Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja a studia.


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Starałem się streszczać, co i tak nie wyszło za bardzo, bo oczywiście trochę uogólniłem.Na przykład mam pewne plany- np.otworzyc jakiś biznes związany z turystyką-bo szczerze mówiąc patrząc na warunki pracy niektórych osób, które znam-to wolałbym ledwo wiązać koniec z koncem,ale być "na swoim", niż być zdanym na czyjąś łaske i niełaskę.(Znam osoby , które latami nie miały urlopu, bo u nich w pracy urlop jest tylko na papierze)Najgorsze jest to ze widzę,ze w moim otoczeniu tak naprawdę nikt mnie nie wspiera.Byłbym pierwszą osobą w rodzinie, która by miała własną firmę.Więc rodzice patrzą na mnie trochę z przymrużeniem oka, a reszta na zasadzie-"chcesz? to rób"A tu tzreba decyzji, działan, nawet sam nie wiem za co się wziąc, jak to wszystko zrobić, potzrebuję zeby ktoś mi powiedział-"to super pomysł", albo "znam cię dobrze, i raczej nie pakuj się w to".Jedyny plus,ze mama moglaby mi prowadzić księgowość;-)No ale to są na razie tylko takie moje mrzonki..To samo jest z pójciem do lekarza- nie wiem jak gdzie, z kasą tez ciezko, kazdy mowi co innego..Jak to się mowi, trzeba miec zdrowie zeby chodzic po lekarzach.No i tak czas leci, a ja nie leczony dalej.Komu sie zwierzę to każdy mowi"Jak potrzebujesz-to idz"I tyle.Z jednej strony ZUS-y Srusy,a z drugiej biurokracje , rejonizacje i NFZety i sam nie wiem, czy sie moge leczyc w Krakowie czy nie-pamietam ze kiedys poszedlem z grypą do przychodni studenckiej, to pani mi powiedziała,ze mimo ze to to samo województwo(nie pochodzę z Krakowa), to sie musze wypisac u siebie i wpisac do nich, bo inaczej mnie nie przyjmie zaden lekarz.Ale moze cos sie zmnielo od tego czasu, bo to było pare lat temu, wiem,że były zmiany.Wiec leczę się (w sensie np. grypy)u siebie, bo mam niedaleko, ale jesli chodzi o pomoc psychologiczną itp to u mnie jest bardzo słabo, bo znam z opowieści.Więc moze ktoś wie, jak to teraz jest ?Czy jest dalej rygorystycznie przestrzegane, gdzie sie jest zameldowanym, ubezpieczonym i w ogole?Czy ja, oficjalnie osoba z poza Krakowa, moge isc do lekarza w krakowskiej przychodni?Sorry za te pytania,ale to dla mnie czarna magia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witaj.

ja tez utknelam w martwym punkcie.mialam plany,marzenia,chcialam miec fajna kochajaca sia rodzine a co mam?pustke.facet z ktorym planowalam zycie stwierdza ze nie jest gotowy do zalozenia rodziny [mimo ze byl zonaty,ale to inna bajka].zabral mi marzenia,szczescie i chec do zycia.mam takiego dola ze od 7 tygodni ciagne zwolnienie lekarskie,nie mam checi patrzec na ludzi.wierze ze masz wiecej silnej woli i checi do zycia niz ja i ze uda ci sie wyjsc z tego.moze sproboj terapii mi pomogla kiedys przetrwc bardzo ciezki okres,terapie mialam 3 lata temu i po niej bylo naprawde dobrze.

pozdrawiam i zycze powodzenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pięłkny pasztet-nie czekaj tylko idz do lekarza.Lekarz pomoże Ci się pozbierać i podpowie co zrobić ze swoim życiem.Na to nie trzeba kasy ;) bo możesz skorzystać z psychiatry w przychodni-albo z psychologa.Kiedy jesteśmy zagubieni nie bardzo wiemy jak pokierować swoim życiem,ale właśnie od tego mamy psychologa by nam pomógł to zrozumieć.Zacznij od tego a będzie dobrze ;)

