Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mam kryzys, moje emocje, chce je wywalić


anona

Rekomendowane odpowiedzi

Już pisałam tutaj post na forum, ale poczułam ochotę by opisać swoje stany obszerniej.

 

To co się ze mną dzieje nie jest normalne. Już wcześniej miałam ataki. Kiedyś jak byłam u babci też denerwowałam się bez powodu. Często wpadałam w panikę, a szczególnie wtedy jak to ze mną coś się działo. Sytuacji stresowych miałam masę w minionym roku. Szczególnie przez Pawła. W tą noc jak się rozstaliśmy leżałam w łóżku i trzepałam się do rana. Nie mogłam się uspokoić. Później często wydawało mi się, że jest mi słabo, wiedziałam, że to z nerwów i próbowałam się uspokoić. Później doszło to drętwienie ręki, która wcale mi nie drętwiała tylko to sobie wmówiłam. Jak o tym nie myślałam czułam się lepiej. Miałam problemy z czerwienieniem się, to było jeszcze wcześniej i choć już na to nie zwracałam uwagi powtarzało się podczas wystąpień publicznych np. na studiach. Przed każdym wystąpieniem publicznym, powiedzeniem czegokolwiek w obecności ludzi z grupy stresowałam się nie tym, że pójdzie mi źle, ale tym, że będę się czerwienić i oczywiście to później następowało. Około 13 sierpnia przypomniałam sobie sytuację kiedy byłam młodsza, siedziałam u babci i bez powodu się denerwowałam i nagle zaczęłam się skupiać na tym i faktycznie się denerwowałam, nie mogłam tego wyrzucić z głowy. Teraz siedzę i nie potrafię się rozluźnić, kontroluję swój każdy oddech i tętno. Nie mogę przestać o tym myśleć, nawet jak piszę to kontroluję oddech, przez co serce szybciej bije i nie mogę się rozluźnić. Od jakiś 4 dni męczę się z tym kontrolowaniem oddechu. Moje obawy są takie, że sama niszczę siebie i nie potrafię tego opanować, boję się, że sama doprowadze się do ruiny i mnie to przeraża. Tęsknie za normalną, radosną Klaudią, która cieszyła się z najmniejszych rzeczy. Tęsknię za tą Klaudią, która sama sobie potrafiła znaleźć zajęcie, cieszyła się z nadchodzącego koncertu, jakiejś imprezy. Teraz też chodzi na imprezy, ale myśli o tych nerwach, o oddechu i od razu ma już wszystkiego dość. Gdyby tak dało się te myśli wyrzucić z głowy i to stałe kontrolowanie oddechu. Ja chcę żyć, nie chcę jeszcze umierać i sama się do tego doprowadzić. Być może w życiu wszystko przychodziło mi za łatwo, nie miałam się o co marwtić i "wymyśliłam" sobie problem. Nie czuję głodu, nie czuję sytości, nie czuję smaku potraw, które jem bo ciągle w głowie mam jedno. To istny koszmar. Na 23ego mam umówioną wizytę u psychiatry. Byłam już u jednego, ale zwyczajnie mnie zbył.

Ciężko mi się zasypia, a czasami w ogóle nie śpię. Wczoraj beczałam w ciągu dnia trzy razy, bo naprawdę nie chcę sobie zmarnować życia.

Jestem studentką, w październiku rozpoczynam nowy rok studiów, obecnie mam praktyki w przedszkolu przez 3 tygodnie. Gdy jestem na praktykach jest znacznie lepiej, ponieważ nie myślę tyle o tym, nie kontroluję oddechu bo muszę skupić się na pracy z dziećmi. Wiem, że wyjściem z tego jest zajęcie sobie czasu, ale nawet jak to teraz piszę to kontroluję ten cholerny oddech co powoduje od razu przyspieszenie bicia serca.

Wiem, że brzmi to jak paranoja, być może to jest paranoja, wszystko co robię, robię automatycznie, nie pamiętam kiedy ostatni raz się z czegoś sama z siebie cieszyłam.

To post sprzed roku

Poszłam do lekarza dostałam lexapro pozbierałam się, przez rok było bardzo ok, cieszyłam się życiem itd. dalej na leku

Ostatnio mam poważny kryzys, już nie chodzi o objawy, ale o myśli i totalny mętlik w głowie.

Zapisałam ostatnio moje emocje to co czuję, bo nie wiem mam wrażenie, że straciłam kontrolę nad swoim życiem. Rzygać się chce.

-Objawy powodują myśli

- Nie boję się objawów już, boję się myśli

- Boję się, że nerwica:

* uniemożliwi mi studiowanie

* uniemożliwi mi skupienie się

*zagłuszy mój charakter (właśnie teraz to się dzieje)

*nie będę czuć się sobą

*pogorszą się moje kontakty ze znajomymi, z Arturem itd.

 

I teraz tak:

W dzieciństwie byłam chwalona, od dzieciństwa po okres dorosły wszystko mi wychodziło, gdy wystąpiła nerwica poczułam, że nie jestem sobą, że tłumiony jest mój charakter, moją osobowość, czuję się bezwartościową osobą bo mam nerwicę, tego, że odejdzie ode mnie Artur, odwrócą się znajomi.

