Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jestem dorosła a czuje się dzieckiem:(


dziewczynka24

Rekomendowane odpowiedzi

Również chciałabym, żeby ktoś lub coś pokierowało moim losem. Sama nie jestem w stanie podjąć większości decyzji. Nawet trudno jest mi stwierdzić czy czegoś chcę (czego?), czy nie chcę.

Podobno to wyuczona bezradność, przyzwyczajenie że to inni najczęściej rodzice ( za mnie podejmowali tez koledzy lub ślepy los) podejmują za nas decyzje. Ja jestem po 30-ce i ciągle się z tym zmagam i wcale nie jest lepiej ostatnio wręcz coraz gorzej, ciągle czekam na pokierowanie lub jakiś cud zamiast samemu zacząć coś robić, planować.

 

 

no jest cos takiegho. jak bylam na terapii terapeutka mowila, ale niezaleznosc moze byc fajna. azgadzam sie z nia, bo doswiadczylam tego, ale tez stoi mase lęku za tym, zmiany... lek przed zmiana. masakara. ale jak sie zlapie wiatr w zagle to jest ok.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podejmowanie decyzji czy odpowiedzialność niekoniecznie musi wiązać się z lękiem. Po prostu nauczyliśmy się (albo nie nauczyliśmy) tak podejmować decyzje. Przy niskim poczuciu własnej wartości, bezradności nic dziwnego że pojawia się lęk przy podejmowaniu decyzji. W końcu tyle razy ktoś nam wpajał że sami sobie nie poradzimy i wyrzucał błędy. A to przecież ludzka rzecz.

Bywa że zabieramy swój dom ze sobą, nawet jak się z niego wyprowadzamy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałabym potrafić podejmować decyzje. Z tym, że to może wiązać się z niskim poczuciem własnej wartości mogę się zgodzić. Po części. Bo czym wyjaśnić to, że nawet nie wie się czego się chce, co by Cię uszczęśliwiło? Nie sposób podjąć jakieś działanie jak nie umie się odpowiedzieć na te pytania...

 

Przy okazji, w jakiejś z książek z ukochanego działu psychologia przeczytałam, że gdy nie jesteśmy w stanie podjąć decyzji, to w końcu życie nas do czegoś 'przymusi'. A to, że poczujemy się przymuszani tylko nas dodatkowo dobije i będziemy jeszcze bardziej odczuwali to jaki mamy problem z decyzjami, płynącym czasem i zmianami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo czym wyjaśnić to, że nawet nie wie się czego się chce, co by Cię uszczęśliwiło? Nie sposób podjąć jakieś działanie jak nie umie się odpowiedzieć na te pytania...
mam podobnie nie wiem czego chcę natomiast większości rzeczy nie chcę i unikam bo to coś czego nie znam albo na czym wcześniej się sparzyłem. Miałem propozycje żeby do Anglii jechać znowu ale mam za dużo złych wspomnień tak samo jak np z pracą w budowlance choć przecież nie koniecznie musiało być tak jak było to wcześniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałabym potrafić podejmować decyzje. Z tym, że to może wiązać się z niskim poczuciem własnej wartości mogę się zgodzić. Po części. Bo czym wyjaśnić to, że nawet nie wie się czego się chce, co by Cię uszczęśliwiło? Nie sposób podjąć jakieś działanie jak nie umie się odpowiedzieć na te pytania...

 

Przy okazji, w jakiejś z książek z ukochanego działu psychologia przeczytałam, że gdy nie jesteśmy w stanie podjąć decyzji, to w końcu życie nas do czegoś 'przymusi'. A to, że poczujemy się przymuszani tylko nas dodatkowo dobije i będziemy jeszcze bardziej odczuwali to jaki mamy problem z decyzjami, płynącym czasem i zmianami.