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

WERCIA, dzieki za miłe słowa, i zycze Ci tego samego.Kurcze, z tego co widzę jednak to nie my siebie niszczymy, tylko niszczą nas inni.Czasem wystarczy jedna taka osoba-ja to widze na studiach , gdzie jedno potknięcie moze zawalić wszystko; wykładowca poczuje ze ma władze na tobą i jedzie po tobie równo :( A przeciez tu jest ważna nie tylko władza,ale i ODPOWIEDZIALNOŚĆ ,za innych tez i za swoje czyny.Lekką ręką można komus powiedziec "nie",a nie mysląc o tym,co dla dla kogoś znaczy i jakie mogą być konsekwencje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Podstawą sukcesu jest planowanie, jest to połowa sukcesu, kto planuje osiąga sukces". Słowa profesora z mojej uczelni. Wypowiedziane kilka lat temu, jednak utkwiły mi w pamięci. Wiadomo, że mając depresje ciężko cokolwiek planować, jednak warto czasem pomyśleć o przyszłości. Może wyznaczenie sobie celu bądź pewnego planu jest sposobem na wyjście z depresji? Kurcze, jak łatwo to wszystko wygląda w teorii, z praktyka różnie ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam...u mnie depresja trwa już bardzo długo...tak długo,że nie pamiętam,kiedy się zaczęła...studia...zaczęłam po skończeniu liceum...mimo,że czułam,że potrzebuję przerwy od nauki...jednak mama nie dopuszczała takiej opcji...wylądowałam na politechnice...mozna było przewidziec tego konsekwencje,ale wiadomo...mama mowi-dostałaś się,to idz...3 lata tam zmarnowałam...czułam,ze sobie nie radze,ale nie mialam odwagi,żeby odejsc...bo za kazdym razem jakos w ostatniej chwili mimo zaleglosci udawalo sie utrzymac na uczelni...mialam rok do tylu za fizykę z 2 semestru...robilam w tym czasie przedmioty z roku wyzej awansem...fizyke udalo mi sie zaliczyc...w polowie fartem...trafilam wiec w koncu oficjalnie na nowy rok z nowymi ludzmi-co bylo dla mnie ogromnym problemem...ciezko bylo...z nikad pomocy...nie dosc,ze wiedza z przedmiow scislych do mnie nie docierala,to jeszcze problemy z koncentracja...lekkie nerwice natręctw...problemy z chodzeniem na zajęcia...kiedy mialam laboratoria z facetem,ktory wyzywal ludzi,a w parze kolesia,ktory olewal wszystko bo i tak na koniec jakos mu sie udawalo...poczulam,ze nie dam rady....jak inni olewaja,to ja sama nie jestem w stanie trzymac sie w garsci w takich warunkach...poszlam na urlop zdrowotny...zaczelam wczaesniej mowic mamie o moich problemach,ale tego nie rozumiala...ze nie moge spac ponocach,ze stres mnie dobija,ze sobie nie radze...kolezanka pomogla mi sie umowic na wizyte u psychiatry...gdyby nie to pewnie nigdy bym sie nie odwazyla pojsc sama...przepisal leki...pozniej byla zmiana bo nie myslal,ze moj stan jest az tak powazny...bo czasami potrafie sie usmiechac i wygladam na zdrowa,ale niestety nie jestem zdrowa...do urlopu potrzebna byla historia choroby...komisja lekarska byla platna 50zl-zdziercy....dostalam zwolnienie na pol roku...wiedzalam ze na politechnike juz nie wroce,bo to kompletnie nie dla mnie...w tym czasie chcialam spelnic jakies tam swoje marzenie i zdawac na akademie sztuk pieknych...w tym czasie chodzilam do panipsycholog,ktora skupila sie na tym,zebym zlozyla papiery na asp...zlozylam papiery...bylam na egzaminach mimo strachu i wstydu ze nic nie potrafię...zabraklo mi kilku punktow...stwierdzilam,ze potrzebuje zmiany otoczenia...moja psycholog tez to polecala...tym bardziej,ze moj chlopak mieszkal daleko...zdecydowalam sie z nim zamieszkac w warszawie...dostalam sie do szkoly policealnej-kiedys uwazalam szkoly policealne za kompletna porazke....na grafike kommputerowa...pomyslalam,ze najpierw to...pozniej grafika na asp...znalazlam prace na pol etatu...nie bylo zle...malam oparcie w chlopaku...ktory mowil,ze jak jestem w gdansku,to zawsze jestem smutna....jednak chyba za duzo na siebie wzielam...bo praca i zaoczna nauka okazaly sie dla mnie zbyt stresujace i zbyt...no w ogole zbyt;)mialam okropna szefowa w pracy....w koncu nie wytrzymalam i zrezygnowalam...na koniec semestru w szkole pokonalam stres i udalo mi sie pojawic na sesji...za wyjatkiem jednegoprzedmiotu na ktory nie zdazylam przygotowac swoich prac...bylo mi wstyd i balam sie pojawic w szkole na poprawce...zaczal sie nowy semestr,a ja nadal nie bylam w stanie pojawic sie w szkole...od poczatku semestru bylam tam tylko raz-jak dowiedzialam sie,ze da sie jakos rozwiazac moja zaleglosc....na tym razie sie skonczylo...czuje,ze znowu musze przerwac nauke...bo do szalu mnie doprowadza stres z nia zwiazany...jest mi wstyd bo kolejna rzecz mi nie wyszla...ktora miala mi sprawiac juz frajde...chcialabym zrobic licencjat w tej skzole-tym bardziej za juz sporo kasy w nią wlozylam...ne umiem nic zrobic,zeby chociaz nadrobic zaleglosci...psotarac sie...znowu nie spie nocami...budze sie o 15...jedyne co robie siedze przed komputerem,ale do szkoly nic nie zrobie...bo czuje,ze nie jestem w stanie...znienawidziłąm jaką kolwiek naukę...jakikolwiek przymus,że muszę coś zrobic poprostu mnie wykańcza...u lekarza nie bylam kupe czasu(od wrzesnia)....przysylano mi tylko recepty z gdanska...nie chca mnie tu przyjac w warszawie bo mam meldunek w gdansku,a oni twierdza,ze maja wystarczajaco duzo pacjentow....zawiodlam sie strasznie na publicznej sluzbie zdrowia...na prywatna mnie nie stac...ludzie w szkole oczywiscie maja mnie poprostu za leserke...facet sie wkurza,ze calymi dniami siedze w domu i nic nie zrobię...niewiem totalnie co mam robic ze szkola...ehhhh...przepraszam,że tak dlugo...poprostu z nikąd zadnych odpowiuedzi...niestety....kazdy musi wszystko rozwiązac sam:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z jednej strony ZUS-y Srusy,a z drugiej biurokracje , rejonizacje i NFZety i sam nie wiem, czy sie moge leczyc w Krakowie czy nie

