Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Czuję, że między mną a innymi ludźmi jest mur nie do przebicia, przez który nigdy nie doczekam się szacunku ani własnej rodziny. Nawet tutaj na forum czuję, że nie potrafię się z nikim dogadać, piszę sama do siebie. Tak na prawdę gówno kogo obchodzi twoja wiedza, doświadczenie, prawda czy nie prawda, każdy bada tylko twoje granice, w jakim stopniu może ciebie zdeptać. Tylko to się dla innych liczy.

Okazując swą słabość, dajesz ludziom przyzwolenie na takie traktowane. Nie oczekuj od innych szacunku i sympatii, jeśli sama ich do siebie nie czujesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to wybuchlam kurwa...nic mnie nie denerwuje...dobre sobie :evil:

I po co ja to wszystko tu pisze jakby mialo to cokolwiek pomoc, wyszlabym i najchetniej krzyczala ale pewnie wtedy by wszyscy pomysleli, ze jestem jeszcze bardziej popierdolona :evil::pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oblivion, Cos ciekawego hejtujesz hmm?
mam na myśli ogół mojej wirtualnej działalności - często piszę pod wpływem gniewu, nawet jeśli dobieram słowa tak, żeby to zakamuflować

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurde, miałem sobie darować moją dzisiejszą "anegdotę" ale jakoś nie mam nic lepszego do roboty a nie pisuje tutaj jak co niektórzy. Mój znajomy wyświadczył mi przysługę (może niedziewdzią), załatwił mi praktycznie etat, problem polega na tym, że nie widzę się w tym miejscu i mówiłem to sobie od dawna, z kilku powodów-jeden z nich jest taki, że być może będę widywał co jakiś czas swoich byłych pracodawców. Praca w urzędzie, mniejsza o szczegóły. Miałem stawić się w piątek, spanikowałem i pomyślałem, że mnie oleją. Znajomy jednak nalegał, że oni chcą ze mną gadać, jakoś się zmusiłem. Poszedłem, wchodzę, patrze na tabliczkę a tam...zamurowało mnie...spotkałem osobę, której też nie chciał bym specjalnie widzieć. Okazało się, że matka mojego dawnego znajomego z klasy, którego nie widziałem z 12 lat pracuje w zastępstwie jako szef wydziału. Byłem pewien, że oni wyprowadzili się już dawno do innego miasta. Ten mój znajomy ukończył medycynę, zawsze był prymusem, teraz ma własną praktykę.

Zostałem przyjęty życzliwie, zarówno przez nią jak i jednego ze współpracowników, który jest nr 2. w tym wydziale. Jednak to co usłyszałem od niej utwierdziło mnie w przekonaniu, że zatrzymałem się w rozwoju psychoumysłowomentalnym, właśnie te 10-12 lat temu. Mniejsza o moje kompetencje i obawy co do tej pracy. Rozmawiała ze mną jak by mnie znała od dawna a ona kojarzyła mnie jedynie jeszcze jako młodzika, zapytała mnie wprost-czy jestem kawalerem i takie tam i mówi- no Andrzej to ma już dziecko i drugie w drodze a tutaj widzę jakieś opierdzielanie się...heheh...bardzo dziwnie się poczułem gdy to usłyszałem :-| , nigdy czegoś takiego nie czułem. Teraz druga strona medalu jest taka, jeśli dam plamę na tym stanowisku to chyba ze wstydu zapadnę się pod ziemie i spale się w jądrze..czy los może być bardziej przewrotny? czy nie szykuje na mnie jakiejś zemsty? :?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przez pieprzony nawrót jestem w dołku finansowym-jestem przekonany że wyląduje na bruku (mimo faktu ze posiadam pracę)

Dziewczyna mówi ze nie może brać odpowiedzianości za moje życie (ma cholerną rację no ale cóż-bywam obrażonym dzieciakiem)

9 lat mija a specjalisci lekarze przybili mi już z 10 chorób psychicznych (Teza na ten okres w moim życiu ich zdaniem? CHAD)

Wróciłem do samookaleczania, mimo miłosci do życia coraz częsciej chcę przegrać batalie z mrokiem w środku i po prostu odejść tak o, po cichu.

Wkurwiam sie przez natrętne myśli które mówią mi jaki to okropny jestem, że gówno wyjdzie, ze dziewczyna mnie nie kocha.

 

No tak, WKURWIAM SIĘ.

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przyzwyczaiłam się do tego , że "nie żyje", że mnie nie ma, nic nie ma, nic się nie dzieje, nic nowego.. że NIC i NIGDY. I obecnie nie mam już ochoty tego zmieniać.. ochoty, siły, niczego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam dosyc wszystkiego!!! zasranych proszkow i pierniczonego niedosypiania, przewalania sie z boku na bok i tego jebanego smutku i lęku. pierdole caly ten swiat... zamkne sie gdzies na odludizu i bede sobie narkotyki produkowal zeby miec z czego zyc >:( Jestem jebanym egoista i mam chujowy charakter i nie akceptuje siebie, chce sie uwolnic od tego "chorego" ciala bo ono mnie ogranicza. Jebac zycie po smierci bo napewno jes zjebane :x

