Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Laima, ja Cię podziwiam, że wytrzymujesz jakoś ciągłe napięcia w domu.

Nie możesz dopuszczać do siebie myśli, że nie masz prawa żyć, że nie zasługujesz na to czy tamto, bo nie pracujesz. Najlepiej by było choć na chwilę odciąć się od tego wszystkiego.

Wyrzuty sumienia są zrozumiałe, chciałabyś, aby było inaczej, lepiej.

Ja mam wyrzuty sumienia, nie pracuję, czuję się przez to gorsza od innych, bolą mnie komentarze rodziny czy znajomych. Chciałabym uciec, gdzieś daleko. Czasami mam wrażenie, jakbym nie miała prawa głosu w domu, czuję się jak śmieć kiedy słyszę, że inni sobie jakoś radzą, a ja ?- dno.

Nie pracuje,ale mam rente.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do kitu, do k i t u, do KITU!

Wczoraj usłyszałam od koleżanki, że "siedzę w domu i się opi*rdalam". Chorobę fizyczną da się zrozumieć, psychicznych barier - niekoniecznie. Przykro mi z tego powodu...

A dziś humor do bani, nic mnie nie cieszy, nie sprawia radości.

:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiem z czego wynikać ma ta duma. Masz pójść na jakiś kompromis?

Duma.

Opiszę sytuację (krótko) - ja dużo pracuję, on jest na emeryturze (młody chłop), ma dużo czasu więc z nudów rejestruje się na portalu randkowym i spędza tam dużo czasu rozmawiając z kobietami, rozmowy przenoszą się na telefon, nawet na spotkania - według niego nic nie znaczące. A moja DUMA - bo ja robię mu awanturę o to, a powinnam zrozumiec go, że on się nudzi.

Słuchaj, bardzo możliwe, że możesz mieć jakiś niewiadomy mechanizm postępowania.

A zastanawiałaś się nad psychoterapią?

Dużo ludzi z niej korzysta.

Nie bardzo wierzę w taką terapię. Musiałabym się otworzyć, dużo opowiedziec z mojego życia a nie potrafię przed nieznajomym. A terapeuta jest nieznajomym. Poza tym nie bardzo mnie stać na wizyty prywatne.