 

Za chwile to Ci sie skonczy mozliwosc pojscia gdziekolwiek bo skladki rodzice juz na Ciebie placic nie beda mogli i bedziesz musial plaszczyc sie na uczelni zeby Cie ubezpieczyla wiec korzystaj poki masz czas.

 

A ze mna to bylo tak. Chciałem isć do technikum i być panem elektronikiem - pstryk bylem w technikum, chcialem obronic prace dyplomowa - pstryk obronilem, zdac mature laczoną i dostać sie na studia - pstryk dostałem sie ( bo w miedzyczasie pomyslalem ze jednak bede budowlancem) , zdać pierwszy semestr - pstryk zdałem. To po co sie uczyc jak sie samo zda -pstryk 1 urlop dziekanski , za chwile pstryk - nerwica lękowa , pstryk- drugi urlop i tak mam 28 lat i magisterska prace do napisania. Tylko ze bujam sie z nia juz jakis czas bo w pewnym momencie doszedlem do wniosku ze nerwica mi uniemozliwi podjecie pracy zawodowej wiec po co mi ten dyplom ? Na szczescie mija mi to m zgubne myślenie i jeszcze zawalcze o swoje.

Po co ci to pisze ? Skoncz studia i zacznij robic to na co masz ochote. Nie uda sie ? Trudno sprobojesz czegos innego. Nie od razu Kraków zbudowano. Za daleko siegasz i martwisz sie na zapas. Najpierw najblizszy cel pozniej nastepny itd. A co bedziesz robić w zyciu to może jak grom z nieba na Ciebie spaść w jednej chwili. Nie martw się na zapas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja takze mam problemy na uczelni. Po liceum dostalam sie do kolegium językowego, nasilila sie depresja, wytrzymalam tam 3 miesiace, i do domu. Po dwoch latach zaczelam studia zaocznie, jestem teraz na pierwszym roku, na kierunku ktory mi nie odpowiada, same techniczne przedmioty, męcze się chociaz zjazdy sa bardzo rzadko ale mimo wszystko czuje sie caly czas, moja glowa nie pracuje, nie docierają wiadomości, siedze jakby mnie tam nie bylo, dziwne uczucie:( Nie mam sily sie uczyc, chyba zawalę rok, odkladam naukę na jutro jutro jutro..... I caly czas tak samo, oczekiwanie na cud:( JEzu jest mi tak cholernie ciezko :(( A co ja bez szkoly zrobię? Gdzie prace znajde? :( Tak sobie myślę: po co ja przychodzilam na ten świat. TYlko sie mecze, i mecze innych. Wspolczuje moim rodzicom ze mają taką córkę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agnieszka...leczenie zaczęłaś?ja co prawda zaczęłamrok temu i nadal mam problemy,ale...niestety trzeba wytrwałości...wiem,że jest o nią cięzko bo sama też strasznie się męczę...nie współczuj rodzicom tylko poproś ich o pomoc...no chyba,że nie chcą...moja mama też za bardzo nie chciała...nie mogła pojąc czemu nie idę na uczelnie...budziłą mnie co rano,żebym szła...mimo,że powiedziałąm,zzet am nie wroce...po czasie sie uspokoila i nie wtrącała się w moje sprawy...