Boję się odrzucenia, to chyba dlatego, że wpajano mi, że trzeba się twardo trzymać, nie poddawać, tłumiono emocje. Pamiętam jak byłam z Pawłem. Często wracałam do domu i byle rodzice nie wypytywali robiłam dobrą minę do złej gry. Przed znajomymi zawsze udawałam, ze wszystko jest okej i teraz ta otoczka tkwi we mnie wciąż staram się wypierać objawy, ale ostatnio one są nie do wyparcia, nachodzą mnie myśli, że nerwica przytłumi mój charakter, a z drugiej strony, że muszę się trzymać. Gdy przyszłam na terapię grupową miałam poczucie swojej zajebistości, byłam w swojej otoczce, że mnie już choroba nie dotyczy, że mam leki, które mnie z niej wyleczyły, odsuwałam od siebie problem ciągle w przyszlość, w przyszłość na terapii grupowej czułam się źle, bo ludzie co na niej byli za dużo o mnie wiedzieli, straciłam swoją zajebistość. Gdy wygłosiłam swój życiorys poczułam się źle, że te osoby wiedzą o tych "strasznych rzeczach", wstydliwych z mojego życia, bo byłam z alkoholikiem, popełniłam dużo błędów w swoim życiu a przecież nie powinnam, powinnam być przykładna, zawsze porządna, optymistka z własnym zdaniem. To samo mam z moim obecnym chłopakiem, opowiadałam mu co nieco o swoim życiu, o swoich związkach o tym, że byłam z alkoholikiem. No i spotkałam się z dezaprobatą, znowu poczułam się źle, że nie powinnam itd., że to złe. Poczułam się źle. Mam niejednokrotnie uczucie, że coś muszę, że ktoś mnie goni, że muszę się chwycić jakiejś pracy by wyprzeć objawy, otworzyć się na ludzi. Że coś mnie popędza, ktoś patrzy mi na ręce, że ciągle muszę czemuś sprostać.

PRACA

2 miesiące temu rozpoczęłam pracę w firmie telemarketingowej. Sprzedajemy meble do szkół. Na początku super, nowe znajomości, ja bez duszności, bo na lekach, bez objawów bo na lekach. Przyszłam tam pełna entuzjazmu, pełna radości, że będzie łatwo i przyjemnie. Ja na lekach super, ciągle odsuwałam od siebie myśli odstawienia leków, bo to powodowało u mnie objawy. Każdą myśl o chorobie wypierałam, zamiast doszukiwać się przyczyn, nawet teraz gdy poczułam się dobrze uświadamiając sobie swoje ograniczenia i problemy (czuję się gorzej, bo jak ja mogę mieć takie problemy), pomyślałam, żemoże trittico w końcu zadziałało. W pracy zajebiście, wszystko ok, cieszyłam się swoją pierwsząwypłatą, miałamzajęcie a gdy pojawiały sie objawy wypierałam je. Po pewnym czasie zauważyłam, że pracownicy tłumią (nie wszyscy) mój charakter: uwagi typu za bardzo się mądrzysz, nie słuchanie mnie jak cokolwiekmówię, a ja potrzebowałam uwagi. Na początku fajnie, bo miałam się wykazać pracą, pokazać jaka jestem, a praca szła mi bardzo dobrze. I tak po miesiącu objawy do mnie wróciły, głupie myśli, że nie jestem sobą i wydaje mi się, że to było spowodowane brakiem uwagi i częściowo brakiem pełnej akceptacji. Czasem mam takie wrażenie, że jakoś podświadomie chce wywołać objawy, by zwrócić uwagę rodziców, oni nie rozmawiają ze mną o moim problemie, bagatelizują to, uważają, że sama swoim myśleniem wprowadzam się w takie stany. Coś w tym jest, ale coś chce sobie przez te stany udowadniać. Emocje we mnie kipią, ale wiem, że skądś się biorą szukam przyczyn i czuję się lepiej na moment. Ciągle to poczucie, że mam nerwicę i takie myśli w głowie , stłamszenie, tysiące myśli. Czasami mam tak, jakbym chciała uciec przed tymi myślami,nie mogę sobie miejsca znaleźć. Chcę się zwolnić z pracy dzisiaj tam nie poszłam, jednocześnie chcęale rodzice już kręcą nosem, boje się, że facet się zrazi do mnie i ode mnie odejdzie, czuję, że ciągle muszę temu sprostać. I pokazywać jaka jestem zajebista. Nie chcę tego, na 14 września mam termin terapii ale jak się zwolnię pędzę od razu na nią, bo mam taką straszną potrzebę wygadania się, teraz lkam jak dziecko, wyje jak pies jest mi źle i najchetniej chciałabym się gdzies schowac i uciec w pizdu.

Pozdrawiam i czekam na odpowiedz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Więc tak zwolniłam się z pracy, szukam nowej w tym czasie szybciej rozpocznę terapię :) powiem Wam jedno, mam też nieodparte wrażenie, że moja choroba i popadanie w takie stanie jakoś podświadomie ma na celu zwrócenie uwagi na moją osobę. Wmawiam sobie stany, że jestem w derealizacji, myślenie o tym itd. i tak samo jak wyleczyłam oddech, objawy tak samo przezwyciężę to, zaakceptuję ten stan i postaram się zając czymś swoje myśli, bo nerwicowcy mają to do siebie, że jak z czymś już jest dobrze to sobie wymyślają coś nowego, co powoduje objawy :D

Będzie dobrze, trzymajcie za mnie kciuki :) Zagmatwałam się po prostu znowu ale dam radę, to tylko nerwica, ja zawsze sobie tłumaczę,że objawy to nci strasznego i nic nam się od nich nie stanie bo można je zredukować do zera lekami i z tą myślą mi jest lepiej :) co prowadzi do tego, że nie biorę następnego leku tylko po prostu zajmuje się tym czym mam się zając, ot cała sztuka :)

Życzcie mi powodzenia, będętu wpadać. Najważniejsze, że sobie pewne rzeczy uświadamiam i gonitwę myśli można przerwać starając się skupiać na otaczającej nas rzeczywistości, tylko nic na siłę, bo to spotęguje objaw tylko po prostu powolutku i będzie git :)

Zmienię pracę, wywrę się z nudy i stabilizacji :)

Będzie dobrze :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×