Skocz do zawartości
Nerwica.com

jak wyglada wizyta u psychologa, psychiatry, psychoterapeuty


Gość kamila

Rekomendowane odpowiedzi

LucP84, a w ogóle jaka to terapia? Mi powiedzieli że będzie raz w tyg, co uwazam że jest za mało i bez sensu.
Jak terapia to nie wiem. Wiem tylko że w poradni FENIKS w Zabrzu.

 

Od 16tej, więc jedynie praca gdzie kończy się o 14-15 tej by mogła być. Tylko że po 8h pracy to już by mi się nie chciało iść na terapię :/

Taka szansa i Ty nie chcesz skorzystać? :shock:

No zastanawiam się jeszcze nad tym. Ale to nie jest tak że ta terapia jest pewna i że wiadomo kiedy będzie, dopiero skierowanie musiałbym dostać, potem ocenę od terapeutki w tamtym ośrodku i dopiero potem termin.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko że po 8h pracy to już by mi się nie chciało iść na terapię :/

 

Kurcze, czasem warto zacisnąć zęby! Ja byłam na sesji wczoraj po 9 godzinach w pracy, wymęczona upałem. Show must go on ;) Terapia to kawał ciężkiej roboty :smile:

 

Się wczoraj dowiedziałam od terapeutki, że czeka mnie miesiąc przerwy na przełomie lipca i sierpnia gdyż wybywa na urlop :roll: To będzie dla mnie próba sił ! Trzymajcie kciuki plis :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

LucP84, Łap szczęście za ogon i duś jak cytrynkę!

 

Mariposa28, Dwa lata temu kiedy terapeutka oznajmiła mi, że idzie na urlop, myślałam, że tego nie przeżyję.

Patrząc wstecz, cieszę się, że ten okres rozpaczy mam już za sobą.

Minęły kolejne dwa lata i szczerze powiedziawszy wolałabym mieć dwumiesięczną przerwę od sesji.

Niedługo kończę terapię. :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

*Monika*, GRATULUJĘ! :great: Mnie jeszcze trochę pracy czeka. Myślę, że przeżyję tą przerwę jakoś choć jeszcze panuje bałagan w moich myślach i jest mi łatwiej z nią niż bez niej... to wszystko jakoś ogarnąć i sobie uświadomić. Sama jestem ciekawa jak to będzie i myślę, że to dobre wyzwanie. Ale kciuki się przydadzą :uklon::D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Za 2-3 miesiące , razem z moją psycholog będę robił , testy na rentę socjalną .Już się boję , to poważna sprawa , to nie pogaduszki o książkach , czy o elektrowni atomowej . Testy, wierzcie mi, to nic fajnego, są jak wyrywanie zęba , no czasem konieczne .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

*Monika*, Dlaczego akurat w grudniu? Tzn. chodzi mi o to czy z takim dużym wyprzedzeniem planuje się koniec? Moja terapeutka powiedziała mi na początku, że jak będę czuła, że już może być koniec to żebym powiedziała i obgadamy to. I że mam liczyć jeszcze dwie sesje na podsumowanie.

Chodzisz prywatnie? W jakim nurcie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mariposa28, Tak, prywatnie , w nurcie psychodynamicznym, od października 2009 r.

Tak rozmawiałyśmy o zakończeniu terapii, jakiś miesiąc temu.

Myślę, że mam jeszcze wiele do przepracowania, ale ustaliłyśmy koniec terapii na grudzień 2012 r. Zostało 5 miesięcy.

Jest bliżej niż dalej do końca.

No ileż mogę do Niej chodzić? :mrgreen:

A tak na poważnie...jest już dobrze :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w tyłku mam żeby płacić prywatnemu psychodarmozjadzie, np 100 zł x 30 wizyt to 3000 zł , no taki bogaty nie jestem

 

jak dostać się na psychoter na NFZ? iść do rodzinnego który wyśle mnie do psychiatry po zalecenie, wrócę do rodzinnego i dopiero wtedy więc potrwa to pół roku? czy może od razu do przychodni gdzie jest terapeuta z pominieciem rrodzinnego?

 

dodam że moja przychodnia rodzinna to niepomocne żmije :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mariposa28, Ja kończę w grudniu.

Wtedy minie 3 lata i dwa miesiące mojej terapii.