Mechanizmm jest wciąż podobny - chodzimy, spotykamy się, kochamy się a z czasem pojawiają się inne kontakty, bo (mieszkamy daleko od siebie) on lubi rozmawiac z ludźmi, spotykać się na kawie, piwie, pogaduchach a ja tego nie rozumiem, że on ma takie potrzeby - te spotkania to z paniami poznanymi znów na portalu randkowym. No widzisz? Mechanizm wciąż ten sam - alergia na okłamywanie mnie. A może to naprawdę nic złego, ze poznaje nowe osoby i spędza kilka godzin dziennie na randkach w sieci??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To teraz ja. Wiem, ze jestescie totalnie obcy i generalnie moje problemu was g interesuja:) Ale musze je wyrzucic z siebie. Ogolnie o moim problemie,calosciowo wie tylko moj maz. Rodzinie nie przyznalam sie do depresji, mysli samobojczych. A moj ukochany maz? Coz...wczoraj lezalam w pokoju na kanapie. Ryczalam od ok 22, bylo juz po 2 w nocy. Moj maz przyszedl z sypialni. Zaczelismy "rozmawiac". Mowilam mu, ze potyrzebuje milosci, ciepla, czulosci. Jecze mu od 2 lat co najmniej. Juz nienawidze siebie za to, ze jestem taka monotematyczna. I ze ciagle zebrze o troche milosci. On twierdzi, ze mnie kocha, ale jakos nie okazuje tego. Potrzebuja, zeby mnie wsparl, wysluchal z uwaga, wzial za reke. Czy to tak duzo? Wiec wczoraj rycze sobie na kanapie w duzym pokoju. Moj maz naklania mnie, zebym poszla spac do sypialni. Mowie mu, ze nie mam woli zycia, ze mysle jak tu ze soba skonczyc. Wyobrazam sobie, ze wsiadam do auta i wjezdzam na drzewo. Nie chce nikogo innego rani. Ale od razu przychodzi do glowy moje dziecko i ten hamulec. I wczoraj blagam mojego meza o pomoc, o cieplo, a on zaczal mnie palcem pukac w czol i mowic podniesionym glosem, ze jestem nienormalna, ze "pierd^^^ glupoty". Moze rzeczywiscie jestem tylko histeryczka? Prawie 13 miesiecy temu on powiedzial mi tuz po urodzeniu dziecka, ze mnie nie kocha od 2 lat. Pozniej stwierdzil, ze sam sie zalamal. Ze za duzo na niego spadlo: dom, szkola, dziecko, praca, wczesniej moja ciaza i jakas tam niepewnosc. 6 tyg po urodzeniu dziecka wyniosl sie z sypialni. Pozniej wracala nad ranem, przespac sie w innym lozku, wykapac i znowu wychodzil. Wszystko bylo na mojej glowie. Prosilam go o wsparcie, czulosc, cieplo, powiedzial mi "mam cie przytulac bez uczucia"? Powiedzial mi, ze jak mam takie potrzeby to mam isc do lekarza. Jak prosilam o wsparcie w obowiazkach domowych, przy dziecku powiedzial mi, ze mam poprosic mame. Pozniej jakos zaczelismy rozmawiac, on chcial zaczac od nowa. Od tamtego czasu siedzi to we mnie. On twierdzi, ze to byly tylko slowa i mam to olac. Ale w kryzysowej sytuacji zebralam o pomoc, a on mnie dobijal. Teraz tez, wczoraj prosze o czulosc, a on stwierdzil, ze jest pozno, ze idzie spac, bo rano wstaje do pracy. Jak powiedzialam usiadz, obejmij mnie powiedzial, ze mu w tylek zimno, ze nie ma mnie jak objac bo leze zwinieta w klebek. Powiedzcie czy tacy sa naprawde ludzie? Czy cos go usprawiedliwia? Mam meganiskie poczucie wartosci. Maz unika ze mna seksu. Czuje sie oblesna, obrzydliwa, niekochana. 5 lat temu on byl wesolym facetem, zabiegal o mnie, zostawial karteczki. Teraz nawet nie smieje sie z moich zartow. Wstydzi sie dotykac w miejscach publicznych, kiedys mial to gdzies. Moze rzeczywiscie rok temu odwazyl sie powiedziec prawde i serio mnie nie kocha? Ja nie rozumiem jak mozna nie pomoc drugiej osobie, a zwlaszcza zonie, kobiecie, ktora blaga o pomoc. Ja mu mowie i tak powaznej sprawie jak smierc, a on popukal mnie swoim palcem w czolo...Nie mam juz slow, nie mam juz sily. Powaznie rozwazam rozwod. On byl kiedys cudownym czlowiekiem, cudownym facetem. Twierdzi, ze sie nie zmienil. Zachowuje sie zupelnie inaczej. Czy moze to ja histeryzuje? Wymagam za duzo? Wymagam niemozliwego? Do cholery chce tylko czulosci, ciepla, dotyku od mojego meza, od mojego mezczyzny. Chyba, ze nie zasluguje na milosc. Moze rzeczywiscie jestem taka odpychajaca, ze nie potrafi sie przelamac i nawet w tak kryzysowej sytuacji uwaza, ze przesadzam, ze znowu narzekam, ze znowu wymyslam, ze znowu "pierdo## glupoty". Jestem na skraju zalamania, nic mnie nie cieszy, nienawidze siebie i czuje olbrzymi zal i bol, ze moj maz mnie nie rozumie. PRzeciez nie mozna byc takim okrytnym. Jak mozna nie pomoc drugiemu czlowiekowi? Zonie. Czy ja naprawde tak duzo wymagam? Najgorsze, ze jest mi wstyd porozmawiac o tym z rodzina, kims bliskim. Nie chce, zeby ludzie wiedzieli, bo mi po prostu wstyd. Na codzien usmiechnieta na pokaz, w sercu strach, lek, obawa i zwykly zal, olbrzymi za do czlowieka, ktorego kochalam nad zycie, z ktorym chcialam sie na emeryturze za rece trzymac. Myslalam, ze wskoczymy za soba w ogien. A ten ogien zgasl chyba u niego i nie ma w co wskakiwac. Tyle moich wypocin. Gdyby chciala tu opisac wszystko zajelabym cale forum. Cierpie na depresje, zabuzenie odzywiania a jedyna osoba, ktora o tym wie jest zimna..Co mam zrobic? Jak meza rozumiec? Czy w ogole powinnam go zrozumiec czy skonczyc zwiazek? Na razie tkwie, mamy malenka coreczke, nie chce jej fundowac zycia w rozbitej rodzinie. Myslalam, ze bedziemy najwspanialszymi rodzicami dla niej. Ale jak mam jej dac wzor do nasladowania jak sama chodze smutna, sfrustrowana, zakompelksiona, z niska samoocena. Na kogo ja wychowam?Ona zasluguje na wszystko co najlepsze. Nie mam juz sily udawac przed wlasnym dzieckiem, ze jest dobrze. Ona coraz wiecej rozumie. Mam metlik w glowie, nie wiem co mam zrobic z mezem. Myslalam, ze przetrwamy wszystko, a on sie po prostu nie sprawdzil jako czlowiek...Teraz drugi ram

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam może to co napiszę trochę odbiega od tematu ale spróbuję...

Od trzech miesięcy cierpię na depresję z natrętnymi myślami dotyczą one możliwości zrobienia krzywdy innym ludziom a przede wszystkim mojej mamie którą najbardziej na świecie kocham jak by tego wszystkiego było mało to jestem jeszcze w ciąży w 37 tyg. bywały lepsze i gorsze dni jednak teraz są te gorszę jest tak zle jak nigdy może to spowodowane stresem przed porodem sama już nie wiem i tracę siły...

