczona do wyższych celów a wy mnie ograniczacie". No i boję się że znowu podejmę jakieś decyzje które będą na mnie wpływać przez dłuższy czas kiedy hipo się skończy . Dlatego jeśli bym wiedziała że hipo może się objawiać u mnie tez towarzyskością to byłabym spokojniejsza. Ale nie zmienia to faktu ze czasami na lżejszej górce jestem jak na haju i to jest cudne i nie ma porównania do egzystowania w depresji. Tylko ten haj nie jest warty samotności .
  3. Z jednej strony tak bo wtedy nie muszę się martwić ani o samoocenę ani o to ze nie dam rady (bo nawet jak nie dam to nie przyjmę tego do wiadomości) i czuje się wtedy na takim haju szczęścia. Ale to jest fajne do momentu w którym nie stracę kontroli bo ja jej bardzo potrzebuje. A do tego ostatnio mam w końcu jakkolwiek ogarnięte życie towarzyskie i bałam się ze jak pójdę w górę to uznam ze ich nie potrzebuje do szczęścia bo mam misję czy coś . Ale wydaje mi się że dopóki nie przyjmie to naprawdę ciężkiej formy to napewno tak nie zrobię i ze będę się chociażby zmuszać żeby być ogarniętym człowiekiem i ich nie zawieść :).
  4. Właśnie biorę tylko tą lamotrygine 50mg dziennie U mnie górki są różne i nie do końca jestem jeszcze je wstanie określić. Na początku myślałam że to te okresy "ambicji" i potrafiły mnie one trzymać długo wiec ciesze się że teraz to były tylko 2 tygodnie. Zastanawiam się z kolei czy górka może się objawiać wielką towarzyskością, nadużywaniem używek (palę nałogowo, pije czasami) a miałam 3 msc w których poprostu brylowałam w towarzystwie, piłam często i dużo, spałam po 2/3 max 4 h dziennie a i tak budziłam się zawsze między 7:20/7:40 wyspana, pełna energii i gotowa na zajęcia o 8 . W tym czasie miałam też 3 dni w których nie spałam wgl i zapomniałam o jedzeniu, zaangażowałam się wtedy w ratowanie mojej ulubionej knajpki która miała długi i przez to sama się zadłużyłam u różnych ludzi na naprawdę duże pieniądze i ciągle to spłacam. Ale o istnieniu Chadu dowiedziałam się stosunkowo niedawno wiec myślałam wtedy ze poprostu mam dar do organizowania. To mogła być górka? W tym okresie ambicji np wierzyłam że jestem wspaniała i wystarczy że chce a wszystko MUSI się udać. Miałam wrażenie jakbym odkryła tajemnice wszechświata ( że można wszystko) ale tylko ja zdałam sobie z tego sprawę wiec jestem skazana na sukces. Harvard miał mnie błagać o to żebym chciała tam studiować XD. Uważałam tez ze "dajcie mi tydzień a nauczę się języka, dajcie mi miesiąc a będę w nim mówić płynnie", ale nie zauważyłam że to tak nie działa. Moja przyszłość to miało być praktycznie zbawienie świata między innymi od głodu, chorób (skoro wiem ze mogę wszystko to raz dwa wynajde leki), do tego poliglotka, nobel itp.. Dostałam tez wtedy prawie 2 letnie stypendium w anglii ale na szczęście ostatecznie mnie nie wzieli (juz widzę jak mi tam górka mija i przestaje wyrabiać z życiem). Ale boję się czy nie dramatyzuje za bardzo chad bo mam wrażenie ze mimo ze psycholog mowi jedno to właśnie psychiatra nie do końca wierzy żeby coś mi było, więc może serio nic nie jest a ja to sobie wmawiam.
  5. Hej, jestem nowa na forum i miło mi was poznać :). Chciałam się zapytać o wasze doświadczenia z psychiatrami i czy istnieje szansa że mój traktuje mnie jak maszynkę do pieniędzy. Wcześniej chodziłam do psychologa (lęki, nerwica i początek depresji) gdzie zdiagnozował u mnie prawdopodobieństwo CHAD. Kiedy byłam u psychiatry pierwszy raz byłam bardziej nie w stanie niż w stanie, bardzo roztrzęsiona, prawie całą wizytę mówiłam i płakałam (bałam się że jeśli będę się uczyć lub malować znowu wpadnę w "ambitny okres" (teraz wiem ze wtedy to mogła być hipomania/mania)). Psychiatra przepisał mi lamotrygine. Miałam przez 3 dni brać 25 mg, potem zwiększyć do 50 mg i przyjść za miesiąc na wizytę. Parę dni po tym zaczęłam się czuć dobrze i myślałam że to może placebo (skryta nadzieja ze może to działa, chociaż wiem ze nie może) trwało to 2 tyg w ciągu których podjęłam bardzo nie rozsądne decyzje, zaczełam się uczyć koreańskiego, planowałam bardzo dużo rzeczy i już organizowałam ludzi do realizowania ich. Usłyszałam też że mam zbyt dużo entuzjazmu co mnie trochę zabolało ale i tak nie potrafiłam nad tym zapanować. Rozpisałam też sobie dietę (która podchodziła pod głodzenie) bo nie myślałam o tym ze coś mi się może stać. Byłam bardzo niezniszczalna. Że coś było nie tak zorientowałam się dopiero jak z tej górki spadłam na ziemię. Kiedy byłam we wtorek u psychiatry odpowiedziałam mu o tym co się ze mną działo ostatnio oraz w "okresach ambicji" i tych depresyjnych. Myślałam że może to pierwsze złe wrażenie które ostanio na mnie wywarł zostanie zamazane bo tym razem byłam zdecydowanie bardziej trzeźwa umysłowo i mogłam więcej powiedzieć. Okazało się ze nie do końca. Po wizycie dowiedziałam się że leki zostawiamy tak jak jest (50mg/doba) i mam przyjść za 2 msc. Z tego co wyczytałam o lamotryginie ma raczej znikome lub zerowe działanie na te wyższe nastroje, a dawki terapeutyczne są pomiędzy 100 a 200 mg. Do tego mimo tego że wizyta trwa 0.5h (po tym czasie mnie wyprasza) to płacę za godzinę. Mam wrażenie że on nie wierzy ze coś mi jest, ale jeśli tak jest to dlaczego mi przepisuje leki które wcale nie mają mi pomóc? Juz lepiej by mi było zupełnie nic nie dostawać
×