:D

 

:shock: Trzy lata to strasznie długo. Nie boisz się, że za bardzo mogłaś się przyzwyczaić do swojej terapeutki i że bez jej stałej opieki Twój stan może wrócić do punktu wyjściowego?? Ja chodzę ponad pół roku i czasem mam wyrzuty sumienia, że robię postępy w żółwim tempie. :?

 

A tak w ogóle to mam pytanie, jak poznać, że terapia powinna się już kończyć? Rozumiem, że poradziłaś sobie z pewnymi trudnościami, ale znam przypadki, gdzie osoby kończyły terapię, bo im się poprawiło, po czym problemy wracały. Wiem, że to znaczy, że zakończyły terapię zbyt wcześnie, ale kurcze, skąd będę wiedzieć, że moje zmiany są na tyle silne, że poradzę sobie sama??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mariposa28, Ja kończę w grudniu.

Wtedy minie 3 lata i dwa miesiące mojej terapii.

:D

 

:shock: Trzy lata to strasznie długo. Nie boisz się, że za bardzo mogłaś się przyzwyczaić do swojej terapeutki i że bez jej stałej opieki Twój stan może wrócić do punktu wyjściowego?? Ja chodzę ponad pół roku i czasem mam wyrzuty sumienia, że robię postępy w żółwim tempie. :?

 

A tak w ogóle to mam pytanie, jak poznać, że terapia powinna się już kończyć? Rozumiem, że poradziłaś sobie z pewnymi trudnościami, ale znam przypadki, gdzie osoby kończyły terapię, bo im się poprawiło, po czym problemy wracały. Wiem, że to znaczy, że zakończyły terapię zbyt wcześnie, ale kurcze, skąd będę wiedzieć, że moje zmiany są na tyle silne, że poradzę sobie sama??

Na początku terapii byłam do niej przyzwyczajona. Po roku czasu dotarło do mnie, że to jest specjalista, że mam sobie radzić sama. A ona stoi na straży, żeby terapia przebiegała właściwie. Dotarło, że Ona nie jest ani moją matką, ani szefem, ani nikim innym jak terapeutką. W moich zachowaniach było dużo reakcji przeniesieniowych. Ciągle oczekiwałam oceny. Dotarło, że Ona nie jest od oceniania, tylko od obiektywnego obserwowania mnie i moich, względnie naszych wspólnych wniosków.

Przeważnie taka psychodynamiczna to minimum dwa lata. Ja po 2,5 roku zostałam zapytana o to, czy myślę o końcu terapii. Odpowiedziałam, że tak, że odnoszę wrażenie, że mam bliżej do końca niż dalej. Zapytała dlaczego. Powiedziałam, że terapię traktuję od dłuższego czasu w kategoriach samorozwoju. Bo trudności, z którymi do niej trafiłam nie są już moimi trudnościami.

Ustaliłyśmy, a właściwie ja zaproponowałam koniec terapii na grudzień 2012 r.

Nie jestem DDA.

Moje trudności dotyczyły przebytej choroby w wieku 2,5 roczku, nadopiekuńczej, wymagającej i krytykującej mamy, taty, który stał obok (mały wkład w wychowanie), bardzo lękliwego.

Trudności uaktywniły się 3 lata temu pod wpływem 2 operacji, zmiany miejsca zamieszkania, rozpoczęcia nowej, odpowiedzialnej pracy , w innej miejscowości, odejścia od mężczyzny swojego życia (nie miałam możliwości przeżycia tzw. "żałoby" po rozstaniu)

Trudności dominujące to nie radzenie sobie ze stratą, utratą, odejściem przede wszystkim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

*Monika*, fragment o matce i dominujących trudnościach- JAKBYM CZYTAŁA O SOBIE :shock::shock::shock::shock: u mnie się ktoregoś dnia przelało, tak po prostu... po 29 latach życia! i nie dawałam sobie rady sama ze sobą. Dlatego poszłam na terapię! Też chodzę prywatnie ale mam poczucie, że są to najlepiej wydane przeze mnie pieniądze w ostatnim czasie! Rodzę się na nowo, choć to poród w bólach :smile: Przywiązania do terapeutki póki co się nie boję, choć niesamowicie ją lubię i cenię. Ale ostatecznie tak jak napisałaś, to tylko terapeutka!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×