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasami boje sie ze zrobie cos okropnego, tyle we mnie jest bolu i zlosci. Ostatnio mialem taka sytuacje ze zostalem wciagniety w sprzeczke matki z sasiadami w zwiazku z przejazdem przez matki dzialke, nie spytali sie tylko przejechali a matka zadzwonila na policje, potem zawolali mnie zebym wplynal na matke a jeden mnie straszyl cos tam ze nie bede mial zycia i ze beda sie ze mnie smiac, mialem wtedy mysli ze sie zemszcze i zrobie im najazd na chate z bronia. Mam wrzenie ze otoczenie sie dowiedzialo o moich problemach i to okazuje... wogole to chyba nikt mnie nie lubi i ja siebie tez... Czuje ze umieram... czuje tez ze siedzi we mnie cos bardzo zlego i to cos moze sie ujawnic w sytuacji gdy bedzie mi juz wszystko jedno . Ogarnia mnie przerazliwy smutek gdy mysle w ten sposob :( Nie moge wytrzymac tych mysli o smierci :( Wiem ze to nie ja tylko mam, niedawno przegladalem sobie na encyclopediametallum zakladke R.I.P i co chila przewijalo mi sie suicide :(. Tylu wartosciowych ludzi zrobilo sobie krzwywde :( A moze sam tez jestem wartosciowy? Ale w jaki sposob? Siedze tylko w tym domu i gnije bo kazde wyjscie wiaze sie z lekiem :( Jebac ssri, wcale nie pomogly :( Wlasnie sie poplakalem :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już było prawie dobrze, a tu buch! Zostawiłam na chwilę okulary korekcyjne przy ręczniku w parku wodnym i ktoś mi je zabrał... To ogromny kłopot finansowy i organizacyjny, ogromny. Myślę o tym obsesyjnie, nie mogę przestać sobie wyobrażać momentu, kiedy je odkładam na tę półkę, wyrzucać sobie, że gdybym je schowała do szafki albo bardziej przykryła, to nie przechodziłabym tego wszystkiego...

 

Jak poradzić sobie z obsesyjnymi myślami? Też tak macie, że jeśli stanie się coś złego, to nie możecie przestać "gdybać" i wkręcać się w poczucie winy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i sie wyżalę...jest mi smutno. ZUS to totalny niewypał, smiechu warte po prostu jest to co mnie spotkało. Nie dosc ze musialam czekac dlugo mimo ze bylam umowiona to jeszcze ten orzecznik jakis nienormalny... Jestem chora od urodzenia a ten mi wciska ze mam 5 lata pracowac by moc dostac te ich marne grosze (czyli w wieku 15 lat) Ale to nie jest najgorsze...

Choruje na bardzo rzadka chorobe, mam przez to kości emerytki a nawet gorzej bo zdeformowane i slabsze niz u dziecka, nie wspominajac o stawach wszelkich, kregosłupie-nowotwory, zwyrodnienia stawow.. Jestem pewna ze ten pajac sie nie douczył. Jakies nienormalne te badania były. Sprawdzał czy ruszam glową, wtf. Nic go nie interesowalo to czy mnie cos boli,czy mam slabe rece itp. Wazne ze raz ruszyłam to oznacza że sa zdrowe o.O choc na gole oko kazdy debil zauwazy ze tak nie jest, no kurwa. A najlepsze w tym wszystkim bylo to ze powodem dla ktorego orzeczyl ze ze mna jest wszystko ok, bylo to ze 'sprawnie sie rozbieram' myslalam ze padne po prostu jak to przeczytałam.... Żyć mi sie nie chce, zawsze pod górkę. Nie wiem dlaczego zawsze mnie coś takiego spotyka. W takich momentach uswiadamiam sobie ze Państwu zalezy na tym abym zdechła, bo leczenia skutkow choroby też nie ma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i sie wyżalę...jest mi smutno. ZUS to totalny niewypał, smiechu warte po prostu jest to co mnie spotkało. Nie dosc ze musialam czekac dlugo mimo ze bylam umowiona to jeszcze ten orzecznik jakis nienormalny... Jestem chora od urodzenia a ten mi wciska ze mam 5 lata pracowac by moc dostac te ich marne grosze (czyli w wieku 15 lat) Ale to nie jest najgorsze...

Choruje na bardzo rzadka chorobe, mam przez to kości emerytki a nawet gorzej bo zdeformowane i slabsze niz u dziecka, nie wspominajac o stawach wszelkich, kregosłupie-nowotwory, zwyrodnienia stawow.. Jestem pewna ze ten pajac sie nie douczył. Jakies nienormalne te badania były. Sprawdzał czy ruszam glową, wtf. Nic go nie interesowalo to czy mnie cos boli,czy mam slabe rece itp. Wazne ze raz ruszyłam to oznacza że sa zdrowe o.O choc na gole oko kazdy debil zauwazy ze tak nie jest, no /cenzura/. A najlepsze w tym wszystkim bylo to ze powodem dla ktorego orzeczyl ze ze mna jest wszystko ok, bylo to ze 'sprawnie sie rozbieram' myslalam ze padne po prostu jak to przeczytałam.... Żyć mi sie nie chce, zawsze pod górkę. Nie wiem dlaczego zawsze mnie coś takiego spotyka. W takich momentach uswiadamiam sobie ze Państwu zalezy na tym abym zdechła, bo leczenia skutkow choroby też nie ma.

 

Bardzo Ci współczuję :c W jakimś małym stopniu trochę wiem jak się czujesz, bo też mam problemy ze stawami lekkie, bo mam źle chrząstki uformowane :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×