 

Myślę, że niekoniecznie jeszcze bardziej dobije. Mnie to właśnie zmobilizowało do tego, żeby coś z tym zrobić. Bałam się, że nie mam kontroli nad niczym, że nie potrafię tego, czy tamtego. Ale potem spróbowałam zrobić rzeczy, których się bałam (np zapisałam się na zajęcia z akrobatyki), i jeszcze samo życie mnie wrzuciło w sytuacje, których też się strasznie bałam: np poprawa megatrudnego egzaminu. I nie wystarczyło się nauczyć, zapamiętać, bo to był egzamin na matematyce... trzeba było liczyć na własną inwencję. W ogóle te studia dały mi wiarę w swoje możliwości, bo właśnie trzeba na nich bardzo mocno polegać na własnej inwencji.

 

Zgodzę się też z tym, że czasem zabieramy swój dom ze sobą. Ja tak zrobiłam na pierwszym roku studiów. Zaproponowałam wspólne mieszkanie dziewczynie z lo, której nie cierpiałam. Zareagowała: "Fajnie, chciałabym mieszkać z Tobą". Odetchnęłam z ulgą, że w ogóle ktokolwiek chciałby ze mną mieszkać, bo myślałam, że nikt. Poza tym, wiedziałam, że ona jest taką rzetelną osobą. Wiedziałam, że jest tak odpowiedzialna, że będzie się mną "opiekowała", jak mama. I faktycznie, przez pierwszy semestr tak było. Ale potem to, że mnie denerwowała wzięło górę. Szczególnie, że czasem wyjeżdżała na jakiś dłuższy czas (np wracała na całe ferie do domu, ja na niecałe) i widziałam, że bardzo dobrze sobie bez niej radzę. I że jest mi lepiej bez niej.

 

Poza tym, jak patrzę na właściciela mojego domu... Facet ma 56 lat i mieszka z mamą i z psem. Raz w życiu miał kobietę i to dopiero w wieku ok. 53 lat. Mieszka tuż pode mną. Nasze piętra są bardzo zadbane, a jego... cóż... I na podwórku też wszystko zarośnięte, porozrzucane jakieś części po remoncie sprzed kilkunastu, albo kilkudziesięciu lat...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poza tym, jak patrzę na właściciela mojego domu... Facet ma 56 lat i mieszka z mamą i z psem. Raz w życiu miał kobietę i to dopiero w wieku ok. 53 lat.
Mój brat już ma prawie 40 lat, a mieszka w kawalerce sam i nie zapowiada się na to, żeby ten stan miał się zmienić. Jedzenie zabiera z domu rodziców, pranie natomiast tu przynosi... Mam nadzieję, że mi szybciej uda się, że tak to nazwę 'ogarnąć'.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poza tym, jak patrzę na właściciela mojego domu... Facet ma 56 lat i mieszka z mamą i z psem. Raz w życiu miał kobietę i to dopiero w wieku ok. 53 lat.
Mój brat już ma prawie 40 lat, a mieszka w kawalerce sam i nie zapowiada się na to, żeby ten stan miał się zmienić. Jedzenie zabiera z domu rodziców, pranie natomiast tu przynosi... Mam nadzieję, że mi szybciej uda się, że tak to nazwę 'ogarnąć'.

No ale mieszka sam i się sam utrzymuje to nie tak źle a widocznie jest na tyle leniwy że woli prac i jeść u rodziców. Mi też do 40-tki aż tak wiele nie brakuje a jestem w chwili obecnej jeszcze mniej samodzielny od brata ale to niestety taka przypadłość rozpieszczonych facetów, maminsynków.

 

-- 14 wrz 2012, 16:54 --

 

Mój brat 4 lata młodszy jest równie niesamodzielny co ja on ciągle mieszka z rodzicami i nie miał poważnej pracy nie licząc prowadzenia zajęć sportowych parę godzin w tygodniu. Ja żyłem parę lat samodzielnie ale psychicznie podupadłem i wróciłem do rodziców teraz się boją usamodzielnić ponownie i leniwy tez jestem po prostu. Także wiele zależy od wychowania u mnie tylko siostra się usamodzielniła bo zawsze wiedziała co chce i dążyła do tego a ja z bratem jakoś mamy z tym wielkie problemy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmmm a co myślicie o związku dwóch osób...które nie umieją się ogarnąć życiowo? ;)

to by mogło wypalić przy bogatych rodzicach czy wygranej w totka oczywiście mówię o dłuższym związku i sprawach czysto materialnych a to przecież nie jest wszystko.

 

-- 14 wrz 2012, 18:51 --

 

Wydaje mi się, że jednak lepsza by była kombinacja z osobą która bardziej ogarnia życie :P

też mi się tak wydaje, dziewczyny mają w tej sprawie o wiele łatwiej jeśli oczywiście wyglądają co najmniej średnio znajdą se zaradnego faceta i po sprawie. A niezaradny facet stoi na straconej pozycji chyba że se bogata 30 lat starszą wdowę przygarnie ( znaczy ona jego).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O nie, pierwszy raz od... zawsze? :lol: czuję się zrozumiana, pomimo, ze jeszcze nic nie napisałam.

Ja też jestem niedojrzała. Może nie śpię z misiem, nie chodzę w różowych spódniczkach, nie mam tapety z jednorożcem, ale jednak jestem jakaś taka życiowo nieprzystosowana... do niczego. Gniję w domu i przez to czuję sie jak człowiek bez doświadczeń, bez przeszłości... A mieszkam w łóżku dopiero od roku, niestety widocznie to wystarczająco długo, by zapomnieć o poprzednim życiu. Mam 26 lat. Kiedy byłam nastolatką zamiast palić fajki za winklem musiałam juz się zmagać z problemami, m.in fobią szkolną, ale takie tam pierdo....nie. W sumie tylko wakacje spędzłam pijąc wino w plenerze, ale tak poza tym życia jakie powinien prowadzic nastolatek nie miałąm. Poza tym wtedy czułam się jakoś tak mimo wszystko doroślej niż rówieśncy, nawet w ubiorze miałam ochotę to akcentować, oczywiscie nie chodziłam w garsonkach:D Ale zamiast trampek wolałam kobiece, subtelne, bardziej romantyczne stroje (niekoneicznie babskie) Potem były studia i nagle wszystko zmieniło się o 180 stopni, fobia szkola znikneła (pewnie jej wcale nie było), im blizej konca tym bardziej czułam się dziecinna w stosunku do ludzi, ktrozy powoli zakładali rodziny, szukali pracy, wynosili się z domów... To zagubienie przeniosło się także na stroje, gdybym mogła chodziłabym w trapkach i smiesznych koszulkach, ale miałam wrazenie ze po prostu nie pasowalo to do osoby, która wszyscy znali. Teraz nadal z zazdroscią patrze na nastolatki, zazdroszczę im wszystkiego. tego, że wszystko im wypada, ze mają czas na popełnianie blędów, na zdobywanie doświadczeń w bezinteresownych kontaktach z drugim człowiekiem (tzn chodzi o inna 'interesownosc' niz dorosli), a nawet tego im zazdroszczę, że ktoś jeszcze moze ich do czegokolwiek zmusic!! Mnie już do niczego nikt nie może zmusić, na nikogo nie mogę zwalić winy za to,co sama robię z moim życiem. Czuję się zmęczona życiem a jednoczesnie jak dziecko. W sumie to taka kobieta bez wieku ze mnie, zdarza mi sie na ułamek sekudny zapomnieć ile naprawdę mam lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz nadal z zazdroscią patrze na nastolatki, zazdroszczę im wszystkiego. tego, że wszystko im wypada, ze mają czas na popełnianie blędów, na zdobywanie doświadczeń w bezinteresownych kontaktach z drugim człowiekiem
ja mam podobnie większość ludzi jak widzi pijących, palących czy całujących się uprawiających seks nastolatków prawi o zepsutej młodzieży a ja im zazdroszczę że tak nie przeżyłem swej młodości, nie mam takich doświadczeń i przez to uważam że moje życie się nie ułożyło bo nie przeżyłem tego co normalny nastolatek powinien przeżyć w swoim czasie. Bardzo zazdroszczę im tego a ja czasu cofnąć nie mogę, gdybym miał własne dzieci w co bardzo nie wierzę to wręcz kazałbym im bawić się, uprawiać seks i imprezować żeby nie wyrosły na takiego kogoś jak ja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja raczej szybko uczyłabym dzieci odpowiedzialności i samodzielności, bo bez tego potem się zostaje kimś takim jak ja. Moje dzieci nie wiedziałyby co to rozpieszczanie;) Jednoczesnie nie trzymałabym ich krótko, bo doświadczenia w relacjach międzyludzkich sa niezbędne i nie mówię tu o seksie:) Z drugiej strony ja nie byłam trzymana krótko, a jednak to niewystarczyło jak widać!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja raczej szybko uczyłabym dzieci odpowiedzialności i samodzielności, bo bez tego potem się zostaje kimś takim jak ja. Moje dzieci nie wiedziałyby co to rozpieszczanie;) Jednocześnie nie trzymałabym ich krótko, bo doświadczenia w relacjach międzyludzkich sa niezbędne i nie mówię tu o seksie:) Z drugiej strony ja nie byłam trzymana krótko, a jednak to niewystarczyło jak widać!

też nie byłem nauczony samodzielności i odpowiedzialności. A odnośnie seksu to co prawda mi nikt go nie zakazywał ale jak byłem nastolatkiem to ciągle słyszałem od mamy że jak powiedzmy 15-18 latki mogą z kimś chodzić całować, oprawiać seks, chodzić na dyskoteki itd przecież to jeszcze dzieci i sam bałem się z kimkolwiek spotykać a później jak miałem 20 lat i więcej to matka miała pretensje czemu nie mam dziewczyny skoro byłem tak pruderyjnie wychowany.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz nadal z zazdroscią patrze na nastolatki, zazdroszczę im wszystkiego. tego, że wszystko im wypada, ze mają czas na popełnianie blędów, na zdobywanie doświadczeń w bezinteresownych kontaktach z drugim człowiekiem
ja mam podobnie większość ludzi jak widzi pijących, palących czy całujących się uprawiających seks nastolatków prawi o zepsutej młodzieży a ja im zazdroszczę że tak nie przeżyłem swej młodości, nie mam takich doświadczeń i przez to uważam że moje życie się nie ułożyło bo nie przeżyłem tego co normalny nastolatek powinien przeżyć w swoim czasie. Bardzo zazdroszczę im tego a ja czasu cofnąć nie mogę, gdybym miał własne dzieci w co bardzo nie wierzę to wręcz kazałbym im bawić się, uprawiać seks i imprezować żeby nie wyrosły na takiego kogoś jak ja.

 

To możemy się zamienić na życiorysy, co prawda bez przesady z liczbą partnerek, ale używek i głupich czynów miałbyś pod dostatkiem :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie niby matka wprost nie mówiła, że czegoś nie wolno nie wypada, ale wystarczy, że powiedziała coś wątpliwie miłego o moich koleżankach, więc automatycznie wiedziałam: acha, tego nie wolno. Ona włąśnie taka jest, niczego nie zabraniała, ale tak zmanipulowała, ze czułam podświadomy przekaz "jeśli jesteś mądrym dzieckiem to bedziesz wiedziala jak postąpić." Z drugiej strony z jakiegoś nieznanego mi powodu (bardzooo bym chciała znalezc do tego teorię) ja jako nastolatka bardzo mało myślałam o seksie.... takie niewiniątko. Niby chłopcami się interesowałam dość wcześnie (juz w 4 klasie SP 'miałam chłopaka'), ale jednoczesnie nadal bawiłam się barbie. i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, ze faktycznie tak mi zostało na długie lata. tzn infantylnosc/brak zaintereswoania seksem, nie barbie;) zastanawiam sie jak to mozliwe, no chyba ze to byly inne czasy;) chociaz mozliwe tez ze tlumaczylam sobie, ze skoro nie mam faceta, to ten temat nie istnieje;)

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To możemy się zamienić na życiorysy, co prawda bez przesady z liczbą partnerek, ale używek i głupich czynów miałbyś pod dostatkiem :D
przynajmniej skorzystałeś z życia a mi bycie grzecznym nastolatkiem nic w życiu nie dało ;) zawiodłem oczekiwania nauczycieli itd że coś ze mnie wyrośnie bo grzeczny i ułożony byłem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To możemy się zamienić na życiorysy, co prawda bez przesady z liczbą partnerek, ale używek i głupich czynów miałbyś pod dostatkiem :D

Ponoć pod koniec zycia najbardziej żałuje się nie tego, co się zrobiło, ale właśnie tego, czego się nie zrobiło (chyba jakoś tak to leciało :P).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy ja wiem, po prostu nie chciałem być nigdy grzeczny i ułożony, a takim chcieli mnie widzieć rodzice, straszny bunt przerodził się w różne takie czynności, które są przypisywane nastolatkom. Gdybym miał możliwość to byłbym grzeczny i ułożony i rozwijał się, póki płacili za to rodzice ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy ja wiem, po prostu nie chciałem być nigdy grzeczny i ułożony, a takim chcieli mnie widzieć rodzice, straszny bunt przerodził się w różne takie czynności, które są przypisywane nastolatkom. Gdybym miał możliwość to byłbym grzeczny i ułożony i rozwijał się, póki płacili za to rodzice ;)

Mi się zawsze wydawało że osoby które przeżyją w wieku nastoletnim bunt( seks, imprezy, problemy ze szkołą i rodzicami) to później lepiej sobie w życiu poradzą, wzmocni to ich i nie będą miały wyrzutów zmarnowanej młodości. Ale tez poznałem parę osób którym ten bunt nie pomógł w ukształtowaniu silnej psychiki i są tez osoby które żadnego młodzieńczego buntu nie przeżyły a znakomicie sobie radzą w dorosłości.

 

Ja jako nastolatek bardzo mało kłopotów rodzicom sprawiałem byłem grzecznym uczyłem się nieźle, uprawiałem sport ale niestety później już było tylko gorzej zwłaszcza po studiach, a Ci niegrzeczni nastolatkowie których wszyscy krytykowali wyrośli w większości przypadków na zaradnych szczęśliwych ludzi. Rodzice się cieszą gdy ich dzieci, nastolatkowie są grzeczni, ułożeni może dlatego że tak im wygodnie a chyba powinno by na odwrót bo żywi, pełni energii, buntowniczy jednak sobie lepiej w życiu zwykle radzą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znam rodziców, którzy są mega dumni ze swoich idealnych dzieci. świetnie się uczą, jeżdżą na olimpiady, zdobywają tytuły najlepszych uczniów w klasie/szkole. Jednocześnie widzę jak te dzieciaki nie mają kontaktu z rówieśnikami, nigdzie nie wychodzą, jedno z nich (chlopiec) jest bardzo dziecinny. Oni jeszcze nie wiedzą, że świetne oceny, nauka pomagają tylko w 1 - dostajesz się na wymarzone studia i na tym koniec. Poza nielicznymi wyjątkami nauka w niczym się nie przydaje, nawet w pracy... Ale ci rodzice nadal wierzą, że ich dzieci pokończą z wyróżnieniem 2 kierunki studiów i cudowna dorosłość będzie na nich czekać z wachlarzem możliwości i sukcesów. Krótkotrzymany dzieciak z 6 i bez budowania naturalnych relacji z różnymi ludźmi nie osiągnie nic, za to przysłowiowy tłumok, który zamiast uczyć się fizyki, uczył się funkcjonowania w społeczeństwie, w takiej Polsce może zostać nawet politykiem;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znam rodziców, którzy są mega dumni ze swoich idealnych dzieci. świetnie się uczą, jeżdżą na olimpiady, zdobywają tytuły najlepszych uczniów w klasie/szkole. Jednocześnie widzę jak te dzieciaki nie mają kontaktu z rówieśnikami, nigdzie nie wychodzą, jedno z nich (chlopiec) jest bardzo dziecinny. Oni jeszcze nie wiedzą, że świetne oceny, nauka pomagają tylko w 1 - dostajesz się na wymarzone studia i na tym koniec. Poza nielicznymi wyjątkami nauka w niczym się nie przydaje, nawet w pracy... Ale ci rodzice nadal wierzą, że ich dzieci pokończą z wyróżnieniem 2 kierunki studiów i cudowna dorosłość będzie na nich czekać z wachlarzem możliwości i sukcesów. Krótkotrzymany dzieciak z 6 i bez budowania naturalnych relacji z różnymi ludźmi nie osiągnie nic, za to przysłowiowy tłumok, który zamiast uczyć się fizyki, uczył się funkcjonowania w społeczeństwie, w takiej Polsce może zostać nawet politykiem;)

zgadzam się w stu procentach. Żeby zostać biznesmenem, przedsiębiorca i trzepać kasę nie trzeba żadnej szkoły kończyć wystarczy ekstrawertyzm, pewność siebie łatwe nawiązywanie relacji,dobry pomysł, energia życiowa a tego szkoły nie dają tylko życie wśród ludzi i odp. predyspozycje oraz wychowanie. O ile jeszcze takie spokojnie dziecko ukończy naprawdę prestiżowe kierunki typu medycyna, niektóre politechniczne to jeszcze pół biedy jakoś se poradzi ale większość studiów nawet z wyróżniającymi wynikami nic nie daję jak się nie ma poukładane w głowie, unika ludzi i trudnych sytuacji.

Niektórzy rodzice psioczą że ich nastoletnie dzieci popalają papierosy, piją czasem, jadą na wakacje same czy zmieniają co chwile partnerów i z nimi sypiają ale to na pewno lepsze niż ktoś kto siedzi ciągle w domu przed kompem albo się uczy zamiast integrować w grupie i doświadczać życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja tam nie uważam, że spanie z wieloma partnerami ma dobry wpływ:)) ale chodzi o złoty siirodek (zawsze sie zastanawiam, dlaczego niektorzy tak wymawiaja;p) przede wszystkim samodzielnosc, odpowiedzialnosc i konsekwencja (a takze konsekwencje;p) ucza zyc w spoleczenstwie. dla mnie to abstrakcje, wiec wiadomo czemu tu jestem:) mi nikt niczego nie zabraniał, a i tak nie umiałam skorzystac, a raczej te umiejetnosci brania z mlodosci ile sie da systematycznie spadały, odwrotnie(?) proporcjonalnie do mozliwosci, im byłam starsza tym bardziej sie izolowalam... no ale ja to ja;p

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ja właśnie byłem takim uczniem wzorowym, tylko w czwartej klasie podstawówki nie miałem świadectwa z paskiem, bo z wf-u dostałem trzy (bo odmawiałem stania na głowie m.in.) a potem w pierwszej klasie LO mi nieco zabrakło bo przenosiłem się z technikum. Parę razy byłem a jakichś olimpiadach, w pierwszej klasie LO o mało co nie zapewniłem sobie indeksu na Historii, bo dotarłem do wojewódzkiego etapu olimpiady i pisemna część poszła mi świetnie, ale ustna tragicznie. No i dwa razy dostałem stypendium prezesa rady ministrów w LO, za najwyższą średnią w szkole. Choć ja bardziej dla ocen się uczyłem, brakowało mi pasji, na olimpiady też bardziej dla ocen jeździłem. Ale teraz Ci którzy się uczyli słabo żyją normalnie, a ja jestem zupełnie outsiderem.

 

No może bardziej właśnie na jakieś humanistyczne miałem iść studia, bo chyba w tym miałem większe umiejętności i sukcesy w LO.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No może bardziej właśnie na jakieś humanistyczne miałem iść studia, bo chyba w tym miałem większe umiejętności i sukcesy w LO.

studia humanistyczne niewiele dają chyba że jest osobą ekstrawertyczną, pewną siebie, ambitną robi dodatkowe kursy, studia to wtedy coś można osiągnąć a jeśli nie to strata czasu chyba że to potraktuje się jak hobby.

 

Ja tam wybitnie się nie uczyłem ale kłopotów większych poza matmą nie miałem, ale nie piłem, nie wagarowałem, nie randkowałem, nie jeździłem na dyskoteki ani pod namiot, zero problemów wychowawczych te zaczęły się po 25 roku życia gdy powinienem usamodzielnić się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×