Niech ktoś mi powie czy jeśli faktycznie była bym zdolna do zrobienia czegoś złego mamie czy komuś innemu to miała bym wyrzuty sumienia czy płakała bym całymi dniami tak jak teraz czy bała bym się tych myśli czy analizowała bym to wszystko a przede wszystkim czy tak bardzo by mnie to bolało i dręczyło.Na zdrowy rozum umiem sobie wytłumaczyć że osoba która chce zrobić komuś krzywdę nie zastanawia się nad tym nie analizuje tylko po prostu działa a juz na pewno nie płacze z tego powodu...Niby to takie proste ale nie przynosi zbyt dużej ulgi i pocieszenia dlatego chciała bym żeby ktoś z was napisał na ten temat swoją opinie jak to jest czy to tylko myśli spowodowane chorobą...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam może to co napiszę trochę odbiega od tematu ale spróbuję...

Od trzech miesięcy cierpię na depresję z natrętnymi myślami dotyczą one możliwości zrobienia krzywdy innym ludziom a przede wszystkim mojej mamie którą najbardziej na świecie kocham jak by tego wszystkiego było mało to jestem jeszcze w ciąży w 37 tyg. bywały lepsze i gorsze dni jednak teraz są te gorszę jest tak zle jak nigdy może to spowodowane stresem przed porodem sama już nie wiem i tracę siły...

Niby to takie proste ale nie przynosi zbyt dużej ulgi i pocieszenia dlatego chciała bym żeby ktoś z was napisał na ten temat swoją opinie jak to jest czy to tylko myśli spowodowane chorobą...

 

Ach te myśli...przeróżne i zastanawianie się...choroba? szaleństwo? ja wciąż zastanawiam się nad tym czy byłabym wstanie zrobić sobie krzywdę i mam takie same przemyślenia, że gdybym chciała to bym to zrobiła a nie myślała o tym...Mam nadzieję, że obie damy sobie radę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam może to co napiszę trochę odbiega od tematu ale spróbuję...

Od trzech miesięcy cierpię na depresję z natrętnymi myślami dotyczą one możliwości zrobienia krzywdy innym ludziom a przede wszystkim mojej mamie którą najbardziej na świecie kocham jak by tego wszystkiego było mało to jestem jeszcze w ciąży w 37 tyg. bywały lepsze i gorsze dni jednak teraz są te gorszę jest tak zle jak nigdy może to spowodowane stresem przed porodem sama już nie wiem i tracę siły...

Niby to takie proste ale nie przynosi zbyt dużej ulgi i pocieszenia dlatego chciała bym żeby ktoś z was napisał na ten temat swoją opinie jak to jest czy to tylko myśli spowodowane chorobą...

 

Ach te myśli...przeróżne i zastanawianie się...choroba? szaleństwo? ja wciąż zastanawiam się nad tym czy byłabym wstanie zrobić sobie krzywdę i mam takie same przemyślenia, że gdybym chciała to bym to zrobiła a nie myślała o tym...Mam nadzieję, że obie damy sobie radę...

 

Też mam taką nadzieję wszyscy wokół zapewniają że te myśli nie prowadzą do czynu i że nikt jeszcze nigdy nie spełnił tych myśli.Życzę powodzenia i powrotu do normalności:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dominika92, ja zawsze wypisuje, bo z tym drukowaniem to pewnie różnie by było. Piszę nawet takie rzeczy jak malowanie paznokci, posprzątanie na stoliku, chwila ćwiczeń i zawsze jak coś skreślam, to czuję satysfakcję.

 

Kiya, może pisałaś za dużo rzeczy na raz, nieosiągalnych przy obecnych zasobach energii. Nie ma co pisać rzeczy, których wiem, że i tak nie zrobimy, bo to rzeczywiście może być dołujące...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Siasia, no ja dziś wydrukuję na bank, po ostatnim tygodniu gdzie miałam 2-3 ataki paniki dziennie, podziękuje, wolę sobie znaleźć zajęcie by to nie wróciło..

 

a co do jęczenia..to ja pojęczę że właśnie po tamtym tyg został mi lęk do jedzenia...tzn. boję się że coś mi zaszkodzi co spowoduje atak paniki...więc jem mało i chudnę, a wczoraj jak zobaczyłam swoją twarz w lustrze chudą to się przestraszyłam :shock: przed tym przytyłam jakieś 2 kg, teraz wróciłam z powrotem do wagi sprzed przytycia ale moja twarz wygląda inaczej :shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dominika92, to twórz listę, drukuj i do działania :)

Wiesz co, mam podobnie, ale mam tu na myśli łączenie alkoholu z przekąskami, czyli jakieś domówki, urodziny, imieniny. Wypiję dosłownie kieliszek przez całą imprezę, zjem coś, a potem boję się, że w nocy będzie mi niedobrze. Nawet za bardzo nie cieszę się z tego typu imprez, a jak nie są w domu, to ich unikam.

Wczoraj były urodziny mamy, chłopak siostry ogłosił, że znalazł pracę, a mi się humor schrzanił, bo ja na tle innych taki nieudacznik...

 

Kiya, może wróc do takiej takiej taktyki, napisz np. 2 PROSTE rzeczy do zrobienia w ciagu dnia typu przewietrzyć pokój, uporządkować stolik. Jak skreślisz, powinnaś poczuć się lepiej. Zawsze jakiś sukces.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×