na szczęście studia to nie jest najważniejsza sprawa w życiu...ja też sobie powtarzam,że jestem gląbem bo I studia i szkołę policelną też zawaliłam...ale zobacz...dziś ludzie w wieku 40lat studiują i jest ok...

przez 3 lata studiowałam na politechnice i wiem jaka to może byc męka dla osoby z nieścisłym umysłem i z depresją:/wiem,że nie ma sensu studiowac czegoś czego się chociaż w minimalnym stopniu nie lubi...i lepiej zrezygnowac póżno niż meczy sie tam niewiadomo ile...a jeśli chcesz sie zastanowic nad kierunkiem studiów to wez urlop zdrowotny...

też się zastanawiałam co zrobię bez szkoły...najlepiej jak już będziesz musiałą to znajdź coś mało stresującego...na pl etatu np...ja miałam taką pracę...niestety szefową do bani i w końcu nie wytrzymałam....od tematej pory siedzę bez pracy...a musze płacic czynsz itd...przymierzam się do sprzedaży na allegro-bo to najmniej stresujące...i nie trzeba wchodzi w nowe środowiski...nowe zasady...może i siedzenie w domu mnie zgubi,ale cóz...w tej chwily ,to chyba najlepsze co mogę zrobic...ważne,żeby w ogóle coś zrobic...

trzymaj się!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cdn... Leczenie zaczelam ponad dwa lata temu, bralam juz mnostwo lekow, mialam w miedzyczasie przerwy od nich, kiedy tlila sie we mnie wiara i nadzieja ze jednak poradze sobie bez leków bo i tak nic nie pomagały, psychoterapia u trzech psychologow po sobie (za kazdym razem mialam wrazenie ze jakas sztuczna) , po polrocznej przerwie od lekow teraz biore Salipax. NA razie nie ma jeszcze poprawy i jak przy każdym leku wyczekuję jej z utesknieniem (chociaz juz nie pamietam jak to bylo gdy bylo dobrze). Rodzice... Oni rozumieją , mniej czy wiecej ale rozumieją, chociaz tacie rzadko mowię o swoim samopoczuciu, jest mi poprostu wstyd, nie wiem czemu.

Studia... Tutaj znowu głupio mi i wstyd, ojciec zaplacil ju za caly rok, i teraz zrezygnować... Ale z drugiej strony meczyć sie przez nastepne cztery lata... Jak sobie pomysle o tym ze mam 30 czerwca zdawać egzamin z fizyki to krew mnie zalewa. Nie no, to chyba jakiś żart! :(

Cdn... I dla mnie praca była by dobrym rozwiązaniem. TYlko na razie nie mogę bo mam rentę do września.

Jedno jest pewne-nie będę brała udziału w tym wyścigu szczurów który widze na około. I nic na siłę. Głową muru nie przebiję przecież...

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 7:24 pm ]

Kurcze a może trzeba było nie robić tych przerw, potem podobno organizm sie uodparnia i za kazdym razem czas oczekiwania na poparwe wydluża się...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

egzamin z fizyki-skąd ja to znam...mi się go akurat udało nazaliczy,ale miałam problem z cwiczeniami-które powtarzałam....zaliczyłam za x podejściem...babka się chyba nade mną zlitowała...bo to jedyny wtedy mój przedmiot do tyłu był...pozatym strasznie się przy niej rozryczałam...powiedziała,że potrzebuje najwyrazniej pomocy bo mam jakis problem ze sobą...ojjj miała racje;)teraz mnie to śmieszy,ale jak sobie przypomnę dokładniej wszystko...to na każdych zajęciach czułąm się jak kretynka....jedynie na języku angielskim czułam,że nie jestem totalnym głąbem...strasznie trudno mi było odejśc...cały czas nie mogłam sobie odpuścic...bo w końcu tyle czasu,to może dociągne chociaż do inzyniera...nie dociągnełam...dla mnie to była męczarnia...tym bardziej jak trafiłam na drugim roku do obcej grupy...zero pomocy znikąd...a na chemi fizycznej prowadzący,który czychał tylko na takie ofiary jak ja-żeby je upodlic....upadlał tez ludzi z ogormną wiedza w temacie...on mnie dobił...ale na temat ściślej...jesli masz kogoś kto będzie Ci pomagał w rzeczach których nie rozumiesz i będzie Cię mobilizował do chodzenia na zaliczenia itd(taki studiowy przyjaciel)to dasz rade...mi kogoś takiego zabrakło na drugim roku...bo trafiłam na nowopoznane dziwne typy przez które wszystko jeszcze bardziej waliło mi się na łeb...jedyna opsoba,którą znałam w miare dobrze,to mój były,który jednak jest niezbyt pozytywną postaciąw mym marnym zywocie...także mi ulżyło jak sie wyniosłam stamtad...pózzniej zmieniłam tez miasto zamieszkania...jednak nadal nie umiem odnaleś swojego miejsca...

przerwy na pewno nie były wskazane...wierze...albo chę wierzy,że odpowiednio dobrany psychoterapeuta plus leki potrafią pomóc...niestety czasami i szukanie jednego i drugiego może zając trochę czasu...ja jutro idę do Maboru w Warszawie...mam nadzieję,że znajde tam pomoc...że pozbędę się tej całej beznadziejności...moze pomoga mi...dopóki nie skończa mi sie pozyczone pieniądze:(smutne...

mi się chce wymiotowac od tego całego wyścigu szczurów...dlatego właśnie szukam alternatywy dla siebie...dla swojej iesmiałości...niepewności...chociaz nie chodzi mi tu nawet o moje dolegliwości...poprostu nie chcę brac udziału w tym śmieciowym mrówkowym świecie,gdzie wraca się z pracy późną pora i jedyne an co się ma ochotę to sen...z restzą opd czegoś takiego to depresja jak murowana u mnie:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jak Wy,ale ja już przez tą sesję jestem bliska załamania nerwowego.

Czasu mam mało .Z nerwów nie mogę spać,a z przemęczenia nie mogę się uczyć.Mam chyba z kilo piasku pod powiekami.I dupa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

coz trzeba dalej do przodu, ja chyba tylko dlatego skonczylem studia ze byly platne, inaczej juz po pierwszym roku dla bym sobie spokoj, a bylo strasznie ciezko np.prawo rzymskie gdzie trzeba bylo cholerny podrecznik wykuc doslownie na pamiec

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przerwy nie sa zle, ale zawsze jest z nimi taki problem i ryzyko ze czesto sie zamienaiaja w porzucenie studiow, trzeba miec silny charakter i odpowiedziec sobie czy chce sie zrobic tylko przerwe, czy juz podswaidomie zrezygnowac ze studiow

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no chyba ze musisz juz naprawde nie mozesz, to zaryzykuj, ale powiedz sobie "rok i wracam za rok, niech sie wali i pali ale wracam"

bo jak wpadniesz na pomysl po roku ze moze jeszcze warto semestr i jeszcze 1 semestr to bedzie ciezko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

byłam dzis w Maborze...i co?i dupa...kolejny raz tracę nadziejze,że ktoś jest w stanie mi pomóc...wygląda na to,że moja edukacja skończy się na maturze....bo nie będę już sobie w stanie poradzi z niczym....

 

a wam...gratuluję wszelkich przyszłych sukcesów szkolnych!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cdn... Próbuj dalej, sama pisałaś że wszystko wymaga czasu i cierpliwości. Nie poddajemy się.

Sebcio ja też chyba wybiore sie od pazdziernika do szkoły prywatnej. Może będzie łatwiej. Kierunek o jakim myśle od jakiegoś czasu to angielski. TYlko się boję praktyk w szkole - wyjsc przed grupę rozwrzeszczanych bachorów i dawać sobie z nimi radę :/ Ale do tego czasu jeszcze moze bede sie czuła lepiej. Heh tylko mając 22 lata byłabym zapewne jedyną osobą w tym wieku pośrod 19-latków ale co tam. Ale przede wszystkim chcę zmienić otoczenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak to mówia na nauke nigdy za pozno wiec wszystko przed wami przeciez.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:52 pm ]

Nie kazdy może mieć życie...różami usłane.

 

Hehe kazdy podobno jest kowalem wlasnego losu. Tak twierdza te wielkie